Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 18.10.14 13:15  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
To było więcej, niż pogwałcenie jego strefy intymnej. To było zniszczenie i zbezczeszczenie jego ostatek męskości, które jak za odjęciem różdżką zniknęły. Zamarł, gdy drobne dłonie kobiety bez najmniejszego problemu go podniosły. Spojrzał na nią gniewnie, jednocześnie w jego oczach zaiskrzyło zażenowanie zaistniałą sytuacją. No bo mniejsza od niego dziewczyna niosła go na rękach. Jak jakąś pieprzoną, pożal się boże księżniczkę. Zagryzł jednak wargi, starając się przełknąć komentarze pełne goryczy, widząc po twarzy Tai, że w tym momencie nie wygra. Oby tylko nikt nie widział go w tak upokarzającej sytuacji. Zwłaszcza on. Spuścił głowę, chowając rumieńce pełne zażenowania pod różową grzywką, powtarzając sobie w myślach, że nie potrwa to pewnie długo. Jeszcze kawałek, malutki.
W sumie ciekawe skąd dziewczyna czerpała tyle siły, żeby bez najmniejszego problemu unieść jego ciężar. Przecież nie ważył dwadzieścia kilo, dodatkowo był nieco wyższy od niej. Zerknął ukradkiem na jej profil spod grzywki z błyskiem zaintrygowania, aczkolwiek nie w głowie mu teraz było pytanie o coś takiego. Jednakże trzeba przyznać, że kobieta tym aktem wywołała w chłopaku dziwne poczucie jeszcze większej bezużyteczności. I tak ostatnimi czasy w ogóle nie wykazał się jako stróż, nie licząc tej ostatniej akcji, a to jeszcze bardziej go dobiło. Ale Nathair nie był z tych, którzy siadają w kącie i użalają się nad sobą. Wiedział, że musi wziąć się za siebie i zacząć trenować tężyznę. A do pomocy w tym przychodziła mu do głowy tylko jedna osoba. Ale zajmie się tym później.
W końcu dotarli a chłopak wreszcie mógł stanąć o własnych nogach. No, nodze. Z zaciekawieniem zaczął się rozglądać, wszakże to był jego pierwszy raz, kiedy znajdował się w tych okolicach. Nie mówiąc już o terenie „wroga”. Chciał już ruszyć do przodu, gdy dostrzegł czekającą kobietę. Miał ochotę warknąć, że dalej poradzi sobie, jednakże koniec końców przyjął jej pomoc, opierając się o jej drobne ramię, chociaż tak naprawdę tego nie potrzebował! Tak przynajmniej on sądził. Kuśtykając ruszyli przed siebie, a na usta Nathaira cisnęło się mnóstwo pytań odnośnie tego miejsca, jednakże niewidzialna siła non stop zasłaniała jego usta, co w efekcie końcowym sprawiło, że poruszali się praktycznie w samej ciszy.
Im dalej się zapuszczali, tym bardziej jego zmysł powonienia drażnił ostry zapach krwi. Zerknął ukradkiem na Tai, po cichu zastanawiając się czy aby na pewno dobrze zrobił tutaj przychodząc. W sumie sam nie wiedział czemu jej zaufał w tej kwestii. Jakby na to nie patrzeć byli wrogami i bogowie tylko wiedzą, co tacy jak ona wyprawiali tutaj z jemu podobnymi. A to, że Tai była zapatrzona w Ryana jak w obrazek niczego nie zmieniało. Bo nie pomagała mu tylko i wyłącznie ze względu na niego, prawda? Chyba nie była aż tak naiwna sądząc, że jakakolwiek wyrządzona mu krzywda poruszyłaby w pewien sposób Wymordowanego. Ba, on by pewnie jeszcze jej podziękował za uwolnienie go od tak niedołężnego stróża, jaki mu się trafił. Ale kto wie czym kierowała się Taihen Shi.
W każdym razie gdy w końcu zatrzymali się w drzwiach swego celu, Nathair zatrzymał się w totalnym szoku. No dobra, spodziewał się krwi, flaków, aniołów przykutych do ścian ze zwisającymi jelitami, ale TEGO? W życiu. Mimowolnie zrobił pół kroku w tył, czując jak robi mu się gorąco, choć bynajmniej nie wynikało to z nagłego podniecenia. Raczej ze speszenia i zawstydzenia zaistniałą sytuacją. Owszem, zdarzyło mu się rozłożyć nogi, aczkolwiek wciąż reagował rumieńcami na widok dwóch osobników oddającym się ekscesom seksualnym. Odwrócił głowę w bok, nie chcąc dłużej patrzeć na białowłosego, który dobierał się właśnie do tyłka drugiej osoby.
- W… widzę Taihen, że nieźle się tutaj zabawiacie. – mruknął cicho, mało pewnym głosem.
- Ale tak p… publicznie? Żeby twój znajomy jeszcze miał się czym chwalić, ale jego blady tyłek nie może się nawet równać z tyłkiem Rya-- …. Nie, żebym widział! Tak tylko gdybam, bo pewnie ma lepszy! Znaczy, nie żebym chciał widzieć! Bo nie chcę! Jego tyłek akurat mnie nie interesuje….. To znaczy chciałem powiedzieć, że żadna jego część ciała mnie nie interesuje! Tak, właśnie to chciałem powiedzieć! – wyrzucił z siebie potok chaotycznych słów, coraz bardziej się pogrążając. Gdyby miał świadomość, że to nie jest Taihen, która zna Ryana, być może inaczej by z tego wybrnął. A tak to coraz bardziej kopał pod sobą dołek, jeszcze bardziej spalając się ze wstydu. Oby tylko Taihen nie była zbyt bystra. Tak, na pewno.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.14 14:30  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
O tak, Apolyon zdecydowanie wiedział, jak zachęcić go do odważniejszych działań. Ugryzienie wargi wywołało jedynie kolejny dreszcz podniecenia, coraz bardziej zachęcając go do dalszej zabawy. Już nie skupiał się na tym, co robił i w jaki sposób. Całym sobą kochał się z kapłanem, jego ruchy dawno przeszły do podświadomości, działając jak automat, jakby robił to już tyle razy wcześniej, jakby to wcale nie był ich pierwszy raz. Zachowywał się zupełnie tak, jakby byli stałymi kochankami od wieków, bez trudu znajdując co wrażliwsze miejsca na ciele mężczyzny i troskliwie się nimi zajmując. Reakcja na malinkę zachęciła go jedynie do zrobienia mu kolejnej na wysokości obojczyka, na końcu mostka i, na samym końcu, na podbrzuszu. Niech wie, że już nigdy nie będzie miał lepszego kochanka od Tiago.
Z jego ust wyrwało się kolejne sapnięcie, a on sam poruszył się niespokojnie, gdy pazury kochanka przejechały po jego skórze. Spojrzał na niego błagalnie, jakby prosząc o jeszcze, jednocześnie biorąc do ust jego nabrzmiałego od podniecenia penisa. Nie było chyba przyjemniejszej rzeczy niż po prostu zbliżyć się do drugiego mężczyzny w tak intymny sposób, jednocześnie przez tych parę chwil czuć władzę, jaką miało się nad nim. Zapomniał się w tej chwili, pragnąc, by trwała wiecznie. Nie chciał, by to się skończyło, by pękło jak bańka mydlana, znów zostawiając po sobie pustkę. Dlatego teraz też wkładał całe serce w to, co robił z mężczyzną, gdzieś tam głęboko w nieświadomości piastując pragnienie stałego związku, kogoś, kto pokocha go takim, jaki jest, kto pomoże mu wyplątać się z tego całego gówna, w jakie wpadł.
Ale, jak już wspomniano wyżej, to były jedynie nieuświadomione pragnienia, nie mające żadnego wpływu na to, co teraz się działo.
Nie byli sami.
W wejściu do groty stała obca kobieta, od której czuć było wyraźną niechęć. Jakby nie życzyła sobie obecności Tiago nie tylko tu, na stole, ale również na terenie gór. Natychmiast skulił się w sobie, nieświadomie wtulając się w ciało partnera. Kątem oka zerkał na nieznajomą, czując narastającą zazdrość pomieszaną z lękiem. Ona miała wszystko, o czym chłopak mógł tylko pomarzyć!
Przyszła Ci go odebrać. Zobacz tylko, jest piękna, nie sądzisz? Ten gnojek na pewno tylko marzy, by się Ciebie pozbyć, zamienić na tamtą...
Mocniej wtulił się w Apolyona, rzucając zalęknione spojrzenie to na nieznajomą, to na kapłana. Zupełnie nie zwrócił uwagi na jeszcze jedną osobę, jaka znajdowała się jeszcze w grocie, gdzieś na granicy świadomości rejestrując, że coś mówiła. Ale co? To nie było istotne w obliczu tego, co właśnie się tu rozgrywało. Bał się, potwornie się bał, że znowu zostanie odtrącony dlatego, że jest taki, jaki jest.
Ale mężczyzna zdawał się tym zupełnie nie przejmować, kontynuując to, co zaczęli. Chłopak więc powili, jakby wciąż zalękniony, przybrał odpowiednią pozycję, od czasu do czasu rzucając zalęknione spojrzenie w stronę nieznajomej. W jego oczach przebijało się jednak coś jeszcze, coś, co rodziło się głęboko w sercu za każdym razem, gdy miał do czynienia z kobietą.
Nie bez powodu zazdrość nazywana jest zielonookim potworem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.14 18:06  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
Cholerne koty. Że też to właśnie ich geny dominowały na tym świecie, mutując tym samym większość wymordowanych. Jeśli nie skręcali się na oczach innych, wylizując sobie genitalia, to srali na pościel wyżej postawionych. Albo, co gorsza, kopulowali nie zważając na zniesmaczone spojrzenia. Warknęła po raz kolejny, cicho, acz wyraźnie i nie przejmując się niczym pociągnęła za sobą Nathaira, prosto w stronę ołtarza z którego tamci korzystali.
Nie mogła oderwać wzroku od dziewczyny, której najwyraźniej nic nie brakowało, jeśli chodzi o umiejętności. Uśmiechnęła się mimowolnie, pochwalała. A przynajmniej pochwalała to do momentu gdy owe dziewczę będzie chętnie współpracowało w ramach wiary i miłości do Ao. Nie sztuką było wynająć kurewkę za dobra Kościoła i zerżnąć ją na ołtarzu. Sztuką było nawracać i propagować chęć współdzielenia swojego ciała z Nowym Bogiem. Nie była jednak pewna czy Apolyon to rozumiał. Wolała mieć go na oku.
Nie przejawiała jednak żadnej zazdrości czy niechęci. Nawet uśmiechnęła się lekko, chcąc tym sposobem ukryć lekkie rumieńce na jej licach.
- Na mocy prawa Ao, oczywiście. Kontynuujcie jednak. Może za chwilę się przyłączę.
I z tymi słowami odwróciła się, skupiając całą swoją uwagę na Nathairze. Oczywiście słyszała wszystko co mówił i przez cały ten czas analizowała te wypowiedzi. To wcale nie było trudne, jednak... no właśnie. Czy powinna się śmiać czy złościć? Bawiło ją jednak jego speszenie, jako że nic innego praktycznie nie robił od momentu w którym się spotkali. Skrzyły się jej oczy, a raczej kurwiki w nich zawarte. Zielone jak roślinność, której tak bardzo brakowało w Desperacji.
- Przepraszam cię za nich. Mam nadzieję że skończą i sobie pójdą. Chyba że... może też masz ochotę, hm?
Uniosła jedną z brwi w wymownym, pytającym geście. Szybko jednak opuściła głowę i zaczęła przygotowywać narzędzia. Zapewne spodziewała się, że anioł sam usiądzie, a jeśli nie, to najzwyczajniej w świecie posadziła go na schodkach kilka kroków od ołtarza. Musiała rozwiązać prowizoryczny bandaż i oczyścić ranę. Jodyną. Będzie piekło, a całe to wyrwane z kolana mięso zabarwi się żółcią, ale cóż mogła poradzić? Przecież nie zostawi go w czymś takim na ciele. Kto wie co by jej zrobiono za takie zaniedbanie.
- Sypiasz z Ryanem?
To było pierwsze co jej przyszło do głowy. Dłonie działały automatycznie. Na gazę jodyna, przytknąć do rany wlotowej, przeczyścić, nowa gaza do rany wylotowej, pilnować przepływu krwi. Wyzbyć się ropy. Nadal cuchnęło, jednak już się nie skrzywiła, tłumaczący się kurczak przebijał wszystko. Kiwała wyrozumiale głową aż skończył przekrzykiwać swoje własne myśli, po czym znów spojrzała mu w oczy. Tym razem były one przepełnione powagą.
- Myślę że w innych warunkach moglibyśmy poplotkować na jego temat, ale niestety, raczej powinnam myśleć o tym jak pozbawić cię skrzydeł. Bądź serca.
Lekko wzruszyła ramionami, gdy sięgała po nić oraz igłę. Igłę odkaziła, nawlekła i przytknęła do rany wylotowej. Najrozsądniej byłoby ją przypalić, jednak pomyślała o tym trochę za późno. Zmrużyła ślepia, skupiając się na zadaniu. Wziuu, nitka przez skórę, wziuuu z drugiej strony. I tak w kółko, byleby wszystko ładnie połączyć, nie pozostawiając paskudnych skrawków. I znów wszystko przemyć.
- W dodatku nadal mi nie powiedziałeś co sobie zrobiłeś. Czekam. Chyba że odmówisz współpracy. Wiesz, ołtarz dawno już nie spłynął krwią.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.14 19:31  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
No niestety, Tai musiała się użerać z tym kotowatym. Gdyby zdecydowała się jednak go usunąć, to szczerze, czy nie czyniłoby to jej podobnym członkom poprzedniej starszyzny? Z tą różnicą, że zamiast stale wykorzystywać Kościół, jego wpływy i członków, po prostu pozbyłaby się problemu. I nie wykręcać się tutaj dobrem Kościoła. Apolyon wykonywał swoje obowiązki całym swoim jestestwem, nie dało się mu zarzucić by działał na szkodę wyznających Ao, a umysł miał przeżarty ideologią swojego Boga. To ze nieco częściej niż inni kapłani oddawał się aktom cielesnym... czy było w tym coś złego?
Apolyon prychnął pod nosem, słysząc słowa Tai. Nie potrzebował jej pozwolenia by kontynuować, i tak nie przerywałby teraz. A co do jej dołączenia do ich aktu, cóż, jemu to było wszystko jedno. Decyzja należała do chłopaka, który teraz w profesjonalny sposób zajmował się męskością kotowatego.
Białowłosy zauważył, że obecność Tai najprawdopodobniej niezwykle speszyła Tiago. To zlęknione spojrzenie, szukanie schronienia wśród mocnych ramion Apolyona. Biedne, małe stworzenie. Nim jeszcze chłopak odwrócił się do niego tyłem, kotowaty ujął jego twarz w dłonie i pocałował, chcąc dodać mu otuchy. Zaraz jednak go puścił, pozwalając mu na odwrócenie się tyłem. Na pozostała dwójkę w ogóle przestał zwracać uwagę, przynajmniej świadomie. Jego wyostrzone zmysły dostarczały mu bowiem całej masy informacji o samej Tai jak i o nowoprzybyłym. Oczywiście jego słowa słyszał, ale zupełnie zignorował. Czuł słaby zapach krwi, a z tego też wywnioskował, że towarzysz Shi musiał być ranny. Dało się to tym bardziej usłyszeć po odgłosie jego kroków - utykał. Jodyna również podrażniła czuły węch Apolyona, ale cóż poradzić. Naprawdę, jakby nie mogli znaleźć lepszego miejsca na opatrzenie ran niż grota ofiarna. Tutaj rozlewano krew, niszczono życie, a nie je pielęgnowano.
No cóż. Nieważne. Skupmy się na ofierze.
Apolyon, kiedy już chłopak odwrócił się do niego tyłem, kotowaty wsunął dwa palce do ust. Może i miał do czynienia z doświadczoną kurwą, ale nie mógł sobie odmówić podpieszczenia kochanka najpierw w ten sposób. To zawsze rozpalało do czerwoności kiedy palce nie mogły cię już zadowolić i pojawiała się potrzeba zastąpienia ich czymś konkretnym. Wiadomo czym.
Tak więc, palce jednej dłoni kotowaty dokładnie nawilżał swoją śliną a drugą rękę położył na plecach chłopaka. Używał swoich pazurów by robić na nich delikatne czerwone kreski. Tak, tym razem nieco mocniej wbijał mu szpony w skórę, ale nadal z całą pewnością było to stanowczo za słabo, niż chłopak by sobie tego życzył. Dlatego też kotowaty postanowił dodatkowo ugryźć go w pośladek. Dość szybko umieścił w jego wnętrzu najpierw jeden a potem drugi palec.
- Skrzydeł?! - Apolyon drgnął, kiedy z rozmowy Tai oraz jej towarzysza wyłowił to jedno słowo. Odruchowo zacisnął palce dłoni, którą gładził plecy Tiago. Poza tym, z zaskoczenia chyba naruszył pazurem delikatną ścianę wnętrza chłopaka. Kiedy wyciągnął palce i zobaczył kilka kropel krwi, nawet zyskał co do tego pewności. Zerknął przez ramię na Kapłankę i jej towarzysza. Ta twarz wydawała się mu znajoma.
- Taihen, kim jest twój przyjaciel? - zapytał, zaraz jednak skarcił się, wracając z uwagą do Tiago. Nie mógł teraz przerwać ofiary. - Nieważne. - mruknął jeszcze. Podniósł się z siadu na piętach do klęczek i złapał chłopaka mocno za biodra. Najpierw rozsunął dłońmi jego pośladki a potem gwałtownie, jednym ruchem w niego wszedł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.14 21:19  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
Ruszył dość niepewnie ciągnięty przez kobietę, chociaż w tym momencie najchętniej wyparowałby stąd i udał kilometry dalej. To wszystko wydawało się tak bardzo abstrakcyjne. On, anioł, w świątyni tych, którzy najchętniej ukręciliby mu kark koło samej dupy i jakaś dwójka pieprząca się w najlepsze obok. A Taihen najwidoczniej nie zamierzała ich wykopać stąd. Chyba po raz pierwszy w życiu spotkał się z taką namiastką Sodomii i Gomory. Brakowało jeszcze dźwięków gwałconych dziewic dochodzących z innych komnat i kolekcji sztucznych członków poprzybijanych do ściany jako gustowna ozdoba tego pomieszczenia.
Ostatni raz przesunął wzrokiem pełnym krytyki po dwójce z boku, kiedy do jego uszu dotarła jakże specyficzna propozycja. Momentalnie przystanął i wyszarpnął się z jej uścisku.
- Chyba mylisz mnie z jedną z tanich kurewek, Taihen. – warknął nieprzyjemnie, co jednoznacznie miało oznaczać jego odmowę. Nie potrafił pojąć takiego rozkładania nóg na prawo i lewo. Może u nich, w tym ich kościele panował taki zwyczaj, aczkolwiek dla Nathaira było to zwyczajne kurewstwo. Co prawda jego światopogląd na uciechy cielesne ostatnimi czasy uległ pewnej zmianie, a jego cnoty zostały stosunkowo mocno nadszarpnięte, jednakże dla chłopaka obcowanie z paroma partnerami, których nawet imion się nie znało, nie wchodziło w grę. Nigdy. Nie na pełnej świadomości, chociaż sam nie świecił już przykładem niewinności i cnót. Może był trochę hipokrytą, aczkolwiek w tym momencie nie oceniał siebie. A szkoda.
Bez pomocy kobiety sam usadowił się wygodnie na schodku i obserwował ją w ciszy, gdy zabrała się za odwiązywanie jego poranionej nogi. I chociaż jej każdy ruch był stanowczy, acz delikatny, to w tym momencie przypominał rozżarzony metal. Twarz różowowłosego co rusz była naznaczana skrzywieniami bólu a spomiędzy warg wydobywały się ciche syknięcia. Wiedział jednak, że musi to przesiedzieć, bo potem będzie już tylko lepiej. Z pewną dozą zniesmaczenia wpatrywał się w swoją własną ranę, która prezentowała się dość paskudnie, eufemistycznie to ujmując. Gdy jodyna dotknęła rany, chłopak z cichym warknięciem momentalnie zabrał swoją nogę, naiwnie wierząc, że złagodzi nieprzyjemny ból tym gestem. Mięśnie napiął tak mocno, że już po chwili odczuł delikatne mrowienie. Jednakże najgorszy był pierwszy moment, potem pieczenie powoli tonowało, a Nathair wreszcie wypuścił powoli powietrze z płuc z cichym sykiem.
No i masz, kobieta poruszyła najbardziej z delikatnych tematów, jakich tylko mogła. Chłopak momentalnie zakrztusił się powietrzem, robiąc się jeszcze bardziej czerwony aż po same uszy, a jego ciałem wzdrygnął niespodziewany dreszcz.
- Co Ty gadasz!? Oczywiście, że z nim nie s--sypiam. Pffff kto by c--chciał sypiać z takim d—dupkiem jak on… Zresztą, nie interesują mnie inni mężczyźni. Nie jestem jego kochan-- – zamilkł przyciskając przedramię do swojej twarzy, chcąc w ten sposób chociaż połowicznie ukryć rozgorączkowaną twarz. Kochanek, niby głupie słowo, a ile problemu, żeby je wypowiedzieć. Ale nie chciało przejść przez gardło chłopaka, choć sam nie pojmował dlaczego. Może obawiał się, że jeśli powie je na głos, to słowo nabierze większej mocy, a wtedy anioł nie będzie już w stanie wyswobodzić się z lodowatych sideł. W każdym razie odwrócił głowę w bok, czując mimowolnie przyspieszone bicie swojego serca. Jednakże jego twarz momentalnie nieco złagodniało, a wdarło się na nią coś bardziej nostalgicznego, gdy jego myśli zawędrowały w stronę Desperacji.
- Spróbuj szczęścia. – mruknął pod nosem, chociaż w tym momencie jego słowa nie miały jakiejkolwiek mocy. Wzrok ponownie natrafił na dwójkę obok, co chcąc czy nie zmusiło go na spojrzenie na kobietę. Znowu.
- Mówiłem, że pomagałem Ryanowi. Zamiast próbować być dociekliwym, mogłabyś zrobić porządek z tą patologią. – rzucił powoli odzyskując swój rezon, oczywiście mając na myśli wiadomo kogo w tym momencie.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.14 22:05  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
Nie podobała mu się ta kobieta. Nic w jej postawie nie było przyjazne, choć może taką próbowała odegrać. Wciąż widział w niej rywalkę, pragnącą jedynie odebrać mu mężczyznę. Ale on nie podda się tak łatwo. Niemal kurczowo wtulił się w ciało mężczyzny, jakby chciał zaznaczyć, do kogo należy. Drgnął zaskoczony, gdy kochanek ujął jego twarz w dłonie, spodziewając się w każdej chwili tego, że mu po prostu podziękuje i każe zbierać swoje manatki. Tak się jednak nie stało.
Czując dotyk jego warg, mimowolnie westchnął cichutko, nieco się rozluźniając. Ten drobny gest pokazał mu, że kobieta nie stanowi dla niego większej konkurencji, więc przynajmniej na chwilę mógł się uspokoić. To jednak nie znaczyło, że na dobre zapomniał o czyhającym niebezpieczeństwie. Kapłanka szybko przypomniała o sobie, a jej słowa sprawiły, że w jego sercu znowu rozgorzała nienawiść. Jeszcze czego! Nie będzie się z nią dzielił swoją zdobyczą!
Nie było łatwo pogodzić się z obecnością kobiety, jednak nie zamierzał przez nią tracić tak dobrze zaczętego spotkania. Posłusznie więc wypiął pupę, delikatnie kołysząc nią przed kotowatym. Półleżąc na kamieniu z pupą uniesioną w górę, wyciągnął się rozkosznie, prezentując swoje wdzięki. Zamruczał, czując pierwsze pociągnięcia pazurów, a z jego ust wyrwał się krótki jęk, gdy poczuł w sobie palce kociaka. Musiał przyznać, że paznokcie mężczyzny, dłuższe niż przeciętne, dodatkowo potęgowały przyjemność, jakiej doznawał. Kochanek zadawał mu coraz więcej bólu, co tylko sprawiało mu jeszcze większą przyjemność. Pojękując cicho, wił się pod dłonią kochanka, mocniej wbijając sobie pazury w już i tak pocięte plecy. Pragnął głębokich ran, takich, które zalałyby ołtarz jego własną krwią. W tym momencie nie pragnął niczego innego, niż słodkiego bólu związanego z rozkoszą, jaką dostawał.
Z jego gardła wyrwał się urywany krzyk, gdy poczuł, jak pazury mężczyzny kaleczą jego delikatne wnętrze. Plecy znów wygięły mu się w łuk pod wpływem tak nagłego zastrzyku rozkoszy. Oddychając płytko zaciskał palce na krawędzi stołu, a z jego ust nie schodził niemalże obłąkańczy uśmiech. O tak, zdecydowanie tego właśnie pragnął...
Spojrzał na kochanka zaniepokojony, gdy ten nagle przestał go pieścić. Co on sobie wyobrażał, przerywając w takim momencie?! Zakołysał biodrami, jakby chciał zachęcić mężczyznę, by wziął, co mu się należy, tym samym dając mu jeszcze więcej rozkoszy. Czuł, jak krew powoli spływa ku jego wejściu, by później znaczyć ślad na udzie. Pragnął jeszcze, zdecydowanie jeszcze, chciał poczuć, jak członek kochanka rozrywa go od środka, jak drażni rozcięcie, jak słony pot dostaje się w każde zadrapanie, wywołując kolejne fale zbawiennego bólu. Słodkim pomrukiem przyjął więc fakt, że mężczyzna złapał jego biodra i, wcale się z nim nie patyczkując, wszedł w niego na całą długość. Jego krzyk poniósł się echem po całej grocie, a on sam odruchowo napiął mięśnie, przytrzymując penisa w sobie. Dopiero po kilku głębszych oddechach był w stanie rozluźnić się na tyle, by kochanek bez problemu mógł go pieprzyć. Krew sprawdzała się idealnie w roli lubrykanta, więc w środku był cudownie wilgotny. Co i rusz jęki podniecenia rozlegały się w grocie, a chłopak zdawał się zupełnie zapomnieć o tym, że mają towarzystwo. Jakże mógłby się tym przejmować w obliczu takiej rozkoszy?!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.10.14 0:30  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
Gdzieś w głębi duszy liczyła na odrobinę dobrego smaku dziewczynki rżniętej przez Apolyona. Ona nie była kotem, co więcej, nadal była dzieckiem. Żałosne westchnienie wyrwało się z jej ust, gdy nieznacznie nachylała się nad kolanem anioła. Teraz to ona starała się ukryć swoją twarz. Jej wyraz był zbyt oczywisty, zniesmaczony, strapiony, a przede wszystkim zmęczony całą tą farsą. Od jakiegoś czasu starała się pokazać, że Kościół to wcale nie jest banda barbarzyńców, a coś więcej, coś pięknego czego każdy powinien skosztować. Nijak mogła to teraz wyjaśnić. Wolała więc milczeć, odwrócić się i czekać aż skończą. Mieć nadzieję, że będzie to szybki finał.
- Nie obchodzi mnie co robisz z Ryanem. Tym przynajmniej go widujesz. Opiekujesz się nim.
Zabrzmiało to niesamowicie gorzko, jednak nic nie dało się wyczytać z jej twarzy. Rude loki już dawno wymknęły się spod tasiemki, którą je związała i opadły Taihen na twarz. Opuszczona głowa jedynie utrudniała cały proces. Obserwowała jak jej dłonie odruchowo segregują wszystkie przedmioty, ustawiając je w równy rządek przy jej stopach. Stopy... im także się przyjrzała. Były brudne od ziemi i kamieni. Jeden z palców krwawił. Pośliniła palec wskazujący i przytknęła go do ranki. Zapiekło. Nie zrobiło to jednak na niej wrażenia.
Słuchała odzywek anioła z obojętną miną, pracując zaciekle, jednak w którymś momencie praca się skończyła. Narzędzia zostały uporządkowane. Nie miała już nic więcej do zrobienia. Przeniosła ciężar ciała do tyłu i siadła na chłodnej kamiennej posadzce, podciągając kolana pod brodę. Na szczęście to nie była spódnica, bez problemu mogła tak zrobić. Łydki objęła szczupłymi ramionami. Zdecydowanie nie przejawiały siły jaką kobieta posiadała. Spojrzała na Nathaira, później na Apolyona. Zdecydowanie starała się unikać widoku wypiętego dziecka. W jakiś sposób niesmaczyło ją to. Przecież w którymś momencie swojego życia mogłaby zostać matką. Czy pozwoliłaby by jej własna córka... syn. Boże, co?
- Zajmij się swoimi interesami, kocie. Nie jest to moment na kazania umoralniające.
Szybko odwróciła wzrok. Nie chciała żeby Apo widział jej lekkie załamanie.
Szybciej.
- Miałeś kiedyś kota? Powinieneś wiedzieć, że nie da się skończyć z ich patologią. I tak zrobią co zechcą. Szczególnie w okresie marcowania się.
Cóż z tego, że już prawie listopad.
- I nie, nie uważam cię za tanią kurewkę. Jesteś jedynie pyskatym aniołkiem kręcącym się obok samca którego chcę. Czy wyraziłam się wystarczająco jasno żebyś przestał się jąkać i przeszedł do konkretów?
Cholera, nie tak to miało zabrzmieć. Zamrugała kilkakrotnie i spojrzała gdzieś w bok, uparcie udając, że jest tam coś interesującego. Ławy. Krzesła. Tak. Tym właśnie powinna się zająć, mieli do naprawy krzesła i właśnie ona je naprawi. Niech już sobie wszyscy pójdą. Oparła policzek na kolanach, dłonią przesunęła po jednym z piszczeli sprawdzając, czy nie potworzyły się tam nowe zgrubienia lub blizny. Czysto. Nadal mogła poszczycić się nieskazitelnym ciałem. Ale nie był to moment na tego typu myśli, nie gdy jęczano zaraz obok niej.
Taihen, kim jest twój przyjaciel?
Mogłaby zapytać o to samo. Zjeżyć się i odwarknąć. Na szczęście zrezygnował. Ona także. Odetchnęła z ulgą w duchu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.10.14 10:31  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
Apolyon miał w głębokim poważaniu co Tai o nim myśli. Jeśli nie chciała ich oglądać i słuchać, w każdej chwili mogła się przenieść gdzie indziej, bo niby z jakiej racji musiała opatrywać jakiegoś przybysza akurat w grocie ofiarnej? Równie dobrze mogłaby go zabrać do swojej własnej celi. Tan przynajmniej mieliby spokój i ciszę, bo wbrew temu co Tai mogła sobie myśleć o kotach, Apolyon nie zniżał się do naruszania czyjejś prywatności, jakim było paskudzenie w łóżkach osób wyżej postawionych. Już zupełnie pomijając fakt, że to on był wyżej w hierarchii Kościoła niż ona.
Kotowaty mruknął cicho. W przeciwieństwie do Tai, jemu samemu podobały się jęki chłopaka. W końcu to on był sprawcą ich wszystkich. Jeszcze nie zdarzyło mu się spotkać osoby, która na wszelakie zadrapania reagowałaby aż taką ekstazą. Przyjemne dreszcze, wiadomo, sam to lubił. Ale chłopak prezentował sobą przekroczenie wszelakich granic, jeśli chodzi o przyjemność jaką idzie czerpać z bólu. No ale nie żeby mu to przeszkadzało. No właśnie wręcz przeciwnie. Przez wszystkim sam mógł się nieco wyżyć. Nie musiał się powstrzymywać. Prędko mu się taki partner nie trafi ponownie.
Dłonie zacisnął mocno na biodrach chłopaka. Czuł, jak ten ściska go wewnątrz, że aż Apolyon nie mógł się w ogóle poruszyć. Ogon kotowatego poruszył się z lekkim zniecierpliwieniem. Kiedy już odczuł tę wilgotność i ciasnotę, chciał się od razu poruszać, a tu mu chłopak zablokował tę możliwość na kilka chwil. Ale na szczęście Tiago znów się rozluźnił, więc Apolyon mógł się rozkręcić na dobre. Zarówno jeśli chodziło o pchnięcia, jak i haratanie ciała biednego chłopca. Białowłosy zacisnął mocniej pazury na biodrach chłopaka, a te z łatwością przecięły skórę Tiago i czerwona ciecz zaczęła powoli pełznąć w dół po jego nogach. Każde pchnięcie dodatkowo poszerzało te ranki na wskutek uderzeń jednego ciała o drugie. Z jego gardła zaczęły wyrywać się krótkie mruknięcia. Niby chłopak oddawał się na prawo i lewo, ale nie wydawał się aż tak rozepchany, jak by się mogło wydawać. Był całkiem przyjemny w środku. Dokładnie obejmował swoim wilgotnym wnętrzem męskość Apolyona.
Kotowaty pochylił się i wgryzł się głęboko w ramię chłopaka. Trzymał zęby w jego ciele, czując jak ciepła krew napływa mu do ust. Poruszył lekko głową na boki, by i tutaj poszerzyć szerokość rany. Jednocześnie dłonią przejechał gwałtownie po piersi chłopaka, mocno wbijając pazury i orząc jego skórę. Jucha zaczęła pokrywać ołtarz pod nimi, najpierw pojedynczymi kroplami, a później całkiem pokaźnymi kałużami.
Apolyon słyszał to co mówiła Tai oraz jej towarzysz, ale ignorował jej słowa. Wzmianka o próbach kontrolowania patologii kotów szczególnie go rozśmieszyła, ale nie okazał tego w żaden sposób. Nie interesowało go też, kim był "Ryan", o którym oboje rozmawiali. Ale po raz kolejny, jedno słowo niemal wyprowadziło kotowatego z równowagi. Wysunął kły z ramienia Tiago i odwrócił ociekającą krwią twarz w stronę kapłanki.
- Czyli naprawdę przyprowadziłaś tu anioła! Ty pierdolona zdrajczyni! Powinnaś go zabić na miejscu! - zawarczał, mocniej wbijając się w chłopaka. Teraz kierował nim gniew, jego ruchy były nieco chaotyczne, agresywne. Wcześniej, kiedy usłyszał wzmiankę o skrzydłach, mogło to oznaczać, że tai przyprowadziła do świątyni jakiegoś skrzydlatego wymordowanego. Albo anioła. A to było już grzechem przeciw Ao. I nawet gdyby Tai próbowała mu teraz wmówić, że anioł był niczego nieświadomy, i że planowała zwabić go tu pod pretekstem pomocy a tak naprawdę chciała złożyć go w ofierze, nie uwierzyłby. Anioły nie były głupie, wiedziały, że w świątyni Ao czeka je jedynie śmierć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.10.14 23:20  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
Oj Nathair, Nathair. Ty zawsze wiesz jak wpakować się w kłopoty. Nawet, jeśli one właśnie opatrzyły Ci ranę i dzięki nim nie stracisz najprawdopodobniej swojej nogi. Chłopak nadal uparcie wpatrywał się gdzieś pod swoje stopy, nie mogąc spojrzeć na kobietę, przed którą aktualnie odczuwał tak spore zawstydzenie. Musiał się jakoś wyzbyć swojej reakcji na wspomnienie o Ryanie i tego, co mogli razem robić, bo wtedy można było czytać z niego jak z otwartej książki. Był świadomy tego, że reaguje zbyt spontanicznie, pozwalając by nieszczęsne emocje i uczucia brały nad nim górę. A to niedobrze, bo jeszcze ktoś mógłby sobie coś pomyśleć albo źle to wszystko zinterpretować. I wyciągnąć z chłopaka na wierzch jego słabości, by potem je wykorzystać na jego niekorzyść.
Na całe szczęście Taihen nie zamierzała drążyć dalej tematu, przynajmniej nie w tym momencie. Dało to chłopakowi w pewien sposób nieco pewności siebie, dzięki czemu mógł odzyskać trochę rezonu. I przestać jąkać się i wypowiadać w miarę składne zdania. Przesunął spojrzeniem po niesfornych rudych lokach, które to opadły na twarz kobiety, dodając jej tym samym nieco uroku. Parsknął cicho na jej słowa, lecz w jego śmiechu nie było nawet krzty rozbawienia, a raczej goryczy.
- Opiekuję się… Dobre. Czy Ryan wygląda Ci na kogoś, kto potrzebuje tej opieki? Nawet jeśli, to i tak nie dopuszcza mnie do siebie. Taki jego urok, czy coś. Wyobraź sobie, że przez dziesięć lat, dziesięć pieprzonych lat tak naprawdę niczego nie wiedziałem o nim. A gdy wreszcie dostałem zastrzyk informacji, to też nie wynikało z moich własnych obserwacji, tylko powiedzmy dobrej woli kogoś innego. Chociaż tamtego dnia otworzono moje oczy na pewne kwestie. – uśmiechnął się krzywo, zaciskając mocniej palce na chłodnym schodku, gdzie siedział. – To frustrujące, nawet nie wiesz jak bardzo. Bo może naiwnie i ckliwie to zabrzmi, ale naprawdę zależy mi na jego dobru. I zrobię wszystko, by tak było, ale czasami naprawdę nie wiem już co robić. Czuję się bezradny i że znowu robię coś nie tak, kiedy to któryś raz z kolei traktuje mnie jak powietrze. A jak już zwróci uwagę to jestem jak brud pod paznokciem, którego najchętniej pozbyłby się, ale tkwi zbyt głęboko, żeby go wygrzebać i z powodu zbyt wielkiego zachodu zostawia, ignorując. – słowa same z niego wychodziły, nie wiedząc czemu. Ale przy niej, pomimo różnicy poglądów i światów, które reprezentowali sobą, zaskakująco dobrze się przy niej czuł. Komfortowo. I nawet dwójka pieprzących się osób zupełnie mu nie przeszkadzała w tym momencie, zapominając w ogóle o ich istnieniu. Jego barki poruszyły się gwałtowniej w cichym śmiechu pełnym żałości.
- Nawet nie potrafię porządnie go zadowolić i sprawić, by poczuł się dobrze. Hue… samca, którego chcesz? To ustaw się w kolejce. Wbrew wszystkim prawom, jest dość rozchwytywany. – mruknął cicho, milknąc na chwilę, dopiero teraz uświadamiając sobie jak wiele powiedział, właściwie obcej kobiecie. Ale jakoś niekoniecznie źle się z tym czuł. Najwidoczniej potrzebował wyrzucić to z siebie, a Taihen, chcąc czy nie, okazała się naprawdę dobrą słuchaczką. Ale oczywiście ich rozmowa musiała zostać przerwana. Jakby inaczej…
Odwrócił głowę w stronę kotowatego posuwającego swoją małą dziwkę, a jego wargi wykrzywiły się w nieprzyjemnym grymasie.
- Czyżby mamusia nie nauczyła małego kociaka szacunku do kobiet? Zamiast kłapać gębą zajmij się swoją zabawką, bo wnet Ci uschnie. – warknął, jednocześnie łapiąc za klingę swojej broni, na której zacisnął mocniej palce. Co prawda nie sądził, że mężczyzna w tracie aktu seksualnego rzuci się na niego, ale kto go tam wiedział. Lepiej być przygotowanym na wszelakie ewentualności.

                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.10.14 17:23  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
Ostatnio coraz częściej zdarzało mu się, że pierwsze spotkanie z „klientem” kończyło się chwilowym skurczem mięśni. Szczególnie, gdy miało ono miejsce bez wcześniejszego przygotowania. Co tu dużo kryć, kociak nie bardzo się o to zatroszczył i gdyby nie fakt, że pokaleczył go także od środka, czekałaby ich jazda „na sucho”, czego Tiago wręcz nie znosił. Mimo że bolało, to nie dawało mu to takiej przyjemności, jak tradycyjny seks. No i mężczyźni, którzy kochali się z nim w ten sposób, również nie byli zbyt zadowoleni. A ciężko było ciągle nosić przy sobie jakiś lubrykant, szczególnie, że był to towar deficytowy w Desperacji. Mężczyźnie jednak przypadkowo udało się go zastąpić, z czego chłopak był niezmiernie zadowolony.
Nigdy, ale to nigdy nie przypuszczałby, że seks z kotem może być tak przyjemny. Rozkosz rozlewała się falami po jego ciele, w miarę jak pojawiały się kolejne rany. Dłonie, na których się podpierał, zaczęły ślizgać się od krwi gromadzącej się na ołtarzu, jednak Tiago w ogóle się tym nie przejmował. Jej metaliczny zapach dodatkowo go podniecał, a coraz głośniejsze jęki niosły się echem po grocie. Czyż mogło być coś cudowniejszego niż kochanek pełen pasji?
Kotowaty najwidoczniej myślał tak samo, bo wcale nie szczędził mu kolejnych ran i zadrapań. Z szaleńczym śmiechem przyjął ugryzienie w ramię, zakrwawioną ręką sięgając do jego włosów. Przeczesał je palcami, zostawiając na nich ciemnoczerwone smugi, ale chyba nikomu to nie przeszkadzało. Jednak długo nie dane mu było pieścić go w ten sposób. Gdy mężczyzna wyszarpnął kły z jego barku, Tiago stracił równowagę i upadł twarzą na blat, lądując policzkiem w kałuży własnej krwi. Zaśmiał się jedynie, zupełnie nie przejmując kolejnymi falami bólu. Powoli znów podparł się na rękach, wyginając rozkosznie plecy, gdzieś tam rejestrując, że jego kochanek czymś się zdenerwował. Jego pchnięcia stały się bardziej chaotyczne, jeszcze mocniej krzywdząc go od wewnątrz. Fala podniecenia powoli rozchodziła się po całym jego ciele, zwiastując nadchodzący orgazm.
- Och, tak, tak...! Ngh! Mocniej~! - Jęczał, z trudem łapiąc oddech. Czuł, jak jego całe ciało przygotowuje się do tego finalnego aktu. Wiedział jednak, że jeszcze nie może skończyć, więc ze wszystkich sił starał się skupić na tyle, by nie doprowadzić do wytrysku. Całe szczęście, wielokrotny orgazm miał opanowany niemal do perfekcji.
Kolejny, przeciągły jęk rozkoszy poniósł się echem po grocie, gdy jego ciało pogrążyło się w tej ostatecznej rozkoszy. Przez krótką chwilę nie wiedział, co się dzieje, jedynie czuł, że mężczyzna wciąż był silnie wzburzony. Chłopak postanowił to zmienić. W końcu dla nich obojga miała to być przyjemność, a Tiago wciąż przecież nie był do końca zaspokojony.
Podpierając się ramionami, powoli wyprostował się, obejmując kochanka za szyję. Wtulił się w jego ciało, znacząc je krwią, ruchem swoich bioder próbując ujednolicić tempo ich ruchów. Spoglądając na niego, położył jedną dłoń na jego policzku, zmuszając go, by na niego spojrzał. Pocałował go, z lubością zlizując własną krew z jego warg.
- To chyba nie jest wszystko, na co Cię stać, prawda...? Haaa.. Pokaż.. Achm~! Pokaż im, jak powinno składać się ofiary...! - Powiedział wyjątkowo gorącym szeptem, po czym ponownie opadł na czworaka. Poruszył biodrami w rytmie ruchów mężczyzny, po czym ponownie oddał się całkowicie we władanie jego penisa i pazurów. Powoli zaczynało mu się robić słabo z powodu upływu krwi, jak i ogólnego wyczerpania organizmu (nawet nie pamiętał, kiedy ostatnio zjadł coś konkretnego), mimo to żądza, jaką w nim rozpalał, przezwyciężała wszelkie słabości. Jęki mieszały się z kolejnymi wybuchami radosnego śmiechu, a on sam czuł się kochany, tak prawdziwie i szczerze, mimo że Apolyon nawet go nie znał i nie zapowiadało się na żadną dłuższą znajomość. Chłopakowi to jednak nie przeszkadzało. Ważne, że się z nim kochał, nawet jeśli sam akt należał do gatunku czysto fizycznego zaspokajania swoich potrzeb. Bardziej liczyło się to, że tak chętnie przyjął go do siebie, oferując to, czego w danym momencie pragnął.
Zupełnie tak, jak Eveline... Ona również pojawiła się wtedy, gdy najbardziej jej potrzebowałeś, prawda?
Na samo wspomnienie dawnej opiekunki, w jego oczach pojawiły się łzy, będące zaskoczeniem nawet dla niego. Początkowo nie wiedział, jak zareagować, gdy pierwsze słone krople spadły na kamienny blat, mieszając się z jego krwią. Zaraz jednak z jego gardła wyrwał się kolejny, szaleńczy śmiech, tym razem głośniejszy niż do tej pory. On sam z wdziękiem odrzucił głowę do tyłu, ponownie kołysząc biodrami w rytm pchnięć partnera. Kolejne łzy spływały po jego policzkach, a osobowości znów rozpętały burzę w jego umyśle. Bólem i przyjemnością chciał zagłuszyć przykre wspomnienia, chciał pozbyć się wyrzutów sumienia za to, co zrobił ze swoim życiem, podarowanym mu przez ukochaną Eveline. Przecież gdyby nie ona, nie byłoby go tutaj!
Ale co z tego, skoro teraz, gdy najbardziej jej potrzebujesz, jej tak po prostu nie ma?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.10.14 19:05  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
Słuchała Nathaira, mimo że wcale nie musiała. Czasem mówi się, że warto trzymać blisko przyjaciół, wrogów zaś jeszcze bliżej. Mogła starać się przykleić do Ryana, wpatrywać się w jego twarz i odgadywać co myśli, jednak czy najlepszym źródłem nie jest jego rozgoryczony opiekun? Fakt, że był skryty łatwo można było wywnioskować, ale co z tymi wszystkimi faktami o których teraz dowiedział się nasz różowy rangers? Pewnie byłyby jej bardzo użyteczne w przyszłych próbach zwrócenia na siebie uwagi wymordowanego. Czy coś.
Parsknęła cicho, słysząc jego żale, nie skomentowała ich jednak. Złapała za kosmyk włosów i zaczęła zaplatać sobie warkocz. Zważywszy na stopień pokręcenia psychiki włosia, było to ciężkie zadanie.
Czy potrzebował opieki? Owszem. Jak każdy. Czy prosił? Niekoniecznie. Nie można mylić dumy z samodzielnością. Ludzka rasa nigdy się do końca nie usamodzielnia, jesteśmy stworzeniami stadnymi. Żyjemy w społeczeństwach, bo zależymy jedni od drugich. Rodzina, zawód, korzyść - zawsze potrzeba drugiego człowieka by osiągnąć pełnię szczęścia oraz potrzeb. Nie wiedziała jednak jak działa psychika anielska. Być może byli samotnikami, może ich Niebo przypominało ludzkie latyfundia, gdzie na jeden dom przypadały setki hektarów ziem? Albo chmur.
- Walcz.
Lecz czy było to rozwiązanie na problemy anioła? Czy mógł walczyć z ignorancją swojego podopiecznego? Jak przebić się za zasłonę obojętności i dotrzeć do czyjegoś serca? Zazwyczaj potrzebne są do tego wspólne przejścia, tarapaty w które się wpada razem i stara się z nich razem wykaraskać. Leniwe popołudnia nad nudną planszówką, spacery, wspólne żarty oraz sekrety. Osoba, która stoi z założonymi rękami i czeka, aż ta druga podejdzie i zaproponuje wspólne spędzenie czasu nigdy niczego nie zdobędzie. Jednak jak mu to miała powiedzieć? W jednym słowie.
Walcz.
Zadowalanie samca jednak było drugim stopniem wtajemniczenia. Mimowolnie się uśmiechnęła, wskazując podbródkiem na parę na ołtarzu.
- Zawsze możesz się od nich uczyć. Mimo wszystko to sztuka, jedyna w swoim rodzaju.
Zapewne chciała powiedzieć coś jeszcze, jednak karcące spojrzenie Apolyona wybiło ją z równowagi. Jak długo słuchał i dlaczego? Głupia Taihen, równie dobrze mogła zabrać Nathaira do swojej celi i uniknąć tych wszystkich nieporozumień i starć. Teraz jednak było za późno. Młody już się odszczekiwał, już sięgał po broń... Odruchowo wcisnęła się między nich, mimo że kot nie ruszył się ze swojego miejsca. Jej twarz w jednej chwili spoważniała, oczy stały się zimne i na swój sposób okrutne. Łypnęła na członka Starszyzny.
- Działam z rozkazu Proroka, a tym samym Ao. Nie mieszaj się w to. Lepiej pomyśl o wyrwaniu serca swojemu kochankowi, bo w takim tempie zaraz tu zejdzie z wykrwawienia, a wiesz, że tego typu ofiary wcale nie podobają się Nowemu Bogowi.
W sumie nadal miała pod ręką opatrunek oraz jodynę, ale nie była pewna czy chciała się nimi dzielić z tym mężczyzną. Jakiś czas temu popierała jego kandydaturę na członka rady, teraz jednak trafiał ją szlag na sam dźwięk jego głosu. Jeden ponad wszystkimi, korzystający ze swoich przywilejów, rozkazujący wiernym.
Lecz czy nie była zdrajczynią? Skąd. Musiała mieć powody by sprowadzić tu anioła i owszem, miała je, były jednak tak dalekosiężne, że nawet ona sama ledwo widziała cel do którego zmierzała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach