Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 12 z 17 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 17  Next

Go down

Pisanie 15.12.15 17:45  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 12 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Zwierzania się, ych, no weź. Raczej stara się podeprzeć swoje wytłumaczenia przykładem jaki się wydarzył, wyjaśniając też dlaczego tu jest. Do zwierzania się temu jest jeszcze trochę daleko, to tylko w miarę pokrywający wszystkie konkrety opis.
Przez chwilę jedną z sugestii zwoi logicznych była próba rozcięcia banknotu w dłoniach Cala, dla testu jego "chciwości". Gdyby w zamian za ten fakt chciał go zabić na miejscu, to znaczy że byłby takowym fanatykiem. Jeśli nie - ehm, to znaczy że nie, prawda? Acz jednakowoż odpuścił tą opcję, uznając że to nie jest potrzebne, tym bardziej że blondyn skrył wyżej wspominany przedmiot, i ta opcja już nie była możliwa do wykonania.
- Sentyment też czasami. - Dodał do jego słów, wbijając mu kolejną definicję do przeżucia. Kto by pomyślał że android więcej może się nauczyć o ludzkich emocjach od kogoś sobie podobnego, niż od faktycznej istoty humanoidalnej?
Chociaż jak rozejrzeć się wokół, człowieczeństwo zanika, wypierane przez podstawowe instynkty i zwierzęce uwarunkowanie wymordowanych. Aż dziwne że jeszcze ich społeczeństwo tutaj ma jakąś formę organizacji, przynajmniej w niektórych wypadkach, a nie są zwyczajnymi stadami dzikich psów, kotów i innych zwierząt.
- W tym momencie to się właśnie staje tymi emocjami, jakie wymieniłeś. Tęsknotą, nostalgią, sentymentem. Coś istniało, lecz już zniknęło. Pożądasz tego stanu, choć wiesz że nie wróci, lub też trzymasz się niewielkiej szansy na jego powrót, nawet jeśli niemal wszystkie zmienne mówią, że już nie powróci. Jednak wciąż go wspominasz, wciąż wiesz że kiedyś tak było. I chciałbyś wrócić do tego stanu. - Trochę krótsza, ale logiczna (w jakimś stopniu) odpowiedź na pytanie androida.
- Nie powinienem. Lecz nie zaprzeczysz iż fakt mojego poważnego błędu w działaniu okazał się dla ciebie zbawienny, prawda? - Nie będzie zaprzeczał że ma swoje błędy i awarie, ale taki już jest. Gdyby takowy nie był jednakowoż, Cal dalej siedziałby w dziurze, albo zakopał się w niej jeszcze mocniej, lub też ewentualnie wlókł za sobą hordę ghuli?
No właśnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.15 18:32  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 12 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
No tak, jeszcze sentyment. Kolejne nowe słówko, któremu trzeba uzupełnić definicję. Bo to nie tak, że Cal był zupełnie nieświadomy istnienia takich zjawisk, on jest wolał dzielić je z automatu na użytecznie i nie. Czasami zdarzało mu się przywoływać sztuczne emocje, udawać je, by wpłynąć jakoś na swojego rozmówcę, nie czuł jednak nic związanego z ich realnym wpływem na człowieka, w tym przypadku na androida, na siebie.
Wychodziło jednak na to, że Lentaros poza zwykłym dla androida postrzeganiem tych pojęć, traktował je w sposób szczególny, niemalże święcąc niczym swoją wielką zdobycz, coś bardzo specjalnego. Dokładnie jak Cal pieniądze.
Był zaintrygowany, ale raczej nie zainteresowany, by mieć tym do czynienia samodzielnie. Nie wyglądało to jak coś użytecznego, nie na ten moment. Poza tym nie miałby po co ich używać. Z nikim na długo się nie zaznajamiał, nie przywiązywał, nie uznawał nikogo ponad sobą, ani pod sobą. To w dużym stopniu wykluczało wszelkiego rodzaju emocje w jego działaniu.
- Zamiast zużywać niepotrzebnie energię nie lepiej naprawić, zmienić, zastąpić to coś czymś identycznym? - nie miał za wiele do roboty, więc szedł i mówił. Otoczenie też wielce się nie zmieniło od przed chwili. Desperacja była mało atrakcyjna pod względem widoków.
- Mhm. Więc zostałem ocalony przez błąd systemu. - nie mówił tego z wyrzutem. Nie mówił tego w ogóle jakoś szczególnie przejęty, chociaż niewątpliwie wyzbył się swojego informacyjnego tonu rodem z dworców kolejowych. - Jestem szczęściarzem.
Obręcz z działami fruwała wokół jego ciała bezustannie delikatnie obracając się. Wszystkie lufy były opuszczone, tak że nawet w przypadku niekontrolowanego wystrzału nie mogły nikogo z tej dwójki trafić. Gorzej, gdyby wstrzelił pocisk przeciwpancerny... ale tak się raczej nie stanie.
Dzięki tej strefie buforowej od jakichkolwiek czynników Cal czuł się dziwnie bezpiecznie, jakby to że wszedł w stan bojowy automatycznie pozwalało mu podejmować bardziej radykalne kroki.
Nie wycofywał jeszcze Halo, pozwalał mu działać w ciszy. Składanie i rozkładanie go było uciążliwe.
- Próbowałeś wymusić samodzielną naprawę systemu? - zapytał nagle, po krótkiej ciszy ze swojej strony. Dla niego oczywistym było, że to co jest złe, należy usuwać.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.15 21:52  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 12 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Cóż, nie zaprzeczy że nie chce ich oddać. One w jakiś sposób dają mu indywidualność, poczucie bycia przydatniejszym, pełniejszym, lepszym niż gdyby był zimną, posłuszną maszyną. Fakt że można z nim porozumieć się jak z człowiekiem, i że może coś odczuć jak człowiek i czuć też tak dalej. Tak, to jego drobny skarb, tak jak w wypadku Calamity są to jego pieniądze.
A jednak coś ich łączy, hm? Nawet dwie rzeczy - obaj uważają wzajemnie że to, co ważne dla drugiego, nie jest użyteczne dla drugiego. Bo Len tak uważa. Jeśli możesz się dogadać z ludźmi, zdobyć ich zaufanie, nie zawsze potrzebne są ci pieniądze w celu osiągnięcia tego, czego potrzebujesz. Przyjaciel zechce utrzymać cię przy życiu. Przyjaciel zechce sprawić, ze będziesz skuteczniejszy w walce. Nie trzeba go kupować, a zrobi czasem nawet więcej, niż to, co mozna kupić.
- Nie, Calamity. Fakt że potrafię czuć sprawia, że mam do zaoferowania więcej niż inne maszyny. Sprawia, że jestem przydatniejszy. Ważniejszym faktem jest to, że jeden z podstawowych rozkazów brzmi - zakaz ingerencji w program. Nie mogę go zmienić, to zaprogramowany zakaz. Mogę pozwolić jedynie na modyfikacje kodu pod wpływem sytuacji jakie mnie dotykają. - Nie mógł nawet powiedzieć, że chciałby to zmienić, choć czasami miał ku temu potrzebę. Zmienić te podstawowe zagadnienia kodu, jakie blokują jego działanie. Wyrwać się z więzienia w jakim zamknął go jego stwórca, stać się prawdziwie wolnym.
- Myślałem że logicznie istoty nie zostawiają szans na "szczęście". Czyżbyś też miał w sobie brak logiki? - Przekręcił głowę ku niemu, unosząc brwi z nieznacznym uśmiechem. Tak, jego mimika twarzy też była raczej dużo bardziej ludzka od Cala, który od początku ma ten sam, ciągły, neutralny wyraz. Program starał się zachować odległość od drugiego androida, by przypadkiem nie wpaść na jego wirujące obręcze. Nie mógł określić, czy nie aktywują się same pod dotykiem, lub też nie uzna tego za jakąś formę ataku.
Na kolejne pytanie pokręcił przecząco głową.
- Referuj do mojej poprzedniej wypowiedzi. Nie mogę ingerować w mój system, co oznacza też że nie mogę wymusić naprawy, ani pozbyć się złośliwego kodu który potrafi aktywować poza wolą jednostki centralnej wszystkie systemy bojowe i odciąć ją przez fragment czasu od kontroli nad ciałem. Jedyna opcja to wyłączenie zasilania, i uruchomienie ponownie. - Skoro już mowa o nim i o jego problemie...
Zwrócił spojrzenie ku obręczy. - Od dawna masz tą broń? Jak działa?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.12.15 10:41  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 12 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Ryzykant.
Dodał to nowe określenie gdzieś zaraz obok grupki danych, którą tworzył na bieżąco w trakcie rozmowy z drugim androidem. Tylko to słowo pasowało mu biorąc pod uwagę wszystkie czynniki. Nie chciał go obrażać, nie miał ku temu podstaw, jego stosunek względem Lentarosa był bardzo neutralnym, toteż właśnie w taki sposób się względem niego odnosił. A słowo 'ryzykant' znalazło się pomiędzy określeniami 'głupiec' a 'wizjoner' gdzie jedno i drugie było skrajnie negatywne bądź pozytywne.
Maszyna, która świadomie nie stara się naprawić samego siebie traktując swój błąd, jako coś, co można wykorzystać na swoją korzyść. Intrygujące. Cała postać czarnowłosego była intrygująca, był pod kilkoma względami dużo mocniej rozwinięty niż on sam, dużo więcej samoświadomości, praktycznie coś niemożliwego, dla poprawnie działającego androida. A Cal, mimo kilku uchybień był jak najbardziej poprawny. Jeżeli uznał, że coś nie jest przeznaczone dla maszyn, nie miał powodów ku temu dążyć. A jednak, jakiś mały procent rozważał, czy taki sposób funkcjonowania nie jest czasem korzystniejszy. Jeszcze nie potrafił określić swojej opinii na ten temat.
- Wraz z takimi zachowaniami nabywasz także kilku złych. Jedną z nich jest naiwność. Nie możesz zaprzeczyć, przejawia się one od pierwszego momentu twoje przybycia tutaj, jestem jej świadkiem i prawdopodobnie także powodem. Nie jestem w stanie stwierdzić tego w stu procentach nie znając granic błędów twojego systemu. - zatrzymał się na chwilę. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu przerwał swój monotonny chód. Głowa opadła nieznacznie, a wzrok wbił w podłoże. Przykucną z mechanicznym jękiem poszczególnych części ciała i wydobył spod swojej stopy kamyk wielkości piłeczki ping-pongowej. Od tego momentu, przedmiot spoczywał w jego zaciśniętej dłoni i pozostał tam, kiedy Chie kontynuował marsz w jednym kierunku.
- „Szczęście”, czynnik niezależny, jakiekolwiek nadać mu miano, jest to składnik, który nie może zostać jednoznacznie wskazany nawet przez najdoskonalszy system obliczeniowy. W teorii powinien istnieć organizm bądź istota zdolna go przewidzieć, określa się ją mianem 'boga'. To tylko zapożyczone określenie, nie odnosi się do konkretnego bytu, to czysta teoria, w której coś takiego mogłoby istnieć. - zaczął toczyć kamień między palcami, wyraźnie podrzucać go i łapać. - A ja nie jestem 'bogiem', dlatego czynnik niezależny może wpływać na rozwój sytuacji wokół mnie. Z powodu przymusu nadania mu jakiegoś określenia... nazywa się szczęściem.
Wyraz twarzy Lentarosa nie umknął jego uwadze. Od czasu do czasu zdarzyło mu się zerknąć w bok, także po to, by badać otoczenie, więc mimowolnie widział, jak lekki uśmiech wykwita na twarzy androida. To jednak było zagadką, dlaczego niby się uśmiecha? Czy informacja o braku logiki, brakach w systemie Calamity go cieszy?
- Rozumiem więc, że osoba z zewnątrz mogłaby Cię 'naprawić'? - Zapytał obojętnie, lecz w tym samym momencie kamień w jego dłoni, podrzucony ułamek sekundy wcześniej został zmieciony przez zamach dłoni i z całą siłą wyrzutu powędrował ciśnięty w stronę Lentarosa.
- Naiwność. Pewność, że nie wystosuję względem Ciebie ataku, pomimo tego, że moja broń jest do tego gotowa. Z powodu 'wdzięczności'? - zapytał, mrużąc oczy. Groźny wyraz twarzy pojawił się na jego obliczu, ale pomimo swoich słów, po rzuceniu kamieniem nie rozpoczął ataku. Wyglądało to, jakby był po prostu zły z powodu tak beztroskiego zachowania ze strony drugiego androida. Musiał wiedzieć, że tak zapatrzony w pieniądze blondyn mógłby zaatakować go, ewentualnie nawet pokonać i sprzedać, na części, w całości, robić z nim cokolwiek. Szczególnie, że zdolności, które posiadał Calamity pozwalały mu w bardzo dużym stopniu zmieniać twory ludzkich rąk. Był maszyną zdolną edytować, tworzyć i niszczyć inne maszyny. W tym samego siebie, gdyby tylko chciał.
Odezwał się w nim fanatyzm, a także może zwykła zazdrość, nielogiczna rzecz. A skoro coś było nielogicznego w jego własnym zachowaniu, popadał w skrajną hipokryzje i nie panował nad zachowaniem. Przynajmniej jeszcze nie wycelował w Lentarosa z pomocą obręczy uzbrojonej w działa.
Na pytanie o nią, jak można się domyśleć, nie odpowiedział.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.12.15 12:56  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 12 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Ryzyko potrafi przynieść zarówno wymierne korzyści, jak i druzgocące straty. Biorąc pod uwagę jednak że nie wszystko jest zdolne do przewidzenia, podejmowanie ryzyka tam gdzie korzyści okazują wystarczająco pociągające to dobra rzecz. Nie odmówi że często ryzykuje. I na różne sposoby.
Ale jak na razie jego ryzyko się opłacało. Kiedyś co prawda ryzyko jednak pociągnie swoją zapłatę, acz na razie nie jest to jeszcze ten dzień.
Można więc powiedzieć że im więcej uszkodzeń się posiada, tym bardziej ludzkim, nieprzewidywalnym i nielogicznym się stajesz. Zdolnym do czynienia tego, co jest poza zasięgiem standardowych maszyn. Można więc zaryzykować i balansować na krawędziach, lub pozostać w zawieszeniu, nie rozwijać się dalej, i skupić na tym, do czego cię stworzono. Obie opcje mają wady, obie mają zalety. To kwestia wyboru.
Wyboru który nie każda jednostka ma. Len jednak miał.
Fakt że android się zatrzymał zainteresował go na tyle, by samemu się zatrzymać i przyjrzeć jego działaniom z założonymi rękoma na siebie na klatce piersiowej.
- Nie zaprzeczę że jest to jedna z wad. Wraz z tą, i innymi zyskujesz jednak jedną z zalet, jaką trudno wymierzyć. Kreatywność. Możliwość wydostania się ze schematów myślenia i działania, szukania innych opcji, a nawet tworzenia ich. Ty referujesz do opcji jakie w sobie posiadasz. Ja jestem w stanie stworzyć własne opcje. - To jest jedna z najwyraźniejszych różnic w nim. Tam gdzie inne maszyny mają zaprogramowane określone sposoby działań i nie są w stanie odnaleźć innych, on może kreować własne sposoby i plany w locie, myśleć, jak ludzie. Kreatywnie. Twórczo. Szukać innych wyjść z sytuacji, niż tylko te najbardziej widoczne. Niemniej - ruszył ponownie, gdy Cal też rozpoczął kontynuacje swojego marszu. Nie przerywał jego słów. Nie czując potrzeby odnoszenia się do tej myśli, wykonał jedynie kiwnięcie głową na znak potwierdzenia tej informacji. Nie miał innej definicji niż on, choć może nazywał inaczej ten nieprzewidywalny czynnik, który jednak w obu wypadkach jest tym samym. Zmienną, jakiej nie są w stanie przewidzieć, opisać ani wykorzystać na swoją korzyść w obliczeniach. Czynnik x, czynnik chaosu, szczęście. Różne to ma określenia w sumie.
Fakt że obrócił głowę ku niemu pomógł tutaj w zauważeniu nadciągającego ataku. Sposób ułożenia dłoni i kąt zamachu był inny niż przy chwycie, dlatego zdołał zareagować.
Łapiąc kamień lewą ręką między palce. Co prawda była to duża siła, i skóra na palcach została nieco zdarta, ale musiał to zrobić. Wypuścił kamień tuż po uchwycie, wydając z siebie przesyntezowane westchnięcie.
- Ktoś inny mógłby, tak. I nie mam pewności że nie wystosujesz ataku, mam jednak minimum jeden powód który jest przeciwko atakowi na mnie, a jaki ciągle ukazujesz. Ciekawość, chęć poznania mojego programu, myślenia i działania. Ujawniasz ją ciągle. Pytasz, spierasz się, a nawet próbujesz utwierdzić mnie w przekonaniu, że ma to więcej wad niż zalet. A ja wiem że ma swoje zalety, choćby teraz. Złapałem tą skałę, bo siła z jaką nią cisnąłeś była wystarczająca by zachwiać konstrukcją tej ściany obok. Nie mogłem stwierdzić czy się nie zawali, więc musiałem zapobiec temu faktowi, gdyż w najgorszym wypadku ściana by się przewróciła, a jej huk mógłby sprowadzić hordę jaką odciągnąłeś. Co więcej, stwierdzę że również posiadasz w sobie naiwność. Odsłoniłeś sposób działania swojej broni, odnajdując to jako jedyny sposób odciągnięcia uwagi ghuli. A na przykładzie skały, ja odnalazłem już inny. Pozwoliłem ci jednak wybrać, i odsłonić jeden ze swoich sekretów, podczas gdy ty nie znasz ani jednego z moich. Wiesz że używam broni białej, i nic więcej. Co więcej, przechodzenie przez to miejsce uznałeś za marnowanie energii, którą nie jest. Ja znam tą lokację, byłem tu już. Znam położenie różnorakich punktów tego miejsca, jestem też w stanie określić które elementy otoczenia mogłyby zadziałać na moją korzyść w walce z kimś innym. Znając zaś sposób działania twojej broni, byłbym w stanie wykorzystać otoczenie przeciw tobie, odnajdując sposób walki o jakim ty byś nie pomyślał. Nie mam więc pewności że nie zaatakujesz, ale posiadam sporą ilość zmiennych po swojej stronie. Nie chcę walczyć, ale jestem gotów się bronić. - Nie ukazywał jednak chęci do ataku, nie markował ciosów, ani też nie próbował użyć niczego w tej chwili. Miast tego stał obok i czekał na odpowiedź ze strony Cala. Miał nadzieje że nie nastąpi atak, ale nie mógł tego stwierdzić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.15 20:52  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 12 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Przez rozwój sytuacji nie był w stanie odnieść się do wcześniejszej wypowiedzi Lentarosa. Puścił jednak w niepamięć to, czy omawiane przez nich zjawisko faktycznie jest aż tak złe, bądź aż tak dobre. Skoro żadne nie potrafiło drugiemu przedstawić przeważających argumentów można uznać, że doszli do pewnej zgody, że jest to rzecz, która ich różni, ale na pewno nie robi przewagi w jedną czy drugą stronę. Neutralne rozwiązanie, jak widać, najlepsze jednak.
Rzut kamieniem nie był porażająco mocny, był po prostu rzutem kamieniem ze zwyczajną mocą androidowych ramion. To, że czarnowłosy pochwycił przedmiot bez większego problemu nie zrobiło na miotającym wrażenia. Był nawet pewny, że tak się właśnie stanie. Nie skomentował tego, a jedynie wysłuchał co ma do powiedzenia rozmówca czując, że mimo wszystko, on także nie zostanie zaatakowany. Nie temu miał służyć rzut.
- Mylisz się, Lentarosie. Patrzysz teraz na mnie przez pryzmat swoich indywidualnych cech, z których jesteś tak dumny. W moim przypadku to nie naiwność, lecz brak wiedzy, która mogłaby pozwolić mi zastosować coś innego, poza wystrzeleniem pocisku. Brak jednak takowej sprawił, że jedynym wyjściem stało się właśnie użycie go. Chciałem Ci to pokazać. To jest właśnie jedna z wad. Zaczynasz postrzegać androidy w tych samych kategoriach co ludzi. - śledził wzrokiem upadający kamień do momentu, aż ten uderzył o ziemię i odbił się na bok. Wtedy też stracił swoje zainteresowanie nieistotnym obiektem i jeszcze raz skierował oczy na Lentarosa. - Nie mogę jednak zaprzeczyć, że to, co pokazuje ze swojej strony jest ciekawością. Co prawda w moim rozumowaniu nie mógłbym tego tak nazwać, lecz skoro dla Ciebie ten sam zestaw charakterystycznych zachowań określa się mianem 'ciekawości' to pewnie tak jest. I nie mam zamiaru atakować.
Obręcz nadal trwała w stanie chwilowego uśpienia. Dopóki nie opuści on niebezpiecznych ziem, pozostanie ona w stanie takim jak teraz. Kto wie, kiedy przyjdzie mu walczyć, nawet jeżeli na ten moment nic nie zapowiadało takiego rozwoju sytuacji. Z drugiej strony, po prostu nie chciał, żeby tak właśnie się stało, nie chciał się bić. Nie często miał okazje spotykać innych swej maści, a szczególnie tych uświadomionych.
Skłamałby mówiąc, że nie jest mu całkiem przyjemnie prowadzić zwykłą konwersację. W istocie, chociaż było to niezgodne z jego ogólnym rozumowaniem, zwyczajnie się cieszył.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.12.15 13:28  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 12 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
- Rzadko już widuję inne androidy, przez co zapominam w jaki sposób działają. Masz rację. - Nie mógł się nie zgodzić w tej kwestii, w fakcie że spoglądał na niego przez pryzmat swoich możliwości wykraczających poza zwykłą maszynę. Wszak to że on jest inny, nie znaczy że oni też są, i musi o tym pamiętać.
Gdyby częściej natykał się na inne maszyny, może i byłby w stanie to zapamiętać. Niestety, ostatnimi czasy odnajdowanie maszyn tu, w Desperacji, czy nawet w M-3 innych androidów to wyzwanie. Są zbyt awaryjni, są więc wymieniani na maszyny wyspecjalizowane, aniżeli wolą utrzymywać wielozadaniowe twory. Specjalizacja lepsza od generalizacji, jak widać.
- Tak jak i ja. I jeśli cię to zainteresuje - też przejawiam tą ciekawość. Może nie w tej chwili, ale na ogół tak. Powiedz mi jednak... - Ruszył z miejsca, chcąc zachęcić też i Cala do kontynuacji marszu. Skoro żaden z nich nie miał w planie atakować, stanie tutaj jest bezcelowe, a im szybciej oddalą się od ghuli i tego miejsca, tym szybciej będą mogli zwolnić pamięć odpowiedzialną za czujność i obniżyć zużycie energii.
- Co się stało z resztą, i z tobą? Za mną zostało wysłanych czworo z nas, lecz linia liczyła osiem. Odliczając mnie, zostało więc wciąż troje, sprawnych modeli 0178-E. Wiesz coś na ten temat? - Tak, tego był naprawdę ciekaw. Nie sądził że spotka kogoś ze "swojej linii" w stanie komunikatywnym, prędzej spodziewał się ataku na siebie samego, lub zwyczajnego braku chęci w komunikacji.
Możliwe że gdyby nie pomógł Calamity ten pewnie by wciąż nie chciał z nim rozmawiać i zwyczajnie by poszedł załatwić swoje sprawy, aaaaaaaale skoro jednak nie, to korzysta z okazji.
I tyle.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.12.15 21:11  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 12 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Nie zauważył tego, bo szczególnie nie myślał na temat innych maszyn. Zwyczajnie nie było powodu, by to robił, a bez powodu to byłoby zbytnie marnowanie energii. Co innego, gdyby na przykład ktoś zlecił mu coś związanego z androidami. Był kontaktorem, ale zdarzało mu się osobiście angażować w jakieś sytuacje. Nic takiego jednak nie miało miejsca więc po stwierdzeniu Lentarosa o liczbie widywanych ostatnio istot swojego pokroju przytakną jedynie uznając to za prawdopodobną informację. Nie mógł potwierdzić, nie mógł też zaprzeczyć.
Ruszył się z miejsca, jak to zrobił jego rozmówca, nie towarzyszyły mu przy tym żadne zbędne emocje. W tym właśnie androidy były dobre, wyjaśniały sytuacje w kilka chwil, uznawały coś za jej ostateczne rozwiązanie i jakby nigdy nic szły dalej. Z resztą ta przerwa od marszu wyglądała tylko zaplanowany element potrzebny do zakończenia jednego tematu. Po nim gładko przeszli do kolejnego, tak samo gładko, jak zaczęli na nowo maszerować.
- Słucham Cię.
Co takiego mogło zastanawiać czarnowłosego, że postanowił zapytać o to cyjanowego? Normalnie, odpowiedź od razu byłaby jedna: każda informacja ma swoją cenę. Kiedy jednak blondyn doczekał się w końcu dalszej części wypowiedzi, jego głowa opadła nieco niżej, chociaż nie przestał nawet na moment maszerować.
Wyglądało to nieco, jakby zamyślił się i wbijał wzrok w ziemię, by pozwolić umysłowi skupić się na tej konkretnej rzeczy. Cal nie był jednak człowiekiem, więc nie musiał się wcale tak długo zastanawiać. Chociaż z zewnątrz milczał, w jego wnętrzu pojawiały się co rusz nowe komunikaty.
Dane zablokowane. Wprowadź hasło.
System wyłączył się na niedostrzegalny moment i wznowił funkcjonowanie.
Dane zablokowane. Wprowadź hasło.
Znowu cichy jęk opadającego napięcia i ponowny głośny rozruch niewielkich wewnętrznych wentylatorów. System po raz kolejny wznowił się, zanim jego chwilowe wyłączenie zostało zauważone. A przy tym cały czas szedł, nawet jeżeli na chwile się wyłączał, mógł przez kilka chwil pracować w trybie zakodowanego polecenia.
Dane zablokowane. Wprowadź hasło.
Spadek napięcia i cichy zgrzyt jakiegoś zewnętrznego elementu działa. Prawa dłoń uniosła się lekko, a potem bez żadnego strzeżenia uderzyła od dołu podbródka zmuszając głowę Chie do pozostania w pierwotnej pozycji.
Zanim to jednak nastąpiło, minęły może dwie czy trzy minuty milczenia ze strony androida. Takie coś dało się już zauważyć, lecz zamiast zacząć się tłumaczyć, z ust Calamity padło kilka niejasnych słów wypowiedzianych mechanicznym głosem.
- Wznawianie systemu w trybie normalnym. - cichy jęk we wnętrzu jego mechanicznego ciała, po czym nastąpiła jeszcze jedna, krótka wypowiedź. - Słucham Cię.
Taki sam ton, taki sam wyraz twarzy i takie samo badawcze spojrzenie, jak jeszcze chwile temu. Prawie, jakby ten czas jego niemocy został całkowicie wyparty z pamięci systemu. Cyan czekał, aż Lentaros dokończy, to co zaczął mówić chwilę wcześniej, nie wiedząc, że przecież miało to już miejsce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.12.15 9:24  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 12 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
W Desperacji jak dotąd Cal i Mashiro byli jedynymi androidami jakimi spotkał, na ponad sto, czy dwieście istot humanoidalnych. Procent jest naprawdę niewielki, ale to nic dziwnego. Maszyny tutaj mają dość ciężki żywot. Mechanika ciężko znaleźć, a także zaufać mu w tak dużym stopniu, by pozwolić mu na naprawdę. Kto wie wszak czy zwyczajnie cię nie rozmontuje i nie sprzeda jakiemuś domorosłemu wynalazcy który próbuje stworzyć domowej roboty mikser czy lodówkę.
Brrr. Myśl o tym że nie mógłby się poruszać z miejsca była dość nieprzyjemna.
Po wypowiedzeniu pytań o jakie chciał spytać Cala, zaczęły się robić dziwne rzeczy. Dość szybko jego system doszedł do wniosku, że maszyna nie miała powodu tak długo się zastanawiać nad odpowiedzią, stąd też jego spojrzenie spoczęło na blondynie, doszukując się jakichś zagadkowych reakcji. Wszystko wyglądało w porządku, acz fakt iż konstrukcja szkieletu Calamity jest na wierzchu, i niewiele wycisza jego elementy mechaniczne, dał radę usłyszeć dźwięk ponownego rozruchu wewnątrz.
Myśl o tym że się zrestartował potwierdził fakt, że po kilku minutach milczenia jego reakcją był atak na własną osobę, a potem komunikat o wnawianiu systemu, i ponowienie słów sprzed tej akcji.
- Wygląda na to że nie masz dostępu do danych, o które chciałem cię spytać. Niestety nie będę ci w stanie pomóc, bo sam posiadam kilka, zaszyfrowanych danych do których nie mogę się dostać. Zmieniając temat, co w sumie robiłeś tutaj, przechodząc przez te ruiny? - Jeśli dobrze pamiętał, Cal nie wyjaśnił dlaczego w ogóle w pierwszej kolejności przemieszczał się przez tą lokację. Wszak to do nikąd nie prowadzi. Siedziby organizacji są bardziej w kierunku odwrotnym do tego, w jaki się udają.
M-3? Po co zbuntowany android miałby tam iść?
Też chce dotrzeć do łowców jak Len? A może ma inne, własne cele?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.12.15 13:05  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 12 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Jako że jego system zareagował dosyć gwałtownie, bo jakby nie patrzeć, nagły restart był jedną z gorszych rzeczy dla maszyny i jej funkcjonowania, nie udało mu się zapisać, o co dokładnie pytał Lentaros. Kilka minut z jego funkcjonowania zostało bezpowrotnie straconych, a co za tym idzie, kiedy padło kolejne pytanie drugiego androida, wyczuł pewną sprzeczność.
- Zdaje się, że zadałeś mi pytanie, przy próbie odpowiedzenia na które mój system został chwilowo wyłączony. - powiedział dosyć pewny siebie, chociaż w jednym procencie się wahał. W końcu nie mógł z otoczenia magicznie wywnioskować, że to właśnie miało miejsce, nie było tu niczego, co potwierdziłoby jego tezę w stu procentach, tak jednak wywnioskował na podstawie znajomości swojego działania i doświadczenia. To nie pierwszy raz, kiedy tak reagował jego system.
Nie pytał nawet, czego tyczyły się wcześniejsze słowa czarnowłosego. To byłoby bez sensu, gdyby po raz kolejny stracił kilka chwil ze swojego działania. Skupiony więc w całości na drugiej cześć jego wypowiedzi zwrócił się na chwilę w stronę miasta. To zostało za ich plecami, od kiedy musieli nadłożyć drogi i wyminąć ghule.
- Szedłem i nadal będę iść w stronę miasta. - taka była jego praca, taki był właśnie cel. Niebezpieczny bądź nie, będzie próbował go osiągać za każdym razem, gdy będzie pewny, że jego wizyta za murami jest konieczna. Nie robił tego dla samego siebie, nie dla pięknych widoków czy by poczuć odrobinę adrenaliny. Skoro jednak w M-3 mógł znajdować się klient, zalet było więcej niż wad, szedł więc. O to jednak dlaczego właśnie tam zmierza android nie zapytał, a na pewno nie jeszcze, tak więc i rozwinięcia odpowiedzi nie otrzymał.
Taka wymiana zdań maszyn była zazwyczaj bardzo sztywna. Tylko Lentaros nadrabiał trochę swoją wolną wolą, zdecydowanie dużo mocniej rozwiniętą niż w przypadku blondyna.
Póki co, nie natrafili na żadne niebezpieczeństwo. Mimo wszystko, androidy miały pod tym względem zdecydowanie łatwiej od istot żywych. Ich obecność nie wabiła do siebie różnych stworzeń tak skutecznie. Teraz trzeba było liczyć na to, że nie natrafią na bandy ludzkich łotrów z tych ziem. Oni w końcu nie kierują się nosem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.12.15 15:27  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 12 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
- Tak, wątpliwe byś bez powodu bił się pięścią w twarz. - Rzucił z formą ironii, przewracając oczyma, choć w tej chwili było to w dużej mierze niewykonalne do zauważenia. Źrenice zlewały się z zupełnie czarnymi oczyma. Tęczówki, białko - wszystko było kompletnie czarne, więc co najwyżej można było zauważyć ruch brwi.
- Najwidoczniej masz zaszyfrowane dane dotyczące twojej ucieczki i innych androidów z naszej serii. Nie, nie próbuj do tego zaglądać, znowu się zawiesisz. - W drugiej połowie wypowiedzi uniósł obie dłonie na wysokości barków i wysuną w stronę Cala, jakoby chciał okazać tym gestem by się powstrzymał. Takie "dude, stop" w dosłownym tłumaczeniu.
A więc też szedł do miasta, ciekawe.
- Nie wiem czy to ci nie zepsuje nastroju, ale też się tam kieruje. Wygląda na to że jeszcze trochę będziesz na mnie skazany, chyba że bardzo chcesz byśmy się rozstali. Mogę pójść inną drogą. Po co tam idziesz? - Cóż, chciał jakoś podtrzymać rozmowę, choć cała ich interakcja mogłaby polegać na fakcie, że szli by w jedną stronę, i przy ewentualnym zagrożeniu nawiązali kontakt by się go wspólnie pozbyć. To chyba nawet zaleta maszyn, prawda? Potrafią być milczące, nikomu nie przeszkadzać, i w ciszy wykonać swoją pracę, ale bardzo ciężko jest im być towarzyszem w rozmowie.
Hm, szabrownicy mogą się okazać problemem, jeśli którykolwiek z nich będzie miał jakąś broń elektryczną lub szkodliwą zdolność. W innym wypadku - ich połączone możliwości powinny sobie poradzić z każdą formą zagrożenia. Zwierzęta nie zostaną przyciągnięte, a ludzie - póki nie okażą się sprytniejsi od nich - też nie powinni być problemem.
Oby, bo do miasta jeszcze daleka droga od tego laboratorium. Mogliby nawet trafić na Behemota ni z tego ni z owego pomiędzy, bo się zgubił.
I tu by się zaczęły schody. I problemy.
Aaaaaale to ma szansę zdarzenia się jednej tysięcznej procenta. Jak wielka szansa więc jest że obaj są takimi pechowcami by ściągnąć tak potworne monstra?
Oby mała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 12 z 17 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach