Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

 Krzaczaste brwi syrena zmarszczyły się na widok spanikowania przez ludzką kobietę. Nie podjął się żadnego bezpośredniego ataku, nie zauważyła go, a wokół panowała cisza i spokój, nie licząc szumu żyjącego morza. Skąd ta nagła reakcja na małą, bezbronną rybę? Może miała na nią uczulenie? Albo dziwną fobię? Wiele razy zaobserwował już podobne zachowanie u rybaków, ale na zupełnie inne, bardziej zrozumiałe czynniki. Pragnął zapewnić jej prowiant, zadbać o to, by nie straciła zaraz przytomności przez wyczerpanie. Niemal zatonęła, spała kilka długich godzin, przeżyła sporą katastrofę i musiała być głodna. Ryby złowił specjalnie dla niej, ale pierwsza rzucona nie przyniosła rezultatu, jakiego oczekiwał. Spróbował więc drugi raz – kolejny szprot wylądował obok swojego brata.
 Schował się za skałą, gdy usłyszał pytanie. Trybiki w jego głowie pracowały intensywnie; ku piratce pchała go ciekawość, ale równoważyła się ona z rozsądkiem. Ludzie bywali nieprzewidywalni, stanowili niebezpieczeństwo. Potrafili tak samo jak syreny omamiać, manipulować, by dobić w odpowiedniej chwili. Ale kobieta nie wyglądała na groźną, wyczuwał od niej strach. Ogarnęło go nieprzyjemne uczucie, którego nie potrafił zidentyfikować. Wiedział, co musi zrobić, by się tego pozbyć.
 Podciągnął się z powrotem, tym razem śmielej, tak że oparł się łokciami o twardą powierzchnię skały, ukazując górną część ciała. W każdej sekundzie mógł rzucić się do tyłu i odpłynąć, zanim zdążyłaby cokolwiek zrobić. Kiedy go zauważyła, zastygł w bezruchu, przyglądając się z lekko rozchylonymi wargami. Ostatecznie przywołał się do porządku i wyciągnął ociekającą morską wodą rękę w stronę zostawionej przy brzegu ryby.
Jedz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wpatrywała się w mężczyznę jak w obrazek, nie będąc w stanie wymówić nawet słowa. Każde osobne grzęzło w gardle, a każda choć próba wprawiała jej serce w kolejny niespokojny zryw. Zaniechała prób ucieczki, pozostając na miejscu, do którego zdążyła się cofnąć. Poznała go od razu, bo jak mogłaby nie poznać swojego wybawiciela? Była przekonana, że nie jest człowiekiem, chociaż zdecydowanie wyglądał jak jeden z nich, przez co porykiwania głosu rozsądku wprawiały jej myśli dodatkowo w irytujący mętlik. Zacisnęła dłoń, wbijając boleśnie paznokcie w delikatną skórę rąk, co miało sprowadzić ją na ziemię, ale w rzeczywistości nie czuła bólu. Przejmowało ją wczorajsze zamglone wspomnienie dotyku jego przejmującej chłodem skóry i giętkiej płetwy grzbietowej. Straciłaby całkowicie zainteresowanie leżącymi obok rybami, dopóki nie powiodła spojrzeniem za jego ręką, którą usilnie próbował dziewczynie o nich przypomnieć. Nie wyglądał na wrogo nastawionego drapieżnika, wręcz przeciwnie.
Chciał ją… nakarmić?
To ty mnie uratowałeś, prawda? – spytała odważnie, choć było to pytanie retoryczne. Nie sądziła, że mógłby jej na nie odpowiedzieć. Pewnie istoty tego typu musiały mieć swój język… jak delfiny. Zmarszczyła lekko brwi, przymykając na krótką chwilę oczy. Ból w skroniach dał o sobie znać, gdy spróbowała przypomnieć sobie jak daleko zdążyli odpłynąć od brytyjskich wód. A jak daleko poniósł ją sztorm? Czy dało się to oszacować?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Mokre, pociemniałe od słonej wody włosy przylepiły się do jego twarzy, sprawiając, że rysy nabrały większej łagodności. Wyglądał niemal jak niewinny młodzieniec przyłapany na podglądaniu kształtów sąsiadki z tą różnicą, że wzrok mężczyzny wcale nie był ulokowany na klatce piersiowej nieznajomej, tylko na jej równie zdziwionej twarzy. Jego płetwa pozostająca poza zasięgiem wzroku leniwie poruszała się pod wpływem nowych fal, a ręce proste w łokciach opierały się o szorstką powierzchnię dzielącej ich skały. Czuł ulgę w związku z polepszeniem się stanu człowieka – miała wystarczająco sił, by w jakiś sposób próbować reagować na potencjalne zagrożenie. Ale jak miał jej wytłumaczyć, że nie knuje wobec niej żadnych niecnych planów? Zresztą czy w takim razie ratowałby ją po wyciągnięciu na brzeg?
 Zrozumiał pytanie, szukał nawet odpowiednich słów, jednak zaniechał się od prób wydania z siebie głosu. Było to domeną jego sióstr i chociaż sam również potrafił wabić aksamitnym śpiewem, nie robił tego za często. Właściwie stronił od tego rodzaju manipulacji, pozostawiając to urodzonym do tego syrenom. Zamiast tego zmarszczył brwi i ponownie wskazał palcem na leżące niedaleko ryby. Nie po to za nimi ganiał, żeby teraz się zmarnowały. Jeśli ona nie zamierzała ich zjeść, mogła chociaż oddać. Pewna myśli wpadała mu do głowy i dołączył do tego gestu przytknięcie opuszka do swoich ust z nadzieją, że zrozumie przekaz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tak jak mogła się spodziewać, dziewczyna nie otrzymała żadnej konkretnej odpowiedzi. Obserwowała każdy ruch, choć nie było to proste zadanie ze względu na stan jej oczu, starając się rozszyfrować jego zamiary i intencje. Przyglądała się mimice, która zdecydowanie ludzko świadczyła o skonsternowaniu, zakłopotaniu werbalną przeszkodą. Dopiero kolejny ukierunkowany gest pozwolił jej zrozumieć, że rzeczywiście próbował ją nakarmić przez podrzucanie bezbronnemu człowiekowi martwych ryb. Rozwarła oczy w niedowierzaniu i podniosła się niezdarnie do klęczek, podpierając dłońmi i amortyzując ewentualne chwiejności spowodowane silnym bólem mięśni. Pozostawało jednak pytanie: Jak miałaby mu wytłumaczyć, że nie może zjeść jego łaskawego podarku, bo potrzebowałaby do tego ogniska? Wypatroszyć mogłaby je ręcznie, ale bez podsmażania nie było co liczyć na posiłek. Myśl o jedzeniu przyprawiła ją o bóle pustego brzucha, poczuła mimowolnie napływającą do ust ślinę.
A potem dogoniła ją świadomość tego, że musi wyglądać w tej chwili absolutnie koszmarnie, jeśli nawet mityczne stworzenia decydują się zlitować nad tym obrazem rozpaczy. Spojrzała po sobie, poprawiając swoją przydużą białą koszulę, jednocześnie doświadczając marności jej luźnego stanu. Zgubił się lniany sznurek, który utrzymywał górę ubrania w ryzach, zwykle będąc bezpiecznie zawiązanym pod szyją. Wyeksponowane zostały jej ramiona i część dekoltu, a niewiele teraz mogła zrobić z tym fantem. Luźne, skórzane aladynki prezentowały się gorzej, rozdarte w prawej łydce, umorusane piachem. Buty zgubiła gdzieś w morskiej toni, stąd przyszło jej od teraz poruszać się boso. Strzepnęła piach z dłoni i zaczesała włosy do tyłu palcami, czując opór kilku kołtunów sklejonych mieszanką słonej wody i piachu. Tylko kobieta zainteresowałaby się swoim wyglądem w takiej sytuacji.
Dziękuję za twoje szczodre dary – odparła niemalże oficjalnym tonem, jednocześnie podnosząc się niezdarnie z klęczek do względnego i chwiejnego pionu. Brakowało tylko głębokiego ukłonu, ale niekontrolowane podparcie się rękami z przodu, przy równoczesnym rozjechaniu się tej bardziej bolącej stopy na piasku, można by zakwalifikować jako coś pozornie przypominającego rzeczywisty ukłon.
Ale ludzki żołądek nie poradzi sobie ze świeżą rybą. Muszę ogarnąć ognisko i… rzeczy – dokończyła zdanie między jedną a drugą próbą wybicia się z podparcia. Nawet jeśli jej nie rozumiał, wolała nie siedzieć w ciszy. Jeszcze poczułby się ignorowany przez swojego nowego pupilka. Spojrzała na ryby. Mężczyzna siedział w wodzie i raczej nie miał zamiaru z niej wychodzić, więc musiała poradzić sobie jakoś sama. Miała przyzwolenie zdrowego rozsądku, czuła się bezpiecznie na lądzie.
Ciężko będzie szło jej to gotowanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Przebywanie nad powierzchnią wody było dlań ekscytujące, ale również narzucało pewne utrapienia na barki. Przy dłuższym kontakcie z powietrzem jego skóra wysychała, skrzela nieprzyjemnie drapały, oczy łzawiły, a chłód łatwiej osadzał się na skórze. Poza tym odbierał świat jak przez mgłę — wzrok syrena nie kwalifikował się jako w pełni dobry, był przyzwyczajony do ciemnych głębin i poleganiu na reszcie zmysłów. Linia boczna nijak nie przydawała się poza zbiornikiem wodnym. Kiedy więc obserwował kobietę z odległości kilku długich metrów, nie mógł dostrzec szczegółów malujących się na jej twarzy. Rozpoznawał gesty, rejestrował zmiany w mimice, ale nie widział koloru oczu, pojedynczych brwi poza linią, spierzchniętych warg czy zabarwień. Nie chciał jej przez to idealizować, pozwolić, by mózg uzupełnił te luki według własnego widzimisię, z drugiej strony nie mógł się zbliżyć.
 Poruszył się, kiedy jej głos przeciął względną ciszę.
Szczodre?
 Zmrużył oczy, próbując przypomnieć sobie znaczenie tego słowa. Szczodre, szczodre… Pustka w głowie. Jedynie z kontekstu wywnioskował, że chodziło o coś pozytywnego. Ale czymże były dwie sztuki ryb? Zwykłe śniadanie, nawet nie. Pomyślał, że powinien złowić ich więcej, jednak kobieta jak dotąd nie zainteresowała się ich konsumpcją. Popełnił gdzieś błąd, którego nie rozumiał.
Och.
 No tak. Przecież ludzie nie spożywali świeżo złowionych ryb. Wcześniej musieli je odpowiednio przyrządzić. Poczuł się przez to w pewien sposób zniechęcony, niemniej ta frustracja nie została ukierunkowana na rozbitka. Ogon machnął kilka razy ciężko zanurzony w wodzie, a on wyprostował się i odsunął od skały. Bez jakiegokolwiek wyjaśnienia czy pożegnania, czego pewnie po nim nie oczekiwała, zerwał się do tyłu i zniknął w morskich falach. Tego dnia ponownie miał pojawić się dopiero po zachodzie słońca, gdy noc okryje swoim płaszczem wyspę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jej nowy przyjaciel zniknął w morskiej toni, a Anais nie roztkliwiała się zbytnio nad tą rozłąką, skupiona na własnym losie, który może i malował się w dość jasnych barwach, ale nie było to nic permanentnego. W swoim tempie zaczęła zbierać chrust, potem przygotowywać ognisko. Najwięcej czasu spędziła na poszukiwaniach krzemieni, przeszukując ostre podłoże na boso. Nie była to prosta sprawa, bo choć ból w kostce odrobinę zelżał, wciąż dokuczał przy każdym kroku serią bolesnych impulsów, które dzielnie znosiła, motywowana chęcią przeżycia.
Cały ten skomplikowany proces przyrządzania trwał coś koło dwóch godzin, ale wart był świeczki – rozsiadła się wygodnie na piasku, przyglądając się w zamyśleniu gorącym płomieniom stworzonego przez nią ogniska. Nie zależało jej na jego cieple a na bezpiecznym świetle, który roztaczało. Zapadła ciemna i niezwykle dusza noc. Potraktowane mieszanką soli morskiej i piasku włosy były sztywne i nieprzyjemne w dotyku, nie czuła się komfortowo. Podarte aladynki przerobiła na spodnie luźno sięgające połowy, a z podartego materiału zrobiła chustkę na głowę, która miała uchronić ją w najbliższym czasie przed przegrzaniem.
Słońce dawno już zniknęło na horyzoncie, pozostawiając ją samą sobie. Wtem zdecydowała, że przydałoby się wykorzystać oddawane przez morze ciepło dnia, przystępne do krótkiej kąpieli. Podniosła się, rozejrzała się bacznie po czarnej tafli wody. Zrzuciła chustkę i koszulkę, pozostając w samym luźnym gorsecie i w spodniach, i powoli przeszła przez linię brzegu, zanurzając się ufnie cała w ciepło-zimnym morzu. Wynurzyła się po krótkiej chwili, przeczesała włosy palcami i odetchnęła z ulgą, czując łagodny chłód otulający jej wyschniętą przez słońce skórę. Nie oddalała się za bardzo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach