Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Rhyleih miała w dupie jej kilogramy wyższości.
Jak dla niej mogłaby być i córką prezydenta, a nadal postrzegałaby ją jako zwykłą żmiję, która nie potrafi zachować się w normalny sposób, tylko musi kombinować na wszelkie nieczyste sposoby, wyprowadzając wyjątkowo żałosne zagrania, by dostać to co chce. Walona pseudo-arystokracja. Naprawdę nie potrafiła zrozumieć skąd u niektórych z nich brała się ta wyrobiona wyższość. W czym czuli się lepsi? W końcu było parę normalnych osób, które nie patrzyły na innych z góry, nie wierzyła więc by sprawcą wszystkiego były pieniądze. Najprędzej obstawiałaby rodziców i wychowanie. Znała jednak przypadki, gdzie nawet dzieciaki z bogatego domu ostatecznie kończyły na ulicy, zrujnowane przez rozgrywającą się wewnątrz patologię. Każdy miał schowane w szafie własne trupy.
A tacy jak ona zwykle mieli ich najwięcej.
Naprawdę miała dość patrzenia na jej zawszony pysk, jak i słuchania wypowiadanych przez nią słów.
Nie obchodziło jej, że wszyscy patrzą, ani to że włożyła w to uderzenie na tyle dużo siły, by zrobić z niej połowiczną pandę na co najmniej dwa tygodnie. Liczyła, że przy odrobinie szczęścia, ta pusta dziewczyna wywali się na ziemię i zaliczy namiętne spotkanie z jednym z kamieni. Właściwie patyk też byłby zadowalający, zwłaszcza gdyby wbił jej się w oko pod odpowiednim kątem, może przestałaby w końcu rzucać jej ten swój irytujący wzrok.
Nie miała wyrzutów sumienia. Nie miała ich, gdy dziewczyna cofnęła się o krok i uniosła rękę, by się obronić. Ani, gdy zdała sobie sprawę, że jej nienawistne myśli nie były ani odrobinę przesadzone, a manipulantce naprawdę może stać się niemała krzywda. Nawet ostre słowa jej ojca, które wypowiedział tuż przez odstawieniem jej na wycieczkę, mimo że zabrzmiały w jej głowie niczym jakaś chora retrospekcja, nie zrobiły na niej żadnego wrażenia.
Chciała ją skrzywdzić.
Ale jej cios nigdy nie dotarł do celu.
Cała zebrana w niej wściekłość, która odbiła się zarówno na twarzy, jak i każdym napiętym mięśniu jej ciała, została powstrzymana przez zaciskającą się na jej nadgarstku dłoń, a następnie w jakiś dziwny, nieprawdopodobny sposób... znikła.
Jej umysł momentalnie się oczyścił, a twarz wygładziła, gdy dziewczynę ogarnął całkowity spokój. Stała tak przez chwilę, nie myśląc kompletnie o niczym, wpatrując się jedynie w palce chłopaka, zupełnie jakby jeszcze do niej nie dotarło, co się właściwie stało.
Nawet po ujrzeniu zadowolonego uśmiechu stojącej naprzeciwko niej dziewczyny, niczego nie poczuła. Bo właściwie dlaczego miałaby się nią przejmować? Przeniosła w końcu wzrok na Zero i westchnęła krótko, wytrzymując jego spojrzenie.
Wiedziała, że by sobie poradził.
I wiedziała, że powinna go w tym momencie przeprosić.
No dalej, to nie takie trudne. Przepraszam.
Przepra-
-szam.
Prze...
Nie no kurwa, nie ma mowy. Nie potrafię.
Poruszyła dłonią, którą trzymał w uścisku, nie odrywając od niego wzroku.
- Zrozumiałam. Ręka? - wskazała głową na swoją dłoń. Mocny uścisk zostawił na nadgarstku biały ślad, pogłębiający się z każdą sekundą, choć na dobrą sprawę niespecjalnie jej to przeszkadzało. Wiedziała, że tym jednym gestem uratował ich oboje przed długim kazaniem.
I być może przed zawieszeniem w prawach ucznia.
Szczerze wątpiła, by podobna agresja skierowana w drugą uczennicę miała jej przejść płazem, gdyby dowiedzieli się o niej jej rodzice.
Na głos nauczyciela wyprostowała się, podobnie jak blondyn, zaraz zabierając dłoń, by potrzeć o nią parę razy palcami drugiej ręki. Obróciła się w jego stronę, zerkając kątem oka na Zero, który odwalił za nią całe mówienie.
"Dawno nie widziałem aż tak wielkiego zapału do pracy."
Zacisnęła usta w wąską linię, powstrzymując się ze wszystkich sił przed przewróceniem oczami. Naprawdę? Zaraz przeniosła jednak wzrok na nauczyciela z udawanym podekscytowaniem.
- Absolutnie. To taki nasz okrzyk w Hirano, gdy za bardzo się cieszymy. Zamknij mordę, dawaj te patyki! - rzuciła żywo klepiąc blondyna w ramię może nieco zbyt mocno i rzuciła mu mordercze spojrzenie, stając przodem do niego, by zabrać od niego badyle. Bo przecież tak się paliła by mu pomóc, racja?
Zaraz jej twarz ponownie złagodniała, gdy skupiła się na jego trzymających patyki dłoniach.
- Ej Vessare... dzięki. I p... - no dalej. - Prze... no. Nieważne. - rzuciła cicho przez zaciśnięte gardło, nie patrząc w jego kierunku, nie wiedząc na dobrą sprawę, czy zrozumiał wymamrotane przez nią słowa. Zabrała wszystkie patyki zostawiając go z pustymi rękami i zaniosła je na swoje miejsce, siadając grzecznie na ziemi, wyraźnie czekając na polecenia.
Jak na razie całkowicie odechciało jej się wojen. Skrzyżowała ze sobą nogi i ułożyła dłonie na kostkach, wpatrując się w nie w milczeniu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kiedy wszystkie dzieciaki zaczynały już powoli schodzić na polanę, powracając ze swych aktywnych wyciecze, niebo bardzo szybko zostało przysłonięte ciemnym płaszczem nocy przyprószone sporą ilością gwiazd I majaczącego gdzieś z boku pół księżyca. Z dala od sztucznego światła niebo prezentowało się wyjątkowo cudownie, a dla większej części dzieciaków taki widok był czymś, co widzieli po raz pierwszy w życiu. Dlatego też już po paru chwilach kilka zakochanych par ulotniło się udając na długi, romantyczny spacer skąpany w świetle księżyca, by koniec końców pieprzyć się gdzieś w krzakach.
Jednakże dla tych, którzy jednak wybrali pozostanie z większą grupą, czekało sporej wielkości ognisko, kiełbaski, pianki i inne atrakcje, które dla niektórych z pewnością zapadnie głęboko w pamięci. Nim jednak przystąpiono do opowiadań, piosenek i grania na gitarze, bo oczywiście bez tego nie mogło się odejść, każdy z uczniów otrzymał po specjalnie wyciętym patyku, na który nauczyciele sami nabijali nacięte kiełbaski, zapewne obawiając się o obustronną leworęczność większości dzieciaków. Nathair spojrzał nieco sceptycznie na swoją kiełbasę, która zaczynała powoli skwierczeć pod wpływem wysokiej temperatury. Jasne, że jadł tego typu przysmaki, ale te były zazwyczaj przygotowane o wiele bardziej wykwintnie. Gdyby tylko jego ojciec dowiedział się, czym będzie żywił się jego potomek… Na samą myśl chłopak poczuł zimny skurcz w okolicach żołądka. Mimowolnie jego wzrok powędrował gdzieś w dal, zahaczając o wysoką sylwetkę ciemnowłosego ucznia z innej szkoły. Do tej pory jego słowa dźwięczały w głowie szatyna, mimowolnie wywołując nieprzyjemny i krzywy grymas na jego twarzy. Nienawidził tego tematu i każde jego poruszenie, zwłaszcza przez takiego osobnika jak tamten, który tak naprawdę nic nie wiedział, wywoływało w chłopaku spore ilości zdenerwowanie oraz irytacji. A z racji braku długopisu, na którym zazwyczaj skupiał swoje negatywne emocje, by je stłumić, pozostawała warga, którą już od dłuższego czasu przygryzał, z pewnością pozostawiając mało przyjemny, czerwony ślad.
-Heather? – drobna blondynka stanęła tuż obok niego, wsuwając swoją dłoń pod jego i delikatnie uniosła je wyżej.
- Nie trzymaj jej w samym ogniu, bo w końcu Ci spadnie. – dodała z uśmiechem, mimowolnie przysuwając się bliżej do niego. Nathair skinął głową wracając spojrzeniem do swojego jedzenia, kompletnie wyłączając się na słowa, które wypowiadała dziewczyna. Zrozumiał jedynie kilka z nich, coś o spacerze, romantyczności i przeznaczeniu. Ale myślami był zupełnie gdzieś indziej, z dala od tego miejsca.
[. . . ]
Nauczyciel klasnął w dłonie skupiając na sobie uwagę wszystkich zgromadzonych tutaj osób. Uśmiechnął się szeroko, a następnie usiadł na jednym z małych, podstawionych kawałków drewna.
- Dobrze. Skoro jest ognisko, to oczywiście nie może się obejść bez… strasznych historii! – powiedział mężczyzna, poszerzając swój uśmiech, który w akompaniamencie języków ognia rzucających krzywy cień na jego twarz wywoływał nieprzyjemne uczucie. Parę dziewcząt wśród uczniów zaczęło szeptać i złapało się za dłonie, choć zapewne miało to raczej służyć sprowokowaniu męskiej części, by objęli je swoimi ramionami przygarniając do siebie. Niektórzy dali się na to nabrać.
- Ktoś chętny? Nie? To może ja zacznę. Hm…. – mężczyzna zastanowił się przesuwając wierzchem dłoni po swojej brodzie. – Pewien myśliwy, po całym dniu polowania, znajdował się w środku ogromnej puszczy, podobnej do naszej. Zdecydował się iść w jednym kierunku, dopóki nie upewni się co do swojego położenia. Po paru godzinach znalazł chatkę na małej polanie. Ponieważ było już bardzo ciemno zdecydował, że zostanie w niej na noc. Drzwi były otwarte. W środku nikogo nie było. Myśliwy położył się na znalezionym łóżku, decydując, że wszystko wyjaśni właścicielowi chatki rano. Rozejrzał się po wnętrzu chatki. Zaskoczony spostrzegł na ścianach kilka portretów, namalowanych z dbałością o najmniejsze szczegóły. Wszystkie portrety bez wyjątku wyglądały, jakby się mu przyglądały. Ich twarze wykrzywione były w grymasach nienawiści i złości. Myśliwy poczuł się dziwnie. Starając się za wszelką cenę zignorować portrety, odwrócił twarz od ściany i wykończony zapadł w głęboki sen. Rano myśliwy zbudził się. Odwrócił się i zamrugał w nieoczekiwanym świetle słońca. Spostrzegł, że w chatce nie ma żadnych portretów, tylko okna. – mężczyzna zamilkł, a kilka dziewcząt zapiszczało, co spowodowało, że i inni uczniowie momentalnie podskoczyli, choć nie obyło się również bez cichego podśmiewywania. Nauczyciel widocznie nieco rozczarowany, że nie do końca udało mu się wystraszyć uczniów, westchnął ciężko.
- Dobra, opowiem jeszcze jedną! – odchrząknął cicho. – Późną nocą para nastolatków wracała z dyskoteki w sąsiednim miasteczku do domu. Po drodze skończyło im się paliwo, a stanęli w mrocznym lesie. Chłopak zjechał do zatoczki i powiedział dziewczynie, że pójdzie poszukać stacji benzynowej, która powinna być niedaleko. Jednakże dziewczyna bała się zostać sama, więc ustalili, że schowa się na tylnym siedzeniu pod kocem, a gdy on wróci zapuka trzy razy. Minęło kilka minut, potem pół godziny. W pewnym momencie dziewczyna usłyszała dwa stuknięcia i chciała się podnieść, jednakże dźwięk się powtórzył. Przerażona, jeszcze głębiej schowała się pod kocem. W końcu udało jej się zasnąć. Obudziła się dopiero na dźwięk policyjnych syren i głosu policjanta nawołującego przez megafon. Dziewczyna wysiadła i zaczęła biec ile sił w nogach. Kiedy dobiegła do policjanta, odwróciła się, aby spojrzeć na samochód. Na jego dachu znajdował mężczyznę z szaleństwem w oczach, który trzymał coś w dłoni. Była to głowa jej chłopaka. – zapadła cisza, którą po chwili przerwały szepty. Nauczyciel wyraźnie uśmiechnięty i zadowolony, że jego historia podziałała na wyobraźnię dzieciaków, pokiwał głową z dziwnym błyskiem w oku.
- Idę do namiotu. – wypalił Nathair trzymając swoją do połowy zjedzoną kiełbasę.
- Hm? Tak szybko? Zooostaaaań jeszczeeee~ – jęknęła blondynka owijając się drobnymi dłońmi dookoła ramienia chłopaka. Nathair spojrzała na nią i całe szczęście, że było już ciemno, bo inaczej ujrzałaby jego bladą twarz.
- Zmęczony jestem już. Pójdę spać. Tak. Dobranoc. – powiedział podnosząc się pospiesznie i z gęsią skórką pognał czym prędzej do swojego namiotu.
[. . . ]
W końcu dotarł do jeziora. Trochę zajęło mu znalezienie drogi, zwłaszcza, że co chwilę zatrzymywał się w miejscu, kiedy tylko usłyszał nawet najdrobniejszy szelest, desperacko świecąc latarką w tamtą stronę, ale koniec końców – jest. Cisza i spokój. Jedynie odgłosy dzieciaków przy ognisku, nieco stłumione, wszystko mąciły. Ale to z jednej strony dobrze. Nathair przynajmniej nie czuł się tak bardzo sam. Odłożył na ziemię swoją bluzę, którą miał uprzednio przywiązaną do pasa, a na to ręcznik i okulary. Potem dołączyła koszulka i spodnie. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się co zrobić z bielizną, ale… w sumie był tutaj sam. I nikt go nie zobaczy. Zresztą, było ciemno…. To chyba był dostateczny argument, żeby i ona dołączyła do kupki ładnie złożonych ubrań. Z bijącym sercem wchodził powoli do wody, czując drżenie z powodu różnicy wody. Ale na całe szczęście nie była aż taka zimna. Chłodna, ale do zniesienia. No i przede wszystkim orzeźwiająca. Zatrzymał się, kiedy woda sięgała z ledwością jego bioder. Z błogim uśmiechem zaczął obmywać umęczone ciało, nucąc coś cicho pod nosem. Aż usłyszał chlupnięcie. Momentalnie przykucnął aż po samą szyję, przysuwając się do najbliższego kamienia, by schować się za nim. Podniósł się dopiero w chwili, gdy po długich, niemalże dłużących się minutach ustalił, że nadal jest sam. Odetchnął cicho i kontynuował mycie, tym razem przyspieszone, by jak najszybciej skończyć i wrócić do namiotu.
[. . . ]
Drobna szatynka zachichotała, kiedy skończyła swoją straszną opowieść, która to koniec końców przemieniła się w romantyczną historię. Jednakże nauczyciel podziękował jej, prosząc, by wróciła na swoje miejsce. Coraz więcej dzieciaków znikało, wracając do swoich namiotów zmęczonych wydarzeniami dnia. Dlatego też przyszedł czas na ostatni punkt programu, o wiele luźniejszy i weselszy.
- No. To teraz czas na śpiewy i granie! Ktoś chętny? Ktokolwiek? – zapytał mężczyzna trzymając klasyczną gitarę. Dwie dziewczyny z ostatniej klasy gwałtownie uniosły swoje dłonie do góry, chcąc zapewne wykazać się swoimi marnymi talentami wokalnymi, aczkolwiek wzrok mężczyzny był utkwiony w kimś innym.
- Vessare?
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach