Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 14.04.20 12:07  •  (s) Zniszczony las - Page 2 Empty Re: (s) Zniszczony las
„ maybe if i go away long enough i'll forget the reason why i left. ”

    S z y b k o.
    Suche gałęzie łamały się pod ciężarem jej ciężkiego obuwia. Stawiała krok za krokiem — z boku musiała wyglądać na zdecydowaną, jakby dokładnie wiedziała dokąd zmierza, choć w rzeczywistości wcale tak nie było. Praktycznie cały czas improwizowała, decyzje podejmowała instynktownie. Jej intuicja bywała niezawodna, jednak w zupełnie obcym terenie mogła okazać się zgubna.
    Szybciej.
   Prawdopodobnie nikt jej nie gonił — a przynajmniej nic na to nie wskazywało. Nie słyszała żadnych zbliżających się kroków. Poza tym od jej ucieczki musiało minął już przynajmniej kilka dobrych dni, więc nawet jeśli ktokolwiek wcześniej siedział jej na ogonie, to pewnie już dawno zrezygnował. Wojskowi z miasta raczej nie docierali do takich zakamarków Desperacji. A przynajmniej tak jej się wydawało. No i... kto normalny tak długo goniłby jednego z królików doświadczalnych? O ile kogokolwiek obchodziło to, że zbiegła. Przecież była nikim. W ciągu zaledwie kilku dni została zdegradowana tak bardzo, że życie w Mieście przestało mieć jakikolwiek sens. Zamknięta w czterech ścianach z trudem łapała oddech. Decyzja o ucieczce musiała być równie impulsywna co wszystkie wybory podejmowane przez nią w życiu. Ale nie potrafiła jeszcze określić czy żałowała. Wiedziała jedynie, że czuje się wolna.
    Wiatr dmuchał jej w twarz — dziwnie się czuła, gdy tylko na prawym policzku czuła ten chłód. Czasami zapominała o tym wszystkim co ją spotkało — albo nie chciała o tym pamiętać. Ciągłe wspominanie przeszłości niczego nie zmieniało, dlatego wolała próbować skupić się na tym, co dopiero będzie, choć wizje zbierające się w jej głowie odrobinę ją przerażały. Najłatwiej byłoby wyłączyć myślenie, może nawet zasnąć. Wtedy mogłaby zebrać myśli i na spokojnie zastanowić się nad wszystkim. Musiała jedynie przeżyć kolejną noc.
    Znalezienie bezpiecznego miejsca do spędzenia nocy wcale nie było takie łatwe. Z jedzeniem też było trudno. Przekonała się o tym już pierwszego dnia na Desperacji. Bez prowiantu i odpowiedniego sprzętu była zdana tylko na siebie. Każdy szelest wydawał się złowrogi, niepokojący. Z czasem zaczęła się zastanawiać czy szmery które słyszy nie są jedynie wytworem jej wyobraźni. Cienie powykręcanych drzew kształtujące się w sylwetki potworów, przerażające dźwięki i atmosfera Desperacji nieco ją przytłaczała, wpędzała w stany depresyjne. Ale starała się nie myśleć o M3, które zostawiła za sobą. Chciała zapomnieć, bo tak byłoby zdecydowanie łatwiej.
    Początkowo nie słyszała, że ktoś jest w pobliżu — dopiero cichy śmiech skupił jej uwagę. Przedzierając się przez kolejne krzaki, w końcu udało jej się dostrzec opartego o pień młodzieńca z przerośniętym kocurem u boku. Mógł ją usłyszeć, dlatego pospiesznie wyjęła pistolet z kabury i wymierzyła w stronę pantery. Nie pociągnęła za spust. Nie wyłoniła się też z zarośli.
    — Mam na muszce Twojego kociego przyjaciela, wystarczy jeden, drobny ruch z mojej strony — powiedziała wyjątkowo spokojnie, jednak na tyle głośno i poważnie, by bez problemu dało się ją usłyszeć i stwierdzić, że wcale nie żartuje. Nie lekceważyła mężczyzny i jego pupila, nawet jeśli w pierwszym odczuciu chciała uznać, że wyglądają całkiem niegroźnie. Z panterą nigdy nie miała do czynienia, nie wiedziała jak może się zachować takie desperackie, zaskoczone zwierzę.
                                         
Yves
Biomech
Yves
Biomech
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.04.20 13:16  •  (s) Zniszczony las - Page 2 Empty Re: (s) Zniszczony las
"Hej!" rzucił w stronę towarzysza kiedy dostał z liścia puchatym ogonem. Kicia się chciała bawić, rozchmurzyć te skłębione niebo nad jego umysłem, zwłaszcza teraz kiedy w końcu zmusił się do zrobienia przerwy od ciągłej ucieczki. Ale przecież nie tylko on biegał. Pantera też, prawie krok w krok i prawdopodobnie najchętniej by się teraz zawinęła w kłębek i zasnęła. Liam ty też powinieneś zasnąć, mówił sam do siebie zawieszając wzrok na żółtej chuście, którą trzymał w dłoni. Musisz znaleźć swoich, tam zaśniesz. Niee... przecież nie uciekną. Znajdziesz ich. A teraz odpocznij. Uciekasz już tak długo.
Pogładził palcem ubrudzony materiał. To była jedyna rzecz na której mu zależało jak na własnym życiu. Bo to było jego życie. Życie w gangu, jakkolwiek paskudne, było gwarantem jego istnienia. Że cokolwiek by nie zrobił, gdziekolwiek by się nie pojawił, to zawsze będzie pamiętany. To jak noszenie dowodu osobistego, potwierdzającego jego tożsamość. Był psem, był...
Kirin.
Warkot towarzysza wyrwał go z zamyślenia i od razu postawił w stan gotowości. Jeszcze nie widział, jednym okiem, kto i co, ale obawiał się najgorszego - jego oprawców. Chociaż żołnierze specu też byliby tak samo kiepskim scenariuszem. W tym stanie mogli by go złapać i wywieźć, a w najlepszym wypadku po prostu zabić na miejscu.
Liam sam uniósł delikatnie wargi ku górze, pokazując kły. No, a przynajmniej byłoby to widać, gdyby ten bandyta, czy ktokolwiek z kim ma do czynienia, był znacznie bliżej i mógł to dostrzec. Albo właśnie to dostrzega? Nie ruszał się, ale jego dłoń mimowolnie spoczęła na zjeżonym barku pantery. Trzymał ją, starał się, bo wiedział, że to tylko zwierze, bardziej impulsywne od niego. I, że chroni. Ale kiedy ktoś do ciebie celuje, a ty nie masz za co się schować, to czekasz.
I wypatrujesz okazji.
- Tchórz - Wypowiedział jedynie z taką pogardą, że gdyby mógł to na dobitkę splunąłby na bok.
Do swojego poradnika mógłby dodać, że nie należałoby obrażać kogoś, kto ma broń palną, ale nie zapominajmy, że Liam był jednym z psów. Więc nawet jeśli z założenia unikał konfliktów i starał się je łagodzić, to wciąż trzeba było dodawać parafkę, że w różnych sytuacjach może zachowywać się nieodpowiedzialnie, głupio, impulsywnie, albo po prostu być zbyt pewnym siebie.
Albo to jest bandyta sadysta i chce się zabawić, albo jest rzeczywiście tchórzem, albo wcale nie jest bandytą. Inaczej jego duży kot byłby martwy zanim by był w stanie zareagować. Chart zwęził powieki. Kim jesteś? Chcę cię poznać. Zrobię to tak, albo wyczytam to z twoich wnętrzności.
Przestań się chować, krzyczał głęboko ze swojego umysłu. Tchórz. Powinieneś mu pokazać. Jej. Jesteś przecież żółtą chustą, to ciebie powinni się bać! Powinni? Liam?
Sytuacja była patowa.
                                         
Liam ♥
Chart     Poziom E
Liam ♥
Chart     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.04.20 1:49  •  (s) Zniszczony las - Page 2 Empty Re: (s) Zniszczony las
    Od samego początku doskonale wiedziała, że dużo prościej byłoby czmychnąć gdzieś bokiem, zostawiając nieznajomego i jego bestię w spokoju. Nawet jeśli usłyszeli trzask łamanych gałęzi, gdy przedzierała się przez kolejne zarośla, to wciąż mogła po prostu się oddalić. Mogła, ale zamiast tego wybrała śmiałą konfrontację. Niekiedy działała zdecydowanie za szybko i niepotrzebnie się narażała. Impulsywność mogła okazać się zgubna, zwłaszcza gdy zagrożenie było zupełnie nieznane. I mogła sobie wmawiać, że zna Desperację, że wie o niej więcej niż podrzędny mieszkaniec M3 (bo tak było), ale to i tak było za mało. Nie wiedziała wszystkiego. Dopiero teraz mogła przekonać się jak naprawdę jest — teraz, gdy powoli stawała się częścią tej popieprzonej społeczności.
    Nawet na chwilę nie spuszczała z niego wzroku — niby przekonana, że nawet sekunda nieuwagi mogłaby znacznie zadziałać na jej niekorzyść. Czuła się pewniej póki miała (przynajmniej we własnym mniemaniu) przewagę. Prawdopodobnie i tak nie miała zamiaru używać swojej broni — przynajmniej do czasu, kiedy miała pewność, że sytuacja nie wymyka się spod kontroli. W obliczu zagrożenia potrafiłaby zacisnąć palec na spuście, ale póki to nie było potrzebne, to pistolet miał być swego rodzaju straszakiem. Niczym więcej.
    „Tchórz.”
    Zapewne uśmiechnęłaby się, gdyby tylko była w stanie. Zamiast tego prawy kącik ust poruszył się jej nienaturalnie, nie mogła zapanować nad tym ruchem. Mechaniczne palce mocniej zacisnęły się rękojeści pistoletu.
    — Jakie to ma znaczenie kim jestem, skoro właśnie celuję do Ciebie z broni? — powiedziała niby zaciekawiona, choć w rzeczywistości nie oczekiwała odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie. — Wiesz jak wiele z tchórza potrafi wydobyć strach? — rzuciła kolejnym zapytaniem dość szybko, jakby dokładnie wiedziała (być może na własnym przykładzie), że lęk może sprawić, że sięga się po rozwiązania, których normalnie by się nawet nie dostrzegło. I nie miała zamiaru go straszyć — właściwie sama nawet nie znała swoich zamiarów, bo te w głównej mierze były uzależnione od tego, na co zdecyduje się nieznajomy. Yves już wcześniej dokładniej mu się przyjrzała — być może przez odległość nie była w stanie wychwycić wszystkiego, ale w oczy od razu rzucało się zmęczenie nieznajomego.
    — Nie chcę drażnić kocura — wypaliła, wciąż pozostając przynajmniej w częściowym ukryciu. Nie chciała wychodzić, bo mogłaby tylko dodatkowo rozjuszyć kompana mężczyzny. Mogła przecież to rozegrać bez marnowania pocisków. Tylko... co właściwie rozgrywała? Po co się zatrzymała, skoro w zastraszaniu desperata nie miała żadnego, większego celu? Czyżby z czystej, ludzkiej ciekawości?
                                         
Yves
Biomech
Yves
Biomech
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.20 17:55  •  (s) Zniszczony las - Page 2 Empty Re: (s) Zniszczony las
Zainteresowanie nią nieznacznie u niego zmalało. To nie był żaden bandyta. Nawet złodziej. Właściwie po tym co usłyszał mógł z całą pewnością stwierdzić, że się go obawia. Nawet jeśli maskuje to intencją uniknięcia starcia nie z nim, ale z kotem. Czuł to. Śmierdziało na kilometr, był drapieżnikiem, a ona... ofiarą? Nie, nie, inaczej. Miała broń. Realne zagrożenie dla niego, szczególnie wtedy kiedy nie był w pełni sił, jak ranne zwierzątko złapane w sidła. Z całych sił modlił się, żeby zaraz nie odebrało mu rozumu.
Może właśnie dlatego udało mu się uciec? O ile uciekał. Dobrze wiedział jakie spustoszenie w jego biednym umyśle mógł spowodować nagły zryw wirusa. Pompowana na siłę agresja i adrenalina przysłaniająca wszystko inne. Wcale nie zdziwiłby się gdyby to był jeden z powodów, z których traci pamięć. To co wiedział żarzyło się w umyśle jak żarówka, ale dookoła była ciemność, której nie mógł przekroczyć.
Ta niekorzyść działała mu na nerwy. Nie cierpiał być postawiony w sytuacjach jak ta. Oplatał w swoim umyśle jej słowa, zastanawiał się jak mógłby je wykorzystać. Nie chciała się bić. Wystraszone kocię. Liam wlepiał w nią spojrzenie, trzymał te ułamki sekund w powietrzu.
W końcu gwizdnął. Pantera zrobiła dwa kroki w tył i uciekła za siebie. Było pewne, że zaraz wróci, kot w końcu głupi nie był i widział co się święci, on chciał ją jedynie odwołać, nakazując ucieczkę. Ale on się nie ruszał.
Podparł się ramieniem i sunąc plecami po konarze podźwignął się do pozycji niby stojącej. Nie miał wiele czasu. Nie potrafił wytrzymać zbyt wiele bólu, a mięśnie aż krzyczały. Strach. Pierwotne uczucie. Poprzedzało wszystko, miłość, gniew, nienawiść. Strach zmieniał, siadał na głowę kilkutonowym kamieniem. Jeśli było się słabym to miażdżyło szybciej niż myśli.
Oblizał suche, spękane wargi. Mógłby zainicjować walkę i może nawet by ją wygrał. Miał szczerą ochotę zatopić kły w jej brzuchu.
- Kultura nakazuje się przedstawić, nawet jeśli na Desperacji nie ma jej zbyt wiele. Nie bądźmy zwierzętami - Zarechotał, wkładając chustę w połowie do torby - Ten kot to twoje najmniejsze zmartwienie - Dodał, stawiając krok w jej stronę. Co prawda, oddalić się za bardzo nie miał zamiaru, ręką wciąż opierał ciężar ciała na drzewie, niemniej chodziło o efekt. Jeśli do tej pory myślała, że jest zwykłym podróżnym, zmęczonym, z jedyną bronią w postaci pantery, to się myliła. Nawet przy skrajnym wyczerpaniu był wciąż sprawny do walki. W znacznym stopniu bardziej bezużytecznym, ale wystarczyła tylko odrobina adrenaliny. Odrobina wirusa wpompowana do głowy.
- Jesteś sama - Stwierdził odważnie.
I co powinienem teraz zrobić? Nie było potrzeby walczyć. Ale ty tego chcesz. Tak się nad tobą znęcali, nie pamiętasz tego, ale to wiesz. Musisz się na kimś wyżyć Liam. Źrenica niebezpiecznie mu się zawęziła. Ona może jeszcze tego nie wiedziała, skoro nie poznała chusty to na pewno nie poznała, nie miała pojęcia na kogo trafiła, na co trafiła.
Do niego właśnie dotarło, że to może być jakaś świeżynka. Uciekła, albo wygonili ją. No jasne! Przecież by strzeliła zanim by o tym wiedział, jeśli by wiedziała co jest na rzeczy. Mógłby ją... nie, Liam, nie wolno. Nie bądź zwierzęciem.
                                         
Liam ♥
Chart     Poziom E
Liam ♥
Chart     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.20 20:40  •  (s) Zniszczony las - Page 2 Empty Re: (s) Zniszczony las
    Nigdy nie należała do osób cierpliwych — teraz była zmuszona do oczekiwania i obserwacji z ukrycia, nawet jeśli swoją pozycję zdradziła już na samym początku. Nie zastanawiała się nad tym, że podejmuje wyjątkowo... sprzeczne z własnymi przekonaniami i charakterem akcje. Desperacja ją przytłaczała — momentami tęskniła za klimatem bezpiecznego Miasta okrążonego murami. I pewnie tęskniła też za wieloma innymi, przyziemnymi rzeczami, na które tutaj nie mogła sobie pozwolić. Bo nie od dziś wiadomo, że doceniać coś zaczyna się dopiero, gdy to się straci. Ale musiała zaakceptować nowy stan rzeczy — o powrocie w rodzinne strony nie było mowy.
    Gwizdnięcie wyrwało ją brutalnie z chwilowego zamyślenia. Mechaniczna dłoń jeszcze mocniej zacisnęła się rękojeści pistoletu. Palec ułożony na spuście był gotowy poruszyć się, by broń wypaliła. Ale nie oddała strzału. Przełknęła tylko głośno ślinę, mrużąc oczy. Prawdopodobnie spodziewała się najgorszego — ale na pewno nie odwołania bestii. No i niby powinna poczuć się bezpieczniej, skoro przerośnięty kocur nie stał już na jej drodze, choć jego zniknięcie napełniło ją dodatkowymi obawami. Teraz musiała mieć oczy dookoła głowy, skoro jedno z niebezpieczeństw zniknęło z zasięgu jej wzroku.
    „Kultura nakazuje się przedstawić (...)”
    Kultura?
    Ludzka warga mimowolnie odsłoniła kilka jej zębów. Prawy kącik ust zadrżał niebezpiecznie. Czy w miejscu pozbawionym jakichkolwiek zasad wciąż istniało coś takiego jak kultura? Szczerze w to wątpiła.
    — Wstałeś. Doprawdy prawdziwy z Ciebie dżentelmen — odparła, nie nawiązując nawet do jego uwagi odnośnie tego, że nie przedstawiła się. Nie czuła takiej potrzeby. Mogła po prostu wycelować i wystrzelić w momencie, w którym się tego nie spodziewał. Mogła, bo teraz było już za późno. To znaczy nadal mogła oddać strzał, ale teraz jej pozycja była znana. Ludzka ciekawość pozbawiła ją dodatkowej przewagi — elementu zaskoczenia.
    — Ani kroku dalej — powiedziała, gdy zdecydował się zbliżyć w jej stronę. Wysunęła nawet lufę pistoletu z krzaków, by wiedział, że wcale nie żartuje, że w ostateczności naprawdę użyje broni. Mógł jednak temu zapobiec, utrzymując odstęp. Mógł nie zmuszać jej do ostatecznej ostateczności.
    Kilkanaście sekund później postanowiła wyjść z zarośli — najpierw całościowo wyłoniła się z nich spluwa i mechaniczna dłoń, a później reszta ciała. Nie skrywała pod kapturem swojej w połowie nieludzkiej twarzy. Oczywiście wpatrywała się w niego swoimi obojętnymi oczyskami, niby gotowa na najgorsze. Nie ufała mu — nie miała ku temu żadnych powodów. Ale walczyć z nim też nie chciała — po prostu zachowywała jakieś środki ostrożności, gdyby nagle miało okazać się, że będzie próbował na nią skoczyć. W końcu nie mogła być pewna z kim właściwie na do czynienia.
    — Ty chwilowo też.
                                         
Yves
Biomech
Yves
Biomech
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.20 15:20  •  (s) Zniszczony las - Page 2 Empty Re: (s) Zniszczony las
Skrzypiało mu coś pod paznokciami. A może to kości skrzypiały? Był tak bardzo skupiony na tym co teraz zrobi ta dziewczyna, tym bardziej kiedy już odwołał swojego kota, że nie zwracał uwagi na to jak blisko był kolejnego potknięcia. A wystarczyło, że zrobiłby kolejny krok i nie mógłby już wstać. I wcale nie chodziło o to, że ta mogła w niego strzelić, bo nawet jeśli, to mogła nie trafić, mogła chybić w zasadzie, mogła też strzelić gdzieś indziej by go wystraszyć. Nie, Liam nie byłby w stanie podnieść się ponownie, jeszcze o tym nie wiedział, bo tak bardzo był skupiony na czymś innym, że wizja paraliżu z przemęczenia osnuta była gęstą mgłą i nawet tego nie widział. Albo nie chciał widzieć. W końcu to byłaby porażka. A to jeszcze przypadkiem by go doprowadziło do furii. Ba, samo myślenie o tym sprawiało, że niepotrzebnie się nakręcał.
Nie spodobało mu się to, że mu rozkazywała. Z jakiegoś powodu miał ją za bezbronną dziewuchę co pozjadała wszystkie rozumy. Skoro mu rozkazywała, to czuła się silniejsza, a przecież nie powinna! Na litość boską, powinna się bać, na pewno się boi, że zostanie zaatakowana, nie czuła się pewnie, przecież dlatego do ciebie celowała. Nie jest twoim szefem. Nie jest ani Wilczurem ani Kirinem. Nie miała żadnego prawa. Broń jej nie dawała prawa.
Liam złapał się za głowę jedną dłonią. Bolało, przestań. Był gotów wydrapać sobie to miejsce gdzie bolało. Wziął głęboki wdech. Jeden. Drugi. I trzeci na wszelki wypadek. Uspokój się.
Pomogło. Ale nie zmieniło to faktu, że mu się nie spodobała.
Zdziwiło go jednak to, że zanim zdążył w przypływie buntu postawić kolejny krok, to ta wyszła z krzaków. Teraz widział dokładnie, miała dużo metalu, ale była dość niska, chociaż i tak wyższa niż zdecydowana większość dziewuch jakie spotkał. Android? Nie, chociaż mogła skraść czyjąś skórę. Ale zdaje się...
Nie wiedział co o tym myśleć. To, że wyszła z cienia namieszało mu w głowie i ostatecznie to on sam cofnął się krok w tył, a ponieważ zapomniał w międzyczasie o tym pniaku, to gruchnął o niego plecami. Zjechał odrobinę, ale dalej, przynajmniej w większości, trzymał się w pionie.
- I tak i nie. - Skłamał. Ale ona nie musiała o tym wiedzieć. Zakasłał parę razy. Miał istną pustynię w gardle. I tak za dużo już gadał.
Powinieneś ją zabić, Liam. Takie nieświadome zagrożenia istotki smakują najlepiej. Są świeże i... zdrowe.
- Co, boisz się strzelić? Niech zgadnę, wygonili Cię z miasta, albo jeszcze lepiej, sama uciekłaś, próbujesz się odnaleźć ale Ci to nie wychodzi. Więc unikasz konfrontacji. Jak tchórz -  Wyszczerzył zęby, chociaż wcale nie było mu do śmiechu. Nie mógł się ruszać o własnych siłach. Ale przecież się do tego nie przyzna. Nie mógł, jakakolwiek wzmianka o tym, że był bezużyteczny doprowadzała go do szewskiej pasji.
Ostatecznie znów siadł na dupie. Zjechał plecami w dół, koszulka zawisła mu na pachach, ale nie miał ochoty już tego poprawiać. Niech sobie tak wisi.
Z jakiegoś nieznanego powodu ogarnął go śmiech. Krótki, ale dość głośny, w dodatku zrobił to do siebie, nie patrząc nawet na nią. Dobrze Liam, nie zrobimy jej krzywdy, pomyślał, znów podnosząc wzrok na nią. Może się przyda.
- Liam - Mówiąc to wyciągnął dłoń w jej stronę.
                                         
Liam ♥
Chart     Poziom E
Liam ♥
Chart     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.05.20 16:20  •  (s) Zniszczony las - Page 2 Empty Re: (s) Zniszczony las
    Broń wciąż trzymała pewnie — na szczęście metalowa kończyna nie mogła jej zdrętwieć, w tej konkretnej chwili była niezawodna. Mogła się spodziewać, że groźby słowne kierowane w jego stronę nie przyniosą zamierzonego efektu. Od samego początku podejrzewała, że nie ma do czynienia ze zwykłym człowiekiem — widziała w nim coś nieludzkiego. I początkowo próbowała sobie wmówić, że to tylko przywidzenia, że tak naprawdę patrzy na prawdziwego człowieka, ale intuicja podpowiadała jej coś zupełnie innego. Podsuwany pod nos najczarniejszy scenariusz mógł się sprawdzić, a ona wciąż robiła dobrą minę do złej gry. Próbowała wykrzesać z siebie wszystkie nagromadzone wcześniej pokłady odwagi, ale niepewność i nieznany grunt cały czas przypominały jej, że wszystko może się stać. Dosłownie wszystko.
    Nie ruszyła się z miejsca, nawet jeśli przez chwilę w głowie siedziały jej myśli, które próbowały ją namówić do ucieczki. Ale czy w ogóle zdołałaby uciec? Wciąż pamiętała o tym wyrośniętym kocie, który skrył się gdzieś w zaroślach. Takiemu zwierzęciu nie zdołałaby uciec. Już na samym początku powinna po prostu przejść obok, bez zwracania na siebie uwagi nieznajomego. Czmychnęłaby bokiem i nie doszłoby do żadnej konfrontacji. A teraz musiała główkować, udawać, podejmować trudne decyzje i zastanawiać się co zrobić dalej.
    Obserwowała go dosłownie przez chwilę, wnikliwie wpatrując się w strategiczne punkty. Chwiejna sylwetka, zmęczenie (albo odurzenie) i zmieniające się nastawienie zauważyła od razu. Albo wydawało jej się, że je widzi. Chciała wierzyć w to, że nieznajomy okaże się całkiem niegroźnym desperatem, ale doskonale wiedziała, że nie powinna zakładać nic z góry. Miała być gotowa na każdą ewentualność. Każdą.
    Wysłuchała go, nie przerywając krótkiej chwili ciszy, która rozkwitła, gdy tylko skończył mówić. Najpierw przyjrzała mu się znowu — jakby tym razem miała wyłuskać znacznie więcej informacji o nim. Ale same obserwowanie jego zachowań nie mogło dać jej przewagi — a już na pewno nie takiej, jakiej oczekiwała.
    — Nie chcę strzelać — odpowiedziała szczerze po chwili namysłu. — No chyba, że mnie do tego zmusisz — dopowiedziała od razu, bez jakiegokolwiek zastanowienia. Pistoletu również nie opuściła. Jeszcze nie czuła się na tyle bezpiecznie.
    — I naprawdę myślisz, że odpowiem na którekolwiek z tych pytań? Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Kim jestem, skąd pochodzę i co tu robię? — Zachowywała powagę, a trudności w wyrażaniu emocji z pewnością pomagały jej w zachowaniu kamiennej, nieodgadnionej mimiki. Ludzki kącik ust mógł jej momentami drżeć, ale z takiej odległości ten mężczyzna nie powinien tego widzieć.
    Rozchyliła wargi, gdy sylwetka nieznajomego zsunęła się w dół po pniu.
    — Yves — odparła, nie wyciągając dłoni w jego kierunku.

    prawdopodobnie z tematu, bo Liam nie odpowiada.
                                         
Yves
Biomech
Yves
Biomech
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach