Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Co się dzieje, gdy spotykają się dwie puszki? [Error & Cal] Ayoo_by_hainekami-dafd3w0
Calamity i Error | około 25 lat wstecz | gdzieś na odludziu Desperacji

---

Nie uciekał od swojego przeznaczenia, nieważne jak wielkimi pokładami sił, nie był w stanie nigdy zostać człowiekiem. Był androidem, ciężki szkielet pokryty zimną stalą ciążył mu na każdym kroku. Nie, tak na prawdę nie czuł wagi własnego istnienia, był stworzony do noszenia wiele większych ciężarów, do opanowywania sytuacji, które przerastały całe grupy ludzi. Dlaczego jednak od kiedy zyskał szczątkową świadomość nie mógł już dłużej ignorować ciążącej na mechanicznych ramionach presji? Musiał przeżyć za wszelką cenę. Cenę wielokrotnie mniejszą niż w przypadku prawdziwych ludzi, musiał tylko ciągle powtarzać te same czynności i mówić te same słowa do swoich klientów. Przemierzać setki kilometrów po tej samej drodze co zawsze, nie obchodziły go monotonne widoki, ani przebiegające pod nogami, niewzruszone maszyną zwierzęta. Krok za krokiem, szum obręczy był przyjemny, prawie jak szczekanie przyjaznego psa dla jego właściciela. Tak samo dobrze rozpoznawał ten dech wentylatorów pracujących we wnętrzu jego wielkiej broni.
Nie mówił nic. Marnowanie energii dla własnej satysfakcji nie było w jego stylu, chociaż o wyczerpane baterie nigdy się nie martwił, póki się poruszał, wewnętrzny rdzeń napędzał się mimowolnie sprawiając, że niewyczerpane źródło mocy było jak idealne serce.
W plecaku walała się zwinięta na szybko podpisana notatka od kolejnego klienta. Ten nie wyglądał na zbyt zadowolonego z wizyty Chie, ale mimo wszystko zgodził się na współpracę ze smokami. Miał dar przekonywania w postaci ośmiu luf zdolnych posłać w zapomnienie wieżowiec. Nigdy jednak nie musiał tego udowadniać, ludzie to tchórze.
Do Oazy, 100 metrów.
Oznajmił system we wnętrzu androida. Impuls przepłynął całe jego ciało dając każdemu mechanizmowi nowe zadanie, przystosowane do otaczających je warunków. Oaza oznacza roślinność, roślinność oznacza wodę, a woda oznacza ludzi. Chociaż w całym swoim "życiu" w tym miejscu napotkał tylko jednego człowieka, wesoło rozciągniętego na cztery strony świata przez zmutowane kojoty. A kojotów się nie bał. W ogóle niewielu rzeczy się bał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Biegł nie oglądając się za siebie. Ciągle gdzieś w środku jego sztucznego mózgu rozbrzmiewał nieprzyjemny odgłos alarmu przemieszany z ludzkimi krzykami. Ale to nie było teraz ważne. Już nigdy nie było.
Jeszcze chwilę temu z kompletnie obojętnym wyrazem twarzy znęcał się nad jednym z naukowców. Przygniatał jego kruche, bezbronne ciało do betonowej ściany. Oczywiście naukowiec błagał o litość, zalewał się łzami. Jednak jego twarz była niewzruszona. Kogo on chciał przekonać? Androida? Maszynę bez duszy?
Zamachnął się, zamierzając zmiażdżyć czaszkę nieszczęśnika, jednak nagle zesztywniał. Mężczyzna w pierwszej chwili nie wiedział co zrobić. Dopiero, gdy minął szok, starał się wyrwać z martwego uścisku androida EI-404.
Ten dalej się nie poruszał. Ręka powoli zwiotczała, a sam android stanął bez wyraźnego celu. Rozejrzał się ostrożnie, kątem oka dostrzegając uciekającego w popłochu naukowca.
Gdzie ja jestem?
Rozległ się alarm. Jego ostry, nagły dźwięk wystraszył człowiekopodobną maszynę. Przerażony zaczął szukać drogi ucieczki. Kilka szybkich kroków, wybite okno, wolność. Teraz tylko bieg, nie liczyło się nic więcej.

Był już daleko za murami M3, ale nie zatrzymywał się. Nie wiedział kompletnie nic o tym świecie, wszystko go przerażało. I wtedy zobaczył jego. Człowieka z metalu.
Zatrzymał się nagle, po czym w ciągu sekundy schował się za najbliższą skałą. Zamknął powieki i skulił się, jakby starał się zająć jak najmniej miejsca.
Żeby tylko mnie nie zobaczył, żeby tylko mnie nie zobaczył.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niewiele rzecz mogło umknąć jego uwadze. Na tak równym terenie, który do tego znał na pamięć przez wieloletnie wędrówki, nie było ziarenka piasku, którego zmiany miejsca by nie dostrzegł. Było wiele czynników, które mogły świadczyć o obecności kogoś w tej okolicy, chociażby kroki czy charakterystyczny głos wydawany przez pustynne ptaki. Ostatecznie pomagała mu jeszcze obręcz, broń tak mechaniczna, jak nawet sam android nie był. Idealny celownik zawsze namierzał cel, wysyłał sygnał do centrum szkieletu androida, a to odpowiadała mu w przeciągu milisekund.
Coś jest nie tak, coś odbiega od normy. Ludzki instynkt, emocjonalne podchodzenie do sytuacji, poczucie zmiany w atmosferze. Lubił wmawiać sobie, że to właśnie czuje, kiedy wszelkiej maści sensory zaczynają podsyłać mu informacje o zmianie w otoczeniu. Nie był jednak człowiekiem i nie mógł się stać.
Żółte oczy wycentrowały się w czaszkopodobnej, robotycznej głowie, przez moment obracał szyją niczym czołg wieżyczką, chcąc jak najlepiej określić cel, który wprowadził system w stan gotowości. Dookoła było ciepło, powietrze falowało przy ziemi tworząc ułudną wizję czegoś niespodziewanego. Nie było mowy by...
Na jego oczy nie działały iluzje ani magiczne sztuczki, wszystko odbierał w sposób przesadnie matematyczny i fizyczny. Nie było mowy o pomyłce, chociaż jeden procent analizy mówił, że mógł wystąpić błąd w danych. 99% to nie jest pewność, pewność będzie wtedy, gdy z perspektywy czasu oceni to tajemne zjawisko jako prawdziwe.
- Co robisz? - Zapytał mechaniczny głos osobnika, chowającego się za drzewem. Widział to doskonale, jak biegł, jak spostrzegł go i jak postanowił schować się za suchym kikutem. Ponaglający, żądający natychmiastowego podania odpowiedzi ton Cala był jedynym dźwiękiem nie pasującym do otoczenia. Poza nim, natura zdawała się współgrać idealnie. Lekki szum ziarenek piasku, strzelanie suchej trawy i ciepłe pomruki obręczy bojowej.
Na swojej drodze spotkał jednego człowieka, ale jeszcze nigdy nie spotkał androida. Do tego tak specyficznego, niewątpliwie pozbawionego bezdusznego, lodowatego sposobu działania. Takich nie dało się spotkać w mieście, tamte były martwe i jednocześnie zdrowe.
Nie tak jak on.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Po jego plecach przebiegły ciarki. Znaczy przebiegłyby, gdyby nie był zlepkiem metali i włókna węglowego.
Oczy nerwowo powędrowały w jego stronę jakby upewniając się, że to było do niego. Jakby sparaliżowany strachem nie poruszył się. Wierzył, że mu się pomyliło. Że zaraz uzna, że go tu nie widział i że odejdzie w swoją stronę.
Jednak on dalej tam stał, a ton jego głosu nie wskazywał na kogoś, kto może się pomylić.
Android ostrożnie wstał i powolnym krokiem wyszedł zza konaru. Starał się zachowywać jak przy spotkaniu jakiegoś niebezpiecznego zwierzęcia. Jeden fałszywy ruch i już po tobie.
- J-Ja? - obejrzał się nerwowo, zgrywając głupiego. - Nic, ja już zaraz sobie pójdę.
Jego oczy chodziły we wszystkie strony, szukając najszybszej drogi ucieczki. Oczywiście starał się przy tym obserwować drugiego androida. Wyglądał zupełnie inaczej, jego ciała nie pokrywał żaden materiał. Zafascynowało to białowłosego. Ciekawiło go też do czego został stworzony.
Chwilę po tym zrozumiał. Ta dziwna aura roznosząca się wokół niego, niebezpieczny wygląd. To oczywiste, że był androidem bojowym.
- Nie zwracaj na mnie uwagi - dodał ostrożnie oczekując najgorszego.


Ostatnio zmieniony przez Error dnia 02.09.16 21:25, w całości zmieniany 2 razy (Reason for editing : głupie kolory >C)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Stał w jednym miejscu, praktycznie nie zmieniając nic w ułożeniu swojego ciała. Jedynym ruchomym elementem Chie były jego usta, niczym szczęki rozdrabniarki do papieru, poruszały się do góry i do dołu rzucając słowa w stronę androida. Jego zachowanie było specyficzne, niewątpliwie jego system miał spore wady, o ile oczywiście nie został stworzony w tak dziwaczny sposób. Niańka do dzieci jakiegoś bogacza? Dlaczego nie, widział już takie, ale zazwyczaj tworzono je na wzór poczciwych kobiet, a czasami urodziwych nastolatek, w końcu androidy można wykorzystywać na wiele sposobów...
Powoli poruszał głową śledząc jego ruchy i analizując słowa. Co to za rodzaj komendy? "Nie zwracaj na mnie uwagi" nie działało i Cal nadal widział drugą maszynę. Jeżeli to rodzaj sztuczki, to nie działała, bądź kontraktor potrafił się jej przeciwstawić. Dezorientacja zagościła w jego zawirusowanej części, lecz twarz pozostała niewzruszona, emanująca chłodną obojętnością.
- Zwróciłem na Ciebie uwagę. - Odparł spokojnie. Może w ten sposób przerażając swoją obecnością tego drugiego jeszcze bardziej. Ten irracjonalny niepokój był niewątpliwie dziełem wirusa, chociaż nawet Cyjan nie wiedział, że poszczerbiony kod może wywołać aż takie dziwne reakcje. Najwyraźniej jemu samemu trafiła się niezwykle uboga wersja szkodliwego oprogramowania. W jakiś minimalny, niemal niezauważalny sposób czuł współczucie względem drugiego androida. Nie było jednak powodu do ataku.
Doskonale oceniał niebezpieczeństwo, wpojona tabela poziomu zagrożenia nie wskazywała nawet tego minimalnego, jej bazowa skala ustawiona została wysoko, dlatego też jeszcze nie czuł potrzeby sygnalizowania niebezpieczeństwa. Mimo to, obręcz pracowała nieprzerwanie obok jego ciała, grożąc nagłym zatrzymaniem i wycelowaniem jedną z luf. Uruchomił ją dużo wcześniej, pustynne przeprawy bywały zdradliwe, kiedy nastawała noc, wielkie robale wychodziły na żer, a smocze Farosy interesowały się nawet nim, bezzapachową kupą złomu.
- Twoje odejście w tym momencie jest niewskazane. - zakomunikował. Ciekawość potrafiła niekiedy pokonać zakodowane postępowanie. Gdyby chodziło o zwykłego człowieka, najpewniej by się nie przejął, bądź pozbawił go życia już chwilę wcześniej, tym razem jednak nie mógł zignorować tego, że do czynienia miał z androidem, przedstawicielem swojej "rasy".
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdyby był człowiekiem najprawdopodobniej zszedł by teraz na zawał. Stał właśnie sam na sam z maszyną do zabijania. Jego model nie był wyposażony w żadną broń, nawet najmniejszą. Przy sobie także nic nie miał. Sama myśl o tym przeraziła go jeszcze bardziej.
I co teraz? Nie mogę nawet uciec. On mnie nie puści. Umrę. Umrę i tyle z tego będzie.
Nie czuł 'przyspieszonego bicia serca', ponieważ go nie miał. Nie czuł zimnego potu na plecach, ponieważ nie wyzwalał ani nie przyjmował żadnych płynów. Ale w jego sztucznym mózgu gościł strach, ten niewyjaśniony, paraliżujący strach.
- Więc co mam teraz zrobić? - powiedział, samemu nie będąc pewnym czy to było skierowane do niego czy do siebie.
Starał się jakoś uspokoić, pomyśleć logicznie. Po pierwsze: gdyby chciał go zabić, już dawno walałby się gdzieś rozczłonkowany po ziemi. Po drugie: to na pewno tylko zwykły zbieg okoliczności. Tak, na pewno. Zaraz rozejdą się w swoje strony i o wszystkim się zapomni.
- H-Hej... - starał się jakoś nawiązać rozmowę, generując nieco zbyt nerwową barwę głosu. - Po prostu nie chcę ci przeszkadzać w tym... co robisz.
Cokolwiek robisz.


Ostatnio zmieniony przez Error dnia 02.09.16 21:27, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Okropna, narastająca chęć której nie mógł pozbyć się od chwili musiała w końcu znaleźć upust.
- Phy. - parsknął, w tak ludzki i głupi sposób, że aż się sobą zażenował. To nie było w jego stylu, to się nie godziło porządnemu androidowi. Co on sobie myślał? Tyle, że odpowiedzi i reakcje tego oto osobnika przed nim były właśnie tak dziwaczne i głupie, że aż śmieszne. To tyle z jego okazywania "dobroci". Program na nowo przejął władzę ponad wirusem.
Co zrobić z tym fantem? Czuł się niejako odpowiedzialny za inne androidy, to właśnie one swego czas narobiły nieco syfu w mieście i dopuściły wirus do rozprzestrzeniania się, Chie ucierpiał w sposób niewielki, właściwie korzystny, ale inne... poza tym wolał, by jakieś świeżaki niszczyły to, co on zdołał stworzyć od czasu swojej ucieczki z miasta.
- Co tu robisz? - Lekko zmienił swoje pierwsze pytanie i zadał je po raz kolejny. To było bazowe, ale najważniejsze pytanie jakie w tym momencie mógł zadać. Kryło się za nim wiele odpowiedzi, które mógł usłyszeć i które chciał usłyszeć. Dlaczego nie jest w mieście, dlaczego jest jaki jest, dlaczego boi się przedstawiciela własnej rasy, dlaczego reaguje tak nerwowo.
Brak mu typowego podejścia do świata, prawie jakby Cyjanowi przyszło rozmawiać z człowiekiem zaklętym w maszynę, ale to było nielogiczne, nieprawdopodobne. Widział bardzo rozwinięte biomechy, ale żaden nie składał się z mózgu obudowanego zbroją. Przecież technologia nie mogła skoczyć aż tak do przodu, od jego ostatniej wizyty wewnątrz murów.
"Hej".
Powoli tracił nadzieję. To było bez sensu. Ten osobnik był poważnie popsuty, pewnie nawet niezdolny do dobrej oceny własnych działań. Najlepiej pozbyć się go szybko i sprawnie, bez świadków.
Przyjrzał mu się jeszcze raz. Nie był nawet uzbrojony, przypominał człowieka, pewnie był jednym z tych androidów, które miały za zadanie zabawiać i służyć ludziom. Nie lubił ich, ludzi oczywiście, tych, którzy wydawali grube pieniądze na przypominającą ich zabawkę. Jak widać, androidy mają... duszę. Kod zniszczony przez wirusa, taka to właśnie była dusza. Niesamowite, jak bardzo interesujący i różnorodny mógł być taki kod.
Obręcz zaskrzypiała ostrzegawczo przechylając się na bok, w pozycji gotowej do strzału. Nie działała jednak samodzielnie, polegała na poleceniach Calamity, a on czekał na odpowiedź androida.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

IE-404 jak na androida zachowywał się po prostu dziwnie. Doskonałym przykładem było porównanie go z obcym. Jego chłodne nastawienie, brak emocji, charakterystyczny szum maszynerii. Już na kilometr było wiadomo, że to maszyna. A IE? Praktycznie był jego przeciwieństwem. Z wyglądu dopiero po bardzo dokładnym przyjrzeniu się można było zacząć się czegoś domyślać. Jego procesory chodziły cicho, ponieważ był w większości elektroniczny. Miał być nieszkodliwy, miał pracować z ludźmi. Jego Stwórcy starali się jak najbardziej odwzorować człowieka.
Wszczepili mu nawet AI, dość toporne, ale jednak. Udoskonalali je, badania trwały całe lata. Jednak dopiero wirus tchnął w nim życie, nadał podstawowe emocje i samoswiadomość.
IE-404 prawdopodobnie nawet nie wiedział, że jest androidem.
Jego rozmówca prychnął. Zaskoczyło go to, bardziej w tę pozytywną stronę. Więc jednak nie była to do końca zdrowa maszyneria. Czyżby w jego kodzie znajdował się błąd? Sztucznie wgrane umiejętności i polecenie systemu kazały mu natychmiast naprawić i przeprogramować osobnika. Prawdopodobnie właśnie by to zrobił, gdyby nie był zawirusowany i gdyby nie wiedział, że 'tak nie wypada'.
Był nim zafascynowany, chciał obejrzeć go od środka i zrozumieć, jak działa. Nie rozumiał tej wewnętrznej potrzeby, więc ją w sobie stłumił. Nadmierne przyglądanie się i próby ingerencji w strefę osobistą mogłyby co najmniej rozzłościć androida.
"Co tu robisz?"
To pytanie zakołatało mu w głowie. Tak proste, wyraźne powtórzenie jego pierwszych słów. Jednak miało w sobie coś innego. Coś, co tchnęło IE-404 do głębszych przemyśleń.
Minęła chwila ciszy, broń nieznajomego niebezpiecznie przygotowywała się do strzału.
- Uciekam. - odezwał się starając ignorować mrożący krew w żyłach stukot tej dziwacznej broni.
Tylko to wiedział. Pamiętał budynek, w nim kilka trupów, zbyt dużo dźwięków i świateł. Następnie dziką ucieczkę przez pustkowia, aż do teraz. Jego życie było przerażająco krótkie i naszpikowane emocjami.
Wtedy do niego dotarło. Nie posiadał żadnych innych wspomnień. Nie wiedział gdzie jest, jaki jest dzień czy godzina. Nawet nie pamiętał swojego imienia.
- Gdzie jestem? - kolejne pytanie skierowane bardziej do siebie niż do rozmówcy.
Kim jestem?


Ostatnio zmieniony przez Error dnia 02.09.16 21:27, w całości zmieniany 2 razy (Reason for editing : zabije sb przez bbcode)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie każdy android był identyczny, na swej życiowej drodze napotkał ich bardzo wiele rodzai, oczywiście jeszcze za czasów przebywania w mieście. Były też takie modele jak on, które tworzono po kilka sztuk, z niewielkimi zmianami, tak by mogły współpracować i chronić ziem w obrębie murów. Sam widział, jak kilku z jego towarzyszy zostaje przemielonych na stertę żelastwa, ale sam miał dane przynajmniej o kilku jednostkach, które również zaraziły się wirusem i uciekły, chociażby jego brat bliźniak.
Bliźniak, głupie określenie jak na dwie maszyny o niemal identycznym kodzie, jednak dokładnie takie słowo padało w ich papierach. Ludzie uwielbiali udawać, że androidy to ludzie i na nich zrzucać winy skutków swoich rozkazów. Nie dziwne więc, że powstawały tak skomplikowane osobniki jak ten przed jego nosem. Zawsze istniała możliwość, że to replikant, martwe dziecko jakiejś bogatej pary, które na nowo odzyskało życie w formie idealnej kopii z metalu, kabli i linijek kodu.
- Dlaczego uciekasz? - Przed kim? Przed czym? Chciał wiedzieć więcej, ale wszystko po kolei. Jedno pytanie na raz, jego rozmówca był niestabilny. Jeszcze tego brakowało, by z jego wnętrza zaczął ulatniać się dym. Cal potrafił naprawić siebie i inne androidy, był samowystarczalny i stworzony z łatwo dostępnych części, ale nie każdego był w stanie złożyć ponownie ze złomu. Poza tym, byli na pustkowiu, tu pod dostatkiem miał tylko piasku.
On sam nie uciekał. To dziwne, ale nie bał się wracać do miasta, chociaż był całkowicie świadomy tego, że jego obecność w M-3 jest niewskazana. Możliwe, że był poszukiwany, ale jeszcze bardziej prawdopodobne było to, iż zakodowanie pamięci Cyjana miało na celu pozbycie się problemu jakim byłoby schwytanie tak niebezpiecznego androida.
"Gdzie jestem" Padło niewinne pytanie. Nic nie znaczyło, ot pytanie na które kontraktor mógł, ale nie musiał odpowiadać. Wystarczyło rzucić okiem na okolicę by dowiedzieć gdzie są. Na zadupiu, pustkowiu, płaskim kawałku ziemi, terenu bez ludzi, zwierząt i z małą ilością roślin. Jego system mógł być niestabilny, ale tak oczywiste rzeczy powinien wywnioskować.
- Na pustyni. - Odparł jednak, dobroduszny niezmiernie Calamity. To była chyba nawet litość. Chociaż on nigdy nie znalazł się w tak beznadziejnym położeniu, to z obliczeń wynikało, że nie każdy ma tyle zdolności co on. Człowiekiem by pogardził, ale maszyna. Maszyny nie posiadają emocji, chyba, że są uszkodzone.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Powoli zaczął przyzwyczajać się do obecności androida, przestał być taki nerwowy. W jego oczach dalej wyglądał groźnie, zwłaszcza ta bzycząca i gotowa do ataku broń, ale niepasowało mu to spokojne zachowanie. Czy miał w tym jakiś zamiar? IE był podejrzliwy, jednak starał się to w sobie stłumić. Nieznajomy odpowiedział na jego pytanie bez żadnych złośliwości. W jego głosie można było wyczuć pewien rodzaj litości. Aż tak źle wyglądam?
"Czemu uciekasz?"
Pytanie banalnie proste, wręcz głupie. Nie dla kogoś, komu jeszcze kilka godzin temu zresetował się system. IE skupił się, próbował przypomnieć sobie wszystko.
Przez dłuższą chwilę panowała nienaturalna cisza.
- Nie wiem. - wykrztusił z siebie, zdziwiony z jaką trudnością przyszło mu wymówić te słowa. - Nie pamiętam.
Znowu to poczuł. Znowu ten niewyjaśniony, biorący się z nikąd strach, jednak tym razem nie skierowany do nieznajomego. Czuł go głęboko w sobie, niepokój związany ze swoją niewiedzą.
- Ja... Ja nic nie pamiętam.
Spojrzał na swoje dłonie, zgiął palce kilka razy. Wyglądały zwyczajnie. Poruszały się, czuł to. Więc musiał tu być, musiał istnieć. Mimo tej świadomości nie uspokoił się, wręcz przeciwnie.
Dlaczego nic nie pamiętam? Dlaczego? Dlaczego?


Ostatnio zmieniony przez Error dnia 02.09.16 21:28, w całości zmieniany 3 razy (Reason for editing : :c)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Świetna wymiana zdań. Każde zadane przez Cala pytanie zostało bez konkretnej odpowiedzi. Nie wiem, nie mam pojęcia, nie pamiętam... Dowiedział się tylko tyle, że stojąca przed nim maszyna ma najpewniej zresetowaną pamięć, bądź chwilowo niedostępną. Skoro jego zachowanie świadczyło o dużym wpływie wirusa, mógł on wpłynąć także na stan jego wiedzy. Nie samej pamięci, a także ogólnego postrzegania wszystkiego dookoła.
- Uciekasz przed ludźmi. - przestała mu się podobać ta dziwna sytuacja. Odpowiedź była tylko jedna. - W innym wypadku nie ma powodu, by maszyna bez pamięci znajdowała się poza murami miasta nastawiona jedynie na jak najszybsze oddalanie się od nich.
Co zrobił i dlaczego wymagało to ewakuacji wiedział tylko osobnik przed nim. On sam, jedynie na podstawie doświadczeń i zapisanych danych mógł mniej-więcej przybliżyć mu obraz sytuacji, ale tylko prawdopodobny. Niewielki procent danych mówił też, że białowłosy został porzucony przez swoich właścicieli z powodu wirusa. Chociaż wtedy nie musiałby koniecznie aż tak panikować.
- Uciekasz od ludzi, bo zrobiłeś coś złego, od czego zawirusowana świadomość postanowiła uciec. - nie mrugał od dłużej chwili, na szczęście wiatr nie wiał prawie w ogóle, więc nie musiał co chwile czyścić matrycy z drobnych pyłków. - Nie ma sensu uciekać przed czymś, co zostało zaprogramowane przez ludzi. Ludzie są odpowiedzialni za to, co robimy i kim jesteśmy.
Nie przeszkadzało mu stanie w miejscu, nie odczuwał zmęczenia. Kiedy jednak sygnały z kończyn dolnych dały znać, że zaczyna co raz bardziej zatapiać się w piasku, zrobił kilka kroków w stronę drugiej maszyny, przy okazji mogąc się jej lepiej przyjrzeć. Wyglądali prawie jak stara nokia 3310 i nowoczesny smartfon, po nim było dokładnie widać, że jest androidem wykorzystywanym do walki, z częściami na wierzchu, z twarzą poruszającą się skokami i głosem wydobywającym się z okolic głowy, nawet gdy nie poruszał ustami. Jego rozmówca prawie w ogóle nie przypominał androida. Jedynie test różnych czujników go zdradzał, ciepło ciała człowieka w podczerwieni wyglądało zupełnie inaczej niż u maszyny.
- Nie możesz już wrócić do miasta. Ludzie się ciebie pozbyli. Jeżeli do teraz nie dotarły do Ciebie dźwięki pogoni, znaczy to, że nikt Cię więcej nie potrzebuje. - mówił swoim spokojnym głosem.
Zimne słowa padały raz za razem z ust Chie. Nie był jednak tak bardzo ludzki, emocjonalny czy delikatny, tak kazał mówić mu program, którego nadal był więźniem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach