Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 23 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 14 ... 23  Next

Go down

Pisanie 04.03.15 17:03  •  Ruiny fontanny - Page 6 Empty Re: Ruiny fontanny
- Uhm... Dzięki za radę. - Uśmiechnęła się nieco wymuszenie, słysząc słowa chłopaka. Doskonale wiedziała, że na ten ból żaden masaż nie pomoże. Po prostu musiała go przeczekać. Mimo to pomasowała łydkę, ot, żeby się od niej odczepił. Choć z drugiej strony, czy nie wykorzystać tej sytuacji...?
Mogłaby zaryzykować kontakt z wymordowanym, i owszem. Ale nie była pewna, czy już chce się żegnać ze swoim żywotem. Nie miała pojęcia, czy się odrodzi po zarażeniu wirusem, ani jaka to będzie forma. Widziała całe mnóstwo zniekształconych ludzi. Osobnik stojący przed nią miał wyjątkowe szczęście, że, mimo wszystko, zachował w miarę ludzki wygląd. Nie wszystkim się to udawało. Dlatego Tiago wcale nie była taka pewna, czy chce wchodzić z nim w bliższą relację.
Ale czyż nie na tym polegało jej życie? Czyż w jej zawodzie nie chodziło o ciągłe ryzyko? O ten dreszczyk adrenaliny przyprawiający o szybsze bicie serca?
Rozmyślając tak wciąż przyglądała się nieznajomemu. Mimo wszystko wydawał się dosyć atrakcyjny, a sama Tiago od czasu pożaru chyba nikogo nie przyjęła do swojego łóżka. Rekonwalescencja, próby odnalezienia swojego miejsca w Desperacji, to wszystko jakoś wytrąciło ją z równowagi. A dziś, mimo blizn na szyi, czuła się wyjątkowo atrakcyjna. Czemu więc miałaby nie skorzystać?
Już miała coś powiedzieć, w jakiś sposób zagaić rozmowę, gdy wtem chłopak zrobił coś, co całkowicie zbiło ją z tropu. Nie miała pojęcia, co robić, jak się zachować, gdy miękki materiał owinął się wokół jej szyi. Wpatrywała się w niego z uchylonymi ustami, a jej myśli pędziły jak szalone.
Dlaczego?
Jego wyjaśnienie przeczytane na ekranie telefonu nie przemawiało do niej. Przecież dla niej blizny były czymś powszechnym. A i nie bała się, że zmarznie. Zresztą, za niedługo i tak pewnie pozbyłaby się odzienia, gdyż zrobiłoby się jej zbyt gorąco. Dlaczego więc dał jej szal? Czyżby...
Zapomnij! Kto by chciał taką tłustą świnię?
Zaraz też zauważyła bliznę na jego szyi, jakby ktoś próbował poderżnąć mu gardło. Zmarszczyła brwi, widząc też jego wyraźne zakłopotanie. Chłopak stojący przed nią wyraźnie nie czuł się dobrze w swoim ciele. Chyba miło by mu było, gdyby dziewczyna jakoś spróbowała mu pomóc... Tak więc uśmiechnęła się z wdzięcznością, otulając szalikiem. Musiała przyznać, że był naprawdę miły i ciepły. I ładnie pachniał jak na Desperację...
- Dziękuję. Ale teraz Ty zmarzniesz. Chodź tutaj. – Poklepała murek obok siebie, dając mu jasno do zrozumienia, by usiadł. Miała pewien pomysł, dosyć odważny, ale też nie sądziła, by miał coś przeciwko niemu. No i jakoś już dawno przestała bać się ryzyka...
- Miło mi Cię poznać, Kuro. Jestem Tiago. – Przedstawiła się, uśmiechając delikatnie. Musiała sprawić jak najlepsze wrażenie, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.03.15 14:12  •  Ruiny fontanny - Page 6 Empty Re: Ruiny fontanny
Jeden buch, drugi buch i papieros wylądował pod jego butem, a ostatni dymek wyszedł na powierzchnie i szybko się zatracił. Koniec szluga jest zawsze taki przygnębiający, bo chcesz jeszcze, a tu takie szybkie zakończenie. Trzeba ograniczyć palenie i to definitywnie. Inaczej będzie czarny klops, a nie płuca. Pogoda nie była po ich stronie. Zrobiło się strasznie zimno, niebo zostało oblężone przez czarne chmury. Śmiesznie by było, gdyby pojawiła się burza. W zimie to raczej nie występują takie zjawiska, ale te niebo wskazywało na wszystko. Wiatr też zyskał na sile, co nie było zbytnio ciekawe. Nienawidził jak jego fryzura latała na wszystkie strony. Westchnął, przeciągając się. Chyba najwyższy czas się zbierać. Taki klimat nie był mu na rękę, to strasznie męczące. Jego oddech stał się głębszy. No słaby organizm dał się we znaki. Powinien siedzieć w domu, a nie narażać się na niebezpieczeństwo i choroby. Pociągnął nosem, rozglądając się na boki. Co by tu począć? W sumie to niedaleko jest raczej jego dom, chyba. Jak dobrze pamięta to tak. Można by tam pójść i przeczekać, inaczej zacznie mu się jeszcze bardziej kręcić w głowie, albo padnie tu biedny.
Poprawił niebieską czuprynę, robiąc niezadowoloną minę. Już mu się jakieś kudły poplątały. Pamięta jak raz miał mnóstwo kołtunów i potem to musiał wszystko rozczesywać. Zabawne to było i w cholerę bolało. Zerknął na swoje obuwie, które było w dość zapłakanym stanie, jednak dalej trzymało ciepło. Kochał te buty i chyba nigdy się ich nie pozbędzie. Podobno pokazują one wnętrze człowieka, ale jak? Czy to oznacza, że Draco jest niezadbanym chłopcem? Całkiem możliwe. Pip pip! Ciekawa wiadomość! Gdyby Oblitus położył się na śniegu to by go widać nie było, bo ma tak bladą cerę, hahaha, kupa śmiechu. On tak jakoś zawsze miał, dlatego jego rumieńce są bardzo widoczne, nad którymi stara się panować. Teraz na szczęście tylko nos ma lekko różowawy.
"Robi się coraz zimniej. Może chciałabyś gdzieś pójść?"
Przy takiej pogodzie sukienka to niezbyt dobry pomysł. Mogło jej przewiać... Dobra nieważne. Nie myśl tak Draco, to bardzo nieładnie myśleć o takich rzeczach. Wstydź się, ona zapewne nie jest taka i ma bardzo przyzwoite myśli. Zapewne ma bardzo poukładane w głowie. Zmierzył ją tym niebieskim wzrokiem, po czym westchnął i zaczął przyglądać się małemu króliczkowi, który naglę pojawił się na horyzoncie. Powinien spać. Takie zwierzyny chyba śpią w zimie, więc co on tak robił? Widać było, że dobrze bawi się na śniegu. Skakał zadowolony na wszystkie strony, wkładał główkę w biały puch. Jakieś upośledzone zwierze chyba. Proszę wezwać doktora, to może być zaraźliwe! Mały osobnik spojrzał na nich ciekawskich wzrokiem, po czym odwrócił się i wykicał gdzieś w dal. Mały słodziak z puchatym futerkiem zniknął. Miał takie fajne długaśne uszka, że aż miło było patrzeć.
"Mieszkam niedaleko. Możemy pójść do mnie, jeśli chcesz."
Wystukał tekst, który chyba niezbyt fajnie brzmiał. Nie jest gwałcicielem, więc spokojnie. Jest brzydka pogoda, a on nie chce by nowo poznana osóbka się przeziębiła czy coś. W sumie to dziwne, że kogoś zaprasza do siebie. Ma nadzieje, że Pan nie będzie oto zły. Musi zachować się uprzejmie i dżentelmeńsko, inaczej przepadł. Spoglądał na nią, czekając na odpowiedź. Był gotowy na wszystko, lecz jako twarz wciąż miała ten sam wyraz. Neutralna, blada, bez uczuć, jakby miał na sobie maskę. Trzeba patrzeć na tę sytuację z różnych perspektyw, chociaż nie wiem po co.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.03.15 12:38  •  Ruiny fontanny - Page 6 Empty Re: Ruiny fontanny
Zapaliłaby. Musiałą przyznać, że miała cholerną ochotę poprosić o papierosa. Mimo że wcześniej odmówiła, to teraz naprawdę miała ochotę trochę pożebrać. Przyniósłby jej ulgę, z pewnością. Wiedziała jednak, że nie wypada jej prosić.
Gdy zbliżył się do niej wystarczająco blisko, zarzuciła drugi koniec szalika na jego szyję i również ją owinęła, tak, że teraz niemalże stykali się głowami. Uśmiechnęła się przy tym przyjaźnie, jak gdyby nigdy nic. W końcu nie zrobiła nic uwłaczającego godności któregoś z nich, prawda? Żadnych nieprzyzwoitych gestów z jej strony. Co to, to nie!
Nie, nie będzie go prosić o papierosa. Będzie silna, nie da się nałogowi. Wystarczyło, że była uzależniona od środków odurzających i seksu, naprawdę nie potrzebowała do tego papierosów. Poza tym, były niedobre. Gorzkie, gryzące, wszystko po nich śmierdziało. Fuj. Zdecydowanie.
A mimo to zapaliłaby. Zaciągnęłaby się dymem, pozwoliła mu krążyć w płucach. Wiedziała jednak, że to niemożliwe. Szczególnie, że coraz ciemniejsze chmury gromadziły się nad Desperacją, zwiastując rychłe opady czegokolwiek, co mogło padać o tej porze roku. Trzeba było szybko znaleźć jakieś schronienie, które pozwoliłoby jej przetrwać. Na wizytę w barze nie bardzo mogła sobie pozwolić. Jej oszczędności nie były zbyt oszałamiające. Zresztą, wspomnienia pożaru były zbyt świeże, by mogła w spokoju przebywać w jakimkolwiek tego typu przybytku.
- Uhm... Nie wiem, czy noga mi na to pozwoli.... – Powiedziała, choć każda komórka jej ciała krzyczała, że chce się stąd wynieść. Wiatr się wzmagał, targając jej włosy i końce szala owijającego jej szyję, a na jej gołych nogach pojawiła się gęsia skórka. Cholerne rajstopy, musiały się podrzeć akurat dzisiaj!
- Ale z chęcią skorzystam z zaproszenia. – Uśmiechnęła się po przeczytaniu kolejnej jego wiadomości. Może forma komunikowania się nie była najwygodniejsza, ale lepsze to niż nic. Przynajmniej jakoś się rozumieli, co było nader istotne. A że rozmowa nie była zbyt płynna...
Różne wypadki chodziło po ludziach, prawda?
Podjęła więc próbę podniesienia się po uprzednim wyplątaniu się z szala, gdy noga zaprotestowała kolejną falą bólu. Nie był on jednak już tak dokuczliwy jak przedtem, więc tylko skrzywiła się odruchowo, łapiąc równowagę. Koturny na nogach niezbyt to ułatwiały, ale tyle lat praktyki sprawiło, że udało jej się tego dokonać, ba, nawet wykonała dwa małe kroczki w kierunku chłopaka, uśmiechając się do niego delikatnie.
- Prowadź więc. – Powiedziała lekko, poprawiając jeszcze płaszcz. Była gotowa do drogi. I ani trochę się nie bała. W końcu to nie pierwszy raz, gdy szła do cudzego mieszkania, prawda? I do tej pory jakoś nic jej się nie stało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.03.15 21:26  •  Ruiny fontanny - Page 6 Empty Re: Ruiny fontanny
Chmury się zbierają, wiatr staje się coraz mocniejszy, a on rozmyślał nad swoim życiem, chociaż nie miał po co. Ostatnio zrobił się jakoś zbyt poważny, co niezbyt służy jego psychice. Może jak zaliczy coś dobrego, to powróci dawny Draco? Trzeba spróbować, wszystko albo nic. No bo kto powiedział, że sex nie wpływa pozytywnie? Przecież to samo dobro, ale skończmy o tym gadać. Przeczesał ręką swoje niebieskie kudły, rozglądając się na boki. Cisza była strasznie dobijająca, ale też w pewnym stopniu przyjemna. Zerknął na nogę dziewczyny, zastanawiając się co by tu zrobić. Zorientował się, że to nie jest zwykły skurcz, zapewne coś cięższego za tym stoi, lecz nie będzie nad nią stał i prosił by powiedziała. Jej problem, jednak nie pozwoli by cierpiała podczas drogi. O damę powinno się dbać.
Westchnął, przeciągając się tak, że było słychać kilka strzyknięć. Uwielbiał ten odgłos, nie wiedział czemu. Był nawet przyjemny, chyba. Podniósł swoje zacne cztery litery, po czym odwrócił się do niej przodem.
"Wezmę Cię na ręce, by noga Cie nie bolała. Nie szamotaj się, bo będzie bardziej boleć"
Pokazał napisaną wiadomość, by następnie schować telefon do kieszeni, wygwizdując jakiś znany mu utwór. Minę dalej miał neutralną, nie okazywał uczuć, które kłębiły się w jego ciele. Wyglądał jak słodki łobuziak, który nie był silny, jednak mądry. Na oko ocenił jej wagę, co pozwoliło mu do określenia czy da radę. Musi dać! Nie ma, że nie! Te chucherko musi wykrzesać z siebie wszystkie siły! Ostrożnie wziął Tiago na ręce, jednak uważał na jej nogę. "Muszę dać radę" cały czas powtarzał sobie w myślach. Nie ma, że nie! Może i jest słaby, ale damy nie upuści! I tak pognał z nią na rękach do domu. The End.

ztx2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.15 0:21  •  Ruiny fontanny - Page 6 Empty Re: Ruiny fontanny
Od kilku miesięcy Spadowi wiodło się nad wyraz dobrze. Coraz to regularniej odwiedzał Apogeum, by przyjmować zamówienia na fanty, które wynosił z M-3, a które potem wymieniał na pieniądze czy też użyteczne dla siebie sprzęty. Miał nawet kilku stałych klientów, którym właściwie bliżej już było do statutu znajomych. Od takiego zaprzyjaźnionego człowieka właśnie wracał. Wymienił u niego kasze na jakieś drewniane misy i bukłak mleka. Nowe dobra znajdowały się w lnianym, burym worku i obecnie leżały na ziemi przy bosych stopach wymordowanego, który zaś siedział sobie na pozostałościach fontanny. Odpoczywał przed drogą powrotną do domu, do szczeniąt...właściwie, wcale mu się nie śpieszyło do słuchania skomleń dlatego też siedział i liczył sobie potulnie posiadane miedziaki. Musiał czekać jeszcze na tą krwiopijczą bestię - Mittena. Zwierze to choć dzikie najwyraźniej sobie upodobało rudego wilka i nie opuszczało go na krok, a przynajmniej dopóki dopóty Rudzielec nie zachodził do miasta. Zwierz wówczas odłączał się od swojego "pana" i oddawało się zwiedzaniu. Zawsze jednak prędzej czy też później wracało niczym bumerang. Wychodziło więc na to, że oczekiwanie na to stworzenie nie było wymogiem koniecznym, lecz Spad i tak nie miał nic do pilnego do roboty. Siedział więc i skrupulatnie przerzucał monety z ręki do ręki. Może uda mu się uzbierać na jakieś pieczywo? Właściwie od dłuższego czasu miał ochotę na konserwę. Tak. O rety. Zadowoliłby się nawet taką przeterminowaną, choć właściwie nie spodziewał się dostać innej.
Nie zwracał uwagi na przechodzące obok istoty bo i one się nim nie interesowały. W końcu w Desperacji każdy interesował się tylko sobą, a i za specjalnie nie rzucał się w oczy. Ot na nogach miał znoszone przez życie bojówki, jakąś wymemłaną, szaro-burą koszulę, a na całość zarzucony był granatowy płaszcz sięgający swą długością za kolana. Był rozpięty, a całość spreparowana tak, że jego ruda, gęsta kita bytowała swobodnie na wolności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.15 9:58  •  Ruiny fontanny - Page 6 Empty Re: Ruiny fontanny
Kolejny piękny dzionek w Desperacji, który tym razem w ogóle nie był deszczowy jak to chmurki tej krainy miały w zwyczaju. To też dziwne… Na co dzień lało tutaj dzień w dzień, a teraz proszę, nadal szaro i buro, ale nie zacina deszczem po ryju. Milusio.
Rhoneranger sunęła znoszonymi buciorami, przypominającymi wzmocnione glany, po ziemi rozglądając się dookoła. Na ramiona zarzucony miała szaro-czarny płaszcz przeciwdeszczowy (w razie nagłych i prawdopodobnych opadów deszczu), na biodrach pewnie utrzymywały się czarne bojówki i pasy z pistoletem laserowym, dwoma nożami i dodatkową saszetką na amunicję i jedzenie (które z kolej rozlokowane było również po kieszeniach spodni). Do tego jeszcze prosta, ciemnozielona bluza na torsie.
Co do wędrowania po Nowej Desperacji, które wyglądało jak bezcelowe szwendanie się, to spacerkiem wcale nie było. Cedna godzinę temu spotkała się z trochę znanym jej dealerem różnorodnych rzeczy, od smarów po narzędzia. Nie był jakoś bardzo znanym „handlarzem”, a jego wyroby wcale dobrej jakości nie były, aczkolwiek czasami, gdy trzeba było zakupić tani smar do naoliwienia pewnych mechanizmów to warto było się przejść do tego ośmiornicogłewo jegomościa. Wiwern widziała go może z dwa trzy razy, ale jako, że fucha Drug-On’a jest mniej więcej znana to też i ten dealer zaoferował kobiecie wykonanie pewnej drobnej akcji przepędzenia jakiegoś wymordowanego.
Zbliżała się właśnie do ruin fontanny, przy której siedział jeden z wielu osobników w krainie. Przyglądnęła mu się jednakże dokładniej, porównując jego wygląd z rysopisem celu jaki miała w głowie. Tak, to zdecydowanie on. Hydra uśmiechnęła się drapieżnie, a po chwili wyciągnęła z kieszeni bułkę zapiekaną z kawałkami mięsa i sera w środku. Czy to autentycznie mięsem było, tego nikt nie wiedział, ale prowiant na Desperacji tego typu był wyśmienity. Swobodnie podeszła do fontanny udając zmęczenie. Walnęła się z westchnieniem na pobliski odłamany kamień i ugryzła spory kawałek bułki jak barbarzyńca. Przeżuwając powoli od niechcenia obleciała spojrzeniem swój cel.
- Niezłą mamy dzisiaj pogodę, co nie? Ostatni raz, kiedy przestał padać deszcz było chyba z miesiąc temu. – Rzuciła wpierw analizując jakiego charakterku jest ten wymordowany. Rozmowny, czy nie....
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.15 17:15  •  Ruiny fontanny - Page 6 Empty Re: Ruiny fontanny
Sześćdziesiąt siedem, sześćdziesiąt osiem, sześćdziesiąt dziewięć...

Liczył sobie spokojnie, a przynajmniej dopóki nie poczuł, że ktoś obok niego usiadł. Lekko zaskoczony postawił na baczność uszy i skierował wzrok ku wzdychającej nieznajomej. Pokrótce uśmiechnął się przyjacielsko. Kobieta wyraźnie go zaczepiała, chciała nawiązać rozmowę, a Spad lubił rozmawiać. Nie widział w tym nic dziwnego, a wręcz bardzo się ucieszył. Życie w M-3 przyzwyczaiło go do obcowania z ludźmi i teraz gdy przyszło mu żyć inaczej cierpiał, gdy nie miał do kogo otworzyć pyska. Desperaci byli bowiem nieufni, nietowarzyscy, zmierźli, małomówni - tak bardzo ich mentalność różniła się od beztroskiego człowieka z M-3. Spad nie miał o to pretensji i rozumiał ich motywy, lecz nie zmieniało to faktu, że brakowało mu towarzysza rozmów, a teraz proszę - jak na zawołanie ktoś się przed nim pojawił.
- A no ładna choć nie miałbym nic przeciwko gdyby padało. Kilka lat spędziłem żyjąc na pustyni i choć wiąże się z tym wiele zabawnych historii, to chyba nie muszę wspominać, jak ciężko bywało tam o pitną wodę. Nie wspominając nawet o kremie z filtrem UV. Słoneczne dni już nigdy nie będą dla mnie takie same... Meh. - Wzdychnął teatralnie rozkładając jednocześnie swoje ręce w niemocy.
- Spad jestem. -
Jego ogon prawdopodobnie lekko się zakołysał. Rudowłosy nie spodziewał, się usłyszeć odpowiedzi, tym bardziej, że poczuł jak po brodzie ciągnie mu się ślina...Ekhm, przypał? Tak, zdecydowanie. Spades miał nadzieję, że nie opluł niechcący dziewczyny. - Uhm, ojej, wybacz, za bardzo jeszcze dziś nic nie jadłem, a węch mam dość silny i tak, jakoś.- Lekko speszony przeciągnął rękawem po podbródku. lekki rumieniec wyskoczył na jego bladą twarz, a uszy poddańczo przyklapły.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.15 22:54  •  Ruiny fontanny - Page 6 Empty Re: Ruiny fontanny
Hydra rozświetliła swe ślepia w ciemnej jaskini dostrzegając swą owieczkę w wejściu jaskini. Oczywiście tylko metaforycznie, bo Najemniczka nie miała dodatkowych głów, ani też nie znajdowali się onie w jakiejkolwiek jamie. Ot nieodłączny widok desperackich krain.
Rhoneranger przyjmując jedną z wielu masek swego arsenału uśmiechnęła się rozbawiona do Spadesa i prychnęła pod nosem, gdy połykała wcześniej ugryźnięty kawałek bułki. Na tę okazję postanowiła wpierw nieco poznać swoją ofiarę, pokusić ją, a następnie sprowadzić w miejsce, w które dokona swego dzieła. Wiwerni są szybcy, wściekli i bezwzględnie, ale... każdy z nich ma swój własny sposób na wykonanie zadania w sposób dyskretny. No raczej nie zacznie naparzać mutanta na oczach innych osobników. Zaszkodziłoby to jej reputacji i zapewne by jeszcze zostałaby jej zredukowana ranga. Tsk, tsk, tsk...
- Ewidentnie życie na pustyni jest ciężkie. Ostatni miesiąc dłużył mi się na niej nieubłaganie... - Westchnęła, jakby właśnie dopiero teraz wróciła z piaszczystej pustki. Po chwili pochyliła się do przodu opierając łokcie o kolana i gryząc kolejny kęs ekstrawaganckiej przekąski. O takich delikatesach w Desperacji mogli jedynie pomarzyć wszyscy, którzy nie należeli do organizacji, albo nie imali się jakimś handlem. - ... a zwą mnie Cedna. - Odparła obracając do niego głowę i uśmiechając się jeszcze szerzej, gdy dostrzegła cieknącą ślinę z ust.
Głodujemy co..., pomyślała i popatrzyła na swoją bułkę.
- Nie szkodzi. Wiem, ze zapach tej kanapki jest zniewalający. Tania nie była, a zdobyć też nią łatwo nie było. - Sztachnęła się jej zapachem i oblizała wargi, na których pozostały jeszcze resztki. Następnie sięgnęła niby od niechcenia do kieszeni spodni i wyciągnęła batonik proteinowy, który wyciągnęła w stronę wymordowanego. - Masz, bierz. Bułki ci nie dam, ale to mogę. Lepsze niż nic. - Pomachała mu batonikiem przed twarzą.
- Co tutaj robisz, Spad? Żyjesz gdzieś niedaleko?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.15 11:28  •  Ruiny fontanny - Page 6 Empty Re: Ruiny fontanny
Kobieta najwyraźniej doskonale zdawała sobie sprawę z pustynnego żywotu. Spad aż poczuł pewnego rodzaju nić porozumienia. Choć w Desperacji czuł ją z każdą nowo napotkaną istotą.
- Miesiąc? Rety...Ja od kiedy odkryłem inne tereny to trzymam się od pustynni jak najdalej i wątpię bym dobrowolnie bytował tam dłużej niż dwa-trzy dni. - Mimo wszystko rudowłosy nie należał do grona zadeklarowanych masochistów. Wiedział jak srogie są czerwone piaski pustyni i gdyby teraz przyszło mu żyć na tychże, po zasmakowaniu tej karykatury cywilizacji zwanej Apogeum to prawdopodobnie by sfiksował. Serio.
- Cedna...wybuduję ci kapliczkę, serio. - Przyjął batonik, jakby ten był świętym grałem. Oczy zaś jego, niczym dwie tarcze odbijały świetlne refleksy tańczące na srebrnym papierku, który ustąpił pod naporem wilczych szponów. Zawartość opakowania znalazła się niedługo potem w paszczy Spada. Wilcze uzębienie, jakie posiadał utrudniały mu pożywianie się jedzeniem w takiej formie, toteż asekurował się łapką, coby niechcący mu nic nie wypadło. Proteinowy batonik choć za życia w M-3 kojarzył mu się z paszą dla mięśniozjebów to teraz był uosobieniem szczęścia, choć rzeczywiście smakował jak pasza. Ale taka ekskluzywna, desperacka pasza. Pychotka. Naprawdę się nim delektował. Zresztą nie wyglądał na kogoś kto by takim kąskiem wybrzydził. Był chudy, wręcz wychudzony - szczupła twarz, pajęcze łapki, wklęsła klata. Wszystko to wskazywało, że średnio radzi sobie w świecie.
- Czy niedaleko...Będzie w sumie kilka godzin żwawego marszu. Tak sądzę... - przekrzywił nieznacznie głowę w bok w geście głębokiej konsternacji. Nie wiedział czy odpowiednio przełożył czas trasy z wilczych możliwości na ludzkie. - Wiesz, nie mam stałego "domu". Prowadzę zdecydowanie koczowniczy tryb życia. Teraz akurat od prawie tygodnia bytuję w lesie znajdującym się na granicy z Czerwoną Pustynią, lecz nie wiadomo co przyniesie jutro. Może się przeniosę, może nie. Wszystko zależy od takiej trójki pijawek z którymi żyję. - Zmrużył oczy. Wspomniał Mittena. - Właściwie czwórki. Mam pod swoją pieczą wilcze szczenięta. Ich matka została rozszarpana przez jakąś bestię, a los chciał, że ja musiałem trafić na te piekielne nasienia. Większość zapewne by zignorowała ich bytność, jednak ja nie potrafiłem. Jestem trochę za miękki, a moja zmutowana wilcza natura mi nijak nie pomagała. I to własnie z ich powodu tutaj jestem. - Podniósł lniany, bury worek i zakołysał nim lekko w powietrzu. - Kolacja. Teraz te potwory mają z cztery miesiące. Żrą więcej niż same ważą. - Wyżalił się zdradzając kolejny powód dla którego był taki wychudzony. Bo choć od kiedy odwiedzał M-3 rzeczywiście więcej jedzenia wpadało mu w łapki, lecz zapotrzebowanie jego pociech równiez rosło z czasem.
- Całe moje życie kręci się ostatnio na szukaniu dla nich jedzenia. Czuję się jakbym marudził niczym jaka świeżo upieczona matka, lecz...no po części tak właśnie jest.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.15 13:27  •  Ruiny fontanny - Page 6 Empty Re: Ruiny fontanny
Zęby ponownie się zatopiły w mięciutkiej warstwie bułki, a następnie odgryzły spory kawałek prowiantu. Smak tego cuda był cudowny dla podniebienia i żołądka, a jeszcze delikatne ciepełko jakie biło od świeżo wyrobionego pieczywa przywracało wspomnienia miłych obiadków rodzinnych w sielankowym zaciszu murów M-3, gdzie rząd oszukuje mieszkańców i trzyma władzę żelazną ręką.
Powoli przeżuwając Rhoneranger słuchała z udawanym zaciekawieniem Spada jak to opowiada o swoim ciężkim życiu. Nic specjalnie okrutnego mu się nie przydarzyło. Typowy desperacki pakiet dla ułomnych ofiar losu. Albo nowy świat szybko skopie mu dupę i przerodzi w prawdziwe desperackie ścierwo, albo zostanie prędzej czy później zabity.
Dzisiaj jednakże nie padnie on z ręki Wiwerna, bo nie o to prosił zleceniodawca, a najemniczka nie próbowała nigdy być nadgorliwa.
Kończąc ostatni kawałek bułki, podniosła się z kamienia.
- Mhm, rozumiem. No to powiem ci, że nie masz ciekawie. Gdybyś nie przygarniał tych sierot żyłoby ci się łatwiej, no ale cóż... - Wzruszyła ramionami i otrzepała ręce z okruszków bułki, a następnie popatrzyła w zamyśleniu na Spada, po czym na jej twarz wystąpił ciepły i przyjazny uśmieszek.
- Wiesz... w sumie mieszkam niedaleko i mam trochę nadwyżki zapasów. Mam dzisiaj dobry dzień, więc z chęcią się nimi z tobą podzielę. Zechciałbyś ze mną pójść?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.05.15 11:43  •  Ruiny fontanny - Page 6 Empty Re: Ruiny fontanny
- Tak, masz rację, żyłoby mi się zdecydowanie lepiej i łatwiej, lecz czuję jednocześnie, że w tamtym momencie potrzebowałem ich bardziej niż one mnie. - Może nie do końca była to prawda, jednak od kiedy stracił bezpowrotnie swoje sielankowe życie w M-3 to z dnia na dzień trwał dla samego trwania i bez celu. Szczeniaki zajmowały mu czas i pomagały się uporać z własnym sobą dlatego nie traktował je jako kłopot, lecz urozmaicenie życia.
- Naprawdę? Mógłbym? Nawet nie wiem co ci powiedzieć w tym momencie...Naprawdę byłbym wdzięczny. - Niemal zakrztusił się końcówka batonika. Był wdzięczny losowi, że trafił tu akurat na tą kobietę. - Na pewno nie chciałabyś czegoś w zamian? Osobiście mało mogę zaoferować, lecz jakbyś potrzebowała jakichś informacji, gońca, bubla z M-3 to możesz na mnie liczyć. Nie mam żadnej komórki, lecz regularni odwiedzam to miejsce. - Był pełen entuzjazmu. Przez chwilę chciał sugerować, że właściwie czka na swojego "kota", lecz zwierz tak czy siak go znajdzie, a tu w grę wchodziło jedzenie! Spadowi jednocześnie było głupio nie móc zaoferować czegoś w zamian. Był ufnym i wdzięcznym stworzeniem. Bóg jeden wie jakim cudem mając te cechy utrzymywał się ciągle wśród żywych, lecz najwyraźniej miał szczęście. Dużo szczęścia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 23 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 14 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach