Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 16 z 16 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16

Go down

Pisanie 14.03.19 16:53  •  Placyk - Page 16 Empty Re: Placyk
 Nie potrafił odpędzić od siebie myśli, że młody ciągnie go prosto w jakąś pułapkę. Jego wiara w bezinteresowność innych skończyła się już dawno temu i nawet niezbyt często spotykane wyjątki nie potrafiły zmienić jego podejścia. Trwał przy swoim zdaniu jak stary, marudny dziad, którym zresztą był. Mimo to postanowił dać się poprowadzić prosto w wyimaginowaną paszczę lwa. Najwyżej przerobią go na dywanik.
 - Nie rozumiem co cię tak bawi - warknął niezbyt przychylnie na kpinę ze strony dzieciaka, wiedziony poczuciem obowiązku, by bronić towarzysza - Może pochwal się swoim, razem się pośmiejemy.
 W pewien dziwny, makabryczny sposób to imię pasowało do pokracznego psiątka. Owszem, Lazarus często hamował się z używaniem go przy innych, próbując na siłę zastępować go Burym, ale przyzwyczajenie było silniejsze. Zresztą skoro już zaadoptował psa wraz z całym inwentarzem w postaci pcheł i pogubionej sierści to tym bardziej nie mógł być wybredny przy jego imieniu. Chociaż to jedno mógł zrobić by uciszyć wyrzuty sumienia, bo nadal obwiniał się o śmierć poprzedniego jego właściciela.
 Oboje trzymali się nieco za nowopoznanym osobnikiem, pozwalając mu przybrać chwilową rolę przewodnika stada, zażerając się w tym czasie otrzymanym jedzeniem, dzieląc je po równo. W końcu żadne z nich nie mogło przepuścić okazji, by napchać czymś brzuszki. Za darmo.
 Gdy natknęli się na obiecaną sarnę, łowca poczuł ulgę. Więc jednak młody nie kłamał. Przynajmniej w tej części. Zyskał plusa, choć jeszcze nie takiego, by nadrobić minusa, na którego zapracował nabijaniem się z psa. Jednak dopiero widok zwierzęcia sprawił, że trybiki w zdziczałym rozumku Lazarusa przeskoczyły z mielenia wszelkich planów na ewentualne pułapki na zupełnie inne tory i dopiero wtedy coś do niego dotarło.
 - Ej, zacze... - za późno, katana przebiła gardło sarny - ... kaj.
 Nadal trzymali się blisko, choć można było zauważyć, że ta odległość zwiększyła się nieznacznie tuż po tym jak dzieciak zaprezentował im, niekoniecznie specjalnie, swoją moc. Chodzący paralizator nie brzmiał jak coś do czego warto byłoby się zbytnio zbliżać.
 - A co jak jest zatrute? Wszyscy dookoła gadają o skażonym mięsie.
 Tysiące pytań, brak jakichkolwiek odpowiedzi. Plotki z Apogeum. Durne gadanie przez które ryzykował atak na wojskowy konwój i przez które został ranny. Zgrzytnął zębami ze złością. Czemu on nie pomyślał o tym zanim ją ubili, bo oczywiście już sobie przypisywał zasługi dzieciaka, mimo że totalnie nic w tym kierunku nie zrobił. Nawet teraz, gdy ten oferował mu własny nóż, łowca pokręcił przecząco głową.
 - Nie umiem. Od tego mam ludzi.
 Ludzi, na których pasożytował, głównie pod kątem dopraszania się o jedzenie, ale przyznanie się, że nie jest sam mogło wyjść mu na dobre. Na Desperacji ostrożności nigdy nie za wiele, a jako część grupy nigdy nie było się tak smakowitym kąskiem jak zwykły samotnik.
 - Chodź, wymienimy ją na coś bez mięsa, zobaczymy czy ten kto ją zje nie zdechnie i jak będzie dobrze to mu zabierzemy resztę - wypalił po chwili uporczywego milczenia, nie zdradzając mu oczywiście tego, ze pierwotny plan zakładał zrobienie kulinarnego królika doświadczalnego właśnie z Nathaira, a nie kogoś obcego.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.03.19 20:11  •  Placyk - Page 16 Empty Re: Placyk
Nie zamierzał w żadnym wypadku dzielić się z nieznajomym swoim imieniem, nawet jeżeli ten w delikatny sposób próbował go do tego sprowokować. Nathair nie należał do tych pozytywnych osób, które emanując dobrym humorem rozrzuca swoje personalia na prawo i na lewo, nawet jeżeli ów personalia były fałszywe. Kwestia bezpieczeństwa na Desperacji. Ponadto nie uważał, że jeszcze kiedykolwiek ich drogi skrzyżują się ze sobą. Ich przypadkowe spotkanie zapewne pozostanie zarówno jedynym, jak i ostatnim. I tak stan rzeczy nawet odpowiadał skrzydlatemu. Nie chciał przywiązywać się do kogokolwiek, zwłaszcza do kogoś pochodzącego z Desperacji. Nie to, że się ich brzydził czy też traktował ich jak kategorię drugą. Była to raczej obawa wynikająca z wysokiego procentu umieralności mieszkańców tych ziem. A jak wiadomo, o wiele ciężej poradzić sobie ze stratą kogoś, na kim ci zależy albo nawet kogoś, kogo znałeś, niż z powodu utraty nieznajomej jednostki.
A mężczyzna idealnie wpasowywał się właśnie w taką kategorię. Bezimienny nieznajomy jakich wielu spotkał na swej drodze.
Słysząc zaprzeczenie umiejętności patroszenia zwierzyny, spojrzał na niego w zaskoczeniu. Z jego twarzy można było wręcz wyczytać pytanie "to jak ty sobie tutaj radzisz", choć niepotrzebny komentarz nie opuścił jego ust.
Ostatecznie westchnął niemalże cierpiętniczo, jakby musiał zajmować się przedszkolakiem za którego trzeba było wszystko zrobić. Opuścił dłoń z nożem, złapał za nogę sarny, odchylił ją w bok a potem wbił ostrze w miękki brzuch, rozpruwając go na całej długości. Z wnętrza buchnęła para wciąż ciepłych wnętrzności, które zaczęły wypadać na brudną ziemię Desperacji.
Jesteś beznadziejny. - skwitował krótko, nawet nie ukrywając swojego rozczarowania mężczyzną i jego brakiem podstawowych umiejętności. Kąciki warg drgnęły, niemalże pozwalając sobie na głośne parsknięciem śmiechem. Z ledwością przełknął rozbawienie, pozostawiając jedynie cień uśmiechu na wargach.
Twoi ludzie? To gdzie oni są, hm? Nie widzę ich. - spojrzał na niego, a potem wzrok przesunął się na boki, jakby rzeczywiście szukał domniemanych towarzyszy czy też sług nieznajomego. Ale jak na złość znajdowali się tutaj tylko we dwójkę, nie licząc jego psa. Żadnej innej żywej jednostki w promieniu kilku kilometrów.
Chowasz ich w kieszeni? - zapytał z nieukrywaną ironią, a potem uniósł zakrwawioną dłoń i pokiwał palcem tak, żeby do niego podszedł. A przynajmniej zbliżył się na tyle, by wzrok nie spłatał mu żadnego figla.
Spójrz. Gdyby mięso było zatrute, zdecydowanie ujrzałbyś pierwsze odznaki na jej ciele. Ponadto mięso w środku jest czyste. Po upieczeniu będzie zjadliwe. Jak ty chcesz tutaj przeżyć, skoro nie orientujesz się w takich podstawach? - zapytał go, podnosząc się z kucek i przeciągnął, schlapując krew na ziemię.
Jeżeli nie chcesz tego mięsa, sam je zabiorę. Na pewno zrobię z tego użytek, albo oddam komuś, kto tego naprawdę potrzebuje. - spojrzał na niego wyczekująco, wycierając zabrudzone ostrze noża o materiał spodni na udzie.
To jak?
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.03.19 20:40  •  Placyk - Page 16 Empty Re: Placyk
Przez zarośla uporczywie przedzierała się jakaś ruda kita. Przebierała małymi łapkami, czasem przeskakiwała po wyższych roślinach. Miała jedno zadanie - znaleźć adresata liściku przywiązanego tasiemką do drobnego grzbietu. I najwyraźniej nie zamierzała się poddawać, mając przed sobą wizję orzechowej wyżerki. Wiewiór pamiętał zapach mężczyzny, czuły węch stosunkowo szybko wyłapał trop Lazarusa i to właśnie do niego kierował się z przesyłką.


Buoris,

Ni wijem gdzie sie ty podziewajes i jeszce nie umies czytadz po lucku >:C Dzie som pienionce za las? Do wiecora jestem w Apogeum. Cho na hierbatkie. Ruda kitka mnie znajdzie.

映月 ☪

P.S. Siufej tlumaczyl. Chuj ci w dupe. Muwi, ze to jakiez pozdrowienie.



//Bo Lazia tematu z komunikacją nie ma T_T List pisany łamaną polszczyzną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.19 0:16  •  Placyk - Page 16 Empty Re: Placyk
 Brak wilczej maski, którą utracił na rzecz upozorowania własnej śmierci, wcale nie przeszkadzał mu w naśladowaniu psich zachowań, do których tak bardzo się przyzwyczaił przy dawnym wizerunku. Przechylił głowę w bok, wpatrując się w dzieciaka nie tyle z zainteresowaniem, co z miną kogoś, kto znalazł solidny błąd w obliczeniach i za cholerę nie wie skąd on się tam wziął ani tym bardziej jak go rozwiązać.
Beznadziejny? Nie żeby Lazarus nie słyszał w swoim życiu gorszych inwektyw, ale on przynajmniej nie próbował płaszczyć się przed kimś do kogo czuł wyraźną niechęć. Trudno bowiem nie wyczuć, że jest się odganianym od siebie jak bezpański pies, który podszedł zbyt blisko. Dzieciak zbył nawet coś tak absurdalnego jak zwykłą zaczepkę o podanie imienia. Coś tu było nie tak... i wcale to nie był rudawy, a w ślepiach Borisa całkowicie szarawy, szczur którego usilnie próbował pochwycić w zęby Bubuś. Zwierzątko jednak zwinnie ominęło paszczę agresora i wspięło się po ubraniu Lazarusa na jego ramię. Złapał małe zwierzątko, gotowy by skręcić mu kark.
 W pierwszej chwili miał nadzieję, że wróciła ta popierdolona Rattus, ale szybko okazało się, że stworzenie nie ma na szczurzym łebku jelenich różków. W sumie zwierzątko w ogóle szczurem nie było, co tylko potwierdził napuszony jak szczotka do butelek ogon. Odpiął od grzbieciku notkę, a wiewióra korzystając z dobrze wykonanego zadania czmychnęła mu na łeb, byle jak najdalej od podskakującego psa.
 - Czekaj chwilę, młody.
 Może i kiedyś Lazarus potrafił ogarnąć czwórkę rozwydrzonych bachorów na raz, ale te czasy już dawno minęły. Teraz potrzebował chwili skupienia na otrzymanym liście zwłaszcza, że ten był napisany w jakiś dziwny sposób. Co to był za język w ogóle? Buoris? Francuski czy co? Dopiero po dłuższej chwili wpatrywania się w pozornie porozrzucane bez ładu literki, łowca zaczynał odnajdować w tym sens. Niestety. Zgrzytnął zębami. Musiało być źle skoro nawet te kitajce sobie o nim przypomniały.
 Podniósł wzrok na dzieciaka akurat, by wyłapać jego wyczekujące spojrzenie.
 - Nie ufam ci. Zachowujesz się jakby ktoś cię zmuszał do pomocy mi, a ktokolwiek to robi niech się ugryzie w dupsko.
 Darmowe mięso kusiło, nie dało się tego ukryć. Mógłby nawet trochę zanieść bratu,a ten z pewnością by się ucieszył z takiej przekąski. Pewnie nieczęsto sarny wpadały w jego pajęczyny. Nie chciał jednak ryzykować. Widmo pułapki było jednak zbyt duże, a skoro w okolicy pojawiła się ta chińska mafia to na pewno była to robota przeklętego Shū Fēi. Czuł to.
 - Mimo wszystko dzięki za jedzenie, bardzo smaczny wabik. Jak nie zdechnę do kolejnego spotkania to może nawet ci się odwdzięczę - rzucił na pożegnanie, co było samo w sobie dość nietypowe, bo Łajza mało kiedy i mało komu dziękował.
 Po tych słowach zwinął manatki wraz z dwójką zwierzęcych towarzyszy.

[ z tematu ]
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Placyk - Page 16 Empty Re: Placyk
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 16 z 16 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16

 
Nie możesz odpowiadać w tematach