Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

To tutaj wiedzie ścieżka prowadząca z miasta ku festynowi, więc siłą rzeczy, to tu lądują wszyscy na starcie. Zewsząd unosi się zapach waty cukrowej, jabłek polanych karmelem i ciepłych, mięsnych delikatesów - nic, tylko napełniać brzuchy do dna! Liczne stoiska z jedzeniem i napojami zadowolą każdego.

x ATRAKCJE:
- stoiska z żarciem i napojami;
- budka z watą cukrową;
- maid i butler cafe.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

POCZĄTEK KONKURSOWEGO WĄTKU

Lato. Ciepłe, przyjazne promienie w końcu padły na jej bladą skórę, dając znać, że powinna zacząć się przygotowywać do najpiękniejszego momentu tego roku. Łaźnie kościoła pękały w szwach. Wszyscy postanowili się opłukać z całorocznego kurzu. Na ten jeden wieczór, gdy lampiony rozświetlały rozgwieżdżone niebo, wszyscy przestawali czcić Ao żeby wspomnieć dawne bóstwa, odwiedzić świątynię shinto i złożyć swoje prośby spotykającym się na nieboskłonie bogom.
Rudowłosa także nie zamierzała pozostać w tyle. Dawno już wyjęła ze swojej wiekowej szafy coś, co niegdyś było uroczą yukatą. Może już była nieco powycierana, lecz nie przeszkadzało jej to, gdyż wzór nadal pięknie się prezentował - czerwone piwonie na białym tle ze złotymi elementami. Włosy upięła w wysoki kucyk, grzywkę okiełznała spinką z kwiatem, szyję lekko skropiła zapachem kwiatu pomarańczy, podarkiem od jednego z dawnych adoratorów.
Odbicie w wypolerowanym brązie uśmiechnęło się do niej, ona zaś do niego. Wyglądała tak jak zamierzała wyglądać. Pięknie.
Teraz wystarczyło zaczekać do wieczora, a gdy nadszedł...
Niczym dziecko wypadła ze świątynnych jaskiń by pognać na spotkanie festynowi. Z daleka słyszała muzykę, a zapach cudownych potraf unosił się w powietrzu, kusząc nie tylko ludzi, ale też dzikie, brzydkie bestie. Cóż za szczęście, że Cronus zadbał o eskortę dla niej. Nawet dostała drobne kieszonkowe na zabawę. Miała zamiar z nich skorzystać.
I tak pierwsze co wpadło jej w oko to stragan z gryczanym makaronem z sosem. Od razu poczuła burczenie w brzuchu, więc przywarła do lady i, celując w sprzedawcę monetkami, zamówiła dużą porcję.
Z miseczką w dłoni skinęła ochroniarzom żeby poszli się zabawić na festynie, a sama przystanęła nieopodal straganu, opierając się tyłkiem o jakiś blat i wciągając kluski głośnymi siorbnięciami, jak na dobrze wychowaną damę przystało.


Ostatnio zmieniony przez Taihen Shi dnia 26.08.15 16:07, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Festyn. Tak, Ada nie mogła sobie pozwolić, żeby opuścić takie wydarzenie. Wcześniej nie pałała wielką chęcią uczestniczenia w takich przedsięwzięciach, jednak zmieniło się to po ostatnim, które wspominała z lubością i atakiem śmiechu. Nawet jeśli wiązało się to z próbą podtopienia, bólem żołądka i bitwą na sarkazm z arystokratą. Ale, ale...dziś miała zamiar przynajmniej powtórzyć zabawę. Z tej racji na festyn wybrała się sama. I tak zakładała, że trafi na jakieś mniej lub bardziej znajome buźki, ale liczyła, że trafi też na kogoś nowego (poznając, a nie mijając oczywiście). Do takich relacji miała wielkie skłonności, więc postawiłaby nawet swego kota Paskuda (a to niezwykle wysoka stawka! W pakiecie nawet dodałaby Kaukaza...), że pozna kogoś interesującego, niezależnie od faktu, czy byłoby to mniej lub bardziej pozytywne. Podpowiadała jej to intuicja. Nie była jednak pewna, czy kobieca, czy zwykła, która wywracała jej zamiary na drugą stronę.
Adrian wyszedł wcześniej z mieszkania, więc nasza grzeczna obywatelka, pozwoliła sobie na włożenie krótkiej, niebieskiej sukienki. Nieodłączna skórzana kurtka i rozpuszczone, niesforne jak jej właścicielka, czarne włosy podkreślały uzyskany, kontrastowy efekt kolorów. Niestety, nigdy nie potrafiła zakładać yukat, nikt jej tego nie uczył, więc - nawet gdyby chciała, to nie mogła na siebie takowej włożyć.
Z delikatnym, niepokornym uśmiechem zerkała na mijające ją teraz dziewczęta i kobiety, które zachwycały swoim wyglądem. Tak, yukaty miały w sobie coś bardzo uroczego, więc Ada mimowolnie zazdrościła im stroju. sama jednak nie miała co narzekać, w końcu prezentowała się równie pięknie, choć może w nieco innym bardziej drapieżnym wykonaniu.
Czarnowłosa miała zamiar przejść prosto do centralnych rozrywek, ale stragany z pachnącymi potrawami skutecznie zmieniły trajektorię jej kroków. Zatrzymała się przed dwoma stoiskami oferującymi z lewej strony gryczanym makaronem z sosem, a z drugiej nieźle wyglądającymi takoyaki. Wydęła wargi i zmrużyła zabawnie oczy zerkając to w jedną, to w drugą stronę, nie mogąc się na tę chwilę zdecydować. Przy każdym ze straganów, oczywiście co chwile podchodziły wygłodniałe postaci. Zatrzymała spojrzenie na kobiecie stojącej po lewej stronie. Piękna czerwień włosów błyszczała w promieniach słońca, drobna, niemal zwiewna sylwetka...i to zachęcające siorbanie...ostatecznie skusiły Adę, żeby kierowała się akurat w tamte rejony. Stanęła przed sprzedawcą z szerokim uśmiechem.
- Jeśli smakuje tak dobrze, jak w przypadku werbalizującej swą radość pani obok - tu kiwnęła głową w stronę ognistowłosej - to poproszę to samo - ton głosu miała na tyle głośny, by prorokini usłyszała wypowiadane słowa. jeśli ta zerknęła w stronę Ady, obdarzyła ją radosnym odsłonieniem białych ząbków.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pochłaniała, aż jej się uszu trzęsły! Jedynie cudem udało jej się nie zaplamić swojego odświętnego wdzianka. Czuła rozpierającą ją dumę, nie tylko z faktu bycia dużą, samodzielną dziewczynką, ale także dlatego, że jej uroda rzucała się w oczy pośród innych mieszkańców miasta. Wiedziała o tym, toteż od czasu do czasu do czasu rzucała jakiemuś przechodzącemu samcowi powłóczyste spojrzenie, obserwując jak ten w odpowiedzi unosi brwi i niemal potyka się na osobie idącej z naprzeciwka. Złośliwy chichot skrywała w kolejnym siorbnięciu, pozwalając by ciemny sos spływał jej po brodzie.
Do czasu aż ktoś odezwał się obok niej. Uniosła głowę, troszkę nieprzytomna, patrząc na dziewczynę, która wyraźnie na nią wskazywała. Sprzedawca także spojrzał na zdziwioną Taihen i pokiwał głową, wracając do pracy. Rudowłosa zaś nadal stała, wpatrując się w uśmiechającą się do niej kobietę i starając się uświadomić sobie co przed chwilą o niej powiedziano. Na darmo. Wytarła więc brodę kawałkiem serwetki i wyprostowała się, starając się trzymać fason. Nie znała nikogo na festynie, ale czemu miałaby kogoś nie poznać? Odpowiedziała delikatnym uśmiechem i zbliżyła się kilka kroków, przy okazji wyrzucając plastikową miseczkę, z której przed chwilą pływały tłuste kluski.
- Jak byłam mała zawsze przychodziłam tu z rodzicami. Najpierw jadłam z tatą udon na czas, a później łowiliśmy złote rybki. Byłam beznadziejna w tę grę, więc zamiast łowić woreczki to starała się je przebić i uwolnić wszystkie zwierzaczki. - Zaśmiała się na wspomnienie małej rudowłosej dziewczynki, proekologicznej działaczki, która czuła się jakby ratowała wieloryba. Szkoda, że jeszcze wtedy nie wiedziała, że rybki miały wiele szczęścia znajdując się w woreczkach, a nie chociażby w skażonych ściekach. - A w nocy oglądaliśmy fajerwerki. A tak w ogóle to jestem Taihen.
Wyciągnęła dłoń do czarnowłosej, szczerząc do niej przyjaźnie kiełki.
Gdzieś w tle zabrzmiały bębenki, flety i shamiseny. Orkiestra, zazwyczaj grająca spokojne melodie, dziś starała się być wyjątkowo skoczna i owszem, świetnie jej szło porywanie tłumu. Wszyscy wydawali się spacerować w takt muzyki, tu czy tam jakieś dziecko podrygiwało, nikt jednak nie tańczył. Szkoda.
Prorokini rozejrzała się. Jej biodra także poczuły już rytm, ale wolała się nie ośmieszać. Jeszcze.
- Chociaż w tym roku wolałabym się napić piwa i potańczyć.
Czyżby rzuciła to w eter? Tak jakoś spoglądała zadumana w lampiony, jakby to wyznanie wcale nie było bezczelną propozycją wyruszenia ku przygodzie. Czy coś w ten deseń.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Yukata. Ada najpierw widziała ów strój, potem uroczą buźkę. Ale, ale...pamiętajmy, że pozory mylą, prawie zawsze, więc nie można było z góry zakładać, że właścicielka ognistych włosów, będzie należała do tych słodkich, uroczych i nieśmiałych dziewcząt. Spoglądała więc na drobną postać z potencjalną chęcią zaproszenia, szczególnie gdy z wyrazem konsternacji spoglądała, to na Adę, to na sklepikarza, który to własnie podawał czarnowłosej miseczkę z posiłkiem. Oblizała wargi, czując jak zapach przyjemnie drażni jej nozdrza i już po chwili wpakowała sobie do ust porządna porcję. Młodsza nie miała tyle gracji, żeby nie pozwolić sobie na zachlapanie...ale na szczęście - kurtka zawsze ratunkiem! Wykrzywiła usta, zlizując z brody pozostałości sosu, a chusteczką wytarła cieknąca plamę na rękawie. Zatrzymała się jednak w swoim geście, gdy usłyszała głos nieznajomej. Miała przyjemny dla ucha ton, choć opisane przez nią wydarzenie - nie było znane Adavienie. Umazane kąciki ust uniosły się jednak, gdy dostrzegła rozmarzone spojrzenie towarzyszki w posiłkowych bojach.
- Cóż...w moim wypadku, też musiałabyś walczyć, żeby te złote rybki nie trafiły w moje łapki...wiesz, mam kota - Ewentualnie dwa, bo stawiała, że kaukaz tez byłby skłonny wchłonąć smażoną (złotą) rybkę...w końcu, zawsze to nie kurczak z rożna!
Czarnowłosa w końcu wytarła usta, by obdarzyć Tai perlistym śmiechem - a fajerwerki to zawsze piękna rzecz, nawet jeśli ktoś twierdzi inaczej, to jest kłamcą - dodała jeszcze z udawaną powagą, by wyciągnąć rękę w stronę nowo poznanej. Zaraz jednak cofnęła dłoń, przetarła chusteczką i odstawiła na blat za sobą pojemnik z makaronem, by dopiero wtedy odwzajemnić uścisk.
- Jestem Ada..to znaczy, Adaviena, ale i tak wszyscy skracają je do tej prostszej wersji. I nie pytaj skąd takie dziwne, bo nie wiem - no tak. Czarnowłosa już zalewała prorokinię potokiem słów, a nawet nie wypiła jeszcze żadnego alkoholu...trzeba by było to chyba nadrobić nieco. Nie piła często, ale akurat festyn był szczególną do tego okazją, prawda? W głowie przebąkiwała jej myśl, że takie imię powinno być jej znane lub przynajmniej się z kimś kojarzyć, ale radośnie zignorowała głos rozsądku.
Uśmiechnęła się szerzej, gdy usłyszała przyjemne brzmienie melodii. Oj tak...Ada uwielbiała tańczyć, a nieświadome kołysanie, które dostrzegła u towarzyszki, tylko pobudziły jej zapędy. Intuicja podpowiadała jej (czy co tam odpowiadało, za te głosy w jej głowie), że oto znalazła owo wieszczone (w jej umyśle) interesujące towarzystwo.
- Nie, żebym cokolwiek sugerowała...ale moje plany w tej chwili sprowadzają się do podobnych zamiarów. Dodamy do tego, że ..pozwolę Ci patrzeć, jak wygrywam złote rybki, dla mojego kota...- zmrużyła oczy, dodając na wpół złośliwej intonacji. Ada nie miała jednaki zamiaru jakkolwiek obrażać Tai, raczej...sprowokować do żartobliwej dyskusji. Tak, przygoda to coś, na co i Ada miała chrapkę, jak już była okazja, grzechem byłoby nie skorzystać. A, że Ada lubiła tak grzeszyć..ekhem..jak to szło? Nie Samym chłopem człowiek żyje? Cokolwiek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Skrzywiła się lekko na wzmiankę o kocie, zabawnie wydymając przy tym czerwone usta. Nie przepadała za tymi zwierzakami, wręcz ciężko było jej zrozumieć jak ktoś mógł chcieć się nimi opiekować. Fałszywe to to i wymagające, a w dodatku myśli tylko o sobie. Praktycznie jak każda z kobiet gdzieś w głębi swojej zepsutej duszy.
Mina rozpogodziła jej się na wzmiankę o fajerwerkach. Z entuzjazmem pokiwała głową, w pełni zgadzając się z rozmówczynią.
- Ada brzmi ładnie, egzotycznie. Ale nie wyglądasz jakbyś przyjechała z innego Miasta.
Przechyliła głowę, nieco zbliżając się do dziewczyny. Z powagą godną jury konkursu piękności przyjrzała się jej oczom i noskowi - głównym wyznacznikom azjatyckości i skinęła głową, nie zauważając większych niezgodności. Jedynie ślepia, ach, cóż to były za ślepia!
- Masz piękny kolor oczu. W ogóle jesteś ładna, nic tylko iść na podbój męskich serc. - Wyszczerzyła kiełki. Kolejna propozycja? Może później, w alkoholowym uniesieniu, gdy już będą musiały wzajemnie wspierać się żeby ustać. I będą trzymały sobie włosy przy wymiotowaniu. Tak.
Teraz jednak liczyło się, że Tai miała z kim pić, tańczyć i zapominać o przeszłości. Właśnie przez tłum przeszedł wysoki mężczyzna w yukacie. Czarne włosy związane były w dość długi kucyk, boki głowy zaś wygolone, żeby żaden niechciany kosmyk włosów nie umknął przed gumką. Gdyby jeszcze na plecach niósł miecz, pomyślałaby że to Mentor wstał z martwych by pobawić się z nią w kotka i myszkę. To było jednak niemożliwe. Ciche westchnienie wyrwało się z jej piersi.
...złote rybki, dla mojego kota.
Westchnienie momentalnie zamieniło się w parsknięcie. Nawet lekko trąciła Adę, dając upust swojemu rozbawionemu oburzeniu.
- Jeszcze się przekonamy czy ty prędzej złowisz rybkę czy ja twojego kota - złośliwość za złośliwość, ot co! Zaśmiała się i złapała dziewczynę pod ramię, prowadząc do małego namiotu, w którym porozstawiano niskie stoliki i poduchy dla klientów. Głównym trunkiem było sake, lecz podawali także piwo i jakieś śliwkowe wino, którego rudowłosa nie potrafiła rozpoznać.
Wskazano im jeden ze stolików. Urocza szatynka w granatowej yukacie zabawnie kołysała się na swoich drewnianych sandałkach, nosząc ze sobą plik kart oraz notesik.
- Na co masz ochotę? Ojczym dał mi trochę drobnych, więc ja stawiam jakby co. - Uśmiech. Odwróciła się do kelnerki i poprosiła dla siebie o buteleczkę sake, w końcu gdzieś w połowie tego romantycznego picia pod białym płótnem mogło im się zachcieć spacerów czy innych atrakcji. - Czym się zajmujesz? Opowiedz mi coś o sobie, Ado!
Cóż za mało oryginalny początek rozmowy. Musiała jednak coś zrobić w czasie gdy czekała na alkohol, starając ukryć drżenie rąk. Nie no, wcale się jej nie trzęsły, nie miała problemu z piciem, to tylko nerwy, bo przecież Shi była wyjątkowo nieśmiałą młodą damą.
Gdy w końcu postawiono przed nią buteleczkę i czarkę, napełniła tą drugą i uniosła, wznosząc toast.
- Żeby wszystkie rybki przeżyły dzisiejszy wieczór!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdyby Ada znała myśli Tai na temat kotów, siłą rzeczy musiałaby się zgodzić. Choć czarnowłosa do tych samych cech podchodziła z pewną dozą optymizmu. Do całej kolekcji cech, dodałaby jednak nieprzewidywalność i tajemnicę - to śmiało można wpisać w kodeks i naturę....kobiet. W końcu, kto nie kocha tajemnic?  Nie licząc faktu, że każdy człowiek rodzi się z naturalną potrzebą poznawania, ciekawością, która mimo nawet strachu, pchała w kierunku przygody. W to Ada wierzyła całym swym buntowniczym sercem.
- Nieeee, nie przypominam sobie....choć chciałabym odwiedzić któreś z innych Miast - chciała dodać, że w rzeczywistości pochodzi z "laboratorium", ale tylko grzecznie pokiwała głową, by zaraz potem unieść brwi wyżej i zatrzymać wciskanie makaronu do ust. Taihen miała coś przenikliwego w swoim spojrzeniu, jakby chciała zajrzeć w myśli swej towarzyszki. Nie czuła jednak nachalności, która należała do specyfiki męskich spojrzeń.
- Może później...- mrugnęła przy tym porozumiewawczo owymi błękitnymi ślepiami, a na usta wrócił jej sztandarowy, radosny wyraz. Patrząc z perspektywy obserwatora, każda z nich była śliczną istotą. To co powiedzieć, jakby połączyły siły? Strach się bać, choć dzisiejszego dnia, Adzie ni zależało na żadnych podbojach. Chyba.
Zachichotała widząc oburzone parsknięcie ognistowłosej. Ada wyszczerzyła szerzej swoje ząbki przyjmując szturchnięcie, jako radosne wyzwanie.
- Chcę to zobaczyć...szczególnie jak ganiasz za moim Paskudem...- i tu zaśmiała się jeszcze głośniej, bo wyobraźnia rzuciła jej do wglądu faktyczny obrazek biegającego kocura, goniącą go Taihen...i na dokładkę Kaukaza, który pędzał ich wszystkich. Ledwie się powstrzymała, żeby nie buchnąć śmiechem, a tym samym opluć wszystko co znajdowało się przed nią - łącznie z nową towarzyszką przygód.
Zdążyła jednak zatkać buzię, choć w oczach wciąż można było widzieć błyskające ogniki. Przełknęła ostatnia porcję swego posiłku, by po chwili jej ramię zostało sprawnie przechwycone przez prorokinię.
Żołądek napełniony, cycki poprawione, więc można było powędrować w miejsce, które stanowiło kwintesencję rozrywki, ulotności, zakłopotania, braku pamięci i bólu głowy (dokładnie w wymienionej kolejności) - alkohol...ekhem.
Dotarły do swego przeznaczenia i zatrzymały swoje zgrabne tyłki.
- Podobno, powinno zaczyna się od tych mocniejszych trunków i kończyć na słabszych...albo było odwrotnie? - wygięła prawa stronę warg w konsternacji, po czym wzruszyła ramionami - idziemy więc równo, wezmę to co ty... - zawahała się na chwilę, zastanawiając się, czym uraczy się Taihen - ale następną kolejkę...czy butelkę...czy coś tam, stawiam ja! - tu wyciągnęła dłoń do góry i skrzyżowała dwa palce, jak w dziecinnej obietnicowej wyliczance.
Zdjęła przy okazji swoją kurtkę, bo czuła, że niedługo nie będzie jej potrzebna. Miała tylko nadzieję, że jej nigdzie nie zgubi. Zerknęła na dziewczynę obok, akurat w momencie, gdy zadała pytanie. Ładnie, to ona zazwyczaj strzelała pytaniami na lewo i prawo, a tu patrzcie, została zbita ze swej pozycji. Uderzyła palcami w usta w teatralnym zamyśleniu.
- Zazwyczaj...biegam po mieście, roznoszę prezenty i gram ludziom na nerwach, a jeszcze mi za to płacą - zachichotała cicho - aha prowadzę też bitwy z dwoma zwierzakami - swoim kotem i współlokatorem - pokiwała poważnie głową, jakby wspominała o najbardziej normalnych rzeczach na świecie. Wszystko to mówiła, wciąż wpatrując się w twarz rudowłosej. Była w tym pewna przyjemność, nie tylko ze względu na poznawany własnie charakter znajomej, ale i jej...wzrostu. Można wierzyć lub nie, ale przyjemnie było spotkać osóbkę, do której nie trzeba  było zadzierać głowy przy każdym słowie. A, że Ada lubiła (może trochę prowokacyjnie) gapić się innym w oczy, było to niekiedy uciążliwe doświadczenie.
- A Ty co porabiasz na co dzień? Wspominałaś tylko coś o ojczymie...- tak, czarnowłosa słuchała swoich rozmówców. Nawet jeśli nie wyglądało na to. Pod tym względem, Ada była bardzo dobrym materiałem na towarzystwo, a że przy okazji sama lubiła toczyć słowne dywagacje, to odpowiedni adwersarz był jak na lekarstwo.
- Zgadzam się! - znowu wygięła usta szeroko, w oczach kryjąc niepokorne błyski - niech dziś wszystkie rybki przeżyją!...a kot naje się jutro! - po czym upiła oferowany trunek, starając się nie zakrztusić przy pierwszym łyku. Czemu? bo dostrzegła właśnie znajomą postać Adriana, który przemaszerował obok, na szczęście nie dostrzegając swej "podopiecznej". Ada wypuściła wstrzymywane powietrze, by większym haustem dopić zawartość czarki.


Ostatnio zmieniony przez Adaviena dnia 29.07.15 10:51, w całości zmieniany 4 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Paskud to było osobliwe imię dla kota, tak samo jak wizja rudowłosej biegającej za sierściuchem. Wizja idealna by przesłonić wizję żywego Mentora oraz zająć myśli na całą podróż do alkoholowej świątyni, którą miały zamiar zaanektować, przynajmniej na razie.
- Od mocniejszych? Zawsze myślałam, że najlepiej jest wszystko mieszać od razu w szklance, bo i tak wymiesza się w żołądku. - Parsknęła cicho. Ktoś jej kiedyś opowiadał historię o drinku złożonym jedynie z alkoholu. Zazwyczaj trzeci był za darmo, bo nikt nie potrafił wypić trzeciego. Nie mogła sobie jednak jak się ów specjał nazywał ani kto jej o nim mówił. - No chyba kpisz! Tutaj ja za wszystko płacę, może później jakoś się odwdzięczysz.
Pokazała jej język. W takim razie dwie butelki i dwie czarki, z których mogły pić. Cóż za szczęście, że znajdowały się na terenach dawnej Japonii, a nie na przykład w Polsce, gdzie taka mała karafka nie wystarczyłaby na zbyt długo.
- Kot to Paskud, jak się nie mylę. Swoją drogą, to dość specyficzne imię dla zwierzaka - zaśmiała się. Po raz kolejny przed oczami stanął jej rudy pers ze spłaszczonym pyszczkiem i władczym spojrzeniem. Nachyliła się ku dziewczynie, zniżając głos do konspiracyjnego szeptu - A współlokator? Czyżby przystojny brunet, uprzyjemniający dni wolne od pracy?
Gdzieś na jej licu pojawiły się lekkie rumieńce, wskazujące na to, że wciąż była jeszcze młodą dziewczyną. Marzył jej się książę na białym koniu, romantyczne spacery po plaży i wspólne jedzenie truskawek. Od czasu do czasu wyobrażała sobie podobny scenariusz, zapominając o tym w jakim świecie przyszło jej żyć oraz jakie życie wybrała. Na cholernej pustyni, zamknięta w jaskiniach bez elektryczności i bieżącej wody. Księciem zaś mógł być tylko opryskliwy wymordowany o dłoniach i spojrzeniu zimnych jak lód. Może przynajmniej ludziom z Miasta było lepiej, żyli w szczęściu i wiecznej bajce.
- Ach, ojczym. Przygarnął mnie gdy umarli moi rodzice, od tamtej pory spotykam się z ludźmi, staram się im pomóc, porozmawiać, taki trochę psycholog. Albo księżniczka.
Ciekawe czy za podawanie się za córkę dyktatora groziła kara, szczególnie gdy ten nigdy oficjalnie o niej nie wspominał. Zaśmiała się w duchu na tę myśl, wyobrażając sobie jak nagle wpadają eliminatorzy żeby uciszyć ją raz a dobrze. To dopiero by była draka.
- Tak, jutro będzie futro! - ot, doniosłe podsumowanie toastu. Szybkim ruchem przechyliła czarkę, wlewając jej zawartość do gardła. Ryżowa wódka była dość słodka i przyjemnie drapała w przełyk. Zmrużyła ślepia, rozkoszując się tą myślą i ciesząc, że wcześniej zjadła gryczany makaron. Nie powinna się dziś zbyt szybko upić. Zauważyła jednak, że Ada zatrzymała się w pół łyku i nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
- O, czyży za mocna sake? - Klepnęła Adę w plecy, żeby pomóc jej odkrztusić zdradziecki łyk i także spojrzała w tą stronę w którą patrzyła dziewczyna. Nie zauważyła jednak niczego podejrzanego, jedynie masę rozentuzjazmowanych ludzi, spacerujących to w jedną to w drugą stronę z przekąskami, nagrodami i prezentami. Jakieś dziecko właśnie ciągnęło za sobą balonik w kształcie Hello Kitty, wyglądało przeuroczo w maleńkim kimonku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

W słowach Taihen była niepokojąca logika. Po prawdzie, Ada nie lubiła za często mieszać alkoholi, ale fakt -faktem, przecież wszystko ostatecznie lądowało w jednej wielkiej...ekhem..zupie. Zmrużyła więc odrobinę oczy i nachyliła się do swej towarzyszki.
-Czyżbyś sugerowała nam dalsze plany na wieczór? - jej brwi zafalowały. Za szybko dziś wychodziło jej kuszenie się na takie atrakcje. jednak, to była wyjątkowa okazja, prawda? to nic, że będzie potem pokutowała za to sentymentalną znajomością z toaletą. Ciekawe, jak mocna głowę miała Tai? Jak wiele (albo niewiele) trzeba jej było, żeby doprowadzić się do stanu nieużywalności? lepsze pytanie jeszcze - ile trzeba było dziś Adavienie, żeby znaleźć się w podobnej bytności?
- Trafiłaś w sedno! uwielbiam kpić, ale nie tym razem - zerknęła bokiem na rudowłosą - ale zrobię dziś fantastyczny wyjątek, ale pod jednym warunkiem! Odwdzięka ma zostać zrealizowana jeszcze dziś! więc proś o co chcesz...- zawiesiła na chwilę głos, by kontynuować z powracającym uśmiech, kładąc jednocześnie dłoń na piersi - w granicach oczywiście moich możliwości, bo swojego kota ci nie oddam! - wróciła do swego normalnego tonu, upijając zaoferowany trunek dla przypieczętowania ich "umowy". Może nie przepadała za sake, ale w doborowym towarzystwie, wszystko smakowało lepiej.
- Wierz mi, że to imię idealnie oddaje kwintesencję bycia akurat tym konkretnym kotem - Ada nie wspomniała tylko, że Adrian, jej współlokator, otrzymał równie urocze przezwisko - Paskud2. W jednym w drugim przypadku idealnie odzwierciedlało naturę obu stworzeń. Choć zazwyczaj jeden Paskud drapał, a drugi to naprawiał (mniej lub bardziej za pozwoleniem Ady).
Czarnowłosa uniosła brew, kiedy jej rozmówczyni nachyliła się do niej, ale popłynęła za gestem towarzyszki i..prawie parsknęła, gdy usłyszała konspiracyjne słowa.
- Dosłownie, jakbyś nas widziała! - chciała wszystko powiedzieć z powagą i napięciem, ale jednak nie wytrzymała i buchnęła śmiechem, zakrywając buzię, wolna dłonią. Uspokoiła się jednak szybko i uniosła dłoń, dając znak, że już jej przeszło - wybacz ten nagły zryw, ale porównanie rozbawiło mnie trochę. Mój współlokator - tu musiała niestety przyznać - jest przystojnym brunetem i rzeczywiście uprzyjemnia mi wieczory, ale owa przyjemność polega na nieco innej zasadzie - pokręciła głową, chowając ostatki śmiechu - czasami lepiej nie brać wszystkiego co mówię na poważnie - mruknęła już nieco ciszej, zatykając buzię kolejnym łykiem sake.
Tai jednak nie wyglądała, przynajmniej na te chwile, jakby żartowała. Cóż, nawet w czarnowłosej czasem odzywały się typowo dziewczęce marzenia, które jednak szybko przywracała do rzeczywistości. Przecież nie mogła polegać na nikim innym, jak na sobie! tak, to powtarzała sobie często, ale cóż - mijało się to nieco z rzeczywistością.
- W takim razie..będę mówiła do ciebie per "księżniczko" - uśmiech Ady był teraz ciepły. Coś bowiem tknęło ją w słowach prorokini i nie mogła pozbyć się wrażenia, że za tym tęskni -...ale na mnie proszę nie stosuj żadnych psychologicznych chwytów, bo..oddam! - zachichotała. Ani jednym słowem nie nawiązała do braku rodziców, żeby przypadkiem nie zeszło na jej temat. Ponure myśli szybko jednak odpłynęły wraz z toastem, jaki sobie zaserwowały.
- Nie, nie...- oddychała spokojniej i mimo wszystko mówiła nieco ciszej. Nie chciała, by przypadkiem "obgadywany", jakimś dziwnym trafem zawrócił się i usłyszał jej wcześniejsze słowa. Skończyła krztusić się z pomocą prorokiniowego klepnięcia i zajęła usta kolejnym łykiem alkoholu. Oj coś za szybko jej to idzie i czuła, że to w jej głowie pojawią się pierwsze "migania".
Ada odwrotnie do Tai, tym razem skupiała wzrok na swojej czarce, próbując zmusić niesforny zaciesz do ukrycia. Odwróciła w końcu głowę w stronę dziewczyny.
- A ty...księżniczko - tym razem to Ada zmrużyła oczy, poprawiła włosy i nachyliła się, kładąc palec na swoich ustach - jest ktoś, kto uprzyjemnia Ci wieczory? - a co tam , idziemy falą! I tak już nie wierzyła, że ze spotkania wyjdzie trzeźwa - nie, żeby nawet chciała - więc może pozwolić sobie też na większą hm..frywolność? Nalała w międzyczasie do swojej czarki alkoholu i jeśli Tai także opróżniła swoją, dolała także i do jej naczynia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Licytujmy się i przedrzeźniajmy, ważne, żeby dobrze się bawić! Równie dobrze mogły się już nigdy więcej nie spotkać, wszak Ada pozostanie w Mieście, a Tai wróci do swojej smutnej i brudnej Desperacji, do jaskiń świątyni i ponurych obowiązków prorokini. Pewnie dlatego postanowiła czerpać teraz garściami, zaszaleć i... pozwolić sobie na odrobinę szczerości.
- Jasne, przecież nie będziemy tutaj siedzieć całą noc! - Szczególnie, że czarnowłosa już zadeklarowała, że ma zamiar się odwdzięczyć za alkohol. Czemu by tego nie wykorzystać w mniej lub bardziej pokrętny sposób? Jeszcze niedawno była mowa o łowieniu złotych rybek, więc tam mogły skierować swoje kroki pomiędzy kolejnymi trunkami. - Zapamiętałam, teraz już nie będziesz mogła tego odwołać.
Pokazała jej język. Teraz mogła prosić o wszystko, od lepkiej waty cukrowej na patyku po tańczenie nago nad jeziorem w świetle ogniska. W sumie ta druga opcja wcale nie była taka zła. Idealnie pasowała do pogańskiej kapłanki, napawającej się wszelaką cielesnością.
Przesunęła naczynie między palcami, przez chwilę napawając się dźwiękiem szurającej porcelany, który o dziwo idealnie komponował się z głosem nowej przyjaciółki. Nie mogła powstrzymać chichotu gdy zaczęła opowiadać o współlokatorze.
- Uuu... innej zasadzie, co? - Ledwo powstrzymała się od kolejnego dotknięcia ramienia dziewczyny. Jeszcze wyjdzie na to, że ciągle ją poszturchuje i zaczepia, a przecież nie chciała mieć na głowie przystojnego bruneta w kimonie. Chichot przerodził się w śmiech. Powoli zaczynały boleć ją policzki, ale bawiła się świetnie. - Nie no, droczę się tylko. Tylko żeby się nie okazało, że Paskud zostanie wzięty za wasze dziecko.
Równie piękne co rodzice, tylko trochę zarośnięte.
Bo choć nie przepadała za tymi futrzakami, musiała przyznać, że prezentowały się wyjątkowo godnie, spacerując po murkach i wygrzewając się na słońcu. Nawet ich domaganie się pieszczot miało w sobie sporo gracji, w czasie gdy psy po prostu śliniły się, wywieszając czerwone jęzory. Gdyby tylko zamienić ich charaktery, Taihen nie zastanawiałaby się nad przygarnięciem kota.
Teraz jednak zamiast kotką, równie upartą i samodzielną co wszystkie zwierzaki tego gatunku, została księżniczką. Gdzieś przez myśl przemknął jej obraz dość wysokiego blondyna detonującego miny na desperackiej pustyni. "Walczymy z mutantami", tłumaczyła jej kobieta, gdy siedzieli razem w samochodzie. Potem poczuła smród tytoniu i zobaczyła przećpane parszywe oczka. Jak on się nazywał? Pluja? Cóż, pewnie już dawno zdechł, jeśli nie zaszył się w jednej z okolicznych organizacji. Też zwracał się do wszystkich per księżniczko, ale nie miało to tak przyjaznego wydźwięku jak w przypadku Ady. Odpowiedziała śmiechem i niemal natychmiast uniosła prawą dłoń na wysokość twarzy, lekko zwiniętą w pączek, i zaczęła nią machać na boki jak prawdziwa miss universum.
- Pozdrawiam was, moi drodzy poddani. Mam nadzieję, że miło spędzacie to święto... och. - Zasłoniła dłonią wargi i rozejrzała się dookoła, niemal konspiracyjnie. - Ale gdzie się podziała moja tiara? To chyba będzie zadanie dla ciebie, za które dostaniesz tyle alkoholu, że ledwo będziesz mogła ustać na nogach.
Wyszczerzyła się, ale nie dokończyła zdania. Myśl była już kompletna i wiedziała, że dziewczyna się domyśli. Kawałek plastiku w kształcie korony, to był idealny plan na zwieńczenie lub rozpoczęcie całonocnych libacji.
Nawet nie zauważyła gdy jej czarka zrobiła się żałośnie pusta, a potem ponownie się napełniła. Nie czekała nawet na kolejny toast czy zachętę, uniosła naczynie i wychyliła jego zawartość duszkiem, wszak nie były o wiele większe od zwykłych setek, w których niektórzy pili śmierdzącą wódkę.
- Pytasz czy mam księcia? Otóż mam cały harem - wyszczerzyła triumfalnie kiełki, ale zaraz parsknęła śmiechem, jakby opowiedziała świetny dowcip. - Na razie tylko nieporadnie wzdycham do pewnego mężczyzny, ale, kto wie, może niebawem on też zda sobie sprawę, że naszym przeznaczeniem jest wspólne wychowywanie uroczych infantów.
Uniosła buteleczkę z sake i zakołysała nią, sprawdzając ile jeszcze zostało w środku. Płyn przyjemnie zachlupotał, choć już niebezpiecznie jego poziom zbliżał się do połowy naczynia.
- To co, może teraz wychylimy wszystko duszkiem?
Uniosła brew. Wyzwanie. Jeszcze tylko brakowało okrzyku "kto ostatni ten zgniłe jajo!".
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Grzało. W tej jednak chwili, Ada nie potrafiła zlokalizować, czy owo ciepło pochodziło od temperatury powietrza, czy też wypitego alkoholu, który coraz szybciej (i gęściej) płynął w jej żyłach. Czarka za czarką i znajome migotanie zaznaczało swoją obecność w jej głowie. Spojrzenie Tai mogło sugerować bardzo podobną wzmożoną ważkość umysłu. Świadczyć o tym mógł chociażby śmiech, który niemal nie schodził z ust żadnej z dziewcząt. Dobrze, o to przynajmniej tego wieczoru chodziło Adavienie. Upić się, dobrze bawić i mieć gdzieś konsekwencje! Tak! Chyba...(głupi głos rozsądku, nawet teraz próbował dojść do głosu).
- To ja bym ruszyła nasze zgrabne tyłki dalej, jak tylko opróżnimy butelki! - właściwie nie wiedziała, gdzie to "dalej" ma być, ale mniejsza o to. Czarnowłosa była pewna, że po drodze trafią na odpowiednią dla nich lokalizację. I zdecydowanie, Ada nie miała zamiaru czegokolwiek odwoływać, czy się wycofywać, co było raz powiedziane, to zostało polizane..zaklepane...czy jakoś tak. Ada była ryzykantką, co z jednej strony można było traktować , jako zaletę, ale z drugiej - jako głupotę. Nie raz pakowała się w kłopoty, tylko dlatego, że nie mogła odpuścić okazji i poczuć przyjemną nutę adrenaliny. Oczywiście, nie można było przesadzać. W obliczu prawdziwego zagrożenia, każdy chyba potrafiło ocenić swoje możliwości. Prawda? Teraz nie było to ważne. Nie miała nawet czasu o tym myśleć, bo brzuch powili zaczynał ją boleć od kolejnych napadów śmiechu.
- Lubię jak się droczysz, lubię jak mi docinasz, w ogóle jak mówisz - usta wciąż rozciągały się w uśmiechu, więc jej słowa mogły być nieco niewyraźne - ...ale Paskud byłby wyrodnym dzieckiem, z jeszcze bardziej wyrodnymi rodzicami - parsknęła głośniej, aż kilka łez popłynęło po zaróżowionym policzku. Otarła palcem słone ślady i opanowała śmiech. Dobrze, że nie robiła większego makijażu, bo jeszcze trochę, a wszystko spłynęłoby beztrosko, a Ada nawet by nie zauważyła kiedy.
No i miała teraz za towarzyszkę księżniczkę.Trzeba było jakoś wyglądać!
- Ależ Pani! - wyrwała się do góry, podnosząc nieco na kolanach - pozwól mnie, uniżonej twej...Rycerki, by móc rozpocząć misję! Poszukiwania Zaginionej Tiary - złożyła dłonie na piersiach i nachyliła głowę, tym samym sprawiając, że kaskada czarnych włosów spłynęła jej na ramiona i twarz. W głowie już próbowała wymyślić, z czego ową koronę będzie można zrobić, a może jakiś fantastyczny stragan zaoferuje coś znamienitszego? Tak, będzie miała zakwasy na brzuchu i na szczęce od wszystkich wybuchów radości, jakie dziś miała i raczej mieć będzie, sądząc po tempie w jakim wszystko się działo.
Chwilę potem już siedziała na swoim miejscu, może nieco bliżej ognistowłosej. Kolejna zawartość czarki zniknęła i powoli widać było, jak bardzo kurczy się zawartość butelki.
- Te urocze infanty chyba najbardziej mnie straszą, przed próbą startowania do czegoś "poważniejszego", ale Ty...ów mężczyzna musi być głupcem, jeśli się w ogóle zastanawia. Gdybym była mężczyzną, musiałabyś walczyć, żeby mnie zniechęcić! - zamrugała wesoło jednym okiem i z równą powagą przyglądała się operacji sprawdzenia ilości pozostałego trunku. Wydęła wargi.
- Tak! - Czarnowłosa niemal bez zastanowienia przystała na wyzwanie prorokini. A nawet, jakby chciała się zastanowić - odpowiedź byłaby dokładnie taka sama!
Czarnowłosa czuła szumek w głowie, ale nie przeszkadzało jej to, by unieść się powtórnie i..majestatycznie zamachnąć z naczyniem, której zawartość (przynajmniej jej część) z jeszcze większym majestatem chlusnęła na jej ognistowłosą księżniczkę. Niemal w zwolnionym tempie widziała, jak płyn opada i - o zgrozo - brudzi jej przepiękną yukatę! Ada zamarła, szeroko rozszerzając błękitne źrenice. Ale, że jak to się stało?! Ada? Ta, która szczyciła się swoją zręcznością? I choć chwilowa groza pojawiła się w jej oczach, na usta wypełzał niechciany uśmiech. I zanim jeszcze cokolwiek więcej można było zrobić, dziewczyna wylała pozostałą zawartość na siebie. Czuła jak pozostałości płynu ściekają jej po brzuchu, przyklejając materiał do ciała, Tai prawdopodobnie czuła podobne efekty.
Głupie pomysły, to głupie, ale nie umiała się powstrzymać, po prostu wybuchając już śmiechem.
- Od teraz, prócz tego że jesteś księżniczką, to razem ze mną, będziesz Miss Mokrego Podkoszulka...ehm...yukaty i sukienki? - równie dobrze, Tai mogła teraz się porządnie zdegenerować - miała do tego powody. Ada jednak wpatrywała się w swoją mokrą towarzyszkę z rozbawianą nadzieją. Jakkolwiek, by to nie brzmiało - nie chciała w ten sposób kończyć tej znajomości.
Zawsze, to dodatkowa atrakcja! to nic, że także dla kilku gapiów, którzy zwrócili zaciekawione spojrzenia w ich stronę. (że niby już była pijana?)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach