Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Z natury miała pecha w takich sytuacjach. Czy chodziło o dobieranie się w grupy na laborkach, czy trzeba było zrobić jakiś wspólny projekt, czy w końcu tak jak teraz, znaleźć sobie parę na czas ćwiczeń, panna Greenwood nie wiedzieć czemu zawsze miała pod górkę. Potem lądowała w układach, które nieszczególnie jej pasowały i musiała albo kombinować z zamianą, albo grzecznie pogodzić się z sytuacją. W dzisiejszym przypadku niewiele mogła zrobić, co najwyżej posłać w bliżej nieokreślone niebiosa prośbę o ratunek. Konieczność wykonywania rozgrzewki w parze z prowadzącym sama w sobie nie była wcale jakąś szczególną tragedią; ani nie było to nic złego, ani nie miała powodów do radości. Gorszym aspektem był fakt, że poprzez to dopasowanie stawała się egzemplarzem pokazowym, a więc siła rzeczy narażonym na intensywne spojrzenia wszystkich uczestników zajęć. Dodatkowo w oczach niektórych dziewcząt czaiły się żal i zazdrość, co zielonowłosa usilnie starała się zignorować. Najlepiej nie myśleć o tym, że patrzą, w końcu zaraz wszyscy zabiorą się do ćwiczeń i nie będzie okazji do wypalania wzrokiem dziur w ciele nieszczęsnej studencinki.
- Greenwood - przedstawiła się pospiesznie, wciskając własne nazwisko w lukę uczynioną przez Eliminatora w wypowiedzi. Nim jeszcze skończył tłumaczyć, na czym polega zadanie, w kilku niemal bezgłośnie postawionych krokach nadrobiła dzielącą ich wciąż odległość. Poprawiła uścisk gumki, ześlizgującej się nieco z włosów ułożonych w wysoki kucyk, po czym zgodnie z instrukcją ustawiła się w lekkim rozkroku, tyłem do swojego przymusowego partnera.
Wykonywanie ćwiczenia nie było niczym szczególnie fascynującym: skłon, wyprost, skłon, wyprost, skłon... ale w gruncie rzeczy nie było też na co narzekać. Dla większości uczestniczek kursu wszelkie sporty były elementem życia tylko raz w tygodniu, na obowiązkowych zajęciach z wychowania fizycznego. Tylko niektóre należały do klubów sportowych czy parały się tym na własną rękę, zaś pewnie połowa poza przymusowymi ćwiczeniami nawet po schodach nie lubiła chodzić. Dobrze więc, że początek rozgrzewki był naprawdę prosty. Dla Verity nieskomplikowane czynności miały dodatkowy atut; było mniejsze prawdopodobieństwo, że jej słynna już niezdarność doprowadzi do jakiegoś spektakularnego wypadku. Co prawda pewnie nikt by nie ucierpiał poza jej własną dumą, ale zaś po co się niepotrzebnie upokarzać?
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

W czasach, kiedy jego kości nie były zagrożone strzelaniem po wstaniu z biurka, utrzymywał podobny stosunek wobec znajdowania się w centrum uwagi. Niektórzy się do tego urodzili, demonstrując charyzmę i swobodę w ruchach, inni zaś przystępowali nerwowo z nogi na nogę, w duchu modląc się o jak najszybsze usunięcie w cień. Należał do tej drugiej grupy, nauczony utrzymywania dobrej miny do złej gry, w środku doznawał małego zawału serca za każdym razem, gdy spadało na niego poczucie świecenia przykładem. Problem ten nieznacznie złagodniał, kiedy niespodziewanie został przewodniczącym klasy, a więc na co dzień widniał w oczach otoczenia jako autorytet. Wstąpienie do S.SPEC, po przebrnięciu przez trudny początek, całkowicie pozbawił go stresu związanego z byciem ocenianym. Aktualnie podchodził do tego ze zobojętnieniem, zbyt pewny własnej wartości i pomyłek, które ludzie mieli prawo popełniać.
Greenwood mogła więc potraktować tę okazję jako ćwiczenie rozszerzania swojej strefy komfortu.
Dostosował tempo do stojącej za plecami partnerki, by w odpowiednich chwilach złapać ją za ręce, przytrzymać kilka porządnych sekund, a później wyprostować się i powtórzyć to w innej pozycji. Skończyli dziesięć serii jako jedni z pierwszych, bo połowa tu obecnych wciąż wyginała się do przodu i do tyłu – słyszał pojedyncze, ciężkie oddechy, widział zalążki zmęczenia na niektórych twarzach, dlatego krótki moment przerwy uznał za wskazany. To dopiero początek rozgrzewki, nie zamierzał przyciskać ich od samego „dzień dobry”, choć to samo w sobie nieuniknione: chciał wycisnąć z nich siódme poty, nie ukrywajmy.
Następnie – zabrał znów głos, zwracając na siebie uwagę – w tej samej pozycji wykonujemy tak zwaną „dźwignię”. Nogi na szerokość barków, plecy zetknięte, łokcie zginamy i chwytamy się pod ramionami, by poprzez pochylenie się partnera do przodu, zostać przez niego uniesionym. – Posłał zielonowłosej wymowne spojrzenie, by zaraz zademonstrować ćwiczenie.
W ciągu piętnastu minut udało się przeprowadzić większość podstawowych ruchów rozciągających, więc gdy wszyscy stali już wyprostowani, spoceni i rozgrzani, uznał, że można przejść do sedna dzisiejszego spotkania.
Ilu z was jest w stanie zadeklarować swoją gotowość do walki w obliczu zagrożenia? Ilu z was nie zawaha się przed wymierzeniem ciosu w przeciwnika?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Rozszerzanie strefy komfortu z pewnością nie było przyjemnym doświadczeniem, jednak w pewien sposób jawiło się jako nieuniknione. Czegokolwiek nie próbowałaby zrobić, by zaszyć się w jak najmniejszym odcinku świata, nie dopuszczając do siebie nikogo, życie zawsze zmuszało ją do wyjścia z ukrycia, przebicia się na zewnątrz skorupy i wyciągnięcia ręki do tych, którzy tam się znajdowali - jakkolwiek bardzo by jej to nie przerażało. Tak więc w pewnym momencie zwyczajnie się poddała i postanowiła przestać stawiać opór , przyzwyczajając się powoli do funkcjonowania jak zwykła jednostka społeczna. Miała coraz więcej lat, a data uzyskania pełnoletniości zbliżała się równym tempem, coraz bardziej nieubłaganie dając o sobie znać. Nie było mowy, nie dopuszczała do siebie takiej myśli, że miałaby sobie nie poradzić jako dorosła osoba. Nie mogła zawsze polegać na innych - Adriana już i tak nie było w pobliżu, Ruuka też pojawiał się raz na kilka tygodni, a Nathan był bardziej jak dziecko niż autorytet. Chociaż na swoich najbliższych polegała w praktycznie każdej dziedzinie, musiała sobie ustalić odpowiednie dawkowanie tej jakże wygodnej niesamodzielności.
Kiedy skończyli swoja serię ćwiczeń, rzuciła przelotne spojrzenie na pozostałych. Starała się unikać wzroku innych dziewczyn, ale i tak rozejrzała się, zainteresowana tym, jak sobie radzi reszta kursantek. Z ulgą przyjęła fakt, że nie okazała się najsłabsza ani najwolniejsza. Nie musieli na nią czekać, a to już było w jakiś sposób pokrzepiające. Kolejne ćwiczenia też przebiegły raczej gładko. Sport rzadko bywał polem, na którym Verity byłaby kiedykolwiek z siebie zadowolona; tym razem jednak musiała przyznać, że poszło jej nad wyraz dobrze jak na swoje możliwości. Z pewnością była to też kwestia dobrze dobranego poziomu do całości grupy - jak by nie było, stuprocentowo żeńskiej i nienawykłej do długotrwałego wysiłku. Dało się to zobaczyć na twarzach dziewcząt, teraz zaczerwienionych i spoconych po rozgrzewce. Wtedy też nadszedł czas na kolejną część kursu, teoretycznie mniej wyczerpująca ciało, ale ważniejszą ze względu na wysiłek umysłowy. Postawione pytania zmusiły zielonowłosą do poważnej refleksji i kiedy reszta uczestniczek wymieniała spojrzenia lub odzywała się kolejno, panna Greenwood stała nieruchomo jak kolumna, zaciskając wargi.
No właśnie, zarzuciła sama sobie w myślach, umiałabyś tak? Nie zawahać się i uderzyć, kiedy ktoś atakuje? Stanąć w obronie swojej i innych?
Nie umiałabyś, przyznała gorzko po kilku sekundach zastanowienia. Nie umiała tego nigdy i miała z tym problemy nadal. To było coś, co siedziało w niej głęboko, zakorzenione od wczesnych lat dzieciństwa. Coś, co nigdy nie pozwalało jej zawalczyć o siebie i swoje dobro, o swoje wartości.
Ale to nie było coś, czym zamierzała się dzielić na forum grupy.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

 Strefa komfortu Warnera paradoksalnie była i szeroka i wąska. Na płaszczyźnie mentalnej nie ruszały go żadne słowa, wszelkie obelgi, wyzwiska czy groźby traciły swą wartość w zderzeniu ze zobojętnieniem eliminatora, natomiast fizyczność… odbierał już z większym rozdrażnieniem. Nie było w tym nic, co pchałoby go ku ramionom nieśmiałości czy wstydu, chodziło o sam fakt naruszania przestrzeni osobistej, którą traktował ze świętością. Zakłócenia w tej strefie go irytowały, trudniej przychodziło mu skupienie myśli, kiedy ktoś cały czas starał się zwrócić uwagę dotykiem albo kiedy stał nad nim i chuchał mu na kark. W innych okolicznościach, z towarzyskim akcentem, mógł przymknąć oko na poklepywanie, zbędne spoufalanie się, chociaż cierpliwość i tak często zostawała wówczas wystawiana na próbę.
 Przez grupę uczestniczek przewinęło się poruszenie, wzrosły ciche szepty, ale nikt nie zdecydował się szczerze przyznać do dysponowania wystarczającą odwagą na odparcie ataku. Spodziewał się podobnej reakcji, dlatego nie był zdziwiony. Nie miał do czynienia z wyszkolonymi jednostkami, one wciąż pozostawały bezpieczne w swojej złudnej bańce bezpieczeństwa.
 — Zaczniemy od czegoś prostego. Ofensywa. Uderzenie pięścią. — Uniósł dłoń i zacisnął jej palce. — Ręka człowieka przystosowana jest do chwytania, uderzenia zaś wzięły się z pchnięć i jest to nienaturalny dla nas ruch — wyjaśnił i przechylił rękę tak, by uwidocznić reszcie zgięcie w środku. — Trzeba pamiętać, by kciuk pozostawał na zewnątrz, inaczej może dojść do złamania. Trzymamy nadgarstek w linii z przedramieniem, a uderzenie wyprowadzamy nie z wyprostu łokcia tylko z ruchu ramienia. — Zademonstrował, wysuwając pięść w powietrze przed sobą, a później opuścił rękę. — Kolejne ćwiczenie. Jedna osoba przyjmuje ciosy, dłonie otwarte, łokcie lekko na zewnątrz, druga osoba atakuje z uwzględnieniem moich poprzednich uwag. Po dziesięć razy, później zamiana. — Nie dodawał niczego o rozwadze, wierzył, że ma do czynienia z rozsądnymi ludźmi.
 Skinął głową na Verity.
 — Dołącz już do jakiejś dwójki. Będę oceniał wykonywanie waszego ćwiczenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chuchania w kark to chyba nikt nie lubił, a jednak zdarzały się przypadki osób całkowicie w tym temacie nieuświadomionych. Trudno sobie wyobrazić coś gorszego niż nauczyciel wgapiający się w twoją pracę podczas pisania sprawdzianu lub zbyt otwarty koleżka, który jak gdyby nigdy nic zwala ci się całym ciałem na plecy. Jak się miało trochę krzepy, można było chociaż takiemu delikwentowi przywalić. Innym pozostawały słowne pertraktacje, groźby, obelgi, względnie szantaż tak emocjonalny, jak i klasyczny. Kto nie jest fizycznie silny, musi sobie radzić innymi metodami. Teraz jednak cały sens zajęć polegał na tym, by nadrobić braki właśnie w zdolnościach ciała, bez których czasem zwyczajnie nie dało się obejść. Trudno sobie wyobrazić, by przeciwko gwałcicielowi wyciągać logiczne argumenty lub próbować go zastraszyć, gdy jest się drobną dziewuszką metr sześćdziesiąt, a w promieniu kilometra nie ma nikogo, kto mógłby usłyszeć wołanie i przyjść na pomoc. Na samą myśl można było dostać dreszczy.
Z ulgą przyjęła możliwość powrotu między pozostałe dziewczyny. Bycie egzemplarzem pokazowym dość mocno naruszało jej komfort psychiczny i o ile do pewnego stopnia mogła to znieść, tak lepiej było nie przeciągać struny. Poza tym jak mężczyzna sam słusznie zauważył, musiał też obserwować postępy całej grupy, zamiast skupiać się na uczestniczeniu w ćwiczeniach. Panna Greenwood przeniosła się więc do pary swoich koleżanek, jednym groźnym spojrzeniem uciszając wszelkie pytania ze strony Hikari. Kochana istota, ale niech sobie swoje piski psychofanki uskutecznia wtedy, kiedy już wyjdą sali i sam obiekt zainteresowania jej nie usłyszy. Ver by chyba spłonęła ze wstydu, gdyby miało być inaczej.
Stanęły we trójkę i ustaliły z grubsza system działania, tak żeby kolejność wykonywania przez nie ćwiczenia była w miarę sensowna. Zaczynała dziewczyna, której imienia zielonowłosa nie znała, zaś ona sama przyjęła rolę tarczy. Następnie przyszła jej kolej, podczas gdy Hikari została "odbiorcą" ciosów. Na początku musiała spróbować w pewnym spowolnieniu, próbując poukładać w całość wszystkie wytyczne i wskazówki, które podał Moriyama. Kciuk na zewnątrz, nadgarstek prosto, siła idąca z ramienia. Kiedyś już słyszała je wszystkie: kiedy dla żartu grzmotnęła pięścią w Adriana, a ten ją wyśmiał, że bije jak dziewczyna (no shit, Sherlock!). Wtedy jednak nie przywiązała zbyt wielkiej wagi do tych informacji, bo nie czuła, żeby były jej do czegokolwiek potrzebne. Obecnie była nastawiona na naukę, więc naturalnie starała się, żeby odpowiedni sposób wyprowadzania ciosów stał się dla niej jak najbardziej naturalny. Wykonała kilka podejść, po czym oddała pałeczkę w ręce brunetki, a tymczasem sama przez chwilę odpoczęła, machając luźno rękami. Później powtórzyły ów cykl jeszcze kilka razy, powoli ośmielając się nawet do przyłożenia nieco większej siły - na tyle jednak, by nie grzmotnąć koleżanki zbyt mocno.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

 Dziewczęta ochoczo wzięły się do pracy, zabierając się za ustalanie kolejności wykonywania poszczególnej części ćwiczenia, by zaraz faktycznie przystąpić do zadawania i blokowania ciosów. Skrzyżował ponownie dłonie w nadgarstkach za plecami, zaczynając niepośpieszny spacer między utworzonymi grupkami, tak, by mieć wgląd na działania każdej z nich. Musiał upewnić się, że zrozumiały teorię i właściwie przekładały to na praktykę, w przeciwnym razie ktoś niechcący mógł paść ofiarą kontuzji. Nie zależało mu na takim przypadku, dlatego z bacznością poświęcał każdej parze odpowiednią ilość uwagi, by zweryfikować, czy wykonują ćwiczenie w bezpieczny sposób, czy nie trzeba czegoś skorygować albo nakierować na odpowiednie tory.
 Przy kilku osobach faktycznie się zatrzymał, przerwał wymianę ciosów i zastąpił albo atakującego albo obrońcę, z zamiarem ponownej demonstracji, tym razem z bliska, jak powinny wyglądać ruchy. Rozwiewał wszelkie wątpliwości, nie bał się mówić głośno, dlatego też nie widział powodu do zaniechania uwag adresowanych do konkretnych osób. Nie chodziło o to, by zdemotywować czy zniechęcić, ale podkreślić błąd i wyplenić go, nim nieświadomie zakoduje go mózg jako odruch. Trudno było zmienić instynkty, działały podobnie jak uzależnienia.
 Przystanął przy trzyosobowej grupie, w milczeniu obserwując ich pracę.
 — Greenwood, łokieć odrobinę niżej. I nie zwlekaj z wyprowadzaniem ciosów, nie musisz za każdym razem dopilnowywać, czy zastosowałaś każdą wskazówkę — poradził spokojnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Była ścisłowcem, planowała pracę umysłową. Przestawienie się na kształcenie siły fizycznej nie było dla niej proste; trudno było nagle zrezygnować z analitycznego myślenia i innych metod, które normalnie stosowała podczas nauki. W gruncie rzeczy cała ta sprawa w ogóle była dla niej utrudniona, bo nie przepadała za ćwiczeniami i ruchem - najchętniej praktykowany: do kuchni po kakao - a obecnie została postawiona przed zupełnie nowym zadaniem. Nic dziwnego, że wylazło z niej nieco perfekcjonizmu, co w końcu mógł zauważyć nawet prowadzący zajęcia. Przynajmniej komentował jak człowiek, bez wydzierania i szyderstw, a to trochę ułatwiało przyjęcie krytyki. Wiedziała, że z początku na pewno będzie bardziej, niż kiepska - ale teraz już wiedziała, co ma do poprawy. Skupiła się na tym, by rzeczywiście poprawić postawę łokcia, ale jednocześnie trochę wyluzować. W końcu w sumie, nie miało jej wychodzić idealnie, miała się przyzwyczaić - aby w przyszłości efekt był skuteczny.
Skinęła głową, przyjąwszy do wiadomości uwagę, po czym wykonała jeszcze kilka prób, nim nadeszła pora kolejnej zmiany i miała chwilę wolnego. Wykorzystała ją, by poprawić zsuwającą się z włosów gumkę. Rzadko chodziła w kucyku, ale na zajęcia sportowe była to jedna z najlepszych opcji. Mogła jeszcze wysilić się na warkocz, jednak to była opcja bardziej czasochłonna, a raczej niekonieczna. Kucyk był niewygodny w gruncie rzeczy tylko przy gimnastyce, w przypadku innych dyscyplin spisywał się dobrze. Raczej nie zapowiadało się by podczas zajęć z samoobrony zmuszano ją do tarzania się po podłodze, także wszystko było w jak najlepszym porządku.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

 Nie szukał rozrywki w mieszaniu ludzi z błotem — przynajmniej nie ludzi, którzy zwyczajnie nie dysponowali jakimikolwiek szansami na odwdzięczenie się tym samym — na dzisiejszy dzień wytyczył sobie jasny cel i tego się trzymał. Chciał wpoić praktyczną wiedzę w głowy młodych obywatelek, mieć pewność, że cokolwiek z poprzedniego monologu i demonstracji pozostanie gdzieś w odmętach świadomości, by w odpowiedniej chwili skorzystać z tego doświadczenia. Nie oczekiwał od nich Bóg wie czego, dobitnie uzmysłowił sobie przed wkroczeniem na teren uczelni, że to nie wojskowi, tylko cywile o nijakim pojęciu na temat samoobrony. Miał to chociaż częściowo zmienić. Nie odbębnić i wyjść w pośpiechu – nauczyć. A to wymagało również odpowiedniego podejścia.
 Patrzył, jak dziewczyna dostosowuje się do wytkniętego błędu i koryguje ruchy. Skinął głową po kilku uderzeniach.
 — Lepiej — pochwalił, po czym skierował kroki ku następnym osobom czekającym na ocenę.
 Podejrzewał, że w trakcie zajęć mogą pojawić się problemy z rodzaju nastolatkowego kaprysu, ale cała grupa wydawała się poważnie podchodzić do nauki. Może zwyczajnie nie słyszał narzekań, a może zostawiały uwagi dla siebie, niemniej nic nie zaburzało przebiegu, dzięki czemu spokojnie kontynuował.  
 — W porządku. Teraz skupmy się na sytuacji, w której ktoś zaczyna was dusić. Jesteście przyparte do ściany, pod ręką nie macie niczego do obrony, a oprawca powoli odbiera wam możliwość oddechu. Jakieś pomysły? — Rzucił w eter, czekając na odzew. Samoobrona nie ograniczała się wyłącznie do siły, bo często to przeciwnik miał pod tym względem przewagę. W takim przypadku trzeba było go przechytrzyć. Chciał, żeby ich wyobraźnia również pracowała i podsuwała im alternatywne rozwiązania problemu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

-Lepiej.
Nawet nie przypuszczała, ile ulgi może przynieść jedno słowo. Skoro już dała się wyciągnąć na całe te zajęcia z samoobrony, nie chciała, by był to czas zmarnowany. Naturalnym więc było, że liczyła na efekty: może nie spektakularne i przełomowe, ale choćby niewielkie. Chciała poczuć, że rzeczywiście się czegoś uczy, nawet jeśli było to coś tak podstawowego, jak wyprowadzanie ciosu. Adrian powinien to zobaczyć, na pewno byłby dumny z jej postępów, choć nie przyznałby się do tego jeszcze przez dobrych kilka tygodni. Verity jednak widziała, że osiągnęła malutki sukces, co znacznie poprawiało jej humor. Tak niewiele było trzeba - bo wystarczy docenić coś niewielkiego. Jeszcze miesiąc temu nie uwierzyłaby, gdyby ktoś powiedział jej, że będzie się uczyła okładać agresywnych typków. Czy coś.
Zakończyło się ćwiczenie praktyczne, a kiedy znów przeszli do pytań, dziewczęta obróciły się wszystkie przodem do prowadzącego, jednocząc się w nieco bardziej zwartą grupkę. Kiedy przychodziło do odważnych czynów, jakich jak publiczne zabieranie głosu, młode istoty płci żeńskiej przejawiały silny instynkt stadny. Jak to mówią: w kupie raźniej, a kupy nikt nie ruszy. Skoro jednak dodały sobie nawzajem otuchy, zaczęły się pojawiać pierwsze pomysły.
- Można spróbować kopnąć - zasugerowała jedna z dziewcząt. Nie pracowały na konkretnym przykładzie, ale na bliżej niesprecyzowanym przeciwniku. Można było więc przypuszczać, że w pewnych sytuacjach taki manewr miał szansę na skuteczność.
- Ewentualnie udawać, że mdlejesz - dodała inna.
- Gorzej, jak nie puści - mruknęła pod nosem Greenwood. Nie miała ochoty zabierać głosu w tej sprawie. Bogiem a prawdą, na samą myśl o podobnej sytuacji robiła się niespokojna, a w gardle czuła znajomy z dawien dawna ścisk. Instynkt nakazywał uciekać, choć rozsądek podpowiadał, żeby skupić myśli na czymś innym.
Przekierowała wzrok z koleżanek na prowadzącego, mając nadzieję, że poda im jakieś przydatne informacje. Szkoda, że o tyle lat za późno.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

 — Kopnięcie może nie przynieść zadowalającego efektu, a każde niepewne działanie to marnowanie resztek sił. — Prześlizgnął spojrzeniem po każdej sylwetce. — Mdlenie to równie niepewna alternatywa, wymaga nie tylko dobrej gry aktorskiej, ale także zwykłego szczęścia. Ktoś obeznany w swoim fachu upewni się, że dobrze wykonał robotę — zabrzmiało niemal na groźbę, ale było jedynie suchym faktem stwierdzonym przez kogoś, kto już nieraz musiał radzić sobie w takich sytuacjach.
 — Greenwood. Zapraszam. — Skinął wymownie głową na miejsce obok siebie. Skoro już sprawdziła się jako asystentka przy demonstracjach i poznał jej nazwisko, nie widział przeciwwskazań do dalszej „współpracy”, choć stało za tym coś więcej niż zwykła znajomość.
 — W obronie przed duszeniem istotną rolę gra łokieć oprawcy. To jedyna część, na którą w takiej chwili możemy wpłynąć. Kiedy więc ktokolwiek chwyci nas za szyję, należy napiąć jej mięśnie, przyciągnąć brodę do piersi, a później złożyć ręce z boku w ten sposób — złączył dłoń do dłoni w poprzek, tworząc „klin” — i uderzyć skośnie w łokieć oprawcy z dołu, równocześnie wykonując obrót w tę samą stronę. — Skupił wzrok na zielonowłosej, stając do niej przodem ze splecionymi luźno za plecami rękoma. — Udaj, że mnie atakujesz i próbujesz udusić. Bez obaw. — Zachęcił, czekając na ruch z jej strony.
 Tak jak wspominał wcześniej, w samoobronie ważne jest przełamanie się do pewnych rzeczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

No super.
Po raz kolejny została wywołana na środek, co wcale nie podnosiło jej na duchu. Musiała jednak robić dobrą minę do złej gry; przybrać na twarz maskę obojętności i grać osobę, której tematyka poruszana na zajęciach wcale nie rusza bardziej, niż jakąkolwiek inną uczestniczkę. Przeszłość do kieszeni, powtarzała sobie, skup się na tym, żeby się czegoś dowiedzieć.
Posłusznie wyszła z grupki dziewcząt i podeszła do mężczyzny, utwierdzając się w przekonaniu, że została na stałe zaangażowana jako egzemplarz pokazowy. Z jednej strony fajnie - ze wszystkimi ćwiczeniami i przykładami zapoznawała się jako pierwsza i widziała je z bliska, lub wręcz na sobie. Z drugiej, wgapiało się w nią ze dwadzieścia par oczu należących do głównie obcych ludzi, co na dłuższą metę powodowało takie uczucie, jakby spojrzenia pozostałych dziewczyn wytapiały dziury w jej ciele. Bycie w centrum uwagi zdawało się trudniejsze niż mierzenie się z fizycznym atakiem.
Przystanęła obok instruktora, kiedy ten tłumaczył właściwy sposób obchodzenia się z napastnikiem. Miała ochotę parsknąć gorzkim śmiechem, jednak przełknęła tę chęć, nim zdążyła się ujawnić. Metoda brzmiała rozsądnie i pewnie była skuteczna w wykonaniu nawet takich chucherek jak obecna na zajęciach banda studentek; nawet jeśli nie były szczególnie wysportowane, miały już te naście, niektóre dwadzieścia lat i prezentowały jakiś poziom siły.
Kiedy Verity potrzebowała ratunku przed atakiem, żadna wiedza i technika nie była w stanie jej pomóc. Starcie sześcioletniej dziewczynki przeciwko dorosłemu żołnierzowi miało z góry przesądzony wynik, bez względu na jakiekolwiek dodatkowe okoliczności.
- Udaj, że mnie atakujesz.
Skinęła głową i odruchowo poprawiła ułożenie koszulki, nim przystąpiła do wykonania polecenia. Trochę dziwne uczucie, bo nigdy nie była na tyle agresywna, by względem kogokolwiek posunąć się do rękoczynów, jednak na potrzeby pokazu musiała wykazać się aktorsko. Uznała, że nie ma nad tym co dużo myśleć, po prostu przystąpiła do działania, rzeczywiście rzucając się w kierunku mężczyzny tak, jakby chciała go udusić.
Patrząc na to, że była niższa i drobniejsza, wyglądało to jak scena z kabaretu.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach