Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 25 z 25 Previous  1 ... 14 ... 23, 24, 25

Go down

Pisanie 27.09.19 20:51  •  Las blisko Desperacji. - Page 25 Empty Re: Las blisko Desperacji.
Jego kroki były dość ociężałe, a całe ciało mocno nachylone do przodu, ślepia prawie zamknięte, obklejone białą substancją. To nie jest jego najlepszy dzień, dziś ewidentnie doskwiera mu choroba, co wyraźnie czuje jego najlepszy przyjaciel, który z troską kroczy tuż obok niego. Chciał go wziąć na swój grzbiet, jednak Chlamydia jest zbyt uparty. Nie lubi innym zawracać sobą głowy. Szedł przed siebie, ledwo w ogóle widząc gdzie idą, dlatego to Cadaver wybierał drogę. Byli naprawdę zgranym duetem, mimo iż pożeracz bardzo często pakował ich w kłopoty, w trudnych chwilach mogli na siebie liczyć. Zresztą mało osób chciało do nich podchodzić, odrażali innych samym swym wyglądem. Wymordowany był w desperacji dość znany, ze względu na zarażanie innych. Nikt nie chciał być narażony na niebezpieczeństwo, dlatego woleli trzymać się z daleka, a to nawet lepiej. Nie chciał innych krzywdzić, a może chciał? Czasami sam nie wiedział o co mu chodzi, zatracał się w swoim szaleństwie, w swojej ciemności.
Skądś kojarzył tę okolicę, musiał już kiedyś tutaj być. Wprawdzie ledwo cokolwiek widział, a nozdrza wypełniał dym o niezbyt przyjemnym zapachu zarazy, to miał jakieś dziwne odczucie, albo to znów jakieś jego urojenia. Czasami nie dało się tego odróżnić. Psittaci zatrzymał się przy pierwszym lepszym drzewie. Okazało się być dość grube, jednak całe wyschnięte i spróchniałe, oczywiście w niczym mu to nie przeszkadzało. Odwrócił się do niego plecami, po czym się o niego oparł i osunął na ziemię. Towarzysz szturchnął go lekko w ramię, na co Zaraza tylko go pogłaskał. Nie miał siły by iść dalej, czuł jakby ktoś wyrywał mu kończyny oraz wszystkie narządy wewnętrzne. Bywały takie dni, gdzie choroba atakowała go z pełną mocą, to był właśnie jeden z nich. Ciemność zaczęła go otaczać, wciągać. Jego ciało było bezwładne, opadły mu powieki, po czym zaczął wydobywać z siebie znajome chrapanie. Cóż znajome dla jego przyjaciela. Przez tą maskę, brzmiał trochę jak Darth Vader. Niestety sen, który nim zawładnął nie należał do przyjemnych. Jak zwykle.
Znalazł się w długim ciemnym korytarzu, w którym co chwilę rozlegały się krzyki, wrzaski, jakby kogoś tam zarzynali, a on mógł iść tylko przed siebie. Zawładnął nim strach, nie wiedział czemu, ale przerażało go to miejsce, w którym naglę pojawiły się drzwi. Po otwarciu ich zobaczył zwłoki, masę zwłok, niektóre jeszcze się ruszały, szeptały o pomoc, a on nie mógł się ruszyć. Jakby jego stopy przyklejono do podłogi. Poczuł w ustach gorzki smak, potem zaczął się dusić, a pomieszczenie zaczęło wypełniać się dymem. Znajomym dymek.
Co w tym czasie robił Cadaver? Jego ukochany dreptał sobie radośnie między wyschniętymi drzewkami, w ogóle nie interesując się drgawkami i potem, które okryły ciało jego pana. On bawił się w najlepsze. Tu znalazł jakiś ciekawy kępek trawy, tu pobiegał radośnie, ciągnąc za sobą swój smród. Pożeracze koszmarów to z reguły agresywne i ponure stworzenia, on też taki był. Jednak dzięki Chlamydii, czasami potrafił cieszyć się życiem. Był szczęśliwy, że znalazł kogoś takiego jak on sam. Te uczucie dawało mu bezpieczeństwo i w pewnym rodzaju stabilizację. Nie był już samotny, zawsze mógł na niego liczyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 25 z 25 Previous  1 ... 14 ... 23, 24, 25
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach