Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 10.07.14 18:53  •  Brzeg południowy - Page 2 Empty Re: Brzeg południowy
Trzepała tymi łapami i trzepała w przerażeniu. Zamilkła dopiero w chwili, gdy chłopak złapał ją za ręce, chociaż jeszcze chwilę machała nimi, co mogło wyglądać śmiesznie. Niczym para rozbitków tańcząca swój dziki taniec nad małym ogniskiem, który udało im się wnieść. Doprawdy, uroczy widok.
Ev przechyliła lekko głowę w bok przypatrując się twarzy nieznajomego, a trybiki w jej głowie powoli zaczęły się przesuwać, wydając nieme skrzypnięcia.
Ty... rozdarłaś moje serce.
Och… Oooooch.
Normalna osoba zapewne pokryłaby się wielkim rumieńcem, starając się jakąś stawić czoła temu jakże pięknemu komplementowi. Normalna. Ale to była Ev. Niestety, jeżeli chodzi o tego typu rzeczy, no cóż, była niezwykle toporna. Niczym beton. Ev beton z krótkimi, kaczymi nóżkami. To powinno być jej nowe przezwisko.
Do oczu dziewczęcia napłynęły łzy a ona sama zakryła sobie usta. Czyżby… czyżby zrozumiała? Czyżby nastała właśnie ta chwila, że Ev zrozumiała przekaz?
Lol, nope.
- R…R….r…rrr….roze…rozerwałam Ci s…serce? – jęknęła pociągnąwszy nosem. Wyciągnęła swoje dłonie i przycisnęła je do jego piersi, z lewej strony.
- ULECZĘ CIĘ! Przeprasza, przepraszam, przepraszam! Nie wiedziałam, że…. Pewnie cierpisz bardzo! Jejku, jejku, jejku, co robić! – No tak. Czego innego można było się po niej spodziewać? Ta, zaczęła panikować i działać swoją mocą na ciało chłopaka, żeby uleczyć jego biedne serce, które zostało rozerwane. Niestety, nie zaczaiła, że była to przenośnia. No cóż, jej rozumem nie należał do najbłyskotliwszych. Jaka szkoda. Taka ładna a taka głupia.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.07.14 20:10  •  Brzeg południowy - Page 2 Empty Re: Brzeg południowy
- R...R....r...rrr....roze...rozerwałam Ci s...serce?
Coś było nie tak. Wszystko dookoła zaczęło dziko wirować. Oparł się ręką o stoisko, strącając kilka pakunków ze słodyczami.
Kilka sekund po tym przykrym zdarzeniu dotarły do niego wołania zza pleców. Kolejną chwilę po tym zdał sobie sprawę, że właśnie dostaje opieprz od sprzedawcy.
Mruknął coś na odczepnego i odepchnął się od stoiska.
Łup.
Śliczna Evendell znowu przygwoździła go do ścianki.
Świat zawirował, znowu.
I w dodatku to dziwne ciepełko na jego klacie.
Że to niby przez alkohol?
...
Gdzie tam.
Musi być jakieś rozsądniejsze wytłumaczenie. Ćpał coś? - Nie, to nie to. 
Roztargnione spojrzenie na Evendell.
Zdziwienie.
Niedowierzanie.
Pociągnięcie nosem.
Rezygnacja.
- Wytłumacz mi, śliczna,  jak to jest, że zaciągam się tobą, chociaż wcale nie palę?
Kolejne paczki spadły na ziemię, a kolorowe landrynki popękały, niczym szwy w kurtce chłopaka.
Sprzedawca wykrzyknął coś z frustracją i, pochylając się nad stoiskiem, odepchnął Al'a.
Nie. Nie, nie, nie. Ja wysiadam. Najpierw zalewa mnie tym cuchnącym piwskiem. Teraz szarpie się jak popieprzony. Nie. I'm out. Koniec.
Błędnik chłopaka w końcu wysiadł.
Al, nadal poruszający się zgodnie z kierunkiem nadanym mu przez karzącą dłoń sprzedawcy, prawie wpadł na Evendell. W ostatniej chwili zatoczył się i potrącił jakiegoś przechodnia, który okazał się jakąś dziewczyną, bo rozległ się pisk. Potem ktoś się oburzył, znowu go pchnął.
Potknął się o coś.
Poczuł, że leci do tyłu.
Plask.
Mała Yuno przeciągnęła tatę przez połowę festynu, z dziecięcą euforią taranując tłum przy pomocy rodzica. W końcu dotarła do celu. W wodzie pływały smętne, zmordowane przez życie złote rybki. Jednak w oczach dziewczynki jawiły się jako najwspanialszy cud świata. Stwierdziła, że musi taką mieć.
Zgodnie z prawem wszechświata - tata zapłacił, mała łowiła. 

Chodź, rybko. Będziecie przyjaciółmi.
Już, już prawie ją miała.

Już....
PLASK. 
Jakiś narąbany facet wpadł do baseniku z rybkami. Woda ochlapała wszystkich wokół, rybki wyleciały w powietrze, a sprzedawca wyrwał sobie połowę włosów z głowy.
- Yuno!

- CO PAN WYRABIA?!

- Rybkoooo~!
- Zapomnij o rybce, idziemy!
- Smarkaczu, wyłaź...! Cały jesteś?
- RYBKAAA!
- YUNO.
- Dobrze, tato...

- Żyjesz? No, to dobrz...To wyjazd!

Przez kilka minut nie mógł zarejestrować obecnego położenia.
Kiedy w końcu dotarło do niego, gdzie wylądował, uniósł głowę na sprzedawcę rybek i zmrużył oko, łapiąc ostrość.
- ...Przepraszam?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.07.14 1:10  •  Brzeg południowy - Page 2 Empty Re: Brzeg południowy
Dziwnym wyrazem twarzy wpatrywała się w chłopaka, kompletnie go nie rozumiejąc. Już przemilczymy ten jego pijacki bełkot, ale ona naprawdę nie wiedziała o czym on mówi. Westchnęła ciężko i podparła się pod boki, oglądając jego taniec na rauszu. Pokręciła głową z dezaprobatą i podeszła do chłopaka, chwyciwszy go pod pachę szarpnęła sugestywnie, by ten ruszył swój zacny tyłek z miejsca i ruszył za nią.
Starając się omijać ludność a co do najłatwiejszych nie należało zważywszy na stan chłopaka i rozmiary dziewczęcia. W końcu jednak udało jej się dotrzeć do jakieś samotnej ławki, która nie została jeszcze przez nikogo ani obsikana ani też obrzygana, pomogła mu położyć się na niej. Tak, niech leży tak będzie lepiej. Zerknęła na niego góry i dotknęła czoła chłopaka, delikatnie głaszcząc chłodną dłonią.
- Powinieneś tutaj sobie poleżeć trochę i odpocząć, wiesz. Jak chcesz posiedzę chwilę z Tobą, żeby Ci smutno nie było. – powiedziała promiennie się uśmiechając i wykrzywiając gębę w szerokim bananie pełnym zadowolenia.
- Ale na pewno wszystko dobrze? Może potrzebujesz czegoś? Wody? Jak skoczę po nią jak potrzebujesz! – powiedziała szybko gotowa przebiec cały festyn w poszukiwaniu choćby jednej, marnej szklaneczki dla chłopaka. Nie znała go, ale to nie oznacza, że powinna zostawić go samego w potrzebie! Jej dobra duszyczka na taki akt nie zezwalała. Chociaż prawdę mówiąc czuła się już nieco zmęczona i najchętniej wróciłaby do nory przespać się trochę. Jak na zawołanie rozdziawiła swoją japę ziewając szeroko, jak nie przystoi takiej młodej damie. No ale któż by się czymś tak trywialnym przejmował. No z pewnością nie ona. Bo jej do dam naprawdę daleko było.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.07.14 0:06  •  Brzeg południowy - Page 2 Empty Re: Brzeg południowy
Zwalił się na ławkę jak bezwładny worek kartofli.
Przez moment wpatrywał się w niebo z konsternacją. Jego mózg pracował na najwyższych obrotach, kiedy zastanawiał się, czym są te jarzące się punkciki nad jego głową.
To świetliki, przyklejone do tego czegoś tam granatowego w górze.
Pokręcił głową.
Nie. Nawet dziecko wie, że to poza kopułą to gwiazdy. Chodzi o to sztuczne niebo.
Animacja?
Żarówki?
Diody?
Świetlówki?
Pewnie animacja. Tak.
Wzdrygnął się, kiedy coś dotknęło jego czoła, jednak kiedy zobaczył, że to tylko Evendell, uznał, że przez chwilę pozwoli sobie być głaskanym.
Mała Ev.
Najjaśniejsza gwiazda na tym sztucznym, animowanym granatowym czymś.
- Ale na pewno wszystko dobrze? Może potrzebujesz czegoś? Wody? Ja skoczę po nią, jak potrzebujesz!
Wody miał dość. Całkiem przemókł po wpadce z basenem, ale nie był na tyle świadomy, żeby to poczuć.
Zaczął coś kalkulować, nieświadomie robiąc to na głos.
- Czego trzeba, czego trzeba... Jak to - czknięcie - było? Wino, kobiety i śpiew. Tak. Wino nie, ale piwo... Tak, to się liczy. Odfajkować. Dalej - kobiety. Ale nie byle jakie, nie.
Zerknięcie na anielską twarz nad sobą.
- Jedna jest.
Dłuższe spojrzenie pełne literackiego zachwytu.
Czknięcie.
- Śpiew... Niee - niedbale machnął dłonią - Nie nadaję się do tego... Obejdzie się. Ev. Ev? - przyjrzał się jej, chcąc się upewnić, że słucha - Niczego mi nie potrzeba. Ale wydaje mi się, że tonę w twoich oczach.
...
- Nie musisz mnie ratować. Umiem pływać. Tak mi się wydaje. Z resztą - to chyba tylko lekkie podtopienie.
Wody stanowczo będzie potrzebować rano.
I aspiryny.
I czegoś do wyczyszczenia pamięci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.07.14 18:43  •  Brzeg południowy - Page 2 Empty Re: Brzeg południowy
Wydała z siebie dziwny dźwięk, powoli się cofając. Co robić, co robić. Chłopak zdawał się w coraz gorszym stanie a jej lecznicze moce najwyraźniej nic nie pomagały. To musiał być wpływ tego szatańskiego trunku, zwanego alkoholem. Tak ,to zapewne przez to. Gdy ktoś go zakosztuje to nawet najlepszy uzdrawiacz świata może się w pompkę pocałować. Zacznie chodzić pośladkami po ziemi a i tak nie pomoże.
- T—toniesz? Ale jak to? Nie toń! To moje oczy tak? To ja już nie będę się patrzyła! Obiecuję! – dziewczę jęknęło i odskoczyło od leżącego mężczyzny machając przy łapkami, jakby szukała jakiejś pomocy. Ale pomoc nie przyszła, no chyba, że Al wnet uśnie to wtedy będzie miał pomoc. Chociaż ranem zapewne będzie dla niego ciężki.
- To ja… to ja idę, byś nie utonął w tych moich przerażających oczach! – jęknęła głośno, odwróciła się na pięcie i już miała biec przed siebie, jednakże w ostatniej chwili odwróciła się, podeszła do niego, poklepała po czole jak jakiegoś ziemniaka i uciekła w tłum. To chyba był jej śmieszny sposób pożegnania.

// zt.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.07.14 23:51  •  Brzeg południowy - Page 2 Empty Re: Brzeg południowy
Przyglądał się małej Ev zamglonym wzrokiem. Zmarszczył nos, kiedy klepnęła go po czole, ale nie odgryzł jej palców, jak by to uczynił w normalnych okolicznościach.
Wymruczał jakieś patetyczne pożegnanie, przerywane pojedynczymi czknięciami.
Chciał pomachać swojej anielicy na pożegnanie, ale był zbyt przytłoczony grawitacją ławki i nie stać go było nawet na kiwnięcie palcem.
Nie mogąc znaleźć sensu dalszego istnienia po odejściu pięknej Evendell, bezczynnie gapił się w sztuczne niebo. W głowie miał czarną dziurę, która zasysała każdą rodzącą się myśl, zanim ta zdążyła wykiełkować.
Jak można się spodziewać, w końcu go zmogło i odleciał w objęcia Morfeusza.
----------------
Zgrzyt. Szur.
SZUUUR.
- Mwaaahhcholera, co jest...?! - wycedził przez zęby, na wpół rozjuszony, na wpół nieprzytomny, niezbyt skoordynowanym ruchem zasłaniając sobie uszy dłońmi.
Sprzątający spojrzał na niego z ukosa, pokręcił głową i wrócił go zamiatania śmieci.
- Ciii... Kurrr... Cicho... - jęknął, czując, jak włosy stają mu dęba przy każdym pociągnięciu miotłą po ziemi.
Przy dziesiątym szurnięciu zerwał się do pozycji siedzącej. Szybko pożałował, ale zawroty głowy tylko jeszcze bardziej go rozsierdziły.
Tamten koleś perfidnie go ignorował.
- Ej, dziadku...
Palec wskazujący został oskarżycielsko wycelowany w pilnego pracownika służb porządkowych. Al nie dokończył. Wychylił się przez ławkę i wyrzygał się na idealnie zielony trawnik.
Usta sprzątacza zacisnęły się w wąską linię.
'Za jakie grzechy...? - wołało jego zbolałe spojrzenie, ale nikogo nie obchodziły jego uczucia. Poranna zmiana była jego i trzeba było posprzątać, żeby zarobić na ulubionego browara, w domu nachlać się jak świnia i samemu rzygać po kątach.
Al z konsternacją patrzył na kawałki wczorajszej przekąski.
Powinien zacząć dokładniej przeżuwać jedzenie.
Znowu go zemdliło.
Spojrzenie sprzątacza nie pozostawiało wątpliwości, że właśnie planuje morderstwo.
Al, kiedy w końcu pozbierał się do kupy, napotkał jego wzrok.
- Co? - wychrypiał oskarżycielskim tonem, jakby to wszystko była wina faceta przed nim.
Mężczyzna westchnął ciężko, machnął ręką i popchał pojemnik na śmieci dalej.
Kółka potwornie zgrzytnęły, rozsadzając czaszkę skacowanego Packarda.
Chwilę potem zaczęły się gorączkowe poszukiwania dobytku. Po jakimś czasie chłopak odnalazł plecak przy jednym z zamkniętych stoisk. Wczepił się w niego jak koala w eukaliptus i obiecał, że nigdy więcej go nie opuści.
Przy tych czułościach zaczął się zastanawiać, dlaczego jego kurtka tak się lepi. I dlaczego ma mokro.
I wtedy dotarło do niego, że Evendell, złote rybki, kąpiel w basenie i konkurs na picie to wcale nie był zły sen.
Zerwał się na równe nogi.
Frank kontynuował zamiatanie. To było jedyne, co porządnie w życiu potrafił, ale nie narzekał. Gorzej, że będzie musiał ogarnąć bajzel po tym smarkaczu.
Łypnął złym okiem w stronę ławki, na której leżał imprezowicz.
Potem potoczył wzrokiem po otoczeniu, bo w poprzednim miejscu go nie znalazł.
Chłopak oddalał się chwiejnym krokiem, ale z zawrotną prędkością.
Nagle przystanął i wywrzeszczał barwną wiązankę pod adresem jakiejś Evenelle, życia, psów i całego świata, po czym zastygł w bezruchu, jakby właśnie dostał po głowie. Rozejrzał się podejrzliwie, po czym ruszył dalej, nerwowo mrucząc coś pod nosem.
...
Ta młodzież.
Frank zgarnął stos śmieci i ruszył dalej, ciągnąc za sobą zardzewiały pojemnik, który głośno protestował przy każdym obrocie kół.
Jeszcze dwie godziny i koniec zmiany.
Pieprzyć to.
Niech kto inny sprząta tamte rzygi.


[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach