Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Spróbuj zapalić maleńką świeczkę, zamiast przeklinać ciemność.
rok 3001
Rain x Biel


Wieczory w kanałach były czymś co przyjmował jak chleb powszedni. Orkiestrę kropel, trzasków, szumu i trzeszczenia, jakby cała konstrukcja była jednym, wielkim, żywym organizmem, a oni wszyscy niczym komórki, płytki krwi, wędrowali jedynie bez znaczenia autostradami żył. I jedna dziupla, Nora, parę pomieszczeń wydartych wilgoci i ściekom, zagospodarowanych w surowy sposób zdobycznymi badziewiami znalezionymi po drugiej stronie murów. Jego nora od lat, jego cichy wyrwany miastu kąt, jak dziupla w drzewie, każdy element miał swoje miejsce, każdy zakamarek miał swoją powinność. W całej rzeczywistości ponurego świata w jakim przyszło mu żyć, pośród dni wypełnionych surową powinnością, suchą obojętnością mijanych twarzy, czarnych plam wieczorów skrzących się odłamkami wspomnień z których nie mógł ułożyć niczego konkretnego - to nora właśnie była miejsce w którym mógł się po prostu zgarbić.
Nie przewidywał dzielenia swojej prywatnej przestrzeni z kimkolwiek. Nie żeby był specjalnie zaborczy w pilnowaniu swojej prywatności, nie miał najmniejszego problemu ze znajdywaniem potrzebnej każdemu indywidualności gdzieś głęboko w swojej głowie, w ciemnych kątach pomieszczeń, w cieniach filarów, zakamarkach, jednak ta Nora była mu potrzebna i choć na wylot przesiąknięta byłą taką samą zimną surowością co on sam, wciąż obcym i nienaturalnym była obecność w niej drugiego stworzenia (poza kurą).
W znajomym rytmie nocy czuły słuch wychwytywał niespokojne bicie serca za ścianą. Tyleż naturalne co obce, tak normalne, jak i dziwne. Kolejny raz w znajomej ciemności śledził wzrokiem skrzyżowania blach na suficie. Piętnaście, szesnaście, siedemnaście, pęczek kabli prowadzących bóg wie co - bo raczej nie prąd - do bóg wie kąd. Bezsenność miała metaliczny posmak krwi z przegryzionego języka, mgliste wspomnienie padaczki, ból w skroniach i nudności. Jakież to wspomnienia próbujesz odnaleźć, jakie próbujesz w sobie ukryć, Gabryjelu...

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przekręcała się z boku na bok, rozrzucając wokół siebie wełnianą, gryzącą derkę. Mogłaby przysiąc, że z każdym obrotem kanapa zapadała się pod nią coraz głębiej i tylko dlatego nie mogła spać. Tak sobie wmawiała. Spała w wielkim lejcu głęboko wydrążonego wulkanu, a zamiast gorącej lawy, jej w tyłek wbijały się resztki jedzenia między poduszkami. Było nieprzyjemnie. Ciemno i duszno. Tak duszno, że czuła jak niepokój narasta w niej wprost proporcjonalnie do każdego zaczerpniętego oddechu, który zdawało się, palił przełyk i dusił. Ostatecznie poderwała się do pionu, próbując sobie przypomnieć, że przynajmniej jest ciepło. W kanałach żadne monstrum nie przerywa jej snu. W ciemności prócz ograniczonej dawki powietrza nie czai się na nią nic złego. Opcjonalnie może tylko kolejna trauma wpadnięcia na nagiego, nieprzyzwyczajonego do gości Biela, ale z taką traumą mogła żyć. Taka trauma nie niosła ze sobą śmiercionośnych skutków i jeśli wyłączyć szok i zaskoczenie, taka trauma, zasadniczo, z czasem okazywała się coraz mniej traumatyczna. Jakby się zastanowić, widok odsłoniętego torsu mężczyzny nie ranił oczu. Aż tak jak powinien…
Kolejny raz odetchnęła, w końcu zsuwając się z kanapy. Otuliła się ciężkim, wełnianym materiałem, przysłaniając bieliznę i za duży t-shirt, bez słowa zapytania zakłócając przestrzeń osobistą Gabriela, przekraczając próg, dzielący główny salon od sypialni. Nie przyglądała się wnikliwie stertce pościeli w pomiędzy którą Biel powinien być zawinięty. Jeszcze zobaczyłaby coś czego nie mogła odwidzieć. Dlatego ostatecznie w odpowiednio szybkim czasie, siadła na jego łóżku tyłem do niego, marszcząc z rozdrażnienia brwi. Próbując uniknąć tematu: “Nie mogę zasnąć”, rozmowę zaczęła od mało błyskotliwego:
Hej, co robisz?
Bo co można robić w nocy? Spać, albo przynajmniej próbować, kiedy ktoś przychodzi ci przeszkadzać. Zanim zdążyłby jej odpowiedzieć, spytać, która godzina i się na nią wściec, że go budzi, zrobiła to za niego.
Która godzina? Dlaczego nie śpisz?
Może spał, a może nie. Ale teraz nie mógł się wyprzeć, bo już nie spał. I nie wypadało pytać, dlaczego nie śpi ona. PIERWSZA SPYTAŁA.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mógłby ją zabić. Nie mógł by jej zabić. Wciąż z trudem znosił patrzenie w jej kierunku, fragment wspomnienia jak pinezka, jak szklany okruszek w zagięciu palca, jak drzazga pod skórą wciąż drażniła jego świadomość. Chciałby wierzyć sobie, że trafił na nią przypadkiem, chciałby umieć zapadać się w zimność egzystencji jak nieczułe ramiona kochanki, obracając się do niej plecami, mówić sobie, że jest tu tylko po to, żeby mógł pokonać swoją słabość. Ostatnie, czego potrzebował to migrena na widok przypadkowych wymordowanych. Gdyby pojawiła się w jakiejś kryzysowej sytuacji taka reakcja organizmu mogłaby kosztować go życie.
Ciekawość więc, zwykła, ludzka i prosta, a także jej możliwości szpiegowskie związał ją na stałe z grupą Łowców. Nie zwalniało go to jednak z powinności obserwacji tej jednostki, a im bardziej była kłopotliwa tym trudniej było mu zachować kamienną twarz i choć stoicyzm był trwałą domeną jego jako człowieka, to kiedy mu tak do wyra w środku nocy pakowała dupsko - och wtedy bardziej niż normalnie chciał jej po prostu skręcić kark.
Patrzył chwilę w sufit, no zastanówmy się, co mógł robić. Bo spać rzeczywiście nie spał, ale co mógłby robić takiego, żeby mu odebrać ten jeden ułamek, skrawek prywatności. Jego dwa metry kwadratowe życiowej esencji, której nietykalności chciał bronić niczym matka lwica swoich młodych. I choć już mu żyła na czole rosła, tak się powstrzymywał, by ją zepchnąć z łóżka westchnął jedynie, niemal bezgłośnie, przenosząc wzrok na krótkie, roztrzepane, czarne włosy.
- Po trzeciej. - odpowiedział spokojnie, obracając głowę w jej kierunku - Rzadko sypiam.
Jeśli spodziewała się, że ten niezmiernie wylewny człowiek, znany ze swojej wręcz męczącej gadatliwości, podzieli się z nią więcej niż trzema słowami w zdaniu - to chyba rzeczywiście się nie wyspała za dobrze. Przeniósł spojrzenie na dziurę w ścianie, która robiła za przejście do części głównej Nory. Czy przeszkadzał jej kurczak? Bo oczywiście poza kurczakiem, to na pewno nie ciemność, nie wilgoć, nie dziwne trzaski i obce miejsce, tylko kura mogła jej przeszkadzać w spaniu. No ale niestety, kura zostaje, muszą się dogadać.
- A ty?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Po trzeciej. Było nawet później niż zakładała, że jest, dlatego odetchnęła z rezygnacją, ostatecznie nabierając w sobie odwagi, żeby spojrzeć na mężczyznę przez ramię. Nie słyszała żeby się kręcił w nocy, jak ona, czy cierpiał na podobną bezsenność, dlatego jego uwaga, że rzadko sypia, nieco ją zaskoczyła. Łatwo było jej ją przyswoić, ale jednak nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Dlatego teraz odwróciła się w jego stronę, siadając po turecku. Nogi zakręciły jej się w materiał wełny, który teraz ciągnął jej się na ramionach, dlatego puściła derkę, pozwalając jej luźno opaść na uda. Mimo to wzrok zawiesiła na nim, problemy z nieznośną tkaniną ignorując.
Dlaczego? — spytała wprost, jako, że krążenie wokół tematu zawsze wydawało jej się zbędną stratą czasu i niepotrzebną nikomu kurtuazją. W czasach i w warunkach w jakich żyli, kultura przestawała mieć tak duże znaczenie jakie mogła mieć wieki temu.
Nie potrzebujesz? Nie możesz?
Choć normalnie skończyłaby na pierwszym pytaniu, w przypadku tego mężczyzny należało efektywniej dobierać słowa, najbardziej możliwie konkretyzując pytania, jeśli nie chciało się dostać bardzo ogólnej odpowiedzi. Ponadto, z każdym następnym słowem liczyła na to, że sama uniknie poruszonej kwestii w kontekście jej osoby, jeśli wystarczająco skutecznie zmyli go falą pytań skierowanych do niego.
Zostawiłeś na kanapie swoją maskotkę. Przynieść ci? Wtedy zaśniesz?
Trochę zakpiła, a trochę chciała się pozbyć kury, która widocznie zaprzątała myśli ich obu. Choć Rain nie tak intensywnie, jak Gabrielowi. Zasadniczo już wcześniej zdążyła przemyśleć każdy jej aspekt, kiedy kładła się spać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Patrzył na nią nieodgadnionym spojrzeniem. Z czasem przyjdzie jej przywyknąć do faktu, że tak miał. Że gapił się, ale w tym spojrzeniu nie można było zbyt często doszukać się uwagi. Miał oczy jak lalka, szklane i puste, w kolorze, który ma w sobie tylko odrobinę życia. Patrzył na nią, przyglądał się jej, ale równie dobrze mógł tu leżeć trup z rozwartymi ślepiami i tylko unosząca się nieznacznie klatka piersiowa szerokości luksusowej plazmy zdradzała, że tam jeszcze coś w środku dycha. Nie to, że by nie wolał wykitować - a i owszem. Częściej niż rzadziej myślał o tym, że to życie nie jest warte garści szczurzych bobków. Teraz może nieco mniej, bo oto siedziała obok największa zagadka na jaką się natknął od kiedy ocknął się w tym przeklętym wirusem ciele.
Czyja to twarz, kim jesteś. Czyja to twarz, znam tę twarz. Zamykasz oczy i otwierasz je, ramionami poruszasz w sposób, który znam. Czyja to twarz, kim jesteś.
- Nie wiem. - wiedział, ale łatwiej było powiedzieć, że nie wie, niż tłumaczyć jej zawiłości swojego beznadziejnego procesu myślowego. Łatwiej było powiedzieć, że nie wie niż zastanowić się, zgarbić i pochylić nad tym co powoduje w nim tę przewlekłą, agonalną bezsenność.
W tej chwili zdecydował, że od jutra będzie leżał z zamkniętymi oczami i udawał, że jednak śpi.
Kąciki jego ust drgnęły nieznacznie na wspomnienie o kurze.
- Nie. - nie, nie przynosić? Czy nie, nie zaśnie? Weź kurwa zgaduj o co człowiekowi chodzi. Zdrowym byłoby podejrzenie, że pewnie serce mu stanie, zawał murowany, jeśli wymusi na swoich płucach wypowiedź dłuższą niż trzy słowa.
- A ty? - powtórzył i może to cień, a może rzeczywiście na ułamek chwili zakwitł mu kpiący uśmieszek, jakby sugerował, że może jej pomoże w spaniu maskotka. Kurczak był biologicznym ewenementem. Był zdechły od bardzo dawna, a jednak wciąż się nie rozkładał. Ktoś kiedyś powinien zbadać tę zagwozdkę rzeczywistości. Oczywiście najpierw musiałby odebrać ją Bielowi. Życzę powodzenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie wiesz? — powtórzyła po nim, ale mało było w tych słowach zastanowienia. Więcej konsternacji i tłumionej agresji. Biel niewiele wiedział. Gdyby niewiele wiedział naprawdę, mogłaby mu tą niewiedzę wybaczyć, ale miała wrażenie, że znacznie częściej niewiele wiedział żeby móc niewiele powiedzieć. Dlatego splotła podejrzliwie ręce na piersi, patrząc na niego z powątpiewaniem. Jako, że dawno zauważyła, że jej obecność budzi u niego mieszane uczucia, pierwszy raz postanowiła to wykorzystać na swoją korzyść. Przez ten rok znajomości, zdążyła już wykluczyć możliwość niesprawnosci umysłowej Biela, więc wiedza, że kogoś mu przypominała, okazywała się wysoce prawdopodobnym scenariuszem. Z premedytacją przesunęła się do niego, odkręcając się z pod krępującego ją materiału wełny. Pochylając się nad nim, oparła ręce po obu stronach jego ciała, patrząc mu głęboko w oczy. Nie czuła przy tym skrępowania. Miała nadzieję, że on mógł, ponieważ gdyby nie, wypowiedzenie następnych słów nie sprawiłoby jej tak wielkiej satysfakcji, jaką teraz odczuwała.
Świetnie. W takim razie będziemy tak trwać aż nie wyczytam z twojego pustego spojrzenia odpowiedzi. Poczekam aż odezwie się twoja podświadomosć, skoro świadomosć nie chce ze mną rozmawiać.
Mówiła poważnie, tak samo poważnie, jak na niego spoglądała, z tą samą powagą z jaką unikała odpowiedzi na jego pytanie. Dlaczego ona nie spała? Bo miewała nieprzyjemne sny. Miewała od zawsze, ale nie zawsze były tak intensywne i nie zawsze budziła się z dusznościami, z poczuciem, że ściany zapadają się ku sobie, zamykają się, stwarzając duszności jeszcze silniejszymi.
Ja nie lubię tej kury — skwitowała sucho ostatnie pytanie, interpretując je na oślep, skoro nie chciał jej wyjaśnić o co dokładnie pytał, a ona nie zamierzała temu poświęcać za dużo myśli.
Zmieniłeś zdanie? Wiesz już czemu nie śpisz?
Ponaglenie przychodziło naturalnie. Rain nie lubiła czekać na odpowiedź.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

To, że miała tendencje samobójcze podejrzewał w niej od dawna. Co więcej, był w stu procentach przekonany, że ta osoba, którą mu przypominała, miała również identyczne zapędy niemiłości do własnego życia. Czy okazywał jak bardzo drażniło go naruszanie jego przestrzeni osobistej? Może jeszcze z dwieście lat temu owszem, teraz było mu zupełnie wszystko jedno. Co próbowała osiągnąć, dlaczego zachowywała się w taki sposób, czy gdyby był bardziej rozmowny to przestałaby go dręczyć? Czego chciała tak właściwie, dostała suchy kąt i bezpieczeństwo przed zagrożeniami czyhającymi w każdym cieniu, dostała pracę, sens powinności i jakiś cel w tym wiecznym życiu pełnym beznadziei i niepowodzeń. Dlaczego, dostając to wszystko zupełnie znikąd nie mogła, jak normalny człowiek, powiedzieć "hej, dzięki" a jednak drążyć w nim i pogłębiać to nieprzyjemne uczucie dyskomfortu.
Biel nie lubił uczuć jakichkolwiek, uczucie dyskomfortu więc, jak można się spodziewać, jest na samym dole jego preferencyjnego wachlarza emocji. Był jednak Katem i był ni nie od dziś, jeśli tak chciała grać...
- Wiesz... - zaczął cicho, wyciągając rękę w stronę jej twarzy w geście subtelnym, delikatnym, muskając opuszkami krawędź jej żuchwy i odsłoniętej szyi. Zsunął dłoń niżej, na ramię z którego ześlizgnął się rękaw zbyt dużej, choć trzeba przyznać, że również zaskakująco czystej, koszulki... i jednym wprawnym ruchem zepchnął ją z łóżka, a zaraz za nią jej derkę.- Kura zostaje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nic nie potoczyło się tak, jak chciała. Mały dystans między nimi zupełnie mu nie przeszkadzał. Za to drażnił ją samą i gdyby nie fakt, że sama postawiła ich w tej sytuacji, pewnie już teraz by się wycofała. Tymczasem zmrużyła z podejrzliwością oczy, zaciskając odruchem szczękę pod wpływem jego dotyku. Ku jej zdziwieniu, rozluźniła ją bardzo szybko. Czasami, choć Biel nie budził w niej żadnych wspomnień, ulegała w jego towarzystwie dawnym, zapomnianym zachowaniom. Jej ciało reagowało w niezgodzie z tym, co podpowiadał jej rozsądek.
Nie...
Przerwała mu, chcąc coś powiedzieć, ale nie zdążyła, bo już chwilę później atmosferę konspiracji wokół przerwało siarczyste przekleństwo, uprzedzone niegłośnym hałasem, jakie wydało jej ciało uderzając o ziemię. Wzbiła tym wokół siebie trochę kurzu. Jakkolwiek absurdalna nie była pierwsza jej myśl, przyszła sama: Posprzątałbyś tu czasem, zaraz za nią kolejna: Jaka szuja… i następna… i każda następująca po niej była jeszcze barwniejsza i jeszcze lepiej wyrażała jej wewnętrzne odczucia.
Nie poruszyła się na ziemi. Nie miała ochoty. Jedynie przymknęła powieki, kiedy derka wylądowała jej na twarzy. Pierwsze pięć sekund wytrzymała. W następnych musiała zrzucić ją na bok, zaczerpując świeższego powietrza. Odetchnęła z rezygnacją, nie bardzo rozumiejąc fenomen omawianej kury. Przestając próbować zrozumieć jego motywacje po prostu przekręciła się na bok na zimnej posadzce.
Jak chcesz.
Postanowiła milczeć, przytulona policzkiem do wątpliwej czystości podłoża. Próbowała zasnąć. Tu, czy na kanapie z kurą gubiącą pierze, nie robiło jej to żadnej różnicy, bo ostatecznie, czym podzieliła się dopiero kilka minut później…
Gabriel? Duszno mi. Nie mogę oddychać.
Wdychanie kurzu z ziemi nie poprawiało jakości tych oddechów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Miał uderzenia gorąca jak kobieta w trakcie przekwitania. Poczuł metaliczny posmak krwi spływającej mu z nosa do gardła, smak zupełnie znajomy, ciepły wręcz i przyjacielski, smak, który powitał jak starego przyjaciela. Tłuczenie w skroniach wymusiło w końcu zamknięcie oczu, męczył się niemiłosiernie w jej towarzystwie, jakby sama obecność Rain była dla niego trująca. Coś głęboko zagrzebanego w pamięci pozostawało na jej dnie nie bez powodu, coś najwyraźniej pogrzebał setki lat temu i powód był nie byle jaki skoro reagował tak źle na samą próbę połaskotania powierzchni tej sytuacji.
Przewrócił się na bok, słysząc cichy szelest naciąganej derki i ponownie wpatrzył w ciemność, doszukując się w rytmie melodii wilgoci i kapiących kropel swojej jedynej znanej melodii.
Nikt nigdy nie wywoła w nim poczucia winy jeśli chodziło o kurczaka. Miał go od kiedy pamiętał. I od kiedy pamiętał kurczak był zdechły, a jednak trwał nieprzerwanie w swojej groteskowej, kuriozalnej formie po dziś dzień. To jego kurczak. Koniec. Kropka.
- Mam Ci w tym pomóc? - westchnął kiedy jej głos przerwał ciszę po raz kolejny. No i basta, raczej mógł się pożegnać ze swoim zdrowotnym relaksem. Chciał, to miał.
Podniósł się rozgrzebując szmaty z których w nocy budował sobie kokon i przestępując czarnowłosą dużym krokiem wstał z łóżka nagusieńki jak jezusek w szopce. Zupełnie niewzruszony tym faktem wyszedł z sypialni i skierował swoje kroki do umywalki skonstruowanej z połowy stalowej beczki nadżartej nieco jakimś kwasem, nadgryzionej zębem nieubłaganie płynącego czasu. Rura wystająca ze ściany doprowadzała tu wodę, zimną jak samo dno praoceanu, może nieco mętną - ale co ważniejsze - nie trującą.
Opłukał leżący w prowizorycznym zlewie, metalowy kubek wojskowy i napełniwszy go poszedł na kanapę. Może, kto wie, może ona też miała alergię na niego. Może musi ich dzielić przynajmniej ściana, żeby on nie dostawał migreny a ona mogła oddychać. Przystawił kubek do czoła zamykając oczy i oparł się kładąc rękę na zdechłym kurczaku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kiedy pytał o to głośno, nawet kiedy zadawał pytanie, na które nie oczekiwał odpowiedzi, jej słowa rzeczywiście brzmiały głupio. Nie oczekiwała po nim nic i nic od niego nie chciała, dlatego zmrużyła przymknięte powieki, próbując sama zrozumieć cel swojej wypowiedzi. W gruncie rzeczy lepiej, że miała nie odpowiadać. Nie miała na tą kwestię gotowej odpowiedzi. Poczuła za to ciężar atmosfery, osiadającej na ramionach i przygwożdżającej ją do posadzki po jego słowach. Albo jedynie dalszy ciąg swoich duszności. Chwilę potem przerwanych przez skrzypnięcie sprężyn pod materacem łózka. Dobrze, że otworzyła oczy w odpowiednim czasie, żeby móc jedynie odprowadzić Biela spojrzeniem do drzwi. Intuicyjnie podniosła się do góry, podpierając się za sobą ręką, niepewna, gonić go czy nie? Ostatecznie oparła przedramię na swoim kolanie, zrzucając z siebie derkę i zmarszczyła brwi, przekręcając głowę na bok, jakby mogła coś dojrzeć pomiędzy szparami żaluzji. Jakkolwiek długo przewiercała się jednak przez rolety, nie widziała nic, dlatego z wyraźnym westchnieniem, w końcu przeczesała dłonią włosy, zmierzwiając je. Jej wzrok automatycznie podążył na rozkopaną pościel. To znaczyło, że łóżko było wolne? Można było spać?
Wstała z zamiarem zweryfikowania swoich wątpliwości.
Siedział na kanapie, w grobowej ciszy, co nie powinno ją wcale dziwić. Wychodząc zza winkla, obeszła pokój pod kątem, obserwując go z bezpiecznej odległości. Niezrozumiała dla niej zażyłość wobec kurczaka nie wydawała się wcale jaśniejsza, kiedy widziała, jak mężczyzna nurza swoją dłoń w jego pierzu. Podeszła do niego ostrożnie, tym razem nie odzywając się, bo cokolwiek nie mówiła, zdawało się drażnić gospodarza domu. Próbowała go zrozumieć. Próbowała poznać już od roku, ale dalej nic o nim nie wiedziała. Opierając się plecami o wcześniej dzielącą ich ściankę, patrzyła teraz z większą koncentracją. Zdała sobie sprawę, że mężczyzna, jakiego miała przed sobą, nie wydawał jej się już ani tak straszny, ani mocarny i groźny, jak zwykle. Był złamany. Jego widok wydawał się niemalże... żałośnie smutny. Było jej go szkoda. Na tyle, że na chwilę zapaliła się w niej myśl, że może...
Podeszła bliżej, zachodząc go od boku kanapy. Opierając się kolanem na podłokietniku, patrząc na niego z bliska, rozgorzała w sobie tą myśl, ale...
Nie, jednak nie.
Wyprostowała się, wzdychając, z rezygnacją przykładając dłoń do twarzy w typowym wyrazie klasycznego facepalma.
Trzy sekundy później, kiedy odjęła dłoń od oczu, wiedziała, że popełniła błąd. Wracając spojrzeniem do po części przysłoniętej przez kubek twarzy, tchnęło ją do najgorszego z ludzkich zachowań.
Współczucia.
Poruszając się w sposób dla siebie zbyt niespodziewany, sięgnęła do jego nadgarstka, odciągając jego rękę od czoła. Rękoma objęła jego kark w pozycji bardzo niedogodnej z kilku powodów. Pierwszy, w nienaturalnym wygięciu ciała bolała ją szyja. Drugą niedogodność powodowała świadomość, że Biel nie był jak każdy inny człowiek, a w gruncie rzeczy więcej w nim było zmordowanej natury Wymordowanego. Trzeciej... była pewna. Nie wiedziała jeszcze w jakiej nastąpi formie, ale była pewna, że zaraz się dowie. Jak tylko Biel zdąży zareagować...
Rzuciła jedno słuszne:
Przepraszam...
Za teraz, za wcześniej, na przyszłość. Zapobiegawczo. Nie wiedziała dlaczego. Z poczucia, że tak powinna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach