Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Miejsce: M-3, uczelnia.
Czas: mniej więcej obecnie.
Uczestnicy: Warner, Lilo + NPC.

Propozycja przeprowadzenia zajęć z zakresu samoobrony dla dziewcząt jednej z uczelni brzmiała na tyle obiecująco w uszach eliminatora, że po niedługim namyśle zjawił się w gabinecie przełożonego z potwierdzającą jego obecność odpowiedzią. Posiadał już pewne doświadczenie w udzielaniu korepetycji i wtłaczaniu wiedzy do młodych głów, choć teraz nie będzie miało to wiele wspólnego, skoro nie rozchodziło się o obliczenia stechiometryczne czy funkcję kwadratową, a o możliwości fizyczne, ponadto trzeba wziąć pod uwagę środowisko, w jakim funkcjonował przez ostatnie kilka lat – wojskowa dyscyplina z pewnością nie opuści go w konfrontacji z niewinnymi studentkami, nie będzie litości. Ale o tym jeszcze nikt nie wiedział.
Na dwa tygodnie przed wydarzeniem tablice korkowe i ściany placówki edukacyjnej ozdobiły ogłoszenia zachęcające do wzięcia udziału ze zwięzłymi informacjami w postaci krótkiego opisu, godziny, miejsca i danych prowadzącego. Limit osób wynosił około dwudziestu jednostek, którym miała zostać przeznaczona cała sala gimnastyczna podczas popołudnia w środę. Jedynym wymogiem, z oczywistych względów, był dresowy strój.
Towarzyszył mu jeden z wuefistów jako przedstawiciel całej uczelni, który uprzednio objaśnił panujące zasady, uściślił ograniczającą ich kwestię czasową oraz dorzucił kilka osobistych rad z zamiarem obserwowania ćwiczących z boku. Ludzie jego pokroju czuli respekt wobec podwładnych władzy, świadomi ich siły, co wyraźnie rzucało się w oczy przez postawę.
Z chwilą pojawienia się rzeszy chętnych, drzwi zostały zamknięte, a War, w czarnej koszuli ozdobionej nadrukiem "S.SPEC" oraz w luźnych, szarawych spodniach, wyprostowany na samym środku z dłońmi skrzyżowanymi luźno za plecami, omiótł analitycznym spojrzeniem dziewczęta i zabrał głos, ten zaś – donośny – odbił się od nagich ścian.
Witam. Nazywam się Moriyama Ryutarou i dzisiaj, w ramach programu „walcz o bezpieczeństwo”, będę miał przyjemność przeprowadzić dla was dwugodzinny kurs z samoobrony.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

To wcale nie był jej pomysł. Gdyby Hikari nie wypatrzyła kolorowego plakatu na tablicy korkowej zaraz przed laboratorium, Verity pewnie nigdy nie zwróciłaby na niego uwagi. Rzadko przeglądała ogłoszenia, bowiem reklamowano głównie koncerty, imprezy w domach studenckich, występy teatralne czy koła zainteresowań, a żadna z tych aktywności nie interesowała jej jakoś szczególnie. Nie dalej jak kilka dni temu została jej przez ulicznego roznosiciela wciśnięta w rękę ulotka dotycząca organizowanego na terenie uniwersytetu kursu tańca. Tylko z grzeczności nie wyrzuciła jej od razu po spojrzeniu na bijący po oczach różową czcionką tytuł, choć miała ochotę zaśmiać się na głos z ironii owej sytuacji. Nie było osoby mniej odpowiedniej jako odbiorca reklamy, w której opracowanie włożono pewnie sporo wysiłku.
Takie wielobarwne karteczki i plakaty działały jednak aż za dobrze na niektóre z jej koleżanek, które nieustannie przegadywały się odnośnie najnowszych wydarzeń. Wspólnie chodziły na spektakle i koncerty, imprezy tematyczne czy inne temu podobne aktywności, które wymagały pojawienia się w tłumie ludzi - i właśnie dlatego Greenwood zawsze odmawiała współuczestnictwa. Wolała spędzać swój czas w mniejszym gronie, o czym dziewczęta dość szybko się przekonały i przestały namawiać zielonowłosą do rzeczy, na które i tak nigdy nie miała ochoty. Jeśli już do nich dołączała, to na wyjścia do kina czy spotkania prywatne.
Kiedy jednak Hikari wyskoczyła z propozycją wzięcia udziału w kursie samoobrony, zawahała się na chwilę przed wypowiedzeniem kolejnej wymówki. Przez głowę przemknęła jej myśl, że to może być nawet ciekawe, a w dodatku to tylko jeden raz. Nie musiała zapisywać się na zajęcia trwające kilka godzin tydzień w tydzień; wystarczyło przyjść, spróbować i można było więcej się nie zjawiać. Brzmiało całkiem w porządku, więc się zgodziła, wywołując tym samym zdziwienie w całym gronie koleżanek.
Wchodząc wraz z resztą, nie brała udziału we wszechobecnym poszturchiwaniu, chichotaniu i wymienianiu półgłosem pierwszych spostrzeżeń. Rozglądała się w milczeniu, patrząc to na twarze innych uczestniczek, to dostrzegając z boku sali znajome oblicze wuefisty, to wreszcie znajdując sobie miejsce po prawej stronie grupy. Poprawiła pospiesznie uciekające z kucyka pasemko, a kiedy podniosła głowę, tuż przed oczami pojawiła się kolejna znajoma osobistość. Pamiętała tego człowieka - jakiś znajomy Adriana, którego kiedyś przyjęła pod nieobecność opiekuna. dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że chociaż widzieli się już wcześniej, nie wiedziała, jak ów jegomość się nazywa. Krótkie wprowadzenie załatwiło sprawę.
- Warto było przyjść choćby dla takiego widoku - szepnęła jej w ucho podekscytowana Hikari, co zielonowłosa zbyła wzruszeniem ramion. Nieszczególnie interesowało ją podrywanie instruktora, w przeciwnym razie pewnie założyłaby na siebie coś bardziej przekonującego niż dres z Myszką Miki i bezrękawnik w paski.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Poczekał moment, aż rozmowy ucichły, wyłapując kilka „ciekawych” komentarzy, które puścił mimo uszu, skupiony wyłącznie na sprawnym przeprowadzeniu zajęć. Jeśli powinien sprawiać dobre wrażenie, trudno ocenić, czy otoczka powagi i surowości działała na jego korzyść czy wręcz przeciwnie – wargi pozostawały ułożone w neutralnym wyrazie, a ostrym rysom twarzy towarzyszyło podobne spojrzenie powoli przesuwające się po szeregu uczestniczek. Wyróżniały się w nim zielone włosy, które prawidłowo skojarzył po dwóch sekundach. Adopcyjna córka Kaukaza. Ostatnim razem, z tego co pamiętał, uczęszczała jeszcze do zwykłej szkoły, czyli od ich spotkania minęło kilka miesięcy. Był ciekaw, czy zdecydowała się na kierunek ścisły i czy faktycznie padło na wspomnianą chemię.  
Samoobrona to bardzo przydatna i ponadczasowa umiejętność. Wiara we własną siłę i doszlifowane techniki nieraz pozwoliły mi uniknąć obrażeń poważniejszych od siniaków czy zatarć i chociaż na terenie miasta obywatele nie są konfrontowani z zagrożeniem zdecydowanie wykraczającym poza ich możliwości, każdy powinien znać podstawy obrony własnej. – Kontynuował, a wraz z pierwszym słowem rozpoczął powolny marsz równoległy do linii stojących dziewcząt. – Trzeba jednak pamiętać, że to nie wygrana z przeciwnikiem jest meritum sprawy, lecz wasze zdrowie. Jeśli istnieje możliwość wycofania się z konfliktu, należy zachować spokój i nie dać się sprowokować. – Odrobinę ironicznie podchodził do swoich słów, bo o ile wierzył, że to najlepsze rozwiązanie w przypadku niewyszkolonych cywili, tak osobiście miał do tego zupełnie inne podejście, niemniej musiał pamiętać, że przydzielono mu nie świeże mięso w postaci rekrutów, tylko młodych ludzi, którzy w przyszłości spełnią się na o wiele spokojniejszych stanowiskach, bez potrzeby przechodzenia prawdziwego poligonu.
Napastnik skupia się głównie na najsłabszej ofierze. Po czym taką poznać? – Rzucił pytaniem w ich stronę, zatrzymując się na jednym końcu i oczekując cierpliwie otrzymania od kogoś odpowiedzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tak, jasne, obywatele miasta byli jak najbardziej bezpieczni, chronieni przez mury, wojsko i wszelkie inne środki ostrożności. A jednak panna Greenwood zdążyła się już przekonać na własnej skórze o tym, jaki element błąka się czasami wewnątrz podobno całkowicie odpornego na imigrantów M-3. Człowiek-motyl i jego towarzysz nudysta z pewnością nie należeli do normy w społeczeństwie miasta, a spotkanie z nimi to zdecydowanie nie był piknik. Tamto przeżycie było zapewne jedną z tych przyczyn, które zadecydowały o wybraniu się na nic innego, jak tylko zajęcia z samoobrony właśnie. Nawet jeśli po wieloletnim treningu i tak nie byłaby w stanie poradzić sobie podobną bandą, nauczenie się choćby podstaw już byłoby w jakimś stopniu pocieszające i sprawiłoby, że przestałaby dostawać zawału na widok każdego cienia w bocznych uliczkach. Niby nic strasznego się nie stało, ale zawsze stać się mogło - i właśnie dlatego wolała dołożyć wszelkich starań, żeby ewentualnym następnym razem nie być całkowicie bezbronna.
Wcisnęła dłonie do kieszeni dresu, oczyma podążając za spacerującym wzdłuż grupy prowadzącym. Nawet nie drgnęła, choć zgromadzone wokół dziewczęta co jakiś czas obracały się jedna do drugiej, przesyłając porozumiewawcze spojrzenia; poprawiały włosy, wygładzały bluzki, niektóre zaś podrygiwały nieco w miejscu - typowa oznaka niespożytej energii. Pewnie przynajmniej kilka z uczestniczek nie mogło się doczekać ćwiczeń praktycznych; są tacy ludzie, którzy z niewiadomych przyczyn uwielbiają ruch, ale Verity nie podzielała tej pasji. Wystarczyły jej spacery i wychodzenie po schodach na pierwsze piętro do swojego mieszkania, a biegi, skoki i sporty drużynowe zostawiała innym. Przy nich mogła sobie co najwyżej zrobić krzywdę.
Padło pytanie i na sali nastała grobowa cisza. Minęła sekunda, dwie, trzy... wyglądało na to, że nikt nie pali się szczególnie do mówienia.
- W przypadku grupy potencjalną ofiarą jest ten, kto trzyma się z boku. Kogoś, kto jest sam, łatwiej odciągnąć i zaatakować. - Cichy, spokojny głos przerwał wreszcie uparte milczenie. Wszystkie dziewczęce głowy nagle obróciły się w stronę zielonowłosej, która w tym samym momencie skurczyła się w sobie, jakby próbując zniknąć z ogólnego widoku.
Przydałyby się zajęcia z niewidzialności.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Sprawiał wrażenie pokładającego całkowitą wiarę w swoje słowa, choć nijak odnosiło się to do rzeczywistości. Jasne, że miasto często bywało narażone na ataki z zewnątrz, że wśród ludzi znajdowały się jednostki o zupełnie innym genotypie, które zostały pozbawione prawa stawiania stopy w murach, ale z podzielenia się swoim osobistym punktem widzenia nie zaczerpnąłby żadnych korzyści, wręcz przeciwnie. Hipokryzja mogła mu mocno zaszkodzić, zwłaszcza, gdyby ktoś z organizacji dowiedział się o rozpowiadanych przez niego „kłamstwach”. Odgrywał rolę według scenariusza, tylko w niektórych miejscach pozwalając sobie na poprawki, w chwilach, kiedy schodził ze sceny bądź wcielał się w zupełnie inną postać.
Jedni stworzeni byli do ruchu, innym przypisano statyczny tryb życia, chociaż odrobina wysiłku, podjęcie się próby, a może udałoby się to zmienić. Warner nigdy nie wierzył, że któregoś dnia kondycja osiągnie taki poziom jak obecnie. Niechętnie uczęszczał na zajęcia wychowania fizycznego, jego największym wysiłkiem rutyny było otworzenie słoika albo naprawienia zaciętego zamka w kurtce. Nastawienie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni dopiero, kiedy zdał sobie sprawę, że powinien, musi w końcu o siebie zadbać, nie chodziło jedynie o siłę samą w sobie, ale również o zdrowie, które w tamtym okresie mocno kulało.
Nie istniała konkretna odpowiedź, jaką chciał otrzymać, ale słowa Verity jakby same z siebie sugerowały, że wybrała kierunek związany z biologią.  
Zgadza się. – Skinął głową, stawiając przed sobą kolejne nieśpiesznie kroki. – To przede wszystkim postawa wiele zdradza na temat jednostki. Czy się garbi? Ma spuszczony wzrok? Sztywny chód? Potencjalni napastnicy wyłapują takie szczegóły, dlatego – nawet jeśli nie dysponuje się pewnością siebie – dobrze stwarzać pozory osoby zdecydowanej, spokojnej.
Zatrzymał się tym razem po przeciwnej stronie, poprawił krótkim gestem dłonią okulary na nosie i mówił dalej:
A spokój ten może płynąć z poczucia-…
Urwał zdanie w połowie, bo jego słowom towarzyszył drugi głos dobiegający gdzieś ze środka szeregu. Kiedy zamilknął, salę ogarnęła cisza, a chichoty dwóch studentek znacznie łatwiej było wychwycić uchem.
Niebieska i żółta koszulka. – Mężczyzna wlepił chłodne spojrzenie w sprowadzone do poziomu przedmiotu dziewczęta, które na zwrócenie uwagi prędko się zreflektowały i skonsternowały, ścierając również szerokie uśmiechy z ust. – Cztery kółka wokół sali. – Polecił, a gdy to nie wprawiło je w ruch, prawdopodobnie przez chwilowe zdezorientowanie, ponaglił stanowczo. – Ruchy. – I dopiero to oderwało kolorowe tenisówki od parkietu, by zaraz zastąpić pogaduszki odgłosem truchtu. O wiele przyjemniejszy dźwięk.
Odprowadził parę wzrokiem i wrócił nim do reszty.
„Siłę wolno odeprzeć siłą”. Ale dokąd zatem sięga granica obrony koniecznej?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie mogła do końca uwierzyć w to, że była jedyną osobą na sali, która w ogóle podjęła próbę odpowiedzi na postawione przez instruktora pytanie. Aż miała ochotę zapytać tych dziewczyn, które z samego początku wymieniały się uwagami, gdzie teraz jest ich gadatliwość. Chichotać na temat cudzego wyglądu czy najświeższych ploteczek było bardzo łatwo, ale kiedy już chodziło o wykazanie się minimalną zdolnością myślenia, nagle jakby ktoś odebrał im struny głosowe.
Kiedy Moriyama podał dokładniejszy opis potencjalnej ofiary, nie mogła powstrzymać wpełzającego powoli na twarz ironicznego uśmiechu. Zupełnie jakby w tych kilku zdaniach namalowali idealny portret młodej Greenwood. Trzymanie się z boku? Jest. Skulona sylwetka? Zazwyczaj jest. Opuszczony wzrok? Obecny! Właściwie to nie powinna zbytnio się dziwić, że na kilometr wiało od niej zapachem idealnego przedmiotu napaści. To by się w sumie zgadzało, mignęła jej w głowie myśl. W końcu jak by na to nie spojrzeć, naprawdę była już ofiarą bardzo niewłaściwych zachowań, tylko że wtedy kompletnie nie wiedziała, jak ma się przed tym bronić. Z każdą minutą coraz bardziej dochodziła do wniosku, że te zajęcia rzeczywiście mogą jej się przydać. Co prawda obecnie wiodła dość spokojne życie, ale jednak - przezorny zawsze zabezpieczony. Nigdy nie wiadomo, jakiemu wariatowi trzeba będzie poukładać klepki z powrotem i ogarnąć go zanim zdąży zrobić ci krzywdę.
Przestała się uśmiechać, kiedy z ciasno uformowanej grupki studentek zostały wywołane dwie głośniejsze przedstawicielki. Wyglądało na to, że miały panować niemalże szkolne metody. Innym mogło to przeszkadzać, ale zielonowłosej nie robiło to zbyt wielkiej różnicy. Nie była tym typem, który przeszkadzałby w prowadzeniu zajęć czy w czymkolwiek innym. Nie przyszłoby jej do głowy gadać sobie w najlepsze, kiedy ktoś inny mówił, w dodatku o rzeczach ważnych.
Ale nie mogło być tak, że tylko ona jedna będzie zabierać głos. W chwili, w której padło kolejne pytanie, zawrzał w niej bunt. Tym razem nie będzie pierwsza, nie i koniec. Wzrok kilkunastu osób skupiony na niej jednej wyżerał w niej dziury jak kwas. Zacisnęła usta, spojrzenie wbijając w okno po przeciwległej stronie sali. Złapanie kontaktu wzrokowego z instruktorem w tej chwili wywołałoby w niej poczucie winy związane z upartym nieodzywaniem się, więc nie mogła sobie na to pozwolić.
- No... najlepiej by było, żeby broniąc się nie zrobić temu komuś trwałej krzywdy, nie? - padło po kilku dłużących się chwilach gdzieś z lewej.
- Tak, najlepiej to jeszcze takiego pogłaskać po głowie i dać cukierka. - Prychnęła ironicznie kolejna dziewczyna. - Wiadomo, lipnie kogoś władować na wózek na całe życie, ale jak chodzi o moje bezpieczeństwo, nie mam się co certolić.
- Ty to byś co najwyżej uciekła z piskiem - dodała półgłosem jej stojąca obok koleżanka, wywołując zduszony śmiech u kilku najbliżej usytuowanych osób, którym było dane usłyszeć ten komentarz.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Nie interesowała go osoba udzielająca odpowiedzi, dopóki ta odpowiedź w ogóle miała miejsce. Chciał pobudzić trochę ich szare komórki, zmusić do skupienia się na konkretnym temacie, a przede wszystkim sprowokować do wysnuwania własnych wniosków. Samoobrona i zagrożenia wynikające z działań osób trzecich nie należały do tematów z puli tych lekkich, nie chodziło o pogodę panującą za oknem ani o przecenę w japońskim Rossmanie – wiedza, jaką posiądą z tych zajęć, kiedyś może okazać się kluczowym do przetrwania czynnikiem. Jedni łatwiej przyswajali teorię, inni praktykę, zależało mu na urozmaiceniu i połączeniu tych dwóch elementów, mimo wielkiej chęci bezpośredniego przejścia do samych ćwiczeń.
Poddając wcześniej przelotnej analizie grupę, z którą przyszło mu współpracować, potrafił wyhaczyć z niej kilka osób posiadających wspomniane elementy opisu ofiary. Jeden objaw nie zawsze przesądzał o konkretnej chorobie, czasami nawet nie miał z nią nic wspólnego, a, przykładowo, spuszczony wzrok nie oznaczał słabości, tylko zainteresowanie tym, co niewidoczne na pierwszy rzut oka. Wszystko opierało się na statystykach i prawdopodobieństwie, dlatego nie przypisywał wspomnianym jednostkom łatki potencjalnej ofiary. Zamierzał najpierw sprawdzić je w symulacji konfrontacji z niebezpieczeństwem.
Nie gryzł, przynajmniej nie bez powodu, dlatego cierpliwie czekał, aż ktoś otworzy usta, zanim nie ponagli po raz kolejny.
Trudno wyraźnie wyznaczyć granicę obrony koniecznej. – Przerwał ich wzajemne wymienianie się złośliwościami, zatrzymując na moment wzrok kolejno na każdym z nich. – Przede wszystkim musi zaistnieć zagrożenie bezpośrednie, nie można przewidywać czyjegoś postępowania i na jego podstawie dopuszczać się gwałtownych ruchów, co nie znaczy, że w przypadku jednoznacznej sytuacji mamy czekać na atak. Wykorzystywanie osoby trzeciej w ramach samoobrony również może być karalne. – Zerknął kątem oka na parkę kończącą czwarte kółko, która zaraz leniwie wróciła do rzędu, tym razem bez energii na dalsze pogaduszki. Szkoda, że dla nich było to dopiero preludium. – A teraz, żeby sprawnie przetworzyć te informacje w mózgu, osiem kółek. Cała grupa. – Skinął wymownie głową w stronę pustej części sali, po czym podszedł wolno do ławki pod ścianą i zostawił na niej okulary, by nie zawadzały podczas praktyki. Gdyby piastował stanowisko wuefisty, nie należałby do rodzaju leniących się na swoich lekcjach, dlatego już po chwili sam dołączył do łańcuszka biegaczy, utrzymując podobne do nich tempo na przodzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Część teoretyczna nie stanowiła wielkiego zaskoczenia. Tych kilka faktów każdy prędzej czy później był w stanie wymyślić z mniejszą lub większą potrzebą nakierowania. Dla Verity zdecydowanie nie bł niespodzianką profil potencjalnej ofiary, bo widziała go za każdym razem, kiedy zdarzyło jej się spojrzeć w lustro. w sumie nic dziwnego, że Adrian zawsze piłował ją odnośnie bezpieczeństwa, kazał się meldować za pomocą esemesów, jeśli wychodziła gdzieś wieczorem i zawsze powtarzał jej, żeby w razie potrzeby nie krępowała się temu czy innemu natrętowi złamać nosa. Problem leżał w tym, że nawet gdyby rzeczywiście przyszło jej się bronić i już zebrałaby się na odwagę, by użyć siły, przemoc najprędzej obróciłaby się przeciwko niej. Przywalenie komuś z pięści w twarz dla delikwenta oznaczałoby zapewne siniaka, zaś dla zielonowłosej - połamane palce. Z pustego i Salomon nie naleje, a w chucherku nawet najlepsze chęci nie zastąpią podstawowej siły fizycznej.
Każdy ma swoje dziedziny, w których jest lepszy i gorszy; panna Greenwood była typową intelektualistką, toteż jakiekolwiek zajęcia sportowe były wyzwaniem. Teraz też na wzmiankę o konieczności przebiegnięcia kilku okrążeń odruchowo ściągnęła wargi w wyrazie niezadowolenia. Nie mogła jednak odmówić słuszności temu poleceniu, toteż bez zbędnego ociągania ruszyła równo ze startującą grupą. Od razu rozbrzmiał szum przyciszonych rozmów, zaś obok zielonowłosej pojawiła się Hikari, która wyglądała tak, jakby miała wybuchnąć, jeśli jeszcze przez chwilę kazałoby jej się milczeć.
- O. Mój. Bożeeeee! - zawołała szeptem, nachylając się nieznacznie ku Amerykance. Ta spojrzała na koleżankę kątem oka i uśmiechnęła się, odrobinę współczująco.
- No tylko nie zemdlej, bo przegapisz całą resztę - odpowiedziała półgłosem, tłumiąc śmiech. W oczach Japonki błyskały iskierki euforii.
- Taki śliczny! Słowo daję, jakby mi takiego dali, mogłabym mu-
Nikt już nie usłyszał końca tego zdania, które utonęło z cichym bulgotem we wnętrzu dłoni Verity, która została błyskawicznie przytknięta do rozgadanych ust rówieśniczki.
-Hikari! - syknęła przez zęby, zaciskając palce na bladych policzkach koleżanki. - Patrz sobie do woli, ale błagam cię, powstrzymaj te komentarze aż wyjdziemy. Jeszcze cię usłyszy!
Dziewczyna jęknęła w zbolałym tonie i kiwnęła głową, co dopiero spowodowało usunięcie knebla. Greenwood rzuciła jej jeszcze wymowne spojrzenie, po czym uśmiechnęła się zawadiacko. W końcu nie zamierzała się obrażać o taką głupotę, nawet jeśli Hi o mało nie narobiła im obu sakramenckiego wstydu. Musiały jednakże przestać rozmawiać - już pod koniec pierwszego kółka zielonowłosa zaczęła czuć, że nie powinna marnować oddechu na mówienie, a poświęcić energię na utrzymanie tempa. Miała słabą kondycję, a to oznaczało, że nie może pozwolić sobie na ploteczki podczas ćwiczeń. Biegły więc tylko ramię w ramię, raz na jakiś czas wyłapując strzępki cudzych, też coraz rzadszych konwersacji.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Trucht wokół sali gimnastycznej nie przekreślił prowadzonych między studentkami rozmów, choć na ich miejscu Warner wolałby nie nakładać sobie dodatkowego ciężaru i nie marnować powietrza w płucach. Nie odczułby wielkiej różnicy, bo kondycję miał wyrobioną, ale co innego z współczesnymi, często leniwymi młodzikami. Polecił wykonanie jedynie czterech kółek, a usłyszał jakieś pomruki niezadowolenia. Zawsze mogło być gorzej, sam wuefista prosił go o ostrożność wobec zadawanych ćwiczeń, by przypadkiem nie zrobić uczniom poligonu.
Kilkanaście odgłosów uderzeń butów o parkiet wymieszało się z urywanymi oddechami i coraz krótszymi rozmówkami. Bieg uważał za jedno z najprzyjemniejszych zajęć swojego codziennego dnia – nie dość, że najbardziej naturalna forma ruchu dla zdrowia, to nie wymagała dysponowania jakimkolwiek sprzętem, oprócz własnych nóg. Wiązała się z wieloma korzyściami, także psychicznymi, kiedy pomagała w ostudzeniu emocji bądź podjęciu istotnej decyzji.
Pierwsza część rozgrzewki zakończyła się zbyt szybko, by zaczerpnąć z tego konkretną satysfakcję, dlatego zaraz wrócił na miejsce naprzeciwko grupki, dając moment na odsapnięcie.
W porządku, teraz proszę dobrać się w pary, przejdziemy do kolejnych ćwiczeń. Nie muszę chyba przypominać, że rozciąganie to jeden z najważniejszych elementów treningu, prawda? – Prześlizgnął wzrokiem po masie sylwetek, widząc w nich gotowość i pełen zapał. A może tylko tego oczekiwał.
Odruchowo zaczął również liczyć każdego obecnego w przeczuciu, że wyjdzie z tego liczba nieparzysta, a zatem jedna osoba „dostąpi zaszczytu” demonstrowania z nim kolejnych wygibasów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Była pod wrażeniem tego, ile niektóre dziewczyny potrafiły wydać z siebie dźwięków podczas wykonywania ćwiczeń. Rozmawiały po cichu, ale znacznej ilości usta się nie zamykały, sekunda po sekundzie przekazując i mieląc informacje. Verity wystarczyły dwa zdania, żeby skapitulowała z kretesem, wybierając milczenie dla własnego dobra. Mogła co najwyżej wymieniać spojrzenia z truchtającą obok dziewczyną, która nie odzywała się chyba bardziej dla własnego bezpieczeństwa. Lepiej było nie ryzykować denerwowania zielonowłosej koleżanki, która gotowa byłaby zakneblować rozgadaną fankę na stałe, byle tylko uniknąć narobienia im obu sakramenckiego wstydu. Może przejmowałaby się tym trochę mniej, gdyby nie fakt, że zdążyła już spotkać ich obecnego instruktora w warunkach bardziej domowych i choćby z tej przyczyny czuła się odrobinkę odpowiedzialna za to, by jej własna rówieśniczka nie odchrzaniała żadnego dziwnego ślinienia, omdlewania i tandetnych tekstów na podryw. To by mogło być nieco... niezręczne.
Odpłynęła gdzieś myślami i kompletnie zgubiła rachubę okrążeń, ale zatrzymała się wtedy, co początek peletonu. Raczej mało prawdopodobne, żeby wszystkie przestały liczyć, więc chyba wszystko poszło tak, jak powinno. Jeszcze nie wszystkie uczestniczki zajęć zdążyły dobiec ostatnie kółko, kiedy Greenwood kichnęła cienko, odruchowo zasłaniając twarz wewnętrzną częścią łokcia. Korzystając z kilkunastu sekund czasu, podeszła żwawo do odłożonych w kącie sali rzeczy i wydobyła pojedynczą chusteczkę. Nim jeszcze dopadła ustawionego przy drzwiach wejściowych kosza na śmieci, żeby pozbyć się zużytego papierka, padło kolejne polecenie. W momencie, w którym spojrzała w stronę całej grupy, dziewczęta już zgrabnie dopadały każda co bliższej znajomej, umawiając się co do par. Ver w kilkunastu krokach znalazła się obok, jednak choć rozglądała się uważnie, nie udało jej się wychwycić ani jednej osoby stojącej samotnie. Mrugnęła porozumiewawczo do Hikari, która posłała jej przepraszający wzrok - dobrała się z koleżanką z roku - i przystanęła nieco z boku, po raz ostatni przeczesując wzrokiem tłumek uczestniczek. Tym razem przeliczyła ich liczbę i było już jasne, że została skazana na działanie w pojedynkę.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Mógł przewidzieć, kto zostanie bez pary, kiedy sylwetka Verity mignęła mu gdzieś w oddali, kierując się w stronę pojemnika na śmieci przy drugim końcu sali. Może taki obrót sprawy działał dla niego na większą korzyść – co prawda nie utrzymywał z adoptowaną córką Kaukaza żadnego kontaktu, ale zdążył poznać ją nieco przez krótką wizytę i wiedział, że potencjalna współpraca wyjdzie im pomyślniej, niż gdyby trafił na kogoś pokroju jej koleżanki, co chwila posyłającej mu znaczące spojrzenia. Gdyby był dziesięć lat młodszy i otwarty na relacje interpersonalne, takie zachowanie uznałby za pochlebiające, jednak w obecnej rzeczywistości… zbywał je bez żadnego komentarza. Dopóki dziewczęta dawkowały swoje zainteresowanie w zdrowych ilościach, nie przeszkadzając w prowadzeniu zajęć, nie miał się do czego przyczepić.
Zdał sobie sprawę, że poprzednio nie poznał jej imienia, a nie miał pewności, czy przejęła nazwisko Adriana. Kiedy więc podłapał jej spojrzenie, skinął wymownie głową na miejsce obok siebie.
Skoro mamy już chętną do demonstracji ćwiczeń, pannę… – tu zrobił przerwę, by mogła się przedstawić – przejdziemy do krótkiego rozciągania poszczególnych partii ciała. Stajemy tyłem do siebie, wykonujemy skłon i łapiemy się za dłonie między nogami, przytrzymujemy kilka sekund, po czym prostujemy się i powtarzamy to, tylko tym razem nad głową. Po dziesięć serii – zakomunikował, a w sygnale do rozpoczęcia ćwiczenia, kiwnął swojej partnerce i odwrócił się do niej tyłem w niewielkim odstępie. Na dobrą sprawę sam nie potrzebował rozgrzewki, zdążył rozciągnąć się przed przybyciem na uczelnię, ale nigdy nie odmawiał sobie dodatkowego treningu. Stanął w rozkroku i pochylił się, pozwalając niektórym przydługim kosmykom wysunąć się zza uszu, po czym wyciągnął ręce przed siebie z zamiarem złapania drugiej pary.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach