Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 10 z 25 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 17 ... 25  Next

Go down

Pisanie 25.06.15 23:10  •  Las blisko Desperacji. - Page 10 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Wszystko mówiło iż burza zbliża się do tej lokalizacji. Wskazania temperaturowe oraz wilgotnościowe, a także natężenie ciężkiego powietrza w atmosferze. Kiedy samej burzy jako zjawiska atmosferycznego się nie obawiał, ani piaskowej, ani też standardowej, tak wyjątkowo nieprzyjemnie byłoby pozostać tutaj i narazić się na efekty przeskakujących błyskawic. Jedno trafienie, i w praktyce cała jego elektronika zostanie usmażona. Uch... Trzeba się pospieszyć, zgarnąć co swoje i znikać stąd. Raz, raz, raz!
Dlatego też przekierował większy potencjał swojej mocy do receptorów wzrokowo-słuchowych, chcąc zarówno wychwycić, jak i zauważyć zmiany w otoczeniu, mając nadzieję na szybsze odnalezienie Miry i pryśnięcie stąd. To też powód dla którego nie odpowiedział od razu na jego pytanie, dopiero po chwili zostało ono przyswojone i przetworzone, to też mógł na nie udzielić odpowiedzi.
- Sama burza nie wywoła problemu. Uderzenie błyskawicy jest jednak dużo bardziej... Mordercze, niż w wypadku ludzi, którzy mogą to szczęśliwie przeżyć. - Odpowiedział, stosując w miarę proste wytłumaczenie jakie akurat potrafił ułożyć z dość sporą uwagą przeniesioną na przeczesywanie terenu. Zdołałby wyjaśnić to głębiej, lecz procesy logiczne były ograniczone, stąd też odpowiedź była okrojona w szczegóły i konkrety. Może to i lepiej.
W sumie nie był to konkretnie ujmując krzyk, można to raczej określić jak "rozgłoszenie" jego głosu na krótki moment, jak muzyki. Może i trochę przesadził ze skalą, ale raczej siedzenie tutaj to ostatnia rzecz warta działań, prawda?
- Zrozumiałem. - Trochę sztywna forma odpowiedzi, nawet w drobnej mierze "skomputeryzowanym tonem", naznaczając fakt skupienia na poszukiwaniach. - Pająka. - Kolejna, krótka odpowiedź, znów "cybernetyczny" ton, i skupienie na...
Moment. Tam coś jest! I nie, to wcale nie jego pajączek, chyba że nauczył się poruszania na dwóch kończynach, schował dwie, a pozostałe dwie trzyma w górze. No i jeszcze rozmawia z drugim podobnym sobie.
A, tak. To humanoidy. Huh, podobno Desperacja to wymarłe miejsce, a przyznać trzeba że jak na "wymarłe" jest tu sporo "życia". I żywych. W jakimś stopniu. Wiedząc że w wypadku większej ilości istot humanoidalnych nie może sobie pozwolić na obniżony priorytet działań logicznych, musi znów zoptymalizować przepływ energii na wszystkich liniach. Ysh.
Zbliżając się jednak, zaczął coś rozpoznawać. Baza danych szybko podsunęła mu najbardziej pasujący obraz z tych będących w jego pamięci. Dopasowanie sięgające ponad 80%, ciemność uniemożliwiała pełną identyfikację, acz jednak miał niemal pewność że jes to...
- Riley, widziałeś gdzieś tu Mirę? - Spytał od razu dość rzeczowo gdy tylko się zbliżył, lecz dalszą myśl przerwało mu co innego. Ryk. Wyraźny i dość blisko, za którym postąpił też odgłos wystrzału z broni palnej.
ZAGROŻENIE!
Bestie Desperacji nie są aż tak ogromnym zagrożeniem, biorąc pod uwagę możliwości lotu Nathair'a i jego anty-bioniczne ciało, lecz broń palna jest wysoce groźna dla anioła. Bez chwili namysłu Lentaros wydobył swoją broń i z krótkim "sprawdzę to" rzuconym w stronę Nathair'a pobiegł w las, w kierunku skąd dochodziły te dźwięki. Było zbyt blisko, stąd też dotarł na miejsce prędko, zatrzymując się kilka kroków od osobnika z bronią w miejscu.
- Opuść broń i zidentyfikuj się. Natychmiast. - Wycedził stanowczo, wymierzając ostrze miecza w jego stronę. Hm...
Baza danych wciąż dopasowywuje ten wygląd do kategorii, choć znalazła już jeden z punktów zaczepnych i była pewna, że osobnik został już spotkany.
Dopasowywanie w toku...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.06.15 11:37  •  Las blisko Desperacji. - Page 10 Empty Re: Las blisko Desperacji.
- Jasne, tak zrobię - wizja szpitala stawała się coraz bardziej realna podczas rozmowy z tym osobnikiem, od kiedy Webb tak łatwo zmieniał zdanie? Może to po prostu anielski wpływ. Nieważne.
Zaczęło się robić duszno, a to znaczy, że znów czeka go siedzenie w jaskini i zwykłe czekanie. Może uda mu się zdrzemnąć? W końcu od dawna nie mógł spokojnie spać przez te rany, a teraz... to wydawało się takie realne.
Powietrze przeszył huk strzału. Nie wróżyło to nic dobrego, zadziwiające było, jak pocisk mógł przejść przez tak gęste powietrze. Automatycznie chłopak zmienił kurs jakim chciał podążać chcąc wyminąć i nieznajomych i miejsce z którego mógł dojść wystrzał.
- Żaden problem w koń.... CZEKAJ! - z automatu złapał za kołnierz Isao i pociągnął go lekko do tyłu, dając jasno do zrozumienia, żeby się zatrzymał.
- TUTAJ każdy może mieć kłopoty. TUTAJ każdy może być KŁOPOTEM. A skoro ktoś dysponuje bronią palną, to jest klasyfikowany jako jeszcze większy KŁOPOT.

Zawiódł. Dlaczego? Miał uniknąć nieznajomych, a to oni znaleźli ich. Chociaż chyba tego nie miał w umowie... Zadrżał lekko słysząc znajomy głos i przezwisko. To mogła być tylko jedna osoba. Odwrócił się w kierunku Nathaira, zapewne by się uśmiechnął, gdyby nie druga osoba, którą rozpoznał. Len.
Jego twarz zastygła na chwilę w bezuczuciowym grymasie, po czym jednak zmusił się na uśmiech. Sytuacja dla niego zapowiadała się coraz mniej kolorowo. Jedna osoba, różne tożsamości i historie. Zapowiadało się na zmianę niektórych faktów.
- Nath... - tutaj naprawdę się uśmiechnął, ale czy to był jeden z tych miłych i przyjaznych? Kto wie. - Nigdy. Mam po prostu długą smycz.
Ucieczka byłaby niemożliwa, zresztą sam tego nie chciał. Na kolejne pytanie/a pokręcił głową.
- Patrząc po warunkach, pewno siedzi w jaskini... - mruknął co wcale nie musiało mijać się z prawdą. W taką pogodę nikomu nie chciałoby się siedzieć na widoku.
Zerknął za odbiegającym Len'em. Kolejny, jeden chcę nieść pomoc, a drugi... mieczyk i na czołgi. Chociaż mówimy tu o Lenie. To jest czołg z mieczem. To może się udać.
No cóż, nie zaszkodzi sprawdzić o co tam chodzi, w razie czego będzie ukrywać się za "żywą" tarczą i czmychnie gdzieś w bezpieczne miejsce.
- Pewno będę tego żałował... - powiedział do siebie ostrożnie udając się w kierunku, w który udał się Len. To będzie długi dzień.
Zachowywał bezpieczną odległość i zapewne gdyby od razu wpadł na rannego SS'mana to na jego twarzy pojawiłoby się zdziwienie, ale po dzisiejszych przeżyciach nic go nie dziwiło. Dlatego pozostało mu jedynie obserwowanie Czołgu w akcji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.06.15 15:09  •  Las blisko Desperacji. - Page 10 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Rzeczywiście Webber wydawał się być coraz bardziej przekonany do pomysłu stworzenia, albo raczej rozruszania, szpitala w Desperacji. Cieszyło go to. Miał nadzieję również, że go nie zawiedzie i owa inicjatywa nie okaże się jednym wielkim fiaskiem. Miał nadzieję, że nikt nie ucierpi przez jego idealistyczne marzenia i cele. Chciał przecież pomagać, a nie szkodzić, prawda?
Pogoda powoli zmieniała się. Nie miał cech zwierzęcych, które ułatwiały przewidywanie pogody, ale niektóre rzeczy dawało się wyczuć. Na przykład burzę. Na dworze zrobiło się jasno? Słychać z oddali ciche huki? Albo coś błysło od czasu do czasu? No więc idzie burza! Proste, prawda? Jako, że robiło się już powoli ciemno, po wzrastającej duchocie i odgłosach nawet Isek zorientował się, że zapowiada się na ulewę z dodatkiem piorunów. Nie był z tego faktu zbytnio zadowolony. Nie wiedział czy nie zrezygnować więc z wyprawy i nie skorzystać z pajęczej propozycji zostania na noc. Chyba lepsze to niż narazić się na śmierć od błyskawicy, prawda? Był aniołem, ale niestety nie był nieśmiertelny ~
Jego wahania zostały jednak przerwane, gdy usłyszał odgłos strzału. Był naiwny. Bywał bardzo, bardzo naiwny. Ale to był odruch. Odruchowo w takich momentach najpierw myślał o tym, że ktoś może potrzebować pomocy. Tak też było i teraz. Jakież więc było jego zdziwienie, gdy nagle został zatrzymany. Spojrzał pytająco na Webbera. Szybko stało się jasne o co chodzi. Bardziej rozumnym spojrzeniem popatrzył na pajączka. Ścisnął usta w prostą linię w cichym wahaniu.
- Ja rozumiem, ale ja tak nie mogę... Poświęciłem życie na to, by pomagać innym. To jest to, czym się zajmuję i nie moge postąpić inaczej. - mruknął markotnym tonem. Wahał się. W słowach Webbera było sporo sensu. Ale serce podpowiadało mu, że powinien sprawdzić co się stało. No i wkrótce wymordowany uległ. I poszli.
Po drodze spotkali dwóch nieznajomych. Isao bez słowa przywitał się z nimi skinięciem głowy. Choć zdawali się nie zwracać na niego uwagi. Bez słowa przysłuchiwał się ich rozmowie. Wyglądało na to, że cała trójka się zna. Jednego on także zdawał się kojarzyć, jednak nie mógł przypomnieć sobie skąd i czy aby napewno. Zostawił to więc bez komentarza. A potem wszystko działo się szybko. Isao pośpiesznie pognał za Lentarosem, który udał się w stronę rannego. Tylko w trochę innym celu niż blondyn.
- Wszystko w porządku? - odezwał się, ignorując wcześniejszy ton Lentarosa. Nie popierał zachowań agresywnych, które nie miały w jego oczach sensu. A burza była coraz bliżej, tuż tuż. Słyszał głośne, coraz głośniejsze huki. Czy nie powinni się schować?


Jakbym nie odpisywał w przyszłości dużo ,to możecie pomijać. Z moją obecnością teraz może być ciężko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.07.15 18:33  •  Las blisko Desperacji. - Page 10 Empty Re: Las blisko Desperacji.
//sorki za przestój ale nie wyrabiam w czaso-przestrzeni

Akito szczerze mówiąc nastawił się już psychicznie na samotny marsz w strugach deszczu, a tutaj pojawiły się nowe możliwości wybrnięcia z jakże niesympatycznej sytuacji. W każdym razie nie spodziewał się, że aż tyle osób będzie w pobliżu. Ciekawe.
Chłopak spojrzał dość zmęczonym wzrokiem na androida. W sumie to powinien był go kojarzyć, ale spotkanie było dość krótkie, a potem... cóż wiele się wydarzyło w międzyczasie to i młody nie zapamiętał tak dobrze Lentarosa.
-Nie mam zamiaru jej chować dopóki ty nie odłożysz swojej broni- odpowiedział po prostu. Normalnie pewnie by nawet uległ żądaniom, ale tym razem nie miał zamiaru się pozbawiać choćby cienia poczucia bezpieczeństwa. W końcu nawet gdyby chciał to nie uciekłby daleko o ile w ogóle. Chociaż to nie tak, że celował w kogoś. Po prostu miał ją w ręce.
-Niezbyt- odpowiedział drugiemu przy okazji patrząc po raz kolejny na swoją dość mocno pokiereszowaną nogę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.07.15 1:05  •  Las blisko Desperacji. - Page 10 Empty Re: Las blisko Desperacji.
”Pająk”
Mimowolnie się skrzywił. To nie tak, że bał się tego małego robactwa. Nawet ich nie zabijał, kiedy jakiś z nich zawitał do jego domu, aczkolwiek bardzo szybko pozbywał się tych małych maszkarad poprzez wywalenie. Nie lubił i nie przepadał. Brzydziły go, tak samo jak i inne cholerne ustrojstwa. Dlatego też nawet nie starał się ukryć swojego wzdrygnięcia. Miał tylko nadzieję, że kiedy Lentaros będzie go odwiedzał, to nie będzie zabierał swojego… zwierzątka. Wiadomo, każdy adoptuje to, co chce. Trzeba akceptować.
- Riley? – wypalił unosząc wysoko brwi w geście zdziwienia, i powędrował pytającym spojrzeniem w stronę Waffela, a potem do Lenntarosa. Czy tak przypadkiem nie nazywał się zwierzak siostry Waffela? Coś mu tu nie pasowało, ale nie zamierzał niepotrzebnie drążyć tematu. Skoro Waffel ukrył swoje prawdziwe dane, to zapewne miał ku temu jakieś poważniejsze cele. Zwłaszcza, że w tym momencie Nathair wykazałby się czystą hipokryzją, wszakże sam niejednokrotnie z premedytacją ukrywał swoje prawdziwe personalia przed obcymi, nie chcąc zdradzać wszystkim dookoła swojego prawdziwego imienia. Chciał zwrócić się do chłopaka, by zapytać go o coś jeszcze, ale nim zdążył otworzyć usta, jego sługa zniknął pomiędzy drzewami. Anioł westchnął ciężko i uniósł dłoń, wsuwając ją w jasne kosmyki i podrapał się. To wszystko zaczynało być powoli nieco męczące i upierdliwe. Ale zamiast narzekać wolał poczekać i wreszcie porozmawiać.
Ale rozmowa dzisiejszego dnia nie była mu dana.
Najpierw pognał Lentaros, potem Waffel a na końcu jego towarzysz.
Szczęka jasnowłosego zgrzytnęła niebezpiecznie a żyłka na skroni zapulsowała niebezpiecznie zwiastując podniesienie poziomu irytacji. No przecież Lentaros wyraźnie powiedział, że to sprawdzi, cokolwiek to było. Ale nie, wszyscy musieli oczywiście jak cholerne lemingi ruszyć za nim. Spomiędzy jego warg wyrwało się ciche warknięcie pełne niezadowolenia, kiedy ruszył w ich ślady. Co prawda pozostawała jeszcze opcja zostawienia ich a samemu udanie się gdzieś przed siebie, najlepiej na powrót do Edenu, gdzie będzie mógł odpoczywać dupą do góry u siebie w domu, ale z drugiej zaś strony angielskie wyjścia nie były do końca w jego stylu.
Mamrocząc pod nosem pełen niezadowolenia odsuwał od siebie przeszkadzające gałęzie, które taranowały mu drogę, by wreszcie dotrzeć do zbiorowiska. Spojrzenie jasnych tęczówek padło na… w zasadzie to jeszcze dziecko. Skrzywił się nieznacznie, wsuwając obie dłonie głęboko w kieszenie spodni i zrobił parę kroków do przodu, stając tuż obok androida.
- Co cię zaatakowało? – zapytał od razu. Jeżeli było to jakieś dzikie zwierzę, to trzeba było brać pod uwagę, że wciąż mogło grasować gdzieś w okolicach. Jakoś niekoniecznie chciało mu się wierzyć, żeby to chuchro zabiło bestię. Chociaż, z drugiej strony… Pozory mylą, prawda?


Burza rozpocznie się za 2/4 posty.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.07.15 11:14  •  Las blisko Desperacji. - Page 10 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Miał skromną nadzieje na fakt, iż skoro udał się sprawdzić stopień zagrożenia, inni nie ruszą za nim, rozumiejąc chociaż podstawowe zasady bezpieczeństwa. A jeśli nie inni, to chociaż Nathair zostanie w poprzednim miejscu, nie ciągnąc za stadem owiec na rzeź. Niestety jednak, program nigdy nie będzie zdolny przewidzieć zachowań ludzkich, choć istniała w tym mała reguła.
Odwróć przewidywany skutek twoich działań. W 90% przypadków ta teza się sprawdza w wypadku ludzi.
Wszelakie informacje skierowane ku niemu przyjął kiwnięciem głowy w geście przytaknięcia. Zarówno na pytanie Nathair'a, jak i słowa Riley'a na temat Miry. Obie te informacje okażą się jak najbardziej przydatne. Teraz jednak priorytety były inne, ważniejsze.
Bo ten osobnik wciąż był uzbrojony, w dodatku odmówił odłożenia swojej broni, choć przyznawszy prawdę, bronił się słusznie. Nie reagował na działania obcego, altruistycznego mężczyzny w stronę chłopaka, lecz gdy zbliżył się jego Pan, wystąpił o krok do przodu, zastawiając mu drogę ostrzem swojej broni.
- Póki sprawia realne zagrożenie, nie mogę ci pozwolić zbliżyć się do niego. - Stwierdził tonem zupełnie standardowym. Bez nacechowania emocjonalnego, jednostajnym, płynnym. Bez przyśpieszeń, naciśnięć czy zwolnień, była to informacja, podparta jednak solidnym argumentem. Zaraz po tych słowach zwrócił się ku Akito, nieco opuszczając swoją broń w dół i odsuwając ją przy okazji od anioła.
- Słusznie się bronisz. Opuszczę broń, lecz nie schowam jej, póki ty tego nie zrobisz. W wypadku jakiegokolwiek, podejrzanego działania, stracisz kończynę chwytną trzymającą broń. Rozumiesz? - To tak tylko dla pewności. Dane w międzyczasie zostały skompilowane i złączone w logiczną całość, pokazujące mu wydarzenie sprzed jakiegoś czasu. Wypadek na motocyklu, ten chłopak na takowym, patrol wojskowy... Hm. Lepiej by tu nikt nie był świadom jego przynależności organizacyjnej. - Akito. - Dodał do poprzedniej wypowiedzi, dając mu do zrozumienia że w jakimś stopniu go zna, stąd też być może będzie mniej negatywnie nastawiony do sytuacji, o ile da się znaleźć pozytywy w tym że czterech obcych, z czego jeden z zamiarem bezpośrednim uszkodzenia go otoczyło.
Burza powoli dociągała się bliżej, to zły znak. Kiedy może oni się tak nie obawiali tego, chodząca, stalowa, napędzana elektrycznością puszka z pewnością będzie dość solidnie ciągnąć w swoją stronę wszelakie błyskawice. A choć jedna, celna może się skończyć nieodwracalną anihilacją systemu i dysków twardych.
- Riley, wydajesz się znać okolice. Masz może pomysł gdzie możemy się skryć przed burzą? Stanie nawet w lesie nie ochroni nas przed błyskawicą. - Powinien w sumie dodać "a głównie mnie", ale zarówno Riley jak i Nathair są tego świadomi. Wątpił w altruizm wymordowanego, ale kto wie, być może coś się odmieniło i akurat będzie miał ochotę pomóc?
- Po ryku i odgłosach tąpnięć mogę stwierdzić, że to był niedźwiedź, który został uśmiercony już przez celny strzał z broni palnej. - Cóż, co by była z niego za "encyklopedia" gdyby nie udzielał się swoją wiedzą gdzie i kiedy się tylko da?
Właśnie.
Grzmoty się nasilały, uch. Trzeba się ruszyć i skryć, jak najszybciej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.07.15 17:56  •  Las blisko Desperacji. - Page 10 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Dobra, bo to nie ma sensu. Zabieram stąd Nathaira, bo nie lubię jak ktoś coś obiecuje, a potem słowa nie dotrzymuje. Jak chcecie piszcie dalej, czekajcie. Cokolwiek. Ja uciekam Nathairem. Amen.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.07.15 19:00  •  Las blisko Desperacji. - Page 10 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Nie ważne jak sprawa się potoczyła. Isao również ostatecznie opuścił las...
Nie mam zamiaru czekać w nieskończoność na posta. Pomimo braku czasu na fabułę, jednak czasem mam ochotę coś napisać, a obie fabuły mi stoją ;c

Zt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.08.15 22:56  •  Las blisko Desperacji. - Page 10 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Akito zdziwił się słysząc swoje imię, które wymawiał nieznajomy w środku w zasadzie wrogiego terenu. Nie żeby coś, ale tyle się w międzyczasie wydarzyło, że młody zwyczajnie zapomniał już o tym specyficznym spotkaniu z androidem, którego wbrew polityce Specu puścił wolno, a raczej nikomu nie powiedział o tym spotkaniu.
Widząc, że Lentaros opuszcza broń zrobił to samo. Swoją drogą w pewnym momencie zaczęło mu być już wszystko jedno. Noga go napierdzielała jak jasna cholera i do tego nie miał już zbyt wiele energii.
-Skąd?- póki co skupiał się jedynie na Lentarosie. Ból potrafił dość skutecznie rozpraszać, nie ma co. A pytanie generalnie miało na celu dowiedzenie się skąd go Lentaros zna. Prosta sprawa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.08.15 15:16  •  Las blisko Desperacji. - Page 10 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Riley nie odpowiadał. Panicz Nathair najwidoczniej znudził się przebywaniem tutaj i bezproduktywnym używaniem czasu i ruszył w swoją stronę, bez słowa. Android nie zamierzał w żaden sposób ingerować, ani cokolwiek o tym mówić. Będą w kontakcie, w razie potrzeby... Hm. Oby nie było żadnej, poważniejszej potrzeby.
Zaraz po różowowłosym ruszyła druga osoba, znikając w swoją stronę. Został więc z milczącym osobnikiem, wojskowym na terenach wymordowanych, sobą i bez pająka. Hm, co by tu zrobić?
Cóż. Krótka analiza sytuacji i możliwości dała kilka wyjść, posortowanych w kolejności od najmocniej, hm, "egoistycznych", do najbardziej altruistycznych. Nie zgadniecie, ale maszyna postanowiła okazać trochę współczucia.
Na swój, specyficzny sposób.
- Twoich wyczynów motocyklowych. - Używając krótkiej formy odpowiedzi, podobnie jak on w krótkiej formie zadał pytanie, program uznał że to jest odpowiedź najbardziej optymalna do możliwego zakresu zapytania. Po udzieleniu tej "jakże wyczerpującej" informacji maszyna podeszła bliżej.
- Odprowadzę cię tam, gdzie twoje miejsce. Zajmą się tam tobą. Nie zamierzam ci czynić krzywdy, ani prowadzić do żadnych miejsc gdzie takowa może ci się stać,w zamian chcę tylko byś nie celował do mnie ze swojej broni za to, co teraz zrobię. - W momencie ukończenia zdania, mechaniczne ramię pochwyciło jego tułów i wciągnęło na lewy bark, co spowodowało że Akito w tej chwili był niemniej, nie więcej niż niesiony jak beczka piwa. Soli. Worek ziemniaków. Dziewica na ofiarę. Piracki łup. Cokolwiek sobie wymyślicie. Zostawiając Riley'a ze swoimi rozmyśleniami, skierował się w stronę jedynego, pasującego mu kierunku. M-3. Próba szukania w Desperacji kogoś kto wolontariacko by zajął się jego obrażeniami może nie była od razu skazana na porażkę, ale zbyt wiele niebezpiecznych zmiennych wchodziło w grę.
A pajączek?
Wróci po niego. Z pewnością pajęczyca sobie poradzi jeszcze trochę bez niego, prawda?

[Żeby nie przedłużać - z/t x2 z Akito. Koniec kwestii.]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.08.15 21:26  •  Las blisko Desperacji. - Page 10 Empty Re: Las blisko Desperacji.
......To nie tak, że znowu coś sobie zrobił. To wcale nie tak, że był fajtłapą. Wcale nie uciekał przed jakimś zmutowanym kotowatym... no dobra, uciekał, ale gdy skręcił sobie w tym cholernym lesie kostkę zirytował się na tyle, by w zamian za to skręcić mutantowi kark. Nie chciał być pożywieniem dla jakiegoś wymordowanego, zdecydowanie nie należało to do jego zbioru marzeń. Niemniej teraz blondyn podążał z ponurą miną w stronę wyjścia z lasu, wlekąc za sobą zranioną kostkę, mając istną burzę liści na głowie oraz postrzępione ubranie. Krótko mówiąc, czy też raczej pisząc, członek DOGS w pełnej okazałości. Niemniej po raz pierwszy od dawna Pudel czuł się na tyle poirytowany, że najpewniej potencjalnym dręczycielom po prostu lutnie w pysk. Ewentualnie sparaliżuje jakimś celnym trafieniem w nerw i zostawi, mamrocząc pod nosem przekleństwa. Wbrew ogólnemu wrażeniu, wyprowadzony z równowagi naprawdę potrafił pokazać kły, chociaż był pod tym względem oporny. Nie bez powodu w organizacji zajmował się robotą papierkową, zamiast pracą w terenie. Jednak biorąc pod uwagę jego nawyk do częstego opuszczania kryjówki, równie dobrze ktoś mógłby wziąć go za charta (dobre żarty, bieg na 800 metrów zakończyłby z przynajmniej czterema upadkami) albo dobermana (tego chyba raczej nie trzeba komentować). Niemniej w całości chodziło o to, że Skoczek po prostu potrzebował od czasu do czasu w milczeniu pomyśleć. Ewentualnie musiał dostarczyć sobie odpowiedniej dawki adrenaliny, od razu szybciej pracował u niego mózg i mógł później spokojnie dokonywać różnego rodzaju obliczeń w swoim pokoju. Miał robić te cholerne hamaki. Poniekąd powinien się za to zabrać albo chociaż ulepszyć jakoś te łóżka polowe. Krótko mówiąc, lubił mieć coś do roboty. A żeby w spokoju tworzyć, potrzebował najpierw krótkiego spaceru. Plus do tego miał dziwny nawyk zbierania desek, cegłówek, jakiś dziwnych pnączy i tym podobnych bzdet. To wszystko miało rzecz jasna swoje wytłumaczenia.
Jak na razie jednak Pudel żałował, że dzisiejszego dnia wybył z kryjówki. Spotkanie z kotowatym skutecznie pozbawiło go dobrego humoru i z chmurą gradową zamiast twarzy parł do przodu, przeklinając na czym świat stoi. Co jakiś czas odgarniał z czoła kosmyk zakrwawionych włosów. Dlaczego zakrwawionych? Gdyż wzdłuż czoła biegła mu piękna krecha, na szczęście cienka. Ostatnio na co miał ochotę to wyglądanie jak Frankenstein. A kostka dalej bolała. No cóż, nie ma życia bez cierpienia.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 10 z 25 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 17 ... 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach