Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 08.04.14 22:34  •  W poszukiwaniu własnego serca - Page 2 Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Ah ta nasza wspaniała, dobroduszna organizacja. Od razu po wkroczeniu Akasemisa do zbrojowni przywitali go chlebem i solą...
No dobra, tak naprawdę był tam jakiś obleśny typ z żółtymi zębiskami. Dobrze, że przepustka obejmowała tylko wydanie bronie, a nie rozmawianie z nim twarzą w twarz. Dzięki Bogu, szybka chroniła przed wstrętnym zapachem z jego buźki. Knetsu nigdy nie rozumiał jak można palić papierosy - drogie to, niesmaczne a na dodatek szkodliwe. Niektórzy mawiali, że na coś trzeba umrzeć, ale naprawdę... papierosy? Największy wróg ludzkości!
Szukał więc broni odpowiedniej dla jego typu misji. NIestety, jego błogie poszukiwania zakłócił wyżej wymieniony facet, przerywając jakże pozytywne buszowanie w zbrojowni.
- Lekkim? - powtórzył za nim, zerkając na niego od góry do dołu. - Przecież to waży cztery kilogramy. Gdzie ja to niby schowam? - zapytał, kręcąc głową. - Nie ufam tym elektrycznym bajerom, zacinają się, nie są przystosowane do Desperacji. Muszą mieć zapewniony porządek, a gdzie jak gdzie, ale akurat w Desperacji o kurz nie jest trudno... - zaprotestował, jednak prawda była taka, że gówno kogo obchodziło jego zdanie. Karabin szturmowy został wepchnięty mu w ręce i nie miał nic do gadania. Dostał jeszcze parę granacików. Chociaż tyle w prezencie.
Wyszedł więc zmartwiony, że będzie musiał bawić się w komandosa. Przewidywał raczej załatwienie sprawy po cichu, z daleka, z względnie małym ryzykiem własnej śmierci. Dlaczego nie dali mu po prostu karabinu snajperskiego? A może S-Spec chciało go zabić, wysyłając na samobójczą misję? Tylko za co? Przecież był im wierny... no przynajmniej teoretycznie, pomijając czytanie pikantnych e-maili generałów z sekretarkami i wchodzeniem na prywatne linie telefoniczne by posłuchać o czym gada kolega z gabinetu obok podczas nudy w pracy.
- Dokąd teraz? - zapytał sam siebie opuszczając bramy miasta. Kto jak kto, ale akurat Akasemis jako osoba wybitnie poinformowana wiedział, że poza miastem są tylko tak naprawdę dwie liczące się osady. Jedna w Edenie, a druga w Desperacji. Tam należało wyruszyć po informacje. Droga do Edenu wiodła przez Desperację, także kolejność była oczywista.
To będzie długa i męcząca podróż. Wiedział o tym, ale był odpowiednio przygotowany. Tak przynajmniej mu się wydawało. Maska przeciwgazowa, filtry, karabin, żarcie, amunicja, woda pitna... chyba miał wszystko, nawet aby zagłębić się w najdalsze czeluście piekła. Niestety, nie tym razem. Teraz musiał udać się do miasta w Desperacji, popytać o to i owo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.14 23:04  •  W poszukiwaniu własnego serca - Page 2 Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Dlaczego karabin, a nie snajperka? Na czystą logikę trzeba iść, że strzelcy wyborowi to mistrzowie w swoim fachu, ich broni nie powinno się dawać pierwszemu, lepszemu człowiekowi, ponieważ nie każdy szarak potrafiłby ze wszystkim sobie poradzić. Branie pod uwagę prędkości wiatru, odległości od celu... A mając karabin to podchodzisz, naciskasz i jedziesz na boki rozpruwając ludziom wokół flaki, mózgi i ogólnie całe ciałko. Piękny widok, a przynajmniej ja takie lubię.
Przechodząc jak zwykle do rzeczy istotnych, pomijając już całkowicie to co jest niepotrzebne dla nas, wszak odpowiedzi krótkie, zwięzłe i na temat są najlepsze. Mianowicie twoje wyjście, a raczej już podróż. Jak wszyscy się spodziewają, nie jest to proste. Chodzenie po ziemi tak skażonej nie należy do najprostszych. Całe szczęście, że kiedyś miałeś już styczność z tym skrawkiem świata. Wiesz przynajmniej które miejsca unikać,  by przypadkiem samemu się nie zarazić. Taa, to bardzo ważne. Pogoda ogólnie rzecz biorąc nie sprzyja wszelkim podróżom. Zimno, wręcz lodowato. Odwilż, wszędzie pełno błota, a wszystko to idealnie urozmaicone wiatrem zdmuchującym z łatwością czapki z głów!
Jednakże uznajmy, że bez jakichś większych szkód doszedłeś do pobliskiego miasteczka, a przynajmniej czegoś uderzająco podobnego do niego. Co zrobisz dalej? Jaki będzie twój następny ruch?

Szaleniec? Zwykły szaleniec? Tak, to całkiem możliwe. Wszyscy jesteśmy szaloni, szczególnie ludzie, a przynajmniej ich pozostałości żyjące na terenach Desperacji. Wszyscy tutaj mamy spaczone umysły w mniej lub większym stopniu. Ba! Nawet osoby mieszkające w idealnym świecie, którymś z nich, obojętnie... Jest szaleńcem na swój sposób, każdy się czegoś boi, każdy może ześwirować z powodu jakichś wydarzeń. Każdy z nas ma jakiś niemalże niemożliwy do osiągnięcia cel, a przez to wszystko wylądujemy w szpitalu psychiatrycznym, bardzo pięknym miejscu.
- Czy spotkałem?
Momentalnie staruszek wybuchł śmiechem, tak przeraźliwym, a zarazem nieco piszczącym, że słuch przeciętnego człowieka skrzywiłby mu twarzyczkę z powodu tego zgrzytu. Może jest to nieco zgryźliwe wobec tego nieszczęśnika, ale taka prawda, uwierzcie mi.
- Ten latający potwór... On się słuchał człowieka, normalnego człowieka!
Zaczął mówić, a wręcz nawet krzyczeć. Przerażenie, strach? To nadal nie znikało z jego oczu. Nadal trwało w nich tak uparcie jak pies goniący kota.
- On... On zabił mi moją rodzinę, żonę, dziecko. Mnie również próbował, ale... Ale..
Chwilę temu się uspokoił, ale łzy wróciły do niego, poszły strumieniem po policzkach.
- Ale uciekłem, sam...
Ot skrócona wersja historii starca. Chcesz wiedzieć więcej? Pytaj śmiało! Niektóre rzeczy nadal do niego mogą nie dochodzić za pierwszym razem.

Jako, że dla aniołów widok tak osłupionego człowieka, łowcy i innych gówniarzy jest dość normalny, to nie było widać w nich zdziwienia większego. Odpowiedzi na twoje wszelkie pytania dotyczące pozbycia się iluzji zostały całkowicie pominięte, najprawdopodobniej pozostaniesz bez wyjaśnień, bądź może co nieco wyciągniesz po całej tej sytuacji. Któż to wie... No któż... Na ich twarzach jedynie wymalował się przekomiczny, zadziorny uśmiech świadczący wszechobecne szyderstwo kierowane w twoją stronę. Szczególnie widząc Ciebie całkowicie nagiego.
Tsaa... Zanim zdążyli się obejrzeć to twój rzekomy sojusznik, a przynajmniej to właśnie jego najwyraźniej wybrałeś na takowego, czarnego aniołka... Zareagował tuż po usłyszeniu od Ciebie paru słów, a raczej po otrzymaniu wiadomości drogą umysłową. Nie minęła chwila, a ziemia się zatrzęsła wokół was wszystkich, całego tego zbiorowiska popaprańców. Czarnowłosy koleś szybko się odwrócił w twoją stronę, złapał w okolicach nadgarstka i zaczął biec. Centralnie w las, nie zwracając uwagi na twoje jakiekolwiek sprzeciwy. Tutaj nie ma na to czasu, bo jak można się łatwo domyślić... Całe zamieszanie zostało spowodowane przez niego. Tralalala! Anioły ruszyły za wami w pościg, a ty co zrobisz w takiej sytuacji? Hę? Hę? No co?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.04.14 17:05  •  W poszukiwaniu własnego serca - Page 2 Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Wielki brat patrzył, trzeba było więc iść, co nie?
Wyszedł przed siebie, oglądając się w tył, by obejrzeć miasto które opuszczał na Bóg-wie-ile czasu. A, że Boga nie ma...
Zimno. Chłodno. Ile mogło być teraz stopni? Nie więcej niż lekko powyżej zera. Dobrze, że był grubo ubrany, nawet jak na siebie. Kurtka skutecznie chroniła przed wiatrem, jednak jak każdy kto był na zimowym obozie harcerskim wie, że im dłużej siedzi się na zimnie, tym bardziej dupko marznie. Musiał się więc streszczać i jak najszybciej dotrzeć do celu swojej podróży. Karabin w dłoń, torba na plecy i hej do przodu, za ojczyznę!
Prawdziwy wojak, chciało by się rzec? Nic bardziej mylnego! Całą drogę wyklinał Miasto 3 za to, że wysłali go na Desperację. Nawet mimo tego, że sporo czasu spędził na tych terenach, smród stęchlizny czarnej ziemi potrafił doprowadzać go do szału. Nienawidził tego zapachu - nawet pomimo założonej na twarzy maski miał irytujące uczucie drapania w gardle. Co chwile chrząkał i drapał się. Organizm musiał ponownie przyzwyczaić się do trudnych warunków - wszakże we wspaniałej utopii pod władzą dyktatury na wiele można narzekać, jednak co jak co, ale systemy filtracji powietrza mieli doskonałe.
- Pieprzony wiatr. - skomentował, widząc okropną pustkę przed sobą. Musiał tak iść, a czas wydłużał się coraz bardziej i bardziej, i bardziej... Zdawało się to trwać wieki. Najgorszym był fakt, że ciągle musiał zachować czujność. Poza terenami miasta było bardzo niebezpiecznie. O ile znał te tereny i wiedział których rozpadlin unikać, żeby nie wpaść w zasadzkę jakichś zdziczałych psów, o tyle człowiek mógł być zagrożeniem na każdym krańcu świata. Kanibale, złodzieje, bandyci, Łowcy, Wymordowani a nawet zwykli cywile potrafili zastrzelić drugą osobę bez najmniejszego drżenia brewki. Na tych terenach chodziło o przeżycie, a ktoś kto miał sumienie to zapewne leżał trzy metry pod ziemią.
W końcu udało mu się dotrzeć do centrum. Piękne, wspaniałe rozsypujące się metalowe zadupie, będące mieszaniną żelastwa i starych, zniszczonych cegieł. Aż mu się dom przypomniał! Ah, gdzieżby indziej mógł skierować się, jeżeli nie do baru? Wcześniej postanowił jednak schować swój karabin laserowy. Taka broń na tych terenach dość jasno oznaczała przynależność do S.Specu. Tutaj raczej strzelało się ze starych dubeltówek zrobionych z ekspresu do kawy oraz starej gazrurki.
- Wódkę. - powiedział podchodząc do baru i lekko ściągając maskę w dół, jednocześnie spoglądając na barmana swoimi niebieskimi oczami. Uśmiechnął się pod nosem. No tak, musiał mu przecież zapłacić, jaka szkoda, że karty kredytowe nie działały w tym miejscu. Wyjął więc z kieszeni jakieś drobniaki i rzucił na ladę, czekając cierpliwie na swojego drinka aka "wódka z gwoździem".
- Znasz gościa? Mam dla niego przesyłkę. - zapytał, wyciągając z kieszeni zdjęcie swojego celu i pokazując je barmanowi. Czemu akurat jemu? Bo ta zapyziała knajpa była jedynym miejscem, gdzie zwykły, szary obywatel Desperacji mógł zaznać trochę szczęścia. Płynnego, ale jednak. Jeżeli facet przebywał na tym zadupiu, to nie było mowy, żeby przeżył bez napicia się chociaż raz w miesiącu, a że jakoś tak wyszło, że Desperacja nie ma zbyt wielu mieszkańców, oczywistym było, gdzie należy go zacząć szukać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.14 13:17  •  W poszukiwaniu własnego serca - Page 2 Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Jak to stwierdził pewien psycholog każda osoba ma jakieś rysy w swoim charakterze oraz swoje własne dziwności, w zasadzie nie ma czegoś takiego jak "normalność". Normalność to tylko przeciętność, a nie jedyna recepta na funkcjonowanie, każdy może znaleźć inną drogę swojego zachowania. To ludzie wymyślili tak beznadziejnie logiczne określenie skazując wszystkich innych na wygnanie. Doskonałym przykładem była Desperacja, która w odniesieniu do Miasta-3 była miejscem nienormalnym z nienormalnymi ludźmi. To samo dotyczyło wszystkich opętanych, w ich mniemaniu to zwykły ludzie wykraczali poza normą. Wszystko zależało od brutalnego punktu widzenia każdego osobnika oraz siły, która była zdolna wprowadzić swoje reguły i zniszczyć wszystkich nieprzeciętnych.
Inu stuliła uszy, wlepiła smutne spojrzenie w starszego człowieka patrząc na niego przez pryzmat jego doświadczeń. Ona także znacząco odstawała od normy w każdym calu, nawet jej wygląd zostawiał wiele do życzenia. Kiedy była człowiekiem nie zastanawiała się nad tym co czują Wymordowani dopóki sama nie została połknięta przez wirus. Świat jest złym miejscem z brutalnymi regułami ludzi.
Jeszcze mocniej stuliła uszy, przyległy one płasko do jej łepka chowając się w czarnych włosach. Staruszek wybuchł gromkim śmiechem, który był przepleciony z ostrym jak żyletka piskiem który ciął słuch dziewczyny. W końcu przestał, cisza przyniosła jej kojącą ulgę. Rozmówca kontynuował rozmowę, z jego ust polał się potok słów wypełniony silnymi emocjami. Czarne jak mrok łzy znów przecięły jego policzki ciemną strugą bólu jaki w tej chwili odczuwał. Zamilkł, skrył się samotnie w zaułku swoich słabości by utulić swe cierpienie. Pozostał bez nikogo straciwszy światło dla jakiego mógł żyć. W tej chwili zgasło bezpowrotnie pozostawiając jedynie cień przeszłości który nie pozwalał mu cieszyć się oszukańczą jasnością tegoż świata.
- Gdzie to się wydarzyło? - Spytała nie siląc się na jakiekolwiek emocje gdyż były one wzburzone i nieosiągalne rzez nią samą. Setki myśli kołatało się w jej głowie, powstawało mnóstwo teorii które boleśnie zderzały ze sobą sprzeczne uczucia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.14 19:42  •  W poszukiwaniu własnego serca - Page 2 Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
//Pogrubienie, to "słowa" na głos, skośnie to myśli xd

Yoshi stał, wpatrywał się pełen emocji w stojących naprzeciw oponentów. Przez myśli non stop przechodziły mu wszelakie mordercze intencje, wszelakie obrazy, w których to nagą dłonią miażdży czaszkę Anioła, takich w której trzyma serce ów uskrzydlonego ścierwa, kapiący szkarłat ubarwia majestatyczną barwą podłoże, zaś ostatnie bicie odczuwa w dłoni... To jednak musiało pozostać odległe, bardzo, jak gdyby człek patrzył w gwiazdy, tak on teraz stał, całkiem nagi. Widział jak Ci szydzą z niego, czuł się jakby pies, stary, kulawy pies, a w około niego gromadka dzieciaków dźgająca go patykiem, niestety psina ma chore kły i może jedynie skomleć...
-Ksss... Poczekajcie tylko... Niech no ja będę mógł używać mojej mocy, zmiotę wasze ścierwa, kss...
Wtedy stało się coś, co zbiło całkowicie z tropu naszego Yoshiego. Stojący obojętnie Czarny Anioł, jak gdyby pod napływam słów Czerwonego, zaczął wreszcie coś robić. W mgnieniu oka złapał go z nadgarstek i zaczął szarpać w stronę widniejącego za jego plecami lasu. Wszystko było jakże dziwne, wszystko działo się jakże równie szybko, a Ci dwaj, kierowani w stronę lasu. Na twarzy chłopaka zaczął rozkwitać uśmiech, białe zębiska zabłysnęły, zaś w jego łbie znów pojawił się ten smak podobny do koloru jego oczu i włosów. Otóż, oddalali się bowiem oni od miecza, a jako że ów artefakt białych aniołów musiał być wbity w ziemię, to teraz nie jest...
Zaczynała się gonitwa, a plan był gotowy. Pora na pokaz iluzji! Tak prawdziwej, że nawet może zaboleć! Czy widzieliście kiedyś psa z Hadesu? Czy widzieliście kiedyś znikającego człeka? Otóż, dzisiejszego dnia będziecie mogli go ujrzeć. Coś miało zawarczeć, coś zatrząść ziemią, a zza puszczy lasu, wyskoczyć pies, o trzech głowach i ogonach, kilku metrowy w kłębie. Tak się stanie? Czy może znów coś przeszkodzi Yoshiemu? Otóż, zaraz po tym wszystkim, ulubiona sztuczka, czyli nagłe zniknięcie...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.04.14 21:40  •  W poszukiwaniu własnego serca - Page 2 Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Wszędzie brud, kurz, malaria i inne choróbska. Ściany ledwo trzymające się, nawet te nośne. Ludzie? Raczej bestie siedzące w środku, na zniszczonych do granic możliwości krzesłach coróż to stukali się szkłem wznosząc różnego rodzaju toasty. Krzyczeli ciągle, w jednym z kątów nawet śpiewano jakże dobrze nam znaną piosenkę "Sto lat", jak widać obchodzono tutaj nawet urodziny. Spojrzenia chłodne, pełne nienawiści do nowych ludzi, dla przybyszów, którzy ot tak sobie wchodzą do ich knajpki. Tak, trzymali ją odpowiednio w ryzach. Gdzieś tam nawet widoczne były swoiste bójki polegające na przywaleniu sobie w mordę, a potem wspólnym wypiciu jakiegoś mocnego, usyfionego trunku.
Przeszedłeś przez niemalże całą długość lokalu, za każdym krokiem pod twoimi stopami podłoga skrzypiała wydając irytujący dźwięk. Barman na twój widok zdziwił się niezmiernie, ale twoje zamówienie podał w trybie natychmiastowym. Skoro zaciekawiłeś swoją osobą wszystkich wokół oznaczało, że jesteś tutaj po coś. Wbrew pozorom nie są to głupi ludzie, na jakich wyglądają.
Podał w delikatnie wyszczerbionej na krańcach szklance trochę wódki. Takiej typowej, swoistej wódki, majacej tu średnio 50-60%. Spojrzał na fotkę, na twarzy pojawił się taki najprawdziwszy, cwaniacki wyszczerz. Pokiwał lekko głową.
- Panie, to wariat był. Przylazł, zamówił sobie piwsko w kuflu, usiadł i cały czas. Dosłownie cały czas wypytywał się ludzi o coś, straszył mi całą klientelę!
Splunął na ziemię, a w tym samym czasie dwóch postawnych mężczyzn stanęło po twoich bokach. Faceci mierzący niemalże dwa metry, szerocy w ramionach o potężnej sylwetce. Oczy gadzie, łysi, wyznaje jaszczurzy ogon ze spodni. Koszulka, bokserka na górnej części ciała, na dole jakieś podarte, poprzecierane, szarawe spodnie. Miejscami widoczne łuski, na samo spojrzenie widać, że są bliźniakami czy czymś w tym rodzaju. Tak czy siak, dosłownie w tym samym momencie, jednocześnie ich paszcze otworzyły się, a stamtąd wylatywały po prostu słowa.
- Czego tu szukasz?
Ton nie był zbyt przyjazny. Czego się spodziewać skoro jakiś czas temu jednego człowieka już stąd wykurzyli za straszenie klientów? Kolejnemu nie pozwolą robić co sobie tylko zechce, hemoglobina, taka sytuacja. Wiecie o co kaman.

Starzec po twoim pytaniu skulił nogi do siebie. Objął je rękoma, wręcz przytulając do klatki piersiowej. W ten sposób właśnie sobie usiadł na kartono podobnym czymś służącym za krzesło. Zaczął nucić sobie piosenkę...
The beast has no master
and the spirit no name
and the angels are hushing
and they dance in soft shame.

Wpadająca w ucho, dość smętna pioseneczka rozchodziła się po mieście za pomocą echa. Lecz to właśnie cisza, która zapadła po niej była tak naprawdę niepokojąca. Mężczyzna wpadł w letarg, zadumanie. Widać było na pierwszy rzut oka, że rozmyśla nad czymś. Spokojnym głosem zaczął mówić łapiąc ręką za zegarek z pozytywką, która nadal wypuszczała z siebie charakterystyczną melodyjkę.
- Biorąc ten zegar w dłoń, posłuży jako kompas prowadząc do największego pragnienia jego prawowitego właściciela.
Rzeczywiście kiedy przedmiot znalazł się bezpośrednio w dłoni zaczął wręcz wariować. Wskazówki zaczęły się kręcić z niewiarygodną prędkością, muzyka ucichła. Trwało to jakiś czas, dopiero po kilkunastu sekundach, a może nawet kilku minutach zatrzymały się. Wskazując godzinę trzecią. Jeśli rzeczywiście działa jako kompas oznacza w którym kierunku należy się udać, najprawdopodobniej do feniksa. Ot taka zagwostka dla Ciebie. Co zrobisz to już twoja sprawa, nie wtryniam się w twoje wybory.

Wy we dwoje ruszyliście w las. Aniołowie zanim pobiegli za wami musieli ustalić po części swoją własną taktykę. Drobne odgłosy kłótni mogły podążać tuż za Tobą, ale wcale nie tak długo jak mogłoby się wydawać. Blondwłosy mężczyzna wyciągnął wcześniej wbite ostrze, a wtedy wszyscy tak jak wcześniej podróżowali tak i teraz. Ruszyli w długą za wami, między drzewami.
Mężczyzna zaś bez słowa ciągnął Cię za siebie, teraz widoczne były bardziej jego rysy twarzy. Mocne rysy, postawna dość sylwetka, lekki zarost, taki kilkudniowy na dobrą sprawę. Wszystko to może być ważne, warto o tym wspomnieć. Na ciele blizny różnego rodzaju, w tym momencie podczas biegu bystrym okiem można dostrzec bliznę, a raczej wypalony znak na karku. Znak szatana, bleee! Ługabuga te sprawy.
Wracając również do aniołków... Wpadły w twoje sidła, jak zwykłe, potulne, a zarazem zagubione owieczki. Zanim skapnęli się, że w ogóle coś jest nie tak... Was już nie było. Tak, coś się stało. I nie, nie chodzi tu wcale o twoją sztuczkę ze zniknięciem, wszak jest to tylko iluzja. Biegnąc mogłeś poczuć nagły chłód, ponieważ kiedy zajmowałeś się stworzeniem iluzji twój partner, wróg czy jak go tam sobie nazwiesz... Otworzył w biegu portal, do którego wbiegliście. Chwila moment... Co ja pierdykam? No tak, portal. Taki wiesz, teleport jakbyś się nie orientował czy coś.
Nagle pojawiliście się w drewnianym domku. Czarnowłosy facet puścił twój nadgarstek, samemu robiąc obrót i odbijając się od ściany stopą, żeby nie pizgnąć mordeczką. Wręcz baletowym krokiem usiadł na pobliskim fotelu. Obok była wielka sofa, kominek, stolik drewniany. Wszystko ładnie urządzone, czyściutkie. A tak poza tym wszystkim... Jeśli masz dobry refleks to dobrze, bo inaczej proszę o uwzględnienie pierdolnięcia w ścianę. Portal był stosunkowo blisko niej, twój wybór.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.04.14 19:34  •  W poszukiwaniu własnego serca - Page 2 Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Po jej pytaniu starzec zachował się tak jakby oberwał od niej wielkim głazem w brzuch. Skulił się w sobie ogarnięty swoim strachem i maniakalnym umysłem. Inu wzruszyła ramionami i zastanawiała się nad tym by sobie stąd pójść, w końcu wydawało się że rozmowa została zakończona. Dziad jednak zaczął nucić pod nosem piosenkę po angielsku, której dziewczyna nie mogła zrozumieć gdyż była zwykłym zapchlonym Wymordowanym bez żadnego wykształcenia. Skrzywiła się i postanowiła zaczekać na coś bardziej sensowniejszego lecz nastała jedynie cisza która zmroziła ją aż do szpiku kości. Zadrżała i potrząsnęła głową by wydać choć namiastkę jakiegokolwiek dźwięku. Wbiła nalegający wzrok w starca czekając na jakąkolwiek reakcję, niecierpliwiąc się irytującą ciszą. Ten chwycił za zegarek i zaczął tłumaczyć. Jakimś cudem zegarek okazał się magicznym kompasem. Zdumiona Inu uniosła brwi i nachyliła się by przyjrzeć się niespotykanym wskazówkom, które nagle zaczęły się obracać z niesamowitą szybkością. Czarnowłosa gwizdnęła pod nosem podziwiając dziwną sztuczkę. Po jakimś czasie wskazówki się zatrzymały i wskazały godzinę 3cią. Dziewczyna machinalnie przekręciła głowę by spojrzeć w danym kierunku jakby miała dostrzec odpowiedź na zagadkę magicznego kompasu. Nic jednak nie dostrzegła, jedynie ścianę zaułku. Westchnęła ciężko, zapewne starzec nie odpowie normalnie na jej pytania tylko będzie się bawił zagadkami. Wyprostowała się i rozciągnęła swoje plecy, za długo tu stała.
- Więc tam jest to tajemne miejsce huh? Zobaczymy co tam jest - Mruknęła w zadumie do rozmówcy. Włożyła dłonie w kieszenie szortów i skierowała się do wyjścia z zaułka oraz gwiżdżąc by przywołać swojego psa, który momentalnie potruchtał za jej krokiem. W jej myślach cały czas widniała wskazówka kompasu, jej jedno ucho było skierowane w stronę, w którą miała się udać. Przystanęła na moment spoglądając w dal przed siebie.
- Na cholerę mam plątać się w jakieś przygody? Zapewne nic dobrego z tego nie wyniknie - skrzywiła się walcząc ze swoim strachem przed wyruszeniem z bezpiecznego miejsca, które znała. Spojrzała przelotnie na Pai, ta szczeknęła i zamerdała ogonem jakby zachęcając ją do dalszych kroków. Inu uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła wolnym tempem.
- Masz rację. I tak jest nudno - Rzekła do psiny kierując się w obranym kierunku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.14 20:02  •  W poszukiwaniu własnego serca - Page 2 Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Wszystko płynęło swoim mozolnym sposobem, wszystko zdawało być się jak co dzień, Anioły, stwory i inne demony, Yoshi wraz z "kimś", ucieka przed gromadką pomiotów Boga. Kłótnie, niezgoda, sprzeczność zdań wlecze się i za tymi "niby" doskonałymi. Chłopakowi nie przeszkadzał fakt, iż to jest wleczony jak ten worek ziemniaków, miał to gdzieś. Jego podświadomość mówiła, że może być zabawnie, przy tejże czarnej owcy. Teraz dopiero Czerwony mógł przyjrzeć się swemu tymczasowemu sojusznikowi, wyglądał niespecjalnie inaczej niż cały ten świat, który został nadszarpnięty przez upływ czasu, a dokładniej żywota w tych czasach, gdzie los łapie zębami, ostrymi jak te u demonów, zaciska szczęki do samego końca, tak by wyszarpać większy kawał naszego życia...
Uśmiechnął się pod nosem kiedy, to ujrzał pewnego rodzaju bliznę, wyglądającą jak gdyby ktoś chciał zakuć w smycz ów Czarnego Anioła, danym to mu znakiem. Lub któż wie, co to oznacza. Co by to nie było, większymi bliznami może pochwalić się Yosiak. Zwyczajnie noszący długi rękaw, bądź bandaże które zakrywają ów szkaradne znamię, które jak to przeklęte miały w zwyczaju mają swe minusy... Sącząca się krew z nich co jakiś czas, lub ból, który towarzyszy temu zjawisku. Bo jak można nazwać blizną, coś co nigdy niezostanie zaklepane... Tak więc kiedy tylko mógł, znów ubrał się w szaty iluzji, wszak to iluzja, może nawet i ta z cyrku, jednak różni się faktem, iż jego są teoretycznie prawdziwe.
Choć nim szaty odziały człeka, ten zjawił się w zupełnie innym miejscu. Poczuł chłód, machinalnie otwierając ślepia, widząc tylko ścianę, zareagował instynktownie, odbijając się obiema nogami o ścianę, by zaraz wylądować na ziemi po jakże idealnym salcie w tył. Cóż, wszystko było okej, jednak nasuwało się pewne pytanie. -Jak my się kurwa tutaj dostaliśmy?-przekręcił szkarłatnymi ślepiami w prawo i w lewo, lustrował pomieszczenie by rozeznać się w sytuacji i miejscu. Yoshi odwrócił się na pięcie i spojrzał na ów znajomego. -Dobra, pierwsze to... Masz może tutaj jakieś fajki?-nie miał w zwyczaju przejmować się swoją sytuacją, nawet jeśli zagrażała ta życiu. Po prostu już taki był, akceptował wszystko, gdyż jego najważniejszym celem w życiu jest, by wykorzystać je w stu procentach, bo przecież to krótko w tych czasach się żyje.
Zrobił kilka kroków i przysiadł na wielkiej sofie. Zlustrował oponenta pytającym wzrokiem.

//ubranie to co wcześniej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.04.14 10:12  •  W poszukiwaniu własnego serca - Page 2 Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Tak jak mówił - bród, smród i ubóstwo. W takich warunkach trudno było żyć, raczej można nazwać to "egzystowaniem", bo jakiekolwiek przyjemności w tym przybytku ograniczały się do zalania mordy czymś co być może kiedyś było wódką. Teraz smakowało jak denaturat przepuszczony przez kromkę chleba.
Łyknął więc tenże wspaniały trunek, powstrzymując się od zbędnych komentarzy na temat jakości spożytego naboju. Jak na swój młody wiek, to można powiedzieć, że był zaprawiony w piciu. W związku z przyzwyczajeniami do Miasta-3, jego gust smakowy lekko się zmienił i takie szczyny nie były zbyt przyjemne. Kiedyś jednak musiał je pić. Desperacja, trudna młodzież, te sprawy. Alkohol był na porządku dziennym, a to co tutaj spożywał, można było nazwać miodem, w porównaniu do tego, co kiedyś miewał w ustach.
Okolica nie była zbyt przyjemna. Kto się lał, ktoś bluzgał, a zaraz potem znowu wznosili kielichy ku czci... czegoś tam. Zawsze się znajdzie powód aby się napić.
Barman w końcu postanowił odezwać się do Akasemisa. Zerknął na zdjęcia i skomentował je dość skąpo, aczkolwiek jego słowa dawały znać, że osoba mająca zginąć z rąk S-Specu nie jest tutaj zbyt miło widziana. W końcu ktoś kto odstrasza klientów dla właściciela tawerny jest największym wrogiem. Interes słabo się kręci i takie tam.
Młodzieniec uż miał coś mówić, gdy nagle po jego obu stronach znaleźli się dwaj dorodni mężczyźni. Albo przynajmniej coś co kiedyś było mężczyznami, a potem postanowiło zabawić się z jaszczurką. Nie mógł jednak sobie pozwolić na dobitne skomentowanie tego i obrażanie ich. Byli od niego o prawie 30cm wyższy, a wagą to może i ze dwa razy go przewyższali. Takie zachowanie mogłoby go doprowadzić do nieprzyjemnych powikłań. A przecież miał misję!
- Szukam tego człowieka. - ależ jak najbardziej. Czarnowłosy zdawał sobie sprawę, że nie takiej odpowiedzi oczekiwali jaszczuroczłecy. Zapytali jednak, a Akasemis miał zamiar odpowiedzieć im tak, jakby teoretycznie chcieli żeby im odpowiedzieć. Oczywiście ich głównym zamiarem było wypieprzenie go stamtąd na zbity pysk, ale cóż... Knetsu musiał dowiedzieć gdzie powędrować dalej. - Nie wiecie może dokąd się udał? - zapytał, podnosząc się z krzesła, co miało oznaczać, że tak w sumie to on już wychodzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.04.14 20:36  •  W poszukiwaniu własnego serca - Page 2 Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Stworzenia, które człowieka przypominały tylko z postury, wyprostowanej sylwetki i tego jakże zajebistego chodzenia na dwóch kończynach po prostu przytaknęli na twoje słowa. Odpowiedzieli wręcz minutą ciszy i zastanowienia, pełną zadumy i bojaźni Bożej oraz czegokolwiek tam jeszcze sobie można wymarzyć. Wymienili się wymownymi, groźnymi spojrzeniami w końcu zwracając się do twej osoby. I jak gdyby nigdy nic po raz kolejny powiedzieli dokładnie w tym samym momencie. Dość dziwnie to brzmi, mówią, ba! Nawet zachowują się jak jeden organizm!
- Rawr!
Może to nie było to co oczekiwałeś, bardziej potężny, zwierzęcy ryk, który spowodował zatrzęsienie się kieliszków na stołach. Wszelkie napoje w szkle zaczynały się odbijać o tworzywo. A oni w końcu wrócili do świata żywych i pozwolili sobie Ci pomóc. Dziwne stwory...
- Powiemy Ci, ale tylko pod jednym warunkiem... Że spierdolisz z tej knajpy jak najszybciej!
Przybili ot tak sobie taką braterską piąteczkę coś niezrozumiale pomrukując pod nosem. Każdy złapał Cię za jedno ramię i swoją siłą spowodowali byś usiadł, sami zasiadając tuż obok Ciebie. Jak można się domyślić... Ta rozmowa może trochę zająć.
- Dopytywał się nas jak dojść do Edenu. Rzekomo szuka stwora, który odradza się ze swych popiołów. Więcej informacji będzie kosztować.
I ten szyderczy uśmiech na ich twarzach. Tak wiele mówił... Wiadomo o co chodziło, nic nie jest darmo na tym świecie. Pieniądze, gadżety, kilka kolejek opłaconych, whatever. Za pewne większość rzeczy ich zadowoli, toć proste istoty z nich.

Starzec na twoje słowa jedynie potrząsnął głową na boki. Westchnął przeciągle, jakby kompletnie nie rozumiał Ciebie, a raczej twojego toku rozumowania. Choć trzeba przyznać, że obrany kierunek to dobra sytuacja, na pewno coś ciekawszego się wydarzy. Więc i on nie miał zamiaru Cię w jakikolwiek sposób zatrzymywać. Jedynie gdy się odwracałaś on bez jakichkolwiek przeciwwskazań wcisnął Ci do łapki zegarek, a raczej kompas czy co to tam jest. Podarował również kilka słów.
- Uważaj na siebie drogie dziecko...
A po co kompas? Wszak pokazuje on drogę do pragnienia jedynie jego właściciela, prawowitego. Więc ktokolwiek by go nie trzymał to zaprowadzi w dokładnie to samo miejsce. Po co Ci to? Należy pamiętać, że przemierzając różne bezkresne krainy w tym pustynie czy lasy łatwo można zgubić orientację. A co najgorsze, zwykle stawiamy prawą, bądź lewą nogą większe kroki. Co za tym idzie? Otóż to, że bez naszej zgody tak naprawdę zbaczamy z kursu, ot taka sytuacja. Staruszek nieźle pomyślał skoro szybko Ci go wcisnął, co nie?
I co dalej? Wyruszyłaś, tak po prostu. Idąc za słowami i marzeniami jakiegoś przypadkowo napotkanego starca. Twój zwierzaczek razem z Tobą, ramię w ramię.
Przechodząc dalej, co na pewno się zdarzyło. Wyjście z wioski... Wiadomo, żadnych ochroniarzy, nic. To w końcu nie jest Świat namber tri. Jedyne co może Ci przeszkadzać to mocne mniej lub bardziej zawieje, do tego lodowate na swój dość toksyczny sposób. Ale co się przejmować, skoroś wychowana na tych ziemiach? Hę? Proszę bardzo, czas na wędrówkę do nieznanego Ci miejsca, hue hue.

Dopsz... Twoje salto wykonane wręcz idealnie, jak ten akrobata w cyrku czy jakiś Yamakasi etc. Refleks godny pozazdroszczenia, zręczność również. Aplauz z całą pewnością się Tobie należy, ale nie w tym momencie. Czarnowłosy mężczyzna odprowadzał Cię do samej sofy, również obserwując gdy siadasz. Twój głos całkowicie wybił go z zamyślenia, najprawdopodobniej na twój temat. Pokręcił kilka razy głową, roztrzepał swoje włosy jeszcze bardziej niż były. I nagle błysk w oku. Na coś wpadł. Momentalnie zerwał się ze swojego foteliska i ruszył ku szafie. Otworzył, wyciągnął jakieś ubrania i rzucił Ci na kolana.
- Ubierz się najpierw w normalne ciuchy, bo znowu będę musiał oglądać twojego kutasa.
Na pierwszy rzut oka był to dziwny anioł, po jego słowach widać to już niemalże całkowicie. Upadły czy nie upadły, ale na pewno dość oryginalny anioł. Nienależący do tych wspaniałych, blondwłosych istot. I tu chyba największa niespodzianka. Z kieszeni swoich bojówek paczkę papierosów, a w niej znajdowała się nawet zapalniczka. Takie rzeczy mają w Edenie, nieprawdopodobne co? Wyciągnął fajkę, wsadził do gęby, odpalił i rzucił dla Ciebie, pozwalając się poczęstować. Wszak ciśnienie nikotynowe według czarnego anioła masz niezłe, skoro pierwsze co to papieroski, a nie wyjaśnienia. Jako, że już spełnił twoje życzenie usiadł ponownie na fotel.
- Pytaj póki mamy czas...
Tak, wiedział doskonale, że będziesz chciał wyjaśnień. Każdy normalny człowiek, a nawet i nienormalny chciałby czegokolwiek się dowiedzieć. Wasze iluzje momentalnie poznikały, to wręcz niewiarygodne jak na standardy Japonii, wojska i łowców.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.04.14 10:26  •  W poszukiwaniu własnego serca - Page 2 Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Wzruszyła ramionami kiedy starzec wytknął jej błędne myślenie. Nigdy nie była specjalnie bystra choć udawało jej się nieraz wpaść na genialny pomysł lecz było to raczej kwestią jej intuicji i szczęścia. Do jej dłoni dostał się magiczny kompas który został jej podarowany przez nieznajomego. Spojrzała na niego przeciągle jakby z tego dziwnego zegarka miała wyskoczyć kukiełka niespodzianka. Została odprawiona pozytywnymi słowami których się zdecydowanie nie spodziewała. Rzuciła okiem na starca po czym bez słowa opuściła to niechlubne miejsce kręcąc głową. Dziwne...już dawno nikt mi nie życzył powodzenia. Szczelnie oplotła kruchymi palcami złoty zegarek na którym widniały wskazówki skierowane niezmiennie w jedną stronę. Spojrzała przed siebie w nieskończoną dal zastanawiając się co ją czeka. Może jakieś lepsze życie do którego tak uparcie dążyła nie tracąc resztek nadziei? Kompas był jedynie małą podpowiedzią, była zdania że ten nic ciekawego nie wskazuje. Mając jednak określony cel było bardziej interesująco.
Przekroczyła bramę obślizgłej wioski bez żadnego problemu. Przez moment zastanawiała się nad tym aby wziąć więcej przydatnych rzeczy, jednakże zdawała sobie sprawę z tego, że niczego takiego nie posiadała. Nie miała żadnego dobytku, walczyła za pomocą brutalnej i bezwzględnej siły jak każdy w Desperacji. Słabi ginęli na miejscu bez żadnych złudzeń o lepszej przyszłości. Inu była zdania że nic gorszego nie może ją spotkać poza granicami jej dotychczasowego miejsca zamieszkania w którym nauczyła się niezłego survivalu. Nie bała się niebezpieczeństw ani zagrożenia życia. Bardziej niepokoiła ją myśl o nieznanych terenach na których nie będzie potrafiła się odnaleźć ani poradzić, w końcu każde miejsce cechuje się swoimi indywidualnymi zasadami, których nie znała. Czuła również ekscytację, mogła poznać tajniki z innych światów które mogą rozszerzyć jej umiejętności i pomóc jej w życiu. Dodatkowo mogła zwiedzić coś innego niż ponure ziemie Desperacji. Była osobą zdolną do wielkich uniesień na widok drobnych aczkolwiek na swój sposób pięknych błahostek, byle pierdoła potrafiła ją doprowadzić do szczęścia a także rozpaczy. Tak, mimo iż przeżyła już jakiś czas w niegościnnych rejonach miała tendencję do popadania w smutek z powodu małych i nic nie znaczących rzeczy. Wszak posiadała grubą warstwę obojętności, która ją doskonale chroniła lecz nawet i ona czasami nie była na tyle odporna by poradzić sobie z całym złem świata.
Wiatr zadął rozniecając jej włosy niczym smoliste płomienie ognia. Skrzywiła się i przeczesała kosmyki które łaskotały ją w nos. Zadrżała czując niewygodne zimno lecz ono nie było znaczące. Była zwierzęciem o gęstym futrze, w takiej postaci nigdy jeszcze nie zmarzła. Jej psina także nie była krótkowłosa więc również dawała sobie radę, nie wspominając już o tym że wychowała się w gorszych warunkach.
Dziewczyna postanowiła oszczędzić siły, przybrała swoją formę czarnego lisa. Chodzenie na 4rech łapach było znacznie mniej męczące niż człapanie na dwóch. Złapała delikatnie zegarek w pysk by móc się nim posiłkować w razie wątpliwości. Szła kłąb w kłąb ze swoim przyjacielem, wyglądali jak para bezdomnych i wygłodniałych bestii. Przynajmniej nikt nie powinien zwrócić uwagę na chudego psa oraz przerośniętego czarnego lisa chociaż różni są ludzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach