Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Jeszcze jakiś czas temu Mirai nie przejmowały się podobną opcją, jaką przedstawił pośrednio Tanaka - że psy mogłyby rozkręcić Dedala i zainteresować się skrzydłami na poważniej. W końcu to były tylko durne kundle z Desperacji, prawda? One tam nie mają nawet mydła, a co dopiero warunków, żeby przeprowadzać tak skomplikowane operacje jak wszczepienie komuś mechaskrzydeł. Ale po dzisiejszej akcji sam już nie był pewien, czy coś takiego nie jest możliwe. A może będą próbować? Chociaż prawdopodobieństwo i tak było niższe, niż gdyby Dedal dostał się w ręce łowców, tu Tanaka znów miał rację.
- Nawet jeśli, skrzydła na pewno zostały uszkodzone w trakcie walki. Gdyby chcieli je odtworzyć, nie potrafiliby ich zmusić do lotu, tak czy owak. - powiedział, samemu siebie uspokajając.
Wizja, ze jakieś zapchlone kundle mogłyby spróbować zwrócić jego wynalazek przeciwko M3, przeciwko jemu samemu... przyprawiała go o mdłości. Dlatego potrzebował niejako zapewnienia, że nic podobnego nie będzie mieć miejsca. Najlepiej jakby ci nowicjusze wysłani na ratunek przynieśli mu skrzydła Dedala. W tedy miałby stuprocentową pewność.
Podniósł do ust kubek i dokończył swoją kawę. Kofeina od razu zaczęła działać, pobudzając nieco zmęczony umysł inżyniera. Odniósł naczynie za kotarkę a potem wrócił do Tanaki.
- Wpiszą cię do jakiejś księgi rekordów, zobaczysz.
Kiedy Andriej uniósł jego podbródek skrzydłem, Mirai spojrzał mu w oczy. Mechaniczne gałki oczne Tanaki wyglądały jak prawdziwe. Inżynier zastanowił się jednak przez chwilę, czy zimny błysk w tych oczach był spowodowany faktem, że były one stworzone z metalu, czy tez raczej Tanaka był w tym momencie tak zdeterminowany.
- Doskonale wiesz, że to nie ode mnie zależy. Ja mogę naprawić i udoskonalić to - powiedział, łapiąc dłonią za skrzydło, które ciemnowłosy wyciągnął w jego kierunku - Ale to co ma się we łbie i w nogach, zależy już od szkolenia, jakie ci zapewnią. Ja jedynie daję narzędzia, ale jak się ich użyje, to nie moja decyzja.
Nadal trzymając za skrzydło Tanaki, obszedł stół i kazał mu się położyć. Rozłożył specjalne dodatkowe stoliki po bokach głównego blatu, przeznaczone do tego by oglądać na nich uszkodzone mechaskrzydła Skrzydlatych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Ale wiedzą, że my możemy to zrobić. Mamy możliwości i wiedzę.- Mruknął głosem całkowicie wypranym z emocji, zupełnie jak gdyby nie potrafił sobie odpowiedzieć czy  Mirai jest w zagrożeniu czy raczej on jest zagrożeniem.
Nie potrafią ich zrobić, ale potrafiliby zmusić cię do stworzenia nowych. Musiałbym cię powstrzymać. W imię wyższego dobra. Dałbym radę?

Potrzymał pierwszy odruch wyszarpnięcia skrzydła spod jego palców. Irracjonalne uczucie porównywalne do unieruchomienia nadgarstka wiązało się z pierwotnym poczuciem zagrożenia i bezbronności. A mimo to wcale nie chciał, żeby go puścił.
Ogarnij się Tanaka.
Naprawić. Żebyś był przydatny. Aby cię nie zabili.

- Wciąż jestem niedoskonały?- Wykrzywił wargi w zniechęconym uśmiechu.- A wierzyłem, że mój inżynier nie stworzył niczego lepszego. Cios w samo serce Mirai. Tak się mówi nie?
Ułożył się na stole podkładając dłoń pod podbródek. Lewe skrzydło szarpało niemiłosiernie.
- Oberwałem i upadłem na nie razem z kundlem. Niefortunnie, było zgięte. Nie wytrzymało naporu. Potem mnie zamroczyło.- Utkwił wzrok w martwym punkcie na białej ścianie. Jedna z kafelek miała niewielkie pęknięcie. Jeśli tylko nie tracił przytomności z bólu, to właśnie ta cholerna kafelka była jego ulubioną rzeczą do obserwowania. Nikt nigdy nie zauważył, że pękła? A może to nie miało znaczenia.
- Będę miał wyższą emeryturę. Z pewnością mi się to przyda na starość.- Westchnął rozbawiony postukując palcami o metalową powierzchnię stołu.- Morfina jest droga, a kiedy stąd mnie wypieprzą  raczej nie zostanie mi nic innego niż handel z Łowcami. Wyobrażasz to sobie? Żałosny teatrzyk s.speca, któremu podsuwa się skażony towar za niebotyczne sumy. A potem on zdycha gdzieś w zaułku Miasta, bo nie jest już potrzebny.
Parsknął z lekka rozpaczliwym śmiechem. Ta wizja była mu bliższa niż kiedykolwiek wcześniej. Skrzydeł nie dało się naprawiać w nieskończoność. To nieekonomiczne. Jesteś tylko i wyłącznie kłopotliwym wydatkiem. Chyba czekał na moment, w którym usłyszy "Sorry Tanaka. Demontujemy. Uśpić cię raz na dobrze czy chcesz, żeby cię odwieźć do domu, żebyś tam zdechł?"
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Mówisz o mnie? - domyślił się chłopak.
Zmierzył Tanakę spojrzeniem. Nie zastanowił się nad tym w podobnym kontekście. Ale nawet jeśli psy faktycznie zainteresowałyby się mechaskrzydłami, wyrwanie z łap S.SPECu osoby, która mogła je konstruować wcale nie było takie proste. Po pierwsze, Mirai głęboko wierzył, że teraz organizacja wezmie się za siebie i następny taki atak nigdy nie będzie miał już miejsca, a nawet jeśli, to zostanie od razi odparty. Po drugie, trzeba było wziąć pod uwagę to, że kundle mieszkały na totalnym zadupiu. Nie mieli tam z pewnością ani narzędzi ani też warunków, żeby przeprowadzić wszczepienie. Co prawda Mirai słyszał, że niby mają tam jakiś szpital, ale to chyba były tylko plotki. Po trzecie... w sumie co do trzeciego nie był pewien. Gdyby teraz go zapytać, odpowiedziałby, że nigdy nie zdradzi S.SPECu. To tutaj zyskał wszystko co dziś miał, to dzięki pomocy finansowej od S.SPECu mógł zbudować swój technokręgosłup i znów chodził. Kochał ludzkość, kochał to miasto i kochał tę organizację, nie ważne jak bardzo były to elementy zepsute. Czy jednak wytrzymałby, gdyby psy wzięły go na tortury? Gdyby swoimi brudnymi łapskami zaczęły wyszarpywać mu mechaprotezę? Nie przeżyłby tego. Nie tylko w sensie psychicznym, jako traumę, że znów nie może chodzić. W sensie fizycznym zapewne też.
W zagrożeniu czy zagrożenie?
- Ty nadal masz serce, Andruszka? - wykrzywił lekko wargi, układając jego skrzydło na blacie. Założył nowe rękawiczki a potem odsłonił mechanizm i zaczął go uważnie oglądać.
- Słowo daję, masz chyba największy talent do rozwalania tych skrzydeł. - mruknął, widząc co było nie tak. Usterka nei okazała się poważna, choć na pewno była "bolesna". Wszystko dlatego że jeden ułamany, niedziałający mechanizm miał bezpośredni kontakt z innym i przez to oba się zablokowały a "ból" promieniował dalej.
Przyniósł narzędzia i zaczął wykręcać uszkodzone części.
- Którą opcję byś wolał? - zapytał z ciekawości, pochylając się nad szkieletem skrzydła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


- Mówię czysto teoretycznie. Żywię irracjonalną nadzieję, że nie pozwolą cię stąd ukraść. Nie uśmiecha mi się przeczesywanie całej Desperacji, żeby zatargać cię z powrotem do miasta.- Odparł, z ulgą przyjmując fakt, że ból zelżał.- Jesteś jedyną osobą, która potrafi coś z nimi zrobić, a jak sam stwierdziłeś... mam talent, a wiesz, że mój model nie jest przeznaczony do romantycznych lotów z psiarzem na karku. Ewentualnie... robię wszystko, żeby spędzać tu jak największą ilość czasu. Którą opcję być wolał?
Przymknął oczy, leniwie machając wolnym, w pełni sprawnym skrzydłem. Końcowe pióra lekko muskały podłogę.
To przyjemne móc leżeć i nie pamiętać o bólu. Po prostu leżeć.
- Każdy ma serce Mirai. Moje spoczywa w którym z s.specowskich sejfów. A jak jest z twoim?- Cała przyjemność prysła, gdy uświadomił sobie w jak krytycznym położeniu może się niedługo znaleźć.
Po części go to przerażało. Jakaś maleńka, ludzka cząstka pragnęła, żeby całe życie okazało się być jednym wielkim koszmarem. Mógłby się obudzić, napić kawy i wyjść z psem na spacer. Bez wojska, bez rozkazów, bez wszechobecnego zabijania i technologii wrośniętej w ciało. drugiej strony...
- Wolałbym umrzeć we własnym łóżku. Całe życie oddałem Miastu i Organizacji. Śmierć chciałbym zatrzymać dla siebie z czysto egoistycznych pobudek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Jakiś czas temu powiedziałbym, że nie sądzę, by kundle były w stanie dowiedzieć się, kto jest odpowiedzialny za projekt "Skrzydlaci". - mruknął bez entuzjazmu - Ale doskonale wiesz, że nawet gdyby mnie porwano, organizacja nie ruszy mi na ratunek. Są inni zdolni, wystarczą im moje projekty. Już prędzej wyślą kogoś, żeby upewnił się, że zdechłem, żeby moje ręce nie mogły skonstruować niczego dla psiarzy.
Mirai mruknął coś jeszcze cicho i wyrzucił do kontenera stojącego pod ścianą uszkodzone elementy skrzydła. Mechanizm bez kilku części wyglądał niezwykle łyso, gorzej niż ranna kończyna u jakiegoś zwierzątka - przynajmniej w odczuciu Mirai'a. Dlatego też białowłosy zaraz odnalazł nowe, sprawne części. Naoliwił je jak trzeba i zaczął wkręcać.
- Ale miło wiedzieć, że jest tu ktoś kto bez wahania rzuciłby mi się na ratunek. - uśmiechnął się trochę gorzko.
Dokręcenie wszystkich drobnych elementów zajęło mu dłuższą chwilę. Potrzeba było finezji i ostrożności, żeby dokładnie dokręcić wszystkie śrubki. Ten mechanizm był chlubą Yakashamoty. Na tyle wytrzymały i jednocześnie lekko by pozwolić Skrzydlatemu wbić się w przestworza i latać niczym sokół.
- Moje ma mnóstwo metalowych części, Andruszka. - w końcu był panem od protez, nie?
Białowłosy dokręcił ostatnią śrubę. Osłonił mechanizm specjalną pokrywką, skrzydło było naprawione. Przeszedł na drugą stronę stołu i zaczął oglądać też drugie. Niby było sprawne, ale od takiego uderzenia mimo wszystko coś się mogło popsuć. Drobna usterka teraz mogła być niewyczuwalna... a za jakiś czas narobi wielkiego bigosu. Wziął więc drobną latarkę i po odsłonięciu mechanizmu, zaczął go dokładnie oglądać.
- Na twoim miejscu pewnie chciałbym tego samego. Ale wiesz, że musisz uważać komu to mówisz, prawda?
Gdyby usłyszał to ktoś z góry, Tanakę mógł spotkać smutny koniec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


- Wydasz mnie?- Odruchowo zniżył głos do szeptu. Czyżby poczułby się w jakiś irracjonalny sposób... zdradzony? Chyba nawet nie. Mimo to w pierwszym odruchu złożył i odsunął oglądane przez inżyniera skrzydło.- Nawet gdybyś to zrobił żadne z nas nic by nie zyskało. Razem ze szkieletem wylądowałbym na Desperacji, a tam opowiedziałbym dokładnie co mnie tu spotkało i kogo potrzebują. A gdyby mnie zabili tu na miejscu... Och Mirai czy może być coś piękniejszego od rozstrzelania?
Podniósł się do siadu poruszając delikatnie naprawionym skrzydłem. Miło było odzyskać pełną sprawność, nawet jeśli dotyczyło to wszczepionej kończyny.
- Ratunek? Nie bądźmy naiwni, stamtąd nie ma ucieczki, nie ma ratunku... Zrobiłbym coś o wiele bardziej szalonego. Gdyby cię zabrali upewniłbym się, że współpracowałbyś z Nimi... Nawet jeśli to okazałoby się zdradą stanu i wyrokiem śmierci. Nie chciałbym, żeby ktoś zrobił ci krzywdę. Nie ktoś inny niż ja.- Przesunął się na krawędź stołu wyciągając niepewnie dłoń w jego stronę i wplatając palce we włosy blondyna.- Wciąż tworzyłbyś piękne rzeczy. To wiem na pewno.
Przechylił głowę siląc się na uśmiech.
- Każdy członek S.SPEC'u jest gotowy na swoją śmierć. Ale ja nie jestem gotowy na twoją.- Przesunął palce wzdłuż jego skroni i policzka aż... nagle oprzytomniał.
Zapominasz się Tanaka.
Jak poparzony odsunął rękę i oddał mu do kontroli swoje w miarę zdrowe skrzydło.
Popełniał błąd za błędem, a ten ostatni może go słono kosztować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- A jaki miałbym mieć w tym cel? - zmarszczył brwi, spoglądając na Tanakę.
To był ostrzeżenie ogólne. Jasnowłosy nie miałby żadnego pożytku z faktu, że wydałby szefostwu informację, że jeden z żołnierzy, nie jest im posłuszny w jednej kwestii. Co prawda był to żołnierz, którego stworzenie pochłonęło sporą sumkę pieniędzy, ale byli lepsi i sprawniejsi od niego. Z resztą Tanaka sam był doskonale świadom, jaka jest jego wartość.
- Ja tam potrafię sobie wyobrazić coś piękniejszego. - odpowiedział spokojnie, czyszcząc narzędzia. Właśnie wtedy palce skrzydlatego wplątały się w jasne włosy inżyniera.
Mirai przez chwilę zamarł, zdziwiony takim posunięciem ciemnowłosego. Powoli odłożył na bok jeden z kluczy, który aktualnie trzymał i wbił uważne spojrzenie w skrzydlatego.
- Chcesz być panem mojej śmierci, Andriej?
Ciekawe deklaracje mu tu składał Tanaka. Jasnowłosy był ciekaw, w jakiż to sposób żołnierz chciałby sprawić, żeby Mirai współpracował z psami, jeśli zaszła by taka potrzeba. Jak by tego dokonał?
Poczekał, aż chłopak wyciągnie dłoń spomiędzy jego włosów. Na spokojnie dokończył sprawdzanie jego drugiego skrzydła. Gdy zaczął zbierać je wszystkie i odkładać je starannie na miejsce. Nie ważne że za niedługo mógł ich potrzebować i znów będzie przynosić tę samą skrzynkę z jakimiś kluczami z drugiego końca pracowni. Był pedantem jeśli chodziło o dwie rzeczy - swoje dzieła oraz pomoce, dzięki którym mógł dbać o te pierwsze. Wszystko musiało zatem leżeć na swoim miejscu. A kiedy już skończył, Tanaka ponownie zgarnął całą jego uwagę. Miał jeszcze do sprawdzenia jedną rzecz, ale do tego potrzebował znacznie drobniejszych i bardziej precyzyjnych przyrządów. Przyniósł je i położył obok Tanaki na stole.
- Zawsze mnie to zastanawiało... Pominąwszy fakt, że tylko ja wciąż utrzymuję cię na chodzie... Nie chciałbyś mnie kiedyś zobaczyć martwego? Nie czujesz choć minimalnego pragnienia zemsty, za  cały ból, który ci sprawiłem i nadal sprawiam? - zapytał, obniżając stół specjalnym mechanizmem, a potem nagle łapiąc Tanakę za włosy i ciągnąc jego głowę do tyłu. Pochylił się nad nim.
W końcu nadal musiał sprawdzić jego oczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie wiedział. Ale znał sporo osób, które chętnie podszepnęły by to i owo przełożonym, aby zyskać jakieś niezmierzone korzyści pod postacią przychylniejszego przydziału do spraw czy uścisku dłoni generała.
Uniknął kontaktu wzrokowego.
- To czego chcę lub nie chcę nie ma żadnego znaczenia. Wystarczy, że ty jesteś panem mojego życia, to nigdy nie zadziałała w drugą stronę. Widzę. Żyję. Jestem przydatny. Jesteś tym, który mi wszystko ofiarował i równie łatwo może to odebrać...- Ułożył dłoń na obandażowanym brzuchu marszcząc brwi.
Nie poruszył się nawet o cal, gdy Mirai odszedł od stołu. Wróci. Zawsze wracał.
"Chciałbyś mnie kiedyś zobaczyć martwego?"
Nie przeżyłbym tego widoku.
Odchylił się nieznacznie do tyłu opierając na wolnej dłoni.
- .[color:287c=#V].. Mimo to, śmierć byłaby dla ciebie czymś nazbyt łaskawym za to co mi zrobiłeś.- Wyszeptał przez spierzchnięte wargi, ściągnięte w wyrazie głębokiej niechęci. Do kogo? Do Mirai'a? Przecież jej nie żywił. Do samego siebie? A może uciążliwych, bolesnych badań? Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.- Zemsta? Nie bądźmy dziecinni. Cały ten ból nigdy nie uderzy w ciebie Mirai. On w końcu zniszczy mnie.
Posłusznie zadarł głowę, mrugając parokrotnie nim źrenice nie złapały ostrości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mirai niczego by nie zyskał, donosząc na Tanakę. Bo niby co? On już miał wszystko, czego do szczęścia potrzebował. Swoje własne, małe laboratorium, drugie, dużo większe, gdzie mógł testować swoje zabawki, narzędzia i pieniądze na realizację swoich pomysłów, obiekty testowe, które udowadniały Górze, że ON jest im potrzebny bo zawsze to lepiej mieć wojskowego z szablą wbudowaną w ramię niż zwykłego człowieka. Większe szanse przeżycia, o.
- Nie pytam cię po to, żebyś pierdolił, że to nie ma znaczenia, nawet jeśli faktycznie tak jest. - stwierdził kwaśno.
Nienawidził tego typu odpowiedzi. Owijanie w bawełnę. Zwykłe pierdolenie o Chopinie. Nic tak naprawdę nie wnoszące do rozmowy. A Mirai naprawdę był ciekaw, co Tanaka odpowie. Ten jeden raz, był bardzo ciekaw, co też myśli sobie o nim ten konus, pierwszy Skrzydlaty. Zwykle był tylko dziełem, niemal idealnym, którego sukcesu nie udało się w pełni powtórzyć na innych, ale również na swój sposób kalekim. Do jego zadań należało godnie się prezentować i wypełniać zadania, a nie rozmyślać. Ale dziś Mirai pytał.
- Jeśli twierdzisz, że śmierć byłaby zbyt łaskawym wyjściem, co byś zrobił, gdybyś miał wolną wolę? - ciągnął temat.
Pochylił się nad jego twarzą, kiedy już Tanaka, pociągnięty za włosy, odchylił głowę a stół obniżył się wystarczająco. Założył specjalne okulary powiększające. Przy pomocy swoich drobnych narzędzi dobrał sie najpierw do jednego oka. Wyciągnął z jego wnętrza malutki mechanizm. Wydawał się w porządku, choć niektóre elementy wyglądały na mocno sfatygowane. Mogły szwankować przy mocniejszych wstrząsach, więc Mirai zaraz zabrał się za wymianę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wpatrując się tak w niego Tanaka wyglądał jakby w jednej chwili postarzał się o kilka ładnych lat.
- Nie wiem.- Rzucił pozwalając sobie na grymas wściekłości i bezradności.- Może zamknąłbym cię gdzieś, żeby być twoim jedynym dziełem. A może w jakimś narkotycznym napadzie zadałbym ci każdą ranę, którą ty zadałeś mi. Może odtworzyłbym każdą bliznę. Albo może po prostu zostawiłbym cię w spokoju. Nie wiem co bym zrobił, gdybym mógł i chciał się zemścić! Nie czuję nawet myślenia o tym, bo w przeciwieństwie do większości ludzi, których znam i w miarę lubię – ty jeszcze żyjesz.
Niebezpiecznie było warczeć na osobę, która właśnie gmera ci w oku, ale cóż... Inżnierek sam zażądał konkretów. Andriej nie zamierzał ciągnąć tego tematu dłużej niż byłoby to konieczne.
Jakie to w ogóle miało znaczenie? Ot, zwykłe gdybanie. Równie dobrze mogli sobie porozmawiać co by się stało, gdyby nagle wirus wyparował, a wszyscy wymordowani spoczęliby grzecznie w grobach.
- Sklejasz mnie. Nie mogę cię stracić, bo nikt inny się tego nie podejmie. Jestem od ciebie uzależniony bardziej niż od morfiny Mirai. Tym bardziej im mniej jest we mnie człowieka, a więcej technologii. Kiedyś ty znikniesz, a ja stanę się bezużyteczny i przyznaję, przeraża mnie ta wizja. Więc zmieńmy temat.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chłopak podniósł na chwilę spojrzenie z wymienianego właśnie elementu na Tanakę. Ni z tego, ni z owego na twarzy Mirai'a pojawił się uśmiech.
Nie był to promienny, radosny uśmiech dziecka, które dostało prezent. Nie był to także wymuszony szczękościsk. Raczej wyrażał coś pomiędzy ulgą a gorzkim rozczarowaniem.
- Jesteś ogromną zagadką, Andruszka. - stwierdził, powracając do przerwanego zajęcia. Przez pewien czas się nie odzywał. Gdybanie nie było czymś złym. Tak, mogliby sobie porozmawiać o tym, że pewnego dnia wszyscy wymordowani padną bo napędzające je fałszywe życie, wirus x, nagle wyparuje w magiczny sposób. Ludzie zawsze lubili gdybać a potem to gdybanie obracali w fakty. Przecież bez ciekawości i gdybania, nie byłoby dzisiejszej nauki, nieprawdaż?
Kiedy już wymienił wadliwe części w mechanizmie wzrokowym, podszedł do Tanaki, by wmontować urządzenie na miejsce. Nie zajęło to wiele czasu.
- Tak dla twojej wiadomości, zamierzam składać cię jeszcze bardzo długo, Tanaka. Nie wiem czy cię to pocieszy. - W końcu Andriej był jego dziełem. Dziełem, o które trzeba było dbać. Które co prawda miało uczucia i potrafiło wyrażać swoje myśli, ale nauczyło się tego nie robić. Jak to bywało w wojsku.
Zamontowawszy i zamknąwszy lewą mecha gałkę oczną Tanaki, odsunął się dwa kroki.
- Zamknij drugie i powiedz czy działa sprawnie. - polecił.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach