Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 19.01.19 1:34  •  Cela numer 48 Empty Cela numer 48
Znajdująca się na poziomie -2 więzienia cela jest małym pomieszczeniem przystosowanym do dłuższego pobytu lokatorów. Utrzymana w szarych tonach z niebieskimi akcentami nie należy do zbyt wygodnych, do wyposażenia należą dość twarde łóżko i toaleta. Drzwi posiadają odsuwane od zewnętrznej strony okienko oraz szczelinę na tackę z jedzeniem, jeśli już więzień miałby zostać nim uraczony. Całość jest nie większa niż dwa metry szerokości i cztery długości.

________________________________________

Dwóch strażników odprowadziło Hexa do jego nowego lokum w oparciu o notatkę naukowca prowadzącego na nim badania. 06-VVE dała znak, że potrzebuje go żywego i w miarę normalnego umysłowo. Miała mieć do niego znacznie szybszy dostęp niż wcześniejszy poziom -6, a jednocześnie nie potrzebował już przesłuchania. Oddelegowali go do nieco przyjemniejszej celi niż ta, w której wylądował wcześniej, ale wciąż nie była to wyjątkowa gościnność. Jedynym miłym akcentem w środku był co najwyżej szorstki koc leżący na twardym materacu i odrobinę od niego delikatniejsza poduszka.
Hibiki zgodnie z zapowiedzią przyszła o dwudziestej pierwszej, podając mu kolejną porcję słodkiej cieczy. Nie odezwała się, ale spod nałożonego tym razem lekarskiego kitla wysunęła książkę ze smokiem na okładce i podała mu, uśmiechając się lekko. Nie wiedziała czy trafi w jego gusta dość krótkim tomikiem fantasy, ale przynajmniej nie było to mdłe romansidło, a też lepiej niż totalna bezczynność. Przypomniała mu, żeby poszedł spać w mniej niż trzy godziny, a przynajmniej postarał się to zrobić, żeby proces leczenia był ułatwiony. Mogła mu podać nieco większą dawkę i po prostu zmusić do snu, ale nie chciała. Jeśli chciał pozbyć się choróbska, to sam powinien zadbać o przestrzeganie zaleceń lekarza. Zaraz po tym wyszła, zostawiając go samego. Wróciła do swojego laboratorium, ale obserwowała monitoring, sprawdzając czy zaśnie i kiedy wstanie. Jej celem na tę chwilę było wykurowanie go z jednej francy, która zdecydowanie zagrażała bezpieczeństwu nie tylko strażników czy Miasta, ale samego Hexa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.19 13:54  •  Cela numer 48 Empty Re: Cela numer 48
Być czyimś zwierzątkiem do którego można wpompować każdy eksperymentalny lek i chemiczne świństwo, ale w zamian za to ma nieco więcej swobody niż siedzenie w celi i myślenie o przemijającym czasie? To nie jest taka zła oferta, choć wolałby jednak wolność decyzji i możliwość chodzenia gdzie chce, jak chce i po co chce. W tym też o wybraniu miejsca gdzie umrze samemu, niż przez przypadkowe skonanie bo ktoś źle policzył ilość fosforanu potasu czy czegoś innego. Tiaaaa.
Rozłożył bezradnie ręce w reakcji na jej, dość logiczne wytłumaczenie dlaczego poprostu zabicie kogoś byłoby lepsze.
- Hibiki, nie jestem człowiekiem. Często nie umiem samemu sobie wytłumaczyć dlaczego ludzie robią coś tak a nie inaczej, a już tym bardziej komuś innemu. Może strach przed opinią publiczną? Nie wiem, naprawdę. - Splótł dłonie przed sobą palcami, wzruszając ponownie barkami. Wolał wyłożyć karty na stół i wytłumaczyć się raczej raz, a dobrze. Nie jest człowiekiem, jest zielonowłosym, dziwacznym, anioło-podobnym tworem który został złapany przez Wojsko bo chciał sobie kupić pierwszy telefon i nauczyć się pisać z kimś, do kogo "poczuł miętę". I to też coś niestandardowego, bo to dopiero drugi raz. Drugi, na dość długi żywot. Podobno są stworzenia, nie tylko ludzie, które zakochują się raz na całe życie. Hex długo nie kochał. Nie wiedział jak.
Ale w końcu wie. W końcu wie.
Zawsze dobrze mu szło z kłamstwem, mówieniem pół-prawd i omijaniem wypowiedzenia całej prawdy, lecz teraz nie kłamał. Czuł prawdziwą ulgę wraz z upływaniem z niego atramentu tatuażu KNW. Niemal oczyszczające uczucie, jakby faktycznie upływało z niego zło i wszystkie złe myśli związane z Aonistami... Wspomnienia Echo. Tak... Tak.
- Urocze, zmęczony i słodki Hex robi się potulny jak owieczka. Żałosne.
Oho, chyba serio wraca do przytomności, skoro obudził się Ex. A było to tak miłe, gdy przez dłuższy czas jego osoba nie odezwała się słowem. Reakcja była widoczna zewnętrznie, choć mogła umknąć androidowi, bo przez chwilę na twarzy Hexa przebiegł wyraz zaskoczenia. Zniknął jednak tak szybko jak się pojawił, a Hex wrócił do ignorowania swojego "drugiego ja", którego głos był jeszcze na tyle zniekształcony, że tylko ta jedna wiadomość się przebiła. I dobrze.
Uniósł spojrzenie wyżej, nie chcąc być niegrzeczny przez gapienie się na wysokości jej "walorów". Ma trochę kultury osobistej by nie wgapiać się w dekolt, no come on. Przechylił głowę lekko na bok, zastanawiając się nad czym rozmyśla jego robotyczna pani naukowiec, aż do momentu gdy ta rzuciła krótko by poczekał tu i zaraz go odprowadzi. Nim w ogóle zareagował jakoś, Hib mu zwiała, wiec wzruszył bezwiednie rękoma, podnosząc się w końcu z siedzenia na stole i robiąc parę kroków w tą i z powrotem po pomieszczeniu. Na rozruszenie się. Rzucił okiem na elektroniczny ekwipunek laboratorium, ale połowa z tych przedmiotów nie mówiła mu nic, a druga połowa się nie odzywała w ogóle, więc no.
Gdy Hib wróciła, zastała go stojącego, patrzącego na jeden z przyrządów mikroskopicznych. Chyba. Takie miał wrażenie przynajmniej.
Odwrócił się w jej stronę, splatając dłonie za plecami i wysłuchując, skupiając swoje spojrzenie na przedmiocie w jej dłoniach.
- Dawkę czego? To... Lek? Na co? - Nie był pewien z czego chce go leczyć, a te dawkowanie niewiele mu mówiło.
No ale komu w drogę, temu worek na łeb i wiadro owsa na szyję.
A nie, to konie.

------

Nie minęło wiele czasu, nim znalazł się w nieco innej celi niż ta, w której niedawno był. To, oraz fakt że trasa była inna upewniły go, że jest gdzie indziej. Czyżby bycie miłym faktycznie miało zalety i załatwiło mu lepsze lokum? No no no. Zaaplikowany mu wcześniej lek miał ciekawy smak. Był słodki, ale zarazem strasznie nużący z jakiegoś powodu. Jakby zaaplikowano mu coś uspokajającego.
Stąd też, gdy zostawiono go sam na sam ze sobą w celi, pierwszą godzine spędził wpatrując się w ścianę przed sobą, w zupełnym bezruchu, nie licząc pompującej klatki piersiowej i czasem mrugnięcia oczyma. Dopiero po takowej zaczął faktycznie coś robić. Zdjął koc i owinął się nim, wykonując rundę wokół swojej celi. Lepiej, ale nie powala wciąż.
Ukradkiem, pod kocem, chciał sprawdzić czy jego moc kreacji jest w stanie już działać, lecz dalej środki psychotropowe nie pozwalały mu na zbyt wielkie działania. Westchnął, siadając z powrotem na łóżku, by następnie rozłożyć sobie koc na kolanach, przyglądając się mu. Liczył nici? Może coś innego.
Gdy został odwiedzony, rzucił koc z powrotem na materac, podnosząc spojrzenie na panią doktor. Kolejna dawka, i aż ziewnął, gdy poczuł jej smak i zapach. Kiwnął głową, potwierdzając jej prośbę o szybsze zaśnięcie. Przyjął też ukradkiem książkę, szybko chowając ją w, na razie, koc, dziękując za wizytę (i też za to w domyśle). Gdy tylko zostawiono go samemu, wsuną książkę pod poduszkę i rąbnął się na łóżko, zawijając w koc. Czuł się senny, a fakt że wciąż było tu włączone światło by go obserwować pomagało mu w zaśnięciu.
Koszmary? Wciąż zamazane, wciąż trudne do odczytania, wciąż nieszkodliwe. Jak raz... Dobrze spał.
Panienka Hibiki mogła go zastać przy kolejnej wizycie, zwisającego głową w dół, leżąc w poprzek materacu z nogami położonymi na ścianie. O ile faktycznie zaszła. Wciąż nie wie z czego go leczy...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.19 18:47  •  Cela numer 48 Empty Re: Cela numer 48
Nie odpowiedziała mu od razu z czego go leczy. Nie była nawet pewna czy terapia zadziała, w końcu nie był człowiekiem, a na pół-zwierzęta nie marnowali zasobów, jeśli byli pewni, że coś przynosi efekty na ludziach. Na nich co najwyżej testowali nowe środki, kiedy jako tako zakończyli fazę testów na szczurach oraz królikach, a potrzebowali sprawdzenia na osobnikach podobnych choć trochę do ludzi. Dopiero kiedy u nich nie występowały efekty uboczne, przenosili się na ochotników, którym zresztą płacili niemałe sumy za narażanie swojego życia w imię nauki. Mimo, że miała znacznie ułatwioną pracę z liczeniem ilości składników, niemal automatycznie wiedziała ile czego potrzebuje i co z tym zrobić, obiekty testowe potrafiły źle zareagować na eksperymentalne leki. Kilka razy nawet ktoś jej umarł. Ot, statystyki. Nadal pokazywały, że androidom lepiej wychodziło grzebanie z chemikaliami – przynajmniej kiedy któryś cudem coś wylał, to nie parzył sobie rąk i twarzy, wymagając natychmiastowej pomocy.

Zajmując się swoimi sprawami gdzieś tam na górze czas minął jej zapewne znacznie szybciej niż więźniowi, który nie miałby kompletnie co robić. Przez całe trzy godziny przeprowadzała różne analizy, które nawet trochę nie miały związku z osobą, którą gościła w swoim laboratorium. Przeglądała nagrania z monitoringu murów, doniesienia o nowych ubytkach w kamiennej barierze, starała się stworzyć dobrą taktykę obronną, ale było to trudne nawet dla niej. Ataki przeprowadzane były chaotycznie, w całkowicie losowych miejscach. Czasem ze wschodu, czasem od południa. Najrzadziej atakowane były północne fragmenty muru, w pobliżu terytorium wojskowego, jakby napastnicy dobrze wiedzieli, że wdarcie się tam od razu ściągnie im na głowy połowę siły militarnej M3. Rozważała ustawienie większych posterunków w najczęściej atakowanych miejscach, ale to mijało się z celem – ataki zaczną się zdarzać gdzie indziej, a rozładowanie północnej dzielnicy równało się z osłabieniem sił i narażeniem na ataki. Wtedy odbijanie więźniów byłoby znacznie łatwiejsze do realizacji.
Po prawie trzech godzinach wyłączyła tryb analizy, przechodząc do normalnego, codziennego. Sprawdziła monitoring, podała dawkę, wróciła do siebie. Znów powróciła do obliczeń, ale tym razem sprawdzając też samą celę. Kiedy upewniła się, że Hex zasnął, ustawiła odliczanie i ustawiła się na uśpienie. Pobór energii znacznie zmalał, utrzymując jedynie funkcję zegara i parę niezbędnych systemów, które nie wymagały wiele baterii.
Rano podniosła głowę z biurka, przeciągając się. Szybkie zerknięcie na obraz z celi 48, zgarnęła ciemną butelkę, zaszła do kuchni po śniadanie i udała się znowu do zielonowłosego jegomościa. Poprosiła strażnika o otwarcie drzwi i weszła spokojnie do środka. Przechylając głowę przyglądała się chwilę zwisającej głowie, a następnie przysiadła obok. Łóżko lekko skrzypnęło pod wpływem dodatkowego ciężaru stukilogramowego robota, ale nie wyglądało jakby miało się zaraz rozlecieć. Choć niewygodne, były jednocześnie solidne.
Jak się dzisiaj czujesz? – zapytała łypiąc na niego niebieskimi ślepiami. Podała mu tackę ze śniadaniem – tostami z szynką i serem. W jej prywatnej opinii nie powinien siedzieć o suchym pysku, zwłaszcza podczas leczenia.
Co do twojego wcześniejszego pytania – twoja potrzeba picia... pewnego płynu... wynika z choroby nazywanej psychozą. Kogośtam. Drugiej części nazwy wolę nie wymieniać, zawiera w sobie słowo, na które wczoraj nie zareagowałeś zbyt dobrze. Podaję ci Pocałunek Morfeusza, który powinien cię z tego wyleczyć.
Tym razem nie wyszła od razu. Miała chwilę na swoje „testy”, ale nie było to więcej niż parę minut. Mógł jej zadać ze dwa pytania zanim będzie musiała wrócić do siebie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.19 19:59  •  Cela numer 48 Empty Re: Cela numer 48
Zauważając że ktoś postanowił odwiedzić jego celę, po jakiejś chwili orientowania się postanowił, że może tak nie powinien witać potencjalnego gościa. Stąd, odbił się stopami od ściany lekko, by następnie obrócić się na materacu tak, by móc normalnie usiąść na jego krawędzi. Widząc że to znajoma mu Hibiki, od razu na jego twarzy wstąpił nieco pogodniejszy wyraz. Dotąd był neutralny, może nawet z lekka niezadowolony z czegoś nieokreślonego. Nim zagadała, Hex już siedział w miarę wygodnie na brzegu materaca.
- Jak milion baksów. - Rzucił powiedzonkiem zadowolony, ale postanowił się sprostować, rozumiejąc że może już takowe nie działać. - Ekhem, dobrze. Pierwszy raz od dawna miałem długi, dobry sen. - Nie pamiętał kiedy ostatnio taki miał... No, może poza nocą gdy zasnął z Marceliną w ramionach. Jej bliskość koiła jego złe myśli i wyrzucała koszmary najbliższym oknem.
Ale samemu? Nie pamiętał już. Nie pamiętał ostatniej nocy, gdy nie budził się co godzinę czy dwie, z łopoczącym sercem szukając swojej broni pod ręką. Wiedział że to koszmary. Złe sny. Nie mógł jednak powstrzymać tych gestów, tej podejrzliwości że życie chce go zabić w każdej chwili. Sporą drogę w sumie przeszedł, od bronienia swojego życia jak się da i bycia i tak niemożliwie nieostrożnym, po nawet otwartą chęć bycia zabitym przez kogoś.
Przyjął z pewnym zaskoczeniem posiłek, przyglądając się mu. Wygląda nieźle. - Dalej nie chcesz nerki ani paru kości za bycie tak miłą dla mnie? - Spytał, spoglądając na jedzenie. Wyglądało dobrze, więc zaczął wcinać jednego z tostów, słuchając jej słów. Spoglądał ku niej, oczywiście, ale wolał mieć oczy na jedzeniu. Nie chciał przypadkiem ugryźć się w palec czy coś.
- Mwwwmw mwwmm? - Próbował wydać z siebie słowa, ale tost w ustach skutecznie mu to uniemożliwił, stąd też po wyjęciu go powtórzył pytanie. - Pocałunek Morfeusza? Co on robi? I... Czy naprawdę jesteś w stanie mnie z tego wyleczyć nim? - Pocżątkowa reakcja na słowa Hibiki u Hexa była powiązana z zaskoczeniem faktu, że próbuje go uleczyć z tej choroby. Myślał że nie jest w stanie się jej pozbyć, albo zginie próbując. Tymczasem, androidyczny naukowiec chce go wyleczyć, używając własnych zasobów.
- Jak mogę ci się odwdzięczyć, Hibiki? - Spytał otwarcie, w tej chwili ignorując jedzenie i skupiając się na jego wybawicielce. Jakby nie było, chce wiedzieć. Jak? Jak ma się odwdzięczyć za to? Nie ma nic, nawet nie może popisać się swoimi mocami by mogła je analizować czy co tam by chciała z nimi robić. Więc co może zrobić? Co Hibiki chce, by zrobił w zamian? Nie wierzył by nie chciała nic w zamian, to najbardziej logiczne by żądać czegoś w zamian. A jako robot, jest istotą logiczną, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.19 16:13  •  Cela numer 48 Empty Re: Cela numer 48
Wyglądał tak nawet zabawnie, choć maszyna miała dość skrzywione poczucie humoru. Coś jej podpowiadało, że może mu nie być za wygodnie, ale raczej byłoby podejrzane, gdyby taszczyła materac przez pół kompleksu więziennego tylko po to, żeby było mu wygodniej. I tak traktowała go tak, jak ludzi powinno się traktować, a nie jak ostatnią, najgorszą ścierę do podłogi. Człowiekowaci nigdy nie zachowywali się wobec mniej człowiekowatych tak, jak powinni. Nawet androidy były popychadłami. Kiedyś pewnie się to na nich zemści.
Szybko połączyła się z siecią, żeby wyszukać frazę. Baks – dawniej potoczna nazwa waluty amerykańskiej. Baks – wieś w dawnych Węgrzech. Królik Bugs – fikcyjny bohater kreskówek z ubiegłego tysiąclecia. Przechyliła głowę, analizując pobrane dane. Najbardziej pasowałoby jej wyglądanie jak milion królików, ale ta postać zdawała się być wiecznie nadpobudliwa i żarła marchewkę na kilogramy. Porównała obraz Hexa z tymi informacjami. Zdecydowanie nie wystawały mu zęby ani nie wyrosły mu przez noc królicze uszy. Pewnie mógłby to naprawić, gdyby jego nadprzyrodzone zdolności działały prawidłowo. Jak milion baksów – naprawdę dobrze. Ta fraza nabrała teraz sensu, choć musiała się naprawdę dużo naszukać. Archiwa były zakopane bardzo, bardzo głęboko. Powiedzenie funkcjonowało już wręcz jako archaizm. Zielonowłosy musiał więc żyć naprawdę długo, skoro jeszcze w ogóle jej użył. Uśmiechnęła się na tę wieść.
Lek ma działanie uspokajające, to może być przyczyną – rzuciła. Jeśli od dawna dręczyły go koszmary i sypiał słabo, a teraz nagle od wieczora do rana nie budził się co godzinę, to raczej nie przeszło mu samo z siebie. Oczywiście mogło, ale było to mniej prawdopodobne niż jej wersja. Sam zapach potrafił zwalić z nóg. Pokręciła przecząco głową, nie potrzebowała ani nerki, ani też wątroby, kości czy głowy. Bycie niemiłą zostawiała tym, którzy nie wychodzili tygodniami z laboratoriów, ona nie mogła sobie pozwolić na pogardliwe traktowanie czegokolwiek i kogokolwiek, skoro spotykała się też z obywatelami jako radosna gwiazdka sceny. Jeszcze by się przyzwyczaiła i przypadkowo nazwała jakiegoś fana szczurem, a potem weź odbuduj sobie reputację, rozgoń skandal, tłumacz się z głupiego powiedzonka... Szkoda czasu.
Twoja dolegliwość jest sklasyfikowana jako choroba psychiczna. Pocałunek ingeruje w części mózgu zaatakowane przez psychozę i wycisza. Gdybym podała ci większą dawkę zadziałałoby usypiająco, a jeśli działa na ciebie tak jak na ludzi, to szklanka zatrzymałaby ci serce. Skoro czujesz się dobrze, to... sądzę, że cię wyleczy.
Sprawdziła sobie wewnętrznie czas. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogła przesiadywać tyle w środku ze względów bezpieczeństwa. Pytanie tylko czyjego, skoro była chodzącym blaszakiem, niezbyt łamliwym, dość trudnym do przekupienia (bo i czym? Wymianą oleju na świeży?), nie zaraziłby jej niczym, chyba, że wgrałby jej wirusa. Zapewne nie umiał tego zrobić, skoro słabo ogarniał technologiczne nowinki. Podniosła się z łóżka.
Może kiedyś sama będę w potrzebie? Ludzie czasami zostawiają sobie możliwość odwdzięczenia na potem – powiedziała spokojnie, uśmiechając się ciepło. Nie mógł jej teraz zaoferować nic, nie chciała jego flaczków czy kończyn. Ciekawiło ją jego pochodzenie, ale opowieści nie załatwiłyby sprawy w tym wypadku. Zastukała w drzwi, dając znać, że opuszcza pomieszczenie. Odwracając się dała znać, że wpadnie za kolejne trzy godziny.

I rzeczywiście przyszła w tym czasie, ale oprócz podania kolejnego łyku słodkiego płynu i przyniesienia kubka ciepłej herbaty, nie zabawiła długo. Pewnie dali mu trochę wody, ale była zimna. Mimo ogrzewania w więzieniu lepiej było wytrzymać z ciepłym posiłkiem i napojem. Zabrała tackę po śniadaniu i wyszła bez słowa, wcześniej tylko wykonując niby to przypadkowy gest w kierunku kamery, jakby chciała mu dać znać, że się gapią. W porze obiadu się nie pojawiła, dawkę podała jakaś drobna kobieta, która przyniosła miskę wodnistej zupy z kaszą. Ale przynajmniej dostał żarcie. Uciekła tak szybko jak tylko mogła, bojąc się więźnia i nie wiedząc co może jej zrobić. Hibiki pojawiła się dopiero w następnym terminie. I tym razem tylko podała lek. Będąc zaraz obok, wyszeptała, że przy następnej wizycie uda jej się posiedzieć dłużej.
O dwudziestej ponownie przysiadła obok, podając mu tackę. Stały na niej szklanka soku, jabłko i miska z kulkami z kurczaka oraz pałeczkami. Obok szklanki ustawiona została miarka z następną porcją Pocałunku Morfeusza.
Jest dwudziesta. Myślisz, że będziesz jeszcze siedział trzy godziny zanim zaśniesz? – zapytała. Musiała dostosować następną porcję. Dawkowanie było tragiczne, wymagało przewidywania przyszłości. Gdyby zasnął teraz, to obudziłby się o jakiejś czwartej w nocy, góra o szóstej. A nie mogła przesunąć kuracji o godzinę czy dwie, bo wszystko diabli by wzięli.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.19 17:57  •  Cela numer 48 Empty Re: Cela numer 48
Heh, skrzywione poczucie humoru. Pasujące do skrzywionej postawy dżina, prawda? I tak, było mu z lekka niewygodnie, ale to i tak lepsze niż spanie na plastikowym krześle, o jakie musiał się domagać dobre kilka minut podczas przesłuchania. Pewnie gdyby jego moce działały, bez problemu wygenerowałby więcej warstw materacu dla wygody, ale cóż. Może później? Może jak odzyska pełną sprawność umysłową.
Nie był w stanie stwierdzić, czy uśmiech był tylko głupią reakcją na niezrozumienie powiedzenia, czy faktycznie je zrozumiała i dlatego się uśmiechnęła. Ta kwestia zostanie dla niego zagadką, jakiej chwilowo raczej nie rozwiąże.
A więc to działało uspokająco? Interesujące, czyżby to dzięki niemu nie słyszał Exa przez sen? To możliwe że środki uspokajające powodują, że jego abberacje psychiczne zanikają? Jeśli tak, Hex będzie musiał zachodzić do M-3 częściej (ale będąc dużo ostrożniejszym w tej kwestii) tylko po to, by wyciagać psychotropy z aptek na kasację Exa. To jednak z drugiej strony nie pozwalałoby mu na używanie jego mocy... Więc coś za coś? Chyba tak. Może raz na jakiś czas by stosował coś takiego, by móc się porządnie wyspać. To brzmi jak dobry plan, ale dopiero jak stąd wyjdzie. Kiedyś.
- Więc to naprawdę jest mi w stanie pomóc? Wiesz... Nie pamiętam już chyba czasu gdy nie czułem palącej żądzy do... Tego. - Unikał nazywania rzeczy po imieniu jak mógł, z oczywistych powodów jakie były znane im obojgu. O ile oczywiście Hibiki nie znała pełnego spektrum zachowań do którego wspomnienia krwi lub jej widok może go doprowadzić, tak lepiej by tego nie zrobiła. Kto wie czy sama krew nie przebiłaby jego zaćmionego umysłu i pozwoliła mu użyć swojej mocy. A że Hib jest kreaturą ze stali i metalu, nie krwi i kości, to mogłoby się dla niej źle skończyć.
- Dług wdzięczności u więzionego mutanta? Nie wiem czy na coś ci się przyda, Hibiki. - Rzucił za nią, uśmiechając się pogodnie na ile mógł. Gdy zostawiła go sam na sam z tacką śniadania, zajął się jedzeniem, bez przerywania już, do momentu aż nie skończył. Póki co nie czytał jeszcze książki, zostawiając ją sobie na "breaking point" jego znudzenia. Póki co, korzystając z posiadania pustej tacki, postanowił położyć ją sobie na głowie i chodzić po celi, starając się jak najdłużej utrzymać równowagę ze stopniowym zwiększaniem prędkości swoich kroków. Kilka razy wylądowało na ziemi z łoskotem (cud że strażnik nie miał wątów), ale w końcu Hex był w stanie balansować tym i spokojnie chodzić. To nie powodowało że zamierzał to nosić jak kapelusz, więc po osiągnięciu celu odłożył ja gdzieś. Niedługo po tym zastała go Hibiki, wraz z kolejną dawką leku i kubkiem herbaty. Miłe. Nie zdążył nawet zagadać, więc przyjął co dała, podziękował, zauważając jej przypadkowy gest. Hm, jest obserwowany... Może więc jakoś zabawi się kosztem obserwatorów?
Początkowe kilka do kilka minut wgapiał się w taflę ciemnej cieczy, wzbudzając na niej fale ruchami dłoni czy dmuchaniem. Nie chciał ryzykować picia jej kompletnie zimnej jednak, więc po paru minutach wypił, i wrócił do zajmowania sobie jakoś czasu. W tym wypadku, postanowił sprawdzić jak wiele kubków długości miała ściana jego celi.
Tracił jednak rachubę przy 37, i musiał zaczynać od nowa. Meh.
Przy czwartym podejściu został zastany przez kogoś innego, ale nim zdołał jakkolwiek zagadać do osoby jaka przyszła, takowa zwiała szybciej niż mógł rozpoznać jakiekolwiek cechy charakterystyczne. Uniósł brew do góry, by po chwili wzruszyć bezwiednie rękoma i zająć się posiłkiem, po przyjęciu aplikacji leku. Nie było to nic powalającego, ale hej, zawsze coś! Wolałby mięso, ale marudzić nie będzie.
Kolejna wizyta, Hex właśnie starał się ćwiczyć obracanie pustego talerza na palcu, gdy zastała go znów jego androidyczna znajoma. Ponownie jednak wizyta nie trwała długo, ale potencjalna wizja dłuższej rozmowy napawała go nadzieją, że ten dzień może nie będzie taki zły. Kiwnął głową, przyjmując kolejną aplikację leku, i znowu wrócił do swoich "sposobów zabijania czasu".
Kolejna wizyta, i tym razem Hex balansował na swojej głowie poduszkę. Było to prostsze niż tacka, ale przez niewyrównany ciężar po obu stronach było bardziej kłopotliwe utrzymanie tego na dłużej. Szybko jednak odłożył poduszkę i wrócił na łóżko, przyjmując tackę.
- Jestem w stanie wytrzymać. Nie czytałem jeszcze książki, jeśli nie będzie zbyt nudna to powinienem dać radę. - Zabrał się najpierw za kolejną dawkę, o ile oczywiście mógł ją przyjąć sam, po czym, będąc nieco bliżej Hibiki, szepnął jej.
- Mój umysł staje się czystszy. Jeśli jesteś w stanie zasłonić mnie jakoś przed kamerą, mogę ci pokazać pewien stopień tego, co potrafię zrobić. - Zaraz po tych słowach napił się soku, by nie dawać za dużo pola na analizę potencjalnej osobie obserwującej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.01.19 9:24  •  Cela numer 48 Empty Re: Cela numer 48
Dżin chociaż rozumiał czym jest żart, ona... miała z tym problemy. Mogła coś uznać za zabawne jeśli się jakoś wpasowało w specyficzny humor twórcy, albo było to coś znanego, co bawiło ją, bo bawiło też setki innych osób. Jak na przykład kocie faile. Albo słodkie pieski robiące zabawne rzeczy. Jeśli ktoś wymyślił oryginalny żart, to niestety mogła go nie pojąć aż do momentu, w którym nie zacznie on śmieszyć większe grono odbiorców w sieci. Kiedy zwisał głową w dół, skojarzył jej się z nietoperzami robiącymi dokładnie to samo. A one też często robiły zabawne rzeczy. I miały urocze mordki.
Wierzyła gdzieś w środeczku, że pomoże. Część leku na pewno działała, podczas badań jego DNA było dość podobne do ludzkiego, ale właściwie u większości wymordowanych też tak było. Nawet te połączone dość mocno ze zwierzętami wciąż nie pasowały do tego co wyczytała z jego komórek. Był... inny. Ale to wcale nie oznaczało, że Morfeusz mu nie pomoże. Czuł senność, był spokojny, nie rzucał się na nią przy wizytacji, spał dobrze. Jak dla niej - działało. Zostały dwa dni, żeby się upewnić czy nie zmarnowała butelki, bo był odporny na leki. Oby nie, składniki znajdowało się tragicznie.
Mimo pozwolenia na swoje dłubanie przy więźniu, nie chciała się narażać na posądzenie, że przychodzi do niego za często. Jako android mogła zostać posądzona dosłownie o wszystko, zwłaszcza, że oprogramowanie jej nie ograniczało, nie zmuszało do posłuszeństwa, a jedynie dawało sygnał, że powinna postąpić tak, a nie inaczej. Do bycia zbuntowanym osobnikiem nie było jej tak daleko, skoro mogła myśleć według własnych schematów i z niczego uznać Władze za wroga. Przynajmniej według niektórych, bo sama nigdy by raczej nie zdradziła organizacji. Pozwalali jej egzystować w spokoju, nadawali tej egzystencji jakiś sens, rzadko trwała w bezczynności. Jeśli akurat nie musiała czegoś badać albo naprawiać, to nadzorowała zdalnie cenzurę, wyłapując szybko wpisy grożące S.SPEC. Łowcy ciągle próbowali siać swoją propagandę...
Tylko nie szalej za bardzo - odpowiedziała mu cicho, podnosząc się i wyciągając z kieszeni strzykawkę. Odwróciła się tyłem do kamery, zasłaniając większość jego sylwetki. – To nie jest ciecz, o której nie wolno myśleć tylko sztuczna, pozbawiona smaku mieszanina - szepnęła, ostrzegając go przed tym, co zrobi. Zakryła ręce gdzieś przed sobą, wbijając czubek odbezpieczonej igły w wierzch swojej dłoni. Dała mu trochę czasu na zabawę, ale nie za wiele.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.01.19 21:06  •  Cela numer 48 Empty Re: Cela numer 48
W zasadzie gdyby był w pełni sił i chciałby tego, mógłby nawet wykreować nietoperzo-podobne skrzydła. Nie poleciałby na nich, ale miałby nad nimi formę kontroli i mógłby udawać wampira. Z jego pociągiem do pewnej, czerwonej substancji pasowałoby to tym mocniej. Niestety jednak, w "żyłach" osoby która go odwiedzała takowa nie płynęła, prędzej jakiś trujący środek chłodząco-smarujący czy coś, prawda?
Raczej biorąc pod uwagę że jego objawy grypy i minoris adversaris zostały zapobiegnięte dzięki ludzkim lekom pozytywnie oznacza, że środki leczące na niego wpływają. Niemniej, tak, nie było kompletnej pewności że po tak długim okresie pod wpływem tej choroby będzie się ją w stanie faktycznie wyplenić standardowym dawkowaniem. nadzieja, to jedyne co zostaje, prawda? Prawda.
Więc osoba wolna w mieście i tak nie jest wolna, tylko spętana ale w inne łańcuchy? Hmmmm. Tak, to brzmi pasująco.
Lekko kiwnął głową na potwierdzenie jej słów. Nie zamierzał wielce szaleć, ale czuł się w obowiązku chociaż pokazać jej fragment swoich możliwości w ramach rekompensaty za te trudy i fakt że poświęca własne zasoby medyczne na "przybłędę" jakiego złapano. Stąd też, w miarę sprawnie widząc co ma przed sobą, postanowił jej to pokazać w miarę nie kosztujący go energię sposób. Nie bardzo rozumiał co przez tą strzykawkę miała na myśli, ale postanowił z tego skorzystać. Jego dłoń zbliżyła się do strzykawki i dotknęła ją palcem wskazującym, tylko po to by powoli odsuwając palec tworzył grudkowy nadmiar materiału z jakiego ta strzykawka była skonstruowana. W przeciągu krótkiej chwili materiał rósł i oderwał się od strzykawki, by następnie w dłoni Hexa uformować się w kopię takowej. Zmarszczył brwi, czując łopoczący i co raz intensywniejszy ból głowy.
- Chciałbym pokazać więcej, ale to wszystko. Jestem w stanie tworzyć w i z przedmiotów coś... Innego. Mogłem dosłownie zmienić ciebie, jako że nie jesteś z krwi i kości, lecz wolałem nie sprawić ci dodatkowego dyskomfortu. Moje kreacje są jednak stosunkowo nietrwałe, zwłaszcza w tym stanie. - Replika strzykawki wraz z ostatnimi, cichymi słowami się rozsypała, a dżin złapał się za skronie swojej głowy dłońmi, opierając łokciami o kolana i zwijając w "pozycję embrionalną", nie licząc faktu że siedział. Ciężki oddech, zduszone reakcje. Tak. Ból. Ogromna jego ilość, jaka napastowała Hexa, wytworzona zapewne sztucznie przez mieszaniny leków jakimi był darzony. Działanie pocałunku morfeusza wcale tego nie polepszało.
- Teraz... Na pewno nie usnę. - Wysapał pomiędzy ciężkimi oddechami. To że odczuł wiele bólu w swoim życiu nie znaczyło, że jego próg był jakiś ogromnie wysoki. Był jakiś, ale każdego można złamać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.19 13:42  •  Cela numer 48 Empty Re: Cela numer 48
Może i sztuczna krwiopodobna ciecz nie była trująca, ale na pewno nie była zbyt smaczna. Była sztucznie zabarwiona na czerwono, żeby przypominała to, co ludzie mają w sobie, ale spokojnie mogłaby bez tego istnieć. Środek krążył sobie po kanalikach w syntetycznej skórze i mogła w każdej chwili wycofać go z danego miejsca, wtedy jej powłoka wyraźnie bladła ze zdrowo zaróżowionej do odrobinę szarawej. Oprócz mało użytecznej funkcji nadawania jej wyglądu zbliżonego do rasy twórców, mogła też skierować maź do potrzebnego elementu, istotnie korzystając z tego jako jakiegoś rodzaju smaru. Dzięki temu nie musiała się rozbierać na części pierwsze co jakiś czas, żeby zadbać o ruchome elementy.
Zdążyła zrobić tylko lekkie nakłucie, kiedy Hex się poruszył. Zamierzała udawać, że pobiera mu odrobinę krwi do badań, ale zamarła w idealnym bezruchu, kiedy zobaczyła co robi. To nie mieściło się w jej rozumowaniu. Już i tak jej zdolności balansowały na granicy nadprzyrodzonych, kiedy dowolnie mogła modyfikować swoją własną materię, z której była zbudowana. Uważnie obserwowała kształtującą się kopię, próbując to ogarnąć. Ciekawe. Czy było to w jakiś sposób ograniczone? To nie mogła być alchemia, wyraźnie łamałby zasadę równej wymiany. Tworzył z niczego, nawet jeśli krótkotrwale. Zaczęła się zastawiać do czego byłby zdolny w pełni sił fizycznych i psychicznych. Możliwość modyfikacji otoczenia i dostosowywania materii do swoich potrzeb mogło go czynić niebezpiecznym. W razie transportu powinien mieć zabezpieczone ręce. Tylko co, jeśli wcale nie potrzebował dotyku, żeby coś zmienić?
Jak... – sapnęła wreszcie z lekkim niedowierzaniem w głosie. Widząc jednak jak bardzo pokaz wyczerpał więźnia, szybko dokończyła dzieła, wypełniając część fiolki szkarłatnym płynem. Miała tego w sobie ze trzy litry, kilkanaście mililitrów nie zrobi jej różnicy. Nie chciała go teraz zasypywać pytaniami, może jutro, kiedy będzie mu lepiej. Upewniła się, że dawka na pewno została podana, zabezpieczyła próbkę-przykrywkę, a chowając ją do kieszeni zrobiła to tak, żeby dało się to zauważyć w kamerze. Położyła dłoń na ramieniu Hexa, żałowała, że nie ma przy sobie żadnych innych leków, ale miała pewność, że wyprawa za trzy godziny nie będzie zbędna. Pomogła mu się położyć, może w tej pozycji poczułby się lepiej.
Zajrzę niedługo na chwilę – obiecała i zostawiła go samego.
Rzeczywiście przyszła po trzech godzinach, ale podała mu wyłącznie kolejną dawkę leku i ewentualne środki przeciwbólowe, jeśli wciąż cierpiał. Musiał iść spać w ciągu nie więcej niż półtorej, góra dwóch godzin, dlatego też bez zbędnych rozmów zostawiła go samego aż do rana.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.19 16:48  •  Cela numer 48 Empty Re: Cela numer 48
Być może skupienie na pokazie, a może fakt że lekarstwo faktycznie powoli zwalcza jego pragnienie krwi, ale nawet nie zwrócił uwagi na krwioopodobną ciecz jaką darzyła się maszyna. Nie zastanawiał się nad sensem tego poza przykryciem jego pokazu, ale z drugiej strony, czy była w takim razie nań przygotowana? Hmmmm. Niemniej, pokaz całkowicie pochłonął jego uwagę, stąd też nie miał okazji się nad tym zastanawiać.
A potem już nie był na to w stanie. Krótki pokaz okazał się potwornie męczący, choć coś takiego normalnie mógłby zrobić bez problemu od tak. Nie był w stanie jej chwilowo wytłumaczyć pochodzenia jego umiejętności i dlaczego w porównaniu do innych aniołów on nie włada żywiołem, a materią. To była długa historia i kij wie czy nie przegrzałaby obwodów jego mechanicznej opiekunce. Chyba tak można określić jej chwilową profesje w stosunku do Hexa, nie?
Dał się położyć jak schorzone dziecko, zwijając się w sobie jeszcze bardziej niż chwilę temu. Z zaciśniętymi powiekami i zwiniętymi kończynami w siebie tak mocno jak tylko możliwe, ledwie usłyszał o tym że go jeszcze zwizytuje. Ból nie odpuszczał przez dobrą godzinę, po której to dżin, gdy w końcu odzyskał szczątki klarowności umysłowej czuł się jakby coś po nim przejechało. Kilka razy już się przewrócił z boku na bok, nawet raz zleciał z łóżka, ale już nie mógł się podnieść z podłogi. Dopiero po jakiejś godzinie udało mu się oprzeć dłoń o jej krawędź i dźwignąć resztę truchła do góry, by oprzeć się o nie plecami. Tkwił tak, z ciężkim oddechem dobre kilka minut, a jego dłonie skierowały się ku skroniom, powoli je masując. Nie miał lepszych pomysłów jak zwalczyć ten ból, więc robił chociaż tyle.
Kolejne pół godziny później i w końcu czuł się w miarę logicznie, lecz jedyne co z tym patentem zrobił to wdrapał się z powrotem do łóżka, przykrył i zaczął obserwować sufit. Wolał nie tykać lektury, jeśli będzie za nudna to uśnie, a miał czekać.
Gdy więc Hibiki zastała go po kolejnych, trzech godzinach, był już senny, ale odmówił lekom przeciwbólowym. Nie było już tak źle. Kolejna dawka, i spać... Tak, spać.
Kolejny, spokojny sen. Kolejna pobudka w zamkniętej celi. Niby to nie takie złe, przynajmniej ma, w jakimś stopniu gwarantowane bezpieczeństwo w zamian za jego wolność.
Czy to było warte?
Nie wiedział. Za to w końcu stwierdził że weźmie się za tą książkę. Fantastyka, tak? Sam jest istotą z fantastyki, więc chyba pasuje by czytał o istotach jak on? Hmmmm...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.19 16:36  •  Cela numer 48 Empty Re: Cela numer 48
Analiza jego zaskakujących zdolności zajmowała ją w całości, nie pozwalała przejść w stan spoczynku nawet na sekundę. To było niesamowite, niepojęte, przeczyło wszelkiej logice. Tworzenie kopii innego przedmiotu bez niszczenia pierwowzoru, bez pobierania materiału z otoczenia? Byłby świetną pomocą w świecie, którego zasoby powoli się kończyły. Wystarczyło zrobić jedną rzecz, a potem z jego pomocą sklonować ją dziesięciokrotnie. Życie byłoby wtedy takie proste! Przynajmniej dla tych marnych ludzi, którzy nie przetrwaliby bez kubka wody przez tydzień.
Żadne logiczne wytłumaczenie nie przychodziło jej do głowy. Wątpliwe, żeby była to jakaś iluzja, wyglądało zbyt realnie, wątpiła, że ktokolwiek byłby w stanie oszukać jej mechaniczne, znacznie lepsze od ludzkich receptory. Przedmiot rozsypał się po krótkiej chwili, jakby był jakąś bardzo niestabilną materią narażoną na działanie czynników zewnętrznych. Dało się winę zrzucić na zmęczenie Hexa, ale czy przedmiot nie powinien po prostu pozostać w takiej formie, w jakiej został sklonowany, tylko po prostu uszkodzony? Uległ całkowitej, natychmiastowej degradacji, wyparował. Czy więc klon istniał fizycznie, czy jedynie oszukał jej wzrok, na koniec efektownie umykając ze świata zanim pomyślałaby o sięgnięciu po niego? Chciała zbadać ten fenomen, ale obawiała się, że zbudowany z trybików i kabli mózg tego nie ogarnie. Za dużo, nawet na nią. Zwłaszcza na nią. Jej abstrakcyjne myślenie ograniczało się do fikcji literackiej – kiedy spotykała się z nią na żywo zaczynała czuć się osobliwie. Nie miała pojęcia jak się zachować.
Myśli zaczęły się plątać, krążyć wokół jednego zagadnienia. Mógł też zaingerować w materię, z której sama została stworzona. W jakim stopniu? Czy by cokolwiek poczuła? Może mógł ją zniszczyć jednym dotknięciem, a ona pogrążyłaby się w niebycie, jak kiedyś? Wspomnienie pustki było dla niej przerażające. Owszem, czuła się po ponownym włączeniu jak zwykle, jakby po prostu wyszła z trybu uśpienia jak co ranek. Dopiero potem dowiedziała się, że była nieaktywna znacznie dłużej niż jedną noc, tydzień, więcej nawet niż miesiąc. Mogła już nigdy nie otworzyć oczu i nawet o tym nie wiedzieć. Skoro ona się tak czuła, jak musiało wyglądać codzienne ludzkie życie – te kruche istoty również mogły umrzeć w każdej chwili. A mieszkający poza murami M-3? Słyszała tylko o okropieństwach tam się odbywających, ale nigdy nie widziała z bliska ich życiowych warunków. Może powinna się tam kiedyś wybrać? Każdy powód byłby dobry – od zwyczajnej chęci badania wirusa w naturalnym środowisku aż do poszukiwania złóż zasobów do wydobycia. Chciała wiedzieć więcej. Chciała poznać świat.
Chciała pokazać, że androidy są lepsze od ludzi.
A problem sprawiało jej głupie pojęcie czemu ta istota potrafiła takie dziwne rzeczy...
Powróciła do niego rankiem nie mówiąc za wiele. Trzeci dzień terapii nadszedł zaskakująco szybko, ale też dłużył się niemiłosiernie. W trzygodzinnych przerwach pomiędzy odwiedzinami krążyła po laboratorium, przekopywała książki i bazy danych. Natykała się jedynie na fantastykę naukową, nierealne wzmianki z gatunku fantasy, dżiny i biblijne wątki o, przykładowo, rozmnażaniu jedzenia siłą woli. Wszystko nie miało sensu do tego stopnia, że jej wizyty ograniczały się do podania leku i posiłku, wynoszenia kolejnych tacek, przyglądaniu mu się bez słowa i mrugania niebieskimi ślepiami. Myślała, że potrafiła wszystko, ale właśnie dotarło do niej, że tak nie jest. Że być może wcale nie jest lepsza od szarego człowieka. Jak mogłaby być, skoro to zagadnienie wymykało się jej pojmowaniu w najmniej oczekiwanym momencie?
Wieczorem przyszła ostatni raz. Dopiero teraz wspomniała coś cicho o ostatniej dawce i że powinien poczuć się lepiej jak tylko organizm oczyści się z pozostałości specyfiku, który ostatnio tak regularnie mu podawała. Powinien być osłabiony jeszcze jakiś czas, a potem prawdopodobnie przestanie mieć chęć rozszarpywania gardeł i żył. Jednocześnie jej czas na badania obiektu doszedł do końca. Wiedziała, że jutro lub najpóźniej pojutrze ktoś po niego przyjdzie, słyszała plany przeniesienia go z Miasta. Nie powiedziała jednak o tym słowa. Zapewne więcej się nie zobaczą, a ona nie będzie miała szansy na rozpracowanie tajemnicy, którą ją uraczył. Rozważała nawet skasowanie tego wspomnienia, ale nie potrafiła się odważyć i zdecydować na ten ruch. Luki w pamięci były nieznośnymi dziurami, które ciężko było potem wyrzucić gdzieś w kąt, pozbyć się ich. W świadomości pozostawała informacja, że coś jej umknęło i już nie powróci. Prędzej po prostu zarchiwizowałaby ostatnie trzy dni, zwalniając w ten sposób miejsce i mając utrudniony dostęp, ale wciąż mogąc sobie o tym przypomnieć.
Wychodząc życzyła mu miłych snów. Nie pożegnała się, pozostawiając nadzieję, że przyjdzie.
Nie przyszła.
Rano przybyli jedynie żołnierze, którzy się nim dalej zajęli.

[z/t + Hex]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach