Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 01.04.14 23:08  •  W poszukiwaniu własnego serca Empty W poszukiwaniu własnego serca
>>>>TU BĘDZIE OBRAZEK, NIE MARTWCIE SIĘ<<<<

Mistrz Gry: Ja, a co!
Uczestnicy: Yoshi, Inu and Akasemis
Poziom: Rzekomo średni, ale wyjdzie w praniu.
Lokacja: Zróżnicowana, abyście mi się nie znudzili na śmierć. Głównie jednak poruszać się będziemy po Edenie.
Cel: Podobno znalezienie pradawnych stworzeń, lecz w głębi duszy bądźmy świadomi tego, że poszukujemy swego własnego serduszka, które jest niezbędne do szczęśliwego żywota.
Nagrody: Niby feniksy, lecz nie martwcie się o niepowodzenie misji, bo albo poprowadzimy ją wtedy w dwóch etapach już pojedynczo, albo otrzymacie coś na pocieszenie. Oprócz tego dla Inu specjalnie gryfek, więc luzujcie majtasy.
Kolejka: Wybaczcie, ale pozwoliłem sobie również dobrać kolejkę, mianowicie: Akasemis, Inu, Yoshi.

Informacje dla was niuniuśki: Jak widać poniżej, każdy jest w zupełnie innym miejscu, sytuacje zostaną odpowiednio rozpisane, również posiadane przedmioty pozwolę sobie samemu wybrać, kierując się jednak waszymi dodatkowymi rzeczami. Nie przejmujcie się, nie jestem złym człekiem i będę bardzo pomocny dla was. Wbrew pozorom chciałbym abyście dostosowali się do poleceń MG, kiedy mówię, że któreś z was zostało wysłane do Edenu by dorwać gnojka to po to tam jest, a kwestia feniksów jest całkowicie zależna od zdarzeń.




Dzień jak co dzień, nudna praca w S.SPEC, szczególnie dla komputerowców, ty ubrany jak zwykle, w swoje codzienne ciuchy. Mając przy sobie to co zawsze czyli mikrokomputer na ręce, ładunek wybuchowy EMP i co tam sobie jeszcze wymarzysz.. Niestety cały ten świetny, wiosenny klimat został zaburzony. Do twojego gabineciku, jednego z hakerów, po prostu wojskowego kundla zajmującego się elektroniką wpadł generał. Położył swe brudne, wielkie łapska na twoim biurku, rozniósł się po całym pomieszczeniu głośny huk.
- Te, kujonie!
Tak, tak wiemy wszyscy. Niesamowicie bogaty zasób słownictwa, którym posługuje się generał powoduje natychmiastowe odruchy wymiotne. Niestety jest to prosty człowiek, zajmujący się głównie frontem.
- Trzymaj to i zapierdzielaj!
Mocny, potężny bas wydobył się z jego ust. Był to definitywnie rozkaz, a na biurku położył o dziwo szarawą, nieco pobrudzoną kopertę, najwidoczniej już kilka razy otwieraną i ponownie zaklejaną. Widoczne były odciski palców uwalonych od kleju. Co najśmieszniejsze, wcześniej wymieniony huk był również połączony z położeniem kawałka papieru.
Postawny mężczyzna momentalnie odwrócił się i odmaszerował pozostawiając Ciebie samego z rozkazem, ot co. Otwierasz czy nie? Twój wybór.

Inu, Inuś, skarbie. Znajdujesz się na środku uliczki, bądź podobnego miejsca. Wokół smród, brud i malaria. Jak to przystało na miasteczko założone na terenach Desperacji. Czuć silną woń krwi, rozkładających się ludzkich ciał. Wszędzie słychać harmider, jakieś szemrane głosy, a w tle nawet przez szepty przebija się cichy dźwięk nakręcanej pozytywki. Dziwne, że takie coś znajduje się w takim miejscu, ale to już oznacza przebiegłość i umiejętności rzemieślnicze twoich pobratymców, wymordowanych. Co najśmieszniejsze idąc przez tłum, tak. Przyszła dostawa z Świata Trzeciego, najróżniejsze przedmioty, w tym również prowiant i woda pitna, którą ukradli pewni tutejsi przestępcy. Zatem i obecność tak dużej ilości istot żywo, nieżywych nie powinna Cię zbytnio dziwić.
Co najważniejsze, zaraz za winklem jakiegoś zniszczonego baru widzisz postawiony, drewniany stolik, a za nim na wiadro podobnym czymś siedzi jakaś postać. Zgarbiona, z wystającymi skrzydłami przypominającymi te prosto od nietoperza. Ubrany ubogo, jakaś postrzępiona szata, dziurawe, acz skórzane buty, coś na wzór spodni oraz przez dziury w okryciu wierzchnim dostrzec można koszuleczkę, również podartą. Sama szata, barwy brudnego brązu posiada czarny kaptur, zarzucony najwyraźniej na głowę tejże istoty, która jest opuszczona w dół, a cała ta pozycja sugeruje, że spojrzenie jest wlepione w skażoną ziemię. Właśnie od tego stolika słychać pozytywkę, wszak to na nim leży mały, pozłacany, kieszonkowy zegarek. Idziesz w jego kierunku, coraz bliżej będąc słyszalna jest cichutka piosenka wymrukiwana przez usta starca.
Unoszę się lekko jak powiew mgły
Na twarzach mych bliskich widzę łzy
A ciało już ostygło mi
Więc teraz je podpal

A prochy rozsypiesz w ogrodzie swym
Tam róże zakwitną i przypomną Ci
A nocą ja jak Feniks pojawię się
Z popiołu powstanę


Przechodząc teraz do Yoshi'ego. Otóż twoja historia najprawdopodobniej jest najzabawniejsza, najśmieszniejsza i inne.
Budzisz się, ptaszki ćwierkają, słychać szum powodowany przez wiatr, który przebija się leniwie przez korony drzew. Słońce, które chwile temu wyszło zza chmur niezmiernie razi Cię w oczy. Ból głowy, suchość w gardle to nic przy reszcie. Twój wzrok Cię nie oszukuje. Widoczna jest nieopodal dróżka wyrzeźbiona przez pojazdy ciągnące końmi, wokół tego tylko wielki, liściasty, zielony las. Czuć również zapach kwitnących kwiatów, co sugeruje tylko i wyłącznie to, że znajdujesz się w Edenie. Nigdzie indziej nie ma możliwości, by to wszystko było tak realistyczne.
Pamiętasz stosunkowo niewiele. Jedynie to, że jakiś czas temu, dzień, dwa, może nawet trzy już minęły. Tak czy siak mieliście porządną imprezę wśród reszty łowców. Film Ci się urwał, nie masz pojęcia nawet jakim cudem się tu znalazłeś. Zupełnie nic, nawet to ile wypiłeś, choć ten zgon totalny może mówić tylko tyle, że ilości były ogromne.
Jak wcześniej mówiłem, doskwiera Ci ból głowy, suchość w ustach, ostre światło jeszcze Ci przeszkadza, a przynajmniej dopóki oczy nie przyzwyczają się do najprawdziwszego słońca. Oprócz tego czujesz uciążliwy dosyć ból w okolicach odbytu, a co najciekawsze. Jesteś bez ubrań, jakichkolwiek.


Ubrania etc: Wcześniej podałem Akasemis'a, ubiór swój opisz mi całkowicie, posiadasz swoje bronie technologiczne plus pozwalam wziąć jeszcze dwie normalne. Jakiś pistolet, nóż, cokolwiek, tak dla bezpieczeństwa, ale to dopiero po otwarciu przez Ciebie rozkazu.
Inu: Ubrana jak chcesz, masz przy sobie to co na codzień z racji tego, że spotkanie owego "starca" jest całkowicie przypadkowe. Możesz posługiwać się swoimi mocami wynikającymi z rasy itp.
Yoshi: Jak już powiedziałem, jesteś nagi, bez ubrań, broni, czegokolwiek. Jedyne co to twój artefakt w postaci blizn działa w stu procentach, o resztę będziesz musiał zadbać sam, już w czasie gry. Pamiętając o przedziwnym bólu tyłka.


Ostatnio zmieniony przez Ethan dnia 03.04.14 18:41, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.14 20:52  •  W poszukiwaniu własnego serca Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Życie potrafi być zaskoczyć swoją ironicznoscią. Jakby nie patrzeć, samo to, że Akasemis siedział za biurkiem było niejako kpiną. Był komputerowcem, a jakże, lecz nienawidził siedzieć zamkniętym w czterech ścianach. Los był zły skazując go na takie cierpienia, ale cóż począć? Dyrektor rozkazuje, Akasemis robi. A przynajmniej tak wszyscy myśleli, bo przecież nikt nie mógł się zorientować, że ten mały człowieczek ma pojęcie o tak ważnych sprawach. Anioły, demony, łapówki, łowcy, brudy urzędników, generałów i masy innych wysoko postawionych. W końcu nie było nikogo, kto by mógł go nakryć. Był najlepszy ze wszystkich informatyków w tym cudownym mieśice, lecz nie obnosił się z tym. Taki mały, cichy chłopczyk, wyglądem czasem przypominający dziewczynkę. Mało kto wiedział, kim jest naprawdę. Jedno słowo wystarczyłoby, by otworzyć bramy miasta, by usunąć wszystkie zabezpieczenia. Ale po co? NIe nadszedł jeszcze czas by to zrobić.
Opierał się łokciem o biurko, zjeżdżając w dół, czytając jakieś głupie forum.
- Jak ludziom mogło chcieć się w ogóle pisać na czymś takim? Zajęliby się prawdziwym życiem, a nie takimi pierdołami. - pomyślał, na chwilę wyrywając się ze swoich wizji władania nad światem.
Huk, trzask i smród, jakgdyby ktoś naszczał na środku pokoju. W sumie nie było to tak daleko od prawy - to generał. Oni zawsze tak śmierdzieli. Knetsu podniósł łeb, gdy zwrócono się do niego. Normalnie pewnie by zasalutował, ale nie był wojskowym. Zgodnie z protokołem, osoby cywilne nie muszą oddawać hołdu żołnierzom, toteż czarnowłosy stwierdził, że spojrzenie nr. 43 pt. "czego?" powinno zadowolić wyższego rangą oficera. Gdyby nie to, że to wojskowy, a na dodatek ważący jakieś 40 kilogramów więcej, zapewne wyrzuciłby mu parę mało-kulturalnych słówek na temat pukania do drzwi.
Położył jakiś papier. Knetsu pokiwał głową w geście rozczarowania, jednak poza tym w głębi duszy był szczęśliwy.
- Może wreszcie oderwę się od tego zapyziałego biura. - zakręcił się na swoim obrotowym krześle, czekając, aż generał łaskawie opuści jego pokój. Zerknął na swoją maskę przeciwgazową oraz kurtkę wiszącą przy wyjściu. Dawno nigdzie się nie wybierał, może wreszcie wypadłoby odwiedzić starych znajomych?
- Wybrałbym się za mur... - mruknął. - Dom... w sumie to już nie jest mój dom. Poza Yoshim nie znam tam nikogo. Większość umarła w walce z S.Specem. Śmieszne, zważywszy na to, że sam teraz dla nich pracuję. Po co? By widzieć sztuczne nawdniacze zastępujące deszcz? Prawdziwy deszcz na desperacji jest tak toksyczny, że powaliłby konia. Gdyby jeszcze jakieś konie tam mogły wyżyć. A może by patrzeć, jak wojsko paraduje z bronią? Swojej dawno nie używałem... chyba nigdy, od początku służby. Może kiedyś nadejdzie pora by trochę postrzelać... - takie tam, nostalgiczne wywody z serii niezdecydowanego buntownika.
Sięgnął więc po zniszczoną kopertę, otworzoną co najmniej kilka razy i nieudolnie zaklejoną. Jakiś talon na dziwki, że wszyscy zaglądali do tej wiadomości? Zero delikatności, zero gracji. To Akasemis pochodził spoza muru, a nauczono go tam większego zamiłowania do cudzej pracy, niż tych ćwoków. Do licha, czy wojskowym było znane pojęcie zachowania tajemnicy? Zresztą, co go do obchodziło. On był tutaj od wykonywania rozkazów. A przynajmniej tak się wszystkim zdawało, gdy odczytywał wiadomość...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.14 20:54  •  W poszukiwaniu własnego serca Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Przemierzała miasto znudzonym krokiem rozglądając się za czymś, co by to było przydatne. Jej psina maszerowała leniwym stępem z uwieszonym łbem jakby ten ważył więcej niż całe jej chude ciało. Desperacja - sam szatan wymyślił to miejsce chcąc zniszczyć każdego tu mieszkającego. Inu nie zwracała już uwagi na paskudny swąd krwi i ciał, jęki konających, narzekanie upodlonych i brud, była to melodia wprost z piekieł, która zakorzeniła się w jej głowie, grała nieprzerwanie o każdej porze jej życia. Wśród doskonale znajomych nut, wyróżniła się kolorowa piosenka, której nigdy nie słyszała. Zastrzygła swoimi czarnymi uszami by namierzyć ów dziwny dźwięk, lecz nie było to łatwe. Zapewne była to pozytywka, a więc czas dostaw najróżniejszych, mniej lub bardziej przydatnych śmieci. Chwilami dziewczyna zastanawiała się nad wyprawą do Miasta w celu zdobycia coś pożytecznego lecz wiedziała że wiąże się to z pewnym niepowodzeniem, nie miała żadnej wiedzy na temat tej wrogiej aglomeracji ani o jej zabezpieczeniach. Pozostało jej więc żyć tak jak dotychczas, a raczej wegetować i walczyć o każdy dzień. Westchnęła ciężko i włożyła swoje dłonie w kieszenie szortów nie widząc dla siebie żadnej świetlanej przyszłości.
Nagle jej uwagę zwróciła dziwna postać, która siedziała za stolikiem w pobliżu jednego ze zdewastowanych barów. Nie wyróżniała się jakoś szczególnie, miasto było przepełnione najróżniejszymi dziwadłami. Owa osoba miała czarne nietoperze skrzydła, które przyciągały uwagę. Skrzydlatych stworzeń wbrew pozorom nie było tak wiele. Postać wydawała się zniszczona życiem, jakby cały czas przytrzymywała na barkach kilkutonowy głaz zmartwień. Ubrania były w większości brudne i podarte, najwyraźniej należał do odłamów społeczeństwa, które sobie w tym mieście nie radziły, albo powinęła mu się noga. Los był nieubłagany, każdy mógł być skazany na porażkę, każdy mógł skończyć jak on, nie było tutaj żadnych zasad, które byłyby pomocne. Inu skrzywiła się i chciała po prostu uciec wzrokiem od możliwej przyszłości lecz z tamtego kierunku słyszała melodyjkę. Zaciekawiona skierowała swoje kroki w stronę smętnej postaci by się wszystkiemu przyjrzeć. Zwolniła kiedy do jej uszów dotarła piosenka śpiewana ochrypłym głosem przez zubożałego starca. Wsłuchała się w jej tekst gdyż dawno nie słyszała żadnego utworu, który umiliłby jej życie. Były to dziwne jak i smutne słowa mówiące o czyjejś śmierci, dawał namiastkę nadziei na powrót zmarłego. Dziewczyna wpadła w jeszcze większą nostalgię niż wcześniej, nie chciało jej się stąd ruszać nie widząc znaczących ku temu powodów. Wszystko stało się bardziej szare i ponure, świat okrył ją smutnym cieniem zasłaniając wszelkie promienie słońca.
- Jakie to smutne - Wyszeptała ochryple spoglądając pustym wzrokiem na złoty zegarek, który w tym mieście nie posiadał żadnej wartości. Odwróciła się na pięcie chcąc pójść gdzieś daleko marząc o lepszym jutrze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.14 21:13  •  W poszukiwaniu własnego serca Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Ptaki ćwierkają, korony drzew delikatnie poruszają się, szepcząc coś do siebie raz po raz, słońce nade wszystkim czuwa, patrzy tu i tam, jak i zarazem na tego człeka, który zwie się Yoshi. Pobliskie ptaki, ssaki i inne zwierzaki spoglądały z zaciekawieniem co też tutaj się znalazło, co też za śmieć leży i wypoczywa po jakże udanej, lub i nie imprezie. Czerwony już się obudził, czuł muskający po jego nagim ciele wietrzyk, co najdziwniejsze najbardziej wiało mu po jajkach i za cholerę nie mógł wymyślić czemu. Jego oczęta ujrzały czyste niebo, świat który był praktycznie obcy w jego doznaniach, chodź zaglądał do tej części w przytulnych snach. Pierwsze co ujrzał to jakże błękitny ocean spokoju, który rozchodzi się nad nim, wydając się nieskończenie wielki, po lewej i prawej stronie. Widział mroczki przed oczyma, czarne plamki irytowały go co, powoli przetarł palcem ślepia i jakże stanowczo, czy może raczej zakłopotanie rzekł. -Co ja tutaj kurwa robię...-nie mógł skojarzyć faktów z ostatnich godzin, dni? Wszak wszystko wydawało się z nim w porządku, to jednak pustka w głowie zdawała się mu zawadzać. Do tego doszedł ból łba, jakże znaczący o potężny kacu. A śmietanką w tym wszystkim był ból dupska. Co zdziwiło go najbardziej i zarazem rozbawiając go. -No dobra... Czyżbym został wydymany? No cóż... Raz w dupę to jeszcze nie pedał! Ha!-wyciągnął rękę przed siebie, w stronę nieba. Wystawił środkowy palec, który to miał oczernić los. Widocznie coś takiego nie jest go w stanie złamać. Jest typem który to, nawet przy najgorszej pogodzie idzie przed siebie, tam gdzie ma ochotę. Za chwilę postanowił przejść w siad. Wtedy doszło do niego, że jest zupełnie nagi. Uśmiechnął się szerzej pod nosem. -Dupa, łeb i moje ciuchy. No dobrze... Więc teraz muszę zabić kogoś, a później pożyczyć łaszki. A na tę moment...-zmrużył ślepia, po czym zamknął całkowicie. Nie minęła sekunda, a on stał się odziany i jakże epicko wyglądająco. Artefakt który jest w nim, albo jest nim. To zawsze będzie ratować go, choćby był w najgorszym gównie... Iluzja oddziałuje na wszystko i wszystkich którzy tylko ośmielą się spojrzeć na Yoshiego. Wtedy ujrzą...To.-maska przyozdabia jednak jego pas, gdyż jest tam przypięta. Wstał na równe nogi i rozwarł szkarłatne ślepia. Czuł się teraz lekko lepiej, przynajmniej nikt nie będzie patrzył na jego dupsko, chodź to co ma z przodu... Tym mógłby się chwalić. Mlasnął ustami, po czym doszedł do wniosku, że pasuje iść po wodę, jakąkolwiek. -No dobra, potrzebuje do życia... Fajek, wody i coś bym opierdolił. Tak! Taka kolejność jest dobra. -wiatr zacisnął mocniej swój dech, zakręcając jego włosami na prawo i lewo. Zaś on zacisnął dłoń, spoglądając w dół. -A więc jestem tu, gdzie Anioły srają... -podniósł dumnie łeb i ruszył w stronę dróżki, by zaraz puścić się biegiem prosto... No w końcu gdzieś ta musi prowadzić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.14 20:35  •  W poszukiwaniu własnego serca Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Zdziwienie, to coś co mogło Cię odwiedzić niezmiernie. Otworzony rozkaz, a w nim treść:
Dzisiaj, w samo południe pan Akasemis Knetsu ma za zadanie udać się na tereny Desperacji. Wojsko nie jest aktualnie do dyspozycji w tej drobnej sprawie, na domiar złego potrzebna jest jedna, sprytna osoba, która zna tamtejsze tereny. Stąd też wybór padł na pana. Proszę się uzbroić, ma pan pozwolenie na skorzystanie ze zbrojowni wojska S.SPEC i wyruszył jak najprędzej.
Pana celem jest znalezienie wadzącego nam mężczyzny i ewentualne zabicie, w załączniku widnieje jego zdjęcie.

Załącznik

Na dobrą sprawę... Krótko, zwięźle i na temat. Bez jakichś niepotrzebnych słów, tylko to co faktycznie jest potrzebne. Jako, że jesteś osobą, która na dobrą sprawę była już poza murem idealnie wręcz nadajesz się do czegoś takiego.
W tym momencie wybiło południe, więc proszę bardzo. Odejdź od tego komputera, ubieraj się, przygotowuj i ruszaj dupę w troki, a co!

Jakie to smutne? Staruszek, aż wzdrygnął na te słowa, momentalnie przerwał swoją piosenkę i podniósł głowę do góry. Ukazała Ci się spod kaptura pomarszczona, pełna blizn twarz. Zmęczone, szarawe ślepia. Na wszystko spadające kosmyki siwych, delikatnie zakręconych włosów, a raczej kudłów. Nie przypominały te ludzkie, zdrowe włosy, choć to na dobrą sprawę spowodowane pewnie wiekiem tej istoty, a poza tym jego zmęczenia życiem. Wokół tej postaci czuć aurę niepokoju, żalu i nienawiści.
W oczach miał łzy, a głos łamiący się miejscami wskazywał na wielką chęć płaczu.
- Po... Pomyśl..
Nie zwracając uwagi na to, że chciałaś odejść dalej, a może nawet i sobie poszłaś? On dokończył swoje zdanie dalej z nadzieją, że go wysłuchasz. Wszak nie każdy lubi wysłuchiwać żale jakichś starców.
- Czy widziałaś kiedyś feniksa odradzającego się na rozkaz?
Pytanie dosyć dziwaczne, ale czego można oczekiwać po kimś takim? Widać było jednak w nim przejęcie, a usłyszenie poraz kolejny z jego ust słowa "feniks" może dać wiele do namysłu. Nie każdy wie o istnieniu tych stworzeń, a ten starzec ciągle wymawia tę nazwę.
- Feniks... Feni... F...
Chwila tylko minęła póki się nie rozpłakał. Łzy czarne, spowodowane mutacją zaczęły cieknąć po policzkach, wzdłuż lini wyrytych w skórze. Zasłonił dłońmi swoją twarz, spuszczając łeb ponownie na dół. Melodia z pozytywki nie kończyła się. Co z innymi stworami? Nikt nie zwraca na was uwagi, zupełnie nikt. Każdy jest zajęty nową dostawą, latają w tą i tamtą stronę coróż z innymi produktami.

Trzeba przyznać wielkie gratulacje, zero przejęcia się bólem tyłka połączonego z nagością. Gdyby Bóg nie spieprzył w piździec to by teraz sobie myślał "Co za popaprańca wydałem na świat?". Tak, dokładnie tak to mogłoby brzmieć. Więc przechodząc całkowicie do Ciebie. Pragnienie wywołane kacem, potrzebą zaspokojenia suchości w ustach było niezmiernie uciążliwe. Rzecz jasna podczas biegania i z całą pewnością to właśnie woda powinna być pierwszym celem.
Piękny dzień, wiosna nadchodzi. Tak też i ty masz szczęście, nawet jak na zapyziałego łowcę. Z lasu nagle wyskoczyło dziecko przed twoją twarz, stanęło tuż przed tobą. Jakiś metr dwadzieścia czystej dobroci, ba! Nawet śnieżnobiałe skrzydła dawały niesamowity efekt połączony z jego długimi blond włosami oraz błękitnymi jak bezchmurne niebo ślepiami. Jednakże było w nich coś nadzwyczajnego. Zupełnie innego niż można sobie wyobrażać u aniołów. O dziwo puściły mu nerwy w jednym momencie krzycząc i płacząc.
- Proszę pana! Proszę pana! Niech pan ucieka! Oni są źli!
Padł na kolana tuż przed Tobą, krzycząc i szlochając głośno. W oddali słyszalne były już wrzaski kilkorga mężczyzn. Oprócz tego stukot końskich kopyt, a nawet i trzepot kilkunastu, ptasich skrzydeł. Wszystko było coraz to wyraźniejsze. W tym mogłeś wyłapać słowa:
- Gdzie ten chłopak? Pożałuje swego czynu!
Czy chociażby...
- Jak go dorwę to nogi przy samej dupie powyrywam!
Więc dosyć ciekawie się zapowiada mój drogi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.14 13:49  •  W poszukiwaniu własnego serca Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Ktoś tam mówił, że Yoshi to pomyłka stworzona przez Boga, być może wtedy miał taki kaprys? Być może był pod wpływem środków odurzających, lub po prostu stworzył coś co w postaci człowieka ma siać zamęt większy niż apokalipsa, coś co idzie przez świat prosto, nago i z kacem, lecz z jednym i dziwnym celem. A właściwie bez niego, gdyż tak jak kapryśny Bóg, tak kapryśny i Czerwony Król. Przyodziany w szaty iluzji, które delikatnie wznosiły się z każdym jego krokiem. Maska uderzała o udo tworząc charakterystyczny dźwięk jak gdyby ktoś uderzał o puste drewno. Stawiał krok i kolejny, prosto przez ścieżkę, z szerokim uśmiechem, z Saharą w ustach i chęcią na papierosa. Odczuwał ból na końcu pleców, jednak starał się olewać to i rozkoszować widokiem danym mu przez pomioty "Stwórcy świata". -Ciekawe ile zajmie mi dotarcie do czegokolwiek... Mam nadzieję, że Aniołowie mają jakiś sklep z tytoniem czy coś takiego. Ksss... Muszą mieć! Przecież te gówna mają więcej wad niż niejeden człowiek. Więc... Tak! Fajki muszą tam być. -zastanawiał się nad tym przez chwilę, a jakże zagłębił się w tę myśl, że gdyby nie jakże "bajeczne" skrzydełka dzieciaka, zapewne by Je stratował.
Stanęli przed sobą. Wyglądało to jak gdyby dobro i zło stanęło naprzeciw siebie. Gdzie dzieciak sięgający ledwo ponad pas, z jakże bajecznym, iście wydartym z książek wyglądzie. Gdzie z obrazka, jakie to były kiedyś pokazywane dzieciom. Regulaminowy "aniołek". Skrzydła nieskazitelnie czyste, długie blond włosy, jak promyki słońca delikatnie bijące... A do tego wszystkiego niebieskie oczęta. W myślach zastanowił się chwilę. Po czym oznajmił... -Ja pierdole... A myślałem że macie jakieś wady, a tutaj proszę. Dzieciak wyglądający jak ten no... Krzysztof Ibisz! To chyba on, no... Tylko, że on miał czarne włosy. -młodzieniec coś tam krzyczał, o coś błagał i z jakiegoś powodu płakał. Niespecjalnie to ruszyło Yoshim. Miał gdzieś dzieciaka i jego problemy. W swoim życiu widział już zbyt dużo by wzruszać się na każdą jedną łzę. (Do jego uszu dotarły odgłosy starszych mężczyzn.) To jednak łzy dzieciaka, pokrywają się z zapędami Czerwonego. -Dobra młody słuchaj, zamknij się i spierdalaj... -przekręcił delikatnie łeb na prawo, mrugnął oczyma i szeroko się uśmiechnął. A w jego oczach rozlała się krew. W głowie tworzył się harmider jęków, krzyków, łkania i błagania Aniołów. -Ciekawe czy skomlą jak kiedyś.-otóż zaczynało się wreszcie coś dziać, a nasz kochany Yosiaczek nie miał zamiaru przepuścić takiej okazji. Jego artefakt zaczął znów działać, choć znów to złe określenie, bardziej powinno być "jeszcze raz", fala iluzji pokryła wszystko i wszystkich którzy spojrzą na niego. Stanął za dzieciakiem, po prostu go olewając. Przed sobą miał prawdziwą zabawę. Tak więc, fala iluzji pod postacią "klona". Tak, na drodze stał klon, nie prawdziwy Czerwony. Prawdziwy pod płachtą iluzji, a mianowicie niewidzialności stanął 3-4 metry obok swej kopii. Złapał do ręki pierwszy lepszy patyk i czekał, jak ten zwierz na swą ofiarę...

// kolejka chyba nie musi obowiązywać, skoro i tak jesteśmy w innych miejscach xd Btw, wygląd jak w poprzednim poście.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.14 14:33  •  W poszukiwaniu własnego serca Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Odwróciła się mając zamiar sobie stąd pójść lecz piosenka została gwałtownie przerwana. Wzdrygnęła się i odwróciła głowę nie wiedząc czego się spodziewać po nieznajomym, który spojrzał na nią z wyraźnym zdziwieniem. Był zmęczony życiem, przeżuty przez zęby losu i wypluty w mroczną przyszłość bólu. Nie przypominał zdrowego stworzenia nie wspominając już o człowieku, dodatkowo ząb czasu odgryzł się na jego wyglądzie oraz witalności. Dziewczyna ponownie wzdrygnęła widząc stan niemalże potępienia wynędzniałego i zmęczonego dziadka, który wydawał się nienawidzić każdego skrawka ziemi. Jej psina cofnęła się strosząc sierść kiedy tylko wyczuła ponurą aurę.
Istota rzekła ochrypłym szeptem, Inu zaś poczuła się nieswojo. Nie chciała rozbudzać swojego zakopanego sumienia ani słuchać żalów jakiejś wynędzniałej łachudry. Spoglądała na niego kątem jednego oka zaciskając wargi, walcząc z banalną ciekawością. Usłyszała słowa o feniksie, ściągnęła brwi w lekkim poirytowaniu. Co to za bzdury? Spotkanie feniksa wiązało się z cudem nie wspominając już o przebudzaniu na rozkaz.
- Niedorzeczne -Mruknęła dziewczyna niezbyt przejmując się całą sprawą. Starzec rozpłakał się jak małe dziecko, o dziwo łzy przybrały czarną barwę. Inu zacisnęła mocno pięści walcząc pomiędzy pozostaniem a odejściem z tego miejsca i pozostawieniem dziadka. Westchnęła ciężko klnąc na swoją słabą wolę. Odwróciła się by stanąć prosto do niego i skrzyżowała ręce pod piersiami.
- A ty widziałeś feniksa? - Spytała domyślając się odpowiedzi. Zapewne widział, prawdopodobnie tenże ptak pojawił się wyłącznie w jego snach. Ten świat niejednemu doprowadził umysł do rozpadu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.14 19:55  •  W poszukiwaniu własnego serca Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Akasemis dostał wreszcie w swoje łapska treść dokumentu. Zdziwienie. Dosłownie opad szczeny w dół. Musiał przeczytać list dwa razy zanim ogarnął, o co chodzi.
- Wysłali mnie... - przetarł oczy. - Żeby kogoś zabić? Czy ci kretyni do reszty postradali rozumy?! - uderzył dłonią w stół tak mocno, że odpiął się kabel zasilający od komputera. W sumie to dobrze, bo właśnie miał kończyć pracę.
Siedział tak w ciszy. Nie miał pojęcia, czy to miał być jakiś śmieszny żart, a może pomyłka? Nie, to nie mogła być pomyłka. W liście było wymienione jego imię oraz nazwisko.
- Ciekawe... - skąd niby wiedzieli, że orientuje się w terenie? Przecież nie mieli pojęcia o jego przeszłości w Desperacji, a z miasta wychodził ledwie parę razy.
- Może te "parę razy" starczy tym psom, żeby wysłać mnie na pewną śmierć... do cholery, jestem informatykiem, nie żołnierzem! - burknął w myślach, sięgając po wodę i swoje leki na nerwy. Mocno zacisnął pięść łykając tabletkę. Ostatnie dni były dla niego stresujące, z pewnością trwanie w takim stanie nie odbiłoby się dobrze z jego problemami psychicznymi. Trzeba było więc zahamować jego temperamencik medykamentami. On potrzebował psychologa? Nie, to cały świat potrzebował psychologa.

Wstał, rozprostowując kości i strzelając karkiem.
- Kto wie, może to dobra pora, by odwiedzić pana Yoshiego? - zamyślił się, chowając list do biurka i zamykając je na klucz. W końcu mogłoby być niebezpiecznie, gdyby ktoś znalazł taki bajer na wierzchu. Nadal nie rozumiał jednak, co kierowało generalstwem, powierzając zabicie człowieka jakiemuś informatykowi. To miała być jakaś próba potwierdzenia jego wierności? Przecież doskonale wiedzieli, że zabicie nie będzie dla niego większym problemem. Czymże jest śmierć jednego łowcy w obliczu miliona niewinnych istnień? Tym bardziej, że wojsko nie szukałoby byle jakiego rzezimieszka, który ukradł im pudło z prezerwatywami z magazynami. Wyrok śmierci, a zwłaszcza poprzez "polowanie" na ofiarę nie był jakimś "widzi-mi-się" urzędnika.
Więc ruszył dupsko w troki zgodnie z życzeniem wojskowych.

Nasz kochany pan Knetsu postanowił odwiedzić zbrojownię wojska, zgodnie z zezwoleniem pozwolono mu na zabranie uzbrojenia potrzebnego do misji. W końcu sprzęt jakim na codzień dysponował, te wszystkie elektroniczne zabawki tak naprawdę były bezużyteczne na terenach pozbawionych prądu. Tam chodziło o przetrwanie. O spryt... i siłę.
- Torba wojskowa? Jest. Zapas wody i żarcia na 3 dni? Jest. Maska przeciwgazowa? Jest. Ciepłe ubrania? Są. Coś jeszcze potrzebuję? Broń? Nóż? Ah, mój ukochany. Jest. Ale samym nożem może być problem walczyć, jak mnie coś dorwie to nie będzie zmiłuj. Desperacja... różne dziwne rzeczy tam czyhają. Pistolet... Hmm... P226'tka na SIGi powinna wystarczyć. SWD również będzie dobre, ciekawe czy mają model składany, żebym mógł go jakoś ukryć... bieganie z półtora metrowym karabinem wyborowym przez Desperację nie jest zbyt mądrym pomysłem... - zastanawiał się*.
Po zebraniu odpowiedniego sprzętu czas było ruszać w drogę. Udał się w kierunku południowym, w stronę bram miasta. Zgodnie z rozkazami, jego elektroniczna przepustka powinna być zaprogramowana na otworzenie bram. Pytanie tylko, gdzie zacząć po wyjściu z miasta? Bieganie po Desperacji to czyste szaleństwo. Ale kto powiedział, że Knetsu nie lubi szaleństwa? Yoshi? Eden? Apogeum? Trudno. Ważne było to, że paręnaście metrów po wyjściu z zasięgu nadajników... żadna kontrola nie działa.
I stało się.
Zniknął.
Nikt nie wie gdzie jest.
Nie wiedzą w jakim stanie wróci, kiedy wróci i przede wszystkim - czy w ogóle wróci.
Wypuścili z miasta człowieka który ze swoją wiedzą mógłby wpuścić do miasta wszystkich przestępców tego świata.
S.Spec? DOGS? Łowcy? Wszyscy byli siebie warci, różniło ich tylko to, dla kogo wykonują rozkazy.
Na co to komu, gdy ma się wolność?


//
Przepraszam za momentalnie chaotyczny post, ale spieszyłem się.
Bezpośrednie obrazki z zerochana się nie wyświetlają, musiałbyś dać link do "lobby" : p.
* nie wiem czy karabin snajperski nie jest przesadzony, sam rozstrzygnij czy go dostałem, czy nie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.14 22:04  •  W poszukiwaniu własnego serca Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Jakże mi przykro, ale należy równie dobrze pamiętać o tym, że nie pracujesz w byle czym. Wojsko, a raczej S.SPEC idealnie pilnują swoich pracowników, prześwietlają ich wcześniejsze życie, choćby podczas snu. Nic się nie ukryje przed nimi. Może i tego nie pokazują na pierwszy rzut oka, to wbrew pozorom wiedzą tyle ile powinni. Tu nie ma znaczenia kim się jest. Informatykiem, żołnierzem, kucharzem czy kimkolwiek. Wystarczy całkowicie umiejętność trzymania broni palnej oraz pociągnięcia za spust. Przy tym deficycie żołnierskim, każda para rąk jest przydatna. Tak też jest i tym razem, proszę nie zapominać.
Miło, że szybko zszedłeś do zbrojowni, tam oczekiwali Ciebie już. Nikt nie pomyślał o tym, że ktokolwiek spróbuje po otworzeniu rozkazu nie wypełnić go. Za blatem, a od niego w górę przezroczystą, kuloodporną szybką posiadającą jeden otwór specjalnie zrobiony do rozmowy stał nieco otyły, zsiwiały mężczyzna. Ubrany dość pospolicie, w zwyczajne dżinsy i bokserkę. Wyszczerzył swoje żółtawe od papierosów zęby w twoim kierunku. Bez słowa przyjął twoje zezwolenie, whatever co tam było. Otworzył drzwi, a resztą zająłeś się sam. Skupiony na wymyślaniu najrozmaitszych broni. Po chwili jednak to wszystko zakłócił wcześniej wymieniony facet.
- Nie przesadzaj chłopcze, skup się na czymś lekkim.
Kiedy tak przebierałeś w karabinie snajperskim on przyniósł Ci broń z tych czasów. Niejaki Orion Rifle, na czas misji rzecz jasna. Jego mina sugerowała tylko to, że właśnie czymś takim powinieneś się posługiwać. Oprócz tego doniósł jeszcze parę granatów. Władował Ci je do torby z uśmiechem na mordzie i puścił dalej wolno.
Tak, wyszedłeś, bardzo dobrze. Po chwili przestałeś być możliwy do namierzenia, of course. Lecz teraz należy wybrać jakiś kierunek, coś postawić sobie, aby znaleźć osobę poszukiwaną. Tak będzie najlepiej.
No i poszedłeś! We własnym kierunku, który całkowicie sam sobie ustaliłeś!

Minęła zaledwie chwila, a przed chwilą ryczący starzec podniósł się do pozycji stojącej. Energicznie uderzył w stolik, a na jego twarzy widoczne było zdenerwowanie. W oczach malował się wszędobylski strach, nienawiść i wrogość.
- To nie jest niedorzeczne!
Jednakże nie trwało to długo, zdawał sobie sprawę, że nie może tak się złościć na zwykłych przechodniów twego pokroju. Zasiadł ponownie na swoim wiaderku, czy czymś podobnym. Położył rękę na stole, zginając ją w łokciu, a tym samym podpierając sobie dłonią głowę. Ostentacyjnie ziewnął.
- Tak, widziałem.
Kiwnął głową w górę i dół, po czym dalej mówił.
- Choć chciałbym zapomnieć o tym wszystkim. Te stworzenie zabiło mi rodzinę, moich najbliższych.
Sam zaczął się kiwać, całym ciałem do przodu i do tyłu. Niczym cierpiący na chorobę sierocą. Złapał się za poliki, nerwowo bujał się. Jakby coś go trapiło, męczyło. Nagły atak paniki? To normalne, szczególnie na tych terenach. Nawiązanie z nim kontaktu jednak jest możliwe. Jego ślepia nie są puste jak tych całkowicie oszalałych.

Yoshi, pozwól, że przejdę od razu do rzeczy. Zaraz po twoich słowach z lasu wyleciała garstka aniołów. Tak, wyleciała, lecz nie wszyscy. Dwóch mianowicie leciało na swych piórzastych skrzydłach, trzech jechało na koniu, zaś jeden po prostu biegł. Jeśli jednak ktoś ma problemy z matematyką, to jest ich sześciu, nie żeby coś.
Wyłonili się z drzew niemalże w tym samym momencie, więc wymienianie po kolei każdego jest stratą czasu. Stanęli natomiast na samym początku drogi, osłupieni tym co się dzieje. Widok dziecka, tak... Sam widok chłopaka rysował na nich zaniepokojenie, a nie twój.
- To tanie sztuczki, nie oszukasz nas tym Maderain.
Imię dwupłciowe, na dobrą sprawę i facet, i kobieta może z niego korzystać. Jednak to chłopak, więc raczej to pierwsze, co?
Nie atakowali Ciebie, a raczej klona. Stali jakby wryci w ziemię, jeden, jedyny postanowił coś zrobić. Ten, który biegł. Swój miecz wyciągnął z pochwy doczepionej do pasa. Wbił go w ziemię, a w tym samym momencie twój klon zniknął, ubranie stworzone z iluzji również. Natomiast postać zwykłego na pozór młodego anioła diametralnie się zmieniła. Przed twoimi oczyma stał czarnowłosy mężczyzna. Przydługawe włosy opadające na twarz niemalże całkowicie ją zasłaniały. Z łopatek wyrastały czarne, wielkie skrzydła, a same plecy były przyozdobione dość sporą ilością różnorakich blizn. Miał na sobie jedynie spodnie, czarne, rodzaju bojówek.
A jak reszta aniołów? Długie do kolan suknie, brązowy skórzany pas na wysokości miednicy, z pozłacaną klamrą. Każdy z nich miał przyczepiony doń dwuręczny miecz. Każdy blondyn, długie włosy związane świetnie w warkocza. Ich podobieństwo było zniewalające.




// Akasemis, nie będę już edytował tamtego postu jeśli pozwolisz, masz tutaj zdjęcie swojego celu. Plus na czas misji otrzymujesz: to co wymieniłeś tylko, że zamiast SWD otrzymujesz ORION RIFLE, czyli broń z czasów całej akcji. Opis jest w odpowiednim temacie, na dodatek otrzymujesz 2 granaty wybuchowe, dwa dymne i po jednym oślepiającym oraz ogłuszającym. Nie ma za co, ale mogą się przydać.
Wybaczcie za zwłokę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.04.14 15:18  •  W poszukiwaniu własnego serca Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Nagle starzec wstał na równe nogi jak poparzony równocześnie łupnął pięścią w stolik. Inu zareagowała natychmiastowo, odskoczyła do tyłu i wlepiła w niego poirytowane spojrzenie. Z pewnością byłaby gotowa do obrony lecz pomyliła się w swoich osądach i nic jej nie groziło ze strony dziwaka. Jej psina zaskomlała i potruchtała dalej by znaleźć się za dziewczyną, z dala od wroga.
Dziadek zdecydowanie nie zgodził się z tym iż jego historyjka mogłaby być kłamstwem. Dziewczyna ściągnęła brwi i włożyła ręce do kieszeni tracąc cierpliwość. "Przecież to zwykły wariat..." Starzec przytaknął na jej pytanie. To było do przewidzenia. W takich warunkach wiele osób ma różnego rodzaju omamy. Dodatkowo oskarżył swojego feniksa o zabójstwo jego rodziny. Ciekawe kim tak naprawdę mógł być zabójca? Może władał ogniem i to poprzewracało w głowie tego dziwaka? Inu zadumała przez chwilę. Może dowie się coś więcej? Lepiej nie napotkać w przyszłości takiego gościa.
Staruszek nagle zaczął się kiwać jak na bujawce. Chyba kompletnie mu odbiło choć w jego oczach nadal tliły się resztki rozsądku.
- A jak ten feniks wyglądał? Gdzie go spotkałeś? I co zrobiłeś że aż tak się na tobie zemścił? Feniksy chyba nie zabijają ot tak - Mruknęła zastanawiając się nad całą sytuacją. W sumie fajnie móc kiedyś spotkać na drodze coś...mistycznego i majestatycznego. Krążyły wokół legendy o różnych istotach które ciężko spotkać. Inu akurat nie bardzo w nie wierzyła a raczej nie chciała sobie dawać złudnych nadziei na istnienie coś pięknego na tym padole. Z chęcią jednak zawędrowałaby myślami w mistyczne krainy wraz z niesamowitymi stworzeniami. To byłoby cudowne nie wspominając już o prawdziwym przeżyciu takowej przygody.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.04.14 21:14  •  W poszukiwaniu własnego serca Empty Re: W poszukiwaniu własnego serca
Widzieliście kiedyś Anioła? Pytali się ludzie z początków apokalipsy, pytali się, gdzie to są pomioty Boga, które mają mu pomagać ogarnąć wszelakie burdy na świecie. Co one robiły? Otóż to nic. A wszyscy zastanawiali się dalej... Dalej trwonili, trwali w tych kilku pytaniach i garstce nadziei, odpowiedź pojawiła się niedługo. A przed oczyma właśnie pojawili się owe pomioty. Ich wejście wyglądało niczym para-parada... No cóż, Ci fruwają, Ci jadą na koniach, zaś jeden po prostu biegnie. W łbie Yoshiego powstało jakże wiele sprzeczności i wiele, oj wiele brzydkich wyrazów, jednak w tym wszystkim czaił się śmiech. Nic innego, jak drwiący śmiech z ów "Aniołów". -Hah, kurwa... Zawsze myślałem, że od tego latającego gówna, będzie bić zajebistość tak epicka jak ode mnie, a to... To prawie jak porównać gówno, do złota. -był jakże rozbawiony ich wizerunkiem, co zastanawiało go, co oni widza w tym bachorze. Najchętniej już by ich wszystkich pozabijał, jednak cóż, coś go natchnęło by sekundkę poczekać.
W ich oczach, jak w zwierciadle niedalekiej przyszłości odbijał się strach, w blasku cienia. Spoglądali na chłopca, padło dziwne imię, lekkie drgania w głosie i jakże zgęstniałe powietrze, można było również czuć narastającą temperaturę w otoczeniu, co odnosi się do widocznie zdenerwowanych "pseudo" Aniołów. Wszystko miało kiedyś swoje granice, tutaj też wszystko osiągnęło swój limit. Jeden z szóstki machnął jakimś scyzorykiem, który okazał się niwelować wszelkiego rodzaju "iluzję". Gdyby ktoś teraz mógł zobaczyć osłupienie w oczach Yoshiego. Czerwony delikatnie zamarł, wietrzyk niczym nimfa wyłoniona z lasu, pod postacią podmuchu gładziła go po całym ciele, choć najbardziej czochrała po Czerwonych włosach.
-J-jj.. Jak!? No kurwa powiedzcie mi jak!? Myślałem, że widziałem wszystko... I nic nie było do cholery w stanie zniwelować jednej iluzji i drugiej, w tym samym czasie. -nasuwało się mu jedno i to samo pytanie. -O chuj tu chodzi...?-jego szkarłatne ślepia machinalnie skierowały się ku ów mieczu. Zdumiony i zaskoczony Yosiak niespecjalnie wiedział jak się zachować, te dwa uczucia stłumiły doszczętnie chęć mordu, aczkolwiek o niej nie zapomniał. Wtem wpadł na pewnego rodzaju pomysł.
Przymknął ślepia, skupił się, aż wreszcie użył swego artefaktu. Miał on zadziałać w dość nietypowy sposób dla Czerwonego, gdyż to do przekazania informacji. Lecz komu, którą stronę wybierze? Głupie pytanie, odpowiedź jest prosta i jakże szalona. -Zrób coś z tym mieczem, to chętnie spróbuję krwi Anioła... -słowa skierowane w stronę Maderain. Miały bowiem rozbrzmieć w jego głowie, jak gdyby stał tuż obok, jak wcześniej. Ów mroczny Anioł powinien łatwo zinterpretować ów słowa, tak przynajmniej się mu zdawało. Niczego więcej nie może zrobić w takiej sytuacji, gdyż jedyną użyteczną bronią jaką miał, był jego artefakt. Bez niego... Może i jest szalony, aczkolwiek nie jest głupi by stawać czoło w czoło, z śmieszną gromadką ów pomiotów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach