Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 30.05.14 15:42  •  Łąka - Page 3 Empty Re: Łąka
I'm not human at all.
And its not you fault.
And not my.


Marcelina skierowała swoje wielkie radary w stronę Adachi. Tak, to chyba jedyna duszyczka pozytywnie nastawiona do puchatej. Uśmiechnęła się w jej stronę, mimo nieciekawej sytuacji. Tak nieciekawej, że z nosa Cyśki puściła się czerwona posoka. Ciągłym stróżkiem szybko dotarła aż do ust. Korzystając z chwilowej ciszy wyciągnęła szybko chusteczkę i wytarła nos, po czym odrzuciła ją na bok.
Zdążyła już zorientować się, że owy mrok z pewnością nie był wytworem Bazylego . Z pewnością miała swoje źródło gdzie indziej. Długo się nad tym nie zastanawiała, bowiem w tym właśnie momencie rozmyślała nad ucieczką przed zbliżającym się, skrzydlatym mutantem. Który chyba się na Marcelinę wkurzył. Który nagle zaczął gonić za niewidzialnym punktem. Który zachaczył o jej sweter i rozerwał centymetr materiału, GOD DAMMIT! ~osobiście go wypruje, po czym wyciągnę wnętrzności plastikowym nożem z KejeFCi!~
Teraz pora na... ucieczkę!  Na przygodę też przyjdzie czas - pozytywną, rzecz jasna, bo to, co się teraz działo, trudno nie nazwać hard adwenczer. Wracając do pory na ucieczkę - Cyśka miała nadzieję, że i Adachi zdąży czmychnąć jak najdalej.
I klops - z ucieczki nici. Poczuła jedynie silny opór. Na swetrze. Światło słoneczne i nagły szok sprawiły, że przez chwilę jej umysł zaćmił cień. Szybko spostrzegła, że ktoś podnosi ją do góry - z nosa ponownie trysnęła krew, ozdabiając twarz wielkiego napastnika, a gdy wzrok przyzwyczaił się do wściekłych promieni słonecznych, spojrzała prosto, nieśmiale na niego.  Ujrzała tylko maskę, co było jeszcze bardziej... przerażające. Syknęła, bez zbędnych słów zaczęła z całych sił wyrywać się rozpruwaczowi. Drapała go po rękach, wbijając pazury w skórę. Wierzgała się całym ciałem, próbując jakoś wyślizgnąć się z żelaznego uścisku. Nie zaprzestała, jej ciało nerwowo drgało, ruchy były niespokojne i pełne nieładu. Czuła się jak w sidłach, pazurach drapieżnika... a jej umysł kazał się natychmiast uwolnić i uciekać. Prawa tęczówka przybrała świeżo złoty kolor. I nagle uścisk się rozluźnił, ona sama wyrwała się z objęć, lądując plecami na trawie. Przewróciła się na brzuch, wzdychając cicho przez ciężki upadek.
Czuła, jak zraniony wcześniej bark daje o sobie znać. Świetnie! Teraz byłby wspaniały moment na ucieczkę. Spojrzała w stronę Adachi, która właśnie skorzystala z owej szansy. Po kilku sekundach zupełnie zniknęła pośród traw. Została sama... Jedyne, co pozostało Cyśce, to odsunięcie się od wrogów. Trzymając się bolącego ramienia, masując go, rzuciła wzrokiem na Jakuba - leżał pod wielkim cielskiem tego zdziczałego ptaka, który szykował się na wgryzienie w tętnice szyjną. Wcześniej Cyśka miała ochotę zakopać go pod kamieniami, a teraz była mu wdzięczna. Poczuła na ramieniu chłodny dotyk. Odwróciła się. Aragot pokazywał jej na otwartą łąkę.
☻ - Uciekaj. Szybko!
Emocje sięgnęły zenitu. Marcelina ranna, dwóch oprawców spotkało się na polu bitwy. Jak potoczą się dalsze losy tej czwórki? Zostańcie z nami, nie przełączajcie na inny kanał!


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 30.06.14 15:28, w całości zmieniany 2 razy
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.14 19:59  •  Łąka - Page 3 Empty Re: Łąka
Tak, to ona. Dredy - są. Uszy - są. Ogon - jest. Heterochromia... co to było? Aaa, tak. Dwubarwne oczy - są. Akurat teraz zmieniły odcień z pomarańczowego na złoty. Już miał wyciągać strzykawkę ze środkiem usypiającym, sznurek i czym prędzej wynosić się z tego miejsca. Ale w tej samej chwili poczuł, jak wielkie cielsko wpada na niego z impetem. Upuścił poszukiwany obiekt i upadł. Wkurwił się. Spojrzał na swój płaszcz - podarty, a z rany na ramieniu ciekła krew. Gdy ptakopodobny stwór przysuwał się już do jego szyi, ten wyciągnął sztylet i dziabnął go w bok, popychając na bok. Wstał, rzucając w jego stronę nożem.
Odwrócił się. Kocica była ranna. To znacznie ułatwiało mu robotę. Podszedł w jej stronę, by złapać ją i w końcu użyć strzykawki, którą właśnie wyciągnął. Miał tylko trzy próbki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.14 0:50  •  Łąka - Page 3 Empty Re: Łąka
Kiedy właśnie miała wgryźć się w tętnicę, kiedy miała zamiar wyrwać kawał mięsa z jego szyi, ten trafił sztyletem w jej bok i zsunął ją z siebie na podłoże. Do ran ciętych była bardziej przyzwyczajona, aniżeli do tych spadających "bombek". Ból wprawdzie ją zdezorientował, ale nie miała zamiaru puścić temu dziwolągowi tego płazem. Później w jej stronę leciał nóż. Wylądował półtora metra dalej wbity w ziemię. Na szczęście drasnął ją tylko w udo, zostawiając małą ranę ciętą.
Cay miała już tego po dziurki w nosie. Podbiegła do niego na czworakach i miała już w planie ponowne jego obalenie, ale była już dość osłabiona i w ostatniej sekundzie zdecydowała się na ujęcie w zęby wyciągniętej strzykawki. Wyrwała ją z ręki mężczyzny i przegryzła, dzięki czemu zawarty w niej środek wypłynął na trawę. Uśmiechnęła się szeroko, dumna z tego, co zrobiła.
Potem przymierzyła się jak kot do skoku i odbiła się od podłoża lądując na ramionach osobnika najbardziej jej podupadłego. Przez chwilę trzepotała skrzydłami starając się zachować równowagę. Zasłoniła mu otwory w masce lewą dłonią, drugą zaś przytrzymywała jego brodę. Wrzasnęła jak na torturach w stronę Marceliny. W tym wrzasku, o dziwo, było słychać ludzki, jakby troskliwy i niegroźny głos.
- Uciekaj! - Otworzyła szeroko oczy z wyrazem rozkazu, rozkładając nieznacznie skrzydła i chyląc tułów, po czym zbliżyła usta do lewego ucha mężczyzny i zamruczała jak kot.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.14 12:18  •  Łąka - Page 3 Empty Re: Łąka
Doczołgała się szybko pod wielki głaz. Skuliła się na tyle, by było widać jedynie jej wielkie uszy. "Spokojnie. Wdech, wydech... dasz rady..." pomyślała, po czym z piskiem nastawiła sobie bark. Nie było to wielkie obrażenie, więc sam zabieg trwał może trzy sekundy. Poczuła ulgę, pulsujący ból zaczął przemijać. Gdy szczęśliwie wróci do domu (o ile wróci) sporządzi na szybko miksturę cud i dojdzie do całkowitego zdrowia w przeciągu kilku dni.
W ostatniej chwili zauważyła lecący nóż. Szybko odepchnęła go wolą umysłu, dzięki czemu uniknęła kolejnej niechybnej rany. Zmienił kierunek lotu i wbił się metr od Marceliny. Jej serce zaczęło niebezpiecznie przyspieszać, zaczęło dobijać się do płuc. Słyszała jego bicie. Jej uwagę przykuła strzykawka w dłoni zbliżającego się przeciwnika... w ostatniej chwili ogromna ptaszyna doskoczyła do niej, gryząc ją i zgniatając szkło. Turkusowa substancja wypłynęła na trawę. Kotowata nie musiała się dłużej zastanawiać, by dojść do wniosku, że to coś miało płynąć w jej krwi.
Cyśka oglądała robiącą wrażenie dla osoby trzeciej walkę pomiędzy ogromnym zwierzem, a jeszcze większym Rozpruwaczem z drug-onów. Do jej uszu doleciał wściekle piskliwy głosik zdziczałej, a jako że były doskonale dostosowane do różnej częstotliwości dźwięku, rozpoznały wyraźnie rozkaz "Uciekaj!" - opierając się więc całym ciałem o głaz, ruszyła w prawą stronę. Ogon plątał się jej pod nogami, ze strachu nie mogła go opanować. Jej oko przybrało teraz bardziej żółty kolor, jakby przybierała postać jastrzębie. Niedaleko siebie zauważyła dość dużej wielkości grotę pod inną skałą. Przyzwyczajona do faktu, że każda grota prowadzi do innego wyjścia, do wielkiej jaskini bądź chociaż jest idealnym schronieniem, ruszyła w tamtą stronę. Biegnąc szybko, uklęknęła przed wejściem do niej - ostatni raz spojrzała na zdziczałą, która nie była tak do końca pozbawiona uczuć i umysłu, oraz na Rozpruwacza, który teoretycznie mógł dzisiaj zakończyć jeszcze młody żywot Marcysi - wczołgała się do groty.
Ah, wybaczcie, że tak bez komentarzy dzisiaj. Ta akcja jest taka... taka dramatyzująca, że aż pociekły mi łzy...
Ciemność. Ciasnota. Nieprzyjemna wilgoć. I Ślepy zaułek już po kilku krokach na czworaka. A trzeba było wchodzić do tej groty? Przeszłość nie nauczyła Cię, że groty to zło, które trzeba omijać?!
Hiuston, mamy problem.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.14 13:53  •  Łąka - Page 3 Empty Re: Łąka
No nie. Tego było już za wiele. Stracił jedną próbkę środka. Kawałki szkła leżały na ziemi, a wściekły Jakub tracił powoli cierpliwość. Cofnął się o dwa kroki, gdy ta zaczęła machać wielkimi skrzydłami i drzeć się. Zdążył wyłapać "Uciekaj" i mimowolnie spojrzał w stronę uciekającego mutanta. Zajebiście.
Wyciągnął broń. Mały caliber-paralizator, po czym chwycił ptaka za skrzydło i pociągnął w swoją stronę, przykładając go do szyi. Prąd o niskim natężeniu przepłynął przez ciało zdziczałej. Przez chwilę powinna być oszołomiona i bez ruchu pozostać na podłożu. Puścił jej ciało, które miękko wylądowało na trawie.
Wykorzystując ten moment, podszedł szybko w stronę kota, który... zniknął!
Rozglądnął się po okolicy - zauważył grotę, do której poszukiwana ofiara próbowała wejść. Z krnąbrnym uśmiechem drapieżnika poszedł w tamtą stronę i pochylił się nad dziurą, po czym chwycił za ogon Marceliny. Pociągnął, a potem zagłębił się trochę, chwytając ją za sierść i próbując wyciągnąć. Po chwili trzymał ją już, przyciskając do klatki piersiowej, trzymając i od tyłu uciskając w stalowym uścisku łokciem za gardło. Szukał po kieszeni drugiej strzykawki, by wbić ją w jej ciało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.14 14:57  •  Łąka - Page 3 Empty Re: Łąka
Nie przemyślała ustawienia skrzydeł. Zbytnio zbliżyła je do siebie, przez co jej ofiara pociągnęła ją za jedno i zwaliła z ramion. Po chwili wierciła się oszołomiona przepływem prądu po ciele. W tym stanie, nawet gdyby chciała, nie mogła pomóc Marcelinie. Z początku chciała ją skarcić za przerywanie ciszy i spokoju, a teraz chciała jej pomóc. Guzik. Nie pomoże.
Leżała na brzuchu i zwijała się z bólu. Chwyciła się za bok obejmując wbite w ciało, wystające ostrze sztyletu. Czuła sączącą się krew i uśmiechnęła delikatnie.
Podniosła głowę i skierowała w stronę groty. Że też ten kot musiał schować się akurat tam. Cayenne była na kocicę za to zła. Po co się męczyła? Żeby mężczyzna i tak wygrał? I teraz miała wystający kikut w boku, ranę ciętą na udzie i ogólny bezruch ciała. Warknęła, kładąc opierając głowę o podbródek na ziemi.
Czekała, aż szok opadnie, ale na to będzie mogła sobie poczekać. Ze skwaszoną miną z nudy machała ogonem w lewo i w prawo. Długie pióra od ogona zachowywały się jak wycieraczka samochodowa. Rysowały niewidoczne półkola na trawie. W takiej leżącej pozie z niezbyt zadowoloną miną oglądała, jak mężczyzna dobiera się do Marceliny. Była taka wściekła. Skuliła uszy w tył.


Ostatnio zmieniony przez Cayenne dnia 31.05.14 17:08, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.14 16:58  •  Łąka - Page 3 Empty Re: Łąka
Niczym kret zaczęła ryć w ziemi. Może był tu tunel, ale zakopany? Może. Dlatego, z coraz większym napięciem kopała i odsuwała ziemię za siebie. Brud dostawał jej się za kolorowe pazurki - trudno, jak przeżyje, to pierwsze co zrobi po przyjściu do domu, to zrobi sobie manicure.
Wysiłek nie trwał długo - po upływie może trzech minut poczuła, jak ktoś chwyta ją za ogon. A potem ciągnie... odepchnęła się szybko nogami z powrotem pod ścianę. Nic to nie dało - bo po krótkiej chwili ogromne łapska wroga chwyciły ją za sweter. Złapała się korzeni, tuląc je najsilniej jak się dało. Nic to nie pomogło...
Gdy przytulił brutalnie jej szyję, łapiąc łokciem za gardło, była wręcz pewna, że teraz umrze. Poddusił ją solidnie. Marcelina ze wszystkich sił starała się wyrwać z rąk napastnika, drapiąc go po czym i gdzie się dało.
-Zostaw mnie! - wrzasnęła, kręcąc się na wszystkie strony - Bo jak nie to... pożałujesz... pu...szczaj... - wysiłek kosztował ją coraz większej utraty tlenu.
No i w końcu dała za wygraną - uspokoiła się i spojrzała na jej obrończynię. Leżała teraz, prawie bezruchu, a z jej boku, gdzie wbity był sztylet ciekła krew. Próbowała ją uratować, poświęciła na to swoje siły, co było nieprawdopodobne u zdziczałych! Cyśka nieśmiale zerknęła na ruchy wielkiego drug-ona. Szukał czegoś, czegoś, co zapewne nie jest przyjemne dla puchatej. Po chwili więc gorączkowego zastanowienia, zregenerowała siły... jej oko przybrało czerwony odcień. Mimo wielkiego strachu, nie podda się tak łatwo.
Wokół niej pojawiła się aura.
Niewidzialna siła wprawiła okoliczne kamyki w ruch. Najpierw uniosły się nad ziemią, po czym wycelowały prosto w łeb trzymającego biedną Cyśkę. Siuup! I cztery kamienie obiły się o skroń i tył jego głowy. Ugryzła go jeszcze w odkryty nadgarstek, tam, gdzie skóra jest bardzo cienka i wrażliwa. Soczysty wgryz zaowocował czerwoną posoką. Korzystając z odpowiedniej okazji, wykręciła się mężczyźnie, odskakując od niego. Łapczywie chwytała powietrze, niemal ksztusząc się jego nadmiarem. Ponownie wprawiła kamyki, gałęzie, ziemię (kilka rzeczy, które znajdowały się blisko Cyśki) i obłożyła nimi rozpruwacza.
Oddychała ciężko. Jej serce przez chwilę będzie nierównomiernie szybko bić. Koło niej stanął Bazyl, klaszcząc w ręce i uśmiechając się szeroko, marszcząc brwi. Z jego ust ciekła gęsta, czerwona krew. Po chwili otworzył pysk, wystawiając długi, obślizgły, czarny jęzor.
♣ - Tak! Nie daj się tak łatwo, wal prawym sierpowym! - znowu pojawił się przed Jakubem, przechodząc przez jego ciało i wywołując niekontrolowane, zimne dreszcze. ♣

Łąka - Page 3 Cdhc19h


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 30.06.14 15:30, w całości zmieniany 4 razy
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.14 17:24  •  Łąka - Page 3 Empty Re: Łąka
Na szczęście Cayenne nie zaskoczyła go i nie zaatakowała. Gdy wyciągnął wierzgającą się Marcelinę spojrzał w jej kierunku. Krwawiła, nieruchomo spoczywając na trawie i machając agresywnie ogonem. Trzymając kocicę, która mimo z całych sił walcząca wydawała się lekka i słaba jak piórka, dopiero po chwili odczuł w wewnętrznej kieszeni płaszcza strzykawkę. Już miał po nią sięgać, gdy... jeb! Oberwał latającym kamieniem w łeb. Z wrażenia rozluźnił uścisk. I jeszcze poczuł, jak jego cel wgryza mu się obficie w nadgarstek. Syknął z bólu i wstał, z całej siły wyrywając rękę. W mgnieniu oka obandażował ranny nadgarstek. Gdy zobaczył lewitujące w powietrzu kamienie i czerwone oko mutanta, odsunął się i wyciągnął długą maczetę. Postanowił pokazać, na co go stać i dzięki jego mocy zarówno Cayenne, jak i Marcelina zobaczyły tylko ciemność. Cayenne nie widziała nic, zaś Marcelina - ciemność i Kubusia, który właśnie zbliżał się w jej stronę.

Moc post 1/4
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.14 18:12  •  Łąka - Page 3 Empty Re: Łąka
No świetnie! Nie dość, że poza regeneracyjnym leżeniem w trawie nic nie robiła, to jeszcze mężczyzna musiał jej dopiec. Znowu przed oczyma ukazała się ciemność. Czy tak wygląda śmierć? Nic nie widać? To straszne, wpaść w taką nicość i... błąkać się, żyć w zagubieniu, roztargnieniu, nienasyceniu. Masakra.
Podniosła otępiałą głowę i rozglądała się we wszystkie strony. Heh, rozglądała, ale nic nie widziała. Miała wrażenie, że znajduje się w jakimś sześcianie z małą dziurą w suficie, którą wlatuje do środka światło. Obecnie, to światło zostało zgaszone. Nie widziała nic. Pod wpływem szoku, a nawet strachu, przestała na moment słyszeć. Kompletnie otępiała. Była głucha i ślepa. Dopiero teraz zaczęła słyszeć w głowie jakieś śmiechy, głosy i wrzaski. Poczuła strach.
Obkręcała uszyma w przód, w bok i w tył, w kółko. Zdezorientowana, oszołomiona i wystraszona nie mogła się połapać w obecnej sytuacji. Drgnęła, ale był to błąd. Zalegające ostrze dało o sobie znać, ocierając swoim czubkiem wnętrzności. Cayenne opadła na ziemię, bojąc się ruszyć. Nie była w stanie pomóc Marcelinie. Czuła się taka osaczona. Podłożyła sobie ręce pod głowę i ułożyła zamykając oczy i czekając, aż mroczki ustaną. Później wyciągnie to zalegające ciało obce z siebie, uciśnie w miejscu przerwania ciągłości skóry i wyleczy przyspieszoną regeneracją.
Z ręki trzymającej ranę uderzał zapach żelaza. Ciecz powoli wysychała, tworząc dziwne uczucie, jakby miała na dłoniach suchą glinę. Tak dziwnie ściąga skórę.
Nie przestawała machać ogonem. Dla zachowania energii zakryła się skrzydłami, zapewniając jednocześnie sobie komfort termiczny.
W dziwacznej ciemności zastanawiała się, czego ten potężny mężczyzna, niższy od Cay o około dwa centymetry, może chcieć od tej poszkodowanej Marceliny. Z tego co widziała, czyli ze sznurka, miała wrażenie, że oprawca zrobi sobie z niej trofeum nad kominkiem. Ale nie brał by pewnie strzykawki. Chociaż..? w niej mogłaby być zawarta bardzo toksyczna trucizna, powodująca śmierć. Licho wie, w każdym bądź razie, bardzo mu na niej zależało.
Może.. jak jej się polepszy i może jeszcze go zastanie, to.. zada mu to pytanie..?


Ostatnio zmieniony przez Cayenne dnia 31.05.14 23:44, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.14 20:32  •  Łąka - Page 3 Empty Re: Łąka
Życie nie jest próbą. Życie nie jest sprawdzianem. Jest grą, w której ktoś w końcu przegra, a ktoś zwycięży...
-Daj mi spokój. Nie chcę kłopotów. - Stojąc prosto, patrzyła na otrzepującego się przeciwnika. Włożyła łapki do kieszeni, wyjmując z niej swoją fajkę. Delektowała się przez chwilę wiśniowym smakiem, uspokajając się, a na jej twarzy zagościł uśmiech. Optymizm to podstawa.
Jej umysł właśnie się zregenerował na tyle, że przeszyła go nagła myśl: "O boże, wydanie wakacyjne! Jeśli nie wyrobię się na czas, wyleją mnie i mój kącik przetrwania..." nie myśląc dłużej wyciągnęła mini aparat. Zrobiła dwa zdjęcia rozpruwaczowi, wyobrażając sobie okładkę w numerze. "Idealnie..." Schowała go czym prędzej do bezpiecznej, miękkiej kieszeni zielonego swetra. To będzie świetny artykuł! Jeszcze tylko kilka rzeczy, a w numerze wakacyjnym zagoszczą jej wypociny.
Gdy w rękach nie miała już swojego aparatu fotograficznego, poczuła ciepłą, spływającą po wargach krew. No nie, znowu... przejechała opuszkami palców po brodzie, zerkając na nie ponownie. Z westchnieniem wyciągnęła chusteczkę, wycierając ją starannie. Spojrzała na biały materiał. Krople krwi złączyły się, tworząc literki.
Jes...teś...martw...a...
Błyskawicznie zmięła materiał i rzuciła nim najdalej jak się dało. Zacisnęła zęby, odwracając się w poszukiwaniu Bazyliszka. Usłyszała głupkowaty śmiech, dochodzący... zewsząd. Po chwilowym rozglądaniu się zdążyła zarejestrować ruch. Nie przejęła się nim - odwróciła się napięcie i spojrzała na sparaliżowaną Cayenne. Musiała dojść do siebie, a do tego z pewnością nie był jej potrzebny Jakub. Mógł pogorszyć jej sytuację. Dlatego, puszczając jej ostatnie, porozumiewawcze i pełne wdzięczności spojrzenie, powiedziała głośno "dziękuje", by ta usłyszała. Mrugnęła raz ostatni do niej, po czym zwróciła swe mienię do drug-ona.
Uniosła jeden kamień, którym rzuciła w stronę napastnika. Wpadła na lepszy pomysł... skierowała całą swoją siłę na drugi sztylet, który wbity był w ziemię nieopodal rozpruwacza. Wbiła go ponownie nie tyle w ziemię, co w płaszcz, na krótką chwilę przygwożdżając mężczyznę do podłoża.
Teraz nie czekała. Odwróciła się i zaczęła biec. Czym prędzej przez łąkę. W stronę południowej części świata-3.
♣ Siedział na głazie, patrząc na uciekającą Marcelinę, po czym skierował puste ślepia w Jakuba. Ostry sztylet przybił jego płaszcz do ziemi. Następnie spojrzał na Cayenne, która wyglądała jak... jak zdziczała w transie. Zeskoczył lekko z głazu, frunąc szybko i zwiewnie niczym chłodny wiatr, przechodząc przez ciało Jakuba, następnie przez Cayenne, wywołując lodowate dreszcze na ich ciele. Musi się spieszyć, w końcu jego kochana Marcelinka ucieka... Nie może jej zostawić samej. ♣

zt.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.14 21:02  •  Łąka - Page 3 Empty Re: Łąka
Jego ciało przeszło w stan dreszczowy. Cały się zatrzęsł, rozluźniając mięśnie. Wziął głęboki wdech, nie wydając przy tym dźwięku. Ze zdziwieniem zauważył, iż to kotopodobne stworzenie zrobiło mu zdjęcie. Nie był przyzwyczajony do takiego czegoś, więc nic nie zrobił, tylko dalej stał.
Spojrzał w stronę zdziczałej, czy nie szykuje się na atak. Dalej leżała, otumaniona. Widocznie halucynacje działają. Skierował swoją uwagę na Marcelinę, która podziękowała cierpiącej Cayenne. Life is brutal, musiał skończyć swoją pracę... "to będzie łatwe". Cóż, przeliczył się trochę. Najpierw o mały włos, a oberwał by ponownie kamieniem. Potem poczuł, jak sztylet wbija się w Ziemię, przyczepiając jego płaszcz do podłoża, skutecznie przygwożdżając Jakuba do ziemi. Warknął coś pod nosem, po czym sięgnął po ostrze. Wyrwał je jednym szybkim ruchem.
Spojrzał na uciekający cel. Przeklnął pod nosem, ruszając w jej stronę. Poczuł zimny chłód na ciele... to było dziwne.
Zatrzymał się. Zapomniał o czymś. Podszedł do rannej Cayenne. Teraz widziała, prócz ciemności, także jego.
-Wybacz mi.
Wyciągnął z kieszeni bandaż oraz kilka tabletek przeciwbólowych. Nie mógł do niej podejść, zbyt duże ryzyko. Podał jej więc, ostrożnie podrzucając je pod jej nos.
-Nie chciałem Cię skrzywdzić. Jej też nie. - wstał powoli, odsuwając się i patrząc w stronę, w którą uciekła Marcelina - Muszę ją tylko złapać. To wszystko.
Ostatnie, krótkie spojrzenie na Cayenne.
I Ruszył śladem uciekinierki.
"Znajde ją, choćbym musiał przekopać cmentarze. Złapie, choćbym musiał użyć wszystkich broni i próbówek."
zt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Łąka - Page 3 Empty Re: Łąka
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach