Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Go down

Mistrz Gry.
Nazwa misji: „Czas goni nas, goni nas cały czas”.
Cel: umiejętność tworzenia przedmiotów (technologia).
Drużyna: Tamir, hell yeah! + randomowe osoby, bo co tam.
Mistrz Gry: Growlithe, chytrusie.
Poziom misji: średni, ale bez fajerwerków.
Możliwość zgonu: nołp.


Pokój Tamira (laboratorium).

„... mir”.
Dźwięk przypominał cichutki odgłos wiosennych dzwoneczków, proszących się uparcie o uwagę. Wydobywał się z oddali. Z bardzo, bardzo daleka. Jakby zza tafli wody, gdzieś z góry, gdy „on” był na dnie oceanu.
„... mir...”
Coś delikatnie ukłuło. Nie było to jednak absolutnie nic, na co powinno się zwrócić uwagę. Nic. Nie bolało szczególnie, po sekundzie przeszło bez echa. Jak tu się więc przejmować?
„... mir..!”
Aż w końcu ciało poczuło ostry, rwący ból w okolicach twarzy. Głowa machinalnie odwróciła się na bok, pod wpływem silnego uderzenia w policzek.
- Tamir, do jasnej cholery! – wrzasnęła dziewczyna, przygotowując się do ponownego spoliczkowania swojego „kolegi”. Jej bujne, czerwone loki okalały przejętą twarz, niebieskie oczy były wściekle zmrużone. Podniosła rękę i uderzyła go raz jeszcze, tym razem w drugi policzek. - Obudź się! Wstawaj, cholerny leniu, nie ma czasu! Przestań spać w swoim debilnym krześle w debilnym laboratorium!
Na dworze czarne ptaszysko wrzasnęło przeraźliwie.
Szykowało się coś złego.

BlackButler
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ciemność tak szczelnie zasłaniająca oczy, pozostawiająca umysł w błogiej nieświadomości otaczającego świata. Tak miła po paru dniach bezsenności i ciężkiej pracy. Nawet nie miał snów. Po prostu wpadał w bezdenną, czarną otchłań, gdzie nic do niego nie docierało, łącznie z wrzaskami rzeczywistości. Nie obudziłby go nawet alarm przeciwatomowy, wystrzał z armaty, następny koniec świata i pani Zofia spod piątki. Tamir nie wiedział nawet, kiedy usnął, a skoro zasnął na siedząco przy biurku w czasie pracy - musiał być naprawdę umierający. Co zresztą dało się zauważyć po sporych ilościach szklanek po kawie dookoła. Biurko jak zawsze zawalały kartki zapisane arabskimi "znaczkami", choć innymi niż być powinny. Były odbiciem lustrzanym, jeszcze większym utrudnieniem dla tego, kto chciałby wykraść wyniki pracy naukowca. Nie, żeby ktoś specjalnie próbował, ale zdarzały się sytuacje "pożyczenia" tego i owego. Poza zaszyfrowanymi notatkami w ilości ogromnej, gdzieniegdzie widniały też bardziej lub mniej skomplikowane szkice z dość szczegółowymi opisami. Gdzie nowoczesność pracy naukowej, która być tu powinna w tych czasach? Cóż... Prawdę mówiąc, to nie istniało chyba jeszcze urządzenie, które przetrwałoby w rękach dredowatego. Żadna elektronika nie nadążała za jego pracą. Z drugiej strony, wolał wszystko robić ręcznie. Więcej zapamiętywał i sądził, że badania są bezpieczniejsze. Nikt mu się przynajmniej nie włamie do komputera, prawda?
W ciemności pojawiły się dźwięki. Absolutny niebyt zachwiany został przez jakąś istotę, która chyba nie przeczytała jednego z przykazań: czcij naukowca swego, bo cię pogryzą wyniki pracy jego. Właściwie, złamana została jeszcze bezstresowość pracy pana-w-białym-fartuchu. Ha! Teraz będzie źle wykonywał swoją robotę i naśle na inne laboratoria hordę zmutowanych, genetycznie zmodyfikowanych, krwiożerczych myszek laboratoryjnych!
- Boże jedyny, w trójcy święty i prawdziwy, nie bij~! - rozległo się po drugim uderzeniu, kiedy powieki rozchyliły się, a nieprzytomny wzrok omiótł okolicę. No proszę, jak jedna kobieta potrafi szybko nawrócić kogoś na inną religię... Dopiero po chwili dotarło do niego, że czerwonowłosa coś powiedziała. - Leniu? Pracuję pięć dni bez przerw, a oni mnie nazywają leniem... - głowa wylądowała na biurku, wśród kartek papieru. Arab zamruczał cicho, wyraźnie nie chcąc wstać. - Jak sama nazwa wskazuje - krzesło jest moje. Mogę z nim i na nim robić co mi się podoba - wymamrotał, cały czas leżąc nosem w notatkach. Przejechał palcami po bolącym policzku i wyczuł lekki, kilkudniowy zarost. Wyglądał pewnie jak żul wyciągnięty prosto z rowu. Uniósł łeb i wyszukał wzrokiem gumkę do włosów. Szybko ogarnął ciemne pasma, dzięki czemu nie wyglądał aż tak źle.
- Cóż takiego znów się stało? Wreszcie złapaliście jakiś ciekawy okaz do sekcji? - zapytał, poprawiając śnieżnobiały fartuch.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mistrz Gry.

Nie marudź ― skarciła go, już przy pierwszych słowach, ledwo wybudzonego naukowca. Wydęła też policzki, gdy na nic zdały się jej próby zainteresowania go. Stała tak przez chwilę, z rękoma opartymi o biodra i przyglądała się mu sceptycznie. W momencie, w którym unosiła dłoń, aby ponownie przywitać go z rzeczywistością, Tamir się uratował.
Pytanie go uratowało.
Dziewczyna natychmiast opuściła rękę, zadarła wyżej brodę i fuknęła cicho pod nosem, nagle odwracając się na pięcie i wychodząc z gabinetu tego psychopatycznego naukowca. Nie miał wyboru. Chcąc zachować resztki spokoju (który uzyska zapewne później), musiał iść za nią.
A ona już przygotowywała się do opowiedzenia wszystkiego.
To delikatna sprawa. Mamy teraz spory ubytek w wojsku, tylko dlatego przysłali mnie ― zaczęła zgrabnie, nawet nie zerkając za siebie. Doskonale wiedziała, że ciemnowłosy podąży za nią. ― I wiesz co? Prawie zgadłeś, Tamirze. No, ale nieważne. Góra chce, żebyś już, teraz, zaraz... to znaczy... uh, możesz wziąć jeszcze prysznic. Jedzie od ciebie zdechłym morsem.
Skąd ona u licha wiedziała, jak pachną zdechłe morsy?
Masz godzinę, aby przygotować się do podróży. Słuchaj. Pójdę z tobą do odcinka łączącego M-3 i bramę. Dalej podąży tylko oddział wojska, składający się z dwudziestu wyspecjalizowanych w walce jednostek. Wyruszyć na stepy Desperacji, na zachód. Namiary masz już w swoim identyfikatorze. Możesz przejrzeć. ― Machnęła lekceważąco ręką. ― Nie wiem dokładnie o co chodzi, Władza nie chciała mi powiedzieć. Dostałam cynk, żeby cię zdrapać ze stołu laboratoryjnego i przyprowadzić pod bramę wyjściową. Ah, radzę ci się przebrać. Nie będziesz paradować jak debil w białym wdzianku. Włóż wygodne buty, kurtkę, dobre spodnie. Zapamiętasz, czy wolisz, aby do domu poszła z tobą kobieta? Spakuj też parę potrzebnych manatków. Dokładne informacje masz u siebie ― mówiła bez zaczerpnięcia tchu. Zatrzymała się tylko po to, by przyłożyć zegarek do czytnika. Rozległo się ciche piknięcie, drzwi się rozsunęły, a oni oboje wyszli na plac. Budynek z laboratoriami właśnie zostawili za sobą.
Dobra. Wyrobisz się w 45 minut, spotkamy się przed twoim domem. Duży, czarny samochód marki nie-wiem-jakiej, będzie tam na ciebie czekał, jasne? Naprawdę, Władza wydawała się cholernie zniecierpliwiona, więc nie przeciągałabym ani o minutkę. No leć.
Klepnęła go jeszcze między łopatki, a później poszła w swoją stronę.

Po wejściu w interfejs, faktycznie Tamir mógł zobaczyć nowo przysłaną wiadomość. Półprzeźroczysta, lewitująca nad zegarkiem płaszczyzna wypełniła się mnóstwem plików tekstowych. Było parę pierdół, które z pewnością go nie interesowały. Poza tym jeden z nagłówków głosił: „Wyprawa na tereny Desperacji”. Niżej zamieszczone było parę zdjęć tych terenów ― wcześniej Tamirowi z pewnością nieznanych. Czerwona, spękana gleba, tu i ówdzie zawalona śniegiem. Poza tym nie było tam nic.
„Zwłoki dwudziestu wymordowanych w punkcie G235. Później dwanaście innych ciał na północ – punkt G487”. Do tego dołączona mini-mapka, z zaznaczonymi wyraźnie punktami i zieloną, migającą kropką, która prawdopodobnie miała oznaczać samego Tamira.
„Razem ponad 400 trupów”.
„Baw się dobrze”.
„Przydatne do wynalezienia antidotum na wirusa X”.
„Weź sprzęt...” - tu mnóstwo wymienionych cholerstw.
I tak przez dziesiątki linijek. Głównie ględzenie o niczym, jak to mają w zwyczaju dyktatorzy i ich papierkowi poddani.


Tak, teraz możesz napisać jak się seksownie kąpał w wannie z kaczuszkami, co ubrał i co zabrał. Zabawa zacznie się dopiero po przygotowaniu Tamira. c:
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Naczelnik misji

Jeśli do 4 marca nie pojawi się post Arthura, zamykam i wywalam misję. Przynajmniej jedna mniej.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach