Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 12 z 15 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14, 15  Next

Go down

Pisanie 23.10.18 20:00  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 12 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Strumień przecinający ogrody. - Page 12 Smierc-1539961655
Stukot kopyt był cichy. Jednocześnie jednak ponad resztą brzmiał tak wyraźnie, jakby wszystko inne wsztrzymało serenadę własnych dźwięków, ucięło rozmowy i umilkło.
Z oddali nadciągało zwierzę. Masywny koń, którego szkielet pozbawiony był wszelkich tkanek żywych. Mimo braku łączeń w kościach żaden ruch nie klekotał, potwór był cichy jak sama noc.
Płaszcz siedzącej na kostnym grzbiecie zjawy falował poruszany wiatrem, zaś nieruchome, lśnice ślepia wypatrywały ofiar z zadziwiającą precyzją. Znajdując w polu widzenia ofiary, ręka zmory uderzyła głucho o bok szyi konia. Ten zadarł łeb i potrząsnął nim — namacalna aura umykała dziurami w pokiereszowanej czasce. Przyspieszył widocznie, gnając ku dwójce mężczyzn i ich agresorowi.
Z bliska jeździec i jego wierzchowiec byli porażający. Oboje ponad normę i wszelkie wyobrażenia.
Śmierć stała w bezruchu dobrą minutę. Lustrowała zebranych przenikliwym wzrokiem, zaglądając w dusze i umysły. Nagle podniosła rękę — powoli, niemal ociężale — wskazując szponiastym palcem. Może jednego z nich, może obu. W drugej dłoni złowieszczym blaskiem zalśniła okazała kosa.


termin: 03.11
                                         
Apokalipsa
Apokalipsa
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.18 21:39  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 12 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Nascela przypuszczał, że Liriell wyrazi sprzeciw jego zamiarom i nie pomylił się w tej kwestii, aczkolwiek, mimo stanowczego nie, które wydobyło się z gardła anioła i podziałało na niego jak pięść skonfrontowana z policzkiem, nie schował na powrót katany tam, gdzie było jej pierwotne miejsce. Nie potrafił sprecyzować swoich emocji, z jeden strony wiedział, że powinien stłamsić w sobie nienawiść i rządzę krwi, wszak mięsożerca był istotą żywą, która nie została wyposażona w sumienie, z drugiej zaś strony nie mógł wybaczyć mu tego, że posuwał się do morderstw, aby zaspokoić swój głód.
  Nie spuszczając wzroku z olbrzymiej sylwetki, zrobił parę kroków w tył w celu dostosowania się do rozwiązania drugiego anioła, ale nadal nie był w stanie wykrzesać z siebie chociażby słowa. Gdyby Liriell nie wystąpił w roli głosu rozsądku, był pewny, że bez skrupułów wymierzyłby trzymaną w dłoni bronią w zwierzę z zamiarem uśmiercenia nań, ale (Nie możemy przecież go skrzywdzić.), przez wzgląd na ich relacje, nie mógł świecić złym przykładem i na oczach świadków demonstrować swojego ludzkiego, wymykającego się sod kontroli oblicza.
  — Owszem, jednakże to najprawdopodobniej zwierzę, które niegdyś było człowiekiem — zauważył, tak jak twój przyjaciel, chciał dodać, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Pomimo iż argumenty jego towarzysza powinny go przekonać i poddać w wątpliwość podjęte działania, Nascela nie był skłonny dać im wiary i podważył ich wiarygodność, gdyż żaden anioł, zajmując się ogrodami, jak dotąd nie poinformował Zastęp, że w ich okolicy grasuje krwiożercza bestia, a zatem rozsądnie byłoby sądzisz, że zjawiła się tutaj stosunkowo niedawno, może nawet po ulwie, gdy na wcześniejszych terenach zabrakło jej pożywania.
  Otworzył usta, chcąc podzielić się swoimi wnioskami, jednakże po chwili je zamknął. Otóż z mroku wyłoniła się kolejna sylwetka, która bynajmniej nie wyglądała jak istnienie z tego świata. Jeden dźwięk jej towarzyszący w postaci cichego tętentu kopyt dźwigającego jej ciało wierzchowca, jeszcze bardziej dopełnił tego wrażenia.
  Nascela nie mógł odpędzić od siebie wrażenia, że oto zjawiło się przed nimi biblijne wyobrażenie śmierci, ale nie miał na tyle odwagi, żeby powiedzieć to na głos, gdyż kosa, którą postać dzierżyła w dłoni, została wycelowana w ich sylwetki. Zacisnął mocniej palce na rękojeści katany, czekając na rozwój wypadków. Był gotów sparować atak, jeśli takowy był zamiarem intruza, jednocześnie trudno było mu skupić się na połyskującym w wschodzącym słońcu ostrzu, gdyż w ich najbliższej okolicy nadal znajdowało się jeszcze jedno zagrożenie. Z trudem zniósł na sobie obce, przenikliwe spojrzenie, sprawiając, że jego ciało delikatnie zadygotało. Co innego mierzyć się z kimś, kto nie czuł niczego oprócz głodu, co innego z kimś, kto wydawał się pozbawiony wszelkich emocji. Skrzydlatemu wówczas nasuwało się do głowy jedno określenie – potwór.  
  — Kim jesteś? — Pytanie padło z jego ust, chociaż niekoniecznie oczekiwał, że padnie jakakolwiek odpowiedź. Osobliwe istnienie nie wyglądało na zbyt rozmowne, a unosząca się w powietrzu aura grozy jedynie potęgowała rosnące w piersi anioła odczucie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.18 22:10  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 12 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Czuł to... coś się zbliżało i śmierdziało jak diabli na kilometr.
Pożreć
Nie, przestał o tym myśleć, potrzebował mięsa, nie mógł już znieść głodu, który wręcz rozrywał mu trzewia.
Zniszczyć, połamać, zgnieść

Ślina natoczyła mu się do pyska, skapywała wręcz hektolitrami wylewając mu się pomiędzy zębami. Olbrzymia paszcza rozwarła się w pewnym momencie, a z jej wnętrza wydobył się ryk godny miana potwora - mimo że to co do nich się zbliżyło było o wiele bardziej adekwatnym bytem do tego tytułu. Coś czego sami aniołowie mogli nie pojmować.
Sekui obrócił łeb w kierunku jeźdźca, który wyłonił się z gęstwin. Czerwone, przepełnione szaleńczym głodem, ślepia rozszerzyły się, lecz wymordowany wrócił wzrokiem na dwójkę aniołów, jakby nie robiąc sobie z tej budzącej grozę postaci zupełnie nic. Jej obecność mogła być przytłaczająca, lecz stwór odczuwał coś o wiele bardziej przytłaczającego i wprowadzającego w szaleństwo - Głód.

- Szjeźć... mursze... poszzreć... - niewyraźny bełkot pomieszany z warkotem głucho wydobywał się z wnętrza paszczy Sekuiego.
Stwór postawił kolejny krok w ich kierunku, tym razem nie próbował ich zmylić.
- Chsze wys poaszrta ćsa - kolejna fala niezrozumiałej próby wymowy, która zakończyła się doskokiem w kierunku Nascala, wielkie cielsko leciało tera prosto na niego, z wielkimi pazurami wycelowanymi w jego tułów i rozwartą paszczą nakierowaną na jego twarz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.11.18 23:41  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 12 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Nie był asem sytuacji — zmuszony do podjęcia wyboru, z pewnością położyłby nacisk na ucieczkę. Tylko to wydawało mu się dobrą opcją; wilk syty, owca cała. Błagam, niech to się sprawdzi. Co jest złego w zejściu z drogi agresora? Choć niejeden uznałby Liriella za idealnego wręcz tchórza, młody adept nie czuł lęku przed walką; nie czuł obawy przed tym, że mógłby zostać zraniony lub, więcej nawet, zabity. Irracjonalna niechęć do wszczynania bijatyk brała się przede wszystkim z jego obscenicznego strachu przed zrobieniem krzywdy komukolwiek innemu; w tym potworowi, który na nich polował.
Dlatego widok Nasceli, który — mimo bojowej postawy — pokazał szczątkowe zrozumienie miał już wprawić ciemnowłosego w stan zbliżony do ulgi, ale dokładnie w chwili, w której wypuścił powietrze przez ściśnięte zęby, wokół nich atmosfera jakby zgęstniała. Mogli mieć takiego pecha?
Czuł się szczególnie nieszczęśliwy, gdy naprzeciwko nich stanęła gargantuicznych rozmiarów bestia... a teraz, gdy w tle rozbrzmiał tętent kopyt niezadowolenie Liriella sięgnęło zenitu. Sprecyzowanie swoich uczuć wydawało się niemożliwe, a jednak coś ściskało go za trzewia i rozpychało się w jego gardle. Obawa... przed czym?
Z bólem wypisanym na pobladłej na kredę twarzy zwrócił spojrzenie ku nowej postaci. Nie potrafił do końca przyswoić nowych informacji. Oczywiście, słyszał o różnych rzeczach — o wymordowanych zamieniających się w mrożące krew w żyłach monstra i o mocach, dzięki którym powstają nowe krainy, jednak widok zakapturzonej persony, tak łudząco podobnej do...
Nie, uciął twardo w myślach. To nie to o czym właśnie pomyślałem.
Wiara w istnienie szablonowej Śmierci była nie na jego nerwy. Nie zdołał jednak wyprzeć emocji, które mimowolnie mąciły obraz sytuacji. Tkanki w jego organizmie stały się nagle bardzo gorące, jakby ktoś wlał do jego wnętrza wrzątek; starał się ignorować to uczucie, ale bez powodzenia. Uderzało mu do głowy. Machinalnie nacisnął ręką na rękojeść miecza, nawet nie zauważając, w którym momencie palce objęły solidny trzon. Czy użycie oręża nadszarpnęłoby jego sumienie? Stając niedaleko nowego bohatera spektaklu nie był do końca przekonany.
Jasne oczy Liriella stały się większe. Koścista dłoń wskazała na... na kogo? Na niego?
Nie. Nie wiem. A jeśli wskazuje na....
Drgnął. Czas wypruł naprzód jak puszczona strzała. Liriell zobaczył tylko jak pysk bestii, która chwilowo spadła na drugi plan, rozwarł się, a od jego kłów oderwały się gęste krople śliny; wszystko miało miejsce w ułamku sekundy, w którym postanowił zerknąć ku swojemu towarzyszowi. Rozległ się głośny, metaliczny dźwięk, gdy ostrze miecza otarło się o futerał. Choć anioł Zastępu nie figurował zbyt wysoko w rankingu wojowników, jego refleks bywał obiecujący.
Zamachnął się potężnie z lewa na prawo, wytwarzając mocne uderzenie wiatru skierowane prosto w skaczącą ku Nasceli postać zwierzęcia.
A jeśli to naprawdę Śmierć?
Jeśli przyszła tutaj po...
Rzucił się w kierunku Nasceli.

| Użycie miecza Zafiela — moralizacja. 1|1. Odpoczynek: 0|3.
Jeżeli „pocisk” trafi w Sekuiego, postać zacznie się uspokajać (na czas dwóch postów).
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.18 17:14  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 12 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Strumień przecinający ogrody. - Page 12 Smierc-1539961655
Płaszcz jeźdźca trzasnął w powietrzu z hukiem burzowego grzmotu. Sekundę wcześniej wygłodniały stwór wzbił się w powietrze, lecąc prosto w jednego z mężczyzn. Śmierć ruszyła z miejsca z drobnym ociąganiem — jakby bez znaczenia było, czy czyste istoty stojące między młotem a kowadłem zostaną rozszarpane zębiskami, czy potężnym ostrzem. W pewnym momencie postaci drgnęły ramiona, typowy objaw rozbawienia. Gdyby miała usta, być może właśnie zaśmiewałaby się do rozpuku. Zamiast tego obserwowała przebieg sytuacji klatka po klatce, w swoim własnym zwolnionym tempie.
Nie trwała w miejscu wiecznie. Dzierżona w ręku broń przecięła powietrze, sprawiając, że to świsnęło zbolałym jękiem. Nasada łącząca trzon i początek ostrza uderzyła w spód rozwartej paszczy zdziczałego, zamykając ją z bolesnym trzaskiem. Zęby zadzwoniły aż miło.
Wierzchowiec Śmierci zarżał, gdy zmora schodziła z jego grzbietu. Płaszcz wciąż grzmiał poruszany wiatrem, a białe ślepia wierciły dziury w każdym centymetrze, po którym sunęło ich śliskie spojrzenie. Wpatrywała się w anielską dwójkę jak zaklęta, zbliżając niezachwianym krokiem.
Nagle wyciągnęła ku nim szponiaste łapska, łapiąc każdego za nadgarstek. Zmora miała dotyk zimny jak arktyczny lód. Ręce jak marmur nie z tej ziemi — martwe w każdym calu, lecz ruchome. Obaj wojownicy zastępu mogli poczuć ulatujące spod skóry siły. Śmierć nie zostawiła ich bez niczego. Sprezentowała umysły przeraźliwym skrzekiem, agonalnym krzykiem powtarzającym w kółko i w kółko dwa te same słowa. "Artefakty przywódców" brzmiało nieszczęsnym echem, boleśnie obijając wnętrze czaszki anielskich istot.


✘ Sekui — odczuwalny ból w szczęce po uderzeniu.
✘ Nascela&Liriell — odczuwacie znaczny spadek sił oraz nieznośne objawy migreny. Nieprzerwanie słyszycie echo tych samych słów.
termin: 11.11
                                         
Apokalipsa
Apokalipsa
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.11.18 1:32  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 12 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Cała uwaga skupiona na Śmierci, sprawiła, że w ostatniej chwili dostrzegł zbliżającego się ku niemu stwora, ale nie zdążył zareagować. Refleks jego towarzysza i osobliwej istoty na wierzchowca był w tym starciu skuteczniejszy. Zamiast agresywnych ruch, zrobił kilka kroków w przód, ażeby znaleźć się bliżej drugiego anioła. W międzyczasie mocniej zacisnął palce wokół rękojeści miecza, ale to było niepotrzebne, to było skrajnie nieodpowiedzialne, wręcz... głupie, bo oto Śmierć miała inne plany, a jej plany sprawiły, że przez arktyczny chłód bijający od jej dotyku po ciele Nasceli przeszły nieprzyjemne dreszcze, uniemożliwiające mu wyrwanie się z uścisku, uruchomiające reakcje łańcuchową.
  Nie mógł tego powstrzymać. To działo się wbrew niemu, ale w nim i przez niego, bowiem czuł jak napięcie elektryczne przechodziło przez jego schłodzone przed dotyk ciało, rozprowadzało się po nim - tkanka po tkance, komórka po komórce, szybko, ale jednocześnie skutecznie, z pedantyczną dokładnością. Atakowało wszystko. Skórę. Mięśnie. Kości. A na koniec również umysł. Wolty gromadziły się w jego ciele i nie mógł wstanie powstrzymać tego procesu, bo być może te przekleństwo to jedyny sposób, by unieszkodliwić prorocze wizje apokalipsy św. Jana, chociaż, przez chwilę pojawiła się w nim wątpliwości. Może to test? Może nie powinni temu zapobiec? Może mieli być tylko obserwatorami albo nawet pomocnikami - jak w przypadku zesłania na ludzkość potopu? Może taka właśnie była wola Boga? Kolejna egoistyczna zachcianka…
  — Wybacz mi, Liriell.
  Szept wypełnił przestrzeń, ale świadomość, że użył tych słów wyparowała niemal od razu. Nie słyszał, nic nie słyszał. Ani oddechu, ani bicia serca. Nic, poza mrożącym krew w żyłach szeptem - Artefakt przywódcy. Nie wiedział, po co takowy był potrzebny Śmierci i chyba nie chciał uzupełniać luk w swojej wiedzy. Wiedział natomiast, że jej lodowate szpony nie powinny się na nim zacisnąć, gdyż wówczas stanie się coś złego, coś bardzo złego, coś przekraczającego ich wyobrażenia. Świat znów pogrąży się w chaosie i tym razem żadna siła tego nie naprawi, nie sprawi, że ludzkość podźwignie się z kolan. Wszystko przekształci się w bezkres, pozbawioną życia pustynnie.
Paralizator wreszcie dosięgną stojącego przed nim ciała, a raczej żywił wszelką nadzieję, że tak się stanie, że Bóg - gdziekolwiek jest - nie wyrzeknie się ich istnienia, okaże im potrzebną łaskę, wysłucha modlitwy, że przyjdzie im z pomocą. I nie skrzywdzi Liriella przez jego zamiar, a nawet jeśli – umożliwi Nasceli wprowadzenie planu awaryjnego w życie. Był potrzebny przy posiadaniu takiego niestabilnego, ludzkiego ciała. Boże, mniej nas w swojej opiece - wyszeptał w myślach, zerknąwszy wprost w ślepia Śmierci. Zdążył już zapomnieć, jak to jest zwracać się po imieniu do Pana wszelkiego stworzenia. Dawno tego nie czynił. I był rozczarowany samym sobą, że się ośmielił, że przyszło mu to z taką łatwością.

Moc żywiołu: 1|3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.11.18 19:48  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 12 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Może pękałby z dumy dzięki swojemu refleksowi, ale nawet jeśli jakiekolwiek iskierki zadowolenia zdążyły wylęgnąć się w jego sercu, organ ten prędko spowolnił, mrożony niesprecyzowanym zimnem. Z ust ciemnowłosego wyrwał się przeciągły jęk — ledwie zalążek okrzyku, który narósł mu w płucach i przepchnął się przez połowę gardła. Nie starczyło mu powietrza. Wrzask dotarł do krtani, a potem uleciał spomiędzy warg w żałosnej wersji protestu. Jeżeli jeszcze przed sekundą miał prawo, aby cieszyć się z szybkości, jaką nabyło tak ludzkie, tak niepojęte dla niego ciało, to teraz znów przypomniał sobie, ile będzie musiał poprawić. Jak wiele lekcji go czeka, aby miał prawo nadążyć za tempem świata...
Szarpnął się, próbując wyślizgnąć nadgarstek z uchwytu. Trzymały go palce twarde i mocne, jakby rzeźba z marmuru ożyła i zakleszczyła łapsko na miękkim przegubie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie zauważył, w którym momencie Śmierć znalazła się na tyle blisko, aby go złapać.
Przerażenie sięgnęło lodowych oczu anioła, który oparł dłoń na trzymającej go ręce i naparł na nią, starając się wsunąć kciuk pod pozbawione mięśni i skóry paliczki przeciwnika.
Kiedy uznałem go za wroga?
Żałował, że nie skierował pocisku z dzierżonej broni w kierunku zakapturzonej postaci, choć racjonalna część umysłu i tak powątpiewała, że zdałoby to egzamin. Czy jest cokolwiek, co byłoby w stanie zatrzymać Śmierć? Więc właśnie. Pogrążany w coraz chłodniejszych i obojętniejszych myślach ledwo wychwycił słowa Nasceli.
W porównaniu do drugiego anioła nie był w stanie wydobyć z siebie mocy. Czuł, że gdyby spróbował, z pewnością wywołałby więcej szkody niż pożytku, choć — kto wie — jak ten, który niesie ostateczny cios, reagował w kontakcie z wodą i prądem?
... ybacz... irie...
Wciągnął wreszcie powietrze do zastałych płuc, znów ponawiając próbę oderwania się od napastnika. Kątem oka zerknął w bok, nie zapominając o bestii. Zneutralizowanej przez ruch Śmierci i być może uspokojonej dzięki jego własnym możliwościom, ale wciąż tak samo niebezpiecznej i nieobliczalnej.
Naprawdę byli między młotem a kowadłem.
Odejdź — wychrypiał słabo, czując jak paznokieć serdecznego palca łamie się na zbyt twardych kościach. W tonie jego głosu rozbrzmiała rozpaczliwa prośba. — Na miłość boską, nie wiemy jak ci pomóc!
W tym momencie nie wiedział nawet jak pomóc sobie, a zimno rozlewające się po ciele wywoływało dygoty, od których musiał zagryźć dolną wargę, by nie wpaść w przesadną panikę.

| Użycie miecza Zafiela — moralizacja. 1|1. Odpoczynek: 1|3.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.18 17:27  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 12 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Strumień powietrza trafił stwora i być może poczułby pewnego rodzaju zrezygnowanie w prowadzeniu ofensywy przeciwko dwójce aniołów, lecz zanim moc którą posługiwał się jeden z nich zaczęła wywoływać jakikolwiek efekt, Sekui otrzymał dość boleśnie w pysk.
Olbrzymia kreatura zachwiała się do tyłu, czuł jak to uderzenie, choć nie musiało być specjalnie silne, to rozchodzi się po jego całym ciele, a dolne kończyny, nie ważne jak potężnie umięśnione zaczęły się trząść. Wymordowany w końcu upadł i zaczynał dochodzić do siebie. W oczach pojawił się błysk, prymitywne i prosty - Gniew, który zaczął rozpalać jego ciało.
Stwór zaczął warczeć coraz intensywniej i wbijać swoje szpony coraz głębiej w miękki grunt, ogon latał mu na wszystkie strony przecinając powietrze niczym bicz. Jednak coś tu jeszcze nie grało, czego aniołowie mogli nie zauważyć, gdyż skupili się całkowicie na Śmierci.
Wokół Sekuiego można było usłyszeć, niespecjalnie głośne, trzaski, jakby pękających kości czy naciąganego materiału.
W końcu stwór się otrząsnął. Spojrzał jedynie w kierunku osoby, która wyprowadziła w niego cios. Sapnął ewidentnie rozgniewany, a następnie napiął mięśnie by wystrzelić w kierunku nowego, przerażającego przeciwnika.
Mógł nawet nie trafić swoimi pazurami, wystarczyłoby żeby na niego wpadł, sam jego ciężar i siła uderzenia powinna cokolwiek zdziałać.
Ogon natomiast żył swoim własnym życiem i w momencie, gdy Sekui mógłby znaleźć się w kontakcie ze zmorą, ten świsnął nad głowami aniołów.
Gdy dwójka skrzydlatych ponownie skupi uwagę na wymordowanym, będą mogli zobaczyć, że ten zdecydowanie wydaje się większy i jeszcze bardziej wściekły.

|Aktywowany Gniewny wzrost w wyniku bezpośredniego ataku na Sekuiego - który niweluje działanie miecza Liriella.
Sekui ma teraz około 5 metrów wysokości i jest zdecydowanie szerszy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.11.18 11:05  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 12 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Strumień przecinający ogrody. - Page 12 Smierc-1539961655
Wprawiająca w trwogę postać zadrżała wyraźnie pod naporem mocy paralizatora. Gdy ten ustał, Śmierć stała w miejscu jak wcześniej, równie niewzruszona, równie nieruchoma i równie porażająca. Błysk w białych ślepiach nie zgasł ani na chwilę, choć przybladł odrobinę, gdyby mężczyźni zwrócili większą uwagę na ten element zmory.
Uścisk na nadgarstkach zmalał, chwilę później całkiem zniknął, a zimne łapska jeźdźca opadły bezwładnie w dół. Postać zatrzęsła się znów i tym razem towarzyszył jej dźwięk klekoczących w worze kości. Nim cała trójka się obejrzała, płaszcz runął na ziemię, wzbijając w powietrze gęsty kłąb duszącego prochu.
Stojący obok koń zarżał, stanął dęba i odjechał, znikając z czasem w mroku między drzewami. Żołnierze zastępu wciąż słyszeli w głowie dudnienie, powtarzane echem te same słowa.


✘ Nascela&Liriell — przez kolejny post wciąż słyszycie powtarzane słowa "artefakty przywódców".
✘ Cała trójka będzie odczuwała znaczne osłabienie na czas jednego posta.
Koniec ingerencji. ♥
                                         
Apokalipsa
Apokalipsa
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.11.18 23:24  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 12 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Nie ugiął się przed presją wywołaną przez Śmierć, niemniej jednak takowa przekroczyła jego najśmielsze wyobrażenia o strachu. To co sprawiło, że złapały go siła otępienia, znajdowało się bezpośrednio w nim. Czuł to w mrowiących opuszkach palców, w naelektryzowanej skórze, stąd też nie od razu zorientował się, że zimny uścisk zależał, wobec tego jeszcze raz spróbował zaatakować jeźdźca, ale bez zmierzonego efektu. Ten najprawdopodobniej wyczuł nową falą zagrożenie i wycofał się, zanim anioł zdążył chociażby mrugnąć jedną z powiek., a potem – jak gdyby nic – ruszył przed siebie. Coś Nasceli podpowiadało, że nie powinien go tracić z oczu, że powinien ruszyć za nim w pogoń, ale... echo w jego głowie ucichło na rzecz przerażającego ryku bestii, o której zapomniał na okres minuty lub dwóch. W zasadzie nie miał pojęcia, ile upłynęło czasu od tego felernego wyzwolenia mocy. I nie miał czasu, by się nad tym rozwodzić.
  Drżąca dłoń mocniej zacisnęła się na rękojeści katany, kiedy przerażająca istota zniknęła z ich pola widzenia, zatapiając się w ciemności lasu, ale nie ruszył się chociażby o milimetr. Bowiem wiedział, że przede wszystkim nie powinien zostawić swojego byłego ucznia samego. Przeczucie mówiło mu, że Liriell prędzej wyląduje w żołądku tego wielkiego stworzenia, niżeli wymierzy w niego broń w celu samoobrony.
  — Liriell. — Zerknął w nań stronę, aby upewnić się, że był cały i zdrowy, ale przynajmniej w tym aspekcie oczekiwania, a raczej nadzieja go nie zawiodła. Odetchnął zatem z ulgą, nie chcąc dopuści do siebie myśli, że słowa modlitwy przyczyniły się do tego stanu rzeczy. Bóg nie miał z tym nic wspólnego; przepadł bez wieści, jak ci, którzy polegli z rąk KNW. — Ty też to słyszysz, prawda? — zapytał. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, aczkolwiek w takiej sytuacji nie powinien pozwalać sobie na taki grymas. Nadal szumiało mu w głowie, ponadto, oprócz bólu, wypełniało ją echo złowieszczych słów i to one zmusiły do działania jego sparaliżowane mięśnie. — Musimy jak najszybciej uporać się z tym stworzeniem i powiadomić Zwierzchność o tym precedensie. Jeżeli ta osobliwa istota - jej imię nie chciało przecisnąć się edeńskiemu żołnierzowi przez gardło — poszukuje artefaktu dowódcy, to istnienie duże prawdopodobieństwo, że życiu Archanioła zagraża niebezpieczeństwo. — Mówiąc to, obrócił się w stronę zdziczałej formy życia, która... urosła, ale to w tej sytuacji nie miało żadnego znaczenia. Była rozjuszona do granic możliwości, a przynajmniej na takową wyglądała. Śmierć pobudziła do życia jej wściekłość, co sprawiło, że stała się dla aniołów jeszcze większym zagrożeniem. Nascela czuł w kościach, że pokojowe zamiary zasugerowane przez Liriella w tej sytuacji straciły datę ważności, ale mimo to skorzystał ze swojej niematerialności, ażeby się o tym przekonać. Jak gdyby nigdy nic zbliżył się do niebezpiecznego istnienia i, chociaż tylko centymetry dzieliły go od masywnej łapy, schował oręż do pochwy, po czym skonfrontował oczy ze ślepiami mordercy pawia.
  — Odejdź stąd — rzekł, śląc się na spokojny ton, lecz jego wysiłki były daremne; głos mu zadrżał. Nadal tliły się w nim emocje po spotkaniu apokaliptycznej wizy Śmierci, której obraz tkwił przed oczyma anioła jak zwiastun wszelkich nieszczęść i obawiał się że jeśli zamknie oczy, ujrzy ją w całej okazałości.
   Jeszcze bardziej zminimalizował dystans dzielący go od tej mało rozumnej istoty, ale wątpił, że jego poczynienia odniosą jakiekolwiek skutek. Czy wobec tego powinien zasugerować Liriellowi, ażeby sam udał się do miasta i złożył raport któremuś z wyżej postawionych aniołów?
   Być może było to najrozsądniejsze rozwiązanie z możliwych.

Odnowa mocy żywiołu: 1|2
Niematerialność: 1|3


edit: bawiłem się kolorem czcionki, więc nie zwracajcie na to uwagi.


Ostatnio zmieniony przez Nascela dnia 21.12.18 17:31, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.18 20:19  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 12 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Mógł się jedynie domyślać, jak żałośnie wygląda. Aż do teraz nie zrobił nic, a jego jedyne wytyczne krążyły wokół opcji ucieczki. Chciał się stąd ulotnić, przeczekać cały niemożliwy proces. Jak nigdy wcześniej pragnął, żeby tuż obok był Ian ― ten wulgarny, wiecznie rozluźniony wymordowany doskonale wiedziałby co zrobić.
"Liriell".
Cofnął się o dwa kroki, jakby ktoś nagle położył rękę na jego splocie i popchnął go do tyłu. Dokładnie w tej samej sekundzie przez cały kręgosłup przeszedł dreszcz ― silne kopnięcie prądu. Rozbiegane spojrzenie z trudem padło na Nascalę.
C... co? ― warknął bez złości tonem dzieciaka, który był śmiertelnie przerażony, ale cały czas udawał, że jest inaczej. Co tu własnie miało miejsce? ― Niczego nie...
Artefakty przywódców... artefakty przywódców...
Przełknął ślinę i skrzywił się lekko, zaciskając również drugą rękę na dłoni, w której dzierżył miecz. Powoli docierały do niego podstawowe informacje ― ta, że nie było już żadnej tajemniczej, zakapturzonej postaci, i ta, że bestia, znajdująca się tuż obok nich, urosła w oczach.
Nie mogę ― wymamrotał konspiracyjnym szeptem. Ktoś inny mógłby pomyśleć, że Liriell nie chciał donośnymi dźwiękami rozjuszyć bestii jeszcze bardziej, ale tak naprawdę nie panował nad głosem i jedyne, do czego był zdolny, to krztuszenie swoich kwestii tak cicho, że równie dobrze mógłby nic nie mówić. ― Wiesz, że nie mogę podjąć się z nim walki.
Zapomniał, że trzyma oburącz oręż. Pokręcił tylko głową, starając się wyrzucić z niej ciągle powtarzające się w umyśle słowa: ... ódcow... fakty przy... dców... art... kty...
Powinniśmy się wycofać, musimy się stąd wydostać, trzeba powiadomić archanioła, kogokolwiek, natychmiast trzeba... ― reszta słów zlepiła się w jedną wielką gulę i osiadła w gardle anioła, który wpatrzył się w swojego towarzysza. Wgapił się oniemiały w Nascalę, który, jakby nie rozumiejąc zagrożenia, zaczął się zbliżać do posapującej karykatury.
Liriell poruszył ustami, ale nie wypowiedział niczego, choć w umyśle bardzo wyraźnie usłyszał swoje pytanie:
Co ty, u licha, robisz?
Jak na zawołanie strumień mocniej uderzył w powalone drzewo. Liriell czuł miotający jego wnętrznościami strach, który na zmianę szarpał żołądkiem i zaciskał na nim lodowatą łapę. Być może ten okropny lęk był powodem, dla którego przez wszystkie żyły młodego anioła prześliznęła się energia — moc wzburzyła fałdy wody. Dotychczas spokojnie płynąca rzeka zaczęła przypominać rozszalałe przez burzę morze; szum stał się głośny. Chlupało, gdy kolejny litr wody rozbił się o pień i rozbryzgał na boki miliardem kropel.
Niebieskie oczy Liriella nabrały zaciętości i intensywności w swojej barwie. Rozbryzgi stały się coraz większe, a siła wody — coraz mocniejsza. Jeszcze nim zdążył to przemyśleć, odjął jedną z dłoni od rękojeści i uniósł ją, a wraz z tym podniosła się linia wody. Na razie nie pozwolił, aby cokolwiek wydostało się poza brzegi strumienia, jednak nie spuszczał skupionego spojrzenia z bestii.

| Użycie miecza Zafiela — moralizacja. 1|1. Odpoczynek: 2|3.
Hydrokineza. 1|3.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 12 z 15 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14, 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach