Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 14 z 14 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14

Go down

Pisanie 21.08.17 23:18  •  Ciche pustkowie - Page 14 Empty Re: Ciche pustkowie
Nie czuł się dobrze. Przede wszystkim w ogóle się nie czuł, od tego trzeba zacząć. W skroniach pulsował tępy ból i to jedyne, co był zdolny odczuwać. Zignorował nawet zmęczenie długą wędrówką. Nie użył skrzydeł, bo nie mógł. Nie potrafił ich zmaterializować, coś blokowało nie tylko jego zdolność logicznego myślenia, ale też podstawową anielską umiejętność lotu.
Tęskniłeś?
Drwiący głos zaśmiał się we wnętrzu czaszki. Znowu powrócił, choć tak długo go nie było. Dlaczego? Przecież mógł pójść precz w miejsce, z którego przyszedł. Ismael nigdy nie zapraszał Abruela do swojej głowy, sam znalazł do niej drogę i zamieszkał jak w swojej własnej, szepcząc czasem różne rzeczy. Snuł opowieści o dawnych dziejach, kpił z miodowookiego anioła zastępu, ostrzegał go przed niebezpieczeństwami. Przez kilka lat stali się niemalże jednością, a Vexowi udało się go nawet skutecznie ignorować. Dopóki lokator nie obraził się i jego obecność nie zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Początkowo było to niepokojące, ale w końcu jakoś udało się powrocić do normalności nieprzerywanej podszeptami szalonego anioła.
Uraziłeś mnie ostatnio. Ale teraz już wiem co ci zrobię. Nie ma ucieczki. Nauczyłem się panować nad tobą tak jak ty swoją zdolnością panowałeś nad innymi. I ja nie mogę ci rozkazać się zabić. Nie wprost.
Oszalałeś już do końca, Abru-elu? Zginiesz razem ze mną.
Ciemnowłosy zdołał przełamać część kontroli, zatrzymał się. Spojrzał na widok rozciągający się przed nim i wiedział, że zdecydowanie nie powinien tu być. Był przecież plugawym pomiotem starego boga, który wystąpił przeciwko prawu oraz ludziom. W dodatku należał do starej generacji, która pomagała Stwórcy jeszcze jako niematerialna iskra. Serce niemalże zamarło mu w piersi widząc oddalone szczyty Gór Shi. Ostatniego miejsca na zniszczonej Ziemi, w którym powinien znaleźć się anioł.
On jest Jedyny i Najwyższy. W Nim pokładaj nadzieję. Dla zniszczonego społeczeństwa aniołów nie ma już ratunku, ale możesz się uratować nim rozpoczną się krucjaty.
Ismael padł na kolana, zmuszony oddziaływaniem swojego lokatora. Syknął, zagłębiając palce w piasku. Próbował wyrwać się spod kontroli i uciec, póki jeszcze miał czas. Groźne, skaliste góry były jego zgubą, nie ratunkiem. Nawet dar przemawiania na nic mu się nie zda wobec zabobonu i ciemnoty wyznawców. Spalą go na stosie? Będą powoli ćwiartować? Czego by dla niego nie mieli, śmierć nie będzie szybka i bezbolesna. Nie chciał jeszcze umierać. Miał tylko tyle lat ile istniała Ziemia. Był na to za młody.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.08.17 0:01  •  Ciche pustkowie - Page 14 Empty Re: Ciche pustkowie
Wyprawy bywają długie i dłuższe, niestety czas ciągnie się na nich cholernie i jak komuś się wydaje, że to będzie spacerek po parku, szybkie załatwienie to co ma się załatwić i powrót to był w bardzo dużym błędzie. Przykładem takiej wyprawy była jedna z wypraw Inkwizytora Kościoła Nowej Wiary, Ezekiela, który broń Ao nikomu nie daje się tak tytułować, a wręcz przestrzega przed tym kogokolwiek, to Zeke, po prostu Zeke, bądź Pan Inkwzytor, jak kto woli! No mniejsza już z jego tytułami, wróćmy do jego wyprawy. Wymordowany długo przebywał na swojej pielgrzymce, bardzo owocnej pielgrzymce w której to spotkał wielu ludzi, którzy bardzo chętnie za jego słowem, za jego naukami i jego przewodnictwem zostali wiernymi, lecz zdarzały się też przypadki w których nazywano go bluźniercą i heretykiem, co skutkowało tylko w jeden sposób : Śmiercią w płomieniach. Anioł błądzący po pustkowiach nie był tutaj jedyną istotą, która słyszała głosy, która nie potrafiła już rozróżnić rzeczywistości, która była zagubiona we własnym szaleństwie ponad granice zwykłego pojęcia, wszak Zeke chorował na zaawansowaną schizofrenie, twierdząc, że sam Ao do niego przemawia i wyznacza cele, bluźnierców, którzy śmieli mu się przeciwstawić i właśnie ten czynnik, wadliwy i uważany za nienormalny był jego najpotężniejszą bronią. Dlaczego? Otóż to bardzo proste, bo czego możesz być pewien w rozmowie z szaleńcem, który jest pozbawiony jakiegokolwiek zdrowego rozsądku, który działa na posłuszeństwie, wierze i sadyzmie? Oczekujesz czegoś dobrego? To życie to niestety nie bajka, mój słodki książę, a Ty się już niedługo o tym przekonasz. Zdecydowanie los bywa kapryśny, a trudy tego świata jeszcze dodatkowo dobijają, bo Anioł nie mógł znaleźć się w gorszym miejscu, na pustkowiu tuż u podnóża gór Shi, gdzie czekają tylko Ci, którzy za śmierć niebiańskiej istoty poświęcą własne życia, dlaczego? Dla chorej idei? Dla kogoś, kogo nikt nigdy nie widział? Tak, dokładnie. Wiara była bardzo silną motywacją do takich działań, nieważne jak nieracjonalnych.
Po swojej długiej podróży jego ostatnim przystankiem była przeprawa przez pustkowia, która wiodły w stronę gór, gdzie mógł w końcu powrócić do swoich braci i sióstr, a także nowego proroka, którego nawet nie widział na oczy. Ubrany był w czarny płaszcz do kolan, który rozpięty powiewał na wietrze. Na jego twarzy gościła chusta, zasłaniająca twarz by nie zdradzić swojego oblicza nikomu, w rękach dzierżył kostur, chociaż czy to zwykły kij? Nie, był zakończony ostrzem, a sam wierny opierał się na nim, było widać, że był naprawdę zmęczony tą całą pielgrzymką, ale gdy tylko ujrzy wędrowca, od razu nabierze sił, a to było bardzo niedocenione stwierdzenie. Jego skóra spod kaptura wyglądała nieco dziwnie, nieco zielono, a może pojawiły się także małe łuski, gdyby ktoś mu się dokładnie przyjrzał, więc tym na pewno wyróżniał się na tle, nie sposób go pomylić z jakąkolwiek inną istotą.  Postać na pustkowiach przemieszczała się dosyć powoli, a pewnym momencie zwyczajnie stanęła, jednym zwinnym ruchem zwijając swój kostur do długości zwykłej pałki teleskopowej, Zeke po raz pierwszy uśmiechnął się do siebie spoglądając w niebo.
-Oh Panie.. Twa opatrzność nie zna granic, postanowiłeś wynagrodzić swego wiernego i oddanego sługę tym darem, wszak.. Ao.. mój panie.. nie jestem godzień. Co? Co mówiłeś? O tak, z radością.  - pierwsza część może brzmiała jak zwykłe podziękowanie Bogu w którego wierzył, ale druga? Czyżby on z nim rozmawiał? Czyżby Ismael miał aż takiego pecha, że trafił na takiego cholernego psychola? No cóż, taki los biednego Anioła. Zmęczony, strudzony podróżnik widząc istotę na ziemi z chodu prędko przeszedł w bieg i po drodze rozwinął znów swój kostur, prędko znajdując się przy Ismaelu, ze skierowanym ostrzem kostura w jego klęczącą postać. Mogło być już za późno by zorientować się w porę, bo wymordowany był bardzo szybki i jak już niewiele w nim zostało z tego strudzonego podróżnika o zmęczonym chodzie. Jego pionowe oczy wpatrywały się teraz w anioła bez słowa, mógł tylko usłyszeć syczenie, jakby u jego stóp pełzała żmija, lecz ostrze kostura, jeśli nie został zastosowany jakiś manewr, powinno dotykać skóry na jego szyi. Co teraz? Czy to koniec jego nadziei? Czy to koniec jego podróży? Wąż patrzył na niego ze spojrzeniem pełnym nienawiści, ze spojrzeniem, które sugerowało coś w stylu "Jeden fałszywy ruch, a wypruje Cię na miejscu." Sympatycznie, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.17 23:23  •  Ciche pustkowie - Page 14 Empty Re: Ciche pustkowie
-Arteria Kościoła Nowej Wiary-

— Współwierni, słuchajcie! Nieopodal... — po korytarzach rozlegało się echo chłopięcego głosu. To był jeden z tych Wiernych - Amiradah. Typowe dziecko dobrej nowiny. Robił za posłańca, bo w końcu − kto nie miał w głowie, ten miał w nogach. — Ktoś się znajduje!
Głos dzieciakowi drżał ze zmęczenia, głośno łypał powietrze. Nie wywoływało to zbyt dużego poruszenia, bo i niewielu w celach wówczas przesiadywało. To nie ta pora.
Z jednej z cel wyjrzała kruczowłosa Inkwizytorka. Narzuconą miała wyłącznie podniszczoną, rozciągniętą bluzę, która zasłaniała ledwie ułamek ud. Gdzie przy mocniejszych zamachu materiał odsłaniał kobiece walory dolnych partii ciała.
Czy jest ktoś z nas na miejscu? — Zarzuciła, nie kryjąc nuty zaciekawienia. Jedna brew wystrzeliła w górę, żeby podkreślić nie tylko wyłącznie tonacją głosu.
— Inkwizytor Zeke go złapał! Naprawdę! Najprawdopodobniej potrzebuje wsparcia!
Tosatsu zaklęła pod nosem.
Nie wiadomo, kogoż to upolował jeden z Inkwizytorów.
Inkwizytorka zawsze preferowała lubować się w nic nieznaczących płotkach. Bo za tymi nikt ani nie tęsknił, ani nie posyłał nikogo, by dopełnić zemsty.
Ale Zeke sam się może nie uporać. O ile będzie faktycznie potrzebował małej pomocy.
Ostatnia pielgrzymka, na jakiej była, miała być jedną z tych regularnych - a to równało się generalnie z dwoma określeniami: owocna oraz uduchawiająca. Sęk w tym, że nie była ani owocna, ani uduchawiająca. Nie udało jej się przechwycić tego przypadkowego Anioła, którego rozłożyła na równe łopatki po dość wyrównanej walce. Zamiast kolejnego połcia na worek treningowy, puszczono ją z torbami w postaci paru głębszych zadrapań w lewym przedramieniu, przysmolonej linii żuchwowej oraz zbitego stawu łokciowego lewej ręki. Z pomocą tutejszych Diakonów wyleczyła wszystko.
Nauczyła się, żeby samotnie nie wdawać się w zwady. Ale - Ao sam jeden wie - ile to czasu się utrzyma.
Szybko ogarnęła strój wyjściowy i wparowała do Katedry, wołając na odchodnym Anais. Wiedziała, że musiała być gdzieś blisko niej. Nie czekając na nic, wybyła na zewnątrz energicznym krokiem.

-Pustkowie nieopodal Gór Shi-

Z dziedzińca wyleciała już na zmaterializowanych skrzydłach za pomocą biokinezy. Wylądowała niespełna dwieście metrów dalej od sceny, która zdawała się być zamrożona i jak gdyby nieobjęta upływem czasu. Obiekt pogrążony sam w sobie i obezwładniony.
Czy to dzieło Inkwizytora Zeke'a? Pomyślała Tosatsu.
Zaczęła zbliżać się wolnym krokiem ku rozgrywanej scenie. Uśmiechnęła się zaborczo na widok padającego do stóp Inkwizytorów nieprzyjaciela. Na litość Ao, cóż za widok!
A warto wspomnieć, że Tosatsu znajdowała się pod gasnącym efektem mleku makowego, prawda?
Na sam widok myślała, że zaraz dostanie orgazmu bezinwazyjnego. W głowie powoli już układała rozkład planu, coby zabawić świeżego gościa w podziemiach Kościoła. Pod tym względem nie brakowało jej wyobraźni − co zamierzała niebawem udowodnić.
Stało się to przez Pana:
cudem jest w oczach naszych.
O to dzień, który Pan uczynił:
radujmy się zeń i weselmy!
O Panie, daj pomyślność!
— Wyrecytowała cicho pod nosem, ale na tyle głośno, by Zeke był w stanie dosłyszeć jej słowa. Dalszą kwestię mówiła już wystarczająco głośno i jeszcze żwawiej:
Błogosławiony, który przybywa w imię Pańskie!
Błogosławimy wam z domu Pańskiego.
Ao jest Panem:
niech cię oświeci!
Ścieśnijcie szeregi, z gałęziami w rękach,
aż do rogów ołtarza.

Nie dało się ukryć faktu, że aż wręcz p o d n i e c a ł a się zdobyczą. I wizją tego, co nadejdzie.


Ostatnio zmieniony przez Izanami dnia 20.10.17 18:11, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.10.17 2:29  •  Ciche pustkowie - Page 14 Empty Re: Ciche pustkowie
[NPC Proroka]Wieść rozwiała się po kościele jak pożar na wysuszonym polu w wietrzny dzień. Momentalnie wszyscy mówili o intruzie, który zapuścił się na ich ziemię świętą, gdzieś u podnóża gór. Nie trzeba było długo czekać, aby pierwsi chętni do boju momentalnie wyruszyli na pomoc chwalebnemu Inkwizytorowi, który był na miejscu. Ktoś nawet wspominał, że dziecko słyszało jak Zeke mówi o aniele, ale ileż to razy błędne obserwacje wyprowadziło Kościół na manowce. Eberhard, jeden z najlojalniejszych inkwizytorów samego proroka był w trakcie modlitwy, gdy usłyszał wieści. Nie bacząc na przerwany psalm chwycił za złożony przed sobą pakunek, którym były dwa katary owinięte w płaszcz inkwizytora. W biegu nałożył pas z bronią na biodra, a gdy zbiegał drogą przeciskał ręce przez rękawy płaszcza.
Do miejsca dobiegł niedługo po przybyciu Izanami. Nawet nie dyszał. Nie wydawał żadnego dźwięku. Zakradał się chociaż nie było sensu, aby to robił zważając, że byli na pustkowiu. Postanowił w odpowiedniej odległości obejść zebranych przysadzając się z drugiej strony zdarzenia, na przeciwko Izanami. Milczał i bacznie obserwował, będąc gotowym zaatakować w każdej chwili. W zapasie trzymał poświęconą linę, silną na tyle, aby związać ofiarę.

wyjaśnienie:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 14 z 14 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach