Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 05.02.14 22:10  •  Poziom -4, hol z celami.  Empty Poziom -4, hol z celami.
Kręcone, średniowieczne niemalże schody prowadzą do długiego na kilkanaście metrów tunelu, oświetlonego tylko niedbałymi lampami, łudząco przypominające te ze szpitalnych holi. Po obu stronach rozciągają się brudne, śmierdzące cele. Na szarym końcu droga rozwidla się, a i tam rozsiane są następne klatki przeznaczone na ohydną zwierzynę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.02.14 22:35  •  Poziom -4, hol z celami.  Empty Re: Poziom -4, hol z celami.
To naprawdę niedaleko. Nie za ciężko? ― zapytała bardziej od niechcenia, niż z powodu gnębiących ją wyrzutów sumienia. Bo oto zmusiła kogoś do przebrnięcia przez „tyle, kuźwa, kilometrów!”, oddając mu połowę swoich papierów... w dodatku wykorzystując do czegoś, z czym sama nie chciała sobie poradzić. Naturalnie, gdyby Xarent się nie zgodził, „panienka” zrobiłaby wszystko zupełnie sama, przy dobrych wiatrach zgarniając po drodze byle jakiego strażnika. Na jej chore szczęście, naukowiec się zgodził. Po drodze nie było im dane minąć żadnej żywej duszyczki. Jakiś malutki ptaszek zatrzepotał tylko skrzydełkami, zrywając się z idealnie wypielęgnowanych drzew M3.
Przekroczenie olbrzymich wrót równało się z wkroczeniem do innego, równoległego świata. O ile dotychczas ziemia była idealnie równa, a poukładane na niej płytki, czyste i gładkie, tak teraz wchodziło się na ciemnobrązową, twardo ubitą ziemię, wygoloną z każdego drzewa, każdego najmniejszego krzewu. Tylko wiatr towarzyszył im, będąc jedynym powiązaniem ze światem poza murami więzienia.
Alvaro poprowadziła towarzysza. Wpierw wtargnęli do nieschludnego, ale „w miarę porządnego” holu, przeznaczonego na wszelakie papierkowe pierdoły. Tam właśnie dziewczyna spotkała się z sekretarką. Umięśniona, czarnowłosa kobieta wymieniła z nią ledwie dwa zdania, odbierając stertę papierów. Nim jednak Xarent zdążyłby oddać swoje pliki sekretarce, Raina uniosła rękę w geście zmuszającym go, do nie ruszania się.
Te będą mi potrzebne. Yoshimi, powinnaś wypocząć ― rzuciła jeszcze na odchodnym, kierując się w tylko sobie znaną stronę. Po dwóch krokach uniosła rękę na wysokości barku i pomachała nią do Yoshimi, która na ten gest skrzywiła się i warknęła coś niestosownego pod nosem. Ale kogo obchodzą niestosowności? Ten świat był wystarczająco brudny; gdyby przejmować się tak drobnymi usterkami, życie przestałoby mieć jakiekolwiek barwy i Shirōkane doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
Być może właśnie dlatego jej charakter był taki, a nie inny?
Poznam twoje imię? ― zapytała w końcu, gdy kluczem otworzyła grube, metalowe drzwi. Spojrzała wtedy ― dosłownie na lichy moment ― na mężczyznę. Jej olbrzymie, bezdenne ślepia błysnęły w półmroku, zapowiadając nadchodzącą zmorę.
Nie jesteśmy tu sami, ukochany.
Otworzyła drzwi i pierwsza wepchnęła się, aby natrafić na jeden z kamiennych, nierównych schodków. Rzuciła jeszcze ostrzeżenie, aby tutaj szczególnie uważał, bo nie będzie chciała sprzątać wszystkich papierów ze stopni, po czym wreszcie ruszyła żwawym krokiem w dół. Zdawać by się mogło, że nic nie jest w stanie jej teraz zatrzymać. Gnała jak zefir, przeskakując czasami nawet po parę stopni, zawsze zgrabnie lądując na następnym schodków. Pierwsze piętro poniżej powierzchni... Drugie... Czwarte...
Chwyciła za pęk kluczy przypięty do jej skórzanego paska. Odczepiła go sprawnie, włożyła odpowiedni klucz i przekręciła. Rozległ się charakterystyczny brzęk, świadczący o tym, że tym razem zamek przegrał walkę i umożliwił otworzenie gigantycznych drzwi. Wpuściła Xarenta do holu, samej wchodząc krok za nim.
Zatrzasnęła drzwi, włożyła kluczyk, znów brzęk, znów pęk wrócił na swoje miejsce. Biała dłoń ułożyła się na ramieniu chłopaka. Alvaro chciała zwrócić na siebie uwagę. Gdy już łaskawie na nią spojrzał uśmiechnęła się do niego. Nie był to jednak przyjemny gest. W półmroku jej twarzy skryła czerń. Świecące, nienaturalnie niebieskie ślepia pobłyskiwały tylko, a połówka ust unosiła się ku górze, w ironicznym geście, uświadamiającym mu, że właśnie przegrał. Zaraz jednak z siłą, o którą nikt by jej nie posądził, uderzyła go między łopatki i zachichotała cichutko.
Pewnie nigdy wcześniej cię tu nie było, co? Nie martw się. Nic ci nie zrobię. Mamy mnóstwo świadków. Spójrz!
Cisza jaka ukłoniła się Xarentowi zdawała się wykpić słowa Alvaro. Dziewczyna jednak postąpiła parę żywych kroków przed siebie, w pewnym momencie przystanęła, odwróciła się na pięcie przodem do towarzysza i rozłożyła ręce na boki, ponownie przyozdabiając pełne usta uśmiechem.
Nie jesteśmy tu sami! Kogo byś chciał przerżnąć? Śliczną panienkę, o której ci mówiłam? Może urodziwego chłopca? Lubisz drapieżnych czy anielskich? Znajdę każdego. Zostaw te papiery na stoliku obok ciebie. Zgarnę je, gdy będzie trzeba.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.02.14 11:30  •  Poziom -4, hol z celami.  Empty Re: Poziom -4, hol z celami.
Jego humor najwidoczniej nie był nazbyt odgadnięty przez rudowłosą Panienkę, ale nie szkodzi. Miał tylko nadzieje że nie wynikną z tego jakieś... Problematyczne komplikacje, ni? Znaczy, jakie wszak mogą wyjść...
Chyba że nie jest fanką osób o "rozwiązłym" trybie życia, wtedy zrozumie. I wtedy będzie trzeba się... Nieco obawiać. Nieco.
Tyle dystansu, mein gott! Nigdy nie przeszedł tyle w całym życiu (poza zaśnięciem w pociągu i zgubieniem się w tym miejscu w którym mieszka od urodzenia), huh. A szczerze? Nie. W końcu chyba nie niósł cholera wie ile kilo papieru, więc w czym miał być problem?
- Proszę, nie jestem aż tak wątły, by przejście się nieco z papierami było problemem. - Prychnął, nieznacznie oburzony. Nie przesadzajmy że jest aż taki cienki, w końcu jakoś trzeba przewlekać te zwłoki i je ciąć, szczególnie gdy trzeba dokładnie ciąć piłą ręczną, aniżeli mechaniczną.
Tak właśnie skojarzył że całą walizkę ze sprzętem medycznym zostawił w skrzydle medycznym... No cóż, później po to się wróci. Chyba nie będzie musiał ani nikogo ciąć, ani zszywać... No, miał nadzieje.
Szczerze powiedziawszy - osobiście jeszcze chyba nie był w budynku więzienia. A jeśli był - jego nieprzytomność wtedy nie pozwoliła mu zapisać w pamięci ani odrobiny wspomnień. Mimo wszystko jednak, więzienie wyglądało tak, jak dało je sobie radę wyobrazić. Trochę krwi tu i ówdzie, pochodnie miast lamp i mamy niemal że piekielne lochy. Zero życia wokół, zero drzew, niczego, żadnej nadziei ani dobra. Jak się tak uprzeć - ktoś by mógł to miejsce uznać za przyczółek piekła, ale kto to tam wie.
Nie rozglądał się za nadto zainteresowany całym tym miejscem - szczerze wątpił by miał tu wpaść kiedyś na dłużej. Jest naukowcem - nie kryminalistą... Chociaż te dwie profesje dzieli cienka, czerwona linia, którą łatwo przekroczyć, lub przeciąć. Szybko dostali się do czegoś na styl tutejszego "sekretariatu", a sekretarka wyglądała... No cóż, na pewno nie jak standardowe osoby tego typu. Prędzej jak strażniczka którą przez przypadek posadzono na tym siedzisku. Miał już oddać plik papierów zaraz po dziewczynie, ale gest wstrzymał jego działania. Jeszcze? Huh, gdzie ona zamierza iść z tymi papierami...
Na raz nawet go to zastanowiło i gdyby nie fakt że zaraz ruszyli, przyjrzałby się temu co ma w tych plikach. A nóż widelec niósł puste kartki i dał się wciągać w pułapkę? Huh, kij wie.
Hm, widać że nikt tu nie lubi tej osoby. Naukowiec zaczął to analizować. Skoro ją nie lubią, a zarazem jednak mają do niej na tyle duży szacunek, by nie powiedzieć jej tego w twarz... Musi być jakąś szychą. Zarządca? Dowódca ochrony? Ciężko powiedzieć.
Pytanie wytrąciło go nieco z kontekstu, aż mruknął jakieś ciche "hę?", ale szybko powrócił do normalnego trybu myślenia. Imię... - Xarent. A ty? - Spytał na tyle szybko, by jeszcze dojrzała to w tym lichym momencie spojrzenia. No co? Wciąż nie wie jak się nazywa, ani kim jest.
Ten wzrok był nader znaczący... Ciekawe cóż to miała na myśli. Huh, czasem ludzie to większe bestie od tych wymordowanych.
Coś o tym wiesz, prawda Xarencie?
Dzizus, gdzie oni idą? Do podziemii? Po jaką cholerę? - Po co ci papiery w środku podziemii? - Spytał, chociaż nie oczekiwał odpowiedzi. Co by nie było - i tak pójdzie. Ufny? Niet. Zbyt ciekawy by teraz to przerwać. Ruszył za nią, notując w pamięci ostrzeżenie. Ciemno jak w d... Dole, ale chyba jeszcze wyłapywał wzrokiem stopnie. W miarę żwawo, acz ostrożnie kierował się w dół. Był blisko do utraty wszystkich papierów na jednym ze stopni, ale jego refleks (szachisty) dał mu jeszcze szansę na złapanie tego. Fhiew. I znów drzwi... Czemu tylko on przodem?
Zamknięcie drzwi tuż za nimi mówiło wymownie o tym, że coś jest tu nie tak. Jakby już o tym nie mówiło schodzenie do lochów pod pretekstem niesienia papierów, huh.
Jeb, ramię na barku. Odwrócił się na tyle, by widzieć jej twarz. Wykrzywioną w niezbyt przyjemny uśmiech, z groźnie pobłyskującymi oczyma, zapowiadającymi coś niezbyt miłego dla losu naukowca. Świetnie! Trafił szaleniec na drugiego. Yey. Może więc przybiją sobie piątkę, zjedzą ciastko z herbatą i pojdą w swoją stronę?
Ał... Czyli nie. Wygiął się w przód gdy odczuł nagłe, niespodziewane uderzenie w plecy z cichym, głuchym stęknięciem. Bolało... Ale ból też czasem może być miły. - Tu nie. - Napomknął, nieco nerwowo skubiąc palcami mankiet koszuli. Szczerze powiedziawszy był nieco zdenerwowany, jednak nie ze strachu, a z niezrozumienia. Nie bał się tego co może się stać... A mogło się stać sporo.
Obrócił się przodem do kobiety, która najwidoczniej napomknęła poprzedni temat, wciąż nie wyłapując dowcipu. Westchnął, kręcąc głową z politowaniem, odkładając papiery na bok, po czym skierował spojrzenie na swoją "porywaczkę". Jakby nie było - porwała go. Co prawda za zgodą, ale zrobiła to. - Widzę że sarkazm ci obcy, skoro zrozumiałaś bezpośrednio tamte słowa. - Wzruszył barkami, uśmiechając się w wyjątkowy dla siebie sposób. Jego nieogarnięta fryzura w tej chwili nadawała mu specyficznego wyrazu, wraz z tym uśmiechem tworząc obraz twarzy kogoś, kto może w tej chwili zrobić wszystko.
Ale nie zrobił nic, poza staniem z dłońmi podpierającymi biodra. - Powiedz mi - po co była ta cała maskarada z papierami? Gdybyś chciała i tak mogłabyś mnie tu ściągnąć. I wciąż nie podałaś mi swojego imienia, ale zgaduje że jesteś tu jakąś szychą, inaczej tamta sekretarka powiedziałaby ci w twarz, co o tobie myśli. Co więc powiesz, ognistowłosa? Jeśli to wszystko po to by popatrzeć jak rżnę kogoś, to musisz mieć ciekawe hobby. - Podrapał się po głowie w zamyśleniu. Wciąż miał przy sobie broń... W razie potrzeby.
A miał co raz większą ochotę strzelić jej prosto w twarz, lub wpakować skalpel w tętnicę. Zbyt nienaturalne zachowanie... Zbyt nienaturalne oczy... Może to nawet zakamuflowany agent wymordowanych?! Zabić!
... Ale jeszcze nie. Bo to zbyt ciekawe, by przerwać w tej chwili.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.14 0:37  •  Poziom -4, hol z celami.  Empty Re: Poziom -4, hol z celami.
Jak można porwać za zgodą?
W takim zadupiu, sarkazm to najgorsza próba ratowania się. Psychoanalitycy dowiedli, że jest to sposób na wykręcenie się od odpowiedzialności udzielenia ważnych informacji. Chyba tobie też znane jest powiedzenie: „uważaj na słowa,  bo mogą być one skierowane przeciwko tobie”? Jesteśmy w więzieniu, a nie na randce... Xarencie. Takie miejsca nie hartują humoru. Hartują siłę. I bezwzględność.
Ostatnie słowo niemalże wyszeptała, na chwilę marniejąc w jego oczach. Wydawała się teraz o wiele mniejsza niż była w rzeczywistości. Jej ramiona skuliły się nieco, spuściła spojrzenie, błądząc nim gdzieś po brudnej, mokrej ziemi. Dopiero po chwili. Po długiej, według niej, dłużącej się w nieskończoność chwili, uniosła wzrok. „... dz mi...” Zmrużyła nieco ślepia. Półmrok panujący w holu nie sprzyjał jej wadom.
Mogłabym? ― stęknęła cichutko, udając wielce urażoną.
Szkur! Nożem prosto w serce! I choć krwawiło boleśnie, co idealnie odwzorowało się na jej twarzy, nie przerwała mu już więcej. Zakodowała w umyśle najdrobniejsze słowo, wyłapała wszystkie zdania. Domyślała się tylko, jak złe przeczucia wykluwały się teraz w głowie Xarenta. Emocjonalna powściągliwość jej nowego kolegi, sceptyczne zachowanie, brak zaufania. Sama  z pewnością nie pałałaby sympatią do kogoś, kto szastał nią po nieznanym miejscu. Jeszcze pal licho, gdyby była to plansza wypełniona innymi ludźmi, jasnymi barwami, kurde, ucieszyłaby się wtedy z okien.
Jak sceneria prezentowała się tutaj? Czerń, zgniła zieleń, obrzydliwe zapachy, akompaniament pojękiwań i liche światło, mrugające nad głową. Nie mogła go winić za chęć dowiedzenia się co było powodem ściągnięcia go tutaj. Być może z powodu głupiego człowieczeństwa, postanowiła, że wyjaśni mu wszystko teraz, a nie za miesiąc.
Posłuchaj, Xarencie. Gdybym chciała zrobić ci coś złego, już dawno mielibyśmy to za sobą, prawda? Oboje o tym wiemy. Co z tego, że i ty posiadasz zalety? Bądźmy szczerzy, nie jesteś wojownikiem, tak samo jak ja nie jestem uroczą panną w opałach. Pomyśl, że jesteśmy nad rozszalałym morzem. Na klifie. Stoisz tyłem do przepaści, do rozszalałego, wściekłego, nocnego morza. Przed tobą stoi potwór. ― Uniosła dłoń, którą przyłożyła sobie do piersi, kruchym gestem wskazując na siebie. ― Grunt powolutku osuwa ci się spod nóg. Jak myślisz, co będzie, jeśli choć raz się zawahasz? ― Odpowiedź była jasna. Alvaro uśmiechnęła się ciepło. ― Wahania kończą życie. Zbyt gwałtowne ruchy pobudzają potwora, a wtedy w końcu popełniasz błąd i też giniesz. Nasuwa się jednak pytanie, jak wolisz zginąć. Z powodu tchórzostwa czy w próbie pokonania zmory? Zakładając, że tchórzostwo równa się nudnemu, ułożonemu życiu, a zmora to wszelakie chęci dobrnięcia do celów, marzeń.
Ale. Nie jesteś tu, by mnie słuchać, co? Zapytałam o dziwki, bo w więzieniu w Mieście-3 roi się od takich. Mogłabym przykuć dziewicę do ściany, a ty przerżnąłbyś ją aż nie zaczęłaby błagać cię o życie, jak zbity pies. Po co? Dla czystej zabawy. Dla zainteresowania. Nieludzkie hobby, ale zawsze jakieś. Myślisz, że twoje jest wiele lepsze? Albo inaczej: sądzisz, że nie wiem, co robicie z moimi podopiecznymi? Nie jestem głupia, Xarencie. Nie jestem też ślepa. Widzę co cię tu przywiodło. Chora chęć zaspokojenia ciekawości. Nie wiedziałeś, że za to możesz szybciej stracić głowę?

Cisza... jakby zbierała myśli.
Chyba tak. Chyba jestem „szychą”. Nazywam się Shirōkane Raina, zarządczynią więzienia jestem od paru dobrych lat. Pięciu? Ośmiu? Dziesięciu? Wypadłam genialnie na wszystkich testach sprawnościowych, wykazałam się sprytem i inteligencją. Ale co z tego mi przyszło? Siedzę tu całymi miesiącami, nie wychodząc na światło słoneczne i użeram się z brutalami, którzy chcą przemienić kota w mysz. Wiesz co wtedy się dzieje?
Odczekała chwilę. Zbyt krótką, aby pozwolić jego ustom uchylić się.
Niech więc tak pozostanie. Słodka niewiedza. I nie. Nie zaciągnęłam cię tutaj, aby się z tobą użerać. Prawdę mówiąc, serio mam problem. Papiery są mi potrzebne, bo niedługo będę musiała posegregować wszystko, w zależności od tego, co działo się z danym więźniem i czy wciąż znajduje się w celi, czy może... cóż, trafił do ciebie, cholerny lekarzyno. Trochę mi cię nawet szkoda, wiesz? Daję ci doskonałą okazję, abyś znalazł sobie jakieś cacko pod skalpel, a ty udajesz urażoną księżniczkę, która nie ufa złemu i brzydkiemu dozorcy? Pamiętaj: grunt wciąż osuwa ci się spod nóg. A teraz chodź tutaj. No chodź.
Uśmiech zniknął z jej ust. Podniosła tylko szczupłą dłoń i wyciągnęła ją w jego stronę, jak gdyby za moment miał ująć jej rękę i ucałować jej wierzch. W istocie był to tylko gest, który zapoczątkował przywołanie go. Za moment odwróciła się i spojrzała przed siebie. Cela naprzeciw wydawała się pusta. Cisza wokół niemalże przytłaczała potencjalnego przechodnia. Alvaro zwyczajnie przywykła. Skrzywiła się, co dodało jej twarzy nieco dziecięcego wyrazu.
Muszę go przenieść do pokoju przesłuchań ― burknęła, zwracając oczy ku twarzy naukowca.
Kogo? W środku wiało pustką.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.14 10:34  •  Poziom -4, hol z celami.  Empty Re: Poziom -4, hol z celami.
Dla przykładu gdy osoba porywana wcześniej dogadała się z porywaczem dla podzielenia się okupem?
Miał rzucić coś a propo jej słów, ale zdawał sobie sprawę z tego, że jednak jest to bezcelowe. Co jak co - nie miał już wątpliwości co do tego, że przy rozumieniu mowy posługuje się nie uchem, a okiem. Stąd mowa gdy nie patrzyła była raczej bezowocna. Ech, nie ma co, jego ciekawość wplątała go w ostrą kabałę, z której może nie wyjść w jednym kawałku. Cóż, trzeba jakoś się z tego wybronić, czyż nie?
Mogłabym? Huh, chyba wyłapała w dziwny sposób jego słowa, bo nie potrafił pojąć, co mogła mieć na myśli przez to pytanie. Nie potrafił go sobie wytłumaczyć, chociaż to troszkę dziwne, iż coś tak prostego nie potrafił rozszyfrować. Cóż... Kobiecy umysł to coś, z czym nawet najlepszy naukowiec czy biolog sobie nie poradzi, nawet psychoanalityk nie da rady. Tutaj poprostu trzeba... Działać, nie myśleć o działaniu.
A więc słuchał. Splótł ramiona na klatce piersiowej, obejmując między kostki kciuka a palca wskazującego brodę, przesuwając nimi po jej skórze w geście zamyślenia i przysłuchiwania się. Nie okazywał by jej słowa robiły na nim wrażenie, ale był świadom faktu iż jeśli popełni błąd - będzie to jego ostatni. Wszak... Jak łatwo jest powiedzieć że więzień się wydostał i zamordował pierwszą osobę w zasięgu wzroku?
Aż lekko się uśmiechną, gdy mówiąc o potworze, wskazała na siebie. Nie nazwał by jej potworem. W każdym człowieku jest takowa bestia, ale sam człowiek w sobie nigdy nią nie jest, a zarazem jest. To co ma przed sobą to obraz osobniczki, która była i jest, która trwała w... Niezbyt dobrych warunkach, i tak ją ukształtowano.
A ona ma naprzeciw sobie maniaka śmierci i wyzwalania swoistego gniewu na trupach, tnąc je z uśmiechem na twarzy.
- Wiedziałem, a przynajmniej szybko się domyśliłem. Lecz dlaczego miałem się bać? Każdy w końcu umrze - jeśli skończę żywot ciekawiej niż umierając na szpitalnym łóżku, to czemu bym nie miał tego zrobić? - Może i dosyć dziwna odpowiedź, zważywszy na jego ostrożność przez cały czas i jakoby faktyczną niechęć do rozstania się z żywotem. On nie ma problemu z rozstaniem się ze swoim życiem - jedynym problemem jest rozstanie się z szansą wynalezienia trucizny na wymordowanych. To był jego cel życia, i zapewne gdyby do niego dotarł...
Nie miałby już celu w życiu. I mógłby w spokoju strzelić sobie w czaszkę.
A miał już mówić, huh! Nawet nie dała mu wypowiedzieć słowa, w gruncie takowych - widać że jest dosyć władcza. Bez problemu to można zauważyć, ba, nawet ślepy by to zobaczył, a głuchy usłyszał. No ale co tam, nie będzie jej przerywać.
Który nie ufa złemu i brzydkiemu nadzorcy? - Pokręcił na te słowa głową przecząco, mimo wszystko, uśmiechając się odrobinę. - Mógłbym powiedzieć o tobie dużo, ale na pewno nie jesteś zła i brzydka. W pierwszej kolejności - jesteś intrygująca, i mam świadomość że najczęściej takie właśnie osoby są najbardziej mordercze. - Z uśmiechem godnym ofiary poświęcenia się świętemu lwu czy jakiejś innej, mięsożernej istocie, rozplótł dłonie i ruszył ku kobiecie, która już po chwili ruszyła gdzieś. Oczywiście - poszedł za nią, bo czemu nie? Co złego może się stać? Albo raczej... Co dobrego może się stać, bo złego to wszystko.
Zatrzymał się obok, wpatrując w tą samą celę co ona. Czyżby jeszcze miała jakieś halucynacje? Rety, czym oni się tu stołują, sokiem z gumijagód i tubisiowym kremem?
- Więzisz nawet powietrze? - Spytał, bo nie widział innego więźnia w tej celi, jak powietrze. Chyba że siedzi tam jakiś wymordowany ze zdolnością kamuflażu...
Starał się jednak być ostrożny, miał dziwne wrażenie że zaraz może zostać tam wkopany i zakuty w to, bo... Właśnie, bo czemu nie? Wszak to co się tu dzieje, chyba nie wychodzi poza okrąg tego miejsca, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.14 21:09  •  Poziom -4, hol z celami.  Empty Re: Poziom -4, hol z celami.
Mordercze? ― powtórzyła, przyglądając się z mu z namacalnym niemalże rozbawieniem. Mordercza? Ona? Przecież jeszcze nigdy nikogo... nie bez przyczyny... chodzi o to, że była bardziej potulna, niżby się mogło wydawać. Grunt to znaleźć odpowiednie metody, a można udobruchać nawet najgorszego łajdaka. Jeśli nie cmokliwymi słówkami, to batem i kagańcem. Bywały jednak takie osoby, do których trudno podejść bez kija. Nawet Alvaro nie radziła sobie ze wszystkimi.
Jak z tym powietrzem.
Kobieta wsparła dłonie o biodra.
To wymordowany. Poczekaj moment. Nie będzie się z nami bawić w nieskończoność ― poradziła spokojnie, co jakiś czas zerkając ku Xarentowi, jakby spodziewała się, że będzie chciał wtrącić swoje trzy grosze.
Faktycznie nic nie trwa wiecznie. Z głębi celi zaczęły wydobywać się szarawe odcienie. Mrok, który dotychczas skutecznie ukrywał delikwenta, teraz okazywał się jego wrogiem ― jaskrawopomarańczowe łuski zdobiły szczękę mężczyzny, nachodziły na siebie wzdłuż krótkiej, grubej szyi i tonęły za poszarpanym, szaro-brązowym ubraniem. Alvaro uśmiechnęła się. Przez moment można było pomyśleć, że robi to z czystej dobroci ― jakby było jej żal więźnia, kulącego się w rogu pomieszczenia i warczącego na tych z „zewnątrz”. Nic bardziej mylnego. Zaraz ponownie uderzyła dłonią w plecy Xarenta i posłała mu uroczy uśmiech.
Uwielbiam twoją bezinteresowność, nawi mnie! Stawiam twój wymarzony obiad, jak tylko skończysz tresurę tego smoczka. Proszę, to dla ciebie ― odparła nagle, wyciągając dłoń z... kijem bejsbolowym. Niezbyt elegancją broń wepchnęła do dłoni naukowca. W tym samym momencie podrzuciła klucz, który - według niej - miał idealnie wylądować w dłoni naukowca. Już za nim tęskniła. ― Zwiąż go, zaknebluj i wyprowadź z celi. Przy celi, o tutaj, widzisz? Wisi wszystko, czego potrzebujesz. Masz nawet obroże z jego chujowym imieniem. Tylko go za bardzo nie porysuj, ty szalony buntowniku. Ja pójdę po Yariko.
Mówiąc to, uniosła dłoń, zaopatrzoną w pistolet i ruszyła przed siebie, nawet się nie oglądając.



Dla sprostowania: gość w celi ma ponad 2 metry, posiada sylwetkę z serii: „boże święty, jaka ciężarówa” (dlatego nie było mowy, by Alvaro sobie z nim poradziła bez strażników); jest rudy (lulz), posiada łuski (bo jaszczurka), moc niewidzialności + jakąś, którą możesz sobie wymyślić. c: Obroża, o której ledwo wspomniała Alvaro, może się Xarentowi przydać (ale nie musi o tym wiedzieć, he). Po założeniu, liczne „igiełki” wbijają się w skórę – to przez nie do urządzenia docierają sygnały, wysyłane przez mózg. W razie agresji obroża zaciska się na szyi i wysyła fale elektrowstrząsów. Ale jak mówiłem - Xar nie musi o tym wiedzieć. Przynajmniej nie teraz. Oczywiście, ty sobie kieruj tym gościem, o imieniu... *werble* Chocho. Porobimy za własnych MG, huh


EDIT: ze względu na brak życia ze strony Xarenta, jaszczuro-gościo-rudy-ktoś zapewne mocno go pokiereszował, o ile nie odgryzł głowy i nie zrobił sobie z niej poduszki. Tymczasem była walka, negliż, jakieś hard party, a Alvaro ostatecznie opuściła to pomieszczenie, aby dać spokój piszącym tu ludziom.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.14 11:11  •  Poziom -4, hol z celami.  Empty Re: Poziom -4, hol z celami.
Stukanie ciężkich butów o posadzkę rozdarło ciszę, która panowała w więzieniu. O tej porze wszyscy zamknięci w celach więźniowie obracali się na swoich miejscach, w których udali się na spoczynek. Większość z nich nie mogła liczyć nawet na zwykłą pryczę. Przecież zwierzęta mogły ulokować się wszędzie i tak lepsze to niż stół operacyjny, na którym kroją cię do momentu, w którym wydasz z siebie ostatnie tchnienie albo uznają cię za nieciekawego. Tak, to był szczęśliwy dzień dla Wrony, jakkolwiek ironicznie mogło to zabrzmieć. Teraz, niesiony przez jednego strażników więziennych, któremu został przekazany, miał stać się nowym nabytkiem na poziome przepełnionym celami. Pomimo tego, że był nieprzytomny, a ocknięcie się prawie na pewno miało okazać się nieprzyjemne z powodu bólu głowy, jego ręce i nogi skrępowane były ciasnymi kajdankami, żeby nie myślał sobie, że uda mu się wyrwać. W przypadku niższych form życia członkowie S.SPEC zawsze byli przezorni, a co za tym szło – ubezpieczeni.
Mężczyzna zatrzymał się przed jednym z wejść do ciasnego pomieszczenia. Wcisnąwszy odpowiedni przycisk na urządzeniu, które przez cały czas trzymał w ręku, otworzył drzwi. Przekroczył próg celi, by następnie potraktować czarnowłosego chłopaka nie lepiej od worka ziemniaków. Zamiast subtelniejszego odstawienia go na ziemię, po prostu zrzucił go tak, jakby przez ten cały czas brzydził się tego, iż musiał w ogóle go dotykać. I faktycznie – na jego twarzy malowało się obrzydzenie. Musiał jeszcze tylko odpiąć krępujące go okowy, co postarał się zrobić jak najszybciej, byleby tylko spełnić swój obowiązek i móc zająć się czymś, co nie będzie wymagało od niego patrzenia na chodzące plugastwa.
Niecałą minutę później metalowe drzwi zatrzasnęły się z głośnym hukiem, pozostawiając bruneta samemu sobie.


Meh, mało ambitne. W każdym razie za niedługo będziesz miał tu towarzystwo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach