Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 8 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 13.05.19 1:24  •  Mieszkanie Mengeli - Page 8 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Mówiłem jej wprost, co o niej myślę, nie zamierzałem tego ukrywać bo i po co. Niech wie, za kogo ją uważam, niech ma świadomość, kim jest. Niech się denerwuje, wścieka… z jakichś powodów mi się to podobało, rozochocało mnie, podniecało, łechtało moje ego. Bo to ja nad nią panowałem. Nauka kolejny raz okazywała się potężniejsza od siły mięśni… nota bene stworzonych właśnie przez naukę, bo ona była naszym produktem, naszym pomysłem, wytworem mózgu moich poprzedników. Kopnąłem ją prądem, przyglądając się jej z nieukrywaną satysfakcją. Mojej zabawce, maskotce, szczurowi laboratoryjnemu. Napawałem się sytuacją, zbyt skupiłem się na odczuwaniu satysfakcji… i niechcący mi się coś wymsknęła. Ku*wa, na dodatek ona była czujna. Inteligentniejsza, niż się spodziewałem, bo szybko to wykryła, szybko wyciągnęła z tego wnioski.
- Gówno Cię obchodzi gdzie jesteś! – wydarłem się wściekle. O ile wcześniej byłem dumny, pyszny z siebie… to teraz się zirytowałem. Na siebie, że mi się coś wymsknęło, a przede wszystkim na nią, że to zauważyła, że mnie niejako przechytrzyła, mimo że byłem od niej wielokrotnie mądrzejszy, inteligentniejszy, genialniejszy – Nie Twój interes! Jesteś gdzie jesteś! Co nie zmienia faktu, że jesteś moja, należysz do mnie i mogę z Tobą zrobić, co tylko zechcę! – krzyknąłem na nią. I spiorunowałem ją wzrokiem. Przecież widziała, że byłem wściekły. Prowokowała mnie? Jeśli tego chciała… to proszę, oczywiście jeszcze mocniej kopnąłem ją prądem.
- Dowiem się wszystkiego, czego chcę! Choćbym miał Cię rozłożyć na kawałki, narząd po narządzie. Wiwisekcja na żywym organizmie. Choćbym miał Ci sekwencjonować cały genom, choćbym miał szukać Twoich rodziców, czy odległych krewnych, aby zdobyć dostęp i do ich DNA… to dowiem się wszystkiego, czego chcę! Na tym polega nauka! – wydarłem się na nią, kopiąc ją kolejny raz prądem. Czemu mnie tak prowokowała? A może… może właśnie tego chciała? Zabić się? Sprowokować mnie na tyle mocno, bym ją pozbawił życia? Miała nadzieję na szybką śmierć? Kopnąłem ją więc prądem kolejny raz, gdy sprawiała wrażenie zadowolonej z siebie.
- Nie martw się, nie zabiję Cię. Jesteś naiwna, jeśli myślisz, że zginiesz bezboleśnie! Będziesz umierać długo i w męczarniach! – zapowiedziałem jej, coraz bardziej się wkurzając. Bo co ona gadała? Czy to „facet z silnym charakterem” miało mnie obrazić? Czy chciała zasugerować, że ja taki nie jestem? Wsłuchałem się w jej słowa, ale w zasadzie… powtarzała plotki, które już między naukowcami krążyły (?).
- To jeszcze pożałujesz, że w trakcie tego całego swojego rytuału nie umarłaś! – odpowiedziałem jej, oczywiście podnosząc wzrok. Bo byłem coraz bardziej wkurzony! I chciałem zrobić… wszystko, byle jej pogorszyć humor! Czemu się nie bała tak jak wcześniej? Czemu się tak nie wkurzała? Czemu się nie wściekała? To nie tak miało wyglądać! I jeszcze… jeszcze sprawiała wrażenie współpracować! To znaczy od początku chciałem ją złamać, zmusić do współpracy… ale powinna współpracować… no sprawiając wrażenie złamanej, pokonanej. A ona… wydawała się czuć, jakby wpadła na wizytę kontrolną do jakiegoś pieprzonego lekarza! Jakby kontrolowała sytuację! Jakby… jakby wpadła skorzystać z moich usług, jakbym był jakimś jej pieprzonym sługą! A ona co najwyżej klientką! Jak to możliwe, że doszło do takiego odwrócenia sytuacji! Jej opanowanie, jej spokój mnie wkurzały! Ona… ona cały czas sobie ze mnie kpiła? Naśmiewała się? Żartowała? To swobodne rozmawianie, to wspominanie o jakimś pieprzonym czasopiśmie dla nastolatek czy jakimś durnym teście?
- Dość! Dość tego! – w końcu się wydarłem i uderzyłem ją otwartą dłonią w twarz – Tak… tak się nie będziemy bawić! A żebyś wiedziała, że mam dla Ciebie testy! Różne testy! – krzyknąłem, nastawiając paralizator na jeszcze większą moc i kopiąc nim ją w ramię, następnie w brzuch, biodro i udo. Wszystko, wszystko by zetrzeć ten uśmiech samozadowolenia z jej twarzy. Bo żarty się już skończyły! Skończyły! Miała twardą psychikę? Uważała, że jest w stanie mi się stawiać?! I z tym mogłem sobie poradzić! Psychikę można było zmienić! Można było zmienić charakter, zaburzając czyjeś wspomnienia. A nawet całkiem zabrać wspominania, zmieniając kogoś w tabula rasa i samodzielnie ją zapełnić. A wtedy… wtedy będzie moją zabawką! Maskotką! Służącą! Będzie tym, kim chcę! I już więcej nie zobaczę tego jej wrednego uśmieszku! Tak, pora było działać! Odszedłem od niej, wyciągając z szafki jakieś mocne środki, mieszankę paru narkotyków, upośledzających mózg, tłumiących myśli, blokujących wspomnienia.
- To… dobranoc! – stwierdziłem krótko i wbiłem igłę w jej ramię, wstrzykując zawartość strzykawki. I po prostu poszedłem odszedłem. Byłem wykończony. Musiałem się zdrzemnąć i wypocząć.

Kolejnego dnia zbliżyłem się do Obiektu, pamiętając oczywiście o przywdzianiu białego kitla laboratoryjnego. Początkowo nic nie mówiłem, wbijając spojrzenie w jej oczy, próbując coś wyczytać z mimiki jej twarzy.
- Co pamiętasz z wczorajszej rozmowy? – spytałem się po chwili. Pamiętała coś? Cokolwiek? Wiedziała kim jest i jak tu trafiła?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.19 2:09  •  Mieszkanie Mengeli - Page 8 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Sytuacja trochę się zmieniła od momentu kiedy wylądowała w tym pomieszczeniu. Z początku wystraszona, rozwścieczona kobieta tylko groziła i darła ryja na naukowca. Groźby zawsze były skuteczne, jakoś umiała je sprzedać poprzednim ofiarom. Tyle że będąc przykutym do stołu bez możliwości połamania komuś kończyn czy obicia mordy ciężko było nastraszyć inną osobę. Bo czym jest groźba pobicia gdy jest się unieruchomionym? Nic nie znaczącym skamlaniem.. Ale gdy rozsądek przyćmiewa paskudna fobia, to ciężko się zebrać do kupy.
Szczęście w nieszczęściu paralizator okazał się działać na korzyść łowczyni. Ból jaki odczuwała, odwracał jej uwagę, otępienie mięśni przy pomocy prądu okazało się być zbawienne. Powoli dochodząc do siebie w końcu zaczęła łączyć fragmenty tej układanki, a jeśli jej bezczelność wytrąci przy okazji naukowca z równowago to tylko na jej korzyść.
Była bezczelna, była ironiczna i prowokowała go tylko po to by ją torturował swoją przebrzydłą zabawką. Do bólu nawykła, ból był jej sprzymierzeńcem w tej sytuacji. Pozwalał zachować trzeźwość umysłu, pozwalał się jakoś ogarnąć..
Potwierdził je przypuszczenie, aż się uśmiechnęła lekko gdy się na nią wydarł niekontrolowanie. Jego reakcja nie potwierdziła co prawda tezy że jest zamknięta w jego piwnicy, ale też nie wykluczyła takiego scenariusza. Nie wiedziała co jest gorsze, jego piwnica czy główny budynek SPEC.
Kolejne krzyki i wrzaski przy których starała się skupić, warknęła z bólu przy tym gdy rozjuszony mężczyzna podkręcił paralizator nieco bardziej i przysporzył kolejną falę rwącego bólu. W pewnym momencie miała mylne wrażenie że zaraz zwymiotuje, zrobiło jej się aż niedobrze. Zbladła nieco, z trudem przełknęła rosnącą w gardle gulę. "Niedobrze mi.." mruknęła w myślach. Sensacja była chwilowa, choć dość niespotykana. Nie wiedziała czy prąd miał jakieś uboczne efekty na jej organizm od wewnątrz.
Oddychała nieco ciężej obserwując jak naukowiec się krząta po pomieszczeniu i drze się znowu, grożąc jej bolesną śmiercią. Te słowa nie robiły na niej zbytniego wrażenia. Głowa jej odskoczyła w bok gdy ją spoliczkował. - Heh.. śmiało.. - parsknęła rozbawiona jego kolejnymi słowami. Próbowała nie dać po sobie poznać że te ataki paralizatorem dobrze ją wycieńczały, ból był upierdliwy ale jakoś go znosiła.
Zacisnęła szczękę do granic możliwości widząc jak mężczyzna majstruje przy paralizatorze znowu. Wzięła głębszy wdech przez nos gotowa na kolejną dawkę bólu. Spięła się cała, nie chciała krzyczeć. Uderzenie w ramię sprawiło że zawarczała gardłowo, ale dopiero jak przycisnął urządzenie do brzucha, zacisnęła mocno powieki. Nie do końca stłumiła okrzyk bólu, kolejne uderzenie padło zaraz obok, w biodro na którym miała blizny. Wbiła paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni aż do krwi i wydała z siebie okrzyk bólu. Kolejne uderzenie w udo. Ból przytłumił wszystko, otępił ją w większym stopniu. Oddychała z trudem, Nie słyszała już nawet tego co mówił.. słowa zlały się w bełkot, jakiś szum wymieszany z dudnieniem. Widziała jak się zbliżył, obraz jej się zamazywał, ledwie widziała kontury postaci w kitlu. Nie poczuła ukłucia, ale po chwili odpłynęła ciężko dysząc..

***

Budząc się nawet nie otwierała oczu, leżała na czymś twardym i nawet nie miała siły napinać mięśni, czuła jak wszystko bolało, choć niektóre miejsca znacznie bardziej od pozostałych. Słysząc odgłos domykanych drzwi powoli uchyliła powieki. Czerwone tęczówki powoli przeniosły się na zbliżającego się mężczyznę. Wyglądała jak naćpana, rozchyliła lekko nieco spierzchnięte usta jakby chciała coś powiedzieć. Zajęło jej to dłuższą chwilę, zupełnie jakby mówienie sprawiało jakąś trudność. Jego pytanie sprawiło że zmarszczyła nosek u nasady. Widać było że się nad czymś zastanawia. - Umm.. - mruknęła nadal nieco się ociągając. Widać mieszanka jaką jej zafundował poprzedniego dnia była dość silna. - Pamiętam że.. pamiętam.. - zacięła się poruszając głową lekko na boki jakby próbowała sobie przypomnieć. - Ja... ja nie pamiętam.. - poruszyła się czując opór przy rękach. - Co to jest..? Gdzie jestem? - proste pytania ale w głosie dało się słyszeć niepewność. - To nie wygląda jak nasza baza.. gdzie jestem..? Nie znam cię.. jesteś nowym medykiem? - Mówiła trochę jak potłuczona, składając z trudem słowa do kupy, ale się starała. - Moja głowa.. - syknęła zaciskając powieki mocniej i odchyliła głowię bardziej w tył. W tej chwili nie pamiętała raczej poprzedniego dnia, ale zdawało się że doskonale wie kim była.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.06.19 13:28  •  Mieszkanie Mengeli - Page 8 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Sytuacja powoli się zmieniła. Na początku byłem pewny siebie, przekonany o swojej supremacji, później musiałem zrewidować swoje poglądy gdy okazało się, że nawet skuty Obiekt jest niesamowicie groźny i silny z powodu zmian w organizmie… ale gdy w końcu ją przykułem do stołu, to przestałem się jej obawiać. I jej groźby, mimo początkowego budzenia przerażenia, zaczynały wzbudzać we mnie co najwyżej śmiech. A może… i chęć wyżycia się? Pokazania jej, kto tutaj rządzi? Przekonania jej o tym? A najłatwiejszym sposobem… był właśnie paralizator. Wynalazek naukowców. W dawnych czasach torturowanie innych… było takie… „brudne”. Trzeba było kogoś zranić, uderzyć, włożyć w to siłę. A używanie paralizatora? W zasadzie… nie czuło się, że się kogoś krzywdzi. W końcu to było tylko przyciśnięcie guzika. Nic złego. A efekt… efekt był piękny. Tylko… niestety nie do końca to pomagało na nią. Ona… była bezczelna, po prostu bezczelna i mimo bólu, który jej sprawiałem, odnosiłem wrażenie, że zamiast ją poskromić, zmusić do posłuszeństwa, ona się… jeszcze bardziej rozochoca. A na to nie mogłem pozwolić. Kolejne rażenia prądem były więc coraz mocniejsze. Kolejne mocniejsze uderzenia, impulsy, obrażanie jej. Ja już jej miałem zamiar pokazać, gdzie jej miejsce! Zajmowałem się nią jeszcze chwilę… aż w końcu całkiem straciła przytomność. Wtedy w końcu dałem jej spokój, przynajmniej na chwilę.
Nie miałem pojęcia, że jest ona w ciąży… nie wiedziałem również, że kolejne impulsy elektryczne przeszywające jej ciało, dotarły do płodu, powodując jego zniszczenie, jego obumarcie. Ciąża była w zbyt wczesnym stadium, by wyszła na prześwietleniu czy USG. Samo odrzucenie jej przez organizm również nie mogło zostać zauważone. Oczywiście badania krwi, moczu wskazywały pośrednio na ciąże – ale nie dawały pewnych rezultatów, bo mieszanka narkotyków i środków paraliżujących, które jej podano, a także zmiany fizjonomii organizmu spowodowane przez wirusa, tak samo jak rany, zranienia fałszowały i zniekształcały wyniki wszystkich badań. Fakt był jeden, jeśli nawet była w ciąży, o której nie miałem pojęcia, to skończyła się ona poronieniem.

Kolejnego dnia, po podaniu mieszanki silnych środków narkotycznych paraliżujących mózg, niszczących pamięć, ponownie udałem się do Obiektu, postanawiając sprawdzić, w jakim jest stanie. Obawiałem się, że jej choroba, że ten cały wirus, mógł ją częściowo ochronić przed podanymi medykamentami, chociaż raczej sądziłem, że co najwyżej osłabił ich efekt a nie zablokował go całkowicie.
- Tak, tak, co pamiętasz? – zachęciłem ją łagodnym głosem do mówienia. Całkiem innym tonem niż wczorajsze krzyki. Jak widać dałem radę przez noc się uspokoić. Starałem się sprawiać wrażenie troskliwego, odrobinę zaniepokojonego i zmartwionego jej stanem.
- Nie pamiętasz? – spytałem, uśmiechając się złośliwie, po czym szybko ponownie starałem się sprawiać wrażenie zmartwionego – Miałaś wypadek… ale już wszystko dobrze – oznajmiłem jej. Po czym skrzywiłem się. Baza, medyk? Jednak… coś pamiętała. Widocznie narkotyki nie były w stanie pozbawić ją wszystkich wspomnień. Niektóre mogły zbyt głęboko zapisać się w pamięci długotrwałej… chociaż nawet jeśli tam były, można było… z nimi walczyć. Można było wmawiać Obiektowi, że to nie są prawdziwe wspomnienia… co też miałem zamiar zrobić.
- Jaka baza? Nie ma żadnej bazy. Miałaś wypadek… i gadałaś coś o jakiejś bazie ale to… to nie jest prawda. To nie są Twoje wspomnienia. Po prostu w wyniku uderzenia, Twoja pamięć pomieszała się z… z jakąś książką czy filmem. Musisz te wspomnienia odrzucić. Nie są prawdziwe – przekonywałem ją – Jesteś moją własnością od dawna… – zacząłem próbować jej coś wmówić. I żałowałem, że nie pomyślałem o tym wcześniej. Zastanawiałem się, jak to uzasadnić, że musi spędzać tutaj całej życie – Bo… bo wykupiłem Cię od innych. I nie możesz stąd wyjść… bo Cię zabiją – próbowałem coś na bieżąco wymyślić – Jesteś też ścigana przez rząd i policję. Jeśli Cię złapią, to Cię również zabiją. Jestem Twoją jedyną szansą. Więc musisz mnie słuchać, musisz być mi posłuszna. – wyjaśniłem jej. Nie brzmiało to chyba zbyt przekonująco… aczkolwiek środki mogły przytępić jej intelekt na tyle, że może przyjmie to bezrefleksyjnie? – Tak właśnie żyłaś tutaj od dawna. A później… później miałaś wypadek. Uderzyłaś się w głowę… i zapomniałaś o tym. I Ci się rzeczywistość pomieszała z jakąś książką, którą czytałaś – wyjaśniłem jej – Rozumiesz? Przypominasz sobie już wszystko? – dopytywałem się, starając się jej tę wersję wmówić. Zbliżyłem się do niej z kolejną strzykawką, której zawartość jej wstrzyknąłem w ramię, chcąc ponownie ją otępić, bardziej osłabić stare wspomnienia i zwiększyć siłę tych, które jej starałem się wmówić. Powtórzyłem swoją wersję ponownie, gdy powoli traciła przytomność. Przed wyjściem podałem jej jeszcze kroplówki, by ją nawodnić i odżywić. Czułem, że czeka mnie długa droga, by skutecznie zmienić jej wspomnienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.06.19 2:09  •  Mieszkanie Mengeli - Page 8 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Nadal otępiona przez narkotyczne substancje które jej podał trochę jej się kręciło w głowie, wszystkie informacje przyjmowała znacznie wolniej. Pokręciła głową na boki czując dyskomfort w okolicy szyi. Poruszyła dłonią, szarpnęła prawą dłonią chcąc przycisnąć ją do twarzy ale nie mogła. Rzuciła otępiałym spojrzeniem na gruby skórzany pas przy nadgarstku. Spojrzenie przeniosło się na lewą rękę. Poruszyła nogami. Spojrzenie przesunęło się po białym materiale jaki mieli normalnie pacjenci szpitali. Była dobrze unieruchomiona. - Czemu jestem.. przypięta? - spytała trochę niewyraźnym tonem. - Wypadek? - szepnęła przenosząc spojrzenie na mężczyznę. Miał biały kitel i wyglądał na lekarza. Przełknęła głośniej ślinę z trudem. Próbowała jakoś poskładać myśli w głowie, co chwila zamykając ślepia i marszcząc nasadę nosa. Jakby chciała sobie przypomnieć to o czym mówił.
Otworzyła oczy szerzej gdy wspomniał o tym że jest poszukiwana przez policję. - Co? Ale ja.. ja nie pamiętam nić co by.. - urwała w połowie kręcąc głową energiczniej na boki nie chcąc dopuścić do siebie myśli że jest jakimś kryminalistą. Najzwyczajniej w świecie nie pamiętała żeby zrobiła coś złego, nie pamiętała żeby cokolwiek zrobiła na dobrą sprawę. Napinanie mięśni kończyn skutkowały nieprzyjemnym odrętwieniem, miała wrażenie jakby miejscami nie miała czucia w ciele. Wlepiła zmieszane spojrzenie w twarz naukowca. "Jestem.. czym? Jego własnością?" te słowa ją zatkały. Wzmianka o byciu kupioną sprawiła że zaczęła przykuwać większą uwagę do tego co mówił. Pokręciła głową mocniej na boki. - Byłam tu od dawna..? - wymamrotała w jego stronę na potwierdzenie jego słów. "A potem.. miałam wypadek.. bo jestem ścigana przez rząd.." sklejała do kupy jego wypowiedzi w myślach. - Jaka książka? - spytała marszcząc nieco brwi w zmieszaniu. Widziała jak Mengele zgarnął jakąś strzykawkę i podszedł do niej. - Co.. co to jest? Po co to? - spytała patrząc jak wbija igłę w jej ramię. Po chwili czuła jak głowa zrobiła jej się cięższa, całe ciało zdawało się ważyć nagle tonę. Próbowała utrzymać powieki uniesione, ale to zdawało się być trudniejsze niż myślała. - Cze.. haj.. g..gdzie.. idzie..sz..? - wymamrotała śledząc go ledwo przytomnym spojrzeniem. Obraz się bardzo szybko rozmazywał aż w końcu nastała kompletna ciemność.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.06.19 20:36  •  Mieszkanie Mengeli - Page 8 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Wciąż odrzucała informację? Mimo wszystkich środków narkotycznych, które jej podałem? Byłem naukowcem, więc byłem cierpliwy i wiedziałem, że czasami potrzeba czasu. Kolejne porcję narkotyków mogły ryć jej mózg, z czasem usuwając wspomnienia, czyniąc z niej tabula rasa – czystą tablicę – którą mogłem zapełnić tak, jak tylko chciałem. Obserwowałem, jak się szarpie. W sumie to mogłem pomyśleć by ją następnym razem mniej ograniczyć. Pasy mogły zwiększać jej nieufność, chociaż dawały mi większe bezpieczeństwo.
- To normalne, że pacjentów szpitali psychiatrycznych się skuwa kaftanami lub przypina do łóżek. Co prawda to nie jest szpital psychiatryczny, ale jesteś w podobnym stanie. Jest to konieczne, byś sobie czy innym nie zrobiła krzywdy – wyjaśniłem jej cierpliwie – Wypadek. Nie ma co o nim wspominać. To dla Ciebie traumatyczne przeżycie. Nie staraj go sobie przypominać – doradziłem jej.
- Tak, wiem że masz problemy z pamięcią. Ale nie martw się. Poradzimy sobie z tym – odpowiedziałem jej, obserwując jak próbuje rozruszać zastałe mięśnie – Tak, od pewnego czasu – wyjaśniłem jej i machnąłem lekceważąco ręką – A nie wiem, jakiś kryminał. Z troski o swoje zdrowie, nie powinnaś na razie niczego czytać. Bo Ci się fikcja miesza z rzeczywistością – wyjaśniłem jej – To lekarstwo – odpowiedziałem jej krótko, robiąc kolejny zastrzyk. Po chwili zapadła w sen.

Dwa dni później, po kolejnym dniu faszerowania jej środkami, ponownie przyszedłem do swojego Obiektu.
- I jak się dziś czujemy? – spytałem się jej ponownie – Pamiętasz, co się z Tobą działo? Kojarzysz, kim jesteś? – dopytywałem, zawieszając głos tylko na chwilę. Tak by jej uzmysłowić… że za wiele nie pamięta. Dalsze środki upośledzające ośrodki pamięci w mózgu powinny zrobić swoje – Jesteś… jesteś pieskiem. Kundelkiem. Suczką. Pamiętasz? – sugerowałem jej, jakie ma mieć wspomnienia. Mieszanka różnych ryjących mózg specyfików, autosugestii, wmawiania jej pewnych rzeczy, może nawet hipnozy – Jesteś psem. Pieskiem. Kundlem. Kojarzysz? Pies, piesek, kundelek. Pies, suczka. Pamiętasz? Pamiętasz? – powtarzałem głosem, raz za razem, raz za razem, by w tym swoim narkotycznym półśnie zapadało jej to w pamięć – Psem, suczką, kundlem. Pamiętasz? Psem, suczką, kundlem – kontynuowałem – A teraz… teraz zaszczekaj. Daj głos! – rozkazałem jej. Byłem ciekawy, ile rzeczy można jej wmówić. Na ile ta jej przemiana, ten cały wirus chroni jej pamiętać. W ogóle coś jej pomaga? Czy zwiększa tylko siłę, zwiększa odporność na choroby, ale mózgu już nie chroni? Na ile takie Obiekty można byłoby tresować, zmieniać ich pamięć a później wykorzystywać do celów SPEC? Wbrew pozorom były to ciekawe i potencjalnie bardzo praktyczne zagadnienia – No, jesteś pieskiem, pamiętasz? Daj głos? Zaszczeka? – rozkazałem jej ponownie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.07.19 13:48  •  Mieszkanie Mengeli - Page 8 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Była zmieszana jego słowami. Próbowała sobie przypomnieć cokolwiek, jego słowa sprawiały że zmarszczyła nasadę nosa. Nie rozumiała czemu odradzał jej próby przywrócenia wspomnień, milczała więc słuchając jego wyjaśnień. Wzdrygnęła się na wzmiankę o szpitalu psychiatrycznym. Przełknęła głośniej ślinę gdy usłyszała że w takowym nie jest ale jej stan ją na takowy kwalifikuje. "Co jest ze mną nie tak?!?!?" wrzasnęła w myślach zaciskając mocniej powieki. Oddychała ciężko, próbując jakoś się uspokoić. Nie czułą się przy nim bezpiecznie, było coś w tym mężczyźnie co sprawiało że była spięta. Ich rozmowa zbyt długo nie trwała, po podaniu zastrzyku wszytko się znowu zaczęło zamazywać.

***
Który to już dzień u niego była, ile różnych bajek próbował jej już wmówić? Codziennie coś innego, codziennie zaczynał od nowa z nową wersją a potem kasował jej wspomnienia. Wybudzając się z narkotycznego stanu już trochę byłą w stanie się rozeznać w sytuacji. Uważnie przyjrzeć się pomieszczeniu i krzątającym się w pobliżu mężczyźnie. - Ja.. - mruknęła nieco ciszej śledząc go wzrokiem. Próbowała się skupić na tym kim była i co robiła chociażby dnia wcześniejszego. Nie była w stanie odpowiedzieć mu na to pytanie. Wlepiła spojrzenie w swoje przykute ręce i nogi do łóżka. Słysząc że jest psem z jego ust, powoli przeniosła czerwone ślepia na naukowca. "Jestem.. czym? Jestem psem?" powtórzyła powoli w myślach po nim. Rozdziawiła usta w nie małym szoku z początku. Patrzyła na niego, wpatrując się uważnie w jego twarz. Kolejny raz powtórzył, następny, w kółko mówił jej kim była. Mogła nie pamiętać swojego imienia, mogła nie pamiętać swojej przeszłości, ale nie czuła się zwierzęciem. Wyglądała tak jak on. Nie miała ciała porośniętego sierścią, nie miała ogona. Patrzyła na niego z pewnego rodzaju podziwem. Podziwem godnym szaleńca. Przykuta i na łasce wariata, nie była w stanie tego inaczej nazwać teraz. - Skoro ja jestem psem.. to ty też nim jesteś? - spytała bardzo grzecznym tonem, dla weryfikacji. Przełknęła głośniej ślinę. - Czy.. czy mogę.. prosić o trochę wody.. strasznie chce mi się pić.. - poprosiła bardzo grzecznie. Czuła suchość w ustach.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.07.19 22:17  •  Mieszkanie Mengeli - Page 8 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Widziałem, że Obiekt była skołowana. Moimi słowami? Czy raczej jeszcze efekt środków, które jej podawałem? Sądziłem, że raczej to drugie, bo zaaplikowana jej mieszanina złożona z różnych narkotyków mających mieszać jej w głowie… no byłą potężna. W końcu podałem jej kolejny zastrzyk uznając, że silniejsza dawka jest niezbędna, aby skutecznie jej mącić w głowie.

***

Kolejne dni powoli mijały, a ja powoli, cierpliwie, niestrudzenie postępowałem zgodnie ze swoim planem. Krok za krokiem, punkt za punktem. Środki farmakologiczne, kolejna wersja „prawdy”, środki, następne kłamstwa. Raz za razem, nieustannie, niestrudzenie. Uśmiechnąłem się, próbując kolejnego kłamstwa. Im było bardziej niesamowite, im wydawało się bardziej absurdalne, tym było tak naprawdę lepiej. W końcu takie rzeczy jeszcze mocniej przestawiały jej wspomnienia, skłaniały do tego, by z większą zaciętością próbowała pogodzić sprzeczności, a to tym bardziej impaktowało na jej pamięć, tak krótko terminową jak i długo terminową. Słowem… sytuacja idealna.
- Nie, ja nie jestem. Ja jestem lwem. Nie pamiętasz? Rozmawialiśmy o tym wczoraj – odpowiedziałem jej, uśmiechając się do niej możliwie dobrotliwie. Oczywiście nie było to prawdą. Wymyśliłem to na poczekaniu ale uznałem… że takie podejście będzie najlepsze. Dlaczego ludzie lubili sztukę abstrakcyjną, mimo że często ze sztuką nie miała nic wspólnego? Bo pewien poziom abstrakcji skłaniał do przemyśleń. A przemyślenia potrafiły niszczyć mury wiedzy i przekonań, pozbywać się tego, co traktowało się jako pewnik. I podobnie teraz, gadając jakieś absurdalne brednie starałem się ją zmusić by myślała. By mury wiedzy, osłabione środkami farmakologicznymi się chwiały, aż całkiem runą, aż uczynią z niej „tabula rasa”, którą będę mógł samodzielnie zapisać.
- Trochę wody? Oczywiście, że możesz – odpowiedziałem jej – Ale… ale teraz grzecznie piesku – poleciłem jej. Odblokowałem jakiś mechanizm, który przyczepiał jej lewą rękę do stołu laboratoryjnego i próbowałem ją zbliżyć do prawej ręki, by obie razem ze sobą skuć jakimiś kajdanami. Jej nogi skułem drugą parę kajdan, następnie odczepiając je od tego całego łoża. Nie miałem pewności, że będzie grzeczna i dlatego w pogotowiu, przy pasie, miałem paralizator. No i wychodziłem z założenia, że kilka dni leżenia zrobiły swoje. Gdyby była zwykłym człowiekiem, mogłaby już dawno mieć odleżenia i znaczną redukcję masy mięśniowej. Jej jednak choroba w dużym stopniu ograniczała tego efekty, chociaż raczej nie wyeliminowała ich całkowicie. Założyłem jej jakąś obrożę na szyję, która oczywiście dziwnym wypadkiem miała funkcję elektrowstrząsów, po czym odczepiłem jej ręce, nogi, pas – po prostu wszystkie pasy, aby następnie szarpnąć za jakiś łańcuch od obroży.
- To skoro jesteś pieskiem, to wstań… na czworaka. A woda… zaraz damy pieskowi wody – oznajmiłem jej, wskazując… na miski z psim jedzeniem i wodą, które stały pod ścianą. To, że będzie głodna i spragniona nie było trudne do domyślenia się… czy w zasadzie do sprokurowania. W końcu kontrolowałem ilość wody i substancji odżywczych, jakie trafiały do niej przez kroplówkę.
- Pamiętasz piesku, jak się wabisz? Zaszczekaj – poleciłem jej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.19 15:44  •  Mieszkanie Mengeli - Page 8 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Patrzyła na niego, jak podszedł do jednego z blatów i zabrał z niego coś brzęczącego, jakby metal obijający się o metal. Nie wiedzieć czemu, dziwnie przyjemny odgłos. Czerwone ślepia wpatrywały się w niosącego kajdany naukowca. Zmrużyła lekko ślepia ale na twarzy gościła obojętność. Przełknęła ślinę gdy się zbliżył i zaczął jej zakładać metalową, prymitywnego typu biżuterię o którą przecież wcale nie prosiła. Oceniając swoją sytuację stwierdziła że musi się na to zgodzić. To była jej jedyna szansa na większą mobilność. Na ucieczkę. Przykuta do stołu była bezbronna. Pozwoliła więc sobie grzecznie zapiąć kajdany na nadgarstkach i wokół kostek. Nie wierzgała, nie szarpała się. W głębi duszy cieszyła się że może się podnieść do pozycji siedzącej. Wzięła głębszy wdech powietrza i poruszyła barkami w kolistym ruchu, chcąc je trochę rozruszać. Uniosła lekko głowę w górę żeby pomóc mu zapiąć sobie zwykłą psią obrożę z jakimś kwadratowym pudełeczkiem przymocowanym do paska. Nie wiedziała że to cholerstwo kopie prądem, ale czy miało to jakieś znaczenie. Obroże tego typu nie miały takiego silnego natężenia prądu jak paralizator którego miała okazję spróbować kilka dni temu.
Gdy przypinał jej obrożę jej spojrzenie pomknęło w stronę blatu z którego zgarnął dla niej kajdany. Spojrzenie utknęło na kilka sekund w małym metalowym przedmiocie, klucze. Słysząc jak ten zapiął pasek od obroży. odruchowo przechyliła głowę w bok, delikatnie ocierając się policzkiem o wierzch jego dłoni, gdy ją cofał. Utkwiła w mężczyźnie swoje czerwone ślepia. Czy ona się przed chwilą połasiła do niego?! Tak! Chciała uśpić jego czujność, drobnym gestem pokazując że jest wdzięczna. Chcąc pokazać że potrafi być grzeczna.
Ostrożnie się zsunęła z krawędzi łóżka z trudem łapiąc równowagę. Odchyliła się w tył i dłonią złapała za krawędź, długo leżała przecież. Po chwili łapiąc jakiś solidny pion zrobiła mały krok w przód obok niego. Szarpnięcie za obrożę ją wybiło trochę z rytmu, widząc na ziemi wskazane przez niego miski dla psa sprawiły że drgnęła aż. Zacisnęła mocniej szczękę, czuła się upokorzona, czuła się źle w tej całej sytuacji. Ostatnie słowa mężczyzny sprawiły że przekręciła głowę w bok, był od niej wyższy o głowę. Zacisnęła pięści i gwałtownym ruchem złapała za łańcuch przy swojej obroży żeby nie mógł za nią pociągnąć. Kajdany dawały jej sporą swobodę ruchu. Szarpnęła za łańcuch zaraz po tym jak go złapała w dłoń chcąc wybić mężczyznę z równowagi. Tym samym robiąc krok w jego stronę chciała zmniejszyć dystans żeby wymierzyć solidny cios w brzuch Mengele. Nie wiedziała jaka była silna, tym bardziej uderzyła z całej siły..
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.19 22:27  •  Mieszkanie Mengeli - Page 8 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Założyłem jej kajdany najpierw na ręce, uśmiechając się z satysfakcją, widząc że mój plan zadziałał, że stała się grzeczna, potulna i nawet nie próbuje protestować. Bardzo, bardzo dobrze. Próby kar czy siłowego rozwiązania nie szły za dobrze a trochę środków farmakologicznych, lekka hipnoza, pranie mózgu… i Obiekt zachowywała się dokładnie tak, jak oczekiwałem. To był kolejny dowód na to, że mózg, że inteligencja, że nauka są znacznie ważniejsze od brutalnej siły. Następnie skułem jej nogi, na końcu zakładając obrożę. Oj, jak piesek szukała kontaktu, próbowała trącać głową, łasić się? Bardzo dobrze! Rozważałem, czy jej nie założyć jakiegoś kagańca, ale jak widać nie był potrzebny. Byłą całkowicie posłuszna! Pogłaskałem ją dłonią po łbie… czy w zasadzie głowie, upewniając się przy okazji, że wszystko jest poprawnie zapięta, nim odpiąłem liczne pasy, którymi była przymocowana od wielu dni do stołu laboratoryjnego. Widziałem, że powoli, ostrożnie wstaje. Szarpnąłem za obrożę, przypominając jej, że ma się słuchać i pokazując jej miski. Powinna być mi wdzięczna, bo na pewno była spragniona i głodna… a teraz ja, jej pan, władca, właściciel, karmię ją. Uśmiechnąłem się z satysfakcją… gdy nagle stało się coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Nagle szarpnęła za łańcuch, z łatwością mi go wyrywając. Chwyciłem jedną ręką drugą, bo przejechanie ogniwami łańcucha po dłoni przyjemne nie było. Nim zdążyłem zrobić kolejny ruch, poczułem solidny cios na brzuchu. W normalnej sytuacji nie powinien mi wiele zrobić. W końcu mając ręce skute ze sobą, nie mogła wziąć solidnego rozpędu dłonią, nie mogła wejść całym barkiem, nie mogła wykonać ruchy z półobrotu, co bardzo mocno ograniczało jej siłę… ale mimo wszystko cios był bolesny, z jednej strony z powodu jej choroby, z drugiej… chociażby dlatego, że nie byłem przyzwyczajony, przygotowany, nie mającego styczności z żadnymi sztukami walki. Zgiąłem się w pół, cofając się o krok i cofając się o kolejny. Jednak kajdany na jej nogach utrudniały ruch. Łańcucha od obroży, nawet nie próbowałem łapać. Sięgnąłem dłonią do pilota od obroży, o ile mnie nie powstrzymała i nacisnąłem guzik. Po prostu pilot był wsunięty w kieszeni, łatwiej dostępny niż paralizator, w kaburze przy pasie. No i… jakoś… o nim najpierw pomyślałem. Wcisnąłem guzik, starając się go długo przytrzymać, jakoś się cofając
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.19 22:49  •  Mieszkanie Mengeli - Page 8 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Udało jej się zasadzić cios sprawiający że mężczyzna się zgiął w pół. To był postęp! Cofnął się sięgając do kieszeni zgięty, słaniając się nieco. Oddychała głęboko, nie wiedziała co dalej. Spojrzała na blat gdzie były klucze od kajdan i już chciała zrobić krok w ich stronę kiedy poczuła bolesne ukłucie w okolicach szyi. Zasyczała zaskoczona łapiąc za obrożę. Sama robiła kilka kroków w tył od niego. Oddalali się od siebie. - Ty przebrzydły.. - warknęła starając się zerwać obroże, po czym złapała za plastikowe pudełeczko przytwierdzone do paska i z głośnym warknięciem oderwała je miażdżąc plastik w dłoni. Pokaleczyła sobie nieco wewnętrzną stronę dłoni ostrymi krawędziami po zniszczonym przedmiocie. Dysząc ciężko przy tym zrobiła kilka kroków w bok łapiąc za jakieś szklane naczynie i rzuciła nim w naukowca. - Ja ci dam kurwa psa.. ty chory pojebie! - ryknęła na niego przyjmując bojową postawę. Doskoczyła do półki i zgarnęła klucze w dłoń. Złapała za kolejne naczynie rzucając w niego. Wsadziła kluczyk do kajdany na nadgarstku nadal trzymając dystans. Nie dało się potworzyć. - Kurwa.. - warknęła pod nosem i niemalże odruchowo kucnęła wsuwając kluczyk do kajdany na kostce. Udało się przekręcić i rozpiąć jedną z nich. Tyle wystarczyło.
Zacisnęła klucze mocno w prawej dłoni. - Otwieraj te pierdolone drzwi! Bo cię połamię! - warknęła ani na moment nie spuszczając go ze wzroki. Powoli idąc bokiem w stronę wyjścia. W dłoniach obracała klucze, miała nadal skute nadgarstki ale nogi miała już wolne. Gotowa żeby się na niego rzucić jeśli będzie coś próbował.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.19 23:19  •  Mieszkanie Mengeli - Page 8 Empty Re: Mieszkanie Mengeli
Zgiąłem się po silnym trafieniu w pół, cofając się przed nią, głównie siłą rozpędu a następnie napędzanym strachem. Panicznie sięgnąłem do kieszeni obawiając się, że zaraz mnie zaatakuje, ale ona… kierowała się w inną stronę? Do wyjścia? Niby logiczne w przypadku… zwierzęcia złapanego w zasadzkę, szukającego drogi ucieczki i dopiero w razie jej braku atakującego. Ale nie… chyba dojrzała… klucze – uzmysłowiłem sobie, gdy zrozumiałem, na co patrzy. Nacisnąłem guzik, posyłając impuls prądu. W przypadku nawet dużego psa byłby on paraliżujący, w przypadku normalnego człowieka byłby na pewno bolesny. Ale na nią? Chyba zbyt mocno nie podziało. W końcu to miał być tylko… atrybut, dodatek, jedno z akcesoriów do zabawy. Z zaskoczeniem i przerażeniem dojrzałem, z jaką łatwością pozbyła się elementu aktywnego obroży. Skuliłem się, gdy rzuciła czymś we mnie, ale trochę za późno. Trafiła mnie w ramię, bo z powodu kajdan raczej ciężko było jej celować. Próbowałem wyszarpnąć paralizator z kabury, który miałem przy pasie, ale z powodu przerażenia, które zaczęło mnie ogarniać, dość ciężko mi to wychodziło. Z paniką dostrzegłem, że otworzyła kajdany, które miała na nogach.
- Dobrze, dobrze, już – zgodziłem się… i nagle w końcu wyszarpnąłem paralizator. Doskoczyłem do niej, wystawiając go do przodu, jakoś obawiając się zbyt blisko do niej podejść, po czym starałem się ją porazić, używając przycisku dużej mocy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 8 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach