Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 03.04.15 13:44  •  Mieszkanie Mengeli - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
O. Mój. Boże. - nie potrafisz czytać w myślach innych... - tak, jak ja - więc nie wiesz, co miałam na myśli. Nie wiesz, ale mimo to starasz mi wmówić moją rzekomą głupotę. - Marcelino, nie szarżuj. Wkurwianie naukowców nie jest najlepszym posunięciem... wytykanie im bolesnego faktu, że nie są wszechwiedzący - co jest ich podobno największym marzeniem - również dobrą drogą nie jest. I dobrze.
Zmarszczyła brwi i syknęła, odsuwając od niego swój nietykalny ogon. To jej prawdziwa chluba! Zadbany, puchaty ogonek. Świetnie pomaga zachować równowagę w niektórych sytuacjach... na przykład stanie na szczycie wieżowca czy chodzenie po linie... - widzisz, mi nie brakuje poczucia humoru. - odpowiedziała, przy okazji czując satysfakcję z trafienia w widoczny dość czuły punkt mężczyzny. Widocznie nie lubił, ba, nie mógł znieść lekceważenia jego osoby.
Jego następne słowa sprawiły, że znieruchomiała na całym ciele i patrzyła na niego bez przerwy, nie zmieniając wyrazu twarzy. - Serio? - wydukała w końcu, kilka razy mrugając i trzepiąc uszami, jakby nie wierząc w to, co właśnie usłyszała - człowieku - wydusiła w końcu, ponownie starając się zadusić w sobie zarodek wybuchu śmiechu - jakim cudem tyle razy uciekałam z tej waszej placówki, co? Jesteście tak cholernie niedorobieni, że szkoda gadać... - i tym razem też nie miała ochoty na zabawę w królika doświadczalnego. - Co?! - zapytała, broniąc się z całych sił od unieruchomienia jej nóg. - Japierdolekurwamac! - krzyknęła, gdy ten rzucił się na nią w wiadomym celu. - Cholera, zostaw mnie, zboczeńcu! Łapy precz! - wiedziała! Termin "zboczeńce" trafnie opisywał tą całą bandę tych pseudonaukowców. A przynajmniej w tej sytuacji!
Pewnie niektóre "obiekty naukowe" przyjęły by takie ataki z uśmiechem na pyskach, ale Marcelinę to nie bawiło. Wręcz przeciwnie! Była nietykalna i nikt nie miał prawa przekraczać jej sfery osobistej - a ten gach już dawno to zrobił.
Miała pecha. Nie dość, że trafiła na gościa z najbardziej wrogiej jej organizacji ever, to jeszcze okazał się być zoofilem! Mogła pozostać przy ludzkim wyglądzie, bo zapewne go ludzkie ciało nie podnieca. - Fuuuuuuuuuuuck!
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.15 23:26  •  Mieszkanie Mengeli - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Nie przejmowałem się słowami Marceliny.
- Nie trzeba jakiś zaawansowanych umiejętności czytania z postawy, tonu głosu czy mimiki aby dojść do wniosku, że inteligencją nie grzeszysz. - stwierdził odrobinę uszczypliwie.
- Zresztą z doświadczenia wiem, że ze zmianami w motoryce, fizjonomii idą również zmiany w mózgu. Kierowanie się instynktem zaczyna przeważać nad zimną kalkulacją. - zacząłem jej tłumaczyć ale szybko doszedłem do wniosku, że ona i tak tego nie zrozumie bo jest za głupia, więc dalsze tłumaczenie jej tego nie ma żadnego sensu. I jej docinki na temat poczucia humoru nic nie zmieniły w moim odbieraniu jej osoby. Niby złośliwość była przez niektórych uznawana za dowód inteligencji, ale ja nie traktowałem serio takich nienaukowych stwierdzeń.

Nie podobało mi się chwalenie jej ucieczkami. No ale z drugiej strony zawsze to była dla mnie jakaś nowa informacja a także szansa na wyciągnięcie od niego czegoś więcej.
- U, naprawdę? A kiedy ostatnio i jak? - spytałem niewinnie, licząc że coś ustalę na temat jej przeszłości.
- No i to nie naukowcom uciekałaś... tylko... tylko ochronie. - broniłem się- Bo przecież to ochrona ma... ma chronić. A my tylko robimy badania. To tak samo jakbyś miała do naukowców zarzuty o upie**olony stół. - stwierdził.

Po chwili rzuciłem się na nią, nie przejmując się jej krzykami i przekleństwami. A może powinienem, bo hałasy, które sąsiedzi mogą usłyszeć? Ściany niby były grube i sądziłem, że nawet w razie usłyszenia czegoś i tak nikt nie zareaguje. W kolejnych wiekach ludzka znieczulica się wciąż pogłębiała.
- Tylko nie zboczeńcu! To naukowe badanie! - oponowałem. W końcu to ja byłem naukowcem więc tylko ja tutaj miałem kompetencję do twierdzenia, co jest naukowym badaniem a co nie. Gdy jej w końcu przywiązałem nogi do łóżka z jednej strony, a jej ręce przykułem z drugiej, wreszcie mogłem z niej zejść, nie musieć ją przytrzymywać.
- Oj, ale nie przeklinamy. - zwróciłem jej uwagę, uśmiechając się złośliwie.
- Zresztą tak jak mówiłem, to tylko badanie naukowe. - dodałem, gładząc ją po głowie i uszach, a następnie schodząc na jej brzuch i powoli przesuwając rękę coraz niżej. Zanim jednak doszedłem do newralgicznego punktu przerwałem. Zająłem się za to sprawdzaniem jej nóg, czy może tylnych łap. Zdjąłem buty, jeśli nie zrobiłem tego wcześniej i uważnie przyglądałem się budowie. Pazury, którymi mnie również cięła i poduszki wyciszające kroki.
- Ciekawa budowa - stwierdziłem, przyglądając się jej łapą.
- Niektórym kotom się usuwa operacyjnie pazury. Myślisz, że to dobry pomysł? - spytałem nagle, jeżdżąc dłońmi po jej łapach a później nogach.
- Mięśnie, kościec, sierść. Ciekawe zmiany. - stwierdziłem. Kusiło mnie... kusiło, by się dopuścić czegoś więcej. I chyba powoli się przełamywałem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.15 11:32  •  Mieszkanie Mengeli - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Zignorowała jego próbę poniżenia jej przez wmawianie, jak głupim jest stworzeniem. Wiele o niej nie wiedział - poza tym przyzwyczajona była do takich działań. Większość naukowców taka była. Jak nie wszyscy. - Gdybym kierowała się instynktem, teraz twoje rozszarpane mięso gniłoby na posadzce. - odpowiedziała spokojnie. W sumie, teraz to chyba każdy chciał rzucic się na to irytujące stworzenie w białym fartuchu. - ...albo po prostu przeleciała. - dodała absolutnie poważnie. - Chyba twoja teoria o przewadze instynktu nad mózgiem nie potwierdziła się... oj. - zakończyła, udając zmartwioną.
Tak, tak, ochronie. - Jasne - prychnęła, uśmiechając się pod nosem słysząc jego marne próby wyjaśnienia. Resztę przemilczała, łącznie z jego pytaniem gdzie, kiedy, jak i z kim. Jest naukowcem, wie w końcu wszystko - po co zadaje jej pytania?
- To, kurwa, kto? - syknęła - To może inaczej... pierdolony zoofilu? - nie, wcale narastającego pożądania nie było czuć w powietrzu. coraz bardziej nie podobało jej się to wiązanie jej. Niech on lepiej nie przegina. - Możesz spróbować. - odpowiedziała, jednak wizja obcięcia pazurów nie bardzo jej się podobała - tylko nie zdziw się, jak pewnego dnia dostaniesz odrośniętymi pazurami w ryj. - poprzedni naukowcy przydali się do jednego: dzięki ich licznym eksperymentom Marcelina uzyskała parę bonusów. Na przykład pazury, które odrastają nawet po takiej operacji.
Obserwowała go uważnie. Spięła mięśnie, gdy powoli zaczął kierować się w miejsca intymne, ściskając obronnie nogi. Ten jednak zajął się jej nogami. Łapy miała typowo kocie, jednak zdeformowane tak, by pozwalały na poruszanie się zarówno na czterech łapach jak i w pozycji wyprostowanej a przy okazji nadal wyglądające zgrabnie i w miarę ludzko.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.04.15 22:08  •  Mieszkanie Mengeli - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Uśmiechnąłem się z pobłażaniem.
- Naprawdę wierzysz, że instynkt pozwoliłby Cię mnie rozszarpać? Mylisz się. Instynkt jest przydatny tylko w sporadycznych przypadkach, gdzie szczególnie ważna jest szybkość reakcji. Pamiętaj, że inteligencja, rozum, planowanie i intelekt są ważniejsze długoterminowo. To właśnie dlatego ludzie doszli do supremacji i panowania. I właśnie z powodu tego, że my ludzie, w szczególności naukowcy, jesteśmy mądrzejsi... to ty teraz leżysz przykuta za pomocą tego sprytnego narzędzia jakim są wymyślone przez nas kajdanki. - uświadomiłem jej ten fakt, który chyba przegapiła.

Zignorowałem jej podważanie mojego stwierdzenia o tym, że uciekła nie nam tylko ochronie. No bo przecież takie były fakty. To nie była moja opinia czy interpretacja. A jeśli była to w bardzo niewilkim stopniu. A faktom chyba ciężko coś zarzucić? Po prostu tak się stało i nie ma sensu dalej drążyć ten temat!

Zirytowały mnie jej słowa. Jak ona śmiała mnie tak nazywać?!
- Zamknij się! Jestem naukowcem a nie jakimś zboczeńcem! - krzyknąłem na nią, próbując ją przywołać do porządku. Oczywiście nie miałem jakiś chorych upodobań. A przynajmniej wolałem wierzyć, że ich nie mam. Zignorowałem jej zachętę do ścięcia pazurów. Co to miało być z jej strony? Jakiś rodzaj wyzwania? No ale doszedłem do wniosku, że nie jest to konieczne. Z unieruchomionymi nogami i tak nie była w stanie ich użyć. A że po chwili zaczęła ściskać tylne kończyny, próbując się żałośnie bronić?
- Heh, zrozum, że wszelki opór przeciwko... badaniom. Nie ma żadnego sensu. - stwierdziłem po czym odwiązałem jej jedną tylną łapę i po krótszej lub dłuższej walce dowiązałem ją tak, by Marcelina była w rozkroku.
- Nie ruszaj się i nie utrudniaj. - rozkazałem jej, przesuwając palcami po jej łydce, następnie udzie aż doszedłem do bardziej newralgicznych rejonów. Zacząłem masować palcami okolicę jej pewnych miejsc a następnie włożyłem je do środka. Nie bardzo wiedziałem jak to robić, jako że ciągle byłem prawiczkiem. No ale widziałem takie rzeczy... oczywiście w opracowaniach naukowych. No i z każdą chwilą kusiło mnie, by użyć w tym celu czegoś więcej niż palców.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.15 19:22  •  Mieszkanie Mengeli - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Przekręciła jedynie oczami, nie mogąc powoli słuchać tych typowo naukowych bzdur. Nie wszystko da się wyjaśnić przez naukę... - Im mniej wiesz, tym lepiej - powiedziała cicho, pozwalając mu nadal żyć w swoich błędnych przekonaniach. Jak mógł nazywać "sprytnym, wymyślnym narzędziem" kajdanki, przez które ona z łatwością może przejść, nie uszkadzając ich w najmniejszym stopniu? Nikt jeszcze nie wymyślił urządzenia czy narzędzia, które mogło by zatrzymać istotę zdolną do dematerializacji... szkoda tylko, że Marcelina mogła korzystać z tej bardzo przydatnej mocy raz na jakiś czas, inaczej wykończy się psychicznie. To jest właśnie defekt mocy parapsychicznych - wyczerpują umysł, co jest znacznie gorsze od wyczerpania organizmu w sensie fizycznym. Ale daje znacznie więcej możliwości... a możliwości te poszerzają się u Marceliny z biegiem czasu i poznawania siebie. Jeszcze kilka lat temu nie wiedziała, że potrafi porozumiewać się telepatycznie z innymi wymordowanymi czy czytać w ich myślach - nie wiedziała, że może manipulować materialność swoim ciałem. Nie wie o wielu rzeczach związanych z sobą.
Uhuhu, ktoś tu traci panowanie nad sobą. Spokojnie, doktorku... Bo Ci się okularki przekrzywią.
Syknęła, gdy ten przywiązał jej nogi w dość dziwny sposób. - Nigdy nie widziałeś nagiej kobiety?! - zapytała wściekle, gdy ten zaczął jeździć po jej łydce - do cholery, tam nie różnie się niczym od osobniczek płci żeńskiej twojego gatunku! - warknęła, zaciskając zęby w niemym przerażeniu. Nie podobało jej się to, co on teraz robił. Nie było to zbyt przyjemne. Przerażenie szybko przeistoczyło się w irytację, a ta - w złość. Jeszcze chwilę, a jej ciało i umysł opanuje szał... Zanim to się stało, go głowy zdążył wpaść jej pewien pomysł. Syknęła swoim gadzim, kolorowym językiem. Był wystarczająco długi, by dotknąć i polizać jego policzka gdyby ten przybliżył trochę twarz do jej. Chce zabawy? Okej, będzie ją miał... - Jesteś prawiczkiem? - zapytała, próbując powiedzieć to ponętnym głosikiem mówiącym coś w stylu: "mreeow, jestem twoja, bejb". - Nie wiesz, jak się zabrać do takich spraw... - dodała, trzepiąc energicznie ogonem po podłodze.
- Co ty, do cholery, wyprawiasz? - szepnął jej do ucha Aragot, powodując przy okazji zimne dreszcze na jej ciele, przez które niemal się zatrzęsła. Zaufaj mi - odpowiedziała telepatycznie, mrużąc oczy.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.15 21:22  •  Mieszkanie Mengeli - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Przewróciłem oczami słysząc słowa tej kociej ignorantki, które mimo że wypowiedziane cicho, doszły do moich uszu. Może dlatego "kotami" nazywano nowe osoby w wojsku, policji i wielu innych służbach? W sumie myśmy również mówili "koty" na nowych asystentów. Może coś w tym było? Że koty rzeczywiście mało wiedzą? W każdym razie słowa Marceliny przeczyły wszystkiemu w co wierzyłem.
- Nieprawda! Wiedza jest kluczem do potęgi! Poszerzając naszą wiedzę odmieniamy świat, przystosowując go do własnych wymagań i wyobrażeń! Czy może być coś potężnego? Tym się właśnie różnimy od zwierząt! - mówiłem z pasją.

Przewiązałem nogi Marceliny w inny sposób. odrobinę zirytowany jej wypowiedzią.
- Ja jestem spokojny! - warknąłem na nią, ignorując jej słowa o widzeniu nagich kobiet. Oczywiście widział całą masę nagich obiektów. I to nie tylko od zewnątrz tylko również od środka.
- Robiłem autopsje większej liczbie nagich kobiet, niż ty pewnie widziałaś nagich facetów! - odburknąłem jej.
- Tak? - spytałem zaintrygowany tym nie różnieniem się - Przykro mi bardzo, ale z powodów naukowych muszę to sprawdzić. - stwierdziłem - Osobiście i bardzo, bardzo dokładnie. - dodałem, wsadzając jej palce w pewne jej dość wrażliwe rejony.

Słysząc, jak ta strzeliła w setkę z tym prawiczkiem, zaczerwieniłem się. No, chyba pierwszy raz udało jej się mnie zawstydzić. Szybko spróbowałem się opanować i oburzonym głosem warknąłem:
- To podłe insynuację!
W końcu byłem naukowcem! Wiedziałem dużo o wszystkim. O takich rzeczach również. Nawet parę ciekawych doktoratów na ten temat czytałem.
- Proszę nie przeszkadzać w badaniu. - dodałem, siląc się na służbowy, zimny, profesjonalny ton. Powoli zacząłem ściągać własne ubranie tak, ze po chwili byłem nagi. I troszkę dziwnie się z tym czułem. Miałem nadzieję, że nie było tego widać. I co teraz? I co teraz? Stałem rzeczywiście nie wiedząc, jak się do tego zabrać. Usiłowałem sobie przypomnieć jakieś interesujące lematy z pierwszej rozdziału doktoratu, dotyczącego typowych zwyczajów przy grze wstępnej.
- Świetnie dzisiaj wyglądasz. - przypomniałem sobie jakieś zdanie, które statystycznie pasowało do takiej sytuacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.15 22:31  •  Mieszkanie Mengeli - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Z tej niechęci, która zakiełkowała po przebudzeniu się, narastała w niej coraz bardziej. Przewróciła oczami i policzyła szeptem do dziesięciu - w międzyczasie doktorek zdążył się wygadać i przy okazji powzdychać do swojej pasji - wiedzy i zdobywaniu jej, wychwalając ją przy okazji. Różnicie się też okrucieństwem. - powiedziała w myślach, gdy ten skończył swój prawie-niekończący się wywód. Celowe zadawanie bólu zwierzęciu jest jak skrzywdzenie noworodka. Mają czystą duszę! Nie są niczemu winne. Niestety, ludzie czasami o tym zapominają. - Jakoś nieszczególnie mnie pociągają - warknęła, chociaż wcale niebyła to prawda. Nie potrafiła wytłumaczyć faktu, że nigdy nie ciągnęło ją do żadnych zbliżeń. Mimo, że była w stu procentach heteroseksualna.
Nie, nie musisz - chciała wykrzyknąć, ale nie zdążyła. Gdy ten wsadził wsunął palce znacznie bliżej w tamte rejony, pochwyciła jedynie więcej powietrza, czerwieniąc się nieznacznie. W tle usłyszała jedynie ostre "to podłe insynuacje" - zupełnie zbędny komentarz, który zignorowała. To wszystko... to nowa sytuacja, w której chyba nie potrafiła się odnaleźć. Pierwszy raz w życiu. - T... to nazywasz badaniem? - zapytała, zamykając oczy, gdy ten się rozebrał. Gdyby nie spięte nadgarstki, z pewnością wskazałaby na niego palcem z góry w ramach podkreślenia bullshitu całej tej sytuacji. - Eee... ee... - zaczęła, starając się w jakiś magiczny sposób od niego odsunąc - JESTEŚ ZOOFILEM? - spytała po długiej chwili ciszy, jaka zapanowała w pomieszczeniu. I cały plan wcześniejszy plan poszedł się jebać...
Ale już wiedziała, co zrobić.
Chwilę się zastanawiała, starając trochę bardziej rozejrzeć po otoczeniu. Przez ten czas mógł zrobić jeszcze wiele. Naprawdę wiele... W końcu jednak znalazła to, czego szukała. - odsuń się - zajęty jej "pięknym" ciałem Mengele mógł usłyszeć syczenie węża gdzieś przed sobą. Gdy uniósł głowę, mógł ponownie zobaczyć jej bardzo długi, kolorowy, gadzi język. Chwilę potem Marcelina... zniknęła. Zapadła się w łóżko, wysyłając mu niejednoznaczne spojrzenie mówiące: gościu. Masz wp***ol.
Przez kilkadziesiąt następnych sekund nie pojawiała się. Kilka szklanych butelek upadło na ziemię, zaś fala uderzeniowa zmiotła z jednej z półek kilka książek.
Pojawiła się właściwie przy łóżku, tym razem nie pozwalając mu na żadne sztuczki czy próby ponownego ataku. Uważnie obserwowała jego ruchy, jeżąc ponownie bojowo sierść i szczerząc się w jego stronę, sycząc niczym wkurzony kot zarażony wścieklizną. Parę skalpelów skierowanych w jego stronę i gotowych do ataku, uniosło się w powietrzu, błyszcząc pod światło lampy. - Doigrałeś się - powiedziała cicho, unosząc dłonie na poziom klatki piersiowej. Jej ogon był w ciągłym ruchu - niemal zamiatał podłogę. Była to informacja skierowana do mężczyzny: nie zbliżaj się. Miała nadzieję, że ten czytał trochę o zachowaniach obronnych zwierząt...

Moc: dematerializacja 1/1, następne użycie za 7 postów.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.15 23:02  •  Mieszkanie Mengeli - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
/ Oj tam oj tam "celowe zadawanie bólu". Mengele nie zgadzałby się z tym. Bo przecież zadawanie bólu nie było "celem". Było tylko skutkiem ubocznym, A czy cierpienie nielicznych nie było w pełni uzasadnione przez dobro ogóły? To się nazywało poświęcenie. Skoro on całe swoje życie składać na ołtarzu nauki, to czemu i inni nie mieliby w ten sposób ofiarowywać swoich cierpień? Szczególnie że nie byli naukowcami, więc ich życie i tak miało mniejszą wartość. Przynajmniej według Mengeli.

Zignorowałem jej wyznanie o tym, co ją przyciąga a co nie. Czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Miłość i uczucia w końcu tylko nas osłabiają, odciągając od robienia nauki. Dlatego też większość znanych mi naukowców S.SPEC nie bawiła się w tak przyziemne sprawy jak miłość czy rodzina. My byliśmy stworzeni do wyższych celów. No i było nas stać, aby zapłacić za zbliżenie, bez jakiś zobowiązań czy czasochłonnych głupot. No i zawsze zostawały obiekty, które niektórzy wykorzystywali.

- Tak. To badanie. Zaufaj mi. Znam się na tym. Jestem naukowcem. - odpowiadałem krótkimi zdaniami. Czyżbym się tym stresował? Być może tak. Nigdy nie robiłem takich rzeczy. Czułem podniecenie niemalże takie, jak po udanym doświadczeniu potwierdzającym jakąś tezę.
- Nie, naukowcem. Przecież Ci mówiłem. - odparłem odruchowo neutralnym tonem, wpatrując się w nią i nie mogąc się skupić na niczym innym. Czułem jak moja pewna część ciała sztywniej i napręża. Nagle usłyszałem syczenie... a Marcelina znikła?
- Co jest ku*ra! - warknąłem, początek tych słów wypowiadając ze zdziwieniem a końcówkę ze wściekłością. Gdzie ona się podziała? Poprzednio przemieściła się o metr. Teraz zrobiła to samo? Zacząłem się rozglądać na boki, ale nie widziałem jej. Słysząc hałas gwałtownie się obróciłem... ale nie było jej tam. Jak te butelki spadły? I ta książka? A gdzie Marcelina? Nagle ją zobaczyłem. Była przy łóżko. Wściekła. Zobaczyłem jak skalpele się podnoszą. Nerwowo przełknąłem ślinę nie wiedząc, co teraz zrobić. Może ubrać się? Dość dziwnie się czułem, nie mając niczego na sobie. Ale chyba nie bardzo miałem czas się ubrać.
- Ale... - próbowałem odpowiedzieć, ale widząc jej wściekłość odruchowo się cofnąłem.
- Wracaj na łóżko! - upomniałem ją. Jej ostre pazury? Bez ubrania efekt ich działania mógł być dość mało przyjemny. I te lewitujące skalpele. Próba rzucenia się na nią mogła się boleśnie skończyć. To co robić?
- To tylko rutynowe badanie... - próbowałem obrócić kota ogonem, chociaż w kontekście jej wyglądu dość dziwnie to brzmiało. To co? Rzucić się na nią? Chyba powinienem, ale jakoś nie mogłem się na zdobyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.15 14:59  •  Mieszkanie Mengeli - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Jej ręka poleciała na kolejne partie fiolek leżących na okolicznych półkach. Strąciła je gładko łokciem, nawet na chwilę się nie wahając, przy tym machając radośnie ogonem i nucąc głośno piosenkę znanego, rockowego zespołu. Gdy kazał jej "wracać do łóżka" spojrzała wprost na niego i wykonała uderzający ruch dłonią, jakby chciała czymś w niego rzucić - w tym momencie ten otrzymał siarczysty, niewidzialny pocisk w klatkę piersiową, na tyle mocny, by zmusić go do cofnięcia się o kilka kroków. Zaczęła krążyć wokół niego, wyprostowana, powoli i spokojnie, nie spuszczając go z oczu. - Teraz ty będziesz moim obiektem - powiedziała zupełnie spokojnie. W rzeczywistości chciała go tylko postraszyć. Kąciki jej ust nieznacznie uniosły się, tworząc coś na wyraz tajemniczego uśmiechu. W tej sytuacji oznaczało to tylko jedno: kłopoty.
Nie upłynęła nawet sekunda, gdy ta podbiegła w jego kierunku, wskakując na łóżko, które stało pomiędzy Marceliną a Mengele - sycząc wściekle na niego, przecięła powietrze pazurami, wystawiając obydwie ręce do przodu. Jej ogon był w ciągłym ruchu. Po chwili zaczęła się arogancko śmiać, wracając do pozycji wyprostowanej i zeskakując zgrabnie z łóżka, cofając się i podpierając  o ścianę. - Widzisz, jak bardzo jesteście słabi? - przerwała w końcu długą chwilę ciszy, krzyżując ręce - Ja, słaba, chuda istota wywołuje u Ciebie lęk. Oczywiście tylko wtedy, gdy jestem na wolności - zaczęła rozglądać się dyskretnie, szukając wyjścia z tego pomieszczenia. Wzięła do ręki skalpel, który błysnął pod światło ponurej lampy. Bardzo chętnie poskrobałaby trochę po jego twarzy, niekoniecznie skalpelem. Nie miała jednak ochoty drugi raz ryzykować - wiedziała, że skoro raz mu się udało, to istnieje szansa, że uda się po raz kolejny. Mniej wiesz, lepiej śpisz. - Niektórych rzeczy wasz mózg zwyczajnie nie pojmie. Nigdy. - właściwie byłaby gotowa nawet na skok przez okno lub przeciśnięcie się przez inne możliwe wyjścia. Nie takie rzeczy się robiło, by uciec. - I niech tak pozostanie.
Stała bardzo blisko okna. Za nim rozpościerała się noc, czas krwawych łowów. Marcelina na krótką chwilę zagapiła się w nią, szybko jednak wracając do świata żywych. Szyba w tym czasie pękła, kawałki szkła upadły na podłogę. Zrobiła cztery kroki w stronę okna, odwracając się do mężczyzny. Wtedy jednak wrócił do niej ten nieprzyjemny dreszcz, który opanowywał jej ciało jeszcze kilkanaście minut temu. Odwróciła się i podeszła bardzo szybkim krokiem do Mengele, celując w nim długim palcem - Żebym Cię więcej nie spotkała. Mengele. - syknęła, po czym wróciła do okna i... skoczyła.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.15 21:59  •  Mieszkanie Mengeli - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Patrzyłem oburzony jak Marcelina robi mu burdel w pokoju, strącając kolejne fiolki na ziemię. Niby burdel w pokoju jest lepszy niż pokój w burdelu... ale i tak nie zgadzałem się z bałaganieniem mi w w mieszkaniu. Zwłaszcza, że to nie było Laboratorium - tutaj nie ma sprzątaczek i nikt tego mi nie posprząta. Po chwili sobie uświadomiłem, że to zaskakujące, że w obliczu zagrożenia życia myślę o tak przyziemnych rzeczach jak sprzątanie pomieszczenia. Ale może to było powiązane z byciem naukowcem? Ciągłe zwracanie uwagi na szczegóły, które czasami potrafiły naprawdę dużo zmienić.

Krzyknąłem na nią, każąc kek wracać do łóżka, ale to ją chyba nie bardzo przekonało. Zrobiła jakiś dziwny gest i nim zdążyłem się zastanowić, jaki jest jego cel, jakaś dziwna siła odrzuciła mnie do tyłu. Zaczęła dookoła mnie krążyć a ja całkowicie straciłem inicjatywę nie wiedząc nawet jak zareagować. Bez swojego białego kitla czułem się... dość nagi. No bo w zasadzie byłem nagi. Oburzyłem się na jej słowa.
- Jak to obiektem? Nie możesz! Nie masz licencji ty ignorantko! - krzyknąłem na nią, ale przerażony lewitującymi skalpelami zamilkłem. Sytuacja była dość niezręczna. Niezręczna? To chyba złe słowo. Na pewno była szalenie niebezpieczna. Mało to naukowców straciło życie z rąk niewdzięcznych Obiektów? A jej uśmiech nie mówił nic dobrego. I rzeczywiście - po chwili rzuciła się na mnie, ale gdy już myślałem, że mnie rozorze pazurami, ta nagle się zatrzymała? Co jest do diaska?

- Nie jesteśmy słabi! - zaprotestowałem - Mieliśmy narzędzia by Cię stworzyć, mamy możliwości Cię więzić! Jesteśmy potęgą! - krzyknąłem, zbyt późno się gryząc w język, uświadamiając sobie nagle, ze może nie powinienem jej drażnić. Zignorowałem jej bzdury o ludzkim mózgu. Typowe ignoranckie bajdurzenie. Ona nawet nie miała pojęcia, do czego jest zdolny wyćwiczony umysł! Poszerzanie horyzontów tylko zwiększało możliwości ich dalszego poszerzania. Samonapędzająca się machina, która od tysięcy lat czyniła ludzkość lepszą.

Patrzyłem się w osłupieniu jak Marcelina zbliża się do okna, w jakiś sposób wybijając szybę. Co ona zamierza... chyba nie chcę skoczyć?! Gdy zaczęła się do mnie zlizać zrozumiałem - chcę mnie wyrzucić przez nie. Osłupiały z przerażenia patrzyłem, jak się do mnie zbliża. Całkowicie zamarłem, czułem się, jakbym zamienił się w kamień, nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Ale... coś krzyknęła i po prostu wyskoczyła? Dopadłem do okna, wychylając się przez nie. Czy dojrzałem ją tam? Oczywiście z wiadomych powodów nie mogłem wylecieć za nią. Wyjście nago też nie było raczej dobrym pomysłem. Zanim się ubiorę i wyskoczę minie sporo czasu. Czyli co mi zostało? - szybko się zastanawiałem. Po chwili znałem odpowiedź. Ubrałem się i skierowałem do drugiego pokoju z zamiarem otwarcia barku. Koniecznie musiałem się napić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.04.15 15:27  •  Mieszkanie Mengeli - Page 3 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Z nieukrywanym zainteresowaniem spojrzała na Mengele. - Wy? Mnie? - parsknęła śmiechem, kręcąc zrezygnowanie głową - Jesteś głuchy i głupi. Nic nie rozumiesz. Nie będę wciskać Ci prawdy na siłę.
Spodziewała się tego. Nie ruszy za nią, nie w takim stanie. Jego ubrania walały się po podłodze, on sam stał nagi. Zanim założy wszystkie nawet najpotrzebniejsze części garderoby, Marcelina będzie już daleeeko.
Księżyc świecił jasno na tle czarnego nieba. Było grubo po północy. Ogoniasta sprawnie przeskakiwała balkony, by w końcu odnaleźć rozkładaną drabinkę. Za jej pomocą udało jej się zejść bezpiecznie na ziemię, przy okazji narzucając na siebie iluzję. Gdy jej stopy dotknęły ziemi, odbiegła kilkaset metrów od tego feralnego miejsca, gdzie znajduje się prywatne laboratorium szalonego doktorka. W końcu, zdyszana i nadal przestraszona, wyciągnęła trzęsącymi się rękami papierosa. Musiała zapalić.
Dym uniósł się i szybko zniknął, rozpływając się w powietrzu. Osunęła się po ścianie, z głośnym odetchnięciem ulgi. Ostatnie wydarzenia prawdopodobnie odbiły na jej psychice ślad, po którym spojrzy na s.spec zupełnie inaczej. Nie jak na najgorszych wrogów, ale jak na najgorszych wrogów, prześladowców, jak na podwójny koszmar.
Podwójny koszmar.
Żaden człowiek nie spojrzał na nią krzywo, gdy wyszła zza rogu, nadal lekko dygocząc. Tego jej jeszcze brakowało do pięknego zakończenia dnia. - Masz teraz nauczkę na całe życie. - zamknij się. Zamiast ludzi patrzących na nią jak na UFO, łażący wszędzie za tobą cień, którego za nic nie da się odpędzić. Bardzo "umilający życie".
Powrót prosto do domu nie był dobrym pomysłem w tej sytuacji. Mengele mógł ją śledzić lub wysłać szpiegów, o ile takowych posiadał. Postanowiła opuścić miasto-3 na kilka dni, by się uspokoić, nabrać sił i - co najważniejsze - trzymać z dala od s.spec. Dlatego ruszyła ku mało popularnej wyrwie w murze, ciesząc się, że już po wszystkim. I że obyło się bez ofiar.

z/t
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach