Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

CZAS — Marzec 3007
MIEJSCE — Eden
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Dłubał patykiem w szczelinie pomiędzy jasnymi kamieniami gładkich schodów prowadzących do katedry. Miał pytanie, jedno z wielu w ostatnim czasie, jednak musiał poczekać aż archanioł będzie wolny, o ile w ogóle będzie w stanie poświęcić mu te pięć minut uwagi. Musiał być bardzo zajętą istotą, skoro nadzorował tyle rzeczy i musiał o wielu myśleć, podejmować ważne decyzje i być jednym z najważniejszych boskich posłańców na Ziemi. Pewnie odesłałby go do kogoś niżej rangą, ale nawet ta osoba, którą poznał jako pierwszą aktualnie znajdowała się w sali sądu, gdzie sam miał okazję się znaleźć tydzień czy dwa temu. W ogóle nie liczył czasu, skupiał się tylko na trenowaniu nowych zdolności, żeby jak najszybciej wrócić do Miasta-3. Czasu miał w życiu obecnym nieskończoną ilość, ale obywatele już niekoniecznie. Kto wie ilu mieszkańców zamordował ten diabeł?
Przerwał czynność. Czy za psucie schodów boskiego przybytku była jakaś kara? Właściwie były z kamienia, pomiędzy którym tkwił piach, więc z jego geokinezą nie byłoby raczej trudno je w razie czego naprawić. Na wszelki wypadek odrzucił jednak patyk prostym ruchem wycelowanym niedbale w dół. Przeciągnął się, poruszył nie do końca świadomie skrzydłami. Rosły, ale dość powoli i niechętnie. Nie przypominały już kurzych skrzydełek, ale nadal pokrywał je puch i były niewielkie. Bał się lekcji latania, kiedy już w pełni się rozwiną. To nie było ludzkie, nie potrafił sobie wyobrazić jak człowiek w ogóle mógłby latać, a przecież widział wielokrotnie postacie unoszące się na niebie z lekkością i gracją.
Sięgnął po odłożony na bok szkicownik i węgielek podarowany przez dziewczynę opiekującą się archiwami. Westchnął cicho i zaczął rysować budynki znajdujące się przy placu, oddając wiernie na papierze ich piękno i najdrobniejsze szczegóły. Nie to samo co farby i płótno, ale aż tak nie chciał sępić u dobrych dusz zamieszkujących rajskie miasto. Jakby zresztą miał pod ręką obiekt swojej pasji, to z nauki wyszłyby mu nici, a to oznaczałoby bardzo przedłużony powrót do miejsca, z którego wygnał go w zaświaty wymordowany.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wszystko działo się tak szybko, cały sąd nie trwał zbyt długo a anioł z blond włosami wyprowadził ją z pomieszczenia zaraz po tym jak zapadł wyrok. Przez dłuższą chwilę była zmieszana, głównie przez zniknięcie Archanioła z sali tak nagle. Całe to zajście było dziwnie przytłaczające. Gdy tylko przestąpiła próg sali poczuła się dziwnie. Z łopatek coś nagle się wyłoniło, biel śmignęła jej kątem oka. Sięgnęła dłonią i aż zesztywniała. Puchate, bielusieńkie skrzydełka były teraz na stałe przytwierdzone do jej ciała. Pomachała nimi dość niepewnie zdając sobie sprawę że musi się bardzo skupić żeby te się poruszyły. Były malutkie, nie takie jak miał jeden z aniołów na sali. Ruszyła przed siebie, drogą wskazaną przed blondyna, nie miał teraz dla niej czasu, to akurat rozumiała.
Łapiąc za sporą klamkę, nacisnęła ją ze skrzypnięciem i z trudem pchnęła masywne drzwi. Jasne promienie słońca oślepiły z początku jasnością. Zasłoniła dłonią odruchowo twarzy. Potrzebowała chwili żeby przyzwyczaić się do jasności. Po czym stojąc na szczycie schodów spojrzała na piękny krajobraz ryzujący się przed nią. Dech zapierający widok. Tu było tak pięknie. Idąc schodami w dół w jasno błękitnej, zwiewnej sukience na ramiączka dostrzegła siedzącego na dole jakiegoś młodego aniołka. Idąc boso była bardzo cicho, nie próbowała się zakraść ani nic. Ale nie chciała mu przeszkadzać widząc jak pochłonięty jest malowaniem. Kiedy była za nim, miała wgląd na jego wypociny. - Wow.. masz talent.. - usłyszał nagle za plecami delikatny głos czarnowłosej.
                                         
Yukino
Anioł
Yukino
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Yukino Karasawa


Powrót do góry Go down

Oderwał się na moment od rysowania, kiedy za jego plecami rozległy się kroki. Uniósł głowę, przekręcił ją tak, by spojrzeć na jedną z wychodzących z katedry osób, a rozpoznając w blondynie znajomego, uniósł lekko dłoń w geście powitania. Widzieli się w sumie rano, w końcu pasożytował u Hanaela i zajmował jeden pokój, wiedział też, że ten będzie brał udział w sądzie. Zaniepokoił go jednak wyraz twarzy współlokatora. Hayes zmarszczył brwi, obejrzał się bardziej. Zauważył drugiego sędziego i młodą odrodzoną, która akurat zakryła twarz przed słońcem na tyle, że nie rozpoznał w niej tej dziewczynki z M-3, z którą się kiedyś zakumplował. Nie było śladu archanioła, a przecież powinien wyjść razem z nimi. Nie zdążył zadać pytania, bo obaj sędziowie oddalili się. Skrzydlaty wydał więc z siebie ciche „meh” skwitowane lekkim poruszeniem skrzydeł i wrócił do szkicu.
Spokój nie potrwał jednak długo, bo zaraz dźwięk głosu zmącił ciszę. Drgnął nieznacznie, mimo wszystko było to dość nagłe i niespodziewane.
Y-Yuki? – zapytał retorycznie totalnie zatkany po spojrzeniu na nią. Rozchylił wargi, zamknął je i znowu otworzył. Teraz rozumiał czemu wszystkie anioły tak współczuły mu śmierci i tego, że stanął przed nimi na sądzie. Jęknął zbolale, uświadamiając sobie, że wcale nie ma zwidów i naprawdę stoi koło niego. – Ale co... Jak... Czemu... – wydusił. Była przecież taka młoda, może nie znacznie bardziej od niego, ale wciąż dzieliła ich ta różnica wieku. Dopiero co była przecież jeszcze nieletnią uczennicą, niewinną dziewczynką z Miasta. Dobrze wiedział, co musiało się stać, żeby tu stała, ale nie potrafił pojąć jak, dlaczego i przede wszystkim kto dopuściłby się zbrodni przeciwko ludzkiemu uosobieniu anielskości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie spodziewała się go tu spotkać, znali się przecież w jakimś drobnym stopniu. Przychodził do kawiarenki i czasami dostawał coś na 'koszt firmy' jak miał gorszy humor. Oczywiście leciało z portfela Karasawy, ale przecież tego by mu nigdy nie powiedziała. Czasami był tak miły że ją odprowadzał pod klatkę gdy kończyła pracę dorywczą. Bardzo lubiła jego towarzystwo, był takim uroczym młodzieńcem przecież.
Znajomy głos sprawił że sama zrobiła większe oczka i gdy młodzieniec odwrócił głowę w bok Yuki niemalże pisnęła z radości na widok kogoś kogo znała. - Hayes-senpai! - zakrzyknęła i już chciała się rzucić na niego żeby go objąć gdy nagle zniknęła mu sprzed oczu i pojawiła się 2-3 stopnie niżej od niego, dosłownie na krawędzi stopnia z piskiem lecąc na trawę. - Aaua.. - mruknęła pod nosem powoli podnosząc się do siadu, dłonią głaszcząc tył głowy. Rozejrzała się uważnie w poszukiwaniu osoby która mogła przez przypadek oczywiście ją zepchnąć ze stopni. Nikogo jednak poza nimi nie było a wiedziała że Will tego przecież nie zrobił. - Co.. co się stało? - wymamrotała wpatrując się w nastolatka siedzącego na schodach z nie małym zaskoczeniem wymalowanym na jej twarzy.
                                         
Yukino
Anioł
Yukino
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Yukino Karasawa


Powrót do góry Go down

Szok trzymał go dość konkretnie i nie zamierzał ustąpić pogodzeniu się z faktem, że ta miła dziewczyna z kawiarni właśnie w tym momencie znajdowała się tuż obok, jako dusza, której pierwotne ciało zginęło. Wolał nie myśleć nad tym czy chociaż jej śmierć była mniej bolesna i tragiczna od jego, ale i tak pewnie potem się tego dowie. Kiedy już ochłonie. Póki co niemal zachłysnął się powietrzem widząc jak znika. Zamrugał szybko, zamarł z lekko uniesionymi dłońmi, a następnie odwrócił głowę w kierunku odgłosu. Odrzucił szybko zarówno szkicownik jak i węgielek na stopień i zbiegł po stopniach. Wyciągnął do niej rękę ze zmartwieniem na twarzy.
Och... Jesteś cała? – zapytał wpierw. Nie chciał, żeby się nadmiernie potłukła, choć przynajmniej wiedział, gdzie mógłby ją w miarę konieczności zaprowadzić. – To... Podejrzewam, że jedna z twoich mocy. Każdy anioł jakieś ma. Ja na przykład kontroluję wodę, ziemię i potrafię tworzyć iluzje. Tym razem lepsze niż sztuczki z kartami czy monetą.
Przesunął dłonią po jej głowie z koleżeńską czułością. Dopiero co sam przechodził przez niekontrolowane używanie zdolności w całkowicie przypadkowych momentach, do tej pory zdarzało mu się coś zrobić nie tak, musiał też kontrolować emocje przez cały czas, bo przy skrajnościach tracił panowanie nad magią.
Jedna rada: emocje nie pomagają.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach