Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 14 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 10 ... 14  Next

Go down

Pisanie 07.06.15 23:01  •  Ciche pustkowie - Page 6 Empty Re: Ciche pustkowie
Alicja odetchnęła z ulgą, gdy chłopak znów nie spanikował. Coś jej się wydawało, że tym razem feniks tak chętnie nie pomógłby Luisowi, a nawet wręcz przeciwnie - anielica nie była pewna, czy Sus nie próbowałby "przypadkiem" dobić chłopaka. Nigdy nie wiadomo, jak to jest z tymi zwierzakami... Chcą jedno, robią drugie. "Oj przepraszam, niechcący odgryzłem Ci rękę :c" Ali wiedziała, że takie zwykłe psy to zazwyczaj podgryzają podczas zabawy lub gdy się cieszą, ale z bestiami to już co innego. Słyszała, że Desperacja jest pełna różnych zmutowanych zwierząt. Podobno na pustyni są groźne pumy królewskie... Oj nie, anielica nie chciałaby takiego czegoś spotkać. A feniksy... cóż. Mają duszę. I różne charaktery. Lepiej takich nie denerwować, bo są dość dumne. Jednak patrząc na Nutrię, to jednak wszystko zależy od danego przedstawiciela tego urodziwego gatunku. Młodsza koleżanka Susła to jego kompletne przeciwieństwo, mimo to feniksy się polubiły. Suseł uważa się za przywódcę tego trzyosobowego "stada" i opiekuję się obiema dziewczynami. A im to kompletnie nie przeszkadza.
Suseł prychnął pogardliwie i odszedł na bok, by położyć się na ziemi. Nie przymknął jednak oczu, tylko wpatrywał się w Luisa, jakby ten mógł coś zrobić jego dziewczynom. To brzmi, jakby był alfonsem...
- Łzy feniksów leczą. - odparła, patrząc karcąco na Susu, ten jednak nic z tego sobie nie robił.
Nie poruszyła się, gdy chłopak dotknął jednego z jej skrzydeł. Co prawda w pierwszej chwili miała ochotę uciec, ale się powstrzymała. Uznała, że ważniejsze jest teraz uspokojenie bruneta, a nie jej własne uczucia. No bo to przecież też nie jest tak, że Ali wcale nie lubi dotyku ani bliskości innych. Och, jest wręcz przeciwnie - dziewczyna uwielbia się przytulać. Z tego też powodu w jej domu jest pełno maskotek i poduszek. Zawsze na kolanach trzyma jakiegoś misia czy innego skunksa. Po prostu tak jakoś... wstydziła się tego. Nieco także bała, chociaż sama doskonale wiedziała, że nie ma czego.
- Nie masz za co przepraszać. Ja sama byłam zdezorientowana, gdy obudziłam się po śmierci. - powiedziała, chowając skrzydła. Suseł skinął łbem z dumą, za to Nutria... cóż.
Nutria była Nutrią i Luis kompletnie zdobył jej serce.
Młodsza z feniksów podbiegła do chłopaka i położyła mu się na stopach, domagając głaskania pod skrzydłami. Ali niepewnie spojrzała na Nunu, ale nic z tym nie zrobiła. Odgarnęła włosy z twarzy.
- Znaczy... Bóg odszedł, ale nie na zawsze. Chciał sprawdzić, jak anioły sobie poradzą. Ostatnio skontaktował się z archaniołem i... och. - przypomniała sobie wszystko, co było na zebraniu. - Powinieneś uważać przez kilka tygodni na siebie.
Rozejrzała się po niebie, wypatrując lecących sylwetek. Mogą tu być w każdej chwili, a Ali nie chciała zostać przyłapana na zdradzie swojej rasy. Już teraz pewnie ją o coś podejrzewają, skoro uciekła z domu...
Och, żeby tylko tu ich nie było.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.06.15 11:40  •  Ciche pustkowie - Page 6 Empty Re: Ciche pustkowie
Oj no, nie miejmy mu tego za złe, jeny. Owszem, to jego wina że wybrał sobie taki, a nie inny sposób radzenia sobie z przeciwnościami, ale co mógł innego? Nie ma jakichś super mocy zwierzęcych, nie lata, nie kontroluje żywiołów, nie potrafi walczyć ani nie bawi się w inne, dziwne rzeczy. Nie umie. Może gdyby umiał się bronić nie byłby takim panikarzem jak jest teraz. Byłby zdolny obronić się przed zagrożeniami. Teraz jednak już chyba jest na to za późno. Gdzie on znajdzie kogoś, kto mu pomoże być silniejszym? Nigdzie.
Poza tym, nigdy nie widział feniksów. Jakieś wielkie ptaszysko dziobie mu czaszkę, a drugie na nim siedzi. No weź no, to straszne. Serio.
Nie zwracał uwagi na "susyla" czy jakoś tak. Nie potrafiłby wymówić tego słowa tak, jak Alicja. Dziwne jakieś. Język by mu się plątał nawet w myślach.
- Och, rozumiem. - Odpowiedział, spoglądając na feniksa na którego patrzyła Alicja, by następnie powiedzieć, lekko jąkliwie "dziękuję". W końcu miał za co. Głowa nie boli go tak, jakby chciała rozsadzić czaszkę na pół.
Co prawda kiedyś czytał w książkach albo widział filmy lub nawet gry w których istniały uskrzydlone postaci, ale widok kogoś takiego na żywo, możliwość dotknięcia białych, jedwabiście miękkich piór... To różnica. Duża różnica w porównaniu do tego, co może pokazać kinematografia czy grafika komputerowa. Dlatego w niemym podziwie gładził te pióra jeszcze chwilę, nim w końcu zaczął mówić, i przepraszać. Bo miał za co, nawet jeśli anielica uznawała że tak nie jest.
Po śmierci...
Przełknął cicho ślinę, wyobrażając sobie to. Nie chce umrzeć, serio, nawet jeśli doskonale wie że go to w końcu spotka. Czy to ze szponów bestii, czy może z powodu własnego serca. Czas pokaże.
- Z-z pewnością... ... Uhm? - Zerknął ku stopom, spoglądając na to jak mniejszy feniks kładzie mu się na nich, i w jakimś niemym geście pragnie, by Luis go zaczął głaskać. Huh, cóż. Usiadł więc z powrotem na ziemi i zaczął delikatnie gładzić Nutrię wzdłuż piór, skupiając chwilowo na niej swoją uwagę. Przynajmniej do chwili, gdy Alicja napomniała o tym, by uważał przez kilka tygodni. Uniósł swój wzrok wtedy na nią, ze zdziwieniem, wiercąc ją wzrokiem.
- Dlaczego? Czy coś jest nie tak? Ja zawsze próbuję na siebie uważać, ale... Czemu teraz bardziej? - Pociągnął lekko za piórka feniksa przy końcu swoich słów, co jednak szybko zauważył. Westchnął cicho i pogładził Nutrię po łebku, uśmiechając się do niej ze skruszeniem.
- Przepraszam, nie chciałem. Alicjo, czy one mają imiona? - Uniósł wzrok, chcąc jak najszybciej zmienić temat od tych, nieprzyjemnych myśli o jakie jeszcze przed momentem pytał. I tak pewnie się dowie, ale chociaż będzie mógł szybko skupić się na czymś innym. Oby.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.15 19:54  •  Ciche pustkowie - Page 6 Empty Re: Ciche pustkowie
Nie za bardzo wiedziała, jak zacząć. Trudno jest komuś powiedzieć, że zwykle miłe i dobre anioły, nagle stały się żądnymi zemsty mordercami. Może i Ali trochę przesadzała, ale tak to wyglądało w jej oczach.
Obserwowała Nutrię, która z zadowolonym dziobem oddawała się pieszczotom. Taka inna od Susu. Anielicy trudno było się jeszcze przyzwyczaić do jej charakteru, bo zawsze przebywała z opanowanym i dumnym Susłem. Mimo to nie miała powodów do narzekań. Mała Nutria wprowadzała wiele życia do jej zwykłego życia.  
Chyba  należy to sprostować.
Alicja z pewnością nie sądziła, że jej życie jest nudne lub tak po prostu zwykłe. Życie anioła jest kompletnie inne niż człowieka w M3 czy w Desperacji. Do tego miała wybór - coś, czego nie mieli wymordowani. Mogła sama wybrać, czy chce żyć skromnie i pomagając innym, czy może zostać w Eden i co jakiś czas tylko posyłać ładne kwiatki w stronę spękanych ziem.
O, jeżeli o nich mowa...
No cóż, Ali była dumna ze swojej mocy. Udało jej się opanować sztukę zajmowania się roślinami. Co prawda nie leżało to w jej naturze, ale musiała się pochwalić...
- Luis? - powiedziała i kucnęła obok Nutrii.  Głaskała ją przez kilka sekund, zapominając, że miała powiedzieć chłopakowi coś ważniejszego.
Wbiła wzrok w ziemię. Wyobraziła sobie, jak spod warstwy piasku powoli przebija się mała, zielona łodyżka. Powoli się rozwija i wypuszcza liście, potem kwiaty. W przyśpieszonym tempie kwiaty wiedną i płatki opadają, by ukazać rosnący owoc. Żółty środeczek rósł, zmieniając swą barwę na zielony, a potem na czerwony.
No i tak właśnie się stało - urósł przy nich drobny krzaczek truskawek. Owoc był jeden, za to jaki czerwony i duży!  
- Spróbuj. - powiedziała, dumna z tego, co zrobiła. Co prawda czuła się teraz nieco bardziej zmęczona niż wcześniej, ale warto było!
Gdy chłopak już zjadł, anielicy przypomniało się to, co chciała powiedzieć. Odgarnęła włosy z twarzy i odetchnęła.
- Aniołowie polują teraz na ludzi. Chcą ich najpierw osądzić, potem zabić. Co prawda ja tak trochę uciekłam i też jestem zagrożona, ale zawsze mogę coś wymyślić. W każdym razie... uciekaj, jak zobaczysz skrzydlatych.
No, to tyle. Po co ma mu więcej opowiadać? Tylko się chłopak przestraszy. Metatron, anielskie zastępy... Tak, o tym lepiej nie wspominać. Ważne informacje już podała.
"Czy one mają imiona?"
- Tak. Nutria i Suseł. Nutria jest młodszą samiczką, a Suseł starszym samcem. To z języka polskiego, ich imiona oznaczają takie dzikie zwierzęta. - powiedziała, patrząc na Susu. Feniks dostojnie obserwował okolicę.
Chciałaby być w domu.
Ma jednak misję do wypełnienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.15 22:38  •  Ciche pustkowie - Page 6 Empty Re: Ciche pustkowie
W jego oczach też by pewnie nie wyglądało to dużo lepiej czy inaczej. Serio. On by pewnie widział to jeszcze gorzej, a jego bogata wyobraźnia nie byłaby tu w żadnym wypadku pomocna. Oj nie. Nawet w najmniejszym :l
Z początku nieco zaniepokojony tym wybuchem sympatii jednego z "feniksów" do niego nie był pewien czy aby powinien w ogóle go dotykać. Teraz, już po tych kilku chwilach głaskania i pieszczenia ptaszęta zadziałało to na niego dość relaksująco, pozwalając na odrzucenie strachu i niepewności, i ogólne uspokojenie skołatanych nerwów. Jak miło! Kto by pomyśla-, hm, w sumie każdy. Zwierzęta tak działają na empatyczne osoby, prawda?
Hm. Ciekawe co się z nim stanie gdy w końcu umrze. Wirus X zbudzi go do życia? Może jego dusza zostanie zaniesiona do Edenu i zmieniona w anioła? A może skończy w tak zniszczonym stanie że nawet nie będzie w stanie powrócić do jednego kawałku, tch. Zobaczymy. Jeszcze mu się tak nie spieszy do śmierci. Taaak. Zdecydowanie mu się nie spieszy do tego stanu.
- Tak? - Spytał, patrząc jak przykuca obok i obserwując jej działania. Najpierw pogładziła feniksa, a potem skupiła się na ziemi? Wyciągnął lewą dłoń ku swojej głowie i podrapał się w geście konsternacji po takowej, nie rozumiejąc co w tej chwili anielica chciała mu przekazać.
Przynajmniej nie do chwili, gdy ujrzał mały cud, wychodzącą spomiędzy piasku zieloną łodyżkę. Nawet taki ignorant kwestii biologicznych jak on wiedział, że w tak suchym piasku cokolwiek nie miało szans wyrosnąć, a już na pewno nie tak szybko i tak wyraziście. Obserwował jak zahipnotyzowany ten przyśpieszony wzrost rośliny, jakby ktoś puścił kasetę z kilkudziesięciu dni rozwoju rośliny i streścił to w kilka sekund, by potem wypuściła kwiat, jaki następnie zmienił się w owoc. Wszystko zajęło niewiele więcej jak dziesięć sekund może, w czasie którym stało się to wszystko, co rolnikom zajmuje miesiące. Zaklaskał entuzjastycznie, uśmiechając się jak małe, rozradowane dziecko na widok truskaweczki. Taka mała truskaweczka, a tyle radości! Aż dziwne, huh.
- Mogę? - Spytał, trochę retorycznie w odpowiedzi na jej słowa, skoro zaraz po tym delikatnie zerwał truskaweczkę i ugryzł najpierw mały kawałek. W sumie ciężko mi opisać jego mimikę twarzy w tej chwili w inny sposób niż tą emotką: ^w^ Zaraz po tym gryzie wsunął całą truskaweczkę, oblizując się po niej jak dzieciąteczko po cukierkach.
Szkoda że ten uśmiech szybko mu zszedł, gdy tylko usłyszał co anielica chciała mu wcześniej powiedzieć.
Przez krótką chwilę wpatrywał się z milczącym niedowierzaniem w dziewczynę, nie rozumiejąc tego. Anioły miały być podobno istotami które przebaczają, prawda? A on wierzy! Pomimo wszystko - wciąż wierzy. Tylko ta wiara mu już została. Nie Ao, nie te dziwactwa, nie wirus X, a jedynie On. I tylko on jeszcze sprawia, że chce dalej żyć. Myśl, że może będzie lepiej.
Kilka chwil później w końcu zdołał się otrząsnąć z początkowego wstrząsu i kiwną nieznacznie głową z cichym "rozumiem", z wyraźnym podbiciem na duchu gładząc pióra Nutrii. Kiwną głową w geście że zrozumiał ich imiona i ich dziwne brzmienie. Nie miał jednak ochoty się już odzywać. Jedyne więc co robił, to dość ospale gładził ogniste pióra Nutrii, wbijając spojrzenie gdzieś w ziemię. Tyle...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.06.15 19:21  •  Ciche pustkowie - Page 6 Empty Re: Ciche pustkowie
Alicja zaczęła się zastanawiać, co powinna teraz zrobić. Co prawda nie do końca wytłumaczyła Luisowi co oznacza bycie jego stróżem, ale... jakoś to się załatwi.
No dobra.
To... kchm, tak.
Co trzeba robić jako anioł stróż? No chyba raczej nie będzie za nim biegać całymi dniami, nie? A może? Nie, w sumie Luis potrzebuje pewnie trochę luzu. Pobyć sam, te sprawy. Alicja zagapiła się w niebie.
- Późno już - stwierdziła. - Zostawię Cię na razie. Znajdę Cię niedługo. - dodała, po czym zawołała swoje feniksy.
Misja wypełniona, czas się zbierać. Luisa odnajdzie za kilka dni, teraz czas polecieć do domu i odkryć, co się przez ten czas działo.
Rozłożyła skrzydła i wzbiła się w powietrze. Pomachała z uśmiechem Luisowi i najzwyczajniej w świecie odleciała.

[z.t + Suseł i Nutria] Wybacz, że uciekam - niedługo wyjeżdżam na spływ kajakowy, a tam nie mam przy sobie nawet komórki. Ba, nikt ta nie ma niczego oprócz wioseł i śpiwora. |: Nie ma szans, żebym wtedy cokolwiek pisała i w ogóle. Jakby nawet wybuchła wojna, to bym tego nie wiedziała... xD Uroki rzeki |:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.08.15 16:09  •  Ciche pustkowie - Page 6 Empty Re: Ciche pustkowie
// Philip, Niji i Brunatny Styczeń, z pustkowia czerwonej pustyni.

Powoli wstawał świt. Słońce już budziło się ze snu i na palcach jednej ręki można było odliczać minuty do czasu kiedy zacznie leniwie wspinać się po nieboskłonie żeby zacząć ogrzewać mieszkańców tego pustkowia w kolejny zwykły, szary i chłodny poranek.
Cała okolica poruszona była niespotykanym dotąd zjawiskiem, ziemia ruszała się pod stopami. Budzące się z nocnej hibernacji, ospałe jaszczurki wyciągały szyje żeby przyjrzeć się monumentalnej bestii, sprawcy całego zamieszania.

Czołg grzał pełną parą przez kilka ostatnich godzin. Na desce rozdzielczej tuż przed kierowcą o przekrwionych do granic możliwości oczach stała pusta puszka po sardynkach w oleju/ Teraz była pełna tłustych od zalewy niedopałków ręcznie skręcanych papierosów.
Pasmo gór Shi, które pojawiło się przed pojazdem już jakiś czas temu rosło teraz z minuty na minutę i podróż, przynajmniej dla nadprogramowego pasażera powoli dobiegała końca.

Liebgott pociągnął oba hamulce i pojazd zatrzymał się gwałtownie na dystansie niecałych dziesięciu metrów budząc całe towarzystwo.
Kot wyskoczył do góry piszcząc i machając łapami by wylądować na głowie szui i zaspanym wzrokiem zacząć badać otoczenie.

Philip odwrócił się do Niji, przetarł rękawem nos i zaczął nawijać.

Koniec wycieczki. Nie lubią mnie tam resztę idziesz na piechotę. W kierunku gór, jakieś siedem mil, zobaczysz schody i jesteś w domu. Mówił zaspanym głosem, a połowa ostatniego zdania była ledwo zrozumiała przez niekontrolowane ziewnięcie.
Rzucił w anielicę puszką sardynek dodając.

Masz śniadanie ale streszczaj się zanim sama nie skończysz jako papu dla jakiegoś cholerstwa.
Włożył do ust szesnastego już w czasie tej przejażdżki papierosa i rzucił na do widzenia.

A teraz wypad, mam kurwa robotę!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.08.15 11:46  •  Ciche pustkowie - Page 6 Empty Re: Ciche pustkowie
Nie sądziła, że w huku maszyn uda jej się zdrzemnąć, a jednak. Ostatni etap podróży przespała, ukołysana miarowym dudnieniem maszyn. Ogólne wyczerpanie, zarówno fizyczne jak i psychiczne, ostro dały się jej we znaki, co dodatkowo ułatwiło sprawę. Mimo to obudziła się natychmiast, gdy piekielna maszyna się zatrzymała. Rozejrzała się dookoła, zastanawiając się tylko przez chwilę, gdzie jest i dlaczego tu się znalazła. Z cichym westchnieniem przeciągnęła się, rozprostowując obolałe członki. Widok zmęczonego do granic możliwości mężczyzny, który najwyraźniej coś jeszcze do niej mówił, wcale nie nastrajał jej optymistycznie.
Cóż poradzić.
- Gdzie jestem? – Dopytała, gdyż akurat w tym momencie mężczyzna musiał ziewnąć i jej zaspany umysł nie do końca wyłapał, o co mu mogło chodzić. Ale i szofer też nie kwapił się, by cokolwiek powtarzać. Wręcz przeciwnie.
Rzucił w nią puszką, którą złapała w ostatnie chwili. Na je wieczku narysowana była ryba.
Fuj.
Ale, jak to mówią, darowanemu koniowi nie zagląda się w odbyt. Czy coś w ten deseń.
Przez chwilę wpatrywała się w puszkę, zastanawiając się, czy ten palant nie próbuje jej w ten sposób otruć czy coś. Mimo wszystko zniszczył jej androida, tak? No i całą karierę, przyszłość i takie tam. Z drugiej strony, gdyby chciał się jej pozbyć, to zrobiłby to tam, na pustyni.
Czyli widocznie nie był taki zły, na jakiego wyglądał.
Może jakby się umył, ogolił i przestał tyle palić, byłby całkiem przyzwoitym facetem...?
Czym prędzej wsunęła puszkę do torebki przewieszonej przez ramię i zbliżyła się do szui, uważając na czyhające dookoła metalowe elementy. Wspinając się na palce, cmoknęła go w policzek.
- Dziękuję. – Uśmiechnęła się i potarmosiła kota, siedzącego na głowie mężczyzny. - Powodzenia na służbie u Cronusa – dodała wesołym tonem, po czym wygramoliła się z tej piekielnej maszyny, by ruszyć w dalszą, samotną drogę, nie oglądając się za siebie.
Gdy już nieco oddaliła się od pojazdu, zabrała się za puszkę od szui. Swoimi drobnymi palcami musiała się nieźle napocić, by ją otworzyć. Cudem nie urwała zawleczki, co z pewnością byłoby w jej przypadku katastrofalne w skutkach. Marszcząc nos zabrała się za wybieranie rybek z oleju. Nie zamierzała grymasić. Nie miała nic innego do jedzenia, więc powinna się cieszyć, że ma cokolwiek, by wrzucić do żołądka. Przecież Philip mógł wyrzucić ją z czołgu, nie zostawiając zupełnie nic do jedzenia. A tak...
Z pełnym brzuchem ruszyła w drogę ku przeznaczeniu, kierując się w stronę gór, zgodnie ze wskazówkami mężczyzny. Co ma być, to będzie, prawda?

/z.t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.08.15 23:17  •  Ciche pustkowie - Page 6 Empty Re: Ciche pustkowie
Phil jechał całą noc. Poznawał swojego nowego przyjaciela, a ten zaś poznawał Philipa. Gdy pierwsze promienie słońca przebiły się przez peryskop znajdujący się wewnątrz blaszanej atrapy, najemnik poczuł się zmęczony. Miał jednak jeszcze kilka metrów, czy też kilometrów do przebycia. Nie powstrzymało to jednak potężnego ziewnięcia, które rozwarło paszczę mężczyzny, starając się wyrównać ciśnienie w, nie oszukujmy się, niemal całkiem pustej czaszce.
Kolejne ziewnięcie przerwało monotonię jazdy gdy góry Shi pojawiły się na horyzoncie. Trzecie, nim czołg zatrzymał się, zaś klapa otworzyła, wypuszczając drobną anielicę. Wcześniej Liebgott nie mógł położyć się spać, wszak liczył na nagrody i wieńce w zamian za dostarczenie jeńca. Teraz jednak, gdy już się pozbył dziewczynki, nie pozostało mu nic lepszego do roboty jak utulić zagłówek pluszowego fotela, w który troskliwy Cronus wyposażył pojazd, i zamknąć oczy. Tylko na chwilkę. Przecież zaraz będzie mógł pojechać dalej.

Owa "jazda dalej" nigdy się nie zaczęła, tak samo jak nie miała się zakończyć. Nie w samotności. Nagle, coś dostało się przez właz czołgu prosto do jego trzewi i zasiadło za głównym pilotem, nadal śpiącym jak niewinne dziecko. Philipa wybudził dotyk. Coś, albo ktoś szarpał go za nadgarstek. Potem było szczęknięcie i trzask metalu o metal. Anielica odkopała karabin najemnika na drugi koniec czołgu.
Wystarczyło spojrzeć w dół, by zauważyć, że cienka bransoletka z łańcuszkiem pojawiła się na nadgarstku Żmija. Nie musiał się domyślać. Wiedział co to oznaczało. Drugi koniec przykuty był do kierownicy czołgu.
- No to co, jedziemy zdobyć Eden hm? - Wesoły głos, najpewniej blondynki, rozbrzmiał tuż obok jego ucha. Zaraz za nim, jakby z nicości, wyłoniła się para rak, które ledwo sięgały kierownicy czołgu. - Ty operujesz pedałami, ja kieruję.
Kosmyk włosów połaskotał jego zarośnięty policzek. Prawda, była blondynką. Miała zadbane paznokcie w kształcie migdałków i pachniała czystym ziołem. Tym samym, za którym przepadał każdy amator łakoci z M-1. Szkoda, że już dawno zniknął ostatni gram czystego towaru.
- A tak swoją drogą jesteś aresztowany. Zostaniesz postawiony przed Sądem Bożym. - Ciężko było niedosłyszeć entuzjazm w jej głosie. - Jak zrobisz coś głupiego to zatrzymam ci akcję serca na pięć sekund kulą prądu. Lepiej się zastanów nim zaczniesz kombinować, Szujo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.08.15 23:55  •  Ciche pustkowie - Page 6 Empty Re: Ciche pustkowie
Szuja spał niczym słodki niemowlak w środku dnia po całej nocy dręczenia rodziców płaczem i szlochem. Cienka strużka śliny sączyła się z kącika popękanych ust wprost na deskę rozdzielczą, a wnętrze czołgu wypełniało pochrapywanie przywodzące na kwik ćwiartowanej żywcem świni.
Pusta podświadomość Liebgotta nie mogąc wyobrazić mu jakiś kreatywnych marzeń sennych postanowiła zabawić się w wyświetlanie zapętlonej sekwencji najlepszych wybuchów jakie widział w życiu.
Wybitny seans.

Tę idealną drzemkę przerwało szarpnięcie. Anielica mogła być świadkiem wyjątkowo rzadkiego widoku półprzytomnego Philipa próbującego stawiać opór broniąc się przy pomocy nieskoordynowanych ruchów rękami i mamrotania niewyraźnie po nosem wiązanki najsoczystszych przekleństw jakie znał.

Koniec końców zmęczenie wzięło górę i poddał się.
Słuchał słów znajomo pachnącej blondyny starając się otrzeźwieć. Oczy kleiły się niemiłosiernie kiedy zbierał do kupy szczątki swojej osobowości i próbował dociec kim on kurwa właściwie jest.
Kiedy skończyła nazwała go szują. To poukładało niepełne puzzle jakimi był w tym momencie.
Podniósł głowę i obczaił lasię przekrwionymi, świńskimi oczyma pałającymi czystą, skrystalizowaną nienawiścią, a później przemówił zaspanym, niskim radiowym wręcz głosem.
Tylko kurwa spróbuj to wyłączę Cię z życia. Na zawsze. To bardzo długo, czaisz kurwa?

Znajomy zapach kręcił w nosie, zassał dobre kilka metrów sześciennych powietrza i był już pewien co było jego źródłem. Zmierzył blondynę wzrokiem.

Jebiesz jak suszarnia haszu, kopsnij skręta to pojedziemy gdzie se kurwa chcesz dziunia ale zwracasz za wachę.

Jak zwykle dumny ze swojej własnej zajebistości i elokwencji rozsiadł się wygodnie kompletnie ignorując kajdany i kładąc nogi na pulpicie.
Ale jestem pro elo do przodu, księżniczko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.08.15 14:27  •  Ciche pustkowie - Page 6 Empty Re: Ciche pustkowie
Anielica parsknęła śmiechem, widząc nieskoordynowane ruchy najemnika. Zabawna była też jego próba odzyskania świadomości, czy też wykorzystania elokwencji. Szczątkowej, ale zawsze jakiejś.
Od śmiechu rozbolał ją brzuch, ale starała się tego nie okazywać. Zamiast tego nachyliła się jeszcze bardziej, pozwalając by kolejne blond kosmyki wylądowały na twarzy Philipa. Wcale jej to nie przeszkadzało, w końcu to nie ją łaskotało, a jego. To on będzie żarł kłaki pachnące najczystszym zielonym jakie można było znaleźć.
Za włosami powędrowała znów szczupła ręka. Wystarczył ułamek sekundy by dotknęła nią klatki piersiowej namiestnika.
- BUM! - Dźwięk był tak gwałtowny, że nie było innej opcji, musiał podskoczyć, jakby rzeczywiście poraził go prąd. W straszeniu była dobra, wszak już dawno temu została amatorką tanich filmów grozy. - Ach, zaraz, coś mówiłeś? Bo zagłuszył cię chyba odpalany silnik. No dalej, nie każ mi wykorzystywać siły. Jak dojedziemy to dostaniesz tyle haszu, że nie wstaniesz przez pół roku. Utkniesz w Narnii. Obiecuję. Słowo anioła.
Dobry glina zawsze w cenie. Argument potwierdzał zaś zapach. Musiała mieć tego tyle ile mówiła. Może rzeczywiście gra była warta świeczki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.15 22:48  •  Ciche pustkowie - Page 6 Empty Re: Ciche pustkowie
Jesień.
Ta piękna pora roku, kiedy świat staje się kolorowy, liście w całej gamie od zieleni po czerwień mienią się na drzewach i opadają na ziemię, dzieci bawią się kasztanami, a delikatny wiaterek powoduje bajeczny wygląd wszystkich długowłosych pań niczym w reklamach szamponu.
Tak to wygląda, o ile się jest szczęśliwym mieszkańcem Miasta-3 i ma zapewnioną sztuczną pogodę dwadzieścia cztery godziny na dobę. Oni rzeczywiście mogą sobie ową porę roku nazywać złotą jesienią, a mieszkańcom Desperacji pozostaje...
Cóż. Narastający chłód, wichury, niespodziewane deszcze, jeszcze większą marność pousychanych roślin i ogólną tendencję resztek natury do obumierania przed jeszcze gorszymi warunkami zimy. Nie ma co, trzeba wyhandlować u jakiegoś przemytnika kawałek ciepłej garderoby i liczyć na to, że nie będzie ci dane zamarznąć na śmierć.
Ale czy gorsza z dnia na dzień pogoda może odstraszyć zatwardziałych wielbicieli spacerów od kultywowania swego hobby? Otóż nie. Gdy więc tylko nadarzył się nieco cieplejszy dzień, Vivian postanowiła skorzystać z okazji i wybrać się na przechadzkę po najbliższej okolicy. Z pustej przestrzeni, którą właśnie przemierzała, nie roztaczał się żaden szczególny widok. Zero malowniczych pejzaży, hasających po łące zwierzaczków i sielanki. Tak naprawdę nie widziała jakiejś konieczności ich występowania. Na niebie co prawda kłębiło się sporo chmur, ale temperatura była zaskakująco wysoka. Mimo lekkiego wiatru, rozpięła kurtkę i schowała ręce do kieszeni, raczej z przyzwyczajenia niż z realnego zimna. To była całkiem przyjemna opcja na spędzenie tej niemalże południowej godziny.
Nie przewidziała tylko jednego. W wyższych partiach atmosfery wiatr był mocniejszy i dość szybko przygnał ciemne chmury bezpośrednio nad góry. Po pewnym czasie pojawiły się pierwsze krople deszczu, z sekundy na sekundę przybierające na sile i częstotliwości. Zaczęła gorączkowo rozglądać się za jakimś schronieniem, ale pustkowie miało to do siebie, że było... no, puste. Kilka pojedynczych wzniesień, ale żadnych drzew.
Nie wiadomo jakimś cudem Viv mijała właśnie niewysoki pagórek i w trakcie nerwowego poszukiwania jakiejkolwiek opcji, spostrzegła niewielkie zagłębienie w skale, które równie dobrze mogło dalej przechodzić w jaskinię. Problem był tylko jeden - by ochronić się przed spadającym deszczem, musiałaby wejść kawałek głębiej, a na to była zdecydowanie za wysoka.
Nie namyślała się za wiele. Wcisnęła cały swój byt w szczelinę i rozpoczęła proces przemiany. Ciało wymordowanej zaczęło się kurczyć pod ubraniami; nie był to proces szczególnie przyjemny, jednak nie miała w tej chwili lepszych pomysłów. Po chwili u wlotu do niedużej jaskini, w której człowiek miałby problem zmieścić się na czworaka, stało niewielkie pustynne zwierzątko. Akane nie miała czasu na sentymenty - złapała w zęby krawędź spodni i kurtki, po czym podreptała na małych lisich łapkach wgłąb szczeliny, gdzie mogła osłonić się od deszczu. Przy pomocy pyszczka wsunęła cały swój poprzedni ubiór pod kamienne sklepienie; w samą porę, gdyż właśnie w tej chwili kropienie znacznie przybrało na sile, by w końcu ściana wody lunęła w dół.
Nie uśmiechało jej się siedzenie na włochatym tyłku, ale wgłąb jaskini nie miała po co iść. Raczej wątpiła, by bez jakiegoś oświetlenia cokolwiek zobaczyła, a mogła co najwyżej zrobić sobie krzywdę. Stąd też położyła się obok sterty ciuchów i najzwyczajniej w świecie zasnęła, uśpiona bezczynnością i jednostajnym szumem deszczu.
Majestatyczna członkini kościelnej starszyzny ucina sobie drzemkę w ciele uroczego fenka. Absurd goni absurd w tej Desperacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 14 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 10 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach