Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 13.06.19 18:34  •  Komisariat Na Obrzeżach Empty Komisariat Na Obrzeżach
Komisariat Na Obrzeżach JzqJz2d
Nieduży, dwupiętrowy budynek zbudowany z czerwonej cegły i zaopatrzony w pokaźne okna o kuloodpornych, acz wyraźnie popękanych szybach. Niegdyś pewnie wyglądał zjawiskowo i pięknie, teraz jednakże prezentował się dość marnie ze swoimi nadgryzionymi nieszczęściami ścianami, zdezelowanymi makabrycznie wnętrzami i przetrzepanymi chaotycznie gabinetami. Na parterze znaleźć dało się recepcję, stalowe, zatrzaśnięte na cztery spusty drzwi po lewej stronie i dwie skromne, brudne cele na tyłach, wewnątrz których zamknięto kilka przyodzianych w niemożliwe do zidentyfikowania na pierwszy rzut oka ubrania kościotrupy. Pierwsze piętro kryło w sobie pokój wypoczynkowy dla pracowników, prysznice, metalowe, wąskie szafki, a także kolejne pancerne, zamknięte drzwi. Na drugim, z kolei, umieszczono same praktycznie biura, skromną kuchnię z rozszarpaną kanapą i łazienkę. Wszystko było upstrzone syfem wszelkiej maści, kurzem, jak również, co było chyba najistotniejsze, naznaczone w wielu punktach śladami zostawionymi po najpewniej ostrych, śmiercionośnych pazurach - szczególnie gęsto owych szram było przy obu stalowych, zamkniętych drzwiach.

Kek
Lachlan, Venceslaus | Poziom Trudny
Cel: Broń, amunicja, żywność, składniki lecznicze, schematy.
"Uważajcie, bo mają broń, a nie mają wyjścia."

Powiadają, że istnieje jeszcze miejsce, z którego to wyłuskać w dalszym ciągu można jakieś rzeczy przydatne do przetrwania, ułatwiające egzystencję, poprawiające jakość tego marnego, podłego życia na Desperacji. Prawią też przeróżne, wędrowne i koczownicze jednostki, iż nie zostało ono do samiutkiego końca ogołocone i nie wyciśnięto z niej ostatniej kropelki zapasów tylko przez fakt, że mało tak naprawdę osób wraca z tegoż zakątka - a nawet, jeśli uda się komuś wyrwać ze szponów pozornie niegroźnego, milczącego Limba, to nie jest już on taki sam, jak przed przekroczeniem tutejszych granic. Opowiastki i historyjki, i bajeczki - strzeż się mroku, wystrzegaj ciemności i nigdy, przenigdy nie oglądaj się za siebie - przekazywane były szeptem pomiędzy podróżnikami pozbawionymi stałego, zakotwiczonego w jednym punkcie domu, rzadko kiedy trafiając do mieszkańców Apogeum lub członków grup barwnych i kolorowych. Rozmawianie o tymże miejscu - o gruncie grząskim niby na bagnach, ale wyłącznie metaforycznie - było niemalże tabu pośród nomadów przemierzających nieustannie przykre, smętne tereny Desperacji, co tylko podkreślało tajemniczość i niebezpieczeństwa czające się w Limbo.

A jednak mity te cichymi, drżącymi głosikami snute dopłynęły do uszu właściciela Czarnej Melancholii, brzmiąc kusząco i smakowicie, i obiecująco wiele nowych, pożytecznych przedmiotów, jakie potencjalnie wpaść mogły w jego łapki. Perspektywa pozyskania ich była jednocześnie pociągająca, jak i niebezpieczna, patrząc na opowiastki wędrowców i, jeśli im wierzyć, niski procent osóbek, które powróciły z wycieczki w to zakrapiane znakami zapytania miejsce. Jeśli jednak ciekawość i łaknienie powiększenia zapasów spoczywających w jego magazynie przyciągną go i jego kompana do tego owianego niepokojącą ciszą zakątka, to wpierw parka ta zacna wyląduje na skraju dzielnicy mieszkalnej zdominowanej przez jednorodzinne domki najpewniej bogatych bądź średnio zamożnych, dawno martwych ludzi. Większość z nich - łącznie z dwoma lokalnymi sklepikami - była kompletnie zawalona, zdemolowana i najwyżej w ćwiartce tylko nienaruszona, nie dając wielkich nadziei na to, iż coś wewnątrz budowli tych się interesującego znajdzie. Stała, jednakże, pośród tego gruzowiska struktura, która nadszarpnięta jedynie była, pokiereszowana widocznie, lecz dumnie wynosząca się ponad otaczającymi ją ruinami i zawaliskami. Był to mały, poboczny komisariat - zapewne przeznaczeniem jego było pilnowanie porządku tylko tutaj, w tym sektorze zamożnym i oddalonym od centrum o spory kawałek - który może i lata świetności miał już dawno za sobą, ale prezentował się o wiele lepiej niźli to, co znajdowało się wokół niego.

Venceslaus i Lachlan przywędrowali w te okolice w chwili, podczas której słońce chowało się już leniwie, niespiesznie za horyzontem, rzucając na powierzchnię tego ponurego padołu ostatnie, pięknie szkarłatne promienie. Cienie wydawały się przez to o wiele głębsze, chmury nabrały krwistej, osobliwej barwy, a pokruszone, popękane chodniki i ulice przywodziły na myśl ścieżki prowadzące do odległych, legendarnych podziemi piekielnych. Delikatny, zwiewny wiaterek przemykający bezgłośnie między strukturami dodawał temu miejscu dodatkowej, osobliwej i mogącej wywołać szczyptę paranoi nuty, podczas gdy w calutkiej tej okolicy królowała niepomagająca w zachowaniu spokojnych myśli cisza; flauta niezmącona i absolutna, i niewzruszona. W oddali malowały się budynki wyższe, potężniejsze, bardziej pasujące do metropolii, jaką kiedyś miejsce to było, lecz aby się do nich dostać, dwójka przebrnąć wpierw musiała przez tę dzielnicę dawniej bogatą, a potem przemaszerować jeszcze musieli stosunkowo długą, obwarowaną z obu stron drzewami ulicą. Mogli ruszyć tam od razu lub rozejrzeć się dokładnie po tym sektorze, albo przeczesać zawalone budyneczki i nie tykać komisariatu... albo też na odwrót - tyle wyborów, tyle możliwości! Na co się zdecydują?

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: ciepło (około 18 stopni), lekki wiatr, słońce do połowy schowane za horyzontem.
  • Prosiłabym o podanie ekwipunku w pierwszym poście.
  • Dwie rzeczy do zdobycia są na razie przekreślone, ponieważ nie są możliwe do zdobycia w tym miejscu. Odblokują się, jeśli dobrze pójdzie, potem.
  • Możecie sami określić to, skąd wiecie o Limbo i jego położeniu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.19 16:44  •  Komisariat Na Obrzeżach Empty Re: Komisariat Na Obrzeżach
E k w i p u n e k
Orion Sniper na plecach, beretta z jednym magazynkiem, rewolwer z paroma nabojami, nóż bojowy schowany w nogawce spodni przy lewej łydce, kastet w kieszeni spodni wraz ze scyzorykiem i małą, ledwie działającą latarką. Jakaś torba, do której ma zamiar schować wszelakie znalezione łupy. Ubranie będzie w opisie.


Zgodnie ze słowem właściciela, umówieni mężczyźni ruszyli w drogę w celu zdobycia kilku potrzebnych rzeczy do hotelu. Co prawda względem Lachlana była to zwyczajna strata czasu, ale łowca nieszczególnie pytał się o jego zdanie w tej kwestii. Oczywiście zależało mu na czasie, dlatego tym razem nie zostawił wszystkiego Jaguarowi, a sam ruszył cztery litery, aby mu odrobinę pomóc przy poszukiwaniu rzeczy, które względem niego mogą się nadać. Wielokrotnie słysząc o Limbo uznał więc, że to będzie jedno z lepszych miejsc, do których mogliby się udać. Wiedział, że dla wymordowanego komplikacją będzie pójście tam w ciągu dnia, dlatego wyruszyli w drogę, aby akurat na przystanku końcowym towarzyszyła im zbliżająca się noc.
Strach dla Venceslausa był pojęciem względnym, a mrożąca krew cisza, która zastała ich w tym miejscu nie robiła na nim większego wrażenia. Podejrzewał, że Lachlana odczuwał podobne m emocje, których łowca uczył się ich latami, aby potrafić nazywać rzeczy po imieniu. Historie wędrowców może i owszem, były intrygujące, niektórzy powiadali, że przeraźliwie prawdziwe, niemniej wszelakie ostrzeżenia nie spowodują, że mężczyzna przestanie interesować się miejscem, od którego sporo można wynieść. Chociażby materiały, które pomogą mu przy rozwoju wszelakich planów. Uczynią go lepszym i bogatszym. Widział tam zysk, za którym ślepo gnał. Ale nie na tyle, aby móc się o niego potknąć.
Czy to moje okulary masz na swojej cudownej mordzie? — rzucił, pewniej wchodząc do miejsca, w którym oboje się znaleźli, tym samym reprezentując zapłon godny niejednego szachisty. Oczywiście było mu wszystko jedno, czy na pięknej twarzy miał jego okulary, niemniej czasem czuł niezaspokojoną potrzebę, aby mu trochę podokuczać.
Limbo. Wędrówka do tego miejsca nie zajęła im jakoś szczególnie długo, przynajmniej Venceslaus przesadnie nie zmęczył się wycieczką, którą sobie sprawili. Wziął głęboki wdech na widok tego miejsca, zupełnie jakby znajdował się w reprezentującej oazie spokoju, która w pełni go relaksuje. W końcu każdy miał swój spokój na ziemi, a on cenił sobie ciszę z tego miejsca, która dochodziła do jego uszu.
Żył długie lata w tym miejscu i choć Desperację znał całkiem dobrze, nigdy nie miał okazji do tego, aby tu wcześniej być. Nie wiedział natomiast jak było z jego kompanem, ale podejrzewał, że nie raz, nie dwa zwiedził budynki tego niezwykle ciekawego miejsca, które aż tak bardzo nie interesowały go jak innych. Przynajmniej nie w celu przeraźliwych opowiastek przy zimnym alkoholu.
Rozejrzał się spokojnie po okolicy, dostrzegając starą metropolię z oddali, komisariat, który całkiem nieźle trzymał się jak na warunki, które tu sprzyjały. A także masę przeróżnych budynków, całkowicie opustoszałe, niektóre zawalone do tego stopnia, że wydawać się mogło, iż nie było większego sensu, aby skupiać na nich większej uwagi. Venceslaus był innego zdania. Zależało mu na czasie, ale także na tym, aby zdobyć coś naprawdę wartościowego. Dlatego był wstanie poświęcić te przysłowiowe parę minut więcej, przeczesując z dokładnością sektor, w którym znaleźli się mężczyźni.
Od której strony chcesz zacząć? Nie ominiemy ani jednego skrawka, więc zostawię Ci tę przyjemność i zdecyduj za co najpierw wolisz się wziąć. Komisariat czy ten sektor? Oczywiście według mnie najwygodniej byłoby zacząć od sektora — odparł, z delikatnym, wymuszonym uśmiechem. Koniec końców to on był zaopatrzeniowcem Melancholii, więc to Lachlan powinien wiedzieć od czego najpierw powinni zacząć — To za co mam się wziąć mój najdroższy Wachlarzyku? — kolejny wymuszony uśmiech skierował w jego stronę, niemniej wiedział, że nazbyt długo nie będzie czekał na jego odpowiedź. Nie żeby jakoś szczególnie go obchodziła, choć czasami potrafi wynieść od niego mniej lub bardziej wartościowe porady. Ale to tylko czasami.
                                         
Venceslaus
Dezerter
Venceslaus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Venceslaus Patterson.


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.19 17:36  •  Komisariat Na Obrzeżach Empty Re: Komisariat Na Obrzeżach
Ekwipunek: Okulary przeciwsłoneczne z filtrem, które zabrał Wentylatorowi sprzed nosa. I gacie na tyłku. Jaguary żyją skromnie...

  Przeciwieństwie do Pattersona nie był... przepadlisty na korzyści materialne. Będąc człowiekiem, dorobił się fortunny na przemycie, ale gdy wskutek machlojek swoich współpracowników stracił wszystko, odczuł ulgę. Dobrobyt był uzależniający. Miał właściwości narkotyku. Kiedy raz posmakowało się takowego, pragnienie narastało. Miało się ochotę na więcej i więcej. Kierowały nim inne pobudki, bardziej trywialne. Zjawił się w Limbo, bo być może naszedł czas, by poszerzyć swoje terytorium łowieckie. Skoro Desperacja była nękana przez dwie zarazy nieznanego pochodzenia, brakowało zwierzyny, a byle jakie ochłapy go nie zadowalały. Chciał się zatem rozejrzeć. Ocenić zagrożenie. Przyjrzeć z bliska tym terenom, na których już wcześniej bywał. W przeszłości. Bardzo odległej.
  — Patrz, jak tu pięknie — odezwał się, aczkolwiek tym samym zwrócił na siebie uwagę swojego dotychczas milczącego towarzysza.  — Nie, są moje. —Złożył je i włożył do tylnej kieszeni spodni. Mógł sobie na to pozwolić. Słońce przestało zaglądać bezczelnie w ślepia.  — Znowu szwankuje ci pamięć, szczylu? Pierwsze oznaki demencji? — Ironiczna wypowiedzi została zaakcentowana drapieżnym pomrukiem. Kłamstwo. Sam je sobie wziął.
  Rozejrzał się po okolicy. Znał Limbo. Miał do czynienia z tym terenem na długo przed tym, zanim Wentylator zwany Venclem nauczył się choćby chodzić. Mieszkał tu przed laty w jaguarzej skórze, pozbawiony ludzkiego ciała z przebłyskami świadomości. Nie pamiętał, co działo się z nim w ówczesnym czasie; czuł wówczas ogień trawiący jego ciało, niepohamowaną rządzą krwi i wielki głód, którego ciężko było zaspokoić. Wśród zwierzęcych instynktów w umyśle dryfowały rozbite na przestrzeni wielu lat szczątki świadomości. Ich posklejanie zajęło mu dwie dekady, wtedy toteż wrócił na ziemię Desperacji w mało humanoidalnym ciele, jako zmutowana hybryda. Pozostał nią do dziś.
  Komisariat, który ostał na Limbo. Cud, a cuda się zdarzają. Dowodem był on sam. Oraz budynek przed nimi.
  — Rozdzielmy się. Sektor zostaw mi, ty zajmij się mniejszymi budynkami, a potem razem zerkniemy do środka komisariatu —  zaproponował z drapieżnym uśmiechem ukształtowanym na licu; osobiście wolał otwartą przestrzeń, a Vencl jako eks-Łowca pewnie nawykł do ciasnego metrażu; kanały z pewnością nie były zbyt przestronne. — Wchodzisz w to, Wentylatorze, czy  masz pietra i wolisz zostać przy mnie?  — zakpił, a wraz z tymi słowami z gardła wydobył się gardłowy pomruk, dzięki któremu chciał nastroić struny głosowe na przetwarzanie ludzkiej mowy.
  Jaguar uczynił kilka kroków w przód, przyglądając się temu żałosnemu przybytkowi. Pociągnął nosem, by w miarę możliwości zdiagnozować unoszące się nad tym miejscem zapachy. I wsłuchał się w odgłosy tutaj dominujące, choć najgłośniejszy z nich był zdecydowanie oddech właściciela hotelu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.06.19 1:04  •  Komisariat Na Obrzeżach Empty Re: Komisariat Na Obrzeżach
Kek
Lachlan, Venceslaus | Poziom Trudny
Cel: Broń, amunicja, żywność, składniki lecznicze, schematy.
"Uważajcie, bo mają broń, a nie mają wyjścia."

Ktoś dziwnym i niesłychanym, i zdumiewającym uznać mógłby to, iż persona będąca wyżej postawioną nad drugą oddaje w jej łapki prowadzenie nad jakąkolwiek akcją - niecodziennym przecież było to zjawiskiem na Desperacji, gdzie silni przemocą oraz ostrymi, brutalnymi słowami podwładnych za sobą ciągną, nie znosząc przy tym i nie tolerując oddawania komukolwiek innemu pałeczki władzy, nawet na chwilę ulotną i zwiewną, i prędko przemijającą. Te bardziej rozumne, jednakże, istoty szlajające się po tych szarych, zdewastowanych ziemiach - mniej zdziczałe i przez szaleństwo wynikające z mutacji ogarnięte, znające podłe realia i własne niedoskonałości, kierujące się i instynktami przydatnymi, i intelektem sprawnym oraz człowieczym - nie miały z tym przeważnie jakiegoś ogromnego problemu, potrafiąc nie tylko dostrzec i docenić fakt, iż wybrana, wytypowana do konkretnego zadania osoba lepiej sobie z jego pokierowaniem poradzi, ale też przyjmować od nich rozkazy podczas trwania tejże misji. Venceslaus do tej właśnie kategorii mniej na Desperacji spotykanej wślizgnął się z dziecinną łatwością, bez zawahania przypinając odznakę lidera wycieczki, w której to aktualnie brali udział do klatki piersiowej swojego zacnego, jaguarzystego towarzysza. Ten kojarzył w miarę tutejsze, owiane gęstą mgłą szeptów i tajemnicy tereny, chociaż zdecydowana większość wiedzy o nich przyszpilona była do odległych, niedosięgalnych tyłów jego umysłu - do odizolowanego zakątka, gdzie zepchnięte również były dzikość i niepohamowane łaknienie krwi, i zwierzęcy, zakrzywiający myśli i percepcję otoczenia głód.

Decyzją tymczasowego kapitana było wpierw przeszukanie okolicy komisariatu, a dopiero później zajęcie się tymże budyneczkiem, który ostał się do dnia dzisiejszego w zaskakująco dobrym, stabilnym stanie. Dużo do przeszukania tak naprawdę nie mieli, ponieważ spora część domków po bliższych oględzinach okazała się już przez innych podróżników łakomych splądrowana i, jeśli chodziło o smętne gruzy, nieestetycznie rozkopana. Przy większości przeszukiwanych punktów najciekawszymi rzeczami, jakie przyszło im znaleźć były rozszarpane opakowania i puszki po przeróżnych, dawno przeterminowanych produktach spożywczych, trochę zepsutego i zdezelowanego sprzętu, jak również niemożliwych już do zidentyfikowania, potrzaskanych i połamanych mebli - nic z tego nie nadawało się do dalszego użytku, a najwyżej do rozpalenia z nich dającego ciepło oraz światło ogniska, co w paru miejscach zostało, sądząc po śladach i pozostałościach, uczynione. Lecz trafiła im się też istna perełka w postaci obdrapanego, obitego - jak gdyby ktoś próbował go otworzyć, ale nie dał rady i ostatecznie zrezygnował - sejfu ciężkiego oraz zakopanego dokładnie i ostrożnie pod zawaliskiem jednej ze struktur. Nie wyglądało na to, aby oryginalnie się tam znajdował, a tak, jakby ktoś go tam celowo położył i skrzętnie gruzami obłożył - tuż obok kopca go ukrywającego był nawet niewielki, ciężki do dostrzeżenia krzyżyk w ciemnoczerwonym kolorze, hah.

Nie omieszkało im też rzucić się w ślepia to, że dzielnica ta niegdyś zapewne piękna i bogata nosiła na sobie wiele śladów tak zwierzęcych, jak i ludzkich. Dominowały z pewnością poszarpane, nierówne szramy pozostawione w wielu miejscach i na dużej ilości tutejszych obiektów, ale uwagę przyciągały też walające się gdzieniegdzie, poruszane delikatnie przez figlarny wiaterek pióra o rdzawym bądź wyblakło krwistym kolorze. Jeśli chodzi zaś o człowiecze fragmenty wszyte bezlitośnie w tę okolicę, to dało się wypatrzyć odciski stóp, plamy krwi, ubrania bezpowrotnie rozdarte i nawet kości wystające ze swoich prowizorycznych grobów w postaci zgliszczy domostw tu występujących. Niejedna persona przewinęła się przez ten teren i nie było w tym w sumie nic nadzwyczajnego, ponieważ były to dopiero obrzeża Limba i to całkiem apetycznie, smakowicie wyglądające na dodatek - a przynajmniej takie były zanim ograbiono je z większości pożytecznych, cudownych rzeczy. Dalej jednak dało się coś z tego przedsionka wyłuskać - sejf był na to pierwszym dowodem, a kto wie, co jeszcze przyjdzie im znaleźć, czyż nie? Teraz pozostał im już tylko komisariat - no chyba, że łaknęli przewrócić do góry nogami wszystkie tutejsze gruzy i pod nie zajrzeć - a powolutku, powolutku zbliżała się milcząco Noc.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: ciepło (około 18 stopni), lekki wiatr, słońce prawie że za horyzontem schowane.
  • W powietrzu unosi się zapach ziemi, zaschniętej krwi i czegoś ptasiego.
  • Jeśli chcecie coś między sobą omówić i ustalić, to nie wahajcie się napisać więcej, niż po jednym poście.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.06.19 19:12  •  Komisariat Na Obrzeżach Empty Re: Komisariat Na Obrzeżach
Mógł zgodzić się z nim w tej kwestii. Majątek i władza cholernie uzależniała i wiedział to aż za dobrze. Z drugiej strony uważał, że w każdym momencie mógłby odciąć się od tego wszystkiego, gdyby tylko była taka potrzeba. Na razie nie widział w tym większego sensu, a chęć zdobycia odpowiedniego respektu z każdym dniem narastała. Lubił kiedy inni bali się go tuż po usłyszeniu jego imienia, już o samym przejściu się obok niego nie wspominając. Wiedział, że nie każdemu zmiękną kolana na jego widok, dlatego z tymi bardziej rozumnymi starał się jakoś dogadać. Między innymi do takich osób należał Lachlan, który na przestrzeni lat okazał się być bardzo przydatnym i przede wszystkim bezinteresownym wymordowanym.
Łżesz jak pies — rzucił do niego w paskudnym uśmiechu, wyjątkowo pozwalając mu, aby sobie zostawił te okulary. Na jego nic znaczący przytyk zareagował nijak, co Jaguar mógł zauważyć. Czasami miał wrażenie, że jego towarzysz popadał w ten sam schemat kiedy razem coś robili. Zabawne, że ciągle miał na to siłę.
Nie obawiał się przekazać zadania w jego ręce. Co prawda nie zawsze mógł na nim polegać czysto w stu procentach, jednak to jego ręce wykorzystał do tego, by załatwić właściciela Czarnej Melancholii. Jak i do wielu innych, w tym wliczając w to miejsce. Po co miał więc brudzić sobie ręce, skoro miał do tego odpowiednich ludzi?
Wsłuchał się w jego akcent, po raz kolejny dzisiejszego dnia przekierowując na niego swoje beznamiętne spojrzenie. Niekoniecznie odpowiadały mu budynki, w których zapewne ciężko będzie mu się poruszać przez sam wzrost.
Niech będzie. Chociaż w tych zabawnych horrorach głupotą było, gdy ludzie zaczęli się rozdzielać — uśmiechnął się delikatnie na samo wspomnienie z jednych książek, które przyszło mu czytać. To zawsze źle się kończyło — Wierzysz w to, że kiedykolwiek zacznę się bać? — spytał czysto retorycznie, a tuż po tych słowach oddzielił się od towarzysza, poszukując czegoś przydatnego w mniejszych budynkach, przewalając wszystko, co było tylko możliwe, łącznie z gruzami, z którymi był wstanie sobie sam poradzić. I jeśli prócz śladów osób bądź bestii, którym przyszło tu być, nie zdołał znaleźć nic, co skupiłoby jego uwagę, odpuścił wiedząc, że to będzie bezcelowe.  
Znużony więc szukał czegoś, co skupiłoby jego uwagę na dłużej, do momentu aż uznał, że na razie to bezcelowe, jeśli rzeczywiście nic nie udało mu się znaleźć.
Masz coś? — powiedział na tyle głośno, by wymordowany był wstanie go usłyszeć, ale nie krzyczał. Tym samym udał się w jego stronę, a gdy stanął przy nim, Lachlan stał przed czymś, co przypominało sejf — Widzę, że masz. Próbowałeś to otworzyć? — spytał, ale po chwilowym przyglądaniu się i dostrzeżeniu czyjejkolwiek próby w otworzeniu tego, domyślił się, że nie będzie to takie proste. Vencl długo nie zastanawiał się nad tym, by wygrzebać spod struktury rzecz, którą udało się znaleźć, a podczas gdy to robił, czystym przypadkiem dostrzegł krzyżyk, który najwyraźniej musiał coś oznaczać.
Myślisz, że druga część do tego będzie gdzieś tu zakopana? — rzucił luźno, chcąc bardziej przyjrzeć się krzyżykowi, który bardzo możliwe, że coś im da. Jeśli nie, najprawdopodobniej podejmą się próby znalezienia coś, dzięki czemu będą mogli otworzyć znalezisko, pomimo zbliżającej się nocy.
                                         
Venceslaus
Dezerter
Venceslaus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Venceslaus Patterson.


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.06.19 20:49  •  Komisariat Na Obrzeżach Empty Re: Komisariat Na Obrzeżach
  Vencl w takich sytuacjach, jak te, działał mu na nerwy. Obserwując go spod przymrużonych powiek, z ledwością powstrzymał się przed doskoczeniem mu do gardła. Naprawdę powoływał się na horrory? Ile on miał lat? I czym one były w obliczu  życiowych doświadczeń jaguara? Niczym więcej, jak rozrywką dla głupców, bojących się własnego cienia. Wykreowane w nich monstra nie mogły się zrównać z potworami zamieszkującymi tereny skażone przez wirus X, ale czy ktoś, kto mieszkał tyle lat w ciasnej klatce w tunelach pod miastem, był w stanie objąć rozumem? Lachlan nie miał pojęcia, jednakże znał mężczyznę nie od dziś. Wiedział, że nie był laikiem. Jego ciało nosiło ślady wielu potyczek. Był twardy, ale czy wystarczająco, skoro wyrażał swoją obawę w taki groteskowy sposób? Miał go pocieszyć? Powiedzieć, że przybędzie mu na ratunek, jeżeli usłyszy jak krzyczy?
  Parsknął, lecz owy dźwięk przetworzony przez struny głosowe upodobnił się do charknięcia.
  — Nie jesteśmy ludźmi, więc z łaski swojej rusz tyłek, Vencl. Słońce pojawi się za kilka godzin. Do tego czasu musimy przeszukać ten obszar — przypomniał mu niezbyt cierpliwie, po czym, nie oczekując na jego odpowiedzi, skierował się ku sektorowi.
  Zatrzymał się dopiero kilka metrów dalej. Objął spojrzeniem plac wokół komisariatu. Jego wzrok przesunął się po śladach bytności, które wskazywały, że doszło tutaj do krwawej jadki z udziałem ludzi i zwierząt, może mutantów. Wśród nich w oczy rzucały się najbardziej zaschnięte plamy krwi.
  Jaguar przestał je analizować, bo jego uwaga została przykuta przez leżący w trawie przedmiot. Zbliżył się doń, nie zapominając o ostrożności. Minimalizując dystans od zlokalizowanej ślepiami rzeczy, ta zaczęła nabierać konkretniejszych kształtów. Wyglądał jak porzucony mebel. Dopiero, gdy zbliżył się do niego na wyciągnięcie dłoni, pojął z czym do czynienia.
  Przykucnął tuż przy sejfie. Wyglądał na takiego, co długo służył swojemu właścicielowi, nim popadał w niełaskę natury. Zastanawiał się przez chwilę, jak go otworzyć, ale wtem  do jego uszu doleciał głos mężczyzny, z którym się tutaj zjawił.
  — Sejf  — rzekł krótko, przypatrując się swojemu znalezisku. Nie wiedział, czy uda mu się wyłamać zamek, ale wpierw spróbował go otworzyć bez znajomości kodu. Ktokolwiek go tutaj zostawił, zapewne już się po niego zjawi. Mundurowi odpuścili sobie ten teren dawno temu; pewnie stanowił dla nich zbyt wielkie wyzwanie i trudno się temu dziwić.
  O ile Desperacja była umiarkowana w niebezpieczeństwa dla kogoś pokroju Lachlana, o tyle Limbo stanowiło wyzwanie większego kalibru. Co prawda nie odczuwał strachu przebywając na tych terenach, jednakże nie był w stanie lekceważyć złej sławy, który do nich przyległa. Wiedział, że nie wzięła się znikąd. Miał się na baczności za każdym postawionym krokiem.
  — Co tam masz?  — Niechętnie dźwignął tyłek i zerknął ku eks-Łowcy. Krzyż. Jesu, kiedyś chodził do kościoła raz w miesiącu. Składał dłonie do modlitwy. Mówił Ojcze nasz tak przekonująco, jakby naprawdę wierzył, że kiedyś dostąpi zabawienia, a teraz nie pamiętał, jak to szło. — Skąd mam wiedzieć? Może to czyjś grób. Lepiej się pomódl, zanim zaczniesz kopać. No chyba, że niestraszne ci opętanie przez niezadowolonego lokatora mogiły.
  Drwina, a jakżeby inaczej. Znowu przykucnął przy sejfie. Jeżeli wszystko inne zawiodło, tym razem spróbował otworzyć go przy użyciu swojej najukochańszej metody, brutalnej siły.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.07.19 17:37  •  Komisariat Na Obrzeżach Empty Re: Komisariat Na Obrzeżach
Kek
Lachlan, Venceslaus | Poziom Trudny
Cel: Broń, amunicja, żywność, składniki lecznicze, schematy.
"Uważajcie, bo mają broń, a nie mają wyjścia."

Okolica ta - na pierwszy rzut oka wydająca się kuszącą, wypełnioną smakowitościami miejscówką, z której to wiele przydatnych i cudownie pomocnych w codziennym żywocie na Desperacji rzeczy dałoby się wynieść - była już niestety dość przetrzepana, napełniając serduszka zawodem i niesmakiem wobec braku ładnych, użytecznych przedmiotów możliwych do potencjalnego sobie przywłaszczenia. Po wzięciu pod uwagę faktu, iż punkt ten położony jest na marnej granicy zalanego tajemniczością Limbo i jest przy tym najłatwiejszym oraz najbezpieczniejszym - hah! - do zwiedzenia - a przynajmniej tak wynikało z plotek wędrujących pośród nomadów - to nie było nic dziwnego w tym, iż gruzy tutejsze zostały już przekopane, niezgrabnie rozgarnięte i oskubane z pięknych, wyśmienitych fantów. Pod jednym z kopców, jednakże, bohaterowie tejże opowieści odkryli sejf wiekowy, poobijany, lecz w dalszym ciągu dzielnie się trzymający, który był maluteńką iskierką nadziei pośród całego tego otaczającego ich, poplamionego zaschniętą krwią rozczarowania. Coś dalej dało się z terenu tego wyłuskać, a skoro dobili się do jednej rzeczy, to istniało prawdopodobieństwo, że i więcej czegoś wartościowego mogliby z okolicy tej wyszarpać. Prawda?

Jaguar - osoba odpowiedzialna za ich zacne znalezisko - przykucnął przy sejfie i postanowił otworzyć go w pozbawiony przemocy sposób, czyli przez próbę odgadnięcia kodu odblokowującego zamek. Prędko jednakże przekonał się, iż pokrętło nie tylko pozbawione było wyrytych na nim kresek oraz cyfr - wytarte były one przez czas i niegodziwe warunki, w jakich przyszło im przebywać - ale też okazało się kompletnie, całkowicie zablokowane. Nie dało się nim poruszyć ani w prawą, ani w lewą stronę, co zdewastowało szansę na pokojowe rozwiązanie sprawy z tą ciężką, masywną skrytką. Problemem było tu również to - po przejściu do kolejnej fazy, którą to było zastosowanie brutalnej siły - że ciężko było jakkolwiek sejf chwycić i nie było tak naprawdę za co u niego złapać. Ściany nie ustąpiły pod naporem ciosów, a zakropione zostały jedynie świeżymi, płytkimi wgnieceniami, nijak nie przybliżając Lachlana do otworzenia tegoż upartego przedmiotu. Najrozsądniejszą rzeczą, jaką mógł tu zrobić była próba wyważenia drzwiczek, ale po rozglądnięciu się wokoło nie dojrzał on niczego, co posłużyć mogłoby za ewentualny łom.

Jego towarzysz, tymczasem, zainteresował się wielce ciemnoczerwonym krzyżykiem wymalowanym niezbyt schludnie obok zgliszczy, pod którymi to sejf jeszcze nie tak dawno temu był zakopany. Ktoś pomyśleć by mógł, iż umieszczony on w tym miejscu został po to, ażeby łatwo i bezproblemowo dałoby się odszukać skrytkę w miejscu tym pod gruzami schowaną, lecz Venceslaus miał odmienne zdanie na ten temat. Jeśli postanowi on rozkopać grunt w tym dokładnie, oznaczonym punkcie - niby pirat poszukujący upragnionego skarbu - to przyjdzie mu znaleźć następną z rzędu, interesującą wielce rzecz. Niestety nie były nią kluczyki do szydzącego z nich sejfu, a... malutka, jasnoniebieska perła zawiniętą w kawałek brudnej, niegdyś z pewnością białej szmaty. Powierzchnia tego niewielkiego cudeńka była bez żadnej, najmniejszej nawet skazy i mieniła się prześlicznie w resztkach zachodzącego leniwie słońca. A skoro o słońcu mowa, to zniknęło ono już niemalże kompletnie za horyzontem, powodując pogłębienie się panujących tu mroków i spowicie tychże terenów w coraz to bardziej dominujących ciemnościach.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: ciepło (około 16 stopni), lekki wiatr, słońce prawie że za horyzontem schowane.
  • Sejf był pod gruzami, nie w trawie c:
  • Sejf wygląda mniej więcej tak, ale jest większy, na pokrętle znaki są wytarte, brakuje klucza i widać obicia na jego powierzchni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.07.19 18:17  •  Komisariat Na Obrzeżach Empty Re: Komisariat Na Obrzeżach
Venceslaus czasami uciekał się do żartów, które tylko w połowie były śmieszne, o ile w ogóle. Robił tak, aby nie wyjść z roli, którą czasem przyszło mu grać. Osobę, która coś czuje i ma pojęcie o podstawowych zachowaniach, które uderzają przez emocję. Bywały momenty, w których wychodziło mu to perfekcyjnie, choć czasami są takie dni, w których nie potrafił dotrzeć do konkretnej sfery emocjonalnej, która wciąż potrafiła zaskoczyć mężczyznę. Lachlan należał do osób specyficznych, ponieważ pomimo tego, że coś czuł, ciężko było mu go rozgryźć w stu procentach. Myśląc więc, że załapie żart, szybko zauważył, iż jego słowa wziął aż za bardzo na poważnie. Komentarz wobec jego słów cisnął się tylko jeden.
Oczywiście, Drogi Wachlarzu — odparł z nonszalancją w głośnie, dodatkowo ukłonił się w pół przed sylwetką Lachlana, patrząc na niego chłodną obojętnością. Po tym sarkastycznym geście, ruszył w swoją stronę.
Stratą czasu było przejrzenie mniejszych budynków w celu znalezienia czegoś, jednak opłacało się przekopać przez niewielką ilość gruzu tuż niedaleko znalezionego sejfu. W zasadzie był zaskoczony tym, że udało mu się coś znaleźć, ale i zawiedziony faktem, iż nie był to wspominany wcześniej klucz. Kulturalnie zignorował słowa towarzysza, które nijak miały się do miejsca, w którym przyszło im być. Swoje małe znalezisko schował do kieszeni, chcąc później przyjrzeć się małej zdobyczy. Przy ciemności, która właśnie ich zastała i tak nie byłby wstanie zbyt wiele zobaczyć.
Wrócił do swojego wspólnika, teraz nieznacznie wyostrzając swoje wszelakie zmysły, bo pomimo tego, że strachu nie czuł, nie chciał lekceważyć tutejszej natury i raczej wolał wrócić w jednym kawałku. Spojrzał się na Lachlana i na to, że otwieranie sejfu szło mu ewidentnie źle.
Nie znalazłem nic, coby pomogło nam otworzyć sejf. Widzę, że Ty też średnio sobie z nim poradziłeś. Próbowałeś otworzyć go na kod? — spytał, choć Jaguar do głupich nie należał i mógł domyśleć się, że próbował prawie wszystkiego Możemy spróbować wyważyć też drzwiczki, o ile da się to zrobić — po tych słowach Venceslaus zaczął rozglądać się za czymś, co mogłoby przysłużyć im coś w rodzaju łomu. Jednak uważał na stawiane kroki, bo jednak nie był Lachlanem i nie miał w oczach wbudowane latarki, które umożliwiałby mu widzenie w ciemności. Jeśli nie znajdą nic, coby mogło im pomóc go otworzyć, chwilowo mogliby go tu zostawić i zająć się szukaniem czegoś innego, gdzie bardzo możliwe, ale w komisariacie mogliby znaleźć coś, dzięki czemu go otworzą.
                                         
Venceslaus
Dezerter
Venceslaus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Venceslaus Patterson.


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.07.19 1:14  •  Komisariat Na Obrzeżach Empty Re: Komisariat Na Obrzeżach
Zauważył, jak Venceslaus wkłada do kieszeni niewielki przedmiot. W kocich ślepiach pojawił się niewyraźny błysk, jednak nie zaspokoił swojej ciekawości. Znowu objął wzrokiem swoje znalezisku. Gdyby miał pod rękę coś, czym mógłby podważyć drzwiczki, spróbowałby to uczynić, ale już wcześniej zeskanował spojrzeniem teren i nie odnalazł na podłożu ani łomu, ani żadnego innego narzędzia, które wspomogłoby to działanie. Być może w gmachu komisariatu skrywały się takie przyrządy, ale na pewno nie tu. Na tym pobojowisku, gdzie dominował gruz i ślady stoczonej walki.
Masz. — Szturchnął sejf bosą stopą. Gdyby zdecydował się na mocniejsze skonfrontowanie nogi z pancerną strukturą, to z niebywałą łatwością porachowałaby mu kości, ale nawet nie próbował go przenieść. Stracił nim zainteresowanie w momencie, kiedy wcześniejsze metody zawiodły. Nie chciał bowiem inwestować swojej energii w otwarcie przedmiotu, który na nic mu się nie przyda. Nie znajdzie tam ani tymczasowej rozrywki, ani pożywienia, a jeżeli nawet - takowe byłoby już zapewne od dawno przeterminowane. Jego podniebienie tolerowało jedynie świeże ochłapy mięsa.  — Zajmij się tym badziewiem, a ja pójdę się odlać.
Nie czekał aż mężczyzna odezwie się choćby słowem. Miał pełen pęcherz. Chciało mu się szczać odkąd pojawił się w okolicy komisariatu, ale dopiero teraz pojawił się nieprzyjemny uścisk na pęcherzu, który wymusił na nim zastosowanie odpowiednich kroków.
Po zerknięciu przez ramię na eks-Łowcę na wargach ukształtował się sardoniczny uśmiech obnażający przednie zębiska. Brał pod uwagę opcję ulotnienia się stąd. Prędzej czy później zachce mu się jeść, a zdezelowany znamionami Vencl nie pobudzał apetytu.
Podszedł w okolice mniejszych budynków. Przyjrzał się ich konstrukcji. Przypominały domki letniskowe, w których spędzał wakacje za dzieciaka, gdy jeszcze jego rodzina trzymała się razem.
Zdjął spodnie i oddał mocz. Ulga nadeszła wraz z wypróżnieniem. Znowu nasunął materiał na pośladki. Jeżeli jego ślepia nie zetknęły się z niczym pobudzającym wyobraźnie, wrócił do Vencla z zachrypniętym okrzykiem wyeksponowanym na wargach: i jak wykombinowałeś coś?.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.07.19 3:24  •  Komisariat Na Obrzeżach Empty Re: Komisariat Na Obrzeżach
Kek
Lachlan, Venceslaus | Poziom Trudny
Cel: Broń, amunicja, żywność, składniki lecznicze, schematy.
"Uważajcie, bo mają broń, a nie mają wyjścia."

Otworzenie masywnego, ciężkiego sejfu po dobroci nie okazało się dla szanownych panów czynnością słodkie owoce przynoszącą - przeciwnie wręcz, jako że obdarte pokrętełko zamka uparcie i złośliwie nie ustępowało pod sprawnymi paluszkami, zaś próby przekręcenia go z całą dostępną w dłoniach mocą wyrwało z niego wyłącznie zgrzyty smutne oraz trzaski żałosne, lecz i tak nie dało im dostępu do tajemniczego, potencjalnie wspaniałego środeczka. Siła fizyczna skierowana brutalnie, potężnie na grube, metalowe ściany bądź drzwiczki kuszące także niewiele w tymże przypadku zdziałała, a przynajmniej ta pozbawiona dodatkowych narzędzi - a takowych żadne z nich niestety w najbliższym otoczeniu swoim nie znalazło. Nawet Jaguar, który oddalił się od swojego towarzysza w celu oddania moczu i przy okazji tej sprzyjającej przeczesał wzrokiem - z łatwością przebijającym się, należałoby tu dodać, przez pogłębiające się w zastraszającym tempie ciemności - dodatkowe połacie terenu nie dojrzał niczego, co mogłoby ich wspomóc w spenetrowaniu sporej, obdrapanej i obitej już na wytartej powierzchni skrytki. Zniechęciło go to - wraz z wcześniejszymi, mało sukcesywnymi staraniami do otworzenia tegoż małego skarbca - i odsunęło zainteresowanie sejfem na dalszy, odległy plan, kładąc je tuż obok nuteczki zainteresowania znaleziskiem wykopanym przez Venceslausa.

Gong~!

Nim postąpili pierwsze kroki w kierunku Komisariatu dumnie wznoszącego się ponad gruzami żałosnymi oraz zdewastowanymi, słońce ogniste i pomarańczowe schowało całkowicie swoje lico za nierównym, obrysowanym wysokimi budowlami horyzontem. Ciepłe, jasne promienie podążyły za nim niczym macki uciekającej do dziury ośmiornicy, zalewając obszar tutejszy w mroku czarnym i głębokim, i lepkim. Równo z chwilą, w której wieczór przekształcił się w pełnoprawną noc, powietrze przyjemnie ciepłe rozdarł gong odległy, głuchy, ale i doskonale słyszalny. Nie dało się sprecyzować tego, skąd dźwięk ten dudniący dochodził; nie sposób było ustalić kierunku, z jakiego do nich przywędrował, rozbrzmiewając równocześnie zewsząd i znikąd. Nie trwał długo odgłos ten głęboki i dźwięczny, i rozpływający się na skrzydłach delikatnego, zwiewnego wiaterku. Coś ostrego i jaskrawego mignęło w mrokach, jakie zapanowały na ziemiach tych spustoszonych oraz już dawno przez wędrowców wszelakich obrabowanych. To na drugim piętrze Komisariatu dzielnie się jeszcze trzymającego zamigotało światło żółte i przywodzące na myśl latarnię rozpaloną podczas sztormu straszliwego oraz przerażającego. Blask ten dygotał niestabilnie i urywanie, lecz nie zgasł ani razu odkąd się pojawił - jak żarówka powolutku umierająca i się wypalająca, acz w dalszym ciągu uparcie działająca. Światło to nie padało nawet na pogruchotany chodnik otaczający Komisariat, zbyt słabe było i wątłe było, ale przynajmniej dawało jakiś punk zaczepienia w panujących ciemnościach - no, Jaguar mógł się z tym nie zgodzić, ale pozbawieni jego ślicznych ślepi osobnicy nigdy nie gardzą iskierką w mroku rozpaloną.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: ciepło (około 16 stopni), lekki wiatr, słońce za horyzontem schowane.
  • Jeżeli nie chcecie omawiać między sobą podejmowanych decyzji, to prosiłabym, abyście pisali bardziej zdecydowane akcje i czynności. Pomoże mi to w sporym stopniu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.08.19 22:34  •  Komisariat Na Obrzeżach Empty Re: Komisariat Na Obrzeżach
Prawdą było, że obaj nie mieli co tu robić. Niestety, ale nie udało im się znaleźć cokolwiek, dzięki czemu mogliby otworzyć sejf, a póki noc była jeszcze młoda, warto było rozejrzeć się w dalszej okolicy, która może być bardziej hojna niż to, co udało im się znaleźć.
Pokręcił głową przecząco na słowa wymordowanego, po czym wstał na równe nogi i zostawił sejf w spokoju. Również nieszczególnie kwapił się przed tym, aby go kryć, ponieważ nie wierzył w to, że ktokolwiek inny przybyłby tu w tym samym celu, co on. Wyglądał na chciwego i skąpego, ale nie zawsze nim był. Dlatego zostawiając w tyle żelastwo, którego nie udało im się otworzyć, mężczyźni ruszyli dalej, w głąb niebezpiecznego Limba, gdzie przed nimi stał kuszący, przebijający się przez głos rozsądku komisariat. Nie wątpił w to, że to właśnie w nim mogą znaleźć się rzeczy, które szukał mężczyzna. Jak na ostre warunki, które panowały w tym miejscu trzymał się całkiem nieźle. Dlatego spoglądając kątem oka na Lachlana, bez słowa ruszył w jego stronę.
Dźwięk, jak i migoczące światło zdecydowane zwróciło ich uwagę. Ale czy na długo? Dźwięk nie był tak istotny — ciężko było go zidentyfikować, z której strony dokładniej był. Natomiast światło, które zamigotało na drugim piętrze w komisariacie, od razu przykuł jego uwagę. Wiedział, że jego towarzysz nie będzie z tego powody nad wyraz zadowolony. Całe szczęście Venceslaus tylko żartował na początku odnośnie rozdzielania się, dlatego nie będzie widział większego problemu, aby Jaguar poszedł tam, gdzie nie było absolutnie żadnego światła, natomiast Vencl pójdzie tam, gdzie to światło było.
Rozdzielimy się. Ja pójdę na to piętro i zobaczę, co tam się dzieje, a Ty, abyś nie zniszczył przypadkiem moich okularów, połazisz tam, gdzie jest całkowicie ciemno — rzucił, tym samym zabierając mu tymczasowe dowództwo. Prawdą było, że  Vencl nigdy nie oddałby mu całkowitej władzy. Za bardzo lubi być ponad wszystkich.
Nie czekając ani chwili dłużej, kiedy weszli do komisariatu, eks-łowca praktycznie od razu oddzielił się od wymordowanego, aby rzeczywiście znalazł drogę na piętro wyżej. Dół natomiast zostawił Lachlanowi, ponieważ wierzył, że sobie z nim poradzi.
                                         
Venceslaus
Dezerter
Venceslaus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Venceslaus Patterson.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach