Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: M3 :: Centrum


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 07.01.20 21:52  •  Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”. Empty Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”.
CUKIERNIA „SŁODKA TRÓJKA”.


Mała, rodzinna cukiernia, która oferuje domowe wypieki według tych samych receptur, co sto lat temu. Przekazywana z pokolenia na pokolenie wraz ze wszelkimi tajemnicami dotyczącymi najdoskonalszych przepisów na strucle, eklery czy pączki. Poza tym da się tutaj nabyć zwykłe bułki, chleb czy przekąski przygotowywane na słono. Większość towaru rozchodzi się jeszcze przed południem, dlatego każdy, kto chciałby wypróbować legendarnych wypieków właścicieli, powinien pojawić się tu z samego rana.

Budynek mieści się przy głównej ulicy centrum, jest wciśnięty pomiędzy kamienice mieszkalne. Ma elewacje z ozdobnej, czerwonej cegły i przyjemny dla oka symbol trzech babeczek – znak rozpoznawczy „SŁODKIEJ TRÓJKI”. Wystrój utrzymany jest w naturalnych kolorach, przyjemnych dla oka, bez nadmiaru słodkich barw i wizerunków uśmiechniętych ciastek. Można tam usiąść, napić się kawy czy herbaty i ogrzać się obserwując widok za oknem. Dodatkowo do budynku można wprowadzać zwierzęta. Każdy kto chciałby spędzić trochę czasu ze swoim dobrze wychowanym pupilem, może to zrobić właśnie tutaj.


                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.02.20 22:53  •  Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”. Empty Re: Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”.
rzut Desperacja --> M3

  Płaskie zranienie na barku pulsowało intensywnie za każdym razem, gdy przez jego ciało przepływał impuls mocy. Chociaż artefakt ukryto w pokrywających dłonie mężczyzny tatuażach, wypływająca z niego siła zmieniała funkcjonowanie całego ciała. Wszystko przypominało niewielkie impulsy elektryczne, które skupiały się tego dnia wokół świeżych szwów.
  Zagryzł kącik ust przerywając miękką tkankę, spod której wydostała się pojedyncza kropelka krwi. Musiał skupić się mocniej niż zazwyczaj i dopiero gdy udało im się wylądować po drugiej stronie muru, poczuł na języku żelazisty posmak.
  — Ciemno — stwierdził mimowolnie, kciukiem rozmasowując nadgryzioną wargę. W mroku jego żółte ślepia jaśniały, ale wizja pozostała kiepska, jak u zwykłego człowieka. Chociaż jego wątpliwa mieszanina genów ofiarowała mu cechy wielu przedziwnych stworzeń, najwyraźniej z kota miał niewiele. Zamiast tego głośno zawęszył. — Spaliny, smar do maszyn, spoceni ludzie. — Komentował na bieżąco, przechylając głowę w różnych kierunkach. — Trzeba iść dalej.

  Dalej, w przypadku Kirina, oznaczało 'do momentu, aż mój nos wyczuje coś ciekawego'. Zachowując ostrożność, chociaż z wyrazem twarzy odpowiadającym psu tropiącemu, wymordowany prowadził zaułkami i poboczem miasta do momentu, aż unikanie przydrożnych lamp stało się niemożliwe. Centrum, tutaj wszystko emanowało przepychem, każdy centymetr chodnika po zmroku błyszczał ledową bielą, a oczy kamer odwzajemniały podejrzliwe spojrzenia.
  Zastygł w bezruchu na rogu jakiegoś lokalu. Światło we wnętrzu ustawiono na zielonkawy odcień - 'odstraszać potencjalnych złodziei'. Kamera SD w tak marnym oświetleniu zrobi z ich twarzy pikselową masakrę, ale przecież w M3 i tak nie ma rabusiów.
  — Tak, tak... czuję zapach okruszków. — Pokiwał głową ogromnie dumny ze swojego odkrycia. Przy diecie jaką zapewniało im życie na Desperacji, wyczułby ziarenko maku na pustyni. Miał więc pewność, że okolica do której trafili miała dużo wspólnego z jedzeniem.
  Dopiero wtedy przykucnął, czając się na krawędzi ostatniego zacienionego zaułka i spojrzał przez ramię.
  Czasami zapominał, że tego dnia towarzyszył mu Rottweiler, prawa ręka Wilczura, człowiek legenda. Nigdy wcześniej nie spotkał na swojej drodze tej legendy, może dlatego, że jak wszystkie przekazywane z ust do ust bajeczki, miała w sobie niewiele prawdy?
  Zmrużył brwi czekając na sygnał.
  Czy ten człowiek w ogóle się do czegoś nada?
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.20 20:50  •  Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”. Empty Re: Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”.
Przenikanie przez mury było dziwnym doznaniem, choć po ponad dziesięciu wiekach spędzonych na tym świecie dziwne rzeczy były nieodzowną częścią każdego dnia. Nadmiar nowych doświadczeń sprawiał, że przestawało zwracać się na nie uwagę. Kiedy wymordowany, z którym udał się na tereny M-3 spełnił swoje zadanie, Ryan zaledwie przemknął wzrokiem po okolicy, skupiając się głównie na tym, czy aby na pewno byli tu sami.
  Cisza, spokój, ani jednej żywej duszy.
       — Ciemno.
  Jego nowy towarzysz wydawał się być mistrzem stwierdzania oczywistych faktów. To w końcu jasne, że do miasta musieli przemknąć się pod osłoną nocy. Grimshaw jednak nie do końca zdawał sobie sprawę, że z ich dwójki wyłącznie jemu nie przeszkadzał wszechobecny mrok. Zwierzęce źrenice zdążyły rozszerzyć się do tego stopnia, że srebrna tęczówka stanowiła już zaledwie cienką obręcz otaczającą dwie bezdenne otchłanie. Wizja różniła się od tej za dnia, mimo tego nie miał problemów z rozróżnianiem przedmiotów, kształtów czy wyodrębnianiem przeszkód na drodze. Mógł bez przeszkód podziwiać otoczenie, a mimo tego nie wyglądał na szczególnie zaabsorbowanego.
  Nie przywiązywał większej uwagi do zbędnych komentarzy Kirina, choć na spokojnych ulicach ciężko było ignorować jego głos. Nie musiał mówić, że czuł dokładnie to samo, ale prawdopodobnie nie chciał psuć zabawy komuś, kto jeszcze mógł mu się do czegoś przydać. Jakby nie patrzeć, znaleźli się tu dzięki Dobermanowi, a droga powrotna również zakładała go jako element całego planu A. Plan B nie był już tak kolorowy, ale musiał zaistnieć w głowie Rottweilera w razie niefortunnych zdarzeń. W ich przypadku nigdy nie należało zakładać, że wszystko pójdzie gładko. Dopóki jednak nie było takiej potrzeby, nie konsultował się z idącym obok wymordowanym.
  Właściwie w ogóle się nie odzywał, pozwalając Psu prowadzić ich dwójkę w stronę niewiadomego jeszcze celu. Dobrze wiedział, że w tym wszystkim chodziło tylko o zasadę – przypomnienie wszystkim, że życie w mieście nigdy nie było i nie będzie spokojne.
  Poruszanie się po centrum miasta może nie było najmądrzejszym posunięciem, ale zważywszy na to, że dostali się tu, nie alarmując przy tym służb wojskowych, czas ewentualnej reakcji był już mocno opóźniony. Zniszczenia zaś stały się nieuniknione już w momencie, w którym ich kroki ucichły. Szare tęczówki opętanego zawiesiły pozbawione wyrazu spojrzenie na dwuskrzydłowym oknie lokalu upchniętym w jedną framugę. Mógł spierać się w kwestii zapachu, który drażnił jego nos już zza szczelnie zamkniętego pomieszczenia – zamiast okruszków, wyczuwał słodycz, a wizja zaspakajania głodu drożdżówkami oblepionymi lukrem, nie była zachęcającą perspektywą.
  ― Nie przyszedłeś tu, żeby się najeść ― przypomniał mu. Tak na wszelki wypadek, gdyby chęć obżarstwa sprawiła, że myślałby wyłącznie żołądkiem. Nie spojrzał na Kirina, zamiast tego przez jakiś czas analizował wnętrze pomieszczenia. Wyglądało dość staroświecko, jak na nowoczesne standardy M-3. Potrafił wyobrazić sobie właścicieli cukierni, którzy właśnie smacznie spali na piętrze kamienicy. Para w podeszłym wieku, żyjąca w zgodzie z wszystkimi klientami, dbająca o to, by w tym jednym miejscu zawsze panowała domowa atmosfera.
  Co za pech.
Nie jest ci szkoda.
  Fakt. Nie było. Ciemnowłosy przesunął opuszkami po drewnianej ramie okna. Nie wyglądała na solidną, ale pozory mogły mylić. Stuk. Palec uderzył o powierzchnię, jakby ten jeden gest miał moc pozbycia się niepotrzebnej przeszkody. Zapewne tego spodziewano się po legendzie. Sprawa była jednak nieco bardziej skomplikowana, ale mimo tego srebrnooki wyglądał na kogoś, kto panował nad całą sytuacją. Nawet wtedy, kiedy założył ręce na klatce piersiowej, odsuwając się na bok, jakby dla odmiany to on czekał aż Kirin wykaże się swoim sprytem i umiejętnościami włamywacza.
  Robiło się coraz zimniej. Wieczór od samego początku nie należał do najcieplejszych, jednak temperatura nie spadała poniżej zera. Teraz jednak każde z nich mogło zobaczyć swój własny oddech w postaci jasnych kłębów pary, jakby na przestrzeni kilku sekund ktoś stopień za stopniem obniżał licznik na niewidzialnej klimatyzacji. Zielonkawe światło, które wylewało się z wnętrza pomieszczenia, stawało się coraz bledsze i bardziej rozmyte. Już wkrótce przezroczyste szyby w większej mierze pokryły się szronem.
  Głuchy huk.
  Światło wewnątrz zgasło, jakby wewnątrz pomieszczenia zaciągnięto grubą zasłonę. Rzecz w tym, że zasłony nie były tak głośne, a już na pewno same z siebie nie przyklejały się szczelnie do okien i nie próbowały siłą wydostać się na zewnątrz. Coś, co właśnie znajdowało się w środku, zachowywało się jak zwierzę w potrzasku. Chciało za wszelką cenę wydostać się na zewnątrz; było niecierpliwe i łakome, gdy w grę wchodziła wolność. Jay niewzruszenie przyglądał się temu wszystkiemu, czekając na zaproszenie. Pulsowanie pod prawą łopatką sprawiało, że coraz mocniej zaciskał palce na lewym przedramieniu, pociągając za niewidzialne sznurki swojej bezkształtnej marionetki.
  Zamarznięte drewno pękało, a jego dźwięk przypominał odgłos miażdżonych kości. Wreszcie nie wytrzymało, a okno z impetem wystrzeliło z muru, pozostawiając po sobie jedynie wystrzępioną ramę pokrytą drzazgami jako jedyny dowód na to, że w ogóle się tam znajdowało. Niewiele brakowało, by szyby roztrzaskały się o przeciwległy mur, ale okno zostało zatrzymane przez ciemną masę, która wydostała się na zewnątrz razem z nim. Surrealizm tej sytuacji dopełnił fakt, że cały pokaz zakończył się odstawieniem ramy pod ścianę tak, jakby dopiero czekała na wstawienie. Szkoda, że nie nadawała się już do użytku. Wtedy cień rozmył się w powietrzu, jakby przez cały czas był tylko złudzeniem optycznym.
  Opętany krótkim kiwnięciem głowy dał Dobermanowi znak, by wszedł do środka. W końcu na to cały czas czekał, prawda?

Kontrola lodu: 1/3
Kontrola cieni: 1/3
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.02.20 16:01  •  Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”. Empty Re: Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”.
  Jak czujny pies bojowy trwał w bezruchu, przyglądając się jak Rottweiler radzi sobie z przeszkodą w postaci okna. Gdyby on sam miał dokonać włamu, szyba w swojej obecnej formie przestałaby już istnieć. Odgłos szkła rozsypującego się po betonie zaalarmowałby najpewniej najbliższe pół kilometra mieszkańców i wojska, ale Kirin nigdy nie należał do grona dyskretnych kundli. Właśnie dlatego to nie jemu zlecono demontaż ramy, która wylądowała na ziemi, oparta o boczną ścianę cukierni.
  — Tak? To jaki niby jest plan? — mruknął niepocieszony. Jego wypady nigdy nie miały konkretnego celu, wszystko opierało się na spontanicznej destrukcji, a ta wcale nie wykluczała napełnienia sobie żołądka. Zanim zapasy piekarni zostaną bezpowrotnie zniszczone mogli skorzystać z miejskiego luksusu.
  Nie czekał na dalszą zachętę, przygarbiony przeskoczył niski murek w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu znajdowało się okno eleganckiej wystawy. Trącił przygotowane dekoracje torując sobie drogę do wnętrza, kierowany czułym nosem nie zwracał uwagi na nic innego, poza źródłem kuszącej woni. Kiedy ostatni raz miał w zębach coś, co przypominało prawdziwy, rzemieślniczy wypiek?
  Liczba dni od tamtego momentu wyzerowała się w chwili, gdy zacisnął szczęki na wczorajszym rogalu w skrzynce opisanej słowem "przecena". Cóż to była za okazja! Mógł mieć to i wiele więcej za darmo, wszystko dzięki pracy szczęśliwych obywateli miasta-3. Pozbawiony skrupułów i głębszego pomyślunku zabrał się w pierwszej kolejności za zaspokojenie własnych potrzeb. Z pełnym żołądkiem lepiej się pracowało.
  Poza tym, czy był w tym wypadzie jakiś głębszy sens?
  Zatopiony w ciemności, od kiedy zielonkawe światło uległo działaniom mocy Rottweilera, kucał przy półkach demolując pachnącą pieczywem wystawkę. Przyjemny dla oka wystrój miał niebawem ulec całkowitemu zniszczeniu, ale zanim hałas zwabi do budynku nieproszonych gości, do załatwienia była jeszcze jedna sprawa.
  Ciężki, zwierzęcy ogon zamiótł ziemię za plecami.
  — Na górze są ludzie. Dwoje... nie. Trójka. Dorośli i dziecko. — Usta zatrzęsły się w uśmiechy, gdy mówił szeptem podnieconym tonem. Nienawidził wszystkich dzieci, chociaż nie potrafił znaleźć uzasadnienia w swoim potraktowanym amnezją umyśle. Ich obecność irytowała go do tego stopnia, że nauczył się czerpać radość z piskliwych krzyków rozdzieranych po kawałku ciał. Gdyby to jeszcze była dziewczyna, długowłosa blondynka. — Chcesz coś z nimi zrobić?
  Czuł dokładnie ich zapach przebijający się poprzez woń wczorajszego pieczywa i rosnącego na zapleczu cista przygotowywanego na wczesny poranek. Swąd starego ciała i kontrastujący do niego delikatny, chemiczny aromat płynu do kąpieli. Musieli mieć pokój bezpośrednio przy schodach. Cisi, pogrążeni we śnie, bezpieczni w murach miasta.
  Oblizywał usta raz za razem, ostre zęby wychylały zza warg, a policzki drgały jak u zwierzęcia nęconego zapachem świeżej krwi. Jego ciało drżało w ekscytacji i chociaż nikt nie przymocował mu do szyi smyczy, czekał jak pies związany z właścicielem komendą 'waruj'.
  Daj mi sygnał. Powiedz co mam zrobić. Pozwól udusić ich we śnie.
  Żółte oczy patrzyły zza lady na Fuckera z rosnącą niecierpliwością, bo Kirin, chociaż wszędzie towarzyszyła mu destrukcja, był też niezwykle lojalnym kundlem.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.02.20 19:39  •  Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”. Empty Re: Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”.
Tak? To jaki niby jest plan?
  Grimshawowi nie przeszło przez myśl, by przekraczać granicę miasta, by koniec końców opuścić je z dwoma nadprogramowymi kilogramami. Gdyby chciał się najeść, dużo prościej byłoby zapolować na zwierzynę w lasach Edenu lub po prostu ukręcić kark jakiemuś nieszczęsnemu mieszkańcowi Desperacji. Po tylu latach smak przestał odgrywać rolę – zdążył przywyknąć do surowego mięsa, a poza tym o wiele bardziej liczyło się przetrwanie. Luksusy za, których mieli doświadczyć w tym budynku, nie sprawiały, że ślina napływała mu do ust, choć skoro już się tu znaleźli, zamierzał dorwać się do czegoś mniej słodkiego.
  ― Zrobić zamieszanie i nie dać się złapać ― odparł, zdając sobie sprawę, że plan nie był konkretny, jednak z perspektywy mieszkańca miasta każda skaza na idealnej reputacji tego miasta, była prawdziwą tragedią. ― Nie twierdzę, że ten pojedynczy zamach na wiele się zda, ale na pewno sprawi, że ludzie zaczną pytać. Jakim cudem w tak bezpiecznym miejscu doszło do podobnego incydentu? Czy reakcja nie powinna być natychmiastowa? ― wymruczał, nawet nie starając się imitować przejętego głosu. Ten przekaz wydawał mu się wystarczająco jasny, więc beznamiętny ton jedynie podkreślił wypowiadane przez niego fakty.
  Do budynku przedostał się w ślad za wymordowanym, trącając przypadkiem jakiś przedmiot, który wcześniej spadł z parapetu. Ten potoczył się kawałek dalej i zatrzymał na jakiejś ścianie. Ciemnowłosy stał przez chwilę w bezruchu, nasłuchując jakichś niepokojących dźwięków, ale nikt w pobliżu nie zdawał sobie jeszcze sprawy z obecności włamywaczy.
Całe szczęście. Trafił ci się prawdziwy słoń na jeziorze łabędzim.
  Nie mógł się z tym nie zgodzić. Zdążył zauważyć, że dyskrecja nie była najmocniejszą stroną Dobermana, ale skoro dostali się już do środka, szarooki nie przywiązywał do tego większej wagi. Przeszedł przez pomieszczenie, wyczuwając w powietrzu zapach przekąsek, które na szczęście nie miały nic wspólnego ze słodyczami. Chwycił za coś, co przypominało biedną wersję pizzy, jednak zanim uniósł ją do ust, spojrzał w stronę sufitu – jakby to tuż nad nimi znajdowała się wspomniana przez Kirina para ludzi. Czyli jednak – klasyczny przypadek rodziny, która życie codzienne wiązała ze swoją pracą.
  Czy chciał coś z nimi zrobić?
  Chłodne spojrzenie spoczęło na zniecierpliwionej twarzy wymordowanego. Jay musiał działać mu na nerwy, gdy w chwili oczekiwania na decyzję, ugryzł kawałek przekąski, jakby nigdzie im się nie spieszyło. A przecież miał przed sobą rozentuzjazmowaną bestię, która lada chwila mogła zerwać się z łańcucha, byleby tylko rzucić się na kawałek świeżego mięsa. Czyżby okruszki w jednej chwili zaczęły być przereklamowane?
  ― To oczywiste, że trzeba ich uciszyć. ― Wziął jeszcze jeden kęs i odrzucił nadgryzioną pizzę, która wylądowała na wydeptanej przez klientów podłodze. Zasuszone salami i zastygły sos pomidorowy nie przypadły mu do gustu. Choć nie ubrudził sobie palców, i tak wytarł je o bok spodni. ― Zgarniemy trochę ubrań, bo szmaty zawsze się przydadzą, i ewentualnie to, co będzie się dało wymienić. Później zajmiemy się resztą. Wolisz ich czy dzieciaka?
  Z intensywności zapachów, mogli w prosty sposób wyłapać, że jedna osoba znajdowała się nieco dalej. Możliwe, że gdyby w pomieszczeniu zapanowała idealna cisza, w pełnym skupieniu czułe zmysły wychwyciłyby mieszające się ze sobą, spokojne oddechy nieświadomych niczego ofiar.
  Dlaczego pozwolił mu wybrać? To proste – chciał, żeby zostało coś dla niego.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.20 12:45  •  Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”. Empty Re: Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”.
  Co było złego w napełnianiu żołądka, kiedy miało się ku temu okazję? Bóg jeden wie, kiedy pojawi się kolejna okazja, by najeść się do syta. Desperacka zwierzyna była rzadka i składała się w dziewięćdziesięciu procent z kości i skóry. Instynkt targający go za noc zrobił swoje, musiał odzyskać straconą na głodówce tkankę.
  ― Nie wiedziałem, że sympatyzujesz z Łowcami. ― Uderzył zwierzęcym ogonem o jeden z regałów zdradzając tym samym swój dobry humor. Sojusz z rebeliancką bandą to jedno, ale wyznawanie ich ideologii było zupełnie inną sprawą. Kirin lubił szczurzą bandę, bo przejawiała ten sam rodzaj zamiłowania do destrukcji co on, ale swojej chaotycznej natury nie próbował usprawiedliwiać głębszymi powodami. Zależało mu na pozostawieniu miasta w chaosie, a nie podważaniu autorytetu tutejszych służb porządkowych. Pewnie dlatego tak bardzo bawiło go samo myszkowanie w piekarnianych zapasach. Kiwnął jednak głową na pozostałe słowa rottweilera. ― Nie złapią nas.
  Mimo pierwszego wrażenia potrafił skupić się w bezruchu. Również nasłuchiwał, pozwolił by wyczulone zmysły zrobiły swoje.
  Czy ktoś przypadkowy zbliży się niechybnie do ulicy sąsiadującej z piekarnią? A może któryś z członków rodziny przebudzi się wiedziony jakimś wewnętrznym niepokojem? W ciszy, jaka na moment nastała dałoby się wykryć buszujące na zapleczu myszy. Miasto było jednak zbyt idealne, by jakikolwiek gryzoń mógł ingerować w perfekcyjne życie jego mieszkańców. Otaczająca ich cisza pozostała niezmącona.
  Oczywiście, przydałyby im się wszystkie te szmaty, za którymi można się schować na Desperackim słońcu. Idealne skrojone, czyste odzienie, które w Apogeum krzyczało bogactwem i odwagą. Bo kto śmiał włamać się za mury i powrócić ze zdobyczą musiał wykazać się brawurą, prawda?
  Nie. Pewnie, że nie. Życie na pustyni było po stokroć bardziej uciążliwe. M3 okazało się bezdennym kuferkiem, z którego mogli bez skrupułów czerpać. Nikt nawet nie próbował powstrzymywać ich rozboju, nikt o nim nie wiedział. Tubylcy za bardzo przywykli do bezpieczeństwa i zaniechali środków ostrożności. Kiedy rano klienci zbiorą się pod witryną będą musieli zmierzyć się z przykrą rzeczywistością.
  Zęby dobermana zakleszczyły się na wczorajszym, przeschniętym wypieku, kiedy nadszedł wreszcie odpowiedni sygnał. Bułka z wyraźnym śladem zębów upadła na panele piekarni.
  ― Dzieciaka ― odpowiedział bez chwili zwłoki na podjęcie decyzji. Kąciki ust zadrżały odsłaniając zwierzęce zęby, przerośnięte kły. Wyobraźnia mężczyzny wędrowała już po schodach, do góry gdzie będzie mógł wreszcie zrobić to, po co się tu zjawił.
  Ostatnim razem żadnego nie dorwałeś. Tamta dwójka... przerośnięta. Kobieta, za stara. Mężczyzna, ten, który do ciebie strzelał... w ogóle Cię nie zadowolił, prawda Vincent? Cichy, dziewczęcy głosik kołatał się w przestrzeni między uszami.
  Palce zadrapały o drewnianą ladę. Alicja podzielała jego niepoprawną radość.
  ― Masz rację. Oni wszyscy wyglądali zupełnie nie tak, nie przypominali ciebie. ― Odpowiedział wyraźnie do swojego głosu w głowie. ― Myślisz, że tym razem to będzie to? Że to ty? Przyszłaś do mnie w końcu? ― Wyprostował się za meblem i lunatycznym krokiem ze śliną kapiącą z kącików ust zaczął zmierzać na wyższe piętro. Mięśnie miał napięte, oczy przeszklone, błyszczące bardziej niż zwykle. Zbliżał się szał, ale nie ten bezmyślny, zwierzęcy. Wiedział dokładnie dokąd idzie, gdzie musi zatopić swoje zęby. Przepełniała go ekstaza. ― Chodź Rottweilerze. Nie będą wiecznie na nas czekać.
  Pośpieszył przodem kierując się zapachem. Jak na kogoś swoich rozmiarów poruszał się zadziwiająco lekko. Ekscytacja niosła go jak na skrzydłach. Prosto do uchylonych, dziecięcych drzwi. Biała okleina, krzywy rysunek konika zawieszony na środku. Z wnętrza biła delikatna poświata nocnej lampki.
  Oh tak. Dokładnie rozumiał strach przed ciemnością. Ale w blasku ognia przychodziły jeszcze gorsze potwory.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.03.20 16:42  •  Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”. Empty Re: Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”.
Bo nie miałeś czego się dowiadywać. ― Sprawa była raczej oczywista – Grimshaw nie sympatyzował z Łowcami. W gruncie rzeczy mało kto zyskiwał jego sympatię, a zbieżność poglądów mogła być wyłącznie dziełem przypadku. Pomimo istniejącego między nimi sojuszu, nie brał czynnego udziału w pielęgnowaniu relacji. Prawdę mówiąc, nie był do końca pewien, czy ukrywające się w kanałach szczury były godne zaufania. Nie wiedział też, co dokładnie kierowało Koirą w chwili, gdy zdecydował się na uściśnięcie ręki z ich przywódczynią. W obliczu dzisiejszego włamania, nie zawracał sobie tym głowy – myśl, która pojawiła się w jego umyśle pod wpływem uwagi Dobermana, ustąpiła miejsca priorytetom. To, co miało się wydarzyć w tym sklepie i w tym domostwie miało być zasługą ich idei – nikt nie powiedział, że nie mogły one sięgać nieco dalej.
  ― Nie złapią nas.
  Ale zawsze mogli złapać jednego z nich. Dla Ryana była to pierwsza akcja z Kirinem u boku, a co za tym idzie – nie znał jego doświadczenia w kwestii starć z wojskowymi. Jeśli chodziło o niego samego, nie miał z nimi większego problemu. Najazd Psów na samą siedzibę S.SPEC z pewnością zdążył wyryć swoje piętno na kartach historii. Czy ludzie uczyli się na błędach?
  Sądząc po tym, w jak łatwy sposób się tu prześlizgnęli – niezbyt.
  Słysząc odpowiedź, skinął głową, jakby podjęcie decyzji z jego strony było tu kwestią ostateczności. W gruncie rzeczy tak było – tak długo, gdy Wilczur nie znajdował się w pobliżu, to do niego należało kierowanie tym nieokrzesanym stadem. Był też ostatnią osobą, którą targały jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czy powinien wydawać polecenia i jak odbiorą to inni. Nie istniał po to, by budzić sympatię – przeważnie i tak prowadziła donikąd.
  ― Co tam mamroczesz? ― jego niski pomruk niewiele różnił się od ledwo słyszalnego szmeru. Teraz, gdy powoli zbliżali się do zamkniętych, drewnianych drzwi, musieli zadbać o to, by dla ich przyszłych ofiar było już za późno. Rzecz jasna, jeśli w ogóle miały zarejestrować nadchodzące niebezpieczeństwo. Schody za nimi prowadziły prosto na górę, a nowoczesny wystrój, który różnił się od tego w swojskiej piekarni, sprawiał, że stopnie nie miały czelności skrzypieć, by w porę ostrzec swoich właścicieli.
  Kiedy towarzyszący mu wymordowany skręcił w stronę dziecięcych drzwi, Jay bez wahania zaczął kierować się ku sypialni dorosłych. Ironią losu musiały być wszystkie zapewnienia o tym, że w ciemności nie czaiły się żadne potwory, kiedy we wnętrzu ich domu grasowały aż dwa. Śpiące przy zapalonym świetle dziecko, już za chwilę miało doznać największego rozczarowania w swoim życiu. Jego rodzice kłamali. Jakie to uczucie odchodzić z tą świadomością?
  Naparł ręką na minimalnie uchylone drzwi – były równie białe, ale brakowało na nich krzywego rysunku – które nie stawiały żadnego oporu. W pokoju było ciemno, jednak zwierzęce receptory wzrokowe bez trudu rejestrowały kształty. Dwie sylwetki rozciągały się na dwuosobowym łóżku, a okrywające je kołdry poruszały się ledwo widocznie w rytm płytkich oddechów. Zegar na szafce nocnej wskazywał drugą dwadzieścia trzy – przypomniał ciemnowłosemu o tym, że dla niektórych czas wciąż odgrywał jakieś znaczenie, jednak dla nich powoli dobiegał drastycznego końca.
Tik-tak.


Postaram się w szybsze odpisy, serio.
A na razie zostawiam Stitcha dla załagodzenia sytuacji.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.20 20:12  •  Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”. Empty Re: Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”.
  Zgarbiony, z ogonem za plecami i parą powykrzywianych rogów rzeczywiście wyglądał jak potwór. W chybotliwej poświacie nocnej lampki jego tatuaże ożywały, poruszały się swobodnie po skórze, albo zastygały w miejscu tworząc niepokojący wzór. Zatrzymał się na miękkim, puszystym dywanie.
  Gapiąc się w jasnowłosą dziewczynę zwiniętą w fałdach kołderki w jednorożce zaczął się gwałtownie pocić. Dreszcze nastąpiły na rozgrzane, pokryte teraz kropelkami plecy, mięśnie rozdygotały się jak w napadzie gorączki.
  Uspokój się, nie takiego ma cię zobaczyć.
  Zgarbił się bezgłośnie. Wolno zsunął obuwie ze stóp. Polizał dłoń i poprawił nią zmierzwione włosy. Czy nadal miał na koszulce jakieś okruszki?
  ― A... Alicjo ― przebił ciszę zachrypniętym, nerwowym tonem.
  Ogon uderzył w dywan. Oh bogowie, jak dobrze, że był taki gruby. Wszelki dźwięk zatopił się w miękkich zwojach.
  Była idealna. Te same gładkie rysy, blade policzki, grube brwi, mieli takie po ojcu. Nawet te same kolczyki-przebitki z biedronkami, które sam je zafundował. Wybrali się tamtego południa pod wieżę, zjedli urodzinowy tort w La Patisserie, a potem udali się po jej wymarzone błyskotki. Zapłacił ze swoich oszczędności.
  Wyciągnął dłoń. Drżała, z nerwów i podniecenia. Tak dawno jej nie widział, a teraz była tu, cała i zdrowa. Taka niewinna. Wszystko się zmieniło kiedy...
  Nieostrożnie trącił dziewczynkę grubymi paluchami. Zachłysnął się powietrzem, kiedy otworzyła wielkie, przerażone oczy.
  Były brązowe. Paskudnie, okropnie brązowe. Ciemne, czekoladowe, takie płaskie i mętne.
  Jego Alicja miała niebieskie oczy. Niebieskie jak bezchmurne niebo, morze na lazurowym wybrzeżu, lukier na tamtym torcie.
  Zanim z ust wybudzonego dziecka wydobył się krzyk, Kirin złapał ją za twarz, zacisnął usta z całej siły czując jak ślina oblepia jego palce. Wielkie, brązowe oczy rozszerzają się jeszcze gwałtowniej. Małe ciało zatrzęsło się gwałtownie, w górę pofrunęły ręce i nogi, które szamocząc się chaotycznie próbowały oswobodzić głowę, którą tak skutecznie przytrzymywał. Najpierw jedną, a potem drugą ręką.
  ― Nie jesteś Alicją. Jesteś... jesteś jakąś jej beznadziejną podróbką ― cedził przez zęby wkładając cały wysiłek w zacisk. Chrupnęło, kiedy pękła delikatna szczęka. Dziecko zalało się łzami, pościel w jednorożce pokryła wielka, cuchnąca plama. Do powietrza wdarła się woń krwi. Ciało dziecka zwiotczało.
  Wypuścił je. Popatrzył jak zęby wykrzywiają się na bok, w miejscu gdzie jego palce zgniotły kość. Dziewczynka straciła przytomność, ale żyła. Nie miała już siły, aby wzywać swoich rodziców, dziadków, opiekunów. Żaden rycerz z bajki nie pośpieszy jej na ratunek.
  Wymordowany odsunął się gwałtownie. Na jego czole ponownie zaczął perlić się pot.
  Miała takie same kolczyki...
  Ale to nie była jego Alicja. To było dziecko, które napadł w trakcie snu. Niewielkie brakowało, by gołymi rękami zgniótł jej delikatną czaszkę, ale coś powstrzymało go przed tak gwałtownym zakończeniem życia zmasakrowanego już dziecka. Nóż wydawał się odpowiedniejszy.
  Sięgnął po jedno ze swoich ostrzy. Gładki, czysty nóż, którego cięcie pozostawiało niewidoczny ślad.
  Dokończył dzieła w kilka sekund.

  Co się ze mną dzieje?
  Normalnie nie ominąłby okazji, aby napełnić żołądek. Dziecko, dorosły. Nie miało znaczenia. Przywykł już do smaku ludzkiego mięsa, przelewającej się przy każdym szarpnięciu krwi. Zawsze jadł surowe, odrywając je zębami od ciała. Nie miał cierpliwości, by w jakikolwiek je przygotować.
  To przez kolczyki?
  Spojrzał pod nogi, na plamę, która najpierw zabarwiła poduszkę, a potem miękki dywan. Nagie stopy znalazły się w plamie krwi spływającej krtani dziecka. Instynkty wymordowanego ucichły.
  Złapał obuwie w dłoń i wywlókł się smętnie z pokoju. Teraz jeszcze cichszego, od kiedy odgłos oddechu zamarł. Zastanawiał się jak radził sobie jego towarzysz. Nikt nie wszczął jeszcze alarmu, nie usłyszał żadnych krzyków. Był aż tak zajęty swoją robotą?
  Wciągnął powietrze w nozdrza.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.20 20:46  •  Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”. Empty Re: Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”.
Chłodny wieczór nie był dla panny Argus czymś rzadko spotykanym. Wręcz przeciwnie. Ostatnimi czasy przypadały jej same nocne zmiany patrolowe po mieście. Właściwie, nie narzekała. Nawet pomimo awansów poczuła się do wcześniejszych obowiązków. Jakby nie patrzeć - nie zasiadła jeszcze w pełni na nowo objętym stanowisku. Wciąż była pod szkoleniem, a to oznaczało, że musiała podzielić się obowiązkami. Zresztą...Wszechogarniający spokój pozwalał na nieco relaksu. Wpatrywanie się w okna budynków mieszkalnych, witryn sklepowych, pojedynczych cywili wracających do domów czy bawiących się na mieście w licznych knajpach. Tym razem nie było inaczej. Odziana w mundur SPECU wraz z kamizelką, pozwalającą na przechowywanie magazynków, przechadzała się nieśpiesznie po ulicach wraz z swym wiernym owczarkiem niemieckim. Główne drogi na ogół były bardzo dobrze monitorowane i oświetlone poza drobnymi wyjątkami. Zresztą co tu się oszukiwać - za dużo służb nie patrolowało tego wieczoru miasta. I była to zła decyzja, decyzja, która pozwoliła niepożądanej dwójce na zbrodnię.

   Cukiernia. Tak piękne, gustowne miejsce, do którego niejednokrotnie zerkała w wolnej chwili. Uwielbiała wszystko, co słodkie, a szczególnie wypieki rodzinnych receptur, których składnik od lat pozostawał tajemnicą. Jakim więc zaskoczeniem było zawiadomienie o niepokojących zdarzeniach właśnie przy niej. Kroki przyśpieszyły. Dochodząc na ulicę, wciskając się w kamienice mieszkalne, czuła pewien niepokój. Pierwsze uważne spojrzenie na okno wystawy mówiło wszystko. Włamanie? Nie pozostawiliby tak cukierni pomimo spokojnej okolicy i odczucia bezpieczeństwa, jakie panowało w mieście. Czy istniała możliwość, że to właściciele zdementowali okno, które...cóż, nie nadawało się już do niczego? Ktokolwiek to zrobił, mógł znajdować się wewnątrz. Letycja poinformowała przez przepustkę o sytuacji. Cicho, szeptem, bacznie rozglądając się na boki.
   Przeładowana broń została odbezpieczona. Gotowa do wystrzału w każdej chwili tak, jak i jej właścicielka była zwarta do błyskawicznego wycelowania i naciśnięcia spustu. Wkroczyła do środka tą samą drogą co ich "goście", uważając przy tym, by nie wydawać niepotrzebnego hałasu. Choć ominięcie wszelkich ozdobników mogło stanowić pewien kłopot. Pusto. Wstrzymała oddech. Może wcale nie było tak źle? Może nikogo nie było oprócz jej i śpiących właścicieli?
Schody.
Krok za krokiem. Oh, nowe...Nieskrzypiące...Prawda? Postanowiła wybudzić właścicieli, sprawdzić czy oby na pewno wszystko z nimi w porządku. Była tu już nie raz. Widziała się z dziewczynką, rozmawiała z nią, czasami bawiła, zanim jeszcze dała się wciągnąć w wir pracy. Pamiętała, że uwielbiała dawać pieszczoty pupilom przychodzących do cukierni klientów. Niestety nie wiedziała co ją czekało w tym miejscu, ale ból musiała i tak przełknąć i uporać się z tym, co miało nadejść.
Jej kroki skierowały się do delikatnie uchylonych drzwi sypialni dorosłych. Zamontowana latarka oświetlała drogę. Wdech. Nie zamknęli drzwi? Ostrożnie zajrzała i wtedy otworzyła drzwi nogą, wchodząc do środka w postawie gotowości. Światło oświetliło sylwetkę mężczyzny. Puściła psa, ruchem dłoni każąc zostać mu przy drzwiach. W razie zagrożenia wiadome było, że rzuci się by chronić swoją przewodniczkę przed atakiem od tyłu, powstrzymując nadchodzącego intruza. W pierwszej chwili mogłaby pomyśleć, że to właściciel, ale widok łóżka z dwójką ciał i same zarysy jego postaci mówiły same za siebie. Najpierw strzelała, potem pytała. Ryzyko, że złodziej mógł być uzbrojony była zbyt wielka. Tak jak to, że mógł mieć towarzyszy kręcących się gdzieś w okolicy. Wycelowała w udo postaci przed nią, nie chcąc jej zabić, a uniemożliwić ucieczkę bądź sprawny atak. Nie pytała, nie krzyczała "na ziemię, policja". Strzeliła. Wiedziała również, że strzał wybudzi mieszkańców, co pozwalało na jedną z dodatkowych reakcji - ich ucieczka przed ewentualnym zagrożeniem.

Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”. L8x1ttM
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.20 2:01  •  Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”. Empty Re: Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”.
Czy Fucker zdołał wykonać unik?
nie – link do rzutu

Wyjaśnienie:
Fukcer jest wymordowanym, posiada zatem wyostrzone zmysły, dodatkowo ta przypadłość pojawia się u niego także jako słabość, która sugeruję, że ma wyjątkowo wyczulony węch i słuch co ostatecznie sprawiło, że dostał +15 do progu powodzenia rzutu. (+10 za umiejętność i +5 za słabość, która tym razem ułatwiła mu obronne przed niespodziewanym atakiem)
Letycja ma umiejętność posługiwanie się bronią palną, co daje jej +10 punktów do celności.
W ostatecznym rozrachunku Fucker ma nad nią pięć oczek przewagi.

Obszar obrażeń:
Letycja celowała w udo.

Głębokość ranykilk
O głębokości ran zadecydowały predyspozycje Fuckera jako wymordowanego – szybkość i refleks: +10 do łagodniejszego wymiaru obrażeń.


____________________

Mój post został wycofany, bo jak słusznie zauważył jeden z uczestników wydarzenia, nie wziąłem pod uwagę wszystkich okoliczności, które jednak powinny zostać przeze mnie uwzględnione. Werdykt waszych poczynań (wraz z nowymi rzutami) pojawi się zatem po poście Fuckera. W razie pytań czy wątpliwości - piszcie. Moje PW jest do waszej dyspozycji.

 
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.20 23:56  •  Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”. Empty Re: Cukiernia „SŁODKA TRÓJKA”.
Z powodu braku odezwu w temacie wyznaczam termin, który umożliwi nam szybsze roztrzygnięcie obecnego wątku. Od dzisiaj każdy z nas ma 48h na napisanie posta.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: M3 :: Centrum

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach