Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 14 z 15 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15  Next

Go down

Pisanie 02.07.19 15:18  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 14 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Cieszyła się, że tym razem nie opuszczała ich siedziby sama, choć nie była pewna która opcja była gorsza: pójść samej do Apogeum i dostać wpierdziel od przypadkowego człowieczka czy zabrać ze sobą kogoś na wycieczkę do Edenu, w którym nie powinna w ogóle się pojawiać. Będzie zmuszona się gęsto tłumaczyć, jeśli jakiś skrzydlaty zastąpi im drogę i rozpozna w jej twarzy swojego niegdysiejszego wroga. Słyszała kiedyś, jak straszono nią niegrzeczne dzieci, a obecnie tak naprawdę niewiele było ludzi mających jakiekolwiek pojęcie o jej przemianie. Anielskie skrzydełka nie wchodziły już w skład jej diety, a książka kucharska walała się pewnie gdzieś po opuszczonych przez nią komnatach, o ile nie spłonęła w pożarze.
- Hej, ogoniasty - zagadnęła towarzysza, przesuwając palcami po smukłej szyi drepczącego obok feniksa. Valla znowu robiła za jej ptaka-przewodnika, choć wyczuwała w swojej córce lęk przed nieznanym i dramatyczne wspomnienia nagłego, głośnego huku na ulicy kilkanaście dni wcześniej. - Jeśli anioły się przyczepią, to zostaw mnie i wiej. Nie chcę, żeby komuś oberwało się za moją przeszłość - powiedziała cicho, licząc na to, że dzieciak nie będzie na siłę walczył z mieszkańcami Edenu. Istniała jednak opcja, że nikogo nie spotkają, nie zostaną zatrzymani albo nikt nie rozpozna morderczyni.
Nie planowała walczyć, ale była uzbrojona. Przy pasku skryty pod żółtą chustą przyczepiła długi nóż, ognista bestia oprócz pustej beczki na wodę i torby dźwigała również jej łuk i kołczan. Wzięła też całą zwierzęcą kompanię - żelkowaty smoczek spał smacznie na szczycie beczki, korzystając z ciepła słonecznych promieni, a tatria z zaciekawieniem latała od drzewa do drzewa, badając nieznany teren. Lysane poruszała się ostrożnie, ale nie spowalniała wyprawy, mimo opaski zasłaniającej oczy. Ufała Valli, która przez lata nadrabiała tchórzostwo obserwacją terenu pod nogami swojej pani.
Wdech, wydech, Arashi. Dzień jak każdy inny. Anioły już nie są jedzeniem, nie jesteś już ich wrogiem. Przyszliście tu tylko po wodę i ewentualnie trochę żarcia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.07.19 0:26  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 14 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
 Nie mógł nie skorzystać z okazji. Raz, że była idealną możliwością do odwiedzenia Edenu, a dwa, że skoro i tak towarzyszyło mu całe Zoo starszej kobiety, to również on mógł zabrać pupila. Owczarek dreptał niedaleko, co rusz będąc zaczepiany lub samemu zaczepiając młodego wymordowanego. Marshall nie widział przeszkód w tym, by co jakiś czas zniknąć za przypadkowym krzewem czy innym drzewem. Pruł wówczas naprzód wraz z psem, rozglądając się za obiektami godnymi uwagi albo... Czymkolwiek w zasadzie. Dudniący w żyłach entuzjazm powodował, że ani on, ani pędzący obok Shirow nie potrzebowali absolutnie żadnego powodu, by do czegoś podejść i obejrzeć z bliska. W krąg tych rzeczy wchodziła również sama Lysane, zaś przywiązana do jej boku żółta chusta jedynie potęgowała zaintrygowanie młodzieńca.
 — Nie ma mowy — odparł niemal od razu, odrywając wzrok od jasnego materiału, a przenosząc go na ukryte lico kobiety. Czarny ogon świsnął przez powietrze. — Jaka byłaby ze mnie pomoc, gdybym zostawił towarzysza... Towarzyszkę w potrzebie? — wargi wykrzywił przyjazny uśmiech, którego niestety nie mogła zobaczyć. Ujrzał go jednak Shirow, który wygięte kąciki ust skomentował wesołym szczeknięciem. Dzieciak przystanął na sekundę, żeby wytarmosić psa za puchate poliki.
 — Lepiej będzie, jeśli to ty weźmiesz nogi za pas, ja zajmę się odwróceniem uwagi. Mnie nic nie będzie — pokiwał jeszcze głową, bardziej do siebie niż do niej. — Choć i tak powinniśmy uważać. Czego w ogóle szukamy?
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.07.19 2:01  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 14 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Błogie melodie wygrywane przez naturę stanowiły akompaniament nie tylko dla dwuosobowej, a wielozwierzakowej wyprawy, ale poza tym dla dzieci, które przy brzegu strumienia starały się wydobyć coś z wody. Pominąwszy nawet przynależność rasową, jedno i drugie dziecko zdecydowanie wpisywało się w stereotyp aniołka; zarówno brat jak i siostra mieli kręcone, złote włosy, błękitne oczka i rumiane policzki. Nie wyglądały na więcej niż dziesięć, może dwanaście lat, a ich ubrania były brudne, jednak nie w sposób naznaczony przez biedę, a raczej przez zwykłe, dziecięce zabawy.
Mówiłam ci, że lepiej byłoby z mostu!
No nieprawda... Przecież nie sięgamy stamtąd.
Ale stąd też nie sięgamy! Jakbyś mnie potrzymał, to...
... Oboje wpadlibyśmy do wody i mama znowu byłaby zdenerwowana.
  Dziewczynka otworzyła usta by zaprzeczyć, jednak nie zrobiła tego. Jedynie wydęła policzki i skrzyżowała ręce na piersiach, klapnąwszy przy tym na błotnisty brzeg tyłkiem. Chłopiec natomiast wstał i wyciągnął rękę do niej, żeby pomóc jej wstać. Ciężko było w jego położeniu nie dostrzec całego wesołego zwierzyńca (choć jego uwagę zwróciło przede wszystkim szczeknięcie), jaki wlókł się wraz z dwójką nieznajomych, toteż, mimo że siostra chwyciła go za rękę, młodzieniec nie pociągnął jej w górę. Idący koło linii drzew podróżni wywołali na jego twarzy wyraz konsternacji, zaś u siostry, która koniec końców podniosła się o własnych siłach, definitywną ekscytację. To uczucie automatycznie zdefiniowało jej kolejny czyn, to jest podejście skocznym krokiem do całej gromadki. Chłopiec ze zrezygnowaniem podreptał za nią, nie chcąc, by tej coś się stało.
Wooow... To prawdziwy ogon? – spytała młoda, zaglądając za Rhetta najpierw z jednej, potem z drugiej strony, jakby szukała dowodów na to, że ogon jest doczepiany.
Hej... Nie gap się tak na innych, to nieuprzejme – upomniał ją brat i uśmiechnął się przepraszająco do obcych. – To Nearah, moja siostra, a ja jestem Nelion – przedstawił ich chłopiec, szturchnąwszy przy tym lekko siostrę z racji tego, że upomnienie niewiele dało. Teraz obrzuciła go spojrzeniem pełnym wyrzutu, jednak zaraz podjęła wypowiedź:
Skąd jesteście? Potrzebujecie pomocy? Szukacie czegoś? Jesteście na wyprawie z przygodami? – Zdawało się, że z każdym kolejnym słowem Nearah mówiła coraz szybciej i z większą dozą energii. Możliwe, że nie widziała za często nieznajomych, co zresztą mogło mieć potwierdzenie w ostrożnej postawie brata, który wyglądał, jakby był gotów szarpnąć ją w tył i zmusić do ucieczki w każdej chwili. Wisiała nad nim wyczuwalna niemal niepewność, ale też dość jasny osąd o prostej treści, która jednak mogła się okazać ciężka do interpretacji.


Aktualne cele, pogoda i termin:
x Cel: pogadajcie z dziećmi, rozejrzyjcie się — czego dusza zapragnie.
x Pogoda: lekkie zachmurzenie, około 25°C, delikatny wiatr. Okolice godziny 16.
x Termin: 14.07, 23:59.

Dodatkowe:
x Z racji tego, że Rhett ma nieobecność, nie będę jakoś szczególnie gryźć za terminy aż do zmiany statusu zgłoszenia.
x Terminy ustalam dla was tygodniowe, dla mnie dwudniowe.
x Przepraszam za opóźnienie. Pisanie idzie mi ostatnio opornie, ale postaram się poprawić.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.07.19 22:34  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 14 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
 – Wooow... To prawdziwy ogon?
 Podskoczył.
 Zbyt skupiony na nowym, psim towarzyszu nie zwrócił uwagi na dobiegające zza pleców odgłosy kroków i rozmowy. Wspomniany ogon poderwał się do góry, później nastroszył. Wymordowany przycisnął kitę do piersi i przytulił rękoma, chcąc zapobiec sytuacji, w której miękka sierść trafiłaby w ręce jednego z dzieci. Nikt nie dotykał jego ogona.
 Z początku zmarszczył brwi, nie do końca pewien jak zareagować. Później obrócił się na pięcie i spojrzał na dziewczynkę pełną entuzjazmu, którym sam również bardzo często tryskał. Wystarczyła mu krótka sekunda, by wypuścić ogon z rąk, zamerdać nim i ozdobić usta w uśmiech.
 – Jest jak najbardziej prawdziwy – odparł, jak na potwierdzenie zamiatając pokrytą trawą ziemię końcówką kity. Na karku poczuł oddech Shirowa, który mimo energicznej natury postanowił trzymać się z tyłu. Prawdopodobnie postąpił znacznie rozważniej niż młody wymordowany, który przykucnął przed dziećmi. Rhett posłał mu krótkie, ostrożne spojrzenie i dmuchnął psy w puchaty polik tylko po to, by w odpowiedzi poczuć dotyk zimnego nosa na odsłoniętym ramieniu pełnym tatuaży.
 – Jesteśmy z daleka i przyszliśmy szukać przygody – odparł, w zasadzie nie mijając się z prawdą. A przynajmniej nie w swoim przypadku. – Chcemy trochę pozwiedzać okolicę i znaleźć kilka ciekawych rzeczy. Wyglądacie mi na takich, co znają masę świetnych miejsc! – czarny ogon znów szurnął po ziemi. Wsparł przedramiona na udach, spoglądając na dwójkę dzieci dwubarwnymi tęczówkami. – Miło was poznać, ja jestem Rhett, a to moja... Nowa koleżanka Lysane.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.07.19 22:10  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 14 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Zerknęłaby pewnie z ukośnej góry na młodzieńca, gdyby nie fakt, że nie widziała nic i do tego byli jednakowego wzrostu. Odwróciła więc tylko głowę w jego stronę i uśmiechnęła się ciepło. W sumie cieszyła się, że nie wyruszyła z tchórzem, który się zawinie w jednej chwili i ucieknie czym prędzej do swojej względnie bezpiecznej nory. Siedzenie w mokrym, śmierdzącym lochu nie było za przyjemne, a jeden taki pobyt all inclusive miała za sobą i to wcale nie tak dawno temu. Choć akurat wtedy wkopał ją pech i własna nadgorliwość. No, ale ona też próbowała ratować towarzysza, raczej czułaby się źle, gdyby sam musiał gnić w więzieniu, bo nie próbowała się do niego choćby zbliżyć, a zawinęła zadek w troki.
Już miała odpowiedzieć na zadane przez Opętanego, kiedy otoczyły ich dzieci. Pułapka? Kolejny wyrzut sumienia, który tym razem nie objawiał się jako realistyczny sen połączony z chorobą, a jako prawdziwe istoty? Poklepała feniksią szyję, żeby przewodnik się zatrzymał. Nie chciała na nikogo wpaść i rozdeptać, bo oskarżyliby ją o krzywdzenie dzieci, a z tym przecież skończyła. Poniekąd. Trochę cieszyła się, że nie była w zwierzęcej formie, bo pewnie jej ogon też zostałby zbadany. Jak na razie do uszu by nie dosięgnęli, gdyby chcieli je sprawdzać. Ukłoniła się w stronę, z której dobiegały radosne odgłosy. Prawdziwym imieniem w Edenie nie straszyli, więc mogli nie poznać upiora, którym była jeszcze pół roku temu.
Głównie przyszliśmy po wodę... Ale dobrą przygodą też nie wzgardzimy – dodała przybierając na twarz ciepły wyraz. Nawet lubiła dzieci, były takie niewinne i ciekawe świata.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.07.19 12:41  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 14 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Dziewczynka zaśmiała się beztrosko i  całkowicie niezłośliwie, gdy nowy znajomy podskoczył i schował przed dotykiem ogon. Najpewniej uznała to zachowanie za w pewnym sensie urocze, a w mniejszym, ale wciąż ważnym stopniu zabawne. Po chwili pod lupę młodej domniemanej anielicy poszły tatuaże, a po jej minie można było wywnioskować, że tego też nigdy wcześniej nie widziała, a przynajmniej nie w takiej skali. Merdanie sprawiło, że dziewczynka na chwilę odsunęła się, jakby zaniepokojona, jednak zaraz na jej twarzy znowu pojawił się psotnozaczepny uśmiech. Już otwierała usta, gdy odezwał się jej brat:
Naszą aktualną przygodą było wyławianie tęczowych kamyczków bez moczenia się… – przyznał, a jego siostra przewróciła oczami.
To brzmi tak niefajnie kiedy to mówisz… Ale tak! Ogólnie mamy dużo przygód!
– … Za które mama się potem na nas złości.

 Młoda zrobiła minę mówiącą „widzicie, z czym ja muszę się użerać?”. Chłopak był zdecydowanie mniej ufny, jakby trzymał się mocno matczynej rady — nie rozmawiaj z nieznajomymi. Ale czy kiedy już wszyscy się sobie przedstawili, to byli nieznajomi? Dziewczę zdawało się myśleć totalnie innymi torami: wszyscy to przyjaciele, których jeszcze się nie poznało, a Rhetta i Lysane już znali. No, ich imiona. Ale to prawie to samo!
Wyglądacie jak z komiksów. Tylko z dwóch różnych! – Płynna zmiana tematu nastąpiła raz dwa. Młoda najwyraźniej chciała szukać powodów do radości w każdym aspekcie życia.
–  Woda czystsza z pewnością będzie w stronę źródła tego strumyka… Ale on na ogół jest dość czysty. Tylko miejscami płytki, więc trzeba uważać na muł i piach, kiedy się pije.
– Hej, w ogóle mama nie powinna już wracać?
– Nearah zerknęła w stronę, o której mówił jej brat.
Może gdybyśmy poszli w tamtym kierunku, to byśmy ją spotkali… – powiedział trochę z radością, a trochę z takim „niech nie będzie zła za sprowadzanie obcych” słyszalnym w głosie.
Miała nazbierać owoców i upiec ciasto. W domu mamy tyyyyle dżemu! – dziewczynka wykonała zamaszysty gest, żeby podkreślić, ile tego dżemu mają. – Moglibyśmy zaprosić ich na obiad?
Mama raczej nie odmówi pomocy. Ale najpierw ją znajdźmy. Chcecie… – zawahał się słyszalnie. – … iść z nami?


Aktualne cele, pogoda i termin:
x Cel: podejmijcie decyzję, czy idziecie z dziećmi, czy wolicie działać na własną rękę.
x Pogoda: lekkie zachmurzenie, około 25°C, delikatny wiatr. Okolice godziny 16.
x Termin: 23.07, 23:59.

Dodatkowe:
x Z racji tego, że Rhett ma nieobecność, nie będę jakoś szczególnie gryźć za terminy aż do zmiany statusu zgłoszenia.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.07.19 11:33  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 14 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
 – Tęczowych kamyczków? – przechylił głowę na bok, wpatrując się w dzieci wzrokiem szukającym odpowiedzi. Przyzwyczajony do szarej Desperacji nie od razu wykreował w głowie obraz wspomnianego przedmiotu. Podejrzewał również, że rzeczywisty wygląd mógł całkowicie odbiegać od tego, co podsunęła mu wyobraźnia, więc tylko zamrugał pospiesznie, pozbywając się wizji sprzed oczu.
 Nawet jeśli chciał o coś jeszcze spytać, to naprędce rzucane przez dzieci komentarze skutecznie zamknęły mu usta. Skakał tylko wzrokiem od dziewczynki do chłopca, aż po kilku sekundach podniósł oczy na twarz Lysane. Zastanawiał się jak podchodziła do całej sytuacji, lecz nim zdążył o to zapytać z ust drobnych istot padła propozycja.
 Ciasto i dżem brzmiały w uszach tak zachęcająco, że dzieciak poczuł w ustach gromadzącą się ślinę. Jasne, że był głodny. A gdy w grę wchodził deser? Marshall nie był w stanie powiedzieć, kiedy ostatnio i czy w ogóle miał w ustach coś słodkiego. Czarny ogon z automatu wdał się w ruch, falując w powietrzu z lekkością kawałka zwiewnego materiału.
 Pełne iskier spojrzenie po raz kolejny padło na Lysane. Młody wymordowany złapał za skrawek jej rękawa, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
 – Możemy iść? Będzie fajnie! – wyszczerzył białe zęby w szczenięcym uśmiechu. Nie wiedział, czy mogła dostrzec wyraz jego twarzy, niemniej zaryzykował mimo tego.
 Szybko powrócił uwagą do dzieci.
 – Jeśli wasza mama nie będzie miała nic przeciwko! – zaznaczył z werwą równą tej dziecięcej, a zawtórowało mu wesołe szczeknięcie owczarka. – Moglibyśmy jej albo wam w czymś pomóc. W zamian za przygodę. I za ciasto – kolorowe tęczówki zdawały się świecić niemal słonecznym blaskiem, gdy dodawał kolejny komentarza.
 – Ale jedno mnie interesuje... – zaczął po chwili, tarmosząc psie uszy, gdy zimny nos Shirowa dotknął jego policzka w prośbie o uwagę. Nie śmiał mu odmówić. – Czym są te tęczowe kamyczki, które łowiliście? Chciałbym je zobaczyć.
___
Wybaczcie za zwłokę i okropny post...
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.07.19 16:31  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 14 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Mieli codzienność tak usianą puchatymi kitami, rogami sięgającymi nieba i trójpalczastymi łapami, że nic by ich nie mogło zadziwić, a jednak wychodziło na to, że Eden był odizolowany prawie tak samo jak Miasta. Słuchała dziecięcych odgłosów, ich fascynacja częściowo zwierzęcą formą życia była tak silna jakby zaraz mieli adoptować Rhetta jako swojego domowego pupila. Raczej nie byłaby zadowolona z tego, że ktoś podebrał jej towarzysza, jak by się potem tłumaczyła przed Pudlem składając raport? Żartobliwe stwierdzenie, że młodego porwały anioły mogło zostać odebrane zbyt dosłownie. Zwłaszcza po tym, jak jeden z ich archaniołów dostał kiedyś jakiegoś świra i wyłapywał kogo popadnie. Częściowo cieszyła się, że w tamtych czasach jeszcze należała do sekty i reputacja odganiała nadgorliwych skrzydlatych. Mało kto chciałby skończyć w garnku za próbę pochwycenia jednego z członków starszyzny.
Tęskniła za tęczą, za kolorami i normalnym wzrokiem. Mogła odzyskać zmysł, ale to wymagałoby poważnej rozmowy z jakimś wyżej postawionym aniołem, a te na ogół nie były bardzo przyjazne. Prędzej rzuciłyby się żywcem w ogień niż zdjęły klątwę z grzesznicy, albo jeszcze stwierdziły, że jej prośby są przepełnione kolejną porcją pychy i wyższości, a to skończyłoby się kolejną karą. Musiałaby jakoś zapracować na to by być godną obserwowania bożego świata, a póki co to nawet nie wyznawała tego samego boga co pierzaści z Edenu. Zapewne nadejdzie dzień, że podejdzie do skraju Rajskiego Miasta bez broni, w pokutnym worku, sprzymierzy się z dawnym wrogiem. Ale póki co wolała zostać neutralna i w miarę możliwości dbać tylko o zadek swój oraz towarzyszy.
Kiwnęła głową, słysząc pytanie, które padło po lekkim pociągnięciu materiału. Wewnętrzne lęki dały o sobie znać, obawiała się gniewu anielicy, wyrzucenia z powrotem na Desperację. Może powinni po prostu napełnić beczkę i odejść? Ale ten dżem. To tyyyyle dżemu. Mogła sobie tylko wyobrazić dziecięcy gest, one zawsze przesadzały z ilością. Pewnie wcale nie mieli dżemowego jeziorka tylko co najwyżej z tuzin słoików. Zawsze to jednak odmiana od bezsmakowej kaszy, suszonego mięsa czy jajek, które u niej podpadały niemalże pod kanibalizm. Nie jadła ciasta i dżemu od... naprawdę dawna.
- Ale jeśli będzie miała coś przeciwko, to zrezygnujemy z przygód i pyszności - upomniała zarówno Rhetta jak i młode kurczęta.
Poczuła znajome skubnięcie pióra na głowie. Wystawiła palec wskazujący, pozwalając na to, by Mo'kiri usiadł wygodnie, zaczepiając się drobnymi pazurkami. Wydał z siebie lekko stłumiony odgłos, białowłosa sięgnęła do niego drugą dłonią i wyczuła trzymany w dzióbku kwiatek. Uśmiechnęła się, gładząc pierzasty łepek.
- A więc ratujecie tęczę uwięzioną na dnie rwącego potoku? To zapewne nie jest takie ciężkie dla tak wspaniałych bohaterów jak wy - rzuciła zaraz po ogoniastym towarzyszu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.19 16:56  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 14 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
W pewnym momencie trochę wyglądało to tak, jakby po obu stronach spotkania było rozentuzjazmowane dziecko i rodzic, który miałby być ostatecznym głosem w podejmowaniu decyzji. Chwile wahania, chwile na namysł, na za i przeciw... Ostatecznie zarówno perspektywa przygody, jak i pełnych, radosnych brzuszków, zjednoczyła dwie pary w jeden zespół — pytanie tylko, jak będzie zgrany?
Pewnie, że będzie fajnie! – zawołała dziewczynka. – Mama na pewno nie będzie miała nic przeciwko.
  Mina jej brata mówiła natomiast „nie byłbym tego taki pewny”, jednak przekaz ten nie uzyskał bardziej werbalnej formy. Zaraz jego twarz wykrzywił uśmiech, rozmarzony, ale nie aż tak radosny i wesoły jak jego siostry. Mimo wszystko ktoś musiał z nią chodzić na przygody, a tutaj „musiał” zacierało się z „chciał”. Pewnie lubił sobie wmawiać, że „musi” jako ten doroślejszy pilnować zdziecinniałej siostry. Ta natomiast otworzyła szeroko usta — nic tylko prosząc się o to, by wleciała jej do buzi mucha — kiedy Lysane przedstawiła ich przygodę w ten sposób.
WIDZISZ?! – wydusiła z siebie stłumionym od emocji okrzykiem. – Właśnie TAK się opisuje rzeczy, żeby były fajne!
Okej, okej, wezmę korepetycje jak będziemy iść – odparł młody anioł z cokolwiek zaskakującym luzem. Zerknął zaraz na Rhetta. – To kamyczki, które w jakimś rytmie zmieniają kolory. Zależnie od tego, jak mówisz, jakie dźwięki z siebie wydajesz... Taki... Drobiazg. Wypadły nam do strumyka, ale przynajmniej poszły na dno, a nie popłynęły z prądem. Plusy kamieni...
  Jeżeli Rhett i Lysane postanowią zorientować się w sytuacji kamyczków — ta nie będzie szczególnie skomplikowana. Znajdowały się faktycznie na dnie, zbyt nisko, by dzieci ich sięgnęły bez wpadnięcia do wody, jednak dla dorosłych, którzy mieli te 20-30 centymetrów wzrostu więcej, nie byłoby z tym żadnego problemu. Sięgnięcie do nich z dowolnego punktu będzie proste jak bułka z masłem, ot co.
  Jeżeli akcja ratunkowa kamyczków odbyła się — na pewno nie bez wiwatów białych gołąbków, jakimi były anielątka. Jeśli nie miała miejsca, ptaszęta uznają, że zajmą się tą sprawą później. W dalszą drogę i tak ruszyły bez względu na wynik tego dylematu, choć fakt faktem, że w społeczności edeńskiej na pewno na dobre uczynki patrzy się dużo przychylniej niż na obojętność choćby wobec niewielkiego cierpienia.
Hej, mama mówiła ci, po co tam idzie? – pytanie padło ze strony anielicy.
Nic nie powiedziała... Znowu. Wiesz jak to jest...
Tak. Pewnie znowu poszła szukać jakichś fajnych zwierząt. Bez nas.
„Fajne” znaczy takie, które zjadłyby cię na jeden kęs..?
  Szeroki uśmiech potwierdził to dużo lepiej, niż miałyby to zrobić słowa. Szli więc wzdłuż strumienia rytmem nierównym, często wyznaczanym i przekształcanym dziecinnym wybieganiem do przodu, skrywaniem się między drzewami i wyskakiwaniem na siebie nawzajem. Las jednak zaczynał gęstnieć, przez co dzieci zaczęły bardziej trzymać się reszty grupy.
Chyba nigdy nie byliśmy tak daleko – przyznała Nearah, jakby opadłszy nieco z entuzjazmu i brawury.
Super, pewnie będzie jak w tej legendzie... – Nelion wcale nie brzmiał, jakby to było super.


Aktualne cele, pogoda i termin:
x Cel: odnalezienie mamy anielskich dzieci.
x Pogoda: lekkie zachmurzenie, około 25°C, delikatny wiatr. Okolice godziny 16.
x Termin: 14.08, 23:59.

Dodatkowe:
x Z racji tego, że Rhett ma nieobecność, nie będę jakoś szczególnie gryźć za terminy aż do zmiany statusu zgłoszenia.
x Rhett, post jest super! W ogóle bardzo mocno kocham wasze interakcje z tymi bombelkami, jezusmarian. :C
x Przepraszam znowu za tempo w tej kolejce. Resztę miesiąca mam już luźniejszą w kołchozie, więc postaram się pisać jak cywilizowany człowiek.
                                         
Kirai
Poziom E
Kirai
Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Jirō Hirai.


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.08.19 0:49  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 14 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
 Wysłuchał skrupulatnego opisu tęczowych kamyczków, od czasu do czasu przekręcając głowę z jednego boku na drugi. Na sam koniec hmknął cicho i spojrzał w kierunku tafli wody, później na Lysane, do które uśmiechnął się słodko.
 — Popilnuj Shirowa, proszę — ciemny ogon chłopaka świsnął przez powietrze. Dość szybko wyłapał wzrokiem garstkę kamyczków, choć nie był do końca pewien, czy to aby na pewny były te konkretne, które wypadły dwójce dzieci. To jednak nie powstrzymało go przed działaniem, bo podczas kolejnych sekund znalazł sobie dogodne miejsce na brzegu, podsunął rękawy wyżej i sięgnął rękoma na dno strumienia, łapiąc w garści tyle, ile się dało. Gdy tylko napór wody przestał tamować dźwięki, odgłosy prowadzonej rozmowy oraz wesołe poszczekiwanie owczarka zaczęły zmieniać barwę kamyków. Marshall wybrał odpowiednie spośród zwykłych i podał je nowym znajomym.
 — Mogę jednego zatrzymać? — już wcześniej o tym myślał, dopiero teraz znajdując odpowiednią chwilę na żądanie pytania. Mógłby podarować taki kamyk Nayami w zamian za koraliki z piórkiem, które cały czas widniały między czarnymi kosmykami. Nie było to nic wielkiego, lecz sądził, że przyjaciółka i tak by się ucieszyła.
 – Super, pewnie będzie jak w tej legendzie...
 Jedno z lisich uszu drgnęło.
 – Co to za legenda? – podłapał, od razu kierując wzrok na idącego obok chłopca. Zauważył drobny spadek ekscytacji u jego siostry, toteż postanowił wziąć sprawy we własne ręce. Wpierw połaskotał ją końcówką kity, później położył dłoń na czubku jej głowy, mierzwiąc włosy lekkim ruchem.
 – Nowe miejsca oznaczają nowe przygody. Możecie odkryć całą masę super świetnych rzeczy! Może przy okazji uda się znaleźć jakoś fajny prezent dla waszej mamy? Taką pamiątkę z wyprawy. Na pewno się ucieszy.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.08.19 23:58  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 14 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Zaśmiała się perliście na reakcję dziewczynki. Lata pracy z dziećmi i wychowanie kilku własnych piskląt nie poszły najwyraźniej na marne, skoro nadal potrafiła wywołać tak cudowne emocje. Nie zmienia to jednak faktu, że jeszcze ze dwa lata wstecz zamiast powodować zachwyt zatykałaby te małe łebki na palach ku przestrodze wszelkich wrogów Kościoła. Niegdyś mogłaby patrzeć jak cały Eden płonie ku chwale boga, a ogień pochłania fałszywe skrzydlate pomioty, które zdradziły Najwspanialszego. Jakie szczęście, że zaaplikowała sobie program resocjalizacyjny, w którym wspomogli ją jej właśni dawni ziomkowie wysyłając za nią jakiegoś obszczymura, który miałby ją oszpecić. Nie miała ochoty mieć z nimi niczego wspólnego, choć niestety dalej nosiła ich symbol na nadgarstku - teraz przysłonięty częściowo ręcznie robionymi bransoletkami z koralików, kamyków, piórek i szmatek.
Przykucnęła, zaczynając czochrać Shirowa po szyi, grzbiecie i za uszami. Na niewiele by się zdała przy łowieniu kamyków, nawet z użyciem mocy nie rozróżniłaby ich od pozostałych zalegających na dnie strumyku. Chciałaby jednak pomóc, dlatego pozostała w miejscu, przydatna przy pilnowaniu czworonoga kiedy inny bohater mógł ratować tęczę. Zresztą, pomóc chciały również jej zwierzaki. Dragon zrezygnował z wygodnego stanowiska obserwacyjnego i poczłapał szybciutko do Opętanego pochylającego się akurat nad wodą. Wspiął się na jego głowę i zbliżył do krawędzi, próbując tak samo wyciągnąć kolorowy kamyk. Zsunął się jednak i plusnął do strumienia z cichym piskiem rozpaczy. Szybko złapał się jednego z palców chłopaka, a tylnymi łapkami pochwycił jeden barwny przedmiot, po który tak bardzo chciał sięgnąć. Na pomoc nadciągnął Mo'kiri, który przejął lotem tnąco-koszącym kamyczek łapiąc go w dziób i lądując na ramieniu Neliona. Żelkowaty smoczek przeszedł po ręce Rhetta, a później ześliznął się po nogawce powracając do ciepłego feniksa jako jedynego z całej gromady zachowującego pełen spokój.
Nie odzywała się pozwalając mówić towarzyszowi. Powiedział większość rzeczy, które mogłaby ona, a poza tym z każdym krokiem przypominało jej się jak przemierzała we śnie gęsty las pełen trupów. Zbladła nieco na wspomnienie bestii i ducha zamordowanej siostry, chłód tamtego miejsca liznął ją po skórze jakby istniał naprawdę. Z trudem powstrzymała wzdrygnięcie się, bardziej tylko wczepiając w Vallę. Tak jak teraz w koszmarze była jej przewodniczką i prawdopodobnie jedynym co mogło ją wtedy obronić. Złe przeczucie wlazło pod skórę i trzymało się jej kurczowo, zupełnie jakby miało się coś wydarzyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 14 z 15 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach