Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 13.01.14 19:07  •  Gabinet Daimao Empty Gabinet Daimao
Na czwartym od góry piętrze Budynku Władzy znajdują się Potężne, czarne, dwuskrzydłowe drzwi ze złotymi obwódkami, złotymi zdobionymi klamkami, oraz - również złotymi - symbolami Mokkou, po jednym na środku każdego ze skrzydeł drzwi. Osoba, która by próg tych drzwi przekroczyła, znalazłaby się małym korytarzyku, na końcu którego znajdowałyby się kolejne, identyczne drzwi. Przed tymi jednak stałby strażnik w mundurze S.SPEC, płaszczu oraz oficerskiej czapce na głowie. Biorąc pod uwagę, jakiego pokoju strzeże, łatwo się domyślić, że nie jest to pierwszy z brzegu żołdak, a już sama katana przy jego pasie sugeruje, że nie ma z nim żartów. Jednakże, jeśli ów strażnik udzieli pozwolenia, upoważniona osoba znajdzie się w gabinecie samego Daimao.

Z samego założenia gabinet Daimao ma wyglądać bardziej reprezentacyjnie od pozostałych, zatem pierwszą rzucającą się w oczy rzeczą jest ogrom pomieszczenia. Nie znaczy to oczywiście, że jest nie wiadomo jak wielkie, jednak dominującym w nim czynnikiem jest pusta przestrzeń, zatem sprawia ono wrażenie znacznie większego, co oczywiście jest sprytnym trikiem ze strony Dyktatora. Centralnie naprzeciwko drzwi umiejscowione jest wielkie, zdobione biurko Daimao, za którym to zawsze siedzi na swoim czarnym fotelu o wysokim oparciu. W połowie drogi od drzwi do biurka na podłodze namalowane jest złote Mokkou. Ściany pomieszczenia zdobione są licznymi przedmiotami charakterystycznymi dla Japonii, np. katanami lub menpo. Na prawo od drzwi na ścianie wisi również portret Daimao, malowany stylem mającym imitować starojapoński. Cała tylna ściana pomieszczenia to jedno wielkie okno zrobione z lustra weneckiego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.14 17:31  •  Gabinet Daimao Empty Re: Gabinet Daimao
Gab obudziła się dość późno, kiedy tylko spojrzała na zegarek, od razu wyskoczyła z łóżka. Przecież dzisiaj pracowała! Nie mogła przecież opuścić jakiegokolwiek dnia...Dziewczyna więc szybko się ubrała, rozczesała włosy, przegryzła coś i wyszła z domu w ciągu piętnastu minut. Teraz zamierzała w kierunku dobrze już znanym. Jednak kiedy przekroczyła próg kompleksu S.SPEC podszedł do niej żołnierz w bordowym mundurze i z chustą na twarzy, który zapytał się, czy ma przyjemność rozmawiać z Gabriellą K, po czym kazał iść za sobą. Chwilę potem zaprowadził Gab ku drzwiom gabinetu Daimao. Dziewczyna była zaskoczona, patrzyła na mężczyznę przed sobą z lekką obawą, jakby zrobiła coś złego i właśnie zamierzano ją ukarać.
Już miała się zapytać, co było powodem jej ''zerwania'' z pracy, jednak mimo to siedziała cicho i posłusznie kroczyła za żołnierzem, który bardziej przypominał jej jakiegoś terrorystę niźli kogoś innego. Tak więc była zaskoczona...nikt jej nigdy nie zauważał, wykonywała drobne czynności, sprzątała czy przynosiła coś...ale nikt dłużej nie zawieszał na niej oka niż pięć sekund. Dosłownie. Toteż miała prawo być troszeczkę rozczarowana i zaskoczona. Szli, szli i szli, aż w pewnym momencie, dziewczyna zmrużyła swoje duże oczy. Czyż nie byli przed gabinetem samego Dyktatora? W myślach jęknęła głucho...czyżby, zamierzali ją wyrzucić? Coś źle zrobiła i musi ponieść solidną karę? Ale...ona przecież niczego złego nie zrobiła...
Nikomu nie zawadzała, nie rzucała się w oczy...dlaczego więc została oderwana od swoich zajęć? Gab zmusiła się do nikłego uśmiechu, idąc wzdłuż korytarza, obserwując złoto-czarne ogromne drzwi. To na pewno nie było zwykłe pomieszczenie...nawet teraz, miała nikłą nadzieję, że jednak tam nie wejdzie. Im dłużej tak rozmyślała, tym nabierała coraz więcej podejrzeń w stosunku co do tamtego człowieka, który uratował ją z imprezy, na której oboje się znaleźli. Być może miał znajomości i coś na nią nagadał dla Władzy? Może uznał ją za nie kompetentną do wykonywania swojej pracy, gdyż wcześniej ledwo co zemdlała...a teraz zamierzali jej się po prostu pozbyć? Dziewczyna zatrzymała się na korytarzu. Nie, nie wejdzie tam.
Bała się...w sumie, a kto by się nie bał? Dyktatorzy mieli całe miasto w garści, wielu ludzi mówiło jej, że lepiej jest pozostawać szarą myszką niźli się wychylac i wzbudzać jakiekolwiek uczucia. Gabriella zastanawiała się, co zrobiła źle. Nie myślała o niczym pozytywnym, ba...nawet nie przyszło jej to do głowy. Po prostu strach był taki nieprzyjemny...ale tylko on towarzyszył jej podczas czekania. Żołnierz także wzbudzał dość...podejrzane uczucia. A może...a co jeśli...chcieli ją zabić?! Nie...na pewno nie, to tylko głupia myśl, która akurat teraz musiała przejść jej przez głowę.
Uczennica ścisnęła lekko ręce, zamiast się uspokoić, cała drżała. To było odruchowe, zacisnęła lekko wargi, wlepiając wzrok w ogromne drzwi, które bardziej przypominały jej drogę do Piekła, niż bramę do Nieba...
- To pomyłka...- Powiedziała cicho do siebie, gdyż nie miała odwagi powiedzieć tego głośniej. Mężczyzna przed nią na pewno jej nie słyszał...chyba. Teraz pozostało jej...wiać, to znaczy czekać. Musiała się wziąć w garść...może miała tam tylko posprzątać, a ona wymyśla nie wiadomo co. Skarciła siebie myślach, nie spuszczając wzroku z ciemnych drzwi...
Gdyby jednak wiedziała, że wczorajsza rozmowa odbyła się właśnie z Dyktatorem...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.14 20:23  •  Gabinet Daimao Empty Re: Gabinet Daimao
Przez całą drogę żołnierz nie wypowiedział ani jednego zbędnego słowa. Wydawać by się nawet mogło, że jest androidem, jednak było to mało prawdopodobne. Tacy właśnie są żołnierze S.SPEC. Serce jest w stanie podejść do gardła już na samo odezwanie się takiego człowieka - nawet, jeśli spyta tylko o godzinę. Mimo to jednak ci sami ludzie dbają przecież o porządek w Świecie-3.
Niewątpliwe było, iż nie był to zwykły wojskowy, gdyż znacznie wyróżniał się na tle innych. Pierwszą rzucającą się w oczy osobliwością był jego bordowy mundur. Kolor bordowy nie był raczej typowym kolorem umundurowania żołnierzy S.SPEC. Kolejną rzeczą była chusta, która zasłaniała mu usta. Wśród mundurowych stacjonujących w miejscach publicznych obowiązywał niepisany zakaz noszenia tego typu dodatków, toteż łatwo się było domyślić, iż nie był to żaden niski stopniem żołdak, a ktoś ważny w Wojsku.
Idąc środkiem drogi niby po wyznaczonym torze szybkim i sprężystym krokiem, żołnierz wprowadził dziewczynę do windy i pojechał na czwarte od góry piętro. Jako że zwykłej służbie z oczywistych powodów nie wolno było wchodzić na najwyższe piętra Budynku Władzy, zatem widok ze szklanej windy mógł być rzeczą niezapomnianą, gdyby nie fakt, że przeciętni ludzie z reguły schodzą z tych pięter drogą w jedną stronę do piwnicy Budynku lub do Laboratorium; rzadziej do więzienia.
Ostatecznie jednak mundurowy przystanął. Zatrzymał się przed wielkimi, czarnymi drzwiami. Nacisnąwszy na klamkę i dawszy dziewczynie bez słowa znak, aby szła za nim, wszedł do środka. Oboje znaleźli się w małym, aczkolwiek na swój sposób przytulnym korytarzyku. Na drugim jego końcu znajdowały się identyczne drzwi, przy których stał kolejny żołnierz; tym razem w szarym płaszczu.
Wydawać by się mogło, że ciche "To pomyłka..." wypowiedziane przez dziewczynę nie miało prawa dotrzeć do uszu mundurowego. Ten jednak, wyspecjalizowany w rejestrowaniu uszami cichych mruknięć, odwrócił lekko głowę w jej stronę.
- To nie pomyłka - odezwał się; co ciekawe jego głos nie był groźny... ale nie znaczyło to wcale, że nie był straszny, bowiem brzmiał, jakby go ktoś wypruł z emocji. - Masz na imię Gabiella i pochodzisz z rodu Kouroshita. Jesteś wciąż uczącą się służką S.SPEC. Mierzysz 170cm, ważysz 45kg. Byłaś świadkiem śmierci swojego ojca. Twoim hobby jest szkicowanie oraz pisanie. Lubisz czekoladę... Czy choć jedna z tych informacji nie dotyczy ciebie...?
Po chwili, nie czekając specjalnie na odpowiedź, którą i tak znał, "przewodnik" Gab podszedł do strażnika.
- Czy to TA dziewczyna? - zapytał strażnik drzwi, wychylając się na bok, aby zobaczyć Gabriellę zza żołnierza, który ją prowadził.
- Dopilnuję, abyś dostał skierowanie na badanie słuchu, kiedy już będzie po wszystkim - rzekł żołnierz; brak emocji dodawał tylko grozy tej ironii.
- Nie mam zwyczaju słuchać, gdy idzie o czyjeś dane osobowe...
- Rób, jak sobie życzysz, ale wpuść nas.
Po tych słowach strażnik skorzystawszy z komunikatora założonego na ucho zapytał się o pozwolenie na wpuszczenie żołnierza oraz dziewczyny. Nie było słychać odpowiedzi, jednak po chwili drzwi otwarły się, ukazując gabinet Daimao w pełnej krasie.
- Za mną - odezwał się żołnierz do Gab - pamiętaj tylko, że stajesz przed najważniejszą osobą w mieście.
To mówiąc wojskowy wszedł do środka startując z prawej nogi. Za biurkiem stał fotel obrócony tyłem, toteż nie było widać osoby, która w nim siedziała. Dodatkowo, mniej więcej w połowie drogi od drzwi do biurka, z prawej strony, stał kolejny żołnierz w bordowym mundurze i z chustą na twarzy. Był ustawiony na baczność, tak, że twarz miał zwróconą ku lewej od wejścia ścianie gabinetu.
Kilka kroków od progu "przewodnik" Gab stanął na baczność w miejscu, po czym wspólnie ze stojącym już w środku żołnierzem i strażnikiem w drzwiach zasalutowali, wykonując potężny wymach prawymi rękami w powietrzu i nie opuszczając ich zakrzyknęli chórem:
- Nihon no eikou! S.SPEC no eikou! Daimao no eikou!
Po tych słowach opuścili ręce, a "przewodnik" (startując z prawej nogi) odszedł na lewo i ustawił się na baczność, twarzą do swojego towarzysza.
Po chwili z fotela dobiegł stanowczy głos:
- Wasza dwójka ma zatem pełne prawo odmaszerować. Potraktujcie jednak tą prośbę bardziej jak rozkaz.
- Rozkaz, Kaichou! - Wykrzyknęli oboje, salutując w tym samym czasie, po czym równo wystartowali (z prawej nogi) i wyszli, a drzwi zamknęły się za nimi. Dało się łatwo zauważyć, jak bardzo byli zdyscyplinowani.
- Zatem w tej sali pozostały już tylko dwie persony, moja oraz Twoja... - odezwał się ponownie stanowczy głos.
W tym momencie fotel obrócił się, prezentując Daimao w całym swym dyktatorskim majestacie. Miał na sobie jak zwykle swój czarny mundur. Pierwszą rzeczą, którą zrobił, było złożenie dłoni splatając ze sobą palce i kładąc przy tym dłonie na blacie biurka. Wyglądał, jakby właśnie był gotowy wysłuchać jakiegoś sprawozdania lub czegoś w tym rodzaju. On jednak odezwał się po raz kolejny.
- Wystarczy mi jeden rzut oka na twoją twarz aby wywnioskować, iż jesteś poważnie strapiona. Nie dziwię Ci się. W końcu wyrwanie z pracy i zaprowadzenie przed oblicze mojej osoby jest rzeczą doprawdy niecodzienną. Czyż tak właśnie nie jest...?
Sytuacja niewątpliwie z punktu widzenia Gab była nieciekawa. W końcu wciąż nie wiadomo było, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Oprócz Dyktatora, siedzącego na wprost przed nią, nie było w pomieszczeniu nikogo, a zamiary władcy M-3 wciąż pozostawały niejasne. Co się tu tak naprawdę działo...?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.01.14 16:12  •  Gabinet Daimao Empty Re: Gabinet Daimao
Tup, tup, tup...dziewczynie wiernie podążała za żołnierzem, co rusz obracając głowę, czy nikt za nimi nie idzie. Nie czuła się tu pewnie...ba, miała nawet wrażenie, że zaraz coś się stanie. Coś złego. Bardzo złego.
Uczennica oddychała spokojnie, starając się zachować wszelkie oznaki spokoju. Mimo to, jej serce biło jak szalone. Ciekawość stawała się być silniejsza niż strach...
Ale musiała pamiętać, że powinna być ostrożna. Zbliżali się do windy, z której widok był przecudowny. Zapierał aż dech w piersiach, gdyż zwykli ludzie nie mieli prawa tu się pojawiać...
Wygląd strażnika cały czas pozostawiał wiele do życzenia...chusta, zasłaniająca usta...bordowy mundur...sprawiał wrażenie kogoś wyjątkowego, chyba nie był typowym żołnierzem z wojska...
Jej słowa jednak zostały usłyszane, Gabriella zatrzymała się w pewnym momencie, mrugając kilkukrotnie. Chyba się przesłyszała...skąd on to wszystko o niej wiedział? Jak to możliwe! Znał nawet pewne rzeczy, do których nigdy nie wolałaby już powrócić...
- S-skąd to wszystko wiesz...- Powiedziała cichym, nieco niemrawym głosem. Była bowiem w szoku. W końcu, znaleźli się w krótkim korytarzyku...tak, to już były te drzwi. Kiedy strażnik stjący przy drzwiach się wychylił, zaskoczona wlepiła w niego wzrok. ''Czy to TA dziewczyna..? Jaka dziewczyna! O co chodzi? Gab zaczynała mieć coraz większe obawy, że to spotkanie nie będzie należało do najprzyjemniejszych. Drzwi otworzyły się tuż po sygnale, wszyscy znaleźli się w środku pomieszczenia. Uczennica czuła na sobie ciekawski wzrok...jednak, nie śmiała unieść głowy nieco wyżej. Jednak zrobiła to kiedy tylko usłyszała chórowy głos bordowo-mundurowych.
Z początku myślała, że zaraz dostanie z ręki od jednego z nich. Serio. Ich zamach był ogromny...więc nie zdziwiła by się. Nie miała pojęcia co zrobić...czy powinna uczynić to samo? A może tylko się przywitać..? Po ułamku sekundy stwierdziła, że jednak będzie siedzieć cicho. Wlepiła oczy w fotel, który za chwilę miał się obrócić. Kiedy tylko Dyktator się odezwał, dziewczyna zrobiła zdziwioną minę. Była pewna, że gdzieś już go słyszała...ale...nie, to na pewno z telewizji.
I nadszedł ten moment, kiedy go ujrzała.
Czarne włosy ułożone w specyficzny sposób, skóra blada, oczy koloru granatu...kiedy im się przyglądała, stwierdziła, że są podobne do wzburzonego oceanu...nie wyglądał staro. Ba, był młody. Bardzo młody... Gabriella dopiero po chwili zrozumiała, że wpatrywała się w Dyktatora bez opamiętania, więc szybko spuściła głowę w dół, wbijając wzrok w podłogę...o, jaka ładna.
Kiedy się odezwał dziewczyna przytaknęła lekko, jednak nie podnosiła wzroku. Lecz, on dalej mówił. Jego głos był do kogoś podobny, miała wrażenie, że gdzieś już go nie dawno słyszała...z początku pomyślała o tym wczorajszym mężczyźnie w masce, ale to nie mogłoby być możliwe. Jej umysł płata jej figle, Dyktator raczej nie chodzi sam na jakieś nudne bale...w dodatku, nie rozmawiałby z nią...ba, nawet nie uraczyłby ją swoim wzrokiem. Tak właśnie myślała Gabriella. W końcu uniosła oczy, patrząc na mężczyznę z powagą jak i lekką obawą, wyglądał jakby wezwanie jej bardziej przypominało jakieś śledztwo, lub coś w tym stylu...
- Tak Panie Dyktatorze. Jednak...czy to na pewno nie jest pomyłka? Na pewno chodziło o kogoś innego...ja tu tylko pracuje...nie jetem nikim ważnym. - Powiedziała, ledwo co panując nad swoim głosem. Nie ważne, że wcześniej Żołnierz powiedział o niej NIEMAL wszystko. Nie...ona cały czas była pewna, że zdarzyła się jakaś pomyłka.
Dziwnie się czuła...ba, niemal przypomniały jej się czasy wcześniejszej szkoły, do której uczęszczała. Dyrektor siedział za swoim biurkiem, a ona jako uczennica, która coś przeskrobała stała naprzeciwko, oczekując kary. Brr... nieprzyjemne uczucie.
Tak więc całe to wezwanie pozostawało dla niej istną zagadką. Sam na sam w pomieszczeniu z Dyktatorem...jak to brzmiało! Nie znała jego intencji, cały czas utrzymywał ją w tej nieprzyjemnej świadomości. ''Powiedź, że mnie zwalniacie...nie trzeba tego tak owijać...'' Przeszło jej przez myśl, jednak nie dała po sobie niczego poznać. Splotła ręce, ponownie patrząc na Dyktatora z mieszanymi uczuciami. Będzie źle, oj...na pewno będzie źle. Zawsze tak jest. Na nic innego liczyć nie mogła. Z pewnością.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.01.14 19:50  •  Gabinet Daimao Empty Re: Gabinet Daimao
Możliwość siedzenia w wygodnym fotelu za biurkiem i obserwowania innych ze swego rodzaju wyższością jest naprawdę ciekawym uczuciem, a zwłaszcza, gdy ma się nieograniczoną władzę. Wszelakiego rodzaju "zabawy" z tym faktem związane z reguły nudzą się jednak już po pierwszym tygodniu robienia tego na okrągło.
Poza tym, nie to miał Daimao na celu. Jego idea była zgoła inna. Zaczął się jedynie obawiać, że wysławszy tego, kogo wysłał, mógł przestraszyć dziewczynę jeszcze bardziej, a rozmawianie z przestraszonymi ludźmi nie zaliczało się do najprzyjemniejszych rzeczy. Pozostała dwójka Dyktatorów powiedziałaby pewnie coś dokładnie odwrotnego, jednakże Takashi, jako "minister ds. sukcesów" czy inny "dobry wujek M-3" nie mógł pozwolić na to, aby ktoś był jawnie przerażony podczas rozmowy z nim. Jego zdaniem życie stałoby się o wiele prostsze, gdyby nawet ludzie, którzy będą pewnikiem skazani na śmierć, wchodzili do jego gabinetu z uśmiechem na ustach. To chyba jednak było zbyt nierealne, aby miało się kiedykolwiek spełnić...
Wyjątkowo jednak w tym konkretnym przypadku Dyktator nie miał zasadniczo powodów, aby być wybitnie zmartwionym strachem dziewczyny. Nie znaczyło to w żadnym razie, że zaczynał nabierać jakichś cech psychopaty. Strach bowiem pokazywał, że Gabriella istotnie okazywała Władzy respekt. To zaś było w tym przypadku bardzo ważną rzeczą.
Usłyszawszy odpowiedź Gab, Daimao pochylił na chwilę głowę w dół, patrząc na biurko. Wyglądał, jakby próbował przeanalizować w głowie jakieś fakty. Po chwili jednak podniósł ją ponownie, spoglądając dziewczynie w oczy.
- Zatem, - odezwał się - stoisz za tym, jakobyś była zwykłą służącą, zaś nikim ważnym...? - na twarzy Dyktatora pojawił się lekki uśmieszek, lecz zaraz znikł - Cieszy mnie niezmiernie, kiedy ludzie na niższych szczeblach - rzekłabyś - bez szans nawet, aby wyjść wyżej w tej hierarchii, znają doskonale swoje miejsce i nie śmią nawet mieć się za kogoś, kim nie są. Nie do wszystkich taka informacja dociera z takąż łatwością, jak do Ciebie i wyobrażają sobie o swojej osobie zbyt wiele...
W tym momencie spojrzał na swój portret wiszący na ścianie, chcąc przenieść swój wzrok gdzie indziej, gdyż miał pełną świadomość, jak bardzo potrafi on ciążyć w takich sytuacjach na osobach pokroju Gab.
- Pozwalając sobie na chwilową zmianę tematu... Zabawne, jak bardzo charakter ludzi potrafi się zmienić w zależności od tego, z kim rozmawiają... Kiedy to nawet co więksi twardogłowcy tracą całkowicie swoją odwagę i poczucie niezależności, gdy przychodzi im do dyskusji z kimś, dla kogo teoretycznie są niczym... Jednak w istocie nie są niczym, skoro taka osoba chce z nimi rozmawiać - tutaj zrobił dłuższą pauzę, po czym skierował z powrotem swój wzrok ku dziewczynie. - To nie jest pomyłka, Gabriello. Zgaduję wszakże, iż już się domyśliłaś tego faktu w przedsionku mego gabinetu, kiedy to Hideo, mój zaufany żołnierz, streścił cię w kilku zdaniach. Musisz mu jednak wybaczyć. Od urodzenia cierpi na Zespół Aspergera. Ironię, którą zastosował w ripoście memu strażnikowi, sam go nauczyłem, tłumacząc uprzednio długo i dokładnie, kiedy takowej należy używać...
Domyśliwszy się jednak, że jakikolwiek monolog, mający na celu rozładowanie napięcia, nie rozładuje go. Musiał więc przejść do sedna, bo inaczej Gab mogła na jego oczach zejść na zawał tylko przez to, że odwlekał jak mógł powiedzenie wprost, po co została tu ściągnięta.
- ...Chcesz więc wiedzieć, - zaczął po chwili poważniejszym głosem - po co tu jesteś, czyż nie...?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.14 21:22  •  Gabinet Daimao Empty Re: Gabinet Daimao
Czyżby nagle zrobiło się tutaj bardzo ciepło? Nie? Najwidoczniej taka sytuacja nie wskórała Gab. Dziewczyna miała ochotę trząść się ze strachu, a najlepiej stąd wyjść. Po prostu... to wszystko ją przerastało. Bała się nawet drgnąć, Takashi może i wyglądał na miłego, ale wiadomo jacy są Dyktatorzy. Bezwzględni, nieczuli, obojętni na losy ludzi ~ tak jej przynajmniej mówiono.
Wolała się jednak nie przekonywać na własnej skórze, czy jest to prawda czy też nie. Na jego słowa mimowolnie pokiwała głową, gdyż głos uwięził się jej w gardle. Dopiero po chwili go odzyskała, więc postanowiła się odezwać.
- Racja. Chyba...to znaczy, na pewno. - Wyjąkała, plącząc się we własnych słowach, a nie chciała aby doszło do słowotoku. Zamknęła się więc wiedząc, że wszystkie jej teorie powinna zachować tylko i wyłącznie dla siebie. Rozmawiała z Władzą! To znaczy, on mówił...ona tylko słuchała i przytakiwała. Bała się jak nigdy, to wszystko było takie...stresujące! Dziewczyna podążyła wzrokiem tuż za Dyktatorem, by zatrzymać go na jego własnym portrecie.
Był poważny, nieczuły, obojętny...tak ona to widziała. Wpajano jej, że Władza to same zło..oszukujące ludzi i czerpiące korzyści na ichej biedzie... Wolała się jednak nie przekonywać tego, na własnej skórze.
Strażnik, zwany Hideo i tak był...dziwny.
- Trochę mnie przeraził...wydawało się, jakby wiedział o mnie wszystko. Co do joty. - Powiedziała cicho, opanowując drżenie głosu. Uśmiechnęła się nikle, cała ta sytuacja była stresująca..jak nigdy. Im dłużej zwlekał, tym bardziej się bała. Jednak...wolałaby nie dowiedzieć się, o co właściwie mu chodziło. Wolała żyć w tej słodkiej nieświadomości, że była tylko szarą i małą myszką na wielkim pokładzie.
- To zależy od Pana, Dyktatorze. Nie muszę o niczym wiedzieć...- Powiedziała całkiem poważnie, patrząc na niego. Serce podchodziło jej niemal do gardła, im dłużej czekała tym było znacznie gorzej...serio, zaczynała żałować, że nie uciekła...
Powinna to była zrobić, teraz otrzyma karę, na którą nie wiedziała czy była gotowa. Nie mogła myśleć o pozytywach...nie teraz. Wlepiła więc w niego wzrok, czekając na te kluczowe słowa...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.01.14 20:20  •  Gabinet Daimao Empty Re: Gabinet Daimao
Nastała chwila ciszy. Jedyną rozpraszającą ten stan rzeczą był malutki zegarek tarczowy, który rytmicznie tykał na biurku Dyktatora. Aura niepewności narastała coraz bardziej, zaś sam Daimao wydawał się w tym momencie ignorować ten fakt. Skierował wzrok na rozpraszający ciszę zegarek, odwracając lekko głowę w prawą stronę, zasysając wargi i kręcąc młynki kciukami.
Mógł powiedzieć wprost, o co chodzi, ale nie byłby sobą, gdyby nie ujął tego w odpowiednio upiększony sposób. Taka jest bowiem właściwość Takashiego Kurokawy, że nawet, gdy skazywał na śmierć, to mówił to tak ciepłymi słowami, że osoby trzecie mogłyby go uznać za nie zdającego sobie sprawy z powagi skazania kogoś na śmierć. Rozmawiając z Daimao trzeba się po prostu do tego przyzwyczaić.
W jego rozumieniu było to jednak bardzo zabawne. W końcu jeśli język nie miał przed nim żadnych tajemnic, to mógł się nim bawić do woli wedle własnych upodobań. Oczywiście ten dziwny sposób wyrażania się sprawił, że często narzekano na jego składnię (ale tylko w myślach, bo nikt nie odważyłby się robić tego głośno), jednak był już z nim wręcz utożsamiany, toteż zapewne brzmiałby jeszcze dziwniej, gdyby zaczął mówić "normalnie".
Po chwili ponownie spojrzał na Gab, rozpoczynając swój kolejny monolog.
- Przepraszam najserdeczniej za taką zwłokę. Nie mam zwyczaju mówić czegoś wprost, jednak w związku z nieprzyjemnym nastrojem, jaki nawet ja mogę poczuć w powietrzu, pozwolę sobie na drobną dyspensę. Otóż zainteresował mnie twój złożony charakter. Potrafisz być szczera, prawdomówna, posłuszna... ale oprócz tego zauważyć się daje również twoja... jak by to ująć... "wolność ducha"...? Szkoda tylko, że nie mogę jej dostrzec w Tobie dzisiaj...
W tym miejscu chwilowo przerwał, dając Gabrielli czas, aby mogła podsumować wszystkie fakty.
- Oznajmiłaś mi wczoraj, - zaczął po chwili ciszy - że szukasz lepszych warunków pracy w S.SPEC. Ja zaś potrzebuję pilnie osobistej służki, której mógłbym powierzyć ten gabinet, oraz która ładnie by wyglądała po mojej lewicy podczas wszelakiego rodzaju audiencji. Zastanawiałem się długo  nad tym, kogo by wziąć i przejrzałem akta setek potencjalnych kandydatek... ale one wszystkie starają się o moją łaskę, a Ty nie - to już ofiarowuje Ci przewagę nad pozostałymi. Poza tym potrzebuję właśnie takiej szarej myszki jak Ty... Bo kto wie, być może zdążyłaś już zaznajomić się z jakimś moim potencjalnym wrogiem, a nawet o tym nie wiesz... - tutaj Dyktator obdarzył ją tak szczerym, że aż sztucznym uśmiechem - Byłabyś mi więc bardzo przydatna. Poza tym poznałem Twoją Osobę w - można by wręcz rzec - wyjątkowo niewygodnych okolicznościach, toteż bardzo ładnie by to wyglądało dla osób trzecich, gdybym w tym momencie wyciągnął rękę do zwykłego cywila, to jest Ciebie... i pomagógł odnaleźć swoją drogę... Oczywiście owa propozycja nie jest propozycją nie do odrzucenia i możesz odmówić. Wszak jeśli uraczysz się odmową, to poprosiłbym, abyś chociaż dała sobie pomóc w inny sposób. Jeśli jednak się zgodzisz... potraktuj to jedynie jako nieoficjalny awans. Wciąż będziesz służącą i wciąż będziesz wykonywać typowe obowiązki służącej... jedynie sprecyzowane zostanie, komu będziesz usługiwać. Jednakże... przed tobą otwarta droga do prawdziwego awansu. Nie zmarnuj takiej okazji, bo może się... nie... NA PEWNO się już nie powtórzy.
Karty zostały wyłożone. Takashi powiedział wszystko wprost. Przez chwilę jeszcze wahał się, czy na pewno dobrze zrobił, ale nawet, jeśli dziewczyna by odmówiła i potem jakimś magicznym sposobem znalazłaby się np. wśród Łowców, to co by im takiego o tym "strasznym Daimao" powiedziała...? Że jest miły i uprzejmy...? Że chciał wręcz bezinteresownie jej pomóc...? Och tak, to na pewno dałoby im kolejny powód, aby go szczerze nienawidzić, bo przecież tylko największy łajdak pomaga niedawno poznanym osobom... To się właśnie nazywało "Public Relations", a akurat na tym polu nikt nie miał nawet prawa mierzyć się z "Arcydemonem".
- Zatem, Gabriello...? - odezwał się po chwili łagodnym tonem i z uśmiechem na twarzy - Złapiesz mnie za tą pomocną dłoń, którą do Ciebie wyciągam, czy może odwrócisz się od niej...?
Nawet, jeśli odmówi... Jeśli nie zgodzi się na propozycję Dyktatora, to i tak zostanie jej w głowie ten obrazek: uśmiechnięty Daimao mówiący do niej łagodnym, wręcz przyjaznym tonem. O takim człowieku myśli się zdecydowanie cieplej niż o kimś, kto mówi ze śmiertelną powagą i z wyższością, a na dodatek świdruje wzrokiem i nie pozwala dojść do słowa... Dlatego właśnie Takashi nie mógł nigdy zrozumieć, czemu pozostała dwójka obchodzi się z innymi w zdecydowanie chłodniejszy sposób. Inna sprawa, że on był przecież z trójki władców najstarszy i miał najwięcej doświadczenia.
Czy jego doświadczenie go w tym przypadku nie zawiedzie...? Czas pokarze...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.14 19:50  •  Gabinet Daimao Empty Re: Gabinet Daimao
Dziwna atmosfera, nieco zdołowała dziewczynę, która bezradnie obserwowała Dyktatora. Dopiero po chwili, zdała sobie sprawę, że Daimao wcale nie jest taki zły czy arogancki. Sprawiał wrażenie kogoś wyjątkowo ciepłego, uśmiechniętego... najwidoczniej potrafił się świetnie maskować.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, jednak szybko spoważniała, kiedy Dyktator przeszedł do sedna całej sprawy...
Gabriella z początku nie wiedziała o co chodzi, autentycznie. Nie wiedziała, jak ma się w tej sprawie zachować. Wszystko było takie niejasne... jednak, zaraz..czy on właśnie powiedział ''Potrafisz być szczera, prawdomówna, posłuszna... ale oprócz tego zauważyć się daje również twoja... jak by to ująć... "wolność ducha"...? Szkoda tylko, że nie mogę jej dostrzec w Tobie dzisiaj...'' Czyżby Dyktator obserwował ją od dłuższego czasu, a ona o niczym nie widziała? Chociaż...rzadko kiedy była typową ''sobą''. W pracy była cicha i spokojna..jak to możliwe? Jednak, Służąca zmrużyła na moment oczy i wzięła głęboki oddech.
''Oznajmiłaś mi wczoraj'' Zaskoczona, zamrugała kilkakrotnie. Oznajmiła mu? Wczoraj? Ale...ona go pierwszy raz widzi na swoje oczy! Jednak, wszystko zaczęło się układać w jedną całość. Mężczyzna, który był w masce...to był sam Dyktator! Gab myślała, że zaraz zemdleje. Jak to możliwe? Przecież...o boże, w co ona się wpakowała! Już miała zacząć przepraszać, jednak jego słowa kompletnie zbiły ją z pantałyku.
''Ja zaś potrzebuję pilnie osobistej służki, której mógłbym powierzyć ten gabinet, oraz która ładnie by wyglądała po mojej lewicy podczas wszelakiego rodzaju audiencji.''
Kolejne słowa wypowiedziane przez mężczyznę wywołały u niej dziwny dreszcz. Nie można jednak było powiedzieć, że czuła się z tym źle. Teraz już wiedziała o co chodzi...i..nie była smutna.
- Czyli..ten mężczyzna w masce to Pan..? Ojej...przepraszam za moje zachowanie, byłam taka...- No właśnie...jaka? Była sobą. Lecz Władza to co innego...
- Naprawdę Pan Dyktator sądzi, że będę się nadawać na takie miejsce? Jestem kimś zwykłym, nikim ważnym...nie znam się za bardzo na sprawach politycznych, nie mam jakiś szerokich znajomości...- Zaczęła, choć wiedziała, że takimi słowami może sprawić mu przykrość.
Uśmiechnęła się więc po chwili, jeszcze raz zastanawiając się nad tymi słowami. Daimao nie był złym człowiekiem, na pewno pokazałby jej to i owo...lecz, nadal nie mogła uwierzyć, że takie coś przytrafiło się właśnie jej. Prostej dziewczynie, która już była pewna, że na zawsze pozostanie tym kim jest obecnie.
Była więc mile zaskoczona, choć istniały pewne obawy...a co jeśli nie da sobie rady?
Wolała więc przestać o tym myśleć, w końcu musiała teraz udzielić odpowiedzi samemu Dyktatorowi. Jaka ona będzie? Ciekawi Was to? Nie będę więc przedłużać, Gab wzięła lekki wdech.
- Chyba...to znaczy, jestem gotowa zostać Twoją osobistą służką Panie Dyktatorze. Nie wiem jednak, czy się na to miejsce nadaje...z pewnością istnieją o wiele lepsze kandydatki ode mnie...i ładniejsze. - Powiedziała tylko, wzruszając lekko barkami.
Szybko jednak się wyprostowała, wlepiając wzrok w niego z lekkim uśmiechem.
Powinna była się domyślić , że osoba która wczoraj jej pomogła...to on. Dlaczego była taka ślepa? Czy rzeczywiście była tą szarą myszką, potrzebną samemu Dyktatorowi? Nie odmówiła, jakoś...czuła, że to dobra droga.
Uśmiech...sympatyczny wygląd, sprawiło to, że dziewczyna poczuła się znacznie pewniej i lepiej. Już się nie bała, gdyż...spotkało ją całkiem miłe zaskoczenie. Najwidoczniej wcześniejszy stres nie był nikomu potrzebny. Jednak...czy nie jest to jakiś piękny sen? Znając życie, zaraz się obudzi i...powróci do tej nudnej rzeczywistości.
Lecz, im dłużej przebywała w pokoju Dyktatora, tym coraz bardziej była pewna, że to wszystko działo się naprawdę. Tu i teraz....zgodziła się na coś takiego...czy aby na pewno dobrze zrobiła? Nie pożałuje tego? Za jakiś czas to się okaże...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.14 1:22  •  Gabinet Daimao Empty Re: Gabinet Daimao
Dyktator zerknął na sufit po usłyszeniu reakcji Gabrielli na dowiedzenie się, że to on ją uratował na balu. Był już przyzwyczajony do tego, że ludzie wpierw zawsze chcieli się przed nim ze wszystkiego tłumaczyć, a nawet go to już troszkę bawiło. To uczucie podobne do tego, gdy się podczas rozmowy z przyjaciółmi mówi, że jak ktoś tam przyjdzie, to powie jakąś konkretną sentencję, a omawiana osoba przychodzi i mówi dokładnie to, co się przewidziało, że powie.
- Naprawdę, nie musisz przepraszać - odrzekł, powracając wzrokiem na nią. - Jak już wcześniej mówiłem: "charakter ludzi potrafi zmienić się w zależności od tego, z kim rozmawiają". Naturalnie, ja mam prawo jedynie wyobrażać sobie, jak by to wyglądało, gdyby osoba, którą poznałem gdzieś na jakimś balu okazała się kimś tak ważnym, jednakowoż zapewniam cię, iż przepraszanie jest rzeczą w tej sytuacji co najmniej zbędną.
Powiedziawszy to, Daimao zerknął na zegarek na biurku. Sprawdzanie godziny było jedną z jego ulubionych czynności w przerwie między monologami. Dzięki temu zawsze wiedział, ile czasu dana przemowa mu zajęła. Było to bardzo wygodne, zwłaszcza, że Dyktator już odruchowo szukał wszelkich sposobów na zdobycie nad rozmówcą przewagi na jakimś polu, nawet, jeśli wiedział, że nie musi.
"Naprawdę Pan Dyktator sądzi, że będę się nadawać na takie miejsce? Jestem kimś zwykłym, nikim ważnym...nie znam się za bardzo na sprawach politycznych, nie mam jakiś szerokich znajomości..."
- Owszem, nie masz żadnych znajomości. Wszak mnie właśnie o to chodzi. Na to stanowisko potrzebuję właśnie osoby - można by rzec - trzeciej, aby w opinii publicznej nie było o niej nawet wzmianki. Uwierz mi, że to będzie korzystne zarówno dla ciebie, jak i dla mnie.
Nastała chwila ciszy. Daimao ponownie położył na biurku ręce ze splecionymi palcami i spojrzał Gabrielli w oczy. Nie okazywał w żaden sposób głębszej niecierpliwości na decyzję dziewczyny, ale niemniej nie mógł się doczekać, czy się zgodzi. W końcu gdyby się zgodziła, to Takashi zyskałby przez wzgląd na okoliczności jej poznania więcej prestiżu wśród zwykłych obywateli miasta.
"Chyba...to znaczy, jestem gotowa zostać Twoją osobistą służką Panie Dyktatorze. Nie wiem jednak, czy się na to miejsce nadaje...z pewnością istnieją o wiele lepsze kandydatki ode mnie...i ładniejsze."
- Odpowiem ci w ten sposób... -zaczął po chwili namysłu. - Czy są lepsze kandydatki? Owszem, nie ukrywam, że jakieś się znajdą, ale w większości nie zasługują na moją uwagę, a to przez regularne podlizywanie się z ich strony... Czy ładniejsze...? Nie mam prawa się wypowiadać na tym polu, bo jest to kwestia sporna i jestem pewien, że znajdą się i tacy, którzy nawet na ciebie nie spojrzą i tacy, dla których będziesz istniała tylko ty; jakby nie było, całe życie dopiero przed tobą. Reasumując więc wszystko jestem w stanie stwierdzić, że jak najbardziej się nadajesz. Poza tym, nigdy nie dotarły do mnie żadne ciężkie skargi na ciebie, toteż to już daje mi pewność, że jak najbardziej sprawdzisz się w tym stanowisku. Nie będę ci przecież rozkazywał zanosić do laboratorium jakichś ściśle tajnych dokumentów. Od tego mam innych ludzi...
W tym momencie z malutkiego komunikatora leżącego na biurku Daimao zaczęły się wydobywać dźwięki sugerujące, że ktoś próbuje się połączyć.
- Zapewne o wilku mowa - dodał jeszcze Dyktator, po czym założył sobie słuchawkę do ucha. - Słucham... W tym momencie...? Naturalnie, jako że zapewne nie mógł znaleźć sobie lepszego momentu... Dobrze więc, niech wejdzie, ale odpowiada za wszystko, co powie; uprzedź go! - Takashi odłożył komunikator i zwrócił się ponownie do Gab. - Przepraszam cię najserdeczniej. Gdybyś mogła poczekać tutaj parę chwil, byłbym bardzo wdzięczny.
Zaraz po tym, jak Daimao skończył swoją sentencję, do pokoju wszedł kolejny żołnierz w bordowym mundurze i z chustą, który podszedł do biurka Dyktatora z niewielkim plikiem dokumentów w folderze.
- Panie Dyktatorze, - odezwał się żołnierz głosem, który Gab mogła skojarzyć - to są dokumenty, które powinien pan podpisać. Są one związane z wczorajszą nocą.
- ...Czyli wniosek o postępowanie dyscyplinarne w twojej sprawie za całkowicie złą interpretację rozkazu...? - odrzekł Dyktator ironicznie.
- Nie, Panie Dyktatorze. Pozwolił mi pan przecież zrobić z nim to, co uznam za stosowne. Zaś w sptawie tego dokumentu... Wypełniłem już wszystkie punkty. Potrzeba tylko pańskiego podpisu... Życie stało się o wiele trudniejsze, odkąd takie operacje zaczęły wymagać zarchiwizowania.
- Owszem, Yosuke. A to dlatego, że to ja taki obowiązek wprowadziłem. Dzięki temu można uniknąć większości sytuacji pokroju tej wczorajszej.
Takashi wyciągnął długopis i wyjął wszystkie kartki z folderu i zaczął je czytać. Gabriella mogła być w stanie przeczytać nagłówek, który głosił: "DOKUMENT ZAŚWIADCZAJĄCY SKORZYSTANIE Z POKOJU 657 DNIA...".
- Poczekaj tutaj chwileczkę, Yosuke - powiedział Dyktator, czytając. - Tutaj pisze, że on był wojskowym. Czy mam rozumieć, że wykazałeś się idiotyzmem gargantuicznych wręcz rozmiarów?
- Nie miałem okazji, żeby się go spytać. Poza tym, skąd miałem wiedzieć...? Dowiedziałem się tego dopiero z jego identyfikatora, ale to już było po fakcie.
- Na Boga, Yosuke, on mieszkał samotnie z matką! Mam cię do tej matki osobiście wysłać!?
- Nie trzeba, Panie Dyktatorze. Nie trzeba...
- Dobrze, tym razem ci wybaczę, bo mój rozkaz mógł być niejasny, a ty mogłeś bodaj dać się ponieść atmosferze, która rzeczywiście była ciężka. Poza tym nie znam drugiego tak wiernego żołnierza o skuteczności chociaż zbliżonej do twojej - to powiedziawszy Takashi postawił swój podpis na dokumencie i oddał go żołnierzowi. - A teraz odmaszerować!
- Tak jest! - krzyknął i udał się do drzwi.
Kiedy żołnierz już wyszedł, Takashi ponownie spojrzał na Gabriellę z pełną świadomością, jak powyższa scena mogła dla niej wyglądać. Nie mógł jednak nic na to poradzić, bo bądź co bądź Yosuke Kumi był człowiekiem (o ile można to nazwać człowiekiem) o bardzo trudnym charakterze. Duży plus był jednak w tym, że naprawdę wystarczyło jedno słowo od Daimao, aby ten natychmiast przestał robić to, co robił i stanąć w miejscu z potulnością baranka.
- Przepraszam cię najserdeczniej za to zdarzenie - odparł do niej Dyktator. - Zaledwie wczoraj mówiłem ci o złych ludziach z mojego otoczenia. Osoba, którą właśnie widziałaś nazywa się Yosuke Kumi. Będziesz go widziała jeszcze bardzo często, bo jest - można by powiedzieć - moimi oczami i uszami w mieście. On nie jest zły z czystej radości czynienia zła, ale czasem nie potrafi się pohamować. Przekonałem się o tym chociażby wczoraj, nie precyzując swojego rozkazu. Na to, jak to się skończyło, nie mam już jednak żadnego wpływu. Jeśli wszak chodzi o twoją osobę, to do końca dnia masz wolne, a jutro chciałbym cię widzieć w swoim gabinecie z samego rana. Jeśli przyjdziesz przede mną, to powiem strażnikowi, aby cię wpuścił, jednakowoż do mojego przyjścia pozostaniesz pod ścisłym nadzorem. Jedyna prośba z mojej strony jest taka, abyś pilnowała schludności swoich ubrań, a jeśli nie masz odpowiedniego uniformu, to zgłoś to mnie. Już jutro otrzymasz strój godny służącej Dyktatora. Po wczorajszej rozmowie z tobą wyczułem, że nie podchodzisz zbyt optymistycznie do życia. Może uda mi się pokazać ci, że są jednak takie momenty, które dają nadzieję, że nie jest aż tak źle. Mam świadomość, że Yosuke zniszczył w pewnym stopniu to twierdzenie, ale jedyne, co mogę w takiej sytuacji zrobić, to trzymać go na krótszej smyczy, co zresztą wdrożę w najbliższych dniach.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach