Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 01.12.19 0:12  •  Południe - dworzec Empty Południe - dworzec
DWORZEC


Zawładnięta przez szmaragdową roślinność miejscówka, na torach której znaleźć da się kilka wiekowych, zdewastowanych i niemożliwych do naprawienia pociągów. Dodatkowo wewnątrz dworca doszukać się można kilku sklepików i restauracji, chociaż ich obecne wyposażenie i obsługa pozostawia wiele do życzenia. Delikatny szum liści i chrobotanie wypełniają tutejsze powietrze, tak samo jak zapach świetnie prosperującej zieleniny.
                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.09.20 23:57  •  Południe - dworzec Empty Re: Południe - dworzec
Oddycha płytko. Nie z powodu fizycznego urazu czy fatygi, płuca zwyczajnie odmawiają przyjąć w siebie zatęchłe powietrze tunelu. Wydawać by się mogło, że owalne gardło wyścielone jęzorem powykręcanych szyn będzie działać jak naturalny cug, ale rozbujała roślinność wydaje się  zawłaszczać z otoczenia wszystek tlenu, tak jakby zbuntowała się przeciwko swojej dziennej zmianie. Każdy krok tłumi gruba warstwa mchu, przykrywająca każdą mechaniczną ruinę grubym zawilgłym kocem. Adriel mija niespiesznie kolejne pagórki, które kiedyś były samochodami, wpadające w kolizję z miniaturowym łańcuchem górskim zdezelowanego pociągu. W końcu anioł mija ostatnie sponiewierane monstrum z zardzewiałej stali, wynurzając się na światło dnia. Ze słyszalnym sykiem łapie zachłanny haust świeżego powietrza, gdzie zaraza zieleni rozprzestrzenia się na otwartą przestrzeń zrujnowanego dworca.
Musi pomyśleć. Nic tak nie skłania do refleksji jak rozpościerające się zewsząd zgliszcza cywilizacji. Łatwo o nabranie dystansu, oferują spojrzenie na życie z szerszej perspektywy. Nawet tak długie i wyboiste życie jak jego.
Roślinność nadaje jednak całej panoramie jakiegoś niebywałego spokoju. Iskierki nadziei, że życie zawsze znajduje drogę, choćby cisza była tak gęsta, że aż obija się o betonowe ściany ciężkim do wytrzymania krzykiem rozpadu. Tyle straconych żyć. A jednak czyjeś ślady giną na horyzoncie, tuż obok rozbitego automatu z napojami. Zero świateł, a jednak w oddali Adriel dostrzega ledwo widoczną smużkę ogniska, niewiele szerszą jak nić włóczki. Uparte, uparte życie. Równie proste do pozbycia się co plaga mrówek co, Staruszku? Małe, mierne, włażące we wszystkie szczeliny. Wiecznie w ruchu. I zmiażdżenie jednej nigdy nic nie daje. Zawsze wróci więcej. Chyba o to chodziło, co? W całym tym bałaganie.
Przedramiona wciąż pulsują tępym bólem, choć rany się przecież zagoiły. Nierówna topografia blizn nie daje o sobie łatwo zapomnieć, nieładna w swoim odcieniu bladego różu. Zniekształcona skóra wciąż pamięta na sobie dotyk języków płomieni i kończyny zdają się drżeć za każdym razem, kiedy anioł przywołuje choćby płomyczek. Stara się nad tym panować. Nie zawsze potrafi. Ale fizyczny ból rzadko był jednym z cieni, kładących się po ścianach umysłu Adriela. Zbyt był znajomy, jak stary przyjaciel, którego anioł wita z uczuciem zrezygnowanego przyzwolenia. Zbyt długa nieobecność rodziła w jego sercu niepokój, jak gdyby robił coś nie tak. Jeśli to co robi ma robić dobrze, powinno boleć. I to niemało.
Z tą myślą odnajduje jedną z peronowych ławek, opadając ciężko na szpaler nierównych, poluzowanych desek. Ot, jeden więcej pasażer, czekający na pociąg donikąd.
                                         
Adriel
Anioł Stróż
Adriel
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Adriel Banita


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.09.20 23:24  •  Południe - dworzec Empty Re: Południe - dworzec
W tamtym momencie Marcelina, przyzwyczajona do lekkich luksusów marzyła nie o niczym innym, jak o wodzie właśnie - zarówno tej, dzięki której zgasi cholernie pragnienie (ostatnio takie czuła na kacu po swoich urodzinach, podczas których złamała nieszczęsną poręcz od schodów w kasynie, po których próbowała jeździć na prowizorycznych nartach...) jak i tej, w której zwyczajnie zmyje z siebie piętno desperackiej pustyni.
Po dość długiej wędrówce wśród pyłu, z nieopuszczającymi na krok sępami nad głową, suchymi ustami i żołądkiem wołającym choćby o kęs przeterminowanej konserwy wymordowana czuła się jak prześcieradło wyjęte z dupy pierdolonej krowy, wcześniej wykorzystane jako droga do wolności uwięzionej w cholernej wieży księżniczki... - Kurwa. - Warknęła, podpierając starą, zarośniętą bluszczem ścianę. Uderzyła lekko kilkakrotnie tyłem głowy o mur, wyciągając zapalniczkę i paczkę papierosów. Kątem oka dostrzegła zgniłe liście spoczywające na jej bucie, które strzepnęła szybkim ruchem stopy.
Wokół śmierdziało zgniłą ściółką. Delektując się jednym z ostatnich papierosów, wymordowana rozglądnęła się po okolicy. Opuszczony peron, którego mury pozwalały odetchnąć od desperackiego upału zrobił na niej dość spore wrażenie. Lubiła podróże po opuszczonych lokacjach nadgryzionych zębem czasu; a ponieważ świat obecnie wyglądał w taki, a nie inny sposób, na brak interesujących wypadów nie mogła narzekać. W końcu rzuciła petem o ziemię, wyłaniając się z lekko zacienionego miejsca i zagłębiając się ostrożnie w teren dworca.
Walące się,stare papiery, puszki czy elementy odzieży okazały się tu normą. Podobnie jak wielkie, tłuste szczury, które szukały resztek jedzenia w ruinach sklepików i pomieszczeniach, które zapewne niegdyś były obleganymi barami i restauracjami. Ścisk w żołądku przekonał Marcelinę, by odwiedzić jeden z nich.
Przeglądając regały, wertując przewrócone stoliki, półki i szafki, z irytacją stwierdziła, że raczej nie znajdzie tu niczego interesującego. Nie liczyła nawet na resztki pozostawione tu przed apokalipsą, a na jakiekolwiek ślady po ewentualnych podróżnikach zatrzymujących się tu regularnie - wcześniej dziewczyna natknęła się bowiem na opuszczone legowiska ze śladami niedawno rozpalanego ogniska. Z jej ust wyrwał się wulgaryzm, ona sama poczuła rosnącą złość, co zresztą zdradziła jej lewa, zmieniająca kolor tęczówka.
Wróciła zrezygnowana na zewnątrz, rozglądając się wokół. Najprawdopodobniej będzie zmuszona wyruszyć na łowy.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.09.20 23:30  •  Południe - dworzec Empty Re: Południe - dworzec
Przymknięcie oczu nigdy nie jest zbyt dobrym pomysłem pośród gruzowisk Desperacji, przynajmniej dopóki nie otaczają cię przynajmniej trzy ściany i barykada z rozczłonkowanych resztek mebli. Niemniej atmosfera panująca wokół obezwładnia na chwilę anioła, który pozwala na moment lichym powiewom wiatru na ochłodzenie ciężkich powiek; leniwie wypełnia płuca świeższym powietrzem przy okazji łowiąc zapachy grzyba i wszechobecnej wilgoci. Zapachy, trzeba przyznać, niezbyt popularne na terenach pustkowia, w większości swych obszarów wyschniętego na spękany wiór. Czasem aż zdziwienie brało, kiedy w kącikach oczu zabrakło znanego i spodziewanego kłucia zabłąkanych ziarenek piasku i innych, sponiewieranych przez wichury paprochów. Tym bardziej widok tak rozległej zieleni może wprawiać w zadziwienie, jeśli nie zachwyt. Inna jest bardzo od ogrodów i lasów Edenu, frywolna i nieokiełznana, drapieżna. Wgryza się w każdą najmniejszą szczelinę sfatygowanego betonu, wbija pazury w wymieszaną z gruzem glebę z zacietrzewieniem najdzikszego wymordowanego. Grube powykręcane korzenie rozsadzają kostkę bruku i zaschniętą magmę asfaltu tak jak robale pustynne zwykły rozsadzać nawisy skalne. Cała ta destrukcja odbywa się jednak nieznośnie powoli, w absolutnej ciszy. Jedynie liściaste czupryny są nieustannie czochrane podmuchami wiatru, wydając jednostajny, przyjemny dla uszu szelest. To jest dopóki nie dociera do Adriela odległy trzask łamanego drewna i chrupnięcie szkła. Jego oczy otwierają się leniwie, a z jego ust wydobywa się ciche westchnienie. Tyle ze spokoju, hm...?  Niespiesznie staje na nogi i wsunąwszy ręce w kieszenie, idzie w kierunku niewyraźnych odgłosów zza rogu. Nie zdąża jednak nawet zaglądnąć w zaułek, kiedy wyłania się z niego postać, którą Adriel po krótkiej chwili o dziwo rozpoznaje. Pomimo iż jej forma zmieniła się ostatnio dość znacznie, trzeba było żyć pod naprawdę sporym kamieniem, aby nie wiedzieć, kim była Marcelina. Właścicielka kasyna szczyciła się niezaprzeczalną sławą, będąc jedną z desperackich "szych", których liczebność można okazać za pomocą palców jednej dłoni. Marcelina. Jinx. Vence. Growlithe. Można dorzucić Boba, dla żartu. Figury siejące powszechny respekt, jeśli nie strach. Tym bardziej osobliwe jest spotkanie osobistości tego kalibru tak daleko od Apogeum. Być może wirus X rozprzestrzenia również alergię do siedzenia w jednym miejscu. Choć zapewne to tylko zwykłe, spowszedniałe uzależnienie od adrenaliny. Przypadłość którą, choć ciężko się do tego przyznać, anioł podziela. Adriel przystaje, czekając aż kobieta sama podejdzie, jeśli zechce. Nie ma najmniejszej osoby na bezmyślną prowokację, a tępy ból rozchodzący się po ramionach przypomina mu, jak bardzo ostatnio zbrzydła mu walka.
- Marcelina - stwierdza rzeczowo, niezbyt głośno, bo wyczulone uszy wymordowanej na pewno wyłowiły już dawno jego oddech i bicie serca, a co dopiero głos. Nie ma potrzeby na jakiekolwiek ekstrema.
                                         
Adriel
Anioł Stróż
Adriel
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Adriel Banita


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.10.20 12:33  •  Południe - dworzec Empty Re: Południe - dworzec
Na chwilę zamarła, uspokajając oddech i wsłuchując się w otoczenie. W bardzo mocnym skupieniu przymknęła powieki i próbowała stworzyć mapę najbliższego rejonu na podstawie dwóch zmysłów - słuchu oraz węchu, wyłączając wzrok, który w tym momencie był zbędny. Zarośla były bowiem zbyt gęste, by szybko dowiedzieć się, co kryje się za ich grubą kotarą. Słyszała szelest liści, który tworzył przyjemną dla ucha melodię w akompaniamencie z dzięciołem biesiadującym gdzieś w sporej oddali, pohukiwaniem sowopodobnej istoty zajmującej gałąź nieopodal, tuptającego po trawie stworzonka na czterech łapkach, i kroki, bardzo bliskie, zaskakująco...
Marcelina. Dziewczyna lekko wzdrygnęła się, zaskoczona, że właśnie usłyszała swoje imię. Zdezorientowana spojrzała w stronę postaci, która wyłoniła się z rogu. Przyjrzała się twarzy, czując, jak jej mięśnie zaczynają się samowolnie spinać. Jednak życie na desperacji nie pozwala na chillout. Czasami tęskniła za m-3, którego klimat dawał szansę na wyluzowanie się, choć i tam przecież niebezpieczeństwa czyhały na każdej drodze... tak właśnie działała iluzja raju dla wybranych, który w rzeczywistości był ich więzieniem. Na które zresztą większość ochoczo się zgadzała, byle tylko nie musieć martwić się o jutro. - Adriel. - Odpowiedziała, przekrzywiając delikatnie głowę. - Spodziewałabym się spotkać znajomą twarz wszędzie, tylko nie tu. - Daleko od kasyna, w zupełnie innej części desperacji, którą Marcelina eksplorowała zresztą pierwszy raz. Przeczesała krótkawe włosy, przy okazji przecierając zmęczone oczy. - Co Cię sprowadza do tej części świata?
Gdzieś w sporej oddali rozległo się znajome wycie. Nie byli wręcz jedynymi drapieżnikami w okolicy. Marcelina poczuła, jak jeży jej się grzbiet. Nienawidziła psowatych.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach