Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

- Zapytałbym, czemu Twój tyłek nie pojawił się tu wcześniej z takim predyspozycjami - wyszczerzył się kolejny raz - ale poprzestanę na rychłym spotkaniu piwnym, o którym wspominałeś - Isei miał ochotę zapytać o coś więcej, ale racją było, że jeszcze znajdzie się na to odpowiedni czas i miejsce. Czasem przechodziło mu przez myśl, co działo się u pozostałych z kompanii szkolnej, ale ale choć przewidywał, że Adrian będzie się pakował w jakieś kłopoty, to nie podejrzewał spotkania akurat w m3.
- Widać, jako jedyny przewidywałeś tu jakieś atrakcje, stały bywalec takich festynów - przechylił głowę na bok i uniósł jedna brew, kierując pytanie do Williama. Można było wierzyć, że Isei był nieco uprzedzony do takich akcji, jak festyny. Miał jednak ku temu powody, choć musiał przyznać, że wiązało się to raczej z jego wspomnieniami, niż rzeczywistą niechęcią.
- Uwierzyłbyś, że można tu znaleźć też zimne trunki? - wojskowy parsknął, kręcąc głową, a kiedy eliminator mierzył go wzrokiem, zadzierając przy okazji głowę, Isei zsunął swoje okulary znowu na nos - ale pomysł z grillem ci się udał, widać, że zaczynasz czasem używać mózgu - kwadratowy uśmiech pojawił się zdradziecko na ustach Iseia i ni cholery, nie chciał zejść. Nawet, kiedy Adrian ciągnął swój wywód o frajerach, oczy blondwłosego błysnęły wesoło, choć zza przyciemnianych okularów, ciężko było dostrzec ów fejm.
- Nie martw się Will, on frajerem nazwie każdego, kto myśli inaczej jak on, a o to nie jest trudno, ale drobny wpierdol i mu przechodzi - wygiął dłonie przed sobą, aż strzeliło mu w palcach - ale to też musi chyba chwilę poczekać, zanim ten najprzystojniejszy i najbardziej ogarnięty - czyli ja - zajmie się zorganizowaniem tego sprzętu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Tia, można tak powiedzieć - nie chciał zdradzać oczywistego powodu przybywania na tego rodzaju festynach. Owszem, głównie był tutaj z czystej przyjemności, ale za tym kryła się zupełnie inna prawda. Niegdyś często na tego typu zabawy przychodził ze swoją narzeczoną. Miłe, a zarazem bolesne wspomnienia przychodziły w mgnieniu oka.
Słuchał tą dwójkę. Nie zdradzał natomiast tego, że niegdyś był w Specu. Adrian nie musiał tego wiedzieć, a Isei raczej się nie wygada. Chociaż kto wie? Zawsze może mu się niechcący wymsknąć, nawet takiemu Williamowi. Lonato wywnioskował, że mężczyźni już znali się dość długi i ładny kawał czasu. Chociaż Adrian był Polakiem, pochodził z M6, więc nie wiedział tak do końca, jak ich znajomość się trzymała i nawet nie chciał tego wiedzieć.
Pomysł z grillem również wydawał mu się sympatyczny. W tutejszych barach będzie tłoczno i drogo, a tak ogarnął jakieś żarcie, trunki dwa razy taniej no i sprzęt. Jak odmówić takiej propozycji? Na słowo "frajer" i jego wyjaśnienie, uśmiechnął się jedynie pod nosem. Cóż, zapamięta. Co prawda nie lubi niepotrzebnych bójek, ale jeśli trzeba...
- Ja tam jestem za. Mogę jakiś smaczny alkohol ogarnąć, czy coś. Chyba że Adrian chce, to mogę zająć się żarciem - zasugerował, powoli wypalając cygaretkę - Więc gdzie się widzimy i za ile czasu? - spytał, zerkając to na Kaukaza, to na Isei.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tak, na wszystkie opowiastki przyjdzie jeszcze czas, co też Adrian skwitował przytakującym kiwnięciem głowy.
- Widzisz, najlepszym się nawet czasem zdarza więc i dla ciebie jest nadzieja. - Szturchnął Iseja po przyjacielsku Iseja pięścią w ramie by zaraz potem słuchać jego wyjaśnień dotyczących frajerostwa. Eliminator nie mógł się aż powstrzymać od wywrócenia oczami i niedowierzającego kręcenia głową. Zostawić takiego na chwilę i już zapominał znaczenia co poniektórych słów w swym rodowitym języku. No ale to nic, jeszcze będzie miał okazję sobie przypomnieć.
- Nie nadymaj się tak bo zaraz odlecisz. - Sprowadził towarzysza na ziemię, by zaraz przenieść wzrok na Williama. - Nie, jest spoko. Ogarnij alko, mi będzie łatwiej z moim...transportem załatwić coś jadalnego. - Zamyślił się na chwilę. - Niedaleko stąd widziałem pomost. Długi na co najmniej dwadzieścia metrów. Jadąc wzdłuż linii brzegu z tego miejsca w tamtym kierunku bez problemu się tam dojdzie. I za ile...to zależy jak długo Isei będzie się wlókł. - Nie mógł odpuścić złośliwej uwagi. No ale chcąc nie chcąc chłopaki miedzy sobą się dogadali i rozeszli. Pierwszy grill na obczyźnie. Adrian na pewno go zapamięta. Chociaż może i nie? Uśmiechnął się pod nosem i znikł w tłumie tak, jak pozostali jego towarzysze. Heh.

zt x 3 / Kaukaz + Isei + MrJabol
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

„Ćśśś... dorośli rozmawiają”
No chyba sobie żartujesz…
Zdawał się mówić samym wzrokiem, wbijając w nią mało przychylne spojrzenie. Tylko obrzydzenie nie pozwalało mu zatopić kłów w dłoń, którą Astira przysłoniła mu usta. Cholera wie, gdzie wcześniej pchała palce. Z małą konsternacją przyjął po sobie osobliwy podarunek w postaci waty cukrowej, finalnie z warkotem rzucając go na ziemię. Fakt faktem, że uwielbiał wciskać w siebie jedzenie, jednak takiej formy dokarmienia nie potrafił zaakceptować. Uwłaczała jego godności… odbierała mu dumy, którą najwyraźniej miał przesadnie przerośniętą, często zapominając, że pyska dzieciaka sobie nie zmieni, bez względu na to, ile razy sobie nie popsioczy na kogoś pod nosem.
Choć miał przemożną ochotę po raz kolejny wyrzucić z siebie jakieś „mądrości”, fakt, że Astria znalazła się zdecydowanie za blisko Chisany, jednak przebił się na pierwszy plan.
- Odsuń się od niej. – zdążył tylko warknąć, nim obrócił łeb w stronę Ciro, niemal natychmiast obrzucając go urażonym spojrzeniem.
Widocznie jego uczucie zostało odwzajemnione z równą gorliwością…
… teraz oboje pałali do siebie tak gorącą nienawiścią, że aż zahaczała o przymiotnik „zabójczej”.
- Uważaj, bo już się boję. – przewrócił szczeniacko oczami, na wzmiankę o ucinaniu palców. Nie czuł się szczególnie zagrożony w tym tłumie ludzi. Co prawda bić się nie potrafił, aczkolwiek niewyparzony język dodawał mu chęci, żeby zmierzyć się z Ciro w jakimś pojedynku. Zuchwałość bywała zgubna…
„To jest Twoja ciocia Astira.”
Więc to babsko ma imię…
Również Łowczyni?
Zwrócił ku niej krótkie spojrzenie, jak gdyby chcąc lepiej skojarzyć sobie jej twarz z wypowiedzianym mianem. Zmrużył gniewnie oczy.
„Źle trzymasz broń.”
Ups?
No cóż… z racji tego, że specjalistą od broni nie był, a ratował się zawsze tylko szczęściem i celem…
- Co za różnica. Ważne są efekty.
Tak, tak.. wmawiaj sobie, że wcale nie poczułeś się głupio, Ai.
Niezręczności nie dał po sobie poznać, szybko o niej samej zapominając, widząc radość na pyszczku przybranej siostrzyczki. Gdyby nie towarzystwo, które skutecznie odbierało mu jakiekolwiek chęci do zabawy, z pewnością uraczyłby małą Łowczynię choć niewielkim uśmiechem.
No, nie powie, że uczucie bycia w centrum zainteresowania tej małej istotki nie połechtało mu znacząco ega.
- Nazwiesz go jakoś? – zapytał uprzejmie, zerkając podejrzliwie w stronę spiskującej dwójki. Słuch miał wyostrzony, aczkolwiek nawet on potrafił go zawieść, gdy wokoło roiło się od wszelakich innych odgłosów. Śmiech, płacz, brzdęk…
Uszy zawodziły, ale wzrok dalej miał dobry.
Dlaczego dopiero teraz zwrócił uwagę, że kobieta obnażyła przed wszystkimi jedyny znak, który utożsamiał ją z Łowcami! Spojrzał na nią ze zgrozą i… nie potrafił wyzbyć się tej nuty złości, która wręcz sama malowała się na jego twarzy, gdy tylko dochodziło do kontaktu.
- Zwariowałaś? To niebezpieczne! - rzucił, uparcie wbijając spojrzenie wprost w jej oczy, licząc, że wyczyta o co mu tym razem chodziło. – Zgubisz nas!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

//praszam że tyle to trwało...//

Trochę za dużo się dla niej działo jak na jeden raz. Ten bezczelny młodziak nie dość, że pyskował to jeszcze rzucił na ziemię prezent od niej, za który legalnie zapłaciła. Bezczelny. Ten debil coś tam do niej gada i jeszcze ją przedstawia tej małej jako swoją ciocię. Pełno ludzi wokół i właściwie nie wiedziała na czym ma się skupić.
- Ciocia... Tak... Ciocia...- Stwierdziła przez zaciśnięte zęby ale nim mała zdążyła się do niej przytulić, podniosła się i ręką utrzymała ją na odpowiednim dystansie. Żadnych przytulasków, całusków ani innych takich. Na pewno nie z Astirą.
Korzystając z okazji, że Chi zajęła się przytulanką i swoim bratem z niewyparzoną gębą, podeszła trochę bliżej Ciro, by sobie z nim chwilę pogawędzić.
- To jak to jest... Skoro on jest jej bratem... Nie mówiłeś, że masz jeszcze syna. Chociaż jeżeli w taki sposób Ty się zwracasz do syna...- Zaśmiała się wymownie i dmuchnęła łowcy dymem w twarz, by jak zwykle pokazać jak bardzo nim gardzi i że jest tylko jej młodszym braciszkiem, który nic nie mógł jej zrobić. Chociaż trzeba przyznać, że następne słowa, które od niego usłyszała nieco ją zaciekawiły. Strzelić w krocze... oj jak ona chętnie strzeliłaby temu pyskolowi prosto w krocze, aczkolwiek byłoby to chyba bardzo nierozsądne, zważając, że pewnie nie jeden S.SPEC się koło nich kręcił.
- A Ty co? Pies ogrodnika? Sam nie masz to młodego też chcesz pozbawić?- Znów zaśmiała się ze swojego jakże prześmiesznego żartu i przydepnęła papierosa, by zaraz odpalić kolejnego. I już... już miała znów dmuchać Ciro w twarz, gdy młody zaczął na nią krzyczeć i spowodował, że zdziwiona aż zakrztusiła się dymem i zaczęła kaszleć. Poklepała się pięścią parę razy po mostku i podniosła wzrok na Ailena, jakby pytając się, czy on jest pewien tego, co właśnie zrobił.
- Czy Ty właśnie podniosłeś na mnie głos?- Warknęła i w mgnieniu oka była tuż przed nim, kciukiem i palcem wskazującym trzymając jego policzki tak, by jego usta złożyły się w dzióbek. Spojrzenie swoich czerwonych ślepi wlepiła prosto w niego, jakby chcąc dać mu się napatrzeć na przepiękny kolor jej oczu.
- Zgubić? Nas? A kim Ty jesteś, że doliczasz do tego siebie? I jakoś nie widzę szwadronu wojska pędzącego za mną bo dojrzeli moje oczy.- Szepnęła, by upewnić się, że usłyszy to tylko on i ewentualnie mimowolnie Chisana, bo stała dość blisko. Oj tak, Astira była szalona. Nie należała do łowców, którzy nosili soczewki, bo bali się tego, że ktoś spojrzy im w oczy i zakuje w kajdany. Z resztą mogła sobie na to pozwolić, większość czasu i tak spędzała w ukryciu, a gdy już znajdowała się w takich spędach jak to, poruszała się pomiędzy ludźmi na tyle cicho i sprawnie, że nawet gdyby ktoś próbował, nie zdążyłby spojrzeć jej w oczy. To tutaj to był taki... niezwykle długi przystanek na drodze, lecz i tak nie bardzo ją to ruszało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach