Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 23.02.19 19:44  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 3 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
 — Doświadczenie nauczyło mnie żeby być zawsze czujnym.
Uśmiechnął się przekornie, odwracając głowę przez ramię.
Raczej sądziłem, że uznasz, że jestem skrajnie nieodpowiedzialny skoro wchodzę do domu nieznajomego.
 Shane zapewne nie brał Nasceli jako potencjalnego zagrożenie. Pomimo niewinnego wyglądu anioł nie wyglądał na osobę, która może tak perfekcyjnie kłamać. Raczej tą umiejętność przypisałby bardziej sobie aniżeli jemu.
 Martwiły go nieco inne anioły. Od poprzedniej draki, wymordowani omijali tereny Edenu szerokim łukiem, przestając postrzegać istoty boskie jako okaz dobroci i altruizmu. Skrzydlaci zapracowali sobie na miano fanatycznej armii Boga i nawet pomimo odsunięcia od władzy naczelnego oszołoma niesmak pozostawał.
 Shane zdecydowanie nadwyrężał gościnność właściciela chatki. Nie dość, że zapragnął gorącej kąpieli, to teraz jeszcze zmusił go, aby ten towarzyszył mu podczas niej.
 Zwabiony do środka siadł w kącie, na co rudzielec miał ochotę parsknąć głośnym śmiechem, kiedy tylko ulokował się w prowizorycznej wannie. Nascela kompletnie speszony zajął się czesaniem włosów. Jemu to nie przeszkadzało, nie reagował na skrępowanie anioła, uważając, że pewne sprawy przestały zaskakiwać w tych czasach.
 Chociaż...
 Czas może zatrzymał się dla aniołów. Może nadal pozostawały nieskalane, nietykalne i nieświadome rozpustności swoich podopiecznych.
Starł z siebie resztki brudu, przypominając w końcu cywilizowanego faceta.
Przymknął powieki, jednak zmuszony był do zerknięcia na Nascelę. Niespodziewana prośba nieco wybiła go z tropu. Westchnął wewnętrznie, czując iż kolejny raz wymaga się od niego więcej niż był wstanie zaoferować. Nie był najodpowiedniejszym kandydatem do bycia przewodnikiem, jednak prośba rzucona wymagała odpowiedzi.
Nie wiem co będzie jutro, za miesiąc, za rok czy kilka lat. Do tej pory mogę nie żyć. Jednak jeśli to dziecko jest mojego gatunku, to mogę ci obiecać, że jeśli zwróci się do organizacji Drug-on i powoła się na mnie, to najemnicy mu pomogą. To ci mogę obiecać.
Reszta wydawała się zbyt niepewna. Nie rysował przyszłości w kolorowych barwach, wręcz przeciwnie musiał mieć świadomość, że śmierć czyhała na niego za rogiem.
Opatrzysz mi rękę?
Wstał z wanny, łapiąc za ręcznik i wycierając się. Woda szybko odparowywała z jego skóry przez wysoką temperaturę ciała, a dodatkowe starcie ręcznikiem jedynie przyspieszyło efekt. Narzucił na mokre włosy tkaninę, a następnie na ciało przygotowane przez anioła ubrania.
 Kiedy założył ostatnią rzecz i spojrzał w lustro musiał przyznać, że wygląda... głupio. Tradycyjna japoński strój nie był jego wymarzonym ubraniem, ani tym bardziej rzeczą, w którą sam by wcisnął. Nie komentował dziwnego przebrania, najlepiej aby pozostawał neutralny.
 Wyprał swoje łachy w wodzie, w końcu doprowadzając je do stanu używalności. Plamy krwi nie zeszły do końca, ale nie martwił się trywialnymi sprawami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 19:45  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 3 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
Dojrzał błysk rozbawienie w ślepiach Shane'a, gdy ich wzrok zetknął się zaraz po tym, jak anioł zajął miejsce w kącie. I domyślał się, co było przyczyną takiej reakcji, wszak nie był ani głuchy, ani ślepy. Wiedział, jakich czynów dopuszczali się pobratymcy mężczyzny i w gruncie rzeczy nie tylko oni. Metatron również dał temu świadectwo, rujnując reputacje skrzydlatych. Nascela był świadom wszelkich okropności, jakich dopuścił się były archanioł. Mimo iż nie brał w tym bezpośrednio udziału, czuł się współwinny tego karygodnego zachowania, wszak pozwolił mu na wszelkie okrucieństwo.
  — Skoro ty jesteś skrajnie nieodpowiedzialny, kim ja jestem w twych oczach, Shane? Nie zapominaj, że to ja przepuściłem obcego przez próg swojego domu. — Nascela rzadko miał do czynienia z przedstawicielami innych gatunków, toteż w ich towarzystwie czuł się niezręcznie. Uważał bowiem, że Wymordowani, a nawet ludzie byli zbyt bezpośredni, co w wielu sytuacjach doprowadzało do nie porozumień. Wobec czego raczej starał się nie nawiązywać z nimi kontaktu, jeżeli nie było takiego potrzeby. Ponadto nie radził sobie z niektórymi emocjami, w których skład wchodziła głównie pogarda i nienawiść do wyznawców fałszywego boga. W starciu z nimi nie różnił się niczym od pozbawianej człowieczeństwa istot, które postradały wszelkie rozumu, bowiem czuł w stosunku do Aoistów jedynie rządzę mordu.
  Gdyby wiedział o czym myśli Shane, nakłaniałby go do zmiany zdania? Zapewne nie, aby jeszcze bardziej nie godzić w reputacje swojej rasy, acz był świadom, że anioły, mimo swojej niemal świętej otoczki, w większości przypadków straciły prawa do uważania się za bożych posłanników, a przynajmniej Nascela od dawna się nim nie czuł. Jego wiara była zachwiana od setek lat. Nie mógł pogodzić się z decyzją, jaką podjął Stwórca. Miał mu za złe, że ich opuścił, skazał na ziemskie życie, uciechy jakie z niego wynikały, grzechy, a w tym również potępienie. Choć w edeńczyku nigdy nie narodziła potrzeba współżycia z kimś, nie był naiwny, ani też czysty. Podobnie jak jego gość - miał na rękach przelaną krew i nawet mimo zadanej mu pokuty, był świadom, że nigdy nie zmyje swych grzechów i nie powróci do raju przed oblicze Pana. Będzie żył aż po wszech czasy z świadomością ich popełnienia i karą, która go czeka tuż po śmierci.
  Ulokowane spojrzenie w Wymordowanym zmieniło kierunek, gdy ten w końcu podjął temat obietnicy. W gruncie rzeczy spodziewał się, że mężczyzna odmówi. Żaden z nich nie znał godziny swego końca, ale najwyraźniej nie miał zamiaru uciekać od odpowiedzialności, co sprawiło, że anioł poczuł ulgę, jednak nie ubrał jej w słowa. Zaledwie przytaknął.
  Słysząc jak mężczyzna wychodzi z wanny, miał ochotę poderwać się z miejsca i opuści te pomieszczenie, ale...
  — Opatrzysz mi rękę?
  Szczotka zamarła kilka centymetrów przed puklami.
  — Czy to Lailah cię zranił? — spytał. Wzrok ukradkiem napotkał skrawek naznaczonych bliznami pleców mężczyzny, przez co po chwili wstał, spuszczając wzrok. Nie czekał aż padnie odpowiedź. Odłożył szczotkę na umywalkę z zamiarem udania się po bandaż i maść z roślin leczniczych, którą otrzymał od Halszki po nabyciu rany podczas konfrontacji z dzikimi zwierzęciem, błąkającym się po ogrodach edeńskich w poszukiwaniu schronienia na zimę. — Nie posiadam umiejętności medyczny, ale zrobię co w mojej mocy, aby ulżyć ci bólu.
  Nie zaszczycając mężczyzną chociażby pojedynczym spojrzeniem, wyszedł z łazienki, po czym skierował swoje kroki ku miejscu, gdzie trzymał bandaże.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 19:49  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 3 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
 — Na pewno nikim zdrożnym, Nascela.
Odpowiedział z nikłym uśmiechem. Jego myśli raczej krążyły koło niewinności i dobroduszności przedstawicieli aniołów. Nasca nie musiał się przejmować złą sławą jaką mógłby się okryć po wpuszczeniu wymordowanego do domu.
— Czy to Lailah cię zranił?
Nie. Sam to sobie zrobiłem. Gdy mnie zaatakował mieczem z ciała wysunęło się przedłużenie mojej kości przedramieniowej. Jest to nabyta zdolność, z którą pośrednio sobie, jak na razie, radzę. Więcej z nią szkód niż pożytku.
Wyjaśnił.
 Chociaż spoglądając na to z drugiej strony, młody anioł przyczynił się do rany, gdyż Shane zmuszony był do obronienia się przed ostrzem miecza. Najpewniej młody nie miał zamiaru nawet go drasnąć, a nastraszyć, jednak on nie zamierzał kajać się przed nikim. Zasygnalizował im od samego początku, że nie mają do czynienia z bezbronnym wymordowanym. Ten, który wdarł się do Edenu był gotów walczyć.
Wystarczy, że zatamujesz krwawienie. Regeneracja wymordowanych jest nieco lepsza niż u normalnych ludzi.
 Kiedy gospodarz wyszedł z łazienki, Shane wziął mokre ubrania i wyszedł przed dom. Zarzucił na drewnianą balustradę werandy, aby te wyschnęły w spokoju. Podejrzewał, że zabieg ten z jego strony jest niesamowicie głupi i naiwny — w końcu wychodząc na Desperację potrafił uwalić się szybciej każdym syfem niż dziecko jedzące czekoladę.
 Zerknął w dal na rzekę i dałby sobie rękę obciąć, że ten fragment terenu jest niesamowicie dobrze mu znany. Nie chciał wysnuwać więcej hipotez i teorii, gdyż wspomnienia płatały mu figle. Potrafiły podsuwać podobne obrazy i zastępować te, które trudno było rozpikselować w mózgu. Wówczas Shane miał wrażenie, że był w danym miejscu, a tak naprawdę go nie było.
 Wrócił do środka, do gospodarza, który najpewniej wrócił z potrzebnymi do opatrunku bandażami. Rana nie była poważna, jednak również nie należało ją bagatelizować. Każde korzystanie z mocy skutkowało otwartymi ranami, jednak specyfika kości, które swoją fakturą przypominały twardy metal rekompensowała mu te niedogodności.
 Siadł na sofie, zauważając przemykającego gryzonia tuż pod mebel. Najwidoczniej kromstak sądził, że Nascela pozbył się dziwnego gościa i może swobodnie pohasać po mieszkaniu, a rzeczywistość okazała się nieco okrutna dla małego stworzonka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 19:53  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 3 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
Po wyjściu z łazienki poczuł ulgę. Nie miał wątpliwości, że jego policzki zostały zaatakowane przez niekontrolowane zaczerwienie. Miewał takie podczas stanu podgorączkowe, więc nie był w stanie pojąć, dlaczego pojawiły się po uchwyceniu nagiego skrawka skóry mężczyzny, ale był przekonany, że miało to związek z ciepłem przepływającym przez jego ciało, które pojawiło się dokładnie w tym samym momencie, wszak było tam gorąco, niemal duszno.
  Przejechał dłonią po twarzy, ale nie pozwolił sobie, aby zawładnęło nim rozluźnienie. Słowa Shane'a nadal brzęczały złowieszczo w jego uszach i nie był w stanie zdefiniować, która część nań wypowiedzi sprawiła, że stracił kontrolę nad swoim oddechem. Spowodowała to wzmianka o ranie, czy może o jego przynależności do Drug-on? Nie wiedział, ale mimo tego, udał się prosto do spiżarni, a raczej niewielkiego pomieszczenia, które pełniło funkcje czegoś na jej wzór, chociaż zamiast gromadzonych na zimę przetworów, znajdowały się tam rzeczy, które w razie nieprzewidzianych okoliczności zawsze warto było mieć pod ręką. Rozejrzał się po ułożonych na półkach przedmiotach, a po chwili jego oczy spoczęły na szukanych bandażach i zamkniętej w małym słoiku maści. Zabrał oba te przedmioty i udał się do salonu. Był jak reszta domu - utrzymany w tradycyjnym, azjatyckim stylu, który sprawiał wrażenie surowego, przez wzgląd na brak luksusów, bowiem wygodna została zastąpiona przez mniej wygodne, ale przy tym bardziej praktyczne umeblowanie. Przede wszystkim większa część podłoża została wyłożona futonem, na którym spoczywało pięć mebli - cztery stykające się z matą krzesła oraz jeden niski stolik. Oprócz nich w pomieszczeniu znajdowało się coś na wzór wbudowanej w ścianę meblościanki. Nascela nie preferował życia w dostatku, wolał bardziej tradycyjne rozwiązania, stąd też zdecydował się na spokojne, skromne lokum umiejscowione z dala od zgiełku.
  Wchodząc do pomieszczenia, ujrzał kątem oka czmychającego pod mebel Ikara. Na ten widok z jego ust uleciało ciche, niemal niesłyszalne westchnienie. Będę musiał popracować nad jego manierami, przemknęło mu przez głowę, niemniej nie zajął się tym od razu. Otóż kromstak w tym momencie nie znajdował się w epicentrum jego myśli; takowe krążyły wokół Wymordowanego. Odszukał go wzrokiem, po czym zbliżył się ku niemu, gdy ten zajął jedno z krzeseł obok stolika. Usadowił się nieopodal niego, czując miękką strukturę futonu. Musiał przyznać, że chociaż mężczyzna wyglądał dość specyficznie w jednym z kompletów jego ubrań, to nie prezentował się w nich najgorzej, mimo iż był świadom, że to głównie zasługa wody, która zmyła z niego brud.
  — Pokaż ranną dłoń — rzekł, zerkając w nań kierunku. Zapewne przy tej okoliczności na jego wargi powinien wstąpić zachęcający uśmiech, ale zrezygnował z niego na rzecz zerknięcia mężczyźnie prosto w oczy, gdyż w gruncie rzeczy rzadko się uśmiechał. Często przy takiej formie demonstrowania swoich uczuć, tracił kontrolę nad mimiką twarzy.
  Odstawiając bandaż i maść na drewniany mebel umiejscowiony w pobliżu, przyciągnął go bliżej, ażeby mężczyzna mógł oprzeć raną rękę na jego nienaruszonej żadnymi rysami blacie. Gdy to uczynił, anioł przyjrzał się rozcięciu. Przez kąpiel z rany przestała sączyć się krew, wobec czego posmarował jej powierzchnie maścią, po czym założył opatrunek, składający się z kilku warstw bandaża.
  — Drug-on to grupa parająca się usługami najemniczymi, nieprawdaż? — zapytał, zajmując mężczyznę rozmową. Słyszał o nich zaledwie pogłoski, ale obiło mu się o uszy, że słynęli z dość... radykalnych praktyk, które nie miały nic wspólnego z prawością, moralnością czy też ustanowionym przez Stwórcę dekalogiem. Co prawda anioł nie miał zamiaru oceniać ich działań, jednakże zignorowanie takiej informacji mogłoby go w przyszłości słono kosztować. Wszak niewykluczone, że Shane może przyjąć zadanie zalecone z ust kapłanów fałszywego boga, którego treść najprawdopodobniej będzie wymierzona w pobratymców Nasceli albo w niego samego. Ostrożność. Musiał zachować ostrożności. Bez względu na wszystko. I chciał podpytać Shane’a o kilka rzeczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 19:56  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 3 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
 Nascela zajął się opatrywaniem jego ręki, a Shane chwilę przyglądał się jego twarzy. Anioł wydawał się niezwykle skupiony i chyba czymś zaniepokojony. Ciężko mu było ocenić czym może martwić się, gdyż Pradawny również nie należał do osób obytych w emocje innych jednostek.
— Drug-on to grupa parająca się usługami najemniczymi, czyż nie?
Tak. Skoro o tym wiesz, o pewnie parę rzeczy słyszałeś o nas. Zajmujemy się wszystkim, jeśli o to pytasz. Brudna robota to nasza domena.
Odparł.
 Czekał na reakcję anioła. Podejrzewał, że zaraz zostanie wyrzucony na zbity pysk przez gospodarza ze względu na swoją profesję. Co tu ukrywać. Trudnił się zabijaniem, a Nascela ratowaniem i ochroną życia niewinnych. Shane nie miał problemu z pobieraniem zleceń od wszelkiej maści grup.  Zazwyczaj swoje antypatie zostawiał w Smoczej Górze, wychodząc za mury i biorąc zlecenie wykazywał wysoki profesjonalizm, który nie przysłaniał mu prawdziwego celu.
Liczyło się przetrwanie. Liczyła się grupa, a środki jakimi się posługiwał stanowiły dla niego mniejszą wymierność. Poza tym, miał dla kogo walczyć. W ich szeregach pojawiło się dziecko, które również wymagało pożywienia i ochrony. Nascela nie musiał rozumieć pobudek jakimi kierował się rudzielec w życiu. Nikt tego nie oczekiwał od niego.
Sądzę, że w tym pytaniu ukrywa się drugie dno. O co chcesz mnie zapytać?
Domyślał się, że myśli Nasceli krążyć mogą wokół wyznawców Ao, lecz on wolał nie poruszać tego tematu, gdyż dyskusja mogła się zaognić. W końcu jakiś czas temu Ghoul pobrał zlecenia od nowego Proroka, jednak wcale nie kierując ich siły przeciw Edenowi.
 Zabandażowana ręka wyglądała nieco lepiej niż wcześniej. Woda spowodowała, że z rany przestała sączyć się krew, a rozcięcie nie wyglądało tak paskudnie jak jeszcze kilka chwil wcześniej. Bandaż wokół przedramienia zapewnił sterylność ranie i dzięki temu miał pewność, że żaden syf nie przedostanie się do środka. Na Desperacji musiał uważać. Zarażenie się z własnej głupoty czyhało na każdym kroku. Wymordowani umierali średnio szybciej niż sami zdążyli się zabić. Niewielki procent jego gatunku potrafił poradzić sobie w nieprzychylnych warunkach i wykorzystać nieurodzaj na swoją korzyść. Rudzielec uczył się tego przez wiele lat. Na swojej drodze wielokrotnie miewał gorsze i lepsze dni, i to dzięki nim był wstanie tak długo przeżyć.
 Shane obserwował mimikę twarzy Nasceli. Tyle ile umiał odróżnić emocji, tak oczekiwał na złość. Czujny, lekko się spiął, podejrzewając anioła o przejaw nagłej agresji względem siebie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 19:57  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 3 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
Starał się unikać kontaktu fizycznego z szorstką skórą Shane'a, niemniej mimo ostrożności jego place kilka razy ją drasnęły. Ponadto, rozsmarowując maść na jej powierzchni, chcąc czy nie chcąc dotyk był konieczny, jednakże w trakcie tej czynności obchodził się z obrażeniem z pewną dozą delikatności, która przybrała niemal taką samą skalą, jak podczas gry na harfie. Chciał bowiem oszczędzić mu niepotrzebnego bólu, które mogłyby wyniknąć na skutek jego działań i braku doświadczenia z zakresu opatrywania ran.
  — Przede wszystkim nie mam zamiaru oceniać twego postępowania, Shane — odezwał się po chwili. Podczas wypowiadania tych słów zakładał bandaż, lecz od czasu do czasu zerkał w lico swego gościa. Mimo życia na tych urodzajnych zimach, był świadom ogromu nieszczęść zasłanych przez Boga na wszelkie istoty żywe, wszak nie zgadzał się z jego decyzją. Uważał ją za skrajnie nieodpowiedzialną, może nawet egoistyczną, jednakże rozwaga nakazywała na powstrzymanie się przed głoszeniem swoich przekonań w tym zakresie. Ponadto tlił się w nim zalążek nadziei, że Stwórca postępując w taki sposób, kierował się swym planem, a realizacja takowego jest zajmująca i właśnie z tego powodu nie daje znaku życia, ale mimo upływu tylu stek lat nadal nie dał żadnego znaku życia, co sprawiało, że płomyk tej wiary sukcesywnie wygasał w jego lojalnym słudze. Wracając do nieprawości, sam  doświadczył takowych, swatając pierwsze nieśmiałe kroki w swej materialnej postaci. Nie potrafił się odnaleźć wśród ludzi i po dziś dzień towarzyszył mu opór, które próbował przełamać, zapraszając Wymordowanego pod swój dach. Był nad wyraz zdziwiony, że komunikacja z nim przychodziła mu z taką... łatwością, aczkolwiek nadal miał przed oczyma obraz niemowlęcia, którego ten mężczyzna z takim uporem próbował chronić. Niewątpliwie posiadał ludzkie odruchy. — Jestem w pełni świadom, że poza granicą Edenu toczy się walka o każdy dzień —  zapewnił go, bowiem był przepełniony wątpliwościami. Otóż nie był przekonany, czy aby na pewno był wart życia w tej namiastce raju. Czym sobie zasłużył ażeby tu egzystować, prowadzić dostatnie życie, nie przymierać z głodu? Był potępiony, o czym przekona się wraz z powrotem Boga, jeśli oczywiście ten jeszcze kiedykolwiek powróci.
  Przez wzgląd na własne doświadczenie w kwestii napięcie, wyczuł moment, w którym jego gość znowu poczuł się jak owca w wilczej skórze, ale skwitował to zachowanie zaledwie bladym uśmiechem. Nie był jego wrogiem. Przynajmniej nie teraz. W tej chwili chciałby jeno jego oparciem, niczym więcej. Po to go tu zaprosił. Użyczył swojej wanny. Opatrzył ranne. Podarował życzliwość.
  — Owszem. Chciałbym zapytać o postępowanie Kościoła Nowej Wiary — podjął temat, wkładając wszelki trud w to, aby swoje uczucia względem ówże ugrupowanie ukryć przed swym rozmówcą. Demonstracja takowych mogłaby wywołać niesmak na twarzy Wymordowanego, a tego widoku wolał sobie zaoszczędzić. — Zapewne jesteś świadom, że doktryna ich wiary nie jest zbyt przychylna nam, aniołom, a jako osoba odpowiedzialna za bezpieczeństwo swych pobratymców, lękam się o ich życie — przyznał. — Jeśli dysponujesz wieściami na ich temat, jestem skłonny zapłacić każdą cenę za ich poznanie.
  Wstał z podłogi. Mała obsesja. Tym dla niego była ta sprawa, ale nie chciał, ażeby mężczyzna się na tym poznał, przez to unikał kontaktu wzrokowego z nim, starając się zachować czystość umysłu. Nienawiść wobec owej sekty nie była dobrym drogowskazem, o czym boleśnie się przekonał, gdy napotkał na swej drodze ich brutalności. Odkrył wówczas jeden fakt, który zmienił diametralnie jego życie. Niczym się od nich nie różnił.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.02.19 9:50  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 3 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
 Shane pomimo niezbyt rozwiniętej zdolności odczytywania emocji, zauważył, że Nascela ma duży problem z fizycznością, a raczej kontaktem fizycznym.
 W pierwszym odruchu wydawało mu się, że jest to spowodowane jego anielską naturą, jednak im dłużej przyglądał mu się z boku, tym coraz bardziej był przekonany o dyskomforcie jaki odczuwał przy każdym zetknięciu ze skórą wymordowanego.
Nie musisz się bać, że mnie uszkodzisz.
Odparł, kładąc nieco większą i dużo bardziej szorstką dłoń na dłoni anioła, nieco mocniej dociskając jego place z maścią do swojej skóry.
Jako wymordowany jestem dużo bardziej odporny niż ludzie.
Wodził chwilę jego palcami po swojej skórze do czasu aż całkowicie nie pozbył się z nich maści.

 Puścił go, a wówczas padło kolejne dość niewygodne pytanie. Podniósł wzrok, obserwując go dłuższą chwilę w ciszy.
Drug-oni teoretycznie nie posiadali kodeksu poufności, jednak czy jemu jako przywódcy wypadało zdradzać tajemnice organizacji? Poza tym nowo poznany anioł nie wzbudzał w nim na tyle zaufania, ani sympatii by rzucać wszelkimi tajemnicami, jakimi była okryta Smocza Góra.
Niestety nie mogę ci powiedzieć za wiele na temat wyznawców Ao. Nie ukrywam, że nie przyjmujemy zlecenia od wszystkich grup. Nie obchodzą nas wasze zatargi, dla nas to biznes.
Wyjaśnił. Domyślił się, że Nascela raczej niechętnie przyjmie odmowę, jednak za wiele również nie mógł oczekiwać.
Mogę ci jedynie powiedzieć, że jak na razie nie dostaliśmy żadnego zlecenia na anioły. Mają konflikt w wewnętrznym kręgu.
 I tyle. Nie zamierzał dalej brnąć w niewygodny dla siebie temat. Poza tym nie poczuwał się do odpowiedzialności wobec gatunku Nasceli do czegokolwiek. Pilnował swoich interesów, które najpewniej w którymś momencie skrzyżują się z gospodarzem domu.
 Obserwował jego profil, ruchy. Niełatwo było mu wyłapać to doskonale znane sobie uczucie — nienawiści. Kiedy w końcu anioł się zdradził, na ustach wymordowanego pojawił się chwilowy, wręcz sekundowy uśmiech. To mu uświadomiło, że Nascele może mieć z Pradawnym wiele wspólnego.
Powiedz ty mi coś — Zagadnął po chwili, długiej, nieco odrętwiałej ciszy — Jest jakiś sposób, aby osoba zmarła odrodziła się...jako anioł? Słyszałem o takich przypadkach. Kogo to dotyczy.
Nie, Shane nie chciał być aniołem. Wolał pozostać pokutnikiem w demonicznej wersji samego siebie, gdyż na taki los zasługiwał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.02.19 13:34  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 3 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
Wzdrygnął się, gdy ręka Wymordowanego skonfrontowała się z jego własną. Chciał ją wycofać, ale wtem poczuł, jak szorstka faktura dłoni Shane dociska się do jego odpowiedniczki i skapitulował, starając się zapanować nad odruchem, który zawsze towarzyszył mu przy takiej okazji. Skoncentrował się na wykonywanej przez siebie czynności, choć jego uwadze nie umknął fakt, że temperatura ciała mężczyzna była przyjemnie ciepła, wręcz godna pozazdroszczenia.
  — Być może, jednak wolałbym zaoszczędzić ci bólu — odezwał się po chwili, cicho, zbyt cicho, jednakże nie mógł sobie w chwili obecnej pozwolić na wyprodukowanie bardziej donośnego dźwięku z ciśniętego przełyku. I tak podejrzewali, że jego uwaga zostanie zbyta kolejnym komentarzem typu: przywykłem do bólu. Biorąc pod uwagę jego pokryte bliznami ciało, Nascela nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Zapewne ta rana była dla Shane'a ledwie draśnięciem, ale członek Zastępu nie miał zamiaru dostarczać swojemu gościowi dodatkowego cierpienia, więc robił wszystko w celu jego amortyzacji.
  Odwrócił twarz, gdy wreszcie założył stabilny opatrunek. Miał ochotę wyjść z pokoju, ażeby ochłonąć w samotności, niemniej powstrzymał się przed tym w ostatniej chwili. Przede wszystkim dlatego, że cisza została przerwana i w pomieszczeniu zatrzymały go słowa mężczyzna.
  — Źle mnie zrozumiałeś. — Pozwolił sobie na  słaby i wymuszony uśmiech. — Nie chciałem byś zdradzał mi treść zleceń, na którymi obecnie pracujecie. W moim kręgu zainteresowania znajdują się pogłoski, którymi może dysponować każdy mieszkaniec Desperacji — odrzekł po chwili, aczkolwiek nie naciskał. W gruncie rzeczy uznał temat za zakończony, wszak Shane był najemnikiem, a Nascela wiedział, że nawet informacje miały swoją cenę, zatem nie chciał naruszać jego zawodowych kompetencji. Ponadto obawiał się, że jeżeli będzie drążyć temat KNW, to wreszcie zademonstruje Shane’owi całą swoją nienawiść do tego ugrupowania, a chciał tego uczynić. Nie mógł tracić nad sobą panowania.
  Wbił oczy w przestrzeń przed sobą. Za każdym razem, gdy próbował tłumić swoją złość, był niemal pewny, że udała mu się ta sztuka, ale potem nadchodziła bolesna konfrontacja z rzeczywistością. Zapewne rozbierałby te myśli na czynniki pierwsze, gdyby nie Shane’a. Skierował ku niemu swoje spojrzenie. Nie sądził, że ten temat znajdował się w kręgu jego zainteresowań.
  — Słuch cię nie zawiódł, choć tylko nieliczne grono zmarłych dosięga ten — chciał powiedzieć zaszczyt, jednakże nie był pewny czy te określenie było trafne; zapewne nie wszyscy chcieli wieść życie w takiej formie — rytuał. Po tym, jak ludzka istota umrze, jej dusza podlega sądowi anielskiemu, na którym jest rozliczana ze swoich czynów. Z reguły tylko osoby, które nie dopuściły się rażących grzechów, mogą odrodzić się w anielskim ciele, jednakże dotyczy to jedynie istoty rasy ludzki. — Złożył mu krótkie wyjaśnienie, niemniej nie był pewny, czy uwzględnił w nim wszystkie kryteria. Sam nigdy nie był świadkiem takiego sądu, zatem nie wiele mógł powiedzieć o stronie praktycznej. Sąd nad duszami przypadał w udziale głównie Archaniołowi i Zwierzchności, ewentualnie dowódcy Zastępu, sam unikał takiego posiedzenia szerokim łukiem. Ciężar ich brzmienia był dla niego zbyt wielki, wszak na Babelu roztrzepały się losy ludzkiego żywota. Ponadto nie  chciał też poruszać tematu dyskryminacji Wymordowanych na podstawie wiary, że wirus X jest karą od Boga, zesłaną w ramach za odkupienie grzechów ludzkości, bo w gruncie rzeczy boskich wyrok nie miał nic wspólnego z terminem sprawiedliwość. Ofiarą wirusa padła niezliczona rzesza istnień, a wśród niech nie znajdowali się sami grzesznicy. Wielu przypadkach wirus dotykał również niewinnych, w tym dzieci. Aby uniknąć kontynuacji tej dyskusji, wstał.
  — Pewnie jesteś głodny. — Przeprawa przez jałowe ziemię z dzieckiem na rękach musiała nastarczyć mu dużo trudu. I pewnie nie miał zbyt wiele sposobność na odpoczynek, a w tym również na napełnienie żołądka. — Pozwól, że przygotuję kolację.
  Skierował krok w kierunku kuchni. Nadal czuł chłód, więc w gruncie rzeczy sam nie pogardziłby ciepłym, rozgrzewającym posiłkiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.02.19 18:27  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 3 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
 Pradawny odzwyczajony od ludzkiej dobroci i wrażliwości, czuł się niezwykle niekomfortowo kiedy obca osoba chciała zachować dla niego delikatność. Miał ochotę się roześmiać jednak to zachowanie mogło zostać źle odebrane.
 Nascela skończywszy swoją pracę wyglądał jakby sprawiło mu to niemałą ulgę.
KNW nigdy nie było obiektem zainteresowań Smoków. Pamiętam jedynie, że kiedy ta grupa powstała było wokół niej wiele szumu. Ich prorocy często znikają, a po zniszczeniu Gór Shi wyłonił się kolejny — niejaki Akela.
Shane nieszczególnie interesował się Kościołem Nowej Wiary. Uważał ich za sektę. W dodatku wyjątkowo głupią. Nie rozumiał toku myślenia wszystkich tych osób, które wierzyły na słowo jakiemuś typowi spod ciemnej gwiazdy. Bóg czy sekta jemu było daleko do wiary w podobne absurdy. Wierzył w to co materialne i namacalne, a przede wszystkim wierzył w siebie. Był zdania, że nikt lepiej go nie ochroni niż on sam, dlatego też trenował i szkolił się z różnego zakresu dziedzin.
W ramach gościnności twojej i opieki w Edenie, mogę się dowiedzieć nieco na ich temat.
Zaproponował szczodrze. Nascela mógł poczuć się zaszczycony skoro sam Pradawny pragnął zająć się wywiadem dla niego, gdyż w normalnych warunkach nie podejmował się podobnych zadań.
 Temat szybko jednak zszedł na całkiem inny tor. Rudzielec uśmiechnął się na widok wzroku anioła, który najpewniej pomyślał, że sam wymordowany pragnie stać się kimś boskim.
Spokojnie to nie o mnie chodzi. Lubię wiedzieć co nieco.
Nie rozwodził się nad swoimi motywami. Nascela nie wyglądał również na kogoś wścibskiego.
Nie jadłem dwa dni. Zjem.
Odparł siedząc nadal na sofie, jednak nawyk i odruch zmusił go do wstania, i pójścia do kuchni tuż za Nascą. Stał z boku obserwując jego kuchenne poczynania z założonymi na piersi rękoma.
Jakim żywiołem władasz?
Kolejne pytanie pułapka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.02.19 20:44  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 3 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
Zwykł nie poruszać tematu sekty. Od dawno takowy był dla niego co najmniej drażliwy. Odniósł nawet wrażenie, że mężczyzna zarejestrował zmianę, która w nim zaszła, gdy ich rozmowa skupiła się na Kościele, wobec tego anioł żałował, że w ogóle się odezwał.
  — Nie chcę, abyś czuł się zobowiązany względem gościny. Zasłużyłeś na nią, ratując niewinne istnienie. Po prostu... — zamilkł na chwilę, szukając w głowie właściwych słów, ale nie powiodła mu się ta sztuka.
  Po krótkiej chwili nieprzyjemnego dla jego uszu milczenia wzruszył ramionami. Kuchnia znajdowała się w niewielkiej odległości od salonu, więc szybko się tam znalazł. Podczas zalewania zawartości kubka wodą, usłyszał skrzypienie paneli podłogowych. Kącik warg uniosły się delikatnie ku górze. Najwyraźniej mężczyzna nie miał zamiaru oczekiwać kolacji w samotności.
  Nascela zerknął przez ramię. Nie mógł sobie wyobrazić, jak to jest nie jeść przez dwa dni. Choć sam nigdy nie spożywał sytych posiłków i prowadził raczej skromny żywot, to mimo wszystko zwykle starał się jeść przynajmniej dwa razy dziennie. Niemniej nie skomentował tego wyznania.
  — Usiąść proszę.
  Uśmiechnął się łagodnie. Połóż na blacie małego, okrągłego stolika kubek z parującym napojem w postaci herbaty, po czym ujął w dłoń wcześniej przygotowaną patelnię i wyjrzał na taras. Po chwili wrócił z dwoma pstrągami, które trzymał w metalowym kuble wypełnionym po brzegi lodem. Złapał je wczoraj. Jego dieta opierała się głównie na warzywach, owocach, pieczywie, nabiale, jajach i rybach. Nie preferował innych przetworów mięsnych.
  — Elektryczność.
  Nie uchwycił spojrzeniem oblicza mężczyzny. Nadal stał do niego tyłem. Demonstrując mu swoją moc, uruchomił kuchenkę elektryczną, by podsmażyć kolacje. Stał do niego tyłem, dzięki czemu nie musiał znosić jego spojrzenia, wszak niespełna godzinę temu zdradził, że nie lubił korzystać z elektryczności.
  Po upływie kilku minut po kuchni rozniósł się zapach smażonych pstrągów. W trakcie tego procesu przygotował sałatkę na bazie pomidorów, sałaty i śmietany, po czym nakrył do stołu.
  — Podejrzewam, że ta skromna kolacja nie zaspokoi twojego apetytu. — powiedział niemal przepraszająca. Odkąd Zaneri wyruszyła na Desperacje w poszukiwaniu swojego podopiecznego, nie miewał gości.
  Usiadł na przeciwko mężczyzny.
  — Smacznego — rzekł, jednakże zanim sam uraczył swoje podniebienie posiłkiem, zmówił krótką modlitwę w myślach. Co prawda jego wiara w Boga dawała wiele do życia, ale pewne nawyki nadal w nim tkwiły i trudno było się ich wyrzec na rzecz nieprzychylnych myśli, które kierował ku Stwórcy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.03.19 17:22  •  Nad rzeką - dom Nasceli  - Page 3 Empty Re: Nad rzeką - dom Nasceli
 Shane nie zwykł być podobnie empatyczny co dnia dzisiejszego w towarzystwie Nasceli. Nie sądził, że podobne zachowanie wychwyci z taką dokładnością, być może sam anioł zbyt mocno afiszował się z własną niechęcią względem sekty?
Przynajmniej będę mieć powód, aby tutaj wrócić.
Wyszczerzył zęby, ukazując tym samym dwa ostrzejsze niż pozostałe kły. Wilcze geny najwidoczniej z upływem czasu musiały mocniej wpłynąć na ciało Pradawnego. Shane niezbyt szczególnie zwracał uwagę na podobne upiększenia swojego wyglądu, a może powinien. Tęczówki również zrobiły się bardziej złote niż wcześniej, a odczuwanie zimna znacznie zmniejszyło swój próg.
 Rudzielec siedział tuż za plecami gospodarza obserwując jego płynne i lekkie ruchy. Poruszał się cicho i tylko dzięki ponadprzeciętnemu słuchowi był wstanie wychwycić każdy stukot podeszew butów, w innym wypadku mógłby mieć problem z zlokalizowaniem anioła. Pradawny podobne atuty anielskiej rasy analizował pod względem bojowym, gdyż pod innym kątem niestety nie potrafił. Na przestrzeni lat stał się bezduszną powłoką do pociągania za spust i przegryzania tętnic wrogom. Nienabyta empatia dodatkowo nie ułatwiała mu sprawy, lecz obecne czasy również nie wymagały od niego wrażliwości, dlatego też nie silił się na nią.
— Elektryczność.
To tak jak ja.
Podniósł rękawy ubrania, które dostał od Nasceli pokazując mu tatuaże zdobiące jego przedramię. I dodał:
Artefakt. Wszczepiony pod skórę. Jakiś czas temu uprowadzono mnie. Przeprowadzono eksperyment, który miał mnie zabić jeśli nie byłym wstanie opanować tego żywiołu. —  Nie musiał mu tego wyjawiać. Nascela nawet nie pytał, jednak obecność anioła sprawiała, że rozluźniał się. — Liczę na jakiś sparing z tobą.
 Walka — narzędzie, które go ukształtowało. Nie mógł przepuścić okazji, aby nie zmierzyć się z kimś o podobnej mocy i zupełnie odmiennym stylu walki. Na samą myśl o ich małym pojedynku przeszedł go dreszcz.
 Kiedy posiłek wylądował przed jego nosem, zaciągnął się przyjemnym aromatem, a ślina zalała wnętrze jego policzków. Zerknął na anioła odmawiającego modlitwę, samemu łapiąc za widelec i zaczynając jeść.
Po co się modlisz? Przecież go tam nie ma. Zostawił wszystko. Zniknął tysiąc lat temu, pozwalając aby kataklizmy i wirus zabił wszystko co stworzył.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach