Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 14 z 16 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15, 16  Next

Go down

Pisanie 09.12.18 14:24  •  Placyk - Page 14 Empty Re: Placyk
 — Porwiemy go kiedyś i każemy oglądać chmury.
 — Na pewno się ucieszy — przytaknął z pobrzmiewającym w głosie rozbawieniem. Jakoś nie wyobrażał sobie tego ponurego medyka siedzącego między dwójką szczyli i zgadującego kształty chmur. To samo w sobie brzmiało abstrakcyjnie. Zaraz drgnął — od przyhamowanego kichnięcia i nagłego, strzelającego w głowie pomysłu.
 — Ale możemy go wziąć na podstęp — podsunął, spoglądając na Nayami lśniącymi oczami. — Nie wyglądał najlepiej, gdy ostatnio go widziałem, więc może chwila odpoczynku wyszłaby mu na dobre? A jak będzie uciekał... cóż, nas będzie dwoje, on tylko jeden, nie? — wyszczerzył białe zęby w uśmiechu, również ciemny ogon śmignął przez powietrze w nieskrywanej ekscytacji. Marshall zaczynał podejrzewać, że razem przysporzą doktorowi sporo atrakcji. Znacznie więcej, niż Kyle mógł w ogóle podejrzewać.
 — Ej, a tamten?
 Spojrzał we wskazanym kierunku, zaraz przekrzywiając głowę to w jedną, to w drugą stronę. Hmknął zamyślony i zmrużył ślepia, śledząc wzrokiem kształty leniwej chmury. Płynęła po niebie na tyle wolno, by mógł jej poświęcić bardzo długą minutę kontemplacji.
 — To rzeczywiście smok! — przyznał, dopiero po chwili dostrzegając zarys wymienionych przez dziewczynę skrzydeł oraz łap. — Chciałbym zobaczyć takiego na żywo. Pewnie byłby ogromny — dodał po chwili, przytulając puchaty ogon do piersi dla dodatkowego ciepła. Znów zaczynał się czuć nieco gorzej. Częściej pociągał nosem, czasami drżał przez krótką sekundę.
 Naciągnął kaptur na głowę i zasunął bluzę pod samą szyję.
 — Bycie chorym jest do kitu, wiesz? — fuknął niezadowolony. — Nie można robić wszystkich tych super rzeczy, co na co dzień, bo wszystko odmawia ci posłuszeństwa. Jeky wiedziałby jak się tego szybko pozbyć, szlag.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.18 21:13  •  Placyk - Page 14 Empty Re: Placyk
 Była w stanie wyobrazić sobie Jekylla, który w towarzystwie dwójki młodzików spogląda w niebo owszem; nawet jednak w tej spokojnej wizji niezastąpiony medyk przez cały czas obmyślał w milczeniu plan ucieczki i zemsty. Dobrze, że mieli przynajmniej przewagę w liczbie i środkach perswazji (szczenięce oczy), bo inaczej plan byłby od początku skazany na porażkę. Skoro zaś wydawało się, że mają szanse, warto było chociaż spróbować.
 — Weźmiemy go z zaskoczenia, nie będzie miał szans. - Uśmiechnęła się zadziornie, w głowie już układając plan podstępnych działań. Potrzebowali w zasadzie tylko pretekstu, by wybawić wujaszka Jeka z ciemnych zakamarków kryjówki; czegoś na tyle przekonującego, by nie czmychnął po kilku pierwszych minutach, a wtedy już powinno pójść z górki. To zadanie Nayami gotowa była wziąć na siebie z dwóch istotnych powodów. Po pierwsze, jej siła przekonywania była niczego sobie i można by było uznać ją za wystarczającą. Po drugie, miała o wiele więcej możliwości dorwania zapracowanego Bernardyna, jako że wystarczyło, by zlokalizowała go gdzieś w podziemnych norach.
 Jeszcze się Kyllie zdziwi.
 — Myślisz, że prawdziwe smoki gdzieś istnieją? — Nawet nie próbowała ukryć nadziei w głosie. Fascynowały ją wszelkiego rodzaju baśniowe zwierzęta, w tym i wielkie, skrzydlate gady. Oczywiście wolała te, które sprzyjały człowiekowi, nie jakieś głupie, agresywne bestie — tych na Desperacji mieli aż nad to. Nie, o wiele wyżej w rankingu wybijały się istoty przyjazne, dające się oswoić. Gdzieś pośrodku mogła umiejscowić Salomona, swoją małą, sarkastyczną świnię swojego ulubionego speca od życiowych porad i filozofii. Niemal była w stanie usłyszeć teraz w myślach jego głos, jak w zastępstwie matki wygłaszał jej kwieciste kazanie, nie szczędząc przy tym uszczypliwości. Czasem miała ochotę go za to zabić, ale z drugiej strony, kochała tego tygrysa. Opiekowała się nim od maleńkości i nie wyobrażała sobie, by kiedykolwiek zrezygnować z jego irytującego towarzystwa.
 — Wiem, że jest do kitu. — Skrzywiła się. Też czasem chorowała, nie musiał jej przecież tłumaczyć. Wystarczyło jednak kolejne wspomnienie osoby Bernardyna, by Nayami podniosła się na łokciach i spojrzała na swojego towarzysza z lekkim zdziwieniem.
 — A to ty nie wiesz? Myślałam, że coś z tym robisz, a nie czekasz na zbawienie. — W końcu halo, choroby należy leczyć, nie zaś liczyć tylko na cud. Nie każdy oczywiście miał pod ręką lekarza, ale czasami, przy mniej uciążliwych dolegliwościach, wystarczyło umieć zwalczyć objawy. Takie choćby przeziębienie da się nawet wyleżeć, zagrzać się i dużo pić, na gorączkę zaparzyć ziółek... żadna filozofia!
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.18 18:58  •  Placyk - Page 14 Empty Re: Placyk
 — Myślisz, że prawdziwe smoki gdzieś istnieją?
 Nie odpowiedział, ale pokiwał energicznie głową. Skoro wierzył, że oceany oplata ogromny wąż, to dlaczego miałby nie wierzyć w smoki? Patrząc na dziwy stąpające po samej Desperacji miał prawo do odrobiny fantazji. Co prawda nie podzielił się myślą na głos, lecz podskórnie czuł, że Nayami mogła wyczytać niewypowiedziane słowa z błyszczących oczu i wykrzywionych w uśmiechu warg.
 Nagle drgnął.
 — A powinienem coś z tym zrobić? — zwarł usta w wąską linię, patrząc na dziewczynę z przemieszaniem konsternacji i drobnego woops, zostałem przyłapany. Zanim mogła sprezentować mu jakiekolwiek konsekwencje, uniósł obie dłonie w obronnym geście i odchylił ciemny uszy w tył głowy. Kto by się oparł?
 — Hej, tylko spokojnie, żartuję. Znaczy... poniekąd — mruknął, przesuwając ogonem po zakurzonym dachu autobusu. — Wiesz dobrze, że nie za bardzo mam do kogo z tym pójść. Pielęgniarka twojego ojca dała mi leki, gdy ostatnio tam byłem, ale tez nie mogę do niego przychodzić średnio pięć razy na dzień, bo w końcu mnie wykopie. A na razie jeszcze nie mam innego miejsca, do którego mógłbym pójść — wydął policzki niczym zbuntowany dziesięciolatek. Miał wielką nadzieję, że zaserwowane wyjaśnienia zdadzą egzamin i Nayami nie zabije go szybciej, niż ewentualny rozwój choroby. No bo hej, czuł się źle, ale nie aż tak źle, jak na samym początku! Osobiście uznawał to za postęp.
 — Obiecuję bardziej o siebie dbać, gdy już zasilę szeregi DOGS. Może być? — spojrzał na nią wzrokiem pełnym szczenięcej skruchy. Nagle poczuł się w obowiązku i szarpnął naprzód, obejmując brunetkę w pasie i przytulając policzek do jej brzucha.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.18 23:34  •  Placyk - Page 14 Empty Re: Placyk
 Przez moment spoglądała na niego z mieszanką oburzenia i niedowierzania; ie mogła do końca zdecydować się, czy bardziej ma ochotę jeszcze bardziej nakrzyczeć na chłopaka za tak bierne traktowanie choroby czy też z miejsca wyłożyć wszystko, co wiedziała na temat ich zwalczania. Nie było to wiele, ale każdy przeżyty na Desperacji rok coraz bardziej utwierdzał w przekonaniu, że takimi rzeczami warto się zainteresować. Byle kaszelek zostawiony sam sobie mógł wyewoluować w niezłego potwora i załatwić człowieka na śmierć. Na pewno było paru takich, co teraz w zaświatach pluli sobie w niematerialną brodę, że kiedyś zaniedbali coś tak pozornie błahego.
 — No raczej, że powinieneś — prychnęła, zdecydowawszy już, że nie ma ochoty się wydzierać. Głośne zachowanie równało się obwieszczeniu swojej obecności wszem i wobec wszystkim żywym stworzeniom w okolicy, a to doprawdy nie było im na chwilę obecną potrzebne. — I jestem spokojna — odburknęła w moment potem, zaciskając wargi w wyrazie niezadowolenia. Nie lubiła, gdy wytykano jej błędy dowolnego rodzaju, a tu niestety musiała przyznać Renardowi chociaż część racji. Łatwo jej było zapomnieć o tym, że sama jest w nieco lepszym położeniu niż przeciętni mieszkańcy Desperacji, choćby w takich sprawach jak choroby.
 — No dobrze, niech ci będzie, że może być. — Oby wiedział co robi, czyniąc taką deklarację. Kto jak kto, ale Nayami potrafiła być bardzo zawzięta, gdy przychodziło do egzekwowania złożonych sobie obietnic. Przez jeszcze moment mierzyła chłopaka wzrokiem z zaciętą miną, tak żeby przypadkiem sobie nie myślał, zaś zaraz potem bezpardonowo pozbawił ją tej możliwości. Cóż wtedy zostało, ileż można zgrywać osobę o sercu z kamienia? Niemal odruchowo objęła Rena ramionami, na tyle na ile mogła w tej średnio wygodnej pozycji. Zazwyczaj sama była w tym położeniu — przyklejona do kogoś, kto niekoniecznie takich czułości się spodziewał. Ona jednak, w przeciwieństwie do wielu odbiorców swoich uczuć, nie miała nic przeciwko takim zabiegom.
 — Pamiętaj, że jakby coś się ważnego działo, zawsze możesz przyjść do mnie.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.18 16:34  •  Placyk - Page 14 Empty Re: Placyk
 — Pamiętaj, że jakby coś się ważnego działo, zawsze możesz przyjść do mnie.
 Wpierw uniósł jedną brew, później parsknął śmiechem. I mimo iż propozycja była aż nazbyt kusząca, to nie wyobrażał sobie jej wykonania.
 — Bardzo chętnie, ale nie wiem, jak chciałabyś mnie schować przed resztą. Chyba że masz chatkę w lesie, o której istnieniu nie wie nikt? — spojrzał na nią z konspiracyjnym błyskiem w oku, zaraz chwytając za koszulkę w miejscu serca. — A teraz ja się o niej dowiedziałem i będziesz musiała mnie zabić. Albo uwięzisz tak skutecznie, że przez resztę życia nie zobaczę promienia słońca! — mimo pełnego powagi i przejęcia tonu młodzieniec nie był w stanie powstrzymać warg drżących od tłumionego uśmiechu, gdy dziewczyna odwzajemniła uścisk. Wydał go również zdradziecki ogon, który z zawrotną prędkością zmiatał dach autobusu na błysk.
 W końcu wypuścił ją z plątaniny własnych rąk, choć równie dobrze mógłby tak siedzieć przez następnych kilka godzin. Z drugiej strony, nawet jeśli jemu było wygodnie, to Nyami niekoniecznie. Blacha pojazdu, na którym siedzieli, zaczynała powoli wdawać się we znaki i uwierać w miejscach, gdzie mniej skóry ochraniało kości.
 Przewiesił przody przez krawędź, zaglądając do wnętrza autobusu przez wybite okienko. Zobaczył pełno śmieci, kilka sporych kawałków szkła i... wyglądające na miękkie fotele na samym tyle. Czarny ogon znów świsnął przez powietrze, lecz młodzieniec nie od razu wypruł naprzód. Zamiast tego wsparł ręce o blachę, a wzrok przekierował na miejsce kierowcy.
 — Co powiesz, na małe wyzwanie? — pociągnął krótko nosem, tym razem powstrzymując się przed kolejnym kichnięciem. — Kto pierwszy znajdzie tu coś ciekawego, może sobie zażyczyć od drugiej osoby, co tylko zapragnie. No... w miarę możliwości — z błyskiem w kolorowych ślepiach wycofał się znów na dach, zajmując miejsce naprzeciw Nyami.
 — Ale jest jeden warunek. Wspólnie musimy uznać, że znalezisko jest ciekawe i godne wygranej. Dopóki nie będziemy zgodni, nikt nie wygra.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.12.18 13:41  •  Placyk - Page 14 Empty Re: Placyk
 — Powinnam mieć taką chatkę — stwierdziła po chwili zastanowienia. — Ale nawet gdybym ją miała, to i tak nie wiedziałbyś gdzie ona jest, więc nie musiałabym cię tak od razu zabijać. Panikarzu. — Dźgnęła chłopaka zaczepnie w żebra, niezbyt mocno, żeby jej się tam zaraz nie rozkaszlał. Ze względu na chorobę mógł spodziewać się nieco, ale tylko nieco łagodniejszego traktowania.
 — Chyba, że to jakieś twoje marzenie? Być zamkniętym w ciemnej piwnicy, pewnie jeszcze o głodzie i chłodzie... to się da załatwić, wiesz. — Wykrzywiła wargi w ironicznym uśmieszku. Perspektywa tego typu traktowania wcale nie była rzadkością, a na dobrą sprawę nad kimkolwiek nie wisiała groźba schwytania, tortur i śmierci mógł się uważać za niebywałego szczęściarza. Nayami nie raz i nie dwa widziała tych, którzy narazili się Psom i z tej przyczyny kończyli naprawdę źle, stąd idea dokonania żywota w jakiś wyjątkowo żałosny sposób nie była jej wcale obca. To tylko utwierdzało ja w noszonym niemal od narodzenia przekonaniu, że pewnym osobom zdecydowanie nie warto zachodzić za skórę, a jeśli się to już wydarzy, należy spodziewać się najgorszego.
 Wzorem Rena pochyliła się nad krawędzią dachu, z zaciekawieniem zerkając do środka. Nie zagłębiała się jednak zbytnio we wnętrze pojazdu, bo nie widziało jej się wykonywać jakichś skomplikowanych akrobacji. Na pozór nie było tam widać nic ciekawego, pokiereszowane siedzenia i chyba nic więcej, może gdzieś resztki kasownika do biletów. Oczywiście nie miała zbyt wielkiego pojęcia o tym, czym jest kasownik i do czego służy, ale przy odpowiednim użyciu wyobraźni nawet najbardziej nieużyteczne śmieci mogły stać się czymś fascynującym.
 — Zgoda — przytaknęła niemal natychmiast, wwiercając spojrzenie złotych oczu prosto w wymordowanego. Albo trafił na ślepo, albo tak dobrze zdołał rozszyfrować Nayami, że wiedział, czym skusić ją do porzucenia leniwego wpatrywania się w chmury, Ryzyko i rywalizacja, ot co. Poprzedni konkurs na dobrą sprawę wygrała, a nie odebrała jeszcze swojej nagrody. Ten przywilej trzymała sobie w zanadrzu, gotowa wykorzystać go jako argument nie do podważenia w dowolnym, najmniej spodziewanym momencie.
 Jej lakoniczne przyjęcie wyzwania nie zdążyło jeszcze nawet przebrzmieć pomiędzy nimi, a już przerzuciła nogi za krawędź dachu i jednym, płynnym ruchem wskoczyła do autobusu przez okno od wieków pozbawione szyby. Nawet odłamki szkła gdzieś poznikały, może przywłaszczone sobie przez kogoś poszukującego narzędzia o ostrej krawędzi, a może zmiecione jakąś silną wichurą. Różnie mogło być. Rozejrzała się pobieżnie wśród zabrudzonych siedzeń, jednak wszystkie wydawały jej się irytująco identyczne. Tu i ówdzie wystawały metalowe rurki, na podłodze walały się gałązki i różne śmieci, ale czegokolwiek interesującego jak na złość brak. Podeszła jednak do pustej przestrzeni między fotelami, a przynajmniej pustej na pozór. W rzeczywistości Leżało tam spore, metalowe coś, pośrodku czego znajdowała się stłuczona szybka, a poza tym różne przyciski i otwory. Tym zamierzała się zainteresować bliżej, bo na pewno było bardziej fascynujące niż podrapana, szara od kurzu i pyłu stara tapicerka.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.01.19 15:43  •  Placyk - Page 14 Empty Re: Placyk
 — Może bym wiedział, jestem całkiem niezły w znajdywaniu rzeczy — mrugnął do niej porozumiewawczo.
 — Zgoda.
 Nawet gryzący gardło napad kaszlu nie był w stanie zniechęcić młodzieńca. Nie teraz, gdy sprzedany pomysł zyskał aprobatę koleżanki. Everett od razu cały się rozpromienił, choć jednocześnie podlegało wątpliwościom, czy w ogóle dało się bardziej cieszyć. Wyglądało na to, że dla chłopaka nie istniały żadne granice.
 Zerwał się z miejsca w tej samej sekundzie, w której zrobiła to Nayami. Żeby dostać się do wnętrza autobusu, również użył pozbawionego szyby okna — ta droga wydawała się znacznie rozsądniejsza niż schodzenie na ziemie i szukanie rozsuwanych drzwi i wejścia, o ile takowe wciąż istniały.
 Kurz i odłamki czegoś niemożliwego do zidentyfikowania zgrzytnęły pod podeszwami butów. W przeciwieństwie do dziewczyny on już wcześniej upatrzył sobie kącik do sprawdzenia i był niemal stuprocentowo przekonany, że coś w nim znajdzie. Postanowił jednak wpierw zadbać o grę pozorów i przemknął spojrzeniem po najbliższych siedzeniach czy ich pozostałościach. Na jednych miejscach całkowicie zabrakło foteli, na drugich pozostały jedynie ich strzępki. Na tle kilkucentymetrowej warstwy brudu zauważył kilka grubych sprężyn. Po chwilowym namyśle uznał, że to nie to, czego szukał. Złapał jednak za kawałek cienkiego drutu.
 Po krótkim skontrolowaniu Nayami wzrokiem, wypruł na przód autobusu, pod drodze o mało nie wypluwając płuc. Kaszel znów podrapał przełyk i tym razem Everett nie był w stanie przełknąć go wraz ze śliną. Uspokoił się dopiero po stanięciu na miejscu kierowcy, tam też zasłaniając usta wierzchem dłoni. Dotknął plastiku, za którym krył się schowek i z zadowoleniem zanotował, że ten wciąż pozostawał zamknięty — dobry znak świadczący o tym, że jeszcze żaden wymordowany nie położył na nim łapsk.
 Wymordowany dobył wcześniej znalezionego kawałka metalu i wetknął jego koniec w otwór na klucz. Nie mógł nazwać narzędzia pełnoprawnych wytrychem, lecz życie na Desperacji dostarczało odpowiednich umiejętności. Mechanizm kliknął zbawiennie po kilku próbach, odsłaniając przed ciemnowłosym wnętrze. Skarby — w większości śmieci, stara mapa, papierek po batoniku — na pierwszy rzut oka nie cieszyły, lecz gdy sięgnął dłonią za stertę rupieci, odnalazł mały dzienniczek zabezpieczony gumką. Zerknął krótko do środka, chcąc potwierdzić, że razem z Nayami będą w stanie odczytać zawartość. Po odhaczeniu tego punktu wsunął książeczkę do kieszeni bluzy i wrócił do przeglądania reszty zawartości schowka.
 — Jak ci idzie? — zapytał nieco głośniej, coby koleżanka mogła go dosłyszeć.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.19 0:42  •  Placyk - Page 14 Empty Re: Placyk
 Teraz, kiedy w grę wchodziła rywalizacja o prawdziwą stawkę, pewnie na dobre wkręciłaby się w poszukiwania i przestałaby w ogóle zauważać, gdzie też kręci się jej towarzysz. Oczywiście, gdyby tylko nie wypluwał co chwilę płuc, skręcając się w atakach kaszlu i pociągając wciąż nosem. Te chorobowe odgłosy były doprawdy dekoncentrujące, nawet jeśli tylko przeszukiwali autobus, a nie rozbrajali bombę. Słysząc co chwila gorączkowe pokasływanie miała ochotę przerzucić sobie chłopaka przez ramię, zatargać w jakieś bezpieczne miejsce, załadować pod koc i wlać do gardła ze dwa litry naparu z ziółek na przeziębienie.
 Stłumiła kłębiące się wewnątrz instynkty opiekuńcze w komplecie z irytacją i skupiła się na zadaniu, bo czasu wcale nie było wiele. Mieli do dyspozycji niewielki obszar, na którym wcale niełatwo byłoby wypatrzyć coś realnie interesującego – w każdym razie, nie dla nich. Desperackiego mechanika może zainteresowałyby części samochodowe, jakieś rurki i tłoki, ale dla młodzieży nie przedstawiały one zbyt wielkiej wartości: ot, żelastwo. Nayami upatrywała możliwości odkrycia czegoś wspaniałego w dużym, metalowym pudle. Był to stary automat biletowy, o czym rzecz jasna nie miała prawa wiedzieć, jednak dopatrywała się w nim potencjalnego źródła swojego zwycięstwa. Zerknęła pobieżnie ku przodowi pojazdu, gdzie zniknął Renny; nie wydawał się zainteresowany tym, co właśnie robiła, uznała to więc za sygnał do swobodnego rozejrzenia się w swoim najświeższym znalezisku. Przykucnęła przy srebrnym pudle, które lata temu straciło swój prostopadłościenny kształt. Zostało solidnie wgniecione, tak jakby z pełnym impetem uderzyło w coś równie twardego, przez co łączenia poszczególnych elementów można by teraz nazwać raczej rozłączeniami. Nie musiała nawet używać zbyt wiele swojej nadnaturalnej siły, by na dobre oderwać przód i zajrzeć do środka. Zabrała się za to zresztą z takim zapałem, że nie do końca zapanowała nad przyłożoną mocą i wylądowała na plecach, z wielkim kawałem blachy na wierzchu. Minęła jednak może sekunda, nie więcej, a odłożyła niepotrzebnego śmiecia na bok i nachyliła się nad rozmontowanym automatem, próbując wypatrzyć coś interesującego. Wewnętrzne mechanizmy wyglądały na bardzo skomplikowane, szczególnie że w tej dziedzinie Leather była kompletnie zielona; cały problem polegał na tym, że nie wiedziała nawet, od czego zacząć. Trochę się bała, że wyrywając kolejny element, uszkodzi jakąś większą całość i potem będzie szkoda. A zepsuć dobrego fanta naprawdę by nie chciała!
 Rozmyślania przerwał jej głos Rena z drugiego końca autobusu. Oderwała wzrok od wnętrza biletomatu i podniosła się z kucek, czując że jej kolana mogą tego dłużej nie wytrzymać. Chrupnęły zresztą żałośnie, gdy tylko wstała, sygnalizując rychły kres swoich możliwości.
 — Kiepsko. Niby coś tu jest, ale nie za bardzo wiem, jak się do tego dobrać — przyznała przekonana, że na chwilę obecną o wygranej zakładu nie ma już nawet co pomarzyć. — A jak tam z twojej strony?
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.01.19 21:37  •  Placyk - Page 14 Empty Re: Placyk
 Ciemne uszy drgały na wszystkie strony, poruszając się za każdym razem, gdy coś w tyle strzyknęło, trzasnęło lub upadło — mimo iż nie patrzył na Nayami bezpośrednio, to mogła być pewna, że poświęcał jej wiele uwagi.
 Stanął w miejscu, gdzie kiedyś musiał widnieć fotel kierowcy, a gdzie obecnie ziało pustką. Spojrzał przez pozostałą po oknie dziurę, lecz z tej perspektywy nie ujrzał niczego godnego zainteresowania. Skomentował to markotnym pomrukiem, wracając do chwilowo przerwanych poszukiwań.
 Dotknął kierownicy, lecz ta ani drgnęła zablokowana zarówno wątpliwym mechanizmem, jak i grubą warstwą rdzy. Starość przeżarła metal prawdopodobnie już wieki temu. Spojrzał też w miejsce, gdzie powinien ujrzeć radio, lecz również tam wiało pustką.
 Z westchnieniem gryzącym przełyk wrócił do schowka. Przykucnął przed nim, zaczynając wyciągać całą zawartość na podłogę. Naśmiecił, lecz to prawdopodobnie i tak nie robiło żadnej różnicy — gdzie by się nie obejrzeć, wszędzie walał się jakiś syf.
 — Stuletnie cukierki — zamachała papierkami w powietrzu, uprzednio unosząc rękę nad głowę. O dzienniku na razie nie wspomniał, chcąc zachować najlepsze na koniec. Wyłowił jeszcze ręcznie zastrugany ołóweczek i pogięte okulary przeciwsłoneczne ze szkiełkami zarysowanymi do tego stopnia, że podejrzewał szczury o zrobienie z nich ostrzałki do pazurów.
 Głos koleżanki wyprostował Marshallowi kolana. Obrócił się do dziewczyny przodem i podszedł do niej leniwym krokiem. Po drodze machał ogonem na boki, przez co kurz zalegający na pozostałościach miejsc siedzących wzbił się w powietrze. Wsparł podbródek na jej ramieniu, spoglądając z zaciekawieniem na fant, który dzierżyła w dłoniach. Zaraz przechylił nieco głowę na bok, wilczym uchem łaskocząc dziewczynę po policzku.
 — Może tym? — pomachał w powietrzu drutem, którego sam użył do otwarcia schowka. O ile mechanikiem był kiepskim, tak złodziejem już wprawionym. Wolną ręką sięgnął do kieszeni.
 — Mam coś na pocieszenie — cofnął się o krok, pokazując jej znaleziony dziennik. Odwinął nawet gumkę, chcąc zaprezentować zawartość, którą oboje byli w stanie odczytać. Wszak ostatnie znalezione notatki były w języku, który nie pozwolił im na poznanie żadnych sekretów. — Znalazłem w schowku pod stertą papierów. Kierowca chyba bardzo lubił cukierki, bo śmieci po nich jest na pęczki.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.19 19:44  •  Placyk - Page 14 Empty Re: Placyk
 — Nadałyby się pewnie tylko jako kamienie do procy. — Bo na pewno nie do jedzenia, jak chyba każda żywność po stu latach. Nieliczne wyjątki trzymały się tak długo tylko dzięki odpowiedniej obróbce, a i tak nawet jeśli na Desperacji dało się znaleźć takie starocie, większość zapewne została już dawno zagospodarowana i zjedzona. — Ciekawe, czy dałoby się je rozpuścić.
 Po kilku nieudanych próbach straciła zapał do tej paskudnej kupy złomu, którą początkowo miała za coś potencjalnie interesującego. Wewnętrzny mechanizm był zbyt skomplikowany, by była w stanie go rozgryźć, a może nawet nic ciekawego tam nie było. Nonszalancko oparta o pionową rurkę, bez przekonania mierzyła wzrokiem stary automat, jakby w ten sposób miał ożyć i zacząć odpowiadać na pytania. Nachalny głosik z tyłu głowy podpowiadał, by dać upust frustracji i kopnąć niewdzięczne żelastwo, jednak rozsądek zdołał zagłuszyć chęć tak masochistycznego postępku. Potłuczona stopa doszłaby do siebie z nie więcej niż kilkanaście minut, jednak uszkodzenie własnego ciała nie przyniosłoby żadnego rezultatu, a tylko bolałoby jak diabli. Mimo to, kusiło piekielnie...
 — Nie wiem jak ty, ale ja nie znam się na otwieraniu rzeczy kawałkiem drutu. — Pokręciła głową ze zrezygnowaną miną. — To dziadostwo trzeba by było chyba rozkręcić śrubka po śrubce, a chyba nie chce mi się z tym babrać. Nie mam pojęcia, co tam może być.
 Ożywiła się nieco dopiero na widok znaleziska zaprezentowanego przez Rena, od razu łapiąc zeszycik w dłonie i przeglądając pobieżnie zawartość. Na razie nie próbowała nawet rozczytywać nierównego pisma, ale i tak musiała kiwnąć głową w wyrazie uznania.
 — No cóż, chyba wygrywasz — stwierdziła, uśmiechając się zaskakująco ciepło. Z reguły nie znosiła przegrywać, ale jednak zazwyczaj przyjmowała wyzwania o wiele mniej sympatyczne, od osób, które wykorzystywały swoje zwycięstwo przeciwko niej. Dzieciaki potrafią być okrutne! A tym razem przyznanie się do porażki nie było wcale takie haniebne, bo jak by na to nie patrzeć – próbowała. To, że nie wyszło, było wyłącznie kwestią pecha, nie braku umiejętności.
 — Z papierków nie będzie żadnego pożytku, — wzruszyła lekko ramionami, — ale do tego warto zajrzeć. — Zawsze to lepsze coś niż nic. Koniec końców ten stary autobus stał w jednym i tym samym miejscu od setek lat, na pewno nie byli jedynymi, którzy szukali tu czegoś interesującego. Dziennik mógł przetrwać najprawdopodobniej dlatego, że nie dało się go zjeść, przerobić na ubrania ani broń, stąd tak nikłe zainteresowanie jego treścią. Dla nich zaś to właśnie zapiski człowieka sprzed wieków stanowiły wyjątkową wartość, nieporównywalną z przeróżnym innym śmieciem, który wprawny złomiarz byłby pewnie gotów jeszcze wytargać ze zdezelowanego pojazdu.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.19 0:35  •  Placyk - Page 14 Empty Re: Placyk
 — Po co rozpuścić? — zainteresował się nagle. Przez chwilę wertował w głowie możliwe opcje, lecz żadna nie wydawała się rozsądna ani tym bardziej przydatna.
 — No cóż, chyba wygrywasz.
 Wyszczerzył zęby i uniósł kciuk w górę. Zwycięstwo w wyzwaniu z kimś, kto imponował, było wyjątkowo cenne. Co więcej, ta konkretna wygrana dawała mu niewielką możliwość, którą mógł w dowolnym momencie wykorzystać. Nie był jednak pochopny, schował życzenie w kieszeń i zostawił na później. Trochę jak ulubiony deser — wpierw należało usunąć z obiadowego talerza wszelkie ślady warzyw, by później zabić paskudny smak zieleniny cudowną gamą słodyczy.
 Widząc w oczach Nayami zainteresowanie, nie mógł się nie uśmiechnąć. Sam od razu poczuł kolejny napływ ekscytacji. Naiwnej i szczenięcej, bo przecież nie mieli do czynienia ze skrzynią światowych skarbów, a ze zwykłym, starym dziennikiem. Śmierdział starością i kruszył się w paru miejscach, nie pozostawiając wątpliwości, że jeszcze kilka lat i rozpadłby się w proch pod najmniejszym dotykiem.
 Złapał dziewczynę za rękę, subtelnym pociągnięciem wskazując kierunek podróży. Wyszedł z autobusu jako pierwszy, po drodze wypuszczając trzymany nadgarstek spomiędzy palców. Rozejrzał się dookoła, lecz plac pokryty w większości gruzem nie wydawał się zbyt dobrym do czytania miejscem. Dopiero po chwili dojrzał wśród ruin podwyższenie służące pomnikom — dobrze oświetlone, w miarę płaskie. Idealne.
 — Tam, będzie dobrze — machnął w odpowiednią stronę. Dotarcie trwało mniej niż minutę. Sam nie wiedział, czy przyspieszył wiedziony gorączką, czy może ciekawością. Gdyby mu kazano, obstawiałby oba.
 Usadawiając się wygodnie, wsparł plecy o krzywą pozostałość cementowej podobizny. Dziennik opadł grzbietem między nim a Nayami. Marshall przewrócił pierwszą stronę, zza której wyleciało szarpane zdjęcie i stworzony świecowymi kredkami rysunek. Spojrzał na znaleziska, książeczkę pozostawiając chwilowo bez uwagi.
 — Wygląda na to, że był ojcem dwójki dzieci — krótki pomruk rozbrzmiał w powietrzu wraz z szelestem przemieszczanej kartki. Rysunek opadł na uda Kundelki, odsłaniając przed jej oczyma wizerunki dwóch małych dziewczynek, ojca — pana autobusiarza — oraz matki. Całość w typowym, kilkuletnim stylu. Zdjęcie wyblakło w znacznym stopniu, choć zarysy twarzy wciąż pozostawały widoczne.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Placyk - Page 14 Empty Re: Placyk
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 14 z 16 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15, 16  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach