Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 17 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 12 ... 17  Next

Go down

Pisanie 30.01.15 18:19  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 7 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Odbiła nieco w bok od kierunku, w którym podążyła Kosiarka.
W przelocie, póki jeszcze miała do dyspozycji światło ogniska, sprawdziła stan swojej rany. Ruszyła ramieniem.
Bolało, jak diabli. Ale się goiło. Zaraz nie powinno być śladu.
Wyciągnęła kolejny nóż.
I rozpłynęła się w mroku.
Cholera jasna. Noc jak w dupie.
Pozostaje słuch.
Znacząco zwolniła, starając się robić jak najmniej hałasu. Dyskrecja nie była jej mocną stroną, zwłaszcza, gdy grunt chrzęścił pod stopami przy każdym kroku.
Syk.
Zamarła, nasłuchując.
Nic więcej nie usłyszała, ale powoli - teraz już naprawdę w ślimaczym tempie - zaczęła zbliżać się w stronę, z której dobiegł ją dźwięk.
Zdjęła kaptur i odgarnęła grzywę, żeby nic nie przeszkadzało jej w nasłuchiwaniu.
Gdyby nie musiały przywlec anielicy żywej, mogłaby na chama wpaść i władować magazynek gdzieś w eter, licząc na to, że w coś trafi. Ale nie mogła ryzykować, że kulka wejdzie nie tam, gdzie trzeba. Musiała być... delikatna. He.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.15 22:45  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 7 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Wiedziała w którym kierunku się poruszać. Ranny anioł nie mógł daleko odlecieć czy też skoczyć, więc liczyła na maksymalnie dwadzieścia metrów i jakąś stertę gruzu czy wyłom, za którym by się skryła ranna. Byle szybko i sprawnie to wykonać, naprawdę, zanim trafi ją kurwica i zanihiluje to ścierwo jednym strzałem. Uparte małe szuje, chowające się po kątach. Ten ich żałosny bożek niczego ich nie nauczył, ni krzty odwagi czy rozsądku. Gdyby nie szmata na ustach zapewne po raz kolejny splunęłaby na ziemię. Spieszyła się jednak. Kolejne kilka kroków, metry. Ciemność ograniczała pole widzenia na tyle, że mogła się orientować jedynie w najbliższej okolicy.
Całe szczęście, że miała nieco racji. I szczęścia. Trzecia sterta na którą się natknęła najwyraźniej była tą trafioną. Pierwszy zdradził Sunae dźwięk - szuranie ciała o kamień, pospieszne ruchy, wskazujące na bandażowanie ran. Doskonale znała ten dźwięk, jego rytm i tempo. Gdyby młoda robiła to wolniej, bandaż zwinąłby się ponownie w rolkę i musiałaby rozpoczynać cały proces od początku.
Kolana się ugięły pod Lipsum, obniżyła ciężar ciała i zaczęła się skradać do miejsca, gdzie siedziała anielica. Każdy krok zaczynała od pięty, by zneutralizować nawet najmniejszy szmer i w ten sposób niepostrzeżenie zbliżyła się do sterty pod którą skrzydlata siedziała. Wyjrzała, zlokalizowała głowę i szybkim ruchem wsunęła pod krtań dziewczęcia lufę Kosy i docisnęła, odcinając ofierze tym samym dopływ tlenu. Kilka sekund bezdźwięcznej walki o oddech i osunie się nieprzytomna, a wtedy będą mogły zakończyć misję powodzeniem i zajebistym szczęściem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.02.15 16:07  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 7 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Jeszcze chwila, kilka ruchów nadgarstków i ramion, a rana w końcu będzie uznana za w miarę opatrzoną. Cudów nie zdziała - nie ma za bardzo nawet czym. Zdołała jedynie powierzchowo, nieznacznie odkazić ranę, a teraz ją pospiesznie bandażuje resztkami środków tego typu. Świetnie, nie ma co... Ale to był jej jedyny sposób w tej chwili. Szybkie obandażowanie ran, nawet nieznaczne, i próba odwetu. Oby tylko się grzebały, były ostrożne do bólu i się nie spieszyły. Tylko w to w tej chwili wierzy. W typową, ludzką opieszałość i ostrożność. Gdyby dostała tyle czasu co typowy, bojaźliwy człowiek by jej dał, zdążyłaby nawet zrobić tu operacje chirurgiczną, heh.
W porządku, bandaż gotowy. Zawiązała go jeszcze w miarę solidnie, po czym sięgnęła sztyletu, by wydłubać pocisk z rany. Nie spodziewała się że zostanie zaatakowana...
I to był błąd. Duży błąd. Wyraźny błąd. Tak cholernie wyraźny, że to aż bolało w zęby. Gdy tylko zaczęła wsuwać powoli i dokładnie ostrze w ciemnię jej rany, na faktycznie ślepo próbując się dobrać do pocisku jaki utknął w łydce, poczuła jak twardy, zimny materiał dociska jej się do gardła z dużą siłą. Zachłystnęła się tracącym powietrzem i próbowała odepchnąć, z całych swoich, wątłych sił ten przedmiot, jaki powoli odcinał jej powietrze, łapiąc go spazmatycznie dłońmi i odciągając na ile się da. Czuła jak przytomność, której i tak ledwie się trzymała powoli jej wysiada...
Ale mogła zrobić jeszcze jedno, nie poddać się bez walki. Dlatego też starała się wygiąć prawe ramię w tył na ile się da, by wbić sztylet w łydkę kobiety, lub jakąkolwiek inną część jej ciała. Byle jak najmocniej, jak najgłębiej, jak najboleśniej, tak by odczuła jad stali, zatruła się tym bólem i zaniosła nim do tego stopnia, by padła na glebę. W razie trafienia w jakąś część jej ciała - starałaby się obracać ostrzem, przecinać mięśnie i skórę, rozcinać żyły, cokolwiek do czego była w stanie w danej chwili, lewą dłonią ciągle próbując oderwać broń od gardła... Aż padłaby nieprzytomna. W razie niemożliwości dosięgnięcia ramieniem i ostrzem ciała kobiety... Cóż, wynik jest oczywisty. Nie ma większych szans...
Ashley odczuł wyraźnie fakt, że jego siostra ma problemy. Czuł jak z jego ciała nagle ulatuje cała resztka sił jaką posiadał, przez co, niebezpiecznie blisko drugiej napastniczki zatoczył się, potrącając nieświadomie jakiś mały kamień, który jednak wywołał dość głośne szurnięcie, wystarczająco wyraźne, by kobieta, która teraz szła jak na szpilkach mogła to usłyszeć. Szybko jednak oderwał się od tego, i póki walczy jego siostra...
Spróbuje też i on. I tak jego próba skradania stała się niepowodzeniem, więc jedyne co mógł zrobić, to zaszarżować przed siebie, na tyle szybko na ile mu pozwalał stan zdrowotny, i zaatakować. Szybkie pchnięcie, w plecy, klatkę piersiową lub brzuch, a w razie pudła - krok w przód i szybkie, poziome cięcie. Musi ją trafić, musi chociaż spróbować...
Choć z chwili na chwilę jego siły opadały co raz mocniej, podobnie jak jego siostry, to chociaż spróbuje...

Podwójna persona - 3/4 - host Ashley
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.02.15 17:17  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 7 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Szurnięcie.
Szybko odwróciła głowę w stronę dźwięku.
Ruch.
Ale co go wykonało - nie była pewna. W tych ciemnościach gotowa była pomylić Kostuchę z dublem anielicy.
Wytężyła wzrok, ale zanim zdążyła cokolwiek ustalić, nastąpił atak, a wątpliwości ostatecznie zostały rozwiane.
Uskoczyła przed pchnięciem.
Drugi cios również zarejestrowała, ale ale zbyt późno, by była w stanie całkowicie go uniknąć.
Ostrze przejechało po ciele, przez klatkę piersiową, nieprzyjemnie harując po obojczyku, potem po mostku.
Järv wymsknęło się warknięcie.
Spojrzenie w dół. Lekkie zgięcie nóg.
Gówno widać.
Ręka mężczyzny zakończyła zamach.
Wymordowana szybkim ruchem rzuciła nożem w dół, celując w nogi anioła. Jeżeli trafi, przy takim zamachu ostrze powinno wtopić się w ciało co najmniej na trzy czwarte długości. A rana będzie doskwierać, bo stal przezornie wymoczyła w solance.
Jeszcze niższe pochylenie. Stanowczy krok w przód. Lewa ręka osłania głowę. Prawa wykonuje zamach.
Wymierzyła solidnego haka w podbródek mężczyzny. Przynajmniej w miejsce, w którym powinien się znajdować, bo dalej mało co widziała. Może trafi. Może nie. Ma czas. Walka dopiero się zaczęła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.02.15 18:45  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 7 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Dobrze wykonane duszenie, naciskające na tchawicę i tętnicę to 5 do 10 sekund i pacjent traci przytomność. Doskonale pamiętała tę informację, jako jedną z niewielu, których uczono ją na przypadkowych szkoleniach wśród kościelnych czy też smoczych szeregów. Nieraz jej się to przydawało, tak jak teraz gdy przyklękła za anielicą, dociskając jej plecy do swojego kolana, zaś lufą odcinając jej dopływ tlenu.
Jeden. Dziewczyna złapała za broń, starając się ją odepchnąć od krtani.
Dwa. Czemu oni zawsze się tak szarpią gdy starają się uciec? To nużące i wymaga od niej większej siły niż zazwyczaj.
Trzy. Zrobiło się dziwnie spokojnie. Czy to już? Nie, zdecydowanie za wcześnie, chyba jeszcze chwilę powinna przytrzymać. Dociągnęła lufę do piersi, wzmacniając chwyt.
Cztery. Czyżby ta istota się schylała po coś? Możliwe, przecież wszystkie anioły to buce i zawsze mają w zanadrzu jakiś plan B. W dodatku opatrywała sobie rany, zapewne ma coś ostrego pod ręką, ale czy zdąży ją zaatakować, zahaczyć ostrzem albo pociąć? Kostucha klęczała centralnie za nią, jedną z nóg dociskając do pleców anielicy.
Pięć. I właśnie ta noga, a raczej łydka została popieszczona metalem. Najpierw ostrze przejechało po materiale spodni, rozrywając go częściowo. Niemal nikt w Desperacji nie dbał o swoją broń, wszystkie noże były brudne i stępione od używania ich niemal do wszystkiego.
Sześć. Ostrze trafiło na skórę, sztych zagłębił się w niej boleśnie i piekąco, na co Lipsum odpowiedziała sykiem i wzmocnieniem duszenia. To już koniec, nie pozwoli jej igrać z losem. Nie ma takiej opcji.
Siedem. Nim mogła poczuć jak ostrze przekręca się w ranie, ciałko anielicy zwiotczało. Jeszcze tylko chwila, dla pewności, a później będzie miała cztery minuty na związanie jej, nim dziewczyna odzyska przytomność.
Osiem. Puściła, pozwalając by ciało osunęło się na ziemię.
Spojrzała na Sunae z pogardą i splunęła obok truchła. Nie miała zbyt wiele czasu na obserwację, więc już po chwili rwała pozostałości swoich spodni na trzy cienkie pasy, którymi związała nadgarstki i kostki dziewczyny. Ostatni posłużył za knebel. Lipsum szybko przerzuciła sobie przez ramię ciało, pod pachę wcisnęła Tavora. Spojrzała gdzieś w eter, gdzie zapewne tkwiła Rosomakowa.
- Ewakuuję się, za dużo tu tego jebanego wirusa!
I jak powiedziała tak zrobiła. Ruszyła w stronę czystego powietrza, wolną ręką poprawiając sobie szmatę na twarzy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.02.15 18:19  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 7 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Sekundy wlekły się niczym dni dla anielicy, która próbowała toczyć choćby skromną dozę - z góry przegranej jednak - walki. Próbowała, naprawdę, próbowała. Najpierw odsunąć ten zimny, twardy przedmiot od siebie, rezygnując jednak po chwili i próbując nawiązać chociaż jakiś skromny stopień kontruderzenia. Cokolwiek... Dosłownie. Cokolwiek.
I faktycznie coś jej się udało. Pomimo słabnięcia, czuła jak ostrze rozcięło materiał, a potem zagłębiło się w skórze. Próbowała ostatkami sił przekręcić ostrze, lecz wizja mroku przed sobą robiła się - o ile to w ogóle jeszcze możliwe - co raz ciemniejsza. Resztki tlenu uciekały przy próbach dotleniania mózgu, który przestał nadążać. Mięśnie słabły, a całe ciało ogarniała niemożność ruchu. Jeszcze tylko jeden zryw siły... Troszkę... Tylko... Troszkę...
Koniec. Jej dłoń zsunęła się z rękojeści sztyletu, a całe ciało osunęło się po kolanie kobiety w dół, tracąc resztki świadomości. Ciche tąpnięcie o ziemię zwiastowało, że anielica przegrała. Z góry nie miała większych szans wobec wypoczętych i gotowych do działania osób...
Ale nie można jej zaprzeczyć że próbowała, prawda? Prawda. Nie zdołała nawet poczuć już jak jej ciało zsunęło się nieco w dół, a potem jak została związana. Jednak kobieta nie znała jednego triku, który jej pozostał. Może i aniołowie powinni nie być tymi od sztuczek i zwodów...
Ale ten był akurat z pewnością genialny. W chwili gdy kobieta wykrzyknęła słowa o ewakuacji z terenu zarażonego - jak na istną złość - Sunae postanowiła ostatni raz pokrzyżować jej plany. Po całości...
I po kilku sekundach mogła odczuć, jak w uchwycie podtrzymującym anielicę... Nie było czego trzymać. Ciężar na barku, jak i opór jakie trzymane ciało stawiało obejmującemu ramieniu... Przestał istnieć. Bezgłośnie, bez żadnego alarmu - Sunae poprostu wyparowała, jakby nigdy nie istniała. Ciekawy trik, prawda?
...
Jednak jej stan odbił się wyraźnie na Ashleyu, jakiego pewność siebie z pewnością teraz zgubi. Atak był brawurowy i szybki, i nawet nie wiedział, czy faktycznie był skuteczny. Czuł opór ostrza przesuwającego przez coś, coś co zdołał przeciąć. Nie był pewien czy była to skóra i mięso oponentki, czy tylko jej ubiór - nie jest to ważne. Nie mógł w tej chwili myśleć o niczym innym, jak o unieszkodliwieniu jej...
Lecz gasnące siły tracącej przytomność Sunae odbiły się na nim. Jego ruchy zwolniły, a jego wizja i słuch osłabły, przez co w praktyce nawet nie miał szans uniknąć ostrza miotniętego przez wymordowaną. Ostrze zagłębiło się piekielnie głęboko, przesuwając blisko kości prawej nogi, na poziomie łydki. Syknął wyraźnie, cofając się nieznacznie i przez nagłą utratę oddechu wywołaną końcem przytomności Sunae, zachłystnął się tlenem do którego miał jeszcze dostęp, przyjmując na szczękę silny cios. Coś strzyknęło, ale wszystkie zęby i kości były w jednym kawałku. Przynajmniej chwilowo...
Póki jednak miał resztki sił, chciał działać. I działał. Cios go nieco zamroczył, przez co odchyliło go to trochę w tył, lecz odruchowo wykonał kolejny, szeroki zamach ostrza, chcąc chociaż wymusić na przeciwniczce cofnięcie się. Od lewej dołu, do prawej góra. Piekielny ból w łydce nie pozwalał na utratę świadomości, budził i przywracał do działania jak zimny przysznic. Schylił się, jeszcze w połowie zamachu i wyrwał zdecydowanym ruchem ostrze z nogi, po czym wykonał wykonał nim, lewą dłonią szybki, krótki zamach na poziomie swojego brzucha. Szybki krok w przód i zamach przerodził się w krótkiego zasięgu - acz z pewnością równie morderczy co ruch długiego ostrza miecza - sztych sztyletu, przed siebie, dalej na poziomie torsu. Znał się na walce bronią białą - i nie był to tylko miecz.

Wyczerpanie się mocy podwójnej persony. Główny host - Ashley.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.02.15 23:21  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 7 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Przy pierwszym ruchu anioła ostrze przejechało po całej długości torsu Järv, ale na tyle powierzchownie, by nie musiała się tym przejmować.
Cofać się?
Nie, nie ma potrzeby.
Jeszcze skrzydlaty zebrałby się do ucieczki. I co wtedy? Gonić takiego po gruzowisku?
Nie.
Drugi cios.
Wykorzystać własną broń przeciw niej. Jakie nikczemne.
Celował w tors, znowu. Lecz trochę niżej.
Za bardzo się rozszalał. Trzeba go ograniczyć.
Nieznacznie się odsunęła. Szybki ruch prawej ręki - jakby chciała złapać sztylet w trakcie pchnięcia.
Ostrze przeszło na wylot przez środek dłoni, a dodatkowy rozpęd ręki dopchnął łapsko Järv do samego końca noża. Zakleszczyła palce na dłoni anioła i mocno pchnęła w dół. Jednocześnie wykonała zamach lewą ręką, składając dłoń na podobieństwo pięści lamparta. Jeśli dobrze wszystko wykalkulowała, prawą ręką powinno jej się udać ściągnąć przeciwnika ku dołowi, tak, aby wyjściowo grzmotnąć go z całym rozmachem lewą pięścią w głowę. Albo chociaż w bark, czy szyję.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.02.15 13:47  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 7 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Anielica nie była jakoś wyjątkowo ciężka. Poprawiła ją sobie na ramieniu i już miała ruszyć, już miała skierować swoje kroki do Kościoła, gdy...
- Co jest kurwa... - Poczuła jak ciało, które jeszcze przed chwilą przylegało do jej ramienia, teraz znikło. Odwróciła się gwałtownie. Może jej spadła gdzieś po drodze? Nie. Cholera, teren za nią był równie czysty jak ten przed nią. Zaczęła bluzgać pod nosem. Teraz gdy opuściła skażony teren, NIEPRZYTOMNA anielica zaczyna odpierdalać kosmiczne sztuczki. Nie no, zajebiście.
Wściekłość ogarnęła Lipsum, która już była pewna, że wolałaby zanihilować anioła zamiast go targać do świątyni. Nadal mogła to zrobić, a jak ktoś odmówi im zapłaty to sory, taki mamy klimat.
Nadal bez spodni, z zakasanymi rękami i Tavorem na ramieniu ruszyła z powrotem do miejsca, gdzie walczyła Rosomakowa. Może przynajmniej ten chuj nie zniknął i będą mogły go zanieść. A wpierw skatować. Tak się właśnie dzieje gdy leci się w kulki z Kostuchą.
Noga dawała się we znaki, ale na szczęście posykiwania i dźwięki obijanych mord rozbrzmiewały już z daleka, przez co nie miała problemu by ich odnaleźć i zobaczyć jak tną się swoimi przeklętymi nożykami i klepią pięściami po buziach. Zaklęła po raz setny tej nocy i przeładowała karabin. Nie rzucała się w wir walki, zanim by się tam doczołgała, bo przecież łydka nadal była ranna, pewnie sami by skończyli. Całe szczęście, że adrenalina pozwalała jej ignorować tępy ból rozchodzący się po całym mięśniu.
Jeśli Ashley nie wyłożył się od ciosu w głowę, to pociągnęła serią, znów po nogach. Tak profilaktycznie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.02.15 14:18  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 7 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
To nie był trik anielicy. To był skutek tej zdolności, więc po prawdzie - to był trik, jeszcze trzymającego się życia i przytomności Ashleya, dzięki czemu Sunae jest teraz bezpieczna wewnątrz ich wspólnego umysłu...
Bezpieczna od bólu, lecz nie od śmierci, jeśli oboje polegną. A tak z pewnością może się stać... Cóż. Nie mają sobie nic do zarzucenia! Żyli... No, prawie godnym życiem. Wartym każdej z chwil takowego.
Pchnięcie sztyletu było celne... Nawet za bardzo, wbrew oczekiwaniom Ashleya, który nagle odczuł, że jego dłoń, wraz z takowym sztyletem nie może się ruszyć.
Dźwignij ten miecz, dźwignij go... Jeszcze jeden ruch ramienia... Jeszcze jedno cięcie...
Mięśnie prawego ramienia odmawiały posłuszeństwa. Nie chciały się ruszyć ani przez skromny moment, nawet drgnąć, by zabójcze, długie ostrze mogło sięgnąć atakującej. Dalej, rusz!
Szarpnięcie w dół lewej ręki było niespodziewane, przez co równowaga prysła jak mydlana bańka. Szarpnęło nim w dół i mimowolnie się schylił. Nie zdążył zareagować, nie mógł nawet zareagować... Było za szybko na jego siły.
Silny cios w czaszkę zamroczył go do tego stopnia, że resztki równowagi poszły w cholerę, a anioł wylądował na ziemi, z wyrazistym tąpnięciem uderzając całością ciała o podłoże. Miecz, jak i nóż wyrwały się z uścisku jego dłoni, padając razem z nim...
Ale wciąż próbował się podnieść. Pomimo iż zamroczony, ledwie przytomny i praktycznie bezsilny - nawet na ziemi próbował podciągnąć swoje ramiona i podnieść się do góry. Złożone, bolące skrzydło biło swoją bielą nawet w ciemnościach, przez co było czerwonowłosego anioła było teraz widać jeszcze dokładniej i lepiej...
Anioła jaki próbował jeszcze walczyć, ale już w praktyce nic nie mógł zrobić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.02.15 23:08  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 7 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Szczęk upadającej broni.
Tąpnięcie zwalającego się ciała.
Mód dla uszu.
Szybkim ruchem odkopnęła swój nóż na bok, poza zasięg anioła. Zdrową ręką podniosła miecz i zważyła go w dłoni.
Niegłupia błyskotka. Ale nie potrafiła się takimi posługiwać.
Czarne oczy wróciły ma sylwetkę anioła, majaczącą wśród ciemności.
Nie stracił przytomności. Szkoda.
Czyli dalej chce walczyć. Skrzydlaci nie powinni być bardziej rozsądni?
Lekko wzruszyła ramionami, prostując i zginając palce prawej ręki. Miała z tym problemy, ból był dokuczliwy. Rana na torsie już zaczynała się zabliźniać.
Poprawiła chwyt na rękojeści miecza.
Ostrze przebiło dłoń tamtego, przybijając ją do ziemi. Jeszcze dopchnęła miecz, wbijając go głębiej, żeby mężczyzna tak łatwo się nie uwolnił, po czym cofnęła się o krok.  
Profilaktycznie wyjęła pistolet.
- Leż. Będziesz kombinować - podziurawię ci nogi - poinformowała spokojnie, mierząc w kończyny anioła.
Słysząc ruch, szybko zerknęła w stronę, z której dochodził hałas.
Gówno widziała. Nie była w stanie stwierdzić, czy to partnerka, czy ich ofiara. Ale roboczo pozwoliła sobie założyć, że ranna anielica nie wygrałaby z Kostuchą.
- Masz ją? - rzuciła w ciemność, wracając wzrokiem ku aniołowi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.15 16:40  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 7 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
A jednak Rosomakowa dała sobie radę. Dobrze, tak właśnie powinno być. Skoro jej interwencja nie była konieczna, to zabezpieczyła Tavora i ułożyła wygodniej na ramieniu, robiąc kolejne kilka kroków w przód, pozwalając by jej towarzyszka zobaczyła ją w pełnej krasie.
Adrenalina powoli opadała, przez co rana w nodze, choć niezbyt głęboka, zaczynała przeszkadzać jak natrętna mucha latająca tuż przed oczami. Przeniosła ciężar ciała na tą zdrową, lecz i to nie przyniosło najlepszego efektu. Nadal łydka pulsowała jej niemiłosiernie. Ktoś będzie musiał to opatrzyć w bazie, chyba mieli jakiegoś cholernego medyka czy coś w ten deseń.
- Ta mała kurwa rozpłynęła się w powietrzu. Zniknęła. Musimy zabrać tego typka, myślę, że używają jakichś wspólnych sztuczek. - Łypnęła groźnie na Ashleya. Nawet jeśli mieli moc współdzielenia ciała, to targanie mężczyzny było o wiele bardziej kłopotliwe niż jakiejś dziewczynki. Westchnęła w głębi ducha. - Chodźmy do tego kościoła czy coś. Tylko go zwiążemy i ruszajmy póki jest przytomny. Targanie zwłok jest w chuj nieprzyjemne.
Jakie szczęście, że gdy anielica zniknęła, nie zabrała ze sobą resztek spodni Lipsum, która aktualnie stała w samych majtkach ze szmatą na parszywej twarzy.
- I zróbmy to szybko. Nie mam ochoty zamienić się w mutka. Bez urazy.
Zgarnęła te paski ze spodni i podeszła do anioła, zwinnie wiążąc mu nadgarstki. Nogi zostawiła wolne by mógł iść, ale tak na wszelki wypadek związała mu też wisielczą obrożę na szyi, co by się zaciskała i dusiła gdy koleś zacznie się szarpać. Będzie zabawnie. Ostrze wbite w jego dłoń oddała kobiecie, było ładne, zawsze mogła je sprzedać. Albo sobie zachować.
Poderwała na nogi Ashleya, ciągnąc za fraki. Była wyjątkowo silna jak na ludzką kobietę, nastała się swoje w czasie, gdy w innej kolejce rozdawali rozsądek. No i ruszyła.

/Może następny post już w okolicy Kościoła albo samej świątyni? Wszystkie omdlenia, wyrywanie się i te sprawy. Będę wdzięczna.
A tu zt/x3 jak sądzę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 17 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 12 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach