Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pierwsza myśl, która przychodzi mu do głowy to było : Kurwa no nie. No po prostu kurwa no nie. Boże czy Ty widzisz tą parodię? Pewnie tak i nagrywasz to wszystko. A na końcu to wszystko wyląduje w youtube gdzie każdy będzie miał do tego dostęp. Już nawet nie wiedział co ma powiedzieć. Po prostu został rozbrojony na łopatki, ale w sumie czas wrócić do początku.
Wiedział, że Chisana nie trafi w ogóle. Ba. Kiedy zobaczył, że trafiła w sam środek był całkowicie zszokowany. Zostawił na chwile Janusza i podszedł do córeczki kochanej jego jedynej. Przyglądał się jej jeszcze dłuższą chwilę i nie bardzo wiedział co ma powiedzieć. He was like wow. Zabił jej brawa i kucnął do niej. Pogłaskał ją po głowie w nagrodę - prawie jak pieska, a potem pozwolił jej strzelać dalej.
- Widziałem Chi. Jestem z Ciebie naprawdę dumny. - Dodał jeszcze i dalej prowadził rozmowę z januszem. Miał zamiar się z nim targować i to ostro. On sobie kurwa nie pozwoli. Nie umie strzelać, a Chi chciała tego pieprzonego geparda. Stanie kurwa na uszach i go zdobędzie. W każdy możliwy sposób. Nawet wyda wszystkie pieniądze na próby strzelania i to zrobi. Jakoś. Nie strzelając. Może Janusz da mu noże do rzucania? To przecież nie byłoby oszustwo prawda? I nagle stało się to czego najbardziej się obawiał. Chisana miała skłonności do mówienia głupich rzeczy, które potem miały bardzo złe konsekwencje w teraźniejszości i przyszłości. Mianowicie teraz oświadczyła wszystkim, że widziała jego jaja i na pewno ma większe od sprzedawcy. O matko bosko dlaczego ona to zrobiła. Nie. Nie. Nie. Nie. To nie jest realne. Złapał się za skronie i zaczął je masować. I jak to teraz jej wytłumaczyć. "Nyan dodaj mi siły." - pomyślał tylko i zaczął.
- Od kogo się tego nauczyłaś? - Zapytał bardzo spokojnym tonem. Miał bardzo dobre podejście do swojej córeczki jedynej najlepszej kochanej. Nigdy na nią nie krzyczał, a ona i tak zostawała tym samym dzieckiem. Nie była rozpieszczona, ale szybko łapała rzeczy których nie powinna. Oczekiwał odpowiedzi kiedy nagle jakiś koleś typowy random odciągnął jego córkę od niego samego. A co jest jeszcze gorsze? Pojawiła się jego siostra. A to była wręcz idealna wiadomość! Wombo combo. A idź pan w chuj. Miał ochotę podnieść ręce i iść w cholerę do swojej kwatery, ale nie zostawi tak swojej córki. Przyglądał się uważnie Ailenowi i jedną rękę położył na rękojeści miecza, który wystawał z jego płaszcza. Delikatnie wysunął centymetr miecza z pochwy, ale postanowił się opanować. Wziął bardzo głęboki oddech i puścił rękojeść. Miecz schował się całkowicie w pochwie.
- Chi. Zakryj uszy. - Tutaj odczekał chwilkę, aż to zrobiła. Następnie odchrząknął. - Po pierwsze. Grzeczniej, bo Ci ujebie dłonie. Po drugie puszczasz ją i robisz dwa kroki w tył, bo też Ci ujebie dłonie. - Zaczął bardzo spokojnie wyciągając w tym momencie papierosy z kieszeni i odpalił jednego. To na pewno nie będzie miła rozmowa jeżeli szybko nie zostaną zrealizowane jego zalecenia. Starał się nie używać wulgaryzmów zbyt często przy Chisanie, ale jak już musiał to nie będzie się powstrzymywać. - A po trzecie jestem jej ojcem, więc łaskawie odwróć się i wypierdalaj. - Bardzo grzecznie jak na taką osobę jak Ciro. I to na Ciro, który wyjątkowo został sprowokowany do bycia naprawdę wkurwionym. Najbardziej zdenerwował go fakt, że jego córka została od niego zabrana siłą. Obrażanie go i irytacja to druga sprawa. Astira w dodatku dolewała oliwy do ognia, ale nie zamierzał dać się sprowokować. Nie chce jej obić twarzy przy wojskowych, którzy bawili się słodko na strzelnicy.
- Jak to miło z Twojej strony As. - Dodał ze sztucznym uśmiechem, który mówił " Jesteś trupem ", ale w bardzo ale to bardzo delikatny sposób. A przynajmniej tak to miało wyglądać, bo Ciro na prawdę nie miał ochoty na użeranie się z dwoma osobami na raz, a do tego mogą dojść wojskowi, którzy mogą poczuć chęć ratowania małej dziewczynki z rąk zboczeńca, pedofila, gwałciciela i te wszystkie takie. Idealny dzień na festyn. Piękny kurwa. Przeuroczy.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Strzelał sobie jakby nigdy nic. Seria ładnie wychodziła, nic nie zapowiadało się na to, aby William chybił. Doskonale było widać, że koleś znał się na rzeczy, podobnie jak osoba obok niego. Tylko mu czegoś brakowało. Williamowi oczywiście. Może przez brak służby w wojsku wypadł trochę z wprawy, ale nie przywiązywał do tego wielkiej wagi. Jeden, drugi, trzeci pięknie poszedł. Czwarty i piąty także, natomiast szósty i zarazem ostatni chybił. Cóż, bywa. Zdekoncentrował go znajomy głos, którego nie potrafił od tak sobie zidentyfikować. Wiedział, że to była męska barwa głosu, ale czyje? Tyle ludzi jest na świecie... Kątem oka rzucił na sylwetkę mężczyzny, a kiedy go dostrzegł, uśmiechnął się delikatnie. Widać szykowało się spotkanie znajomych twarzy.
- Akurat po pijaku lepiej strzelam niż na trzeźwo. Uwierzyłbyś? - odparł z delikatnym uśmiechem na twarzy, oddając wiatrówkę starcowi, tym samym dziękują za tę krótką, ale świetną zabawę.
Podszedł kawałek do nich, witając się skinięciem głowy. Zerkną na nieznajomą twarz, której chwilę się przyglądał, ale tak nic poza tym. Nawet nie śmiał się przedstawić. Może miał swoje powody? Albo czekał na ruch tamtego. Kto wie.
- Nie sądziłem, że lubisz tego typu miejsca - słowa skierował ku Isei, z kieszeni wyciągając paczkę cygaretek o smaku czekoladowym i odpalił sobie jednego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

A ona naprawdę chciała dobrze. Myślała, że Ciro się ucieszy... A ten nie był taki zadowolony. Wręcz przeciwnie. A inni również się nie śmiali, tylko dlaczego?
"Od kogo się tego nauczyłaś?"
I co ma powiedzieć?  Że była z łowcami w ich kryjówce? O nie. Tu jest zbyt dużo ludzi. Trzeba coś wymyślić...
Myśl, Chi, myśl!
... żarówka zapaliła się nad czerwoną główką.
- OD WUJKÓW! Byłam ja i kilku wujków w... piwnicy.  I my... - trenowaliśmy walkę? O nie, tak nie można powiedzieć. - oglądaliśmy takie filmy. I wujkowie... - no przecież nie powie, że walczyli na śmierć i życie, jak to bywa u łowców. - robili tak jakby zapasy. Dla zabawy. I rozmawiali o tych dużych jajach...
Dziewczynka spojrzała z uśmiechem na Ciro. Będzie z niej dumny, że tak ich kryła.
Japoński Janusz prawie dostał zawału.
Ojcostwo to trudna rzecz, Ciro... Bądź dzielny.
Pisnęła głośno, gdy ktoś ją odciągnął. Już miała się rozpłakać, gdy rozpoznała głos. To przecież był jej brat!
Dziewczynka kompletnie przestała ogarniać, co tu się wokół dzieje. Brat ją zabierał od ojca, Janusz wentylował, Ciro... groził mieczem, a ktoś tam w tłumie coś krzyczał. Zaraz, co on krzyczał?
"Dorosłej kobiety nie może to za dzieci się bierze."
O nie, co to ma być.  Chi na to nie pozwoli, by obrażano jej ojca. Co prawda nie do końca rozumiała te słowa.  Chyba chodziło o to, że Ciro ma za mało koleżanek, tak? W sumie to prawda... Chii nigdy go nie widziała z inną panią. Ale skoro to ważne jest, żeby mieć dużo kolegów i koleżanek, to trochę skłamiemy.
- Wcale nie, w... yyy, mieszkaniu jest dużo ciotek i wujków. Cały czas!
Done. Reputacja Ciro uratowana.
Spokojnie, Ciro. To tylko dziecko. Ona nie chciała źle...
Tyle, że potem tata zaczął się dziwnie zachowywać. Kazał jej zasłonić uszy, co oczywiście zrobiła. Tylko po to, by je leciutko odsłonić, więc słyszała wszystko. Obróciła główkę, by z lekko rozchylonymi ustami spojrzeć na twarz Ailena. Potem znów zerknęła na Ciro.
- Chcesz zamordować mojego braciszka? - zapytała Chi z powagą, wlepiając zielone ślepia w Ciro. Dobrze, że nie zapomniała soczewek.
Na chwilę zapomniała o gepardzie, ale teraz miłość do pluszowego pyszczka wróciła ze zdwojoną mocą. Uniosła ręce,  owijając je wokół szyi brata.
- Aaaaai, bo ja z tatą przyszłam na festyn i zobaczyliśmy takiego pluszowego geparda jako wygrana. No i... no i nie udało mi się strzelić, Ciro nie chciał strzelać, był tam dalej z tym panem. A ja muszę mieć Bobka, bo razem będziemy pić herbatkę. Braciszku. - łzy zabłysły w tych maleńkich oczkach, gdy Chisana spoglądała z dołu na Ailena.
Kiedyś ta dziewczyna będzie zawodową manipulantką.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

„Od kogo się tego nauczyłaś?”
Zadziwiające, ale czarnowłosego również zżerała ciekawość… przeniósł spojrzenie na twarzyczkę dziewczynki, by zaraz wygiąć ją w gorzkim grymasie złości, ponownie wracając do mężczyzny. Postawny, wysoki… gdyby obu ich przyrównać, chłopak z pewnością wypadłby jako bezczelny, zuchwały gówniarz, który z dupy wtrącił się w rozmowę, akurat w jej najmniej odpowiednim momencie. Szkoda, że Ailen nie miał w zwyczaju porównywać się z kimkolwiek, a już w szczególności nie z typami, których miałby ochotę rozszarpać i rozsypać jako karmę dla ptaków na całej długości desperackiej pustyni… a nie oszukujmy się, obszar był całkiem spory.
- Oglądałaś z wujkami filmy w piwnicy? – zapytał warkotliwym tonem, nie odrywając chłodnego, wręcz syberyjskiego spojrzenia od twarzy Łowcy. Był pewny siebie i absolutnie nic nie robił sobie z groźnego spojrzenia Ciro. Co mu się dziwi? Dzieciak wychowywał się w Desperacji; tam typy dwa razy większe od Eltyar’a groziły mu fangą w nos, a udawało mu się wyjść z tego bez szwanku. Zresztą chodziło o jego siostrę, a każdy Pies za rodzinę oddałby nawet życie.
- Haa? – przechylił łeb na bok, malując na twarzy kpiący uśmieszek. – Uważaj, bo zasikam sobie gacie. Też umiem robić wyliczanki. Po pierwsze; pierdol się. Po drugie; pierdol się. Po trzecie; pierdol się. – rzucił, zadzierając łeb do góry. Zauważywszy, że najwyraźniej ten zbok nie zamierzał rzucać się z łapami do jego małej przyjaciółki, rozluźnił nieco uścisk i puścił siostrzyczkę wolno. Co nie oznacza, że pozwoliłby jej podejść do tego podejrzanego typa choćby o krok bliżej. – Z tego co widzę, to trafniej byłoby Cię określić „burdel-tatą”, niż ojcem. – dorzucił, rozpamiętując opisy Chisany. Nie był głupi i choć powoli dopuszczał do siebie myśl, że mógłby mieć do czynienia z łowcą, to i tak nie uśmiechała mu się możliwość wcześniejszej demoralizacji dziewczynki. Cholera wie, co Ci czerwonoocy robią po nocach w tych swoich podziemiach… zapasy + jaja nie brzmiały jak dobra zabawa dla dzieci. Nic dziwnego, że wzrok Ailena wciąż głośno go oskarżał w sposób następujący; - Pieprzony pedofil. – choć trzeba przyznać, że to jemu mniej zależało na słownictwie, którego używał przy Rin. Wierzył, że mała wiedziała co jej było wolno, a czego nie.
„Jak to miło z Twojej strony As.”
Niestety był zbyt zajęty losem dziewczynki, żeby zauważyć obecność jeszcze jednej osoby, jednakże słysząc słowo „As” mimowolnie rozejrzał się po zebranych. As.. w sensie, że „ass”? Kogo ten świr od dup znowu wyzywa? Chyba faktycznie za dużo czasu spędza w tej piwnicy na zapasach z kolegami, skoro już wszędzie tylko tyłki widzi…
Nie był podatny na słodkie oczy dziewczynki, a sam fakt, że była jego dawno niewidzianą przyjaciółką.
- Nie chciał czy nie potrafił Ci go zestrzelić? – zapytał i choć pytanie było oficjalnie skierowane do Chisany, nie szczędził sobie złośliwego zerknięcia w stronę mężczyzny, bez wątpienia wyśmiewającego jego umiejętności strzeleckie. – Ja spróbuję.
Dopełniwszy wszystkich formalności z wciąż szczerze zszokowanym panem Januszem…. zestrzelił wszystko, jak leci. Nieidealnie, ale wystarczyło, żeby z dumą i nieukrywaną wyższością poprosić o wymarzonego geparda dziewczynki. To nie tak, że był piekielnie dobrym strzelcem. Po prostu Psy zazwyczaj lubowały się w brutalnych i szybkich rozwiązaniach, a nie było nic zabawniejszego, niż wciskanie piętnastolatkowi broni do łapy. Choć główne skrzypce zagrał przede wszystkim bezbłędny cel chłopaka, który był jego najprzydatniejszą umiejętnością.
Nie ukrywał się z faktem, że ten mały popis pozwolił mu poczuć swego rodzaju wyższość nad opiekunem-pedofilem Chisany…
… no bo w sumie Ciro… jakieś pyskate dziecko zestrzeliło wszystko, a ty nawet nie spróbowałeś!
Oj, oj…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Słuchając jak ta mała nieświadomie pogrąża jej brata tylko szerzej rozchylała usta i zapewne gdyby nie fakt, że papieros przykleił się do jej wyschniętych warg to zapewne przy takim rozchyleniu warg upadłby na ziemię. Gdzieś wewnątrz siebie musiała uważać przy nie przyznać się przed samą sobą, że to małe coś trochę jej zaimponowało tym jak umiejętnie wbiła łowcę w samą ziemię i jeszcze poskakała mu po twarzy. Oczywiście wiedziała o czym mała mówiła mając na myśli wujków i zapasy natomiast sam kontekst jej wypowiedzi był tak zabawny, że w ogóle nie miała zamiaru skupiać się na jego prawdziwym znaczeniu.
- No pewnie, że Ciro nie chciał strzelać bo nawet z bliska nic nie ustrzeli.- To był ten moment. To był ten moment, w którym łokciami rozepchała osoby stojące przed nią i wbiła się wprost między gawędzącą sobie trójeczkę ze wzrokiem swoich czerwonych tęczówek wbitym wprost w małą osóbkę. Astira nigdy nie nosiła soczewek jak pozostali łowcy, wręcz chwaliła się ich czerwienią wszystkim wokół. Czemu to robiła? Bo miała wyjebane, ot, cała filozofia. Poza tym spieprzała na tyle szybko i sprawnie, że nawet gdyby niebiescy by ją rozpoznali to nie zdążyliby zareagować a już by jej nie było.- Prawda? Ciro?- Rzuciła krótkie spojrzenie w stronę mężczyzny, dłonią chwytając się za swój lewy bok, w który przy okazji ich ostatniego spotkania nieumiejętnie ją postrzelił.
Kiedy ten... nastolatek zaczął odpyskiwać tylko szybkim ruchem położyła mu dłoń na ustach i wbiła w jego oczy swój wzrok.
- Ćśśś... dorośli rozmawiają.- Uśmiechnęła się do niego jakże uprzejmie po czym wręczyła mu do łapki swoją watę cukrową w nadziei, że będzie wolał jak każdy dzieciak nażreć się cukru niż chwalić się kolejnymi przekleństwami jakich nauczył się w gimnazjum. Potem już go zignorowała, czy pyskował, czy machał łapami albo nawet srał żarem, nie interesowało ją to, a zamiast tego stanęła tuż przed samą Chisaną i przykucnęła, by zrównać ze sobą ich spojrzenia.
- A cóż to za mała pannica...?- Zapytała z delikatnym uśmiechem, który biorąc pod uwagę jak pozbawionymi wszelkiego uczucia były jej oczy z tak bliskiej perspektywy musiał wydawać się niesamowicie sztucznym. Zaciągnęła się papierosem i o dziwo! żeby nie być bezczelną! wypuściła dym obok głowy dziewczynki a nie w samą jej twarz jak głęboko w serduszku ją do tego kusiło.
Widząc jak gimbazjalista skierował się w stronę janusza by ustrzelić dziewczynce geparda, nie mogła się powstrzymać by nie spojrzeć. Taki z siebie dumny... takie osiągnięcie... na festynie na strzelnicy dla dzieci ustrzelił kilka celi i wygrał geparda... wow... No po prostu nie wypadało czegoś nie powiedzieć w takiej sytuacji!
- Źle trzymasz broń.- Skomentowała krótko, bo wystarczyło, nic więcej nie musiała dodawać. Przymrużyła na moment ślepia a potem znów z tym samym uśmiechem powróciła spojrzeniem na twarz Chi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Adrian wyszczerzył tylko szerzej zęby słysząc ripostę Iseia, który najwyraźniej nie zmienił się tak bardzo przez te dziesięć lat. Wciąż bowiem był bezczelny, pewny siebie i łaszący się o bitkę, lecz właśnie Kaukaz cenił sobie za to Japończyka, który był bezpośredni i otwarty wobec Polaka od samego początku.
- Po prostu ty i twoja szczęka nie pamiętacie innych momentów. - Zadarł wyzywająco podbródek i mocniej uścisk na dłoni przyjaciela. Brakowało mu tych docinek i mordy którą mógłby za nie bezkarnie obić z wzajemnością.
- To wszystko z dobroci mej było, pamiętliwa bestio. Twój wypychany ryżem i rybami żołądek nie przeżyłby polskiej kuchni, gdyby nie ja. - Eliminator uciekł na chwilę wspomnieniami do stołówkowych batalii. Oczy jednak jego zabłysnęły, gdy padło kolejne pytanie. Ikeda bowiem był dostatecznie bystry by po tak krótkiej wymianie zdań wiedzieć, że i Kaukaz nie wiele się zmienił.
- Uwierzyłbyś gdybym powiedział, że głównodowodzącego? - Uniósł lekko jedną z brwi ku górze, by zaraz oczami uciec gdzieś ku górze, tak jakby się nad czymś zastanawiał. - W sumie zebrało by się jeszcze kilka pomniejszych powodów, lecz do tego trzeba co najmniej zgrzewkę dobrego piwa. - Zapewnił i zasugerował, by zaraz jednak przenieść swą uwagę na kolejnego nieznajomego. Prychnął, szturchając Iseja łokciem w bok.
- Żebyś ty wiedział w jakich to miejscach, których nie lubi bytował...Przedstawiłbyś, Ikeda.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jak to mówią : Wpadłeś w jedno gówno, nie martw się! Wpadniesz zaraz w jeszcze większe! I ta zasada idealnie zadziałała na tym festynie. Ciro mógł jedynie złapać się za głowę czując jak migrena powoli zaczyna dosięgać jego skroni. Miał naprawdę przesrane. Może jakby się Ailen i Astira nie pojawili byłoby lepiej. A może jakby chociaż jedna osoba z nich przyszła to jeszcze byłoby lepiej, ale teraz? Ja pierdole. Ja tylko odgrywam tą postać a i tak mu współczuje. Ale wracając już do samego festynu. Nie sądził, że Chisana jest w stanie jeszcze bardziej pogorszyć jego sytuację, która i tak już była nieciekawa. Został uznany za pedofila i cholera wie kogo jeszcze. Nie chciał wiedzieć już nic. Najlepiej wolałby wrócić do podziemi i iść spać. Zaciągnął się papierosem czując w powietrzu jak zaraz coś pierdyknie. A jak pierdyknie to się skończy zabawa. I nagle stało się. Słowa Chisany zakręciły wszystkim dosłownie wszystkim w okół. Nawet Ciro był zszokowany. Otworzył trochę buzię, ale gdy czuł, że papieros mu wylatuje szybko go zacisnął ustami i zaciągnął się najmocniej jak umiał. " Oddychaj. Oddychaj. " - Przypominał sobie co ma w tym momencie robić. Wypuścił dym z płuc i przyglądał się małemu dziecku. Ona była taka niewinna. Wiedział, że ma dobre intencje, ale ewidentnie robiła to źle. Odchrząknął i uśmiechnął się delikatnie do Chisany. Wiedział że chodziło o Łowców dlatego nie zamierzał jej opieprzać tyle że wtrącanie się Ailena bardzo wyprowadzało go z równowagi, a on nie chciał przy Chisanie robić mu krzywdy. Jeszcze nie wkurwił go tak bardzo, ale zbliża się do bardzo cienkiej granicy między nim, a Sadystą.
- Chi. - Zaczął typowym ojcowskim tonem i dalej się uśmiechał. Jego spojrzenie było bardzo delikatne, ale tylko gdy patrzał na swoje dziecko. Gdy przypadkowo zerkał na jej brata to spojrzenie przybierało postać : wyssam Ci duszę, chuju. - U wujków? Tych samych, którzy mieli Cię pilnować? - Bardzo ważne pytanie. Zadał je naprawdę bardzo, ale to bardzo delikatnie ale wszyscy zapewne oprócz Chisany mogli wiedzieć, że przez te słowa przemawiała złość i irytacja. Oni mieli kurwa ją nauczyć jak się bronić, ale gadać o swoich genitaliach. Zajebie ich, ale to później. Chwilowo miał tutaj misję do dokończenia. Następnie kiedy tylko Ailen zaczał przeklinać zaczął liczyć ile razy zrobił to przy Chi, która nie zasłoniła uszu - nawet dla picu. Każdy palec unosił się równym tempem. Trzy razy. Ale samo spojrzenie, którym został uraczony mówiło mu, że to jeszcze nie koniec. Pokazał więc cztery palce.
- Wiesz co mały. Mam pewną zasadę. Nie przeklinać przy Chisane. - Zaczął spokojnie, ale musiał mieć czas na zaciągnięcie się papierosem. Jego spojrzenie nieco się zmieniło. Uśmiechnął się nieznacznie, ale było widać, że to co mówi jest niebezpieczne. Nawet jeżeli robi to z taką miłą mordką. - Złamałeś tę zasadę trzy, nie. Cztery razy. Za każdy taki wybryk utnę Ci palca. - Dodał z radością wymalowaną na twarzy, zaś jego ton naprawdę przypominał zadowolone dziecko, które właśnie dostało pełno słodyczy. W dodatku As musiała sprowokować dziecko. Kurwa mać musiała. Jakby tego nie zrobiła to na pewno dostałaby torsji i ataku padaczki. " Ty wredna kurwo. " Wiedział też, że Chi połknie haczyk co stało się w przeciągu 1 sekundy. Coraz bardziej trafił cierpliwość do tej całej sytuacji. Miał ochotę pierdolnąć tym wszystkim i wyjechać w Bieszczady - tak by mieć spokój.
- I widać, że jesteś młody. Wyciągasz pochopnie wnioski. - Zaczął i kiedy Chisana spojrzała na niego tymi ślepiami nie mógł jej odmówić wyjaśnień. Co prawda chciał młodego pociachać, ale zabawniejsze będzie zobaczenie go jak się kompromituje, w jakikolwiek sposób.
- Zabić nie. Pobawić się tak jak wtedy gdy graliśmy w bilard. - Bardzo delikatnie stwierdził, że nie chce zabijać, ale jednak chce. Ot taki paradoksik mały, ale przecież Chisana nie musi o tym wiedzieć nie? Mało pamięta z tego okresu, ale na pewno moment w którym musiał ją obronić przed jednym mięśniakiem. Kolejne docinki ze strony Ailen'a nie sprawiały mu jakiejś przykrości. Nie umiał strzelać i nie miał się czego wstydzić. W zamian umiał go pociąć zanim by wyciągnął pistolet z pochwy i go odblokował. Wzruszył ramionami na jego słowa, ale kiedy Astira się po raz kolejny wtrąciła miał ochotę zasadzić jej kopa z półobrotu z pięty w czoło.
- Tak, nie umiem strzelać. Ale tym petem jestem w stanie trafić młodemu między oczy. - Dodał tylko i to akurat było prawdą. Już tyle lat pali, ze nauczył się perfekcyjnie władać papierosami. Strzelenie psu prosto w oczy to byłaby dla niego pestka. Chisana była obserwowana przez As. Miał nadzieję, że chociaż trochę zastosuje się do jego próśb.
- To jest Twoja ciocia, Astira. - Ciocią może być każdy, ale wyda, że to jego siostra, ale pewnie będzie musiał bo potem mała nie da mu spokoju, ale chwilowo niech będzie i tak. No i poszedł się popisać. Wow. Strzelił wszystko. Wow wygrał geparda. Wow tak bardzo ma przejebane u Ciro. Przyciągnął do siebie Astirę i grzecznie na uszko zapytał.
- Co chcesz za strzelenie mu w krocze? - Bardzo grzecznie, a był na tyle zmotywowany, że był w stanie dać jej wiele. Praktycznie wszystko co by sobie teraz wymarzyła. Byle tylko pozbyć się małego gnoja. Czerwone oko wbijało się prosto w chłopaka, obserwował teraz Chisanę, która cieszyła się z Bobka. "Chciałeś wydymać freda, to teraz fred wydyma Ciebie." - ot takie przemyślenie mądre na koniec.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

- Akurat moja szczęka pamięta najlepsze momenty, dlatego jej niczego jej nie brakuje - tak, Adrian zdecydowanie się nie zmienił. Na pewno mu się urosło, zmężniało - ale w końcu, żadne z nich nie przypominało tych 16-letnich chudzielców.
- Świetnie, mam nadzieję, że twój żołądek już się przyzwyczaił do tych ryb i ryżu - wyszczerzył się radośnie - jeśli nie, bardzo chętnie będę mógł Ci w tym pomóc - przymknął jedno oko, ale przy tym klepnął mężczyznę w ramię. Isei miał przyjemną świadomość, że wobec Spadzińskiego, mógł pozwolić sobie na otwartość, która przez wiele ostatnich lat nieco przygasła. Aktualnie bywał bardziej zamknięty w sobie, ale wciąż nosił w sobie manierę bezczelnego.
Na słowa głównodowodzącego Isei gwizdnął po raz kolejny.
- Nie ma co. Zostawić cię na kilka lat samego, a będziesz się ładował w coraz większe kłopoty...i to beze mnie! - zaśmiał się i spojrzał przez chwilę poważniej na kumpla - coś czuję, że jedna skrzynka piwa nie wystarczy - obniżył nieco ton głosu, by odwrócić się do nadchodzącego towarzystwa. Kompanija tworzyła się na prawdę wybuchowa, przynajmniej na tyle - na ile znał każdego z mężczyzn.
- Szczerze? ostatnimi czasy, śmiem twierdzić, że mogę uwierzyć prawie we wszystko... - choć na twarzy pojawił mu się zawadiacki śmiech, to w głowie mignęła się myśl dotycząca brata - anioła.
Wyciągnął rękę w stronę Williama, by - jeśli i ten sięgnął ku niemu - uścisnąć dłoń. Uniósł brew, spoglądając tym razem na eliminatora.
- Tak, najczęściej sam mnie w te miejsca pakowałeś - po chwili wrócił spojrzeniem do inkwizytora - zgadza się, bo nie lubię, ale jak przed chwilą usłyszałeś, czasem bywa się w pewnych miejscach wbrew chęciom - oczy odrobinę zmrużyły się, kiedy umysł na chwilę sięgnął do wspomnień. Wrócił jednak z tej podróży bardzo szybko. No tak, przedstawić.
- Lonato, to jest Spadziński - skierował dłoń w stronę Adriana, by zaraz powtórzyć gest w stronę Williama - Spadziński, to jest Lonato. Pozostałe poufałości możecie wymienić sami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zaśmiał się donośnie, w tym samym momencie robiąc uścisk dłoni z Isei. Oczywiście nie dało się nie usłyszeć tą romantyczną dyskusję między nimi, szczególnie, jeśli stoi się do tej dwójki plecami, a teraz przodem. Nie był osobą, która podsłuchuje, jednak tak donośnie mówili, że naprawdę nie dało się tego zignorować. Od razu wywnioskował, że nieznajomy również musi pochodzić z wojska. Ale chyba od niedawna, co nie? Uderzyć Głównodowodzącego? No ładnie, ładnie. Ten koleś to jednak ma tupecik.  
- To ten Głównodowodzący musiał być jakąś ciapą, skoro dał siebie ojebać - skomentował, tym samym podpalając czekoladową cygaretkę. Dym po chwili wypuścił nosem, zerkając to na Isei, to na Adriana. Na aktualny moment nie miał zbyt dużo do powiedzenia, pełnił raczej rolę dobrego słuchacza, który od czasu do czasu wtrąci parę słówek i będzie dobrze wyglądać podczas konwersacji.
No tak, to ma sens. Wydaje mi się, że tylko ja tutaj przylazłem z własnej woli, nie licząc zwykłych cywilów - zaśmiał się trochę zakłopotany, zaciągając się tytoniem po raz drugi. Przyjemny smaczek czekolady zostawał mu w ustach, to lubił najbardziej.
Posłał uśmiech w stronę nieznajomego, wyciągając ku niemu swoją dłoń w geście przywitania czy zapoznania się.
- Egzotyczna nazwa. Mów mi William, Will - jak wolisz - odparł, a kiedy te drobnostki mieli już za sobą, przeciągnął się leniwie, a wolą dłoń schował do kieszeni od spodni - Będziemy tutaj stać czy przejdziemy się do jakiegoś baru? Z pewnością mają tutaj coś takiego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Bujać to my, a nie nas. - Podsumował kpiąco wywody blondasa wyraźnie dobrze się przy tym bawiąc. Ile to już razy się na zmianę oklepywali, ile razem przeżyli mniejszych lub większych przypałów? Właśnie, propos kłopotów rożnej maści.
- Jeszcze będziesz miał okazję mi po matkować, bo wygląda na to, że zorganizowali mi dożywotnia banicję z M6. W sumie mi to na rękę. - Miał tu na myśli oczywiście swoją rodzinę, a przede wszystkim ojca, którym jawnie gardził. To z nimi przez te wszystkie lata prowadził tą buntowniczą wojnę charakterów przez wzgląd na tą politykę okładów na którą wszyscy ci się godzili. Kaukaz zaś był od nich wszystkich inny. Brzydził się tym wszystkim i gardził wszystkimi, którzy przykładali do tej gry układów pionki. Przez to wszystko zyskał renomę buntującego się dla samej sztuki buntu, lecz Isei dobrze wiedział, że tak nie było, a przynajmniej musiał po części rozumieć Eliminatora bo ten nigdy go nie potępił, a wręcz nieraz mu towarzyszył.
- To była tylko jedna z jego licznych błyskotliwych zasług. Był po prostu nieodpowiednim człowiekiem na nieodpowiednim miejscu wydającym równie nieodpowiednie decyzje...- Te zaś zbierały odpowiednie żniwo śmierci na polu walki. Adrian wyjątkowo surowo podchodził do tak swobodnego podchodzenia do zobowiązań jakie narzucał dane stanowisko, a on nie wybaczał. Gość i tak powinien dziękować Bogu, że Polak był człowiekiem poczytalnym. - ...Ale to jak, już wspominałem historia na dłuższe posiedzenie. - Na jego usta wpełzł sugestywny uśmieszek i z taką też minął uścisnął dłoń Willa.
- Bo Polska. Adrian. Wystarczy Adi. - Zabawnie było słyszeć, że jego nazwisko brzmi egzotycznie.
- Ja osobiście proponuję grilla na przy jakimś molo gdzie będzie można pogadać na spokojnie. Bo na tych prowizorycznych straganach nie znajdziemy nic konkretniejszego niż tony smażonych ryb sprzedawanych na patykach oraz tego waszego wina serwowanego na ciepło, które jest ostatnią rzeczą o której marzę w ten skwar. - Zasugerował po czym otaksował bardziej oględnie towarzyszy, którzy właściwie nic przy sobie nie mieli. - No więc tak...oceniając obecne zaopatrzenie wnoszę by jakiś frajer ogarnął sprzęt...- Tu spojrzał wyniośle na Iseia. - ...a któryś z nas ogarnie jedzeni, a drugi alkohol jakiś przystępniejszy, a przede wszystkim zimy oraz coś na ruszt i jakąś zbiórkę się ogarnie za...godzinę, półtorej czy ile tam trzeba będzie trzeba. Co wy na to?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Tak, u nich! - kiwnęła ochoczo głową dziewczynka.
A Chi myślała, że Ciro z dumą ją poklepie po plecach czy coś...
Była nieco zdezorientowana. Zbyt dużo tu się rzeczy działo. Gapiła się raz na brata, raz na tatę, raz na Janusza w stanie przedzawałowym, a potem na scenę wkroczyła jakaś pani.
Z czerownymi oczami.
O, łowczyni! Ale super.
...
Chi przestraszyła się tej pani i schowała za Ailenem. Tak normlanie, po dziecięcemu. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to trochę nieładnie.
Wyprostowała się więc i wyszła zza chłopaka, dumnie patrząc na Astirę.
- Ciocia! - krzyknęła z zadowoleniem, chociaż może jeszcze troszkę niepewnie.
Co robią małe dzieci z rodzinką? Znaczy... Niektóre. Bo czasami małe dzieci to krzyczą. Albo uciekają. Albo podpalają kuchenkę. Ale Chi nie należy do tego typu dzieci, więc po prostu mocno uściskała Astirę.
Czemu nie?
A potem... stało się TO.
Tak, dokładnie to.
Ailen... Jej kochany braciszek, on...
ZDOBYŁ BOBKA. Dla niej.
Dziewczynka stała przez kilka sekund jak wryta, gdy Ailen wyciągnął w jej stronę pluszaka. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.
- Braciszku... - wyszeptała, wpatrując się w dumnego Ailena.
Był jej bohaterem.
Prawdziwym starszym bratem.
Przyjacielem.
Biedny Ciro... Ale teraz nie on się liczył dla małej Chisany. Teraz na świecie istniała tylko ona, Ailen i Bobek.
Z dzikim wrzaskiem radości, który słychać było najpewniej na drugim końcu jeziora, dziewczynka rzuciła się w stronę Ai'a. Złapała wielkiego pluszaka w łapki i zaczęła diabolicznie chichotać.
Wyglądała na nieco opętaną.
- DZIĘKUJĘ! - wypiszczała jeszcze, trzymając Bobka w ramionach i skacząc wokół dumnego jak paw Ailena. Po chwili zatrzymała się przed bratem i go objęła chudymi rączkami.
Był Ailen i ona, a między nimi Bobek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach