Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 25.07.19 1:04  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 3 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Łatwo powiedzieć, gorzej wykonać.
Miała wrażenie, że jej rozmówczyni nie jest w stanie wczuć się w sytuację, w jakie aktualnie znajdowała się Ylva. Trudno było jej się dziwić. Wbrew pozorom rzadko kiedy dochodziło do związków pomiędzy przyjaciółmi, którzy znali się niemal od maleńkości, i na pewnym etapie ich życia traktowali siebie wzajemnie niczym rodzeństwo.
Cóż, sprawa coraz bardziej komplikowała się, kiedy poznawano coraz to nowsze szczegóły.
- Zaskoczył mnie. - odpowiedziała jej, zahaczając paznokciem o plastikową nakrętkę papierowego kubka.
- Przyjechał do mnie chcąc powiedzieć mi coś ważnego, ale wyprzedziłam go. Myślę, że poniekąd moje słowa... moja decyzja sprawiła, że... - uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową, pozwalając rudym kosmykom na wysunięcie się z niezbyt ciasnej gumki, która próbowała podtrzymać i tak niesforną czuprynę na jej głowie.
- Zresztą, to nie ma w tym momencie jakiegoś szczególnego znaczenia. Najważniejsze, że wszystko między nami jest w tym momencie klarowne. - zrobiła krótką, ledwo wyczuwalną pauzę, by zrobić szybkiego łyka napoju i móc zwilżyć delikatnie gardło.
- Porozmawiajmy o czymś innym. Mówiła pani o intymności... - pochyliła się w jej stronę, a głos ściszyła niemalże do konspirującego szeptu.
- Co dokładniej miała pani na myśli? Świecie? Płatki róż? .... bardziej skąpe ubrania? Domyślam się, że dla pani może wydawać się to śmieszne, ale do tej pory jakoś nieszczególnie przykuwałam uwagę do tego, jak wyglądam, co jest modne a co nie, co kobiece a co chłopięce. Wybierałam bardziej wygodny i swobodny styl, ale może gdybym nieco go zmieniła... Może nie na co dzień, bo wiem, że nie czułabym się sobą chodząc w obcisłej kiecce i w butach na obcasie, z którym notabene zapewne zwaliłabym się przy pierwszej lepszej okazji, ale... ale może na jakiś wieczór... jeden raz... mogłabym... - spuściła wzrok, czując jak na samą myśl całą jej twarz spowija soczysty rumieniec.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.08.19 0:33  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 3 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
 — Porozmawiajmy o czymś innym.
 Skinęła powoli głową, odkładając białą filiżankę z powrotem na spodeczek. Odnajdując wygodniejszą pozycję, przechyliła się lekko naprzód; przedramiona wylądowały wsparte na blacie po uprzednim odsunięciu napoju. Założyła też jedną nogę na drugą, przyglądając się młodej dziewczynie z zainteresowaniem.
 — Przede wszystkim nie powinnaś się do niczego zmuszać. W tym cały urok, że gdy pojawia się głębsze uczucie, to modne stroje, fikuśne dodatki i obcisłe ciuchy nie są ważne. Jasne, można się wystroić, ale robisz to głównie dla siebie, a nie po to, by kogoś zadowolić — sięgnęła dłonią zbłąkanego kosmyka ciemnych włosów, upychając go z powrotem za ucho.
 — Jeśli chodzi o same obcasy, to nie są aż takie straszne, na jakie wyglądają. Zawsze mogę ci sprawić lekcję — pani doktor posłała w kierunku dziewczyny porozumiewawcze mrugnięcie. Sama niemal zawsze i niemal wszędzie chodziła na wysokich obcasach, czując się w nich najwygodniej, jak tylko się dało.
 — Może któregoś dnia odwiedzicie mnie i Clifforda? Jestem w stanie się poświęcić i zaproponować wspólne gotowanie, ale będziesz musiała pilnować, bym nie spaliła własnej kuchni — kobieta zaśmiała się z lekkością, posyłając dziewczynie kolejny ciepły uśmiech. — Oczywiście to tylko luźna propozycja. Jeśli nie czujesz się wystarczająco komfortowo, to nie będę się obrażać.
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.08.19 1:02  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 3 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Kiedy tak przypatrywała się kobiecie, dostrzegała w jej subtelnym zachowaniu coraz więcej szczegółów, których wcześniej nie potrafiła wyłapać. Pominąwszy różnicę w wieku, a co za tym idzie - doświadczeniu, to Mayhem była naprawdę kobieca, choć wydawać się mogło, że próbowała za wszelką cenę to ukryć przed światem. Możliwe że nadal wolała żyć z łatką wiecznie zapracowanej pani z wyższą rangą, co znakomicie swoją drogą jej wychodziło.
Zaskakujące, jak przy tym wszystkim mogła promienieć delikatną nutą subtelnej kobiety, wiecznie z nienaganną fryzurą i makijażem, w dopasowanym i odpowiednim stroju, z uśmiechem i spokojem na twarzy. Ylva poniekąd zazdrościła jej tego. Była pewna, że nawet jeżeli miną lata, nabierze doświadczenia, to nadal nigdy jej nie dorówna.
Ale wtedy nie byłaby już sobą, tylko zupełnie kimś innym.
- Och, brzmi naprawdę super. Jestem pewna, że pani kulinarne umiejętności nie są gorsze od moich. Na początku moich doświadczeń w kuchni paliłam nawet wodę. - zaśmiała się przypominając sobie gorzko-słodkie wspomnienia, kiedy musiała zająć się domem po śmierci ojca i kiedy jej matka popadła w depresję. Wtedy też na Ylvę spadły obowiązki nie tylko starszej siostry, ale również obojga rodziców.
- Musiałabym tylko pogadać z Ruu. Nie chcę też nadmiernie odciągać go od treningów. Wiem, jakie jest to dla niego ważne, a wiem też, że jeżeli zacznę bardzo prosić, to i tak mi ulegnie. - wciąż miała w głowie jego słowa o kolegach z roku, którzy poświęcali prawie cały swój czas na pisaniu smsów do swoich dziewczyn, przez co umierali na wszelakich symulacjach. Nie zamierzała należeć do grona "tych dziewcząt" w jakikolwiek sposób ograniczając chłopaka. Rozumiała doskonale kiedy musiał pozostać dłużej w szkole czy udać się na dodatkowe treningi.
- Szczerze powiedziawszy nie do końca wiem kiedy będzie miał wolny dzień, żeby gdzieś razem się wybrać. A przypuszczam, że jak w końcu będzie miał chwilę dla siebie, to będzie chciał odpocząć, a nie tułać się po mieście. Z drugiej strony mogłabym coś zorganizować w domu na wzór wypadu na miasto, hmm. - zamyśliła się, zjadając ostatni kawałek ciasta, a w głowie układając już piekielny plan.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.08.19 0:28  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 3 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
 — Jestem pewna, że pani kulinarne umiejętności nie są gorsze od moich.
 Uśmiechnęła się tylko krzywo, szybko chowając grymas za uniesioną filiżanką kawy. Nie chciała na razie wybijać Ylvy z pozytywnego rytmu. Z drugiej strony może powinna od razu przygotować studentkę na zderzenie z rzeczywistością? Kuchnia Mayhem była równie tragiczna, co katastrofa z 2012, co do tego nie było żadnych wątpliwości.
 — Nie ma pośpiechu, to bezterminowa propozycja. Po prostu do mnie zadzwonić, gdy oboje z Ruu będziecie mieli kiedyś wolną chwilę, coś razem wymyślimy — kobieta odchyliła się lekko na krześle, sięgając do głębokiej kieszeni płaszcza. Zaraz ułożyła na blacie drobny notesik, wpisując na kartkę numer telefonu. Pismo miała proste i schludne; zadziwiająco czytelne, jak na lekarkę, choć pozbawione typowo kobiecej ładności czy upiększeń. Podsunęła kartkę młodszej dziewczynie, następnie chowając przedmioty z powrotem do kieszeni.
 Musiała przyznać, że im dłużej słuchała Ylvy, tym bardziej odczuwała rozczulenie. W oczach Mayhem studentka była tak rozkoszna, że kilka jej słów wystarczyło, by uformować uśmiech na ustach patolożki.
 — Ten twój chłopak to prawdziwy szczęściarz, wiesz? Nieczęsto spotyka się dziewczyny w twoim wieku, które przedkładają dobro swojego partnera ponad własną wygodę. Dałabym sobie rękę uciąć, że większość twoich rówieśniczek chętniej zadowala własne potrzeby, niż swoich wybranków — przyznała ze słyszalnym w głosie uznaniem. Była pełna podziwu dla postawy rudowłosej.
 Pusta filiżanka wylądowała na spodku.
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.08.19 11:58  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 3 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
  Chwytał się różnorodnych prac, nie wybrzydzał nawet tyraniem kilku długich godzin na słońcu przy fizycznej pracy, chociaż preferował te umysłowe. Kiedy potrzebował zastrzyku pieniędzy, łapał się pierwszej lepszej oferty. Ponadto umiał to pogodzić ze studiami i przepracować tydzień w weekend - gospodarowanie czasem nie stanowiło dlań problemu, uczył się szybko i z przyjemnością, był w stanie przyswoić materiał choćby na krótkiej przerwie między wyładowywaniem towaru.
  Dzisiaj robił za dostawcę, a zapach ciepłej pizzy w jego rękach skręcał mu żołądek. Nie wyszedł z domu bez śniadania, ale kto by się nie skusił na pyszne ciasto z ulubionymi dodatkami? Starał się ograniczać fast foody, gdy orientował się, że licznik wagi pokazuje o kilo czy dwa za dużo, niemniej wtedy nadrabiał to ćwiczeniami.
  Wszedł do kawiarenki, poprawiając wolną dłonią czapkę z daszkiem, i skierował się pośpiesznym krokiem ku ladzie. Pół godziny i pizza gratis, ale co on mógł poradzić na korki? A tym bardziej na skórkę od banana, która bezprawnie leżała na podłodze i która postanowiła uprzykrzyć mu życie.
  — Uch! — Skrzywił się, czując jak działa grawitacja, a poślizg wyrwał go niekontrolowanie do przodu. W efekcie wyrżnął się tuż przed stolikiem dwóch kobiet, w ostatniej chwili chwytając szybujące w powietrzu pudełko pizzy. Zlecenie uratowane. Westchnął ciut zirytowany, a jego plecy wraz z tyłkiem pobolewały od twardego upadku. — Witam. — Przywitał się grzecznie, rzucając im spojrzenie z dołu. Skoro już zakłócił ich rozmowę, wypadałoby wykazać się minimalną kulturą. — Mam nadzieję, że smakowało? — zapytał, podnosząc się powoli.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.08.19 19:47  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 3 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Co prawda na spotkaniu z tym oficerem kilka tygodni temu oznajmił, że nie pracuje nigdzie dorywczo, jednak niedługo później podłapał fuchę kelnera w kawiarni "Ambrozja". Nie planował tego, była to zwyczajna, spontaniczna decyzja znudzonego studenciaka. Było mu tu stosunkowo dobrze, starał się zachowywać miło wobec klientów, dostawał więc napiwki lub nieśmiałe uśmiechy, choć to ostatnie dotyczyło jedynie licealistek. No cóż, nie oczekiwał, by nastolatki sypały groszem na prawo i lewo, a uśmiech od ładnej dziewczyny potrafił uprzyjemnić dzień.
W tej chwili akurat nie pracował, był bowiem na przerwie. Zdjął fartuszek kelnera i usiadł sobie incognito na jednym z krzeseł. Przewidując przerwę, zamówił pizzę z lekkim wyprzedzeniem, ale nie spodziewał się, że kwadrans odpoczynku minie mu na niecierpliwym spoglądaniu to na zegarek, to na drzwi wejściowe. Z drugiej strony, jeszcze minuta i obiad będzie miał za darmo, a takie rzeczy się ceniło. Dlatego w tym momencie jego niecierpliwość skierowała się w drugą stronę - by te wskazówki szybko przeskoczyły magiczną granicę. Jeszcze pół minuty. Jeszcze piętnaście sekund. Dziesięć. Pięć. I...
Udało się! Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, po upływie maksymalnego czasu dostawy ujrzał ludzką sylwetkę, zmierzającą do drzwi, z prostokątnym pudłem w ręce. Delikatny dzwoneczek zadzwonił z chwilą otwarcia podwojów kawiarenki przez dostawcę, którym okazał się... Jude!
Już miał wstać i pomachać do niego, lecz nagle stał się świadkiem komicznego wprost przedstawienia, z Jude'm i skórką od banana w rolach głównych. Nie mogąc się powstrzymać, wybuchnął głośnym śmiechem. Natychmiast zakrył usta dłonią, ale to tylko nieznacznie stłumiło szyderczy chichot, od którego aż mu się ramiona trzęsły.
- Cześć, Jude. - rzucił, gdy wreszcie odzyskał oddech - Sorry, ale sam musisz przyznać, to wyglądało komicznie.
Próbował przybrać skruszoną minę, ale szeroki uśmiech na jego twarzy skutecznie mu to uniemożliwił. - Chodź, siadaj, opowiedz co u Ciebie. A przy okazji daj tę pizzę, umieram z głodu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.08.19 23:49  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 3 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
  Śmiech. Rozbrzmiał w jego głowie wpierw jako głuchy element tła, by po kilku sekundach i skupieniu uwagi zmaterializować się o wiele bliżej, bo tuż przy następnym stoliku.
Pieprz się, Rem.
  — Zaraz dostaniesz epilepsji. — Rzucił w ramach powitania, otrzepując niedbale tył spodni. Właściwie nie miał co strzepywać, kawiarenka dbała o czystość, ale była to bardziej czynność mechaniczna niż świadoma. — Wiesz, co jeszcze jest komiczne? — Jude uniósł brew, otworzył pudełko pizzy i sięgnął po jeden kawałek. — Odgryziony czubek pizzy. — Ciastowym trójkącikiem tylko machnął, by podkreślić groźbę, niemniej nie zamierzał kraść jego jedzenia. Chyba że nie zapłaci. — Wyskakuj wpierw z kasy, cztery dyszki się należą. — Położył pudełko na powierzchni stolika i płynnym ruchem odsunął sobie drugie krzesło, by na nim spocząć. — Czy to nie jest hipokryzja...? — Rzucił znacząco okiem w stronę środka lokalu i ściągnął czapkę z głowy. Zbliżała się jesień, ale temperatura na zewnątrz wciąż sprawiała, że pocił się nawet przemieszczając motocyklem. Przeczesał palcami nieco wilgotne na karku włosy, błądząc wzrokiem po wnętrzu pomieszczenia. — Po staremu. Zostałem ostatnio wrobiony w kradzież wózka sklepowego... — mruknął ciszej i odchrząknął. — Nie mój pomysł. — Dodał od razu, by nie było wątpliwości. — Szukam wciąż nowych zleceń, potrzebuję więcej pieniędzy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.08.19 0:37  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 3 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Potrząsnął gwałtownie grzywą włosów barwy popiołu, po czym odgarnął kosmyki, które próbowały mu wpaść do oczu.
- Nie, nie, nie, Jude! Chyba że zamierzasz tu rozkręcić kulę dyskotekową, wtedy faktycznie, choć właściwie nie miałem nigdy ataku, stąd twoje założenie jest błędne! - wyrzucił z siebie jednym tchem zdanie, któremu brakowało i składni i gramatyki, a za to zdecydowanie oddawało nastrój przyszłego medyka.
Wtem przerażenie rozpełzło się po jego twarzy, niemal symultanicznie z gestem wyciągnięcia rąk w celu ochrony swojego dobytku. - Ani mi się waż! - rzucił szybko rozkazującym tonem, skrzywiając usta i marszcząc brwi w złości. Na ile była udawana, tego w przypadku Reijiego nie dało się nigdy łatwo ustalić. Często się wygłupiał, ale potrafił przejść od spokoju tybetańskiego mnicha, do szału Hulka w trzy sekundy, jeśli tylko został odpowiednio sprowokowany.
Gdy tylko przekonał się, że jego ukochanej pizzy nic nie grozi, odprężył się i odchylił na krześle. Prychnął tylko, nie ruszając się z miejsca, na bezczelne żądanie pieniędzy przez Judasza. Wszak czas już upłynął. Nie zamierzał płacić. A przynajmniej nie bez walki.
- Chyba kpisz. Spóźniłeś się, kiszki skręcają mi się już w trzecią pętlę, a jak wiesz, uwięźnięcie jelita w zachy-... nieważne, nie zrozumiesz. Puenta jest taka, że po pół godzinie pizza jest za darmo, więc poproszę moją pizzę. - wyciągnął łapkę po swój karton.
Zerknął przy okazji w prawo i w lewo, sprawdzając czy klienci, których obsługiwał niedawno, wyglądają na niezadowolonych z nieprofesjonalnego dialogu przeprowadzanego w ich obecności, ale chyba udało mu się nie przykuć niczyjej uwagi na zbyt długo. I dobrze, nie uśmiechało mu się zostanie zbesztanym przez menagerkę lokalu.
- Wiesz, może trochę. Z drugiej strony to kawiarenka - ciasto czekoladowe i sojowe late beztłuszczowe to nie jest zbyt dobry pomysł na obiad. A zamawianie żarcia w knajpie, gdzie pracuje kumpel to solidarność, więc jestem czysty. - skontrował komentarz Jude'a z niewinnym uśmiechem na ustach.
Pokiwał głową w zadumie nad problemem Judasza, podpierając brodę ręką i spoglądając na niego znad okularów. - Rozumiem, że kasa na pokrycie mandatu czy co? Wyluzuj, mają teraz gorsze sprawy na głowie, niż uganianie się za zwiniętym wózkiem. - w tym momencie zdjął okulary i zaczął przecierać szkła materiałem koszulki. - A skoro już o tym mowa: Idziesz we czwartek na kolejne szkolenie? Co prawda przez całe popołudnie nie będziesz w pracy i nie zarobisz, ale za to może czegoś ciekawego się dowiesz? Ja zacząłem kombinować, jak załatwić sobie praktyki u nich, wiesz, zobaczyć jak to wygląda od środka. Myślisz, że jest na to jakaś szansa? - zniżył trochę głos, odruchowo, jak zwykle, kiedy mówił o panującej władzy, poruszając problemy z mutantami za murami miasta.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.08.19 10:59  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 3 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Spóźniłeś się. Był na to przygotowany.
  — Doprawdy? — Na ustach Jude'a błąkał się nieznaczny uśmieszek, ale utrzymywał wyraz twarzy raczej powściągliwy. Odpalił na przepustce specjalną aplikację dostaw, która dokładnie wymierzała czas od przyjęcia zamówienia i jego dostarczenia. Dzięki sygnałowi GPS sama notowała, kiedy pracownik zjawiał się na miejscu, jednocześnie sprawdzając czas (spóźnienia). Jude posłał Remowi zwycięskie spojrzenie, kiedy na wyświetlaczu pojawiło się potwierdzenie jego punktualności. — Cztery dyszki. — Przypomniał.
  — Znaleźliby się pewnie tacy, którym odpowiadałoby menu kawiarenki jako normalny posiłek dnia — mruknął, chwilowo tracąc zainteresowanie znajomym, by sprawdzić telefon. Poczuł wibracje od otrzymanego smsa, w pierwszej chwili zastanawiając się, czy to interesy go wzywają czy może to zwiastun kłopotów. Starał się ich unikać, ale coraz bardziej narażał się na zbędną uwagę władzy.
"Judiś! Zapomniałam odebrać swojej paczki z poczty, mógłbyś zrobić to za mnie? (づ ̄ ³ ̄)づ Pewnie i tak masz po drodze! xoxo"
  Stłumił westchnięcie. Kiedyś taka forma wypowiedzi by go zirytowała, ale... to była przecież jego siostra.
  Schował telefon z powrotem do kieszeni spodni, uprzednio sprawdzając czas. Mógł tutaj jeszcze trochę posiedzieć i pogawędzić, zwłaszcza że ta dostawa to ostatnia dzisiaj.
  — Hm? Nie, to już załatwiona sprawa. — Wyjaśnił nieprzejęty, pamiętając tłumaczenia swojej znajomej. Miała gadane, chyba tylko to ich uratowało. — Z czego szkolenie? — Oparł się wygodniej na krześle i podrapał po policzku. Wyczuł pod opuszkami palców świeżo kiełkujący zarost. Szkoda, że nie osiągał rozmiarów i gęstości bujnej brody, zamiast tego wyglądając jak rzadkie pastwisko trawy skubane przez stado krów. — Zależy pewnie od Twoich wyników i predyspozycji. — Przerwał na moment. — To nie taki zły pomysł w sumie. — Resztę myśli zachował dla siebie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.08.19 14:00  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 3 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Większego zawodu, niż ten który wypłynął na twarzy Rema, świat do tej pory nie widział. Zwycięska chwila obrócona wniwecz przez chytrego okularnika, posiadającego przy sobie rzetelny nadajnik GPS. Zrezygnowany, wcisnął odpowiedni przycisk na przepustce i wyciągnął rękę w stronę "kolegi".
- No dobra, wygrałeś. Ale za psucie mi humoru pójdziesz do piekła. - zamarudził. Teraz jego pizza rysowała się w czarnych barwach straconych czterdziestu hadolarów. Niby spodziewał się tego od początku, ale wydana kasa zupełnie inaczej wygląda, gdy na horyzoncie, niczym umierające słońce, pojawiła się nadzieja zachowania gotówki.
Otrząsnął się jednak z tego zawodu i po usłyszeniu charakterystycznego piknięcia, otworzył pizzę, zapraszając gestem, by Jude także skosztował najlepszego dania na świecie.
- Jak to z czego? Z tego co zwykle. Zasady przetrwania w przypadku napotkania mutanta, sposoby obrony przed takowym, procedury cywilne... takie tam. Ciebie może to nie interesować, siedzisz w tym dłużej ode mnie, ale ja dopiero zacząłem. I chyba się w to wkręciłem. - mówił, jednocześnie gestykulując gorącym kawałkiem pizzy w garści. Wreszcie umilkł, zatopiwszy w nim zęby i obserwował podejrzliwie Jude'a, drapiącego się po łoniakach skąpo porastających jego oblicze. Dobrze, że miał usta pełne serowej pyszności, inaczej niechybnie naraziłby się na baty od wyższego kolegi, komentując żałosną imitację brody okularnika.
- Moje wyniki chyba są wystarczająco dobre, żeby mnie przyjęli. - oświadczył, gdy już przełknął olbrzymi kęs - Problem w tym, że nie znam nikogo wewnątrz, kto pracuje w laboratorium. Ciągle mamy do czynienia tylko z wojskiem, a przecież skądś te wszystkie informacje muszą mieć. Chciałbym się temu bliżej przyjrzeć po prostu. Gdyby tylko dane mi było poznać rządowego naukowca... - rozmarzył się, podpierając brodę dłońmi. Odruchowo skierował wzrok na dwie panie, plotkujące przy stoliku nieopodal. Wyglądały całkiem niczego sobie, choć ta chłopczyca niezbyt wpasowywała się w jego gusta. Za to ta wyższa... Nieświadomie przygryzł wargę, choć nie wyobrażał sobie żadnych niewłaściwych scen. Po prostu drażniły go spierzchnięte wargi. Szybko jednak odwrócił wzrok, bo kto wie, jak jego mimikę zinterpretuje owa pani.
Nagle poderwał głowę, bo przyszedł mu do niej całkiem dobry pomysł. A przynajmniej dobry w jego opinii.
- ... Jude? - zaczął, by zwrócić jego uwagę - Co robisz w sobotę po południu? Daję wtedy koncert w filharmonii, razem z moim zespołem, fajnie byłoby, gdybyś wpadł. - zaproponował z uśmiechem. Cóż, po co komu koncerty, jeśli nie ma twoich znajomych, by mogli cię podziwiać?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.08.19 21:01  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 3 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
  "[...] pójdziesz do piekła."
Ja już w nim mieszkam.
  Odebrał pieniądze, nie do końca zdobyte uczciwie, ale nie czuł się z tego powodu szczególnie źle. Aplikacja była rzetelna. Prawie. Jej jednym "mankamentem" było odejmowanie pięciu minut od ostatecznej godziny dostarczenia zamówienia, a zatem nawet gdy się odrobinę spóźniał, klient musiał zapłacić. Zdecydował się na to, gdy za często utykał w korkach, zirytowany, że nawet na motocyklu nie może dostać się płynniej w miejsce docelowe.
  — Przecież bezpieczeństwo mieszkańców to główne zadanie władzy. — Nasycił wypowiedź sarkazmem i chętnie sięgnął po kawałek pizzy. Jedzenia i pacierza nigdy nie odmawia. — Poziom przestępczości jest bliski zeru, S.SPEC dysponuje zaawansowaną technologią i śmiercionośnym wojskiem... takie sytuacje jak przedostawanie się wymordowanych przez wyrwy w murze nie powinny mieć w ogóle miejsca. — Zatopił zęby w cieście i zmarszczył brwi, przyglądając się, jak ser ciągnie się z pizzy do jego ust. Kiedy przełknął, kontynuował: — Bardziej interesują mnie szkolenia skupione na obronie przed... nami.
  Zagrożenie znajdowało się za murem jak i w murach M-3. I nie byli nim jedynie wymordowani. Statystyki to jedno, a to co widział, to drugie. Władza chyba jeszcze nigdy w historii ludzkości nie była wobec swoich obywateli całkowicie szczera. Oni, tak samo jak Jude, naginali zasady, by otrzymać najkorzystniejszy rezultat.
  — Zobaczę, co da się z tym zrobić. — Zaproponował a propos poznania jakiegoś rządowego naukowca. Piastował stanowisko ochotnika dłużej od Rema, kojarzył większą ilość pracujących tam osób, poza tym nie miał problemu, by coś załatwić, nie krępowały go łańcuchy nieśmiałości czy uległości. Jak się uparł, to nie było mocnych. Z tym że nie zamierzał pomagać mu ot tak.
  Dokończył swój kawałek pizzy w kilku sporych kęsach i otrzepał dłonie nad pudełkiem, po czym wytarł je jeszcze w serwetkę.
  — Chyba pranie. — Wstał i zasunął za sobą stolik. — Uwzględnię Cię w kalendarzu i w razie czego dam znać — stwierdził niezobowiązująco i poprawił okulary na nosie. — Muszę jeszcze coś załatwić, więc lecę. — Pożegnał się skinięciem głowy, założył na nią czapkę i wyszedł z kawiarenki.

[zt]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach