Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 15.10.14 23:09  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
Każda kolejna chwila tylko upewniała Apolyona w tym, że miał rację co do chłopaka. Nie zmieniało to jednak na dobrą sprawę niczego. Nie ważne czy kotowaty miałby przed sobą nieopierzonego młodzika czy też doświadczoną kurwę, jemu nic do tego. Nie oceniał ludzi, po prostu pomagał im znaleźć ścieżkę, pieprzył się z nimi... albo wycinał im serca. Całkiem łatwa fucha, nie?
Apolyon, tak samo jak chłopak, po prostu poddał się doznaniom cielesnym. Z początku recytował jeszcze w myślach modlitwę, jednak dość szybko ją zakończył. By ofiara była pełna, należało oddać się kochankowi w całości. Wszystkie niepotrzebne myśli były odsuwane na bok. W tej chwili liczyło sie jedynie ciało, które leżało obok i któremu trzeba było dogodzić.
Kiedy tylko chłopak zsunął z jego ramion materiał szmaty która go okrywała, luźny węzeł trzymał jeszcze przez chwilę to okrycie na biodrach kotowatego, po chwili jednak poluźnił się. Łachy zsunęły się i Apolyon był już całkowicie nagi. Cóż, jak dla niego to on mógł tak chadzać wszędzie, nie czuł w ogóle wstydu. Nawet gdyby teraz ktoś tutaj wszedł, Apo zwyczajnie by go zignorował. Te szmaty nosił jednak dla wygody wiernych, bo jednak ludzie odczuwali zawstydzenie. Cóż więc zrobić, ubierał się w ten kłąb materiału, chociaż krępował mu trochę ruchy. Dobrze się więc poczuł, mogąc teraz go zrzucić. Nie przeszkadzał mu nawet chłód panujący w jaskini.
Zastrzygł uchem, kiedy usłyszał, z jaką euforią chłopak reaguje na to ugryzienie. Aha... więc mamy kolejną informację do kolekcji. I Apolyon nie musiał się powstrzymywać w krzywdzeniu chłopaka. Dobrze. Bo on bardzo lubił zostawiać ślady swojej bytności na tych, którzy zgłaszali się do niego, pragnąć złożyć ofiarę ze swoich ciał oraz przyjemności, jaką mogli odczuć.
Wgryzł się więc jeszcze odrobinkę głębiej w szyję chłopaka, ale tylko odrobinkę, by nie uszkodzić jakiejś ważnej arterii. Przecież nie chciał go tu zabić. Podrażnił też jeszcze przez chwilę ranę językiem. Musiał się odsuną, by zerwać z chłopaka górną część odzienia. Łańcuszek medalionu wytrzymał, więc został na szyi Tiago, ale Apolyon w ogóle nie zwrócił uwagi na ów ozdobę. Wdrapał się do końca na ołtarz, klękając przy chłopaku. Widział, z jaką radością i niemalże ekstazą Tiago reagował na każdą nową ranę. Postanowił się więc nieco nad nim poznęcać. Swoimi pazurami przejeżdżał po jego skórze, jednak nie zostawiał nawet delikatnych czerwonych kresek. Niestety, na ból chłopak musiał poczekać.
Pozbawienie chłopaka spodni i bielizny nie należało do najtrudniejszych zadań. A potem Apolyon uśmiechnął się, prezentując swoje kły, tak pożądane na swojej skórze przez Tiago.
- Postaraj się ładnie, to dostaniesz nagrodę. - zamruczał Apolyon do ucha chłopaka, przegryzając je do krwi. Potem wyprostował się, siadając na piętach w rozkroku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.10.14 9:36  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
Chłonął wzrokiem widok nagiego ciała kochanka, podziwiając każdy mięsień poruszający się pod skórą. Kochał mężczyzn, ich pięknie uformowane ciała, brak jakichkolwiek niedoskonałości... Nie to, co dziewczyny, które wstydzą się pokazać w bieliźnie, bez skrępowania paradując w skąpym bikini. Dla niego to był paradoks, choć sam czasem również miał takie przemyślenia. Cóż, w myślach wciąż był jedną z nich, mimo że ciało nie chciało współpracować.
Teraz też nie bez przyjemności wodził palcami po jego skórze, pojękując i posapując wraz z kolejnymi pocałunkami. Gorąca krew z rozciętej skóry na szyi już rozpoczęła swoją wędrówkę po ciele chłopaka w kierunku stołu. On sam nie miałby nic przeciwko, gdyby kły kochanka zagłębiły się bardziej, choć domyślał się, że nie skończyłoby się to dla niego zbyt dobrze. Mimo to nigdy nie potrafił przejść obojętnie obok bólu, szczególnie, że miał go niemalże na wyciągnięcie ręki.
Już po chwili chłopak był zupełnie nagi. Chłód kamienia dodatkowo go podniecał, teraz bezpośrednio stykającego się ze skórą. Pożądanie, jakie go ogarnęło, skutecznie znosiło tę niedogodność, sprawiając, że ani trochę nie czuł zimna. Z jego ust wyrywały się kolejne jęki, a serce biło mu jak szalone. Czując paznokcie kochanka na swoim ciele nie mógł się powstrzymać, by nie poruszyć się, mocniej dociskając je do swojego brzucha. Nie lubił, gdy ktoś bawił się jego kosztem, choć musiał przyznać, że takie drażnienie się było nawet przyjemne. Niemal z zapartym tchem słuchał jego słów, od razu wiedząc, o co mu mogło chodzić. Przecież nie było innej możliwości, nie teraz, prawda?
Niemalże natychmiast, gdy mężczyzna oderwał się od niego, zostawiając mu na pamiątkę krwawiące ucho, podniósł się na czworaka i, kusząco kołysząc biodrami, zbliżył się do niego uśmiechając zadziornie. Pocałował go w usta, jedną dłoń kładąc na policzku, by drugą zacząć masować jego męskość. Ujął ją w dłoń, wykonując powolne ruchy, obejmujące całą długość przyrodzenia partnera, schodząc z pocałunkami na jego szyję. Zostawił mu soczystą malinkę, podążając jeszcze niżej. Na chwilę zatrzymał się przy sutkach mężczyzny, by jeden z nich zacząć pieścić ustami. Językiem zataczał wokół niego kręgi, przygryzał go i ssał, od czasu do czasu rzucając mu jednoznaczne spojrzenia znad jego torsu. Dłoń chłopaka wciąż pieściła jego męskość. Długo jednak tu nie zabawił, nie mogąc się doczekać dalszego ciągu. Już po chwili na nowo podjął wędrówkę w dół, składając jeszcze kolejny pocałunek w okolicach pępka partnera. Jeszcze przez chwilę drażnił się z nim, całując jego podbrzusze, jednak ani na milimetr nie zbliżając się do jego męskości. W końcu oderwał się od niego, poprawiając włosy, które, choć krótkie, z pewnością by mu przeszkadzały.
- Hej, słodki.... Co powiesz na odrobinę zabawy? - Wymruczał, uśmiechając się do penisa partnera, po czym przesunął po nim językiem od nasady, aż po sam czubek. Pocałował jego główkę, po czym jeszcze raz zaczął go lizać, pieszcząc językiem każdy milimetr jego skóry. Na dłuższą chwilę zatrzymał się przy jego wędzidełku, najpierw składając na nim delikatny pocałunek, a dopiero potem przesuwając po nim językiem. Gdy już się upewnił, że członek kochanka jest cały pokryty jego śliną, wziął go do ust, by zacząć powolne, rytmiczne ruchy. Nie spieszył się z niczym, początkowo skupiając się na znalezieniu wygodnej pozycji zarówno dla siebie, jak i dla partnera. Spoglądając od czasu do czasu prosto w jego oczy, badając, jak reaguje na to, co z nim w danym momencie robił. W pewnym momencie wziął go głębiej do ust, niemalże w całości, a z jego gardła wyrwał się rozkoszny pomruk. O tak, uwielbiał te chwile, gdy, wbrew pozorom, to on miał władzę nad tym, co się działo. Wszak jeden "nieostrożny" ruch wystarczy, by rozkosz zamieniła się w niewypowiedziany ból. Póki miał penisa w ustach czuł się panem sytuacji. To od niego zależało, co robi i w jaki sposób, nie przejmując się za bardzo tym, co inni mają do powiedzenia. Dzięki swoim umiejętnościom dość szybko odnalazł idealny rytm, od czasu do czasu powracając do pieszczot samym językiem. Byłoby zbyt nudno, gdyby tylko mu obciągał, a Tiago uchodził za profesjonalistę. A profesjonaliści nie dopuszczają do pojawienia się rutyny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.10.14 15:42  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
O tempora, o mores!
Rudowłosa musiała przyznać, że Nathair w jakimś stopniu był niewdzięcznikiem. Mimo że pocałunki nie leczą w tak zastraszającym tempie jak wszelkiego rodzaju inne specyfiki, to jednak poświęciła dla niego jedną ze swoich, hm, chyba lepszych bluz. Przynajmniej z tych przeznaczonych do treningów. Pewnie nie zrobiłaby tego gdyby nie fakt, że młody zdecydowanie nie mógł się sam poruszać ze strzaskaną rzepką. Oraz strzałą wylotową pod kolanem. Sama depilacja tego miejsca jest piekłem, a co dopiero otwór otoczony mięsem i pozostałościami chrząstki. Z dwojga złego lepiej jednak tak, niż z kulą wbitą w kość.
Nie mogła patrzeć jak pełznie za nią półkroczkami, krzywiąc się za każdym razem. Częste kontuzje nauczyły ją doceniać ból, ale także karcić głupotę jaką jest forsowanie się w krytycznym stanie. Przecież mógł okuleć przez swoją głupotę, albo całkowicie stracić możliwość zginania nogi. Westchnęła cicho, widząc jego upartość, choć bliżej temu westchnieniu było do warknięcia. Znów podeszła i nie czekając na protesty ze strony różowłosego, wzięła go. Na ręce, oczywiście. Lekko go podrzuciła by wygodniej ułożył się w jej ramionach, a potem ruszyła jakby nigdy nic. Po broń jeszcze wróci, raczej nikt rozsądny nie zabrałby broni z miejsca gdzie zwykle przychodziła trenować. Była tego pewna.
- Nawet nie próbuj się wyrywać, bo wsadzę ci palca w tą ranę.
Oby zachęta podziałała. Oby.

Droga była dość łatwa, a w dodatku krótka. Teren między skałą, a świątynią unosił się nieco, jednak nie było to żadnym problemem dla wysportowanej Taihen. Nie takie rzeczy robiła i nie takie ciężary nosiła, szczególnie w wojsku, gdy jedynymi partnerami do ćwiczeń byli wyrośnięci faceci od 70kg wzwyż. Nie chciała jednak narazić pasażera na niepotrzebny ból, dlatego zamiast rozpocząć wspinaczkę między skałami, swoje kroki skierowała do przejścia u stóp gór Shi. Cóż za ironia: ona Shi, one Shi. Cóż.
Dopiero w środku pozwoliła Nathairowi stanąć na nogach. Kamienna posadzka była lekko wilgotna od chłodnego, jesiennego powietrza, a w dodatku nierówna. Właśnie dlatego ponownie zaoferowała mu ramię z dość wymownym spojrzeniem, które nalegało by jej pomoc przyjął. Nawet jeśli był speszony. Musieli zahaczyć o grotę szpitalną by zdobyć potrzebne materiały: gazę, bandaż oraz jodynę, nici i igłę. Młody anioł niedługo zacznie przypominać baleronik, poprzecinany linkami.
Nie miała jednak ochoty zostawać w szpitalu. Medycy, a także truciciele, niezbyt przychylnie patrzyli na jej towarzysza i nie zdziwiłaby się gdyby w przypływie głupiej odwagi dosypali mu czegoś do wody, bądź najzwyczajniej w świecie wstrzyknęli dożylnie. O wiele bezpieczniejszym i prywatnym miejscem była grota ofiarna, wszak o tej porze wszelkie msze powinny się już dawno zakończyć, a krew i resztki ofiar dawno zapewne ktoś uprzątnął. Tam też ruszyli, kierowani przez metaliczny zapach krwi.
Uśmiechnęła się lekko, gdy zobaczyła wejście, jednak odgłosy dobywające się zza drzwi zaniepokoiły ją. Czyżby któryś z kapłanów pracował po godzinach? Mimowolnie zagryzła wargę, lecz nie powstrzymała się przed naciśnięciem klamki. Plotki o jej roli w Kościele rozniosły się już jakiś czas temu i praktycznie wszyscy wierni czuli przed nią respekt. Sprzątnięcie poprzedniej Starszyzny zadziałało.
Nie spodziewała się jednak zobaczyć tego, co działo się na ołtarzu. Jej ołtarzu. Dziewczynka obciągająca Apolyonowi. Dziewczynka? Zmrużyła ślepia, wpatrując się w nagie ciałko siedzące na zimnym kamieniu.
- Czy mógłbyś zabrać swoją kurewkę gdzieś indziej? Mam tu zadanie do wykonania.
Miało to zabrzmieć groźnie i zapewne tak było. Niski, lekko ochrypły głos zazwyczaj wpływał na wyobraźnię rozmówców. Dodatkowo spojrzała znacząco na Nathaira by, z jednej strony, pokazać któż jest jej zadaniem, jemu zaś żeby milczał i nie uciekał. W końcu obiecała, że go nie zabije. Na razie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.10.14 18:33  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
Apolyon miał już wielu kochanków. Kobiety, mężczyzn, dorosłych, młodych, starców nawet... Każdy z nich był na swój sposób wyjątkowy, tak samo jak Tiago. Kotowaty przez lata nauczył się kochać każdą niedoskonałość na skórze osoby, która pod nim leżała. Ciało chłopaka było naznaczone niezliczonymi bliznami, ale to właśnie czyniło pięknym. Skoro już kotowaty odkrył, że jego obecny kochanek uwielbiał ból ponad wszystko, wiedział skąd się te wszystkie ślady wzięły. Nie próbował nawet zliczyć, jak wiele drobnych białych kresek zdobi jego ciało. Były jak siatka, gęsto oplatająca jego skórę. Apolyona zafascynowało to, w jaki sposób to młode ciało nauczyło się kochać ból i cierpienie aż do tego stopnia, by dać doprowadzić się aż do takiego stanu.
Spod przymkniętych powiek oglądał reakcje chłopaka na swój dotyk. Tacy młodzi byli tacy delikatni. Szczególnie po narkotykach. Kotowaty mógł się jedynie domyślać, jak bardzo wrażliwy był w tej chwili Tiago. Przez myśl mu przeszło, czy może kościół nie powinien zacząć stosować podobnych środków podczas tego typu ofiar, ale szybko odrzucił ten pomysł. Uzależnienie nie wchodziło w grę. Struktury wspólnoty szybko zaczęłyby się sypać a do kościoła zaczęłyby ściągać ćpuny ze wszystkich stron, za nic mające Ao i po prostu oddające się ofierze w zamian za działkę. Trochę jak to Tiago robił na co dzień.
Przyjemnie było po raz pierwszy od dość dawna poczuć na sobie dłonie kogoś, kto jest na podobnym poziomie zdolności jeśli chodzi o sztukę miłości. Zwykle Apolyon musiał prowadzić wiernych niemalże niczym dziecko, "za rączkę". Musiał przyznać, że posiadanie śmiałego i do tego zdolnego partnera to coś, za czym podświadomie tęsknił. Przymknął oczy, widząc jak chłopak z zapałem zbliża się, by zająć się sprzętem kotowatego. Nie musieli się w ogóle spieszyć, mieli dużo czasu. Mogli nawet powtórzyć tę sesję kilka razy. W każdym razie Apolyon zamierzał czerpać z tego razu ile się tylko dało. Z chęcią oddał pocałunek, od razu przygryzając wargę chłopaka. Miał zamiar obdarowywać go od czasu do czasu takimi iskierkami bólu, żeby tylko bardziej się nakręcał. Wiedział, że dzięki temu chłopak, mimo że już od początku nie można było mu odmówić chęci i zapału do oddania się białowłosemu, to w ten sposób będzie jeszcze aktywniejszy.
Z jego gardła zaczęło się wydobywać mruczenie, niczym u prawdziwego kota. Oczywiście dokładnie czuł delikatne dłonie Tiago. Gdyby zamknął oczy, mógłby wyobrazić sobie, że są to dłonie kobiety, a chyba o to po części chodziło chłopakowi. Na malinkę zareagował cichym, mrukliwym śmiechem. Zawsze lubił, kiedy jego partnerzy zostawiali mu jakieś małe ślady, jak ta malinka na przykład. Chociaż z czasem blakły, przez pewien czas Apo mógł nosić na swoim ciele ślady oddania dla Ao.
Kotowaty odruchowo delikatnie odchylił się do tyłu, spoglądając w dół, na chłopaka. Odjął jedną rękę od kamienia i pomógł chłopakowi odgarnąć kosmyki włosów. Przy okazji znów dał mu próbkę ostrości pazurów, ledwo zauważalnie przejeżdżając nimi po skórze jego włosy. Ta odzywka skierowana do jego męskości, rozśmieszyła go nieco. Jeszcze żaden wierny nie próbował rozmawiać z jego przyrodzeniem.
Zamknął oczy i zaczął mruczeć głośniej, od czasu do czasu przerywając, kiedy nabrała go ochota by zwilżyć wargi swoim językiem. Tiago znał się na rzeczy, to mu musiał przyznać. Apolyon obiecał sobie, że ładnie pokiereszuje chłopaka.
Ich miłosne uniesienia zostały jednak brutalnie przerwane przez odgłosy kroków i czyjś głos. Oczywiście, Apolyon doskonale wiedział do kogo ów głos należy, ba, nawet odgłos kroków słyszał już z oddali, ale miał szczerą nadzieję, że Shi skieruje się gdzie indziej. I bynajmniej nie zamierzał przenieść się gdzie indziej z młodym Tiago.
- Na mocy jakiego prawa każesz mi przerwać ofiarę składaną Ao? - zapytał, bez żadnej krępacji gładząc skórę głowy chłopaka pazurami. Był świadom obecności także drugiej osoby, ale że był ustawiony tyłem do wejścia do groty, a nie wykręcał się by zobaczyć ich twarze, nie wiedział, kim był drugi przybysz. I niespecjalnie go to obchodziło. A co do tego, że pośród wiernych krążyła plotka, jakoby to Tai była odpowiedzialna za śmierć poprzedniej Starszyzny... cóż. Apolyon nie bał się, że jego to spotka. Jak gdyby nigdy nic, kontynuował więc zabawę z młodym. Następne słowa skierował właśnie do niego: - Dostaniesz bardzo ładną i soczystą nagrodę...
Szczerze to sam cieszył się, że będzie mógł zrobić chłopakowi większą krzywdę, trochę się na nim wyżyć.
Poddawał się rozkoszy płynącej od jego ust jeszcze przez kilka chwil. Dał chłopcu pochwalić się swoimi wyćwiczonymi ustami, a potem gestem nakazał mu przestać i odwrócić się do kotowatego tyłem.


Ostatnio zmieniony przez Apolyon dnia 18.10.14 14:20, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.14 13:15  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
To było więcej, niż pogwałcenie jego strefy intymnej. To było zniszczenie i zbezczeszczenie jego ostatek męskości, które jak za odjęciem różdżką zniknęły. Zamarł, gdy drobne dłonie kobiety bez najmniejszego problemu go podniosły. Spojrzał na nią gniewnie, jednocześnie w jego oczach zaiskrzyło zażenowanie zaistniałą sytuacją. No bo mniejsza od niego dziewczyna niosła go na rękach. Jak jakąś pieprzoną, pożal się boże księżniczkę. Zagryzł jednak wargi, starając się przełknąć komentarze pełne goryczy, widząc po twarzy Tai, że w tym momencie nie wygra. Oby tylko nikt nie widział go w tak upokarzającej sytuacji. Zwłaszcza on. Spuścił głowę, chowając rumieńce pełne zażenowania pod różową grzywką, powtarzając sobie w myślach, że nie potrwa to pewnie długo. Jeszcze kawałek, malutki.
W sumie ciekawe skąd dziewczyna czerpała tyle siły, żeby bez najmniejszego problemu unieść jego ciężar. Przecież nie ważył dwadzieścia kilo, dodatkowo był nieco wyższy od niej. Zerknął ukradkiem na jej profil spod grzywki z błyskiem zaintrygowania, aczkolwiek nie w głowie mu teraz było pytanie o coś takiego. Jednakże trzeba przyznać, że kobieta tym aktem wywołała w chłopaku dziwne poczucie jeszcze większej bezużyteczności. I tak ostatnimi czasy w ogóle nie wykazał się jako stróż, nie licząc tej ostatniej akcji, a to jeszcze bardziej go dobiło. Ale Nathair nie był z tych, którzy siadają w kącie i użalają się nad sobą. Wiedział, że musi wziąć się za siebie i zacząć trenować tężyznę. A do pomocy w tym przychodziła mu do głowy tylko jedna osoba. Ale zajmie się tym później.
W końcu dotarli a chłopak wreszcie mógł stanąć o własnych nogach. No, nodze. Z zaciekawieniem zaczął się rozglądać, wszakże to był jego pierwszy raz, kiedy znajdował się w tych okolicach. Nie mówiąc już o terenie „wroga”. Chciał już ruszyć do przodu, gdy dostrzegł czekającą kobietę. Miał ochotę warknąć, że dalej poradzi sobie, jednakże koniec końców przyjął jej pomoc, opierając się o jej drobne ramię, chociaż tak naprawdę tego nie potrzebował! Tak przynajmniej on sądził. Kuśtykając ruszyli przed siebie, a na usta Nathaira cisnęło się mnóstwo pytań odnośnie tego miejsca, jednakże niewidzialna siła non stop zasłaniała jego usta, co w efekcie końcowym sprawiło, że poruszali się praktycznie w samej ciszy.
Im dalej się zapuszczali, tym bardziej jego zmysł powonienia drażnił ostry zapach krwi. Zerknął ukradkiem na Tai, po cichu zastanawiając się czy aby na pewno dobrze zrobił tutaj przychodząc. W sumie sam nie wiedział czemu jej zaufał w tej kwestii. Jakby na to nie patrzeć byli wrogami i bogowie tylko wiedzą, co tacy jak ona wyprawiali tutaj z jemu podobnymi. A to, że Tai była zapatrzona w Ryana jak w obrazek niczego nie zmieniało. Bo nie pomagała mu tylko i wyłącznie ze względu na niego, prawda? Chyba nie była aż tak naiwna sądząc, że jakakolwiek wyrządzona mu krzywda poruszyłaby w pewien sposób Wymordowanego. Ba, on by pewnie jeszcze jej podziękował za uwolnienie go od tak niedołężnego stróża, jaki mu się trafił. Ale kto wie czym kierowała się Taihen Shi.
W każdym razie gdy w końcu zatrzymali się w drzwiach swego celu, Nathair zatrzymał się w totalnym szoku. No dobra, spodziewał się krwi, flaków, aniołów przykutych do ścian ze zwisającymi jelitami, ale TEGO? W życiu. Mimowolnie zrobił pół kroku w tył, czując jak robi mu się gorąco, choć bynajmniej nie wynikało to z nagłego podniecenia. Raczej ze speszenia i zawstydzenia zaistniałą sytuacją. Owszem, zdarzyło mu się rozłożyć nogi, aczkolwiek wciąż reagował rumieńcami na widok dwóch osobników oddającym się ekscesom seksualnym. Odwrócił głowę w bok, nie chcąc dłużej patrzeć na białowłosego, który dobierał się właśnie do tyłka drugiej osoby.
- W… widzę Taihen, że nieźle się tutaj zabawiacie. – mruknął cicho, mało pewnym głosem.
- Ale tak p… publicznie? Żeby twój znajomy jeszcze miał się czym chwalić, ale jego blady tyłek nie może się nawet równać z tyłkiem Rya-- …. Nie, żebym widział! Tak tylko gdybam, bo pewnie ma lepszy! Znaczy, nie żebym chciał widzieć! Bo nie chcę! Jego tyłek akurat mnie nie interesuje….. To znaczy chciałem powiedzieć, że żadna jego część ciała mnie nie interesuje! Tak, właśnie to chciałem powiedzieć! – wyrzucił z siebie potok chaotycznych słów, coraz bardziej się pogrążając. Gdyby miał świadomość, że to nie jest Taihen, która zna Ryana, być może inaczej by z tego wybrnął. A tak to coraz bardziej kopał pod sobą dołek, jeszcze bardziej spalając się ze wstydu. Oby tylko Taihen nie była zbyt bystra. Tak, na pewno.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.14 14:30  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
O tak, Apolyon zdecydowanie wiedział, jak zachęcić go do odważniejszych działań. Ugryzienie wargi wywołało jedynie kolejny dreszcz podniecenia, coraz bardziej zachęcając go do dalszej zabawy. Już nie skupiał się na tym, co robił i w jaki sposób. Całym sobą kochał się z kapłanem, jego ruchy dawno przeszły do podświadomości, działając jak automat, jakby robił to już tyle razy wcześniej, jakby to wcale nie był ich pierwszy raz. Zachowywał się zupełnie tak, jakby byli stałymi kochankami od wieków, bez trudu znajdując co wrażliwsze miejsca na ciele mężczyzny i troskliwie się nimi zajmując. Reakcja na malinkę zachęciła go jedynie do zrobienia mu kolejnej na wysokości obojczyka, na końcu mostka i, na samym końcu, na podbrzuszu. Niech wie, że już nigdy nie będzie miał lepszego kochanka od Tiago.
Z jego ust wyrwało się kolejne sapnięcie, a on sam poruszył się niespokojnie, gdy pazury kochanka przejechały po jego skórze. Spojrzał na niego błagalnie, jakby prosząc o jeszcze, jednocześnie biorąc do ust jego nabrzmiałego od podniecenia penisa. Nie było chyba przyjemniejszej rzeczy niż po prostu zbliżyć się do drugiego mężczyzny w tak intymny sposób, jednocześnie przez tych parę chwil czuć władzę, jaką miało się nad nim. Zapomniał się w tej chwili, pragnąc, by trwała wiecznie. Nie chciał, by to się skończyło, by pękło jak bańka mydlana, znów zostawiając po sobie pustkę. Dlatego teraz też wkładał całe serce w to, co robił z mężczyzną, gdzieś tam głęboko w nieświadomości piastując pragnienie stałego związku, kogoś, kto pokocha go takim, jaki jest, kto pomoże mu wyplątać się z tego całego gówna, w jakie wpadł.
Ale, jak już wspomniano wyżej, to były jedynie nieuświadomione pragnienia, nie mające żadnego wpływu na to, co teraz się działo.
Nie byli sami.
W wejściu do groty stała obca kobieta, od której czuć było wyraźną niechęć. Jakby nie życzyła sobie obecności Tiago nie tylko tu, na stole, ale również na terenie gór. Natychmiast skulił się w sobie, nieświadomie wtulając się w ciało partnera. Kątem oka zerkał na nieznajomą, czując narastającą zazdrość pomieszaną z lękiem. Ona miała wszystko, o czym chłopak mógł tylko pomarzyć!
Przyszła Ci go odebrać. Zobacz tylko, jest piękna, nie sądzisz? Ten gnojek na pewno tylko marzy, by się Ciebie pozbyć, zamienić na tamtą...
Mocniej wtulił się w Apolyona, rzucając zalęknione spojrzenie to na nieznajomą, to na kapłana. Zupełnie nie zwrócił uwagi na jeszcze jedną osobę, jaka znajdowała się jeszcze w grocie, gdzieś na granicy świadomości rejestrując, że coś mówiła. Ale co? To nie było istotne w obliczu tego, co właśnie się tu rozgrywało. Bał się, potwornie się bał, że znowu zostanie odtrącony dlatego, że jest taki, jaki jest.
Ale mężczyzna zdawał się tym zupełnie nie przejmować, kontynuując to, co zaczęli. Chłopak więc powili, jakby wciąż zalękniony, przybrał odpowiednią pozycję, od czasu do czasu rzucając zalęknione spojrzenie w stronę nieznajomej. W jego oczach przebijało się jednak coś jeszcze, coś, co rodziło się głęboko w sercu za każdym razem, gdy miał do czynienia z kobietą.
Nie bez powodu zazdrość nazywana jest zielonookim potworem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.14 18:06  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
Cholerne koty. Że też to właśnie ich geny dominowały na tym świecie, mutując tym samym większość wymordowanych. Jeśli nie skręcali się na oczach innych, wylizując sobie genitalia, to srali na pościel wyżej postawionych. Albo, co gorsza, kopulowali nie zważając na zniesmaczone spojrzenia. Warknęła po raz kolejny, cicho, acz wyraźnie i nie przejmując się niczym pociągnęła za sobą Nathaira, prosto w stronę ołtarza z którego tamci korzystali.
Nie mogła oderwać wzroku od dziewczyny, której najwyraźniej nic nie brakowało, jeśli chodzi o umiejętności. Uśmiechnęła się mimowolnie, pochwalała. A przynajmniej pochwalała to do momentu gdy owe dziewczę będzie chętnie współpracowało w ramach wiary i miłości do Ao. Nie sztuką było wynająć kurewkę za dobra Kościoła i zerżnąć ją na ołtarzu. Sztuką było nawracać i propagować chęć współdzielenia swojego ciała z Nowym Bogiem. Nie była jednak pewna czy Apolyon to rozumiał. Wolała mieć go na oku.
Nie przejawiała jednak żadnej zazdrości czy niechęci. Nawet uśmiechnęła się lekko, chcąc tym sposobem ukryć lekkie rumieńce na jej licach.
- Na mocy prawa Ao, oczywiście. Kontynuujcie jednak. Może za chwilę się przyłączę.
I z tymi słowami odwróciła się, skupiając całą swoją uwagę na Nathairze. Oczywiście słyszała wszystko co mówił i przez cały ten czas analizowała te wypowiedzi. To wcale nie było trudne, jednak... no właśnie. Czy powinna się śmiać czy złościć? Bawiło ją jednak jego speszenie, jako że nic innego praktycznie nie robił od momentu w którym się spotkali. Skrzyły się jej oczy, a raczej kurwiki w nich zawarte. Zielone jak roślinność, której tak bardzo brakowało w Desperacji.
- Przepraszam cię za nich. Mam nadzieję że skończą i sobie pójdą. Chyba że... może też masz ochotę, hm?
Uniosła jedną z brwi w wymownym, pytającym geście. Szybko jednak opuściła głowę i zaczęła przygotowywać narzędzia. Zapewne spodziewała się, że anioł sam usiądzie, a jeśli nie, to najzwyczajniej w świecie posadziła go na schodkach kilka kroków od ołtarza. Musiała rozwiązać prowizoryczny bandaż i oczyścić ranę. Jodyną. Będzie piekło, a całe to wyrwane z kolana mięso zabarwi się żółcią, ale cóż mogła poradzić? Przecież nie zostawi go w czymś takim na ciele. Kto wie co by jej zrobiono za takie zaniedbanie.
- Sypiasz z Ryanem?
To było pierwsze co jej przyszło do głowy. Dłonie działały automatycznie. Na gazę jodyna, przytknąć do rany wlotowej, przeczyścić, nowa gaza do rany wylotowej, pilnować przepływu krwi. Wyzbyć się ropy. Nadal cuchnęło, jednak już się nie skrzywiła, tłumaczący się kurczak przebijał wszystko. Kiwała wyrozumiale głową aż skończył przekrzykiwać swoje własne myśli, po czym znów spojrzała mu w oczy. Tym razem były one przepełnione powagą.
- Myślę że w innych warunkach moglibyśmy poplotkować na jego temat, ale niestety, raczej powinnam myśleć o tym jak pozbawić cię skrzydeł. Bądź serca.
Lekko wzruszyła ramionami, gdy sięgała po nić oraz igłę. Igłę odkaziła, nawlekła i przytknęła do rany wylotowej. Najrozsądniej byłoby ją przypalić, jednak pomyślała o tym trochę za późno. Zmrużyła ślepia, skupiając się na zadaniu. Wziuu, nitka przez skórę, wziuuu z drugiej strony. I tak w kółko, byleby wszystko ładnie połączyć, nie pozostawiając paskudnych skrawków. I znów wszystko przemyć.
- W dodatku nadal mi nie powiedziałeś co sobie zrobiłeś. Czekam. Chyba że odmówisz współpracy. Wiesz, ołtarz dawno już nie spłynął krwią.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.14 19:31  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
No niestety, Tai musiała się użerać z tym kotowatym. Gdyby zdecydowała się jednak go usunąć, to szczerze, czy nie czyniłoby to jej podobnym członkom poprzedniej starszyzny? Z tą różnicą, że zamiast stale wykorzystywać Kościół, jego wpływy i członków, po prostu pozbyłaby się problemu. I nie wykręcać się tutaj dobrem Kościoła. Apolyon wykonywał swoje obowiązki całym swoim jestestwem, nie dało się mu zarzucić by działał na szkodę wyznających Ao, a umysł miał przeżarty ideologią swojego Boga. To ze nieco częściej niż inni kapłani oddawał się aktom cielesnym... czy było w tym coś złego?
Apolyon prychnął pod nosem, słysząc słowa Tai. Nie potrzebował jej pozwolenia by kontynuować, i tak nie przerywałby teraz. A co do jej dołączenia do ich aktu, cóż, jemu to było wszystko jedno. Decyzja należała do chłopaka, który teraz w profesjonalny sposób zajmował się męskością kotowatego.
Białowłosy zauważył, że obecność Tai najprawdopodobniej niezwykle speszyła Tiago. To zlęknione spojrzenie, szukanie schronienia wśród mocnych ramion Apolyona. Biedne, małe stworzenie. Nim jeszcze chłopak odwrócił się do niego tyłem, kotowaty ujął jego twarz w dłonie i pocałował, chcąc dodać mu otuchy. Zaraz jednak go puścił, pozwalając mu na odwrócenie się tyłem. Na pozostała dwójkę w ogóle przestał zwracać uwagę, przynajmniej świadomie. Jego wyostrzone zmysły dostarczały mu bowiem całej masy informacji o samej Tai jak i o nowoprzybyłym. Oczywiście jego słowa słyszał, ale zupełnie zignorował. Czuł słaby zapach krwi, a z tego też wywnioskował, że towarzysz Shi musiał być ranny. Dało się to tym bardziej usłyszeć po odgłosie jego kroków - utykał. Jodyna również podrażniła czuły węch Apolyona, ale cóż poradzić. Naprawdę, jakby nie mogli znaleźć lepszego miejsca na opatrzenie ran niż grota ofiarna. Tutaj rozlewano krew, niszczono życie, a nie je pielęgnowano.
No cóż. Nieważne. Skupmy się na ofierze.
Apolyon, kiedy już chłopak odwrócił się do niego tyłem, kotowaty wsunął dwa palce do ust. Może i miał do czynienia z doświadczoną kurwą, ale nie mógł sobie odmówić podpieszczenia kochanka najpierw w ten sposób. To zawsze rozpalało do czerwoności kiedy palce nie mogły cię już zadowolić i pojawiała się potrzeba zastąpienia ich czymś konkretnym. Wiadomo czym.
Tak więc, palce jednej dłoni kotowaty dokładnie nawilżał swoją śliną a drugą rękę położył na plecach chłopaka. Używał swoich pazurów by robić na nich delikatne czerwone kreski. Tak, tym razem nieco mocniej wbijał mu szpony w skórę, ale nadal z całą pewnością było to stanowczo za słabo, niż chłopak by sobie tego życzył. Dlatego też kotowaty postanowił dodatkowo ugryźć go w pośladek. Dość szybko umieścił w jego wnętrzu najpierw jeden a potem drugi palec.
- Skrzydeł?! - Apolyon drgnął, kiedy z rozmowy Tai oraz jej towarzysza wyłowił to jedno słowo. Odruchowo zacisnął palce dłoni, którą gładził plecy Tiago. Poza tym, z zaskoczenia chyba naruszył pazurem delikatną ścianę wnętrza chłopaka. Kiedy wyciągnął palce i zobaczył kilka kropel krwi, nawet zyskał co do tego pewności. Zerknął przez ramię na Kapłankę i jej towarzysza. Ta twarz wydawała się mu znajoma.
- Taihen, kim jest twój przyjaciel? - zapytał, zaraz jednak skarcił się, wracając z uwagą do Tiago. Nie mógł teraz przerwać ofiary. - Nieważne. - mruknął jeszcze. Podniósł się z siadu na piętach do klęczek i złapał chłopaka mocno za biodra. Najpierw rozsunął dłońmi jego pośladki a potem gwałtownie, jednym ruchem w niego wszedł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.14 21:19  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
Ruszył dość niepewnie ciągnięty przez kobietę, chociaż w tym momencie najchętniej wyparowałby stąd i udał kilometry dalej. To wszystko wydawało się tak bardzo abstrakcyjne. On, anioł, w świątyni tych, którzy najchętniej ukręciliby mu kark koło samej dupy i jakaś dwójka pieprząca się w najlepsze obok. A Taihen najwidoczniej nie zamierzała ich wykopać stąd. Chyba po raz pierwszy w życiu spotkał się z taką namiastką Sodomii i Gomory. Brakowało jeszcze dźwięków gwałconych dziewic dochodzących z innych komnat i kolekcji sztucznych członków poprzybijanych do ściany jako gustowna ozdoba tego pomieszczenia.
Ostatni raz przesunął wzrokiem pełnym krytyki po dwójce z boku, kiedy do jego uszu dotarła jakże specyficzna propozycja. Momentalnie przystanął i wyszarpnął się z jej uścisku.
- Chyba mylisz mnie z jedną z tanich kurewek, Taihen. – warknął nieprzyjemnie, co jednoznacznie miało oznaczać jego odmowę. Nie potrafił pojąć takiego rozkładania nóg na prawo i lewo. Może u nich, w tym ich kościele panował taki zwyczaj, aczkolwiek dla Nathaira było to zwyczajne kurewstwo. Co prawda jego światopogląd na uciechy cielesne ostatnimi czasy uległ pewnej zmianie, a jego cnoty zostały stosunkowo mocno nadszarpnięte, jednakże dla chłopaka obcowanie z paroma partnerami, których nawet imion się nie znało, nie wchodziło w grę. Nigdy. Nie na pełnej świadomości, chociaż sam nie świecił już przykładem niewinności i cnót. Może był trochę hipokrytą, aczkolwiek w tym momencie nie oceniał siebie. A szkoda.
Bez pomocy kobiety sam usadowił się wygodnie na schodku i obserwował ją w ciszy, gdy zabrała się za odwiązywanie jego poranionej nogi. I chociaż jej każdy ruch był stanowczy, acz delikatny, to w tym momencie przypominał rozżarzony metal. Twarz różowowłosego co rusz była naznaczana skrzywieniami bólu a spomiędzy warg wydobywały się ciche syknięcia. Wiedział jednak, że musi to przesiedzieć, bo potem będzie już tylko lepiej. Z pewną dozą zniesmaczenia wpatrywał się w swoją własną ranę, która prezentowała się dość paskudnie, eufemistycznie to ujmując. Gdy jodyna dotknęła rany, chłopak z cichym warknięciem momentalnie zabrał swoją nogę, naiwnie wierząc, że złagodzi nieprzyjemny ból tym gestem. Mięśnie napiął tak mocno, że już po chwili odczuł delikatne mrowienie. Jednakże najgorszy był pierwszy moment, potem pieczenie powoli tonowało, a Nathair wreszcie wypuścił powoli powietrze z płuc z cichym sykiem.
No i masz, kobieta poruszyła najbardziej z delikatnych tematów, jakich tylko mogła. Chłopak momentalnie zakrztusił się powietrzem, robiąc się jeszcze bardziej czerwony aż po same uszy, a jego ciałem wzdrygnął niespodziewany dreszcz.
- Co Ty gadasz!? Oczywiście, że z nim nie s--sypiam. Pffff kto by c--chciał sypiać z takim d—dupkiem jak on… Zresztą, nie interesują mnie inni mężczyźni. Nie jestem jego kochan-- – zamilkł przyciskając przedramię do swojej twarzy, chcąc w ten sposób chociaż połowicznie ukryć rozgorączkowaną twarz. Kochanek, niby głupie słowo, a ile problemu, żeby je wypowiedzieć. Ale nie chciało przejść przez gardło chłopaka, choć sam nie pojmował dlaczego. Może obawiał się, że jeśli powie je na głos, to słowo nabierze większej mocy, a wtedy anioł nie będzie już w stanie wyswobodzić się z lodowatych sideł. W każdym razie odwrócił głowę w bok, czując mimowolnie przyspieszone bicie swojego serca. Jednakże jego twarz momentalnie nieco złagodniało, a wdarło się na nią coś bardziej nostalgicznego, gdy jego myśli zawędrowały w stronę Desperacji.
- Spróbuj szczęścia. – mruknął pod nosem, chociaż w tym momencie jego słowa nie miały jakiejkolwiek mocy. Wzrok ponownie natrafił na dwójkę obok, co chcąc czy nie zmusiło go na spojrzenie na kobietę. Znowu.
- Mówiłem, że pomagałem Ryanowi. Zamiast próbować być dociekliwym, mogłabyś zrobić porządek z tą patologią. – rzucił powoli odzyskując swój rezon, oczywiście mając na myśli wiadomo kogo w tym momencie.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.14 22:05  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
Nie podobała mu się ta kobieta. Nic w jej postawie nie było przyjazne, choć może taką próbowała odegrać. Wciąż widział w niej rywalkę, pragnącą jedynie odebrać mu mężczyznę. Ale on nie podda się tak łatwo. Niemal kurczowo wtulił się w ciało mężczyzny, jakby chciał zaznaczyć, do kogo należy. Drgnął zaskoczony, gdy kochanek ujął jego twarz w dłonie, spodziewając się w każdej chwili tego, że mu po prostu podziękuje i każe zbierać swoje manatki. Tak się jednak nie stało.
Czując dotyk jego warg, mimowolnie westchnął cichutko, nieco się rozluźniając. Ten drobny gest pokazał mu, że kobieta nie stanowi dla niego większej konkurencji, więc przynajmniej na chwilę mógł się uspokoić. To jednak nie znaczyło, że na dobre zapomniał o czyhającym niebezpieczeństwie. Kapłanka szybko przypomniała o sobie, a jej słowa sprawiły, że w jego sercu znowu rozgorzała nienawiść. Jeszcze czego! Nie będzie się z nią dzielił swoją zdobyczą!
Nie było łatwo pogodzić się z obecnością kobiety, jednak nie zamierzał przez nią tracić tak dobrze zaczętego spotkania. Posłusznie więc wypiął pupę, delikatnie kołysząc nią przed kotowatym. Półleżąc na kamieniu z pupą uniesioną w górę, wyciągnął się rozkosznie, prezentując swoje wdzięki. Zamruczał, czując pierwsze pociągnięcia pazurów, a z jego ust wyrwał się krótki jęk, gdy poczuł w sobie palce kociaka. Musiał przyznać, że paznokcie mężczyzny, dłuższe niż przeciętne, dodatkowo potęgowały przyjemność, jakiej doznawał. Kochanek zadawał mu coraz więcej bólu, co tylko sprawiało mu jeszcze większą przyjemność. Pojękując cicho, wił się pod dłonią kochanka, mocniej wbijając sobie pazury w już i tak pocięte plecy. Pragnął głębokich ran, takich, które zalałyby ołtarz jego własną krwią. W tym momencie nie pragnął niczego innego, niż słodkiego bólu związanego z rozkoszą, jaką dostawał.
Z jego gardła wyrwał się urywany krzyk, gdy poczuł, jak pazury mężczyzny kaleczą jego delikatne wnętrze. Plecy znów wygięły mu się w łuk pod wpływem tak nagłego zastrzyku rozkoszy. Oddychając płytko zaciskał palce na krawędzi stołu, a z jego ust nie schodził niemalże obłąkańczy uśmiech. O tak, zdecydowanie tego właśnie pragnął...
Spojrzał na kochanka zaniepokojony, gdy ten nagle przestał go pieścić. Co on sobie wyobrażał, przerywając w takim momencie?! Zakołysał biodrami, jakby chciał zachęcić mężczyznę, by wziął, co mu się należy, tym samym dając mu jeszcze więcej rozkoszy. Czuł, jak krew powoli spływa ku jego wejściu, by później znaczyć ślad na udzie. Pragnął jeszcze, zdecydowanie jeszcze, chciał poczuć, jak członek kochanka rozrywa go od środka, jak drażni rozcięcie, jak słony pot dostaje się w każde zadrapanie, wywołując kolejne fale zbawiennego bólu. Słodkim pomrukiem przyjął więc fakt, że mężczyzna złapał jego biodra i, wcale się z nim nie patyczkując, wszedł w niego na całą długość. Jego krzyk poniósł się echem po całej grocie, a on sam odruchowo napiął mięśnie, przytrzymując penisa w sobie. Dopiero po kilku głębszych oddechach był w stanie rozluźnić się na tyle, by kochanek bez problemu mógł go pieprzyć. Krew sprawdzała się idealnie w roli lubrykanta, więc w środku był cudownie wilgotny. Co i rusz jęki podniecenia rozlegały się w grocie, a chłopak zdawał się zupełnie zapomnieć o tym, że mają towarzystwo. Jakże mógłby się tym przejmować w obliczu takiej rozkoszy?!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.10.14 0:30  •  Grota ofiarna - Page 2 Empty Re: Grota ofiarna
Gdzieś w głębi duszy liczyła na odrobinę dobrego smaku dziewczynki rżniętej przez Apolyona. Ona nie była kotem, co więcej, nadal była dzieckiem. Żałosne westchnienie wyrwało się z jej ust, gdy nieznacznie nachylała się nad kolanem anioła. Teraz to ona starała się ukryć swoją twarz. Jej wyraz był zbyt oczywisty, zniesmaczony, strapiony, a przede wszystkim zmęczony całą tą farsą. Od jakiegoś czasu starała się pokazać, że Kościół to wcale nie jest banda barbarzyńców, a coś więcej, coś pięknego czego każdy powinien skosztować. Nijak mogła to teraz wyjaśnić. Wolała więc milczeć, odwrócić się i czekać aż skończą. Mieć nadzieję, że będzie to szybki finał.
- Nie obchodzi mnie co robisz z Ryanem. Tym przynajmniej go widujesz. Opiekujesz się nim.
Zabrzmiało to niesamowicie gorzko, jednak nic nie dało się wyczytać z jej twarzy. Rude loki już dawno wymknęły się spod tasiemki, którą je związała i opadły Taihen na twarz. Opuszczona głowa jedynie utrudniała cały proces. Obserwowała jak jej dłonie odruchowo segregują wszystkie przedmioty, ustawiając je w równy rządek przy jej stopach. Stopy... im także się przyjrzała. Były brudne od ziemi i kamieni. Jeden z palców krwawił. Pośliniła palec wskazujący i przytknęła go do ranki. Zapiekło. Nie zrobiło to jednak na niej wrażenia.
Słuchała odzywek anioła z obojętną miną, pracując zaciekle, jednak w którymś momencie praca się skończyła. Narzędzia zostały uporządkowane. Nie miała już nic więcej do zrobienia. Przeniosła ciężar ciała do tyłu i siadła na chłodnej kamiennej posadzce, podciągając kolana pod brodę. Na szczęście to nie była spódnica, bez problemu mogła tak zrobić. Łydki objęła szczupłymi ramionami. Zdecydowanie nie przejawiały siły jaką kobieta posiadała. Spojrzała na Nathaira, później na Apolyona. Zdecydowanie starała się unikać widoku wypiętego dziecka. W jakiś sposób niesmaczyło ją to. Przecież w którymś momencie swojego życia mogłaby zostać matką. Czy pozwoliłaby by jej własna córka... syn. Boże, co?
- Zajmij się swoimi interesami, kocie. Nie jest to moment na kazania umoralniające.
Szybko odwróciła wzrok. Nie chciała żeby Apo widział jej lekkie załamanie.
Szybciej.
- Miałeś kiedyś kota? Powinieneś wiedzieć, że nie da się skończyć z ich patologią. I tak zrobią co zechcą. Szczególnie w okresie marcowania się.
Cóż z tego, że już prawie listopad.
- I nie, nie uważam cię za tanią kurewkę. Jesteś jedynie pyskatym aniołkiem kręcącym się obok samca którego chcę. Czy wyraziłam się wystarczająco jasno żebyś przestał się jąkać i przeszedł do konkretów?
Cholera, nie tak to miało zabrzmieć. Zamrugała kilkakrotnie i spojrzała gdzieś w bok, uparcie udając, że jest tam coś interesującego. Ławy. Krzesła. Tak. Tym właśnie powinna się zająć, mieli do naprawy krzesła i właśnie ona je naprawi. Niech już sobie wszyscy pójdą. Oparła policzek na kolanach, dłonią przesunęła po jednym z piszczeli sprawdzając, czy nie potworzyły się tam nowe zgrubienia lub blizny. Czysto. Nadal mogła poszczycić się nieskazitelnym ciałem. Ale nie był to moment na tego typu myśli, nie gdy jęczano zaraz obok niej.
Taihen, kim jest twój przyjaciel?
Mogłaby zapytać o to samo. Zjeżyć się i odwarknąć. Na szczęście zrezygnował. Ona także. Odetchnęła z ulgą w duchu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach