Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 30.04.14 17:20  •  Polana nad strumieniem - Page 2 Empty Re: Polana nad strumieniem
Zdawał sobie sprawę z trudności, jakie sprawiało rozszyfrowanie go. Nawet teraz, po osiemnastu latach znajomości, nie pozwalał na poznanie siebie, które przekraczałoby zasób informacji zebranych podczas obserwowania go. Im więcej ludzie wiedzieli, tym łatwiej było im wykorzystać tę wiedzę przeciwko nam. Można było nazwać to ostrożnością, ale jednocześnie uważał, że dookoła nie było po prostu nikogo, kogo powinno interesować to, co działo się z nim kiedyś i dlaczego miało na niego TAKI wpływ. Na próżno szukało się cienkiej nici porozumienia, dzięki której można byłoby dotrzeć do Ryana i zaskarbić sobie choć odrobinę lepszego traktowania. Ale – choć odnosiło się zupełnie odwrotne wrażenie – ciemnowłosy byłby całkiem prosty w obyciu, gdyby nie to, że większość pojmowała pozytywne relacje jako możliwość przeprowadzania pasjonujących konwersacji, dzielenie się swoimi wrażeniami, akceptowanie swoich poglądów, a czasem nawet i absolutną zgodność. Jego sposób postrzegania był jednak zupełnie inny – dopóki nikt nie wchodził mu w drogę, on potrafił odwdzięczyć się tym samym. Bycie obserwatorem było dla niego wręcz idealnie dopasowaną rolę, ale potrafił też działać, gdy było to konieczne. Istniały też niewielkie wyjątki, które już wcześniej przyciągnęły jego uwagę i zazwyczaj nie omieszkał im o tym przypominać. To takie przypadki, przy których zazwyczaj złe czyny nie umykały jego uwadze, a niepohamowana chęć wytknięcia im błędów brała nad nim górę. To właśnie Ailen był jednym z tych nielicznych ewenementów – niewielkim wyjątkiem dosłownie i w przenośni. W dniu, w którym został zmuszony do podpisania paktu z diabłem, trafił też pod niemalże całościową obserwację czujnych oczu, które tylko wyczekiwały jego kolejnego potknięcia, a w następstwie i kary za złe sprawowanie. I pomyśleć, że to wszystko dlatego, że znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie, a także wybrał sobie zły dzień na umieranie. Może śmierć byłaby łatwiejsza dla drobnego kociaka, którego dalsza egzystencja mogła być wyłącznie zasługą szczęścia w nieszczęściu?
Być może miałeś taką nadzieję ― sprecyzował, chociaż nic nie pojawiła się żadna oznaka tego, że liczył chociażby na to. Jednak – jak zwykło się mawiać – nadzieja zawsze umierała ostatnia. Rzeczywiście nie istniały powody, dla których miałby traktować utratę Ai'a za zwiastun gorszych czasów, w których przestałby sobie radzić. Nie. W gruncie rzeczy zwykle kończyło się na tym, że to Kurt bardziej potrzebował szarookiego niż szarooki jego. Ironia losu, co? Ale najwyraźniej tak już musiało być, a psychiczna świadomość Sullivana co do tego, że na jego szyi stale znajdowała się niewidzialna obroża, wynagradzała niemalże wszystkie niedopatrzenia na linii pan-sługa.
„Po raz kolejny jesteś za blisko. Metr.”
Już puścił płazem to, że nie podziękował, chociaż teraz oznaczało to już co najmniej tyle, że w ogóle nie zależało mu na wyciągnięciu od Kota magicznego słowa. Rzecz jasna, nie powinno nikogo zdziwić, że nie zareagował na prośbę o zwrócenie służącemu przestrzeni osobistej. Rozkazywać to on, ale nie jemu. Pokręcił za to głową z wyraźną dezaprobatą. Naprawdę był naiwny, jeżeli uważał, że Jay go posłucha. Tym bardziej, że ostatnim razem chłopakowi nie w głowie było narzekanie na to, że znajdował się jeszcze bliżej niż teraz. Z tej perspektywy te – na oko – dziesięć centymetrów uchodziło za stosowną odległość.
Kiedy się wreszcie nauczysz? ― rzucił i uniósł brew w pytającym wyrazie. Ton jego głosu brzmiał znacząco, chociaż najwyraźniej nie zamierzał zdradzać, o co dokładnie mu chodziło. Oderwał jedną rękę od chropowatej kory drzewa, by wierzchem dłoni przesunąć po policzku bruneta. Pomimo tego, że od jakiegoś czasu pogoda nie dawała już w kość, a i rzadko zdarzało się, by temperatura była za niska na paradowanie w krótkim rękawku, jego ręce niezmiennie cechowały się uderzającym chłodem, z którym teraz musiała zderzyć się twarz Ailena. Być może ten gest był właśnie odpowiedzią na wszelkie pytania? Wymordowany, czy tego chciał czy nie, należał do Grimshaw'a, co było równoznaczne z tym, że mężczyzna mógł robić z nim to, co chciał i kiedy chciał, nie bacząc na to kocie niezadowolenie.
Myślę, że to kiepski pomysł. Nie mam ochoty. ― Zmrużył na chwilę oczy i wzruszył lekceważąco ramionami, już na wstępie wybijając mu z głowy to, że w ogóle istniała taka możliwość. Jedyną rzeczą, która się zmieniła, było to, że kolano srebrnookiego przestało wgryzać się w nogę młodzieńca, znajdując sobie miejsce tuż obok niej. Marne pocieszenie, zważywszy na to, że Ryan wciąż był na tyle blisko, by Chart mógł napawać się jego słodkim zapachem, który zupełnie nie pasował do tego skurwiela, działało to też w drugą stronę. ― Martwi cię to, że ostatnim razem nie miałeś nic przeciwko?Jeśli tak, to dobrze, zakończył już w myślach, nie chcąc dawać mu czasu na odpowiedź. Ręką, która dotychczas spoczywała na policzku chłopaka, ujął jego podbródek w pewnym uścisku palców, ale nie na tyle mocnym, by uznał to za niewygodne, chociaż szarpanie byłoby równoznaczne z tym, że ciemnowłosy chętnie pokazał mu kto tu rządzi i będzie rządził, pomimo ciągłego sprzeciwiania się. Podniósł się wyżej na palcach, przysuwając twarz bliżej jego i... jeszcze raz pozwolił mu na skosztowanie smaku, tym razem w o wiele dogodniejszych warunkach. Sam też mógł odczuć różnicę, gdy jego wargi zetknęły się z wolną od okaleczeń skórą, a ostre zęby już bez zawahania mogły haczyć o dolną wargę młodzieńca, który jak zwykle nie dostał swojego prawa wyboru.
Koniec.
Lekkie muśnięcie kącika warg zakończyło pocałunek, ale mimo to Ryan jak tkwił przy Kurcie, tak pozostał tam do teraz, jednak tym razem zetknął się swoim policzkiem z jego, przysuwając usta niebezpiecznie blisko jego ucha. Wydawało się, że zaraz znów spotka się z nieprzyjemnym ugryzieniem, którego już wielokrotne uświadczył, ale tym razem zęby obiły się o siebie, racząc go wyłącznie cichym szczęknięciem.
Próbuj dalej, Ai.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.14 4:32  •  Polana nad strumieniem - Page 2 Empty Re: Polana nad strumieniem
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Można mu wypomnieć brak posłuszeństwa, niewyparzony język i pyskatą naturę dziecka, ale mimo wszystko Ai naprawdę ma świadomość tego, że robi u Ryana za sługusa. Czy mu się to podoba czy nie (a częściej oczywiście nie), będzie jednym z pionków szarookiego, który do końca swoich dni – lub końca dni Ryana, he~ - został zmuszony meldować się w pełnej gotowości do działania na każde jego skinięcie palcem. Może i nie miał zbyt dużego wyboru, gdy podpisywał ten cały „pakt z diabłem”, ale w tamtej chwili był stuprocentowo przekonany co do jego słuszności. Zabrzmi to śmiesznie, możliwe nawet, że absurdalnie, ale Kurt naprawdę zyskiwał więcej na ich relacji pan-sługa, niż sam Opętany. Sam tytuł niewolnika nie dawał mu zbyt wiele, ale to, co się wiązało z jego reprezentowaniem, było dla Ailena jak najbardziej wygodne. Posiadał własną norę, a mimo to zawsze istniała możliwość, aby przespać się w domu szarookiego, nękając go swoją osobą na kilka nocy. Owszem, wiele razy został wywalony na zbity pysk, ale koniec końców czasami udawało mu się przesiedzieć na materacu w salonie dłużej niż kilka minut. Poza tym, gdy już Ryan postanowił znieść jego irytującą obecność, Ai niemalże zawsze dobierał mu się do zapasów. Czasami jadł całkiem mało (jak na niego rzecz jasna), łaskawie zostawiając mu kilka smacznych kąsków, aby w ogóle był w stanie przetrwać. Jednak zdecydowanie częściej ograbiał go prawie ze wszystkiego, w szczególności obierając sobie za cel te lepsze smakołyki. Poza tym Kurt mógł liczyć na jako taką ochronę. No, może to przesada, nazywać go osobistym ochroniarzem czy też osobą, której na Kocie zależy, ale czarnowłosy był w pełni świadomy tego, iż Doberman nie lubi, gdy ktoś bawi się jego zabawkami lub je w jakikolwiek sposób uszkadza. W przeszłości był świadkiem egzekucji pewnego delikwenta, który postanowił go skrzywdzić. Samodzielnie niewiele by w tej sprawie zdziałał, ale na szczęście wyższy brunet postanowił ukarać psuja jego ulubionej laleczki. Ai był stuprocentowo pewny, że gdyby ktokolwiek próbował go zabić, Ryan na pewno by na to nie pozwolił. Oczywiście wiedział, że skurwiel robiłby to wyłącznie z zasady „Co moje to moje, wypierdalaj.”, a nie kierował się żadną sympatią, ale mimo wszystko jakieś tam marne zapewnienie ochrony jest. Dlatego Kot naprawdę nie miał z szarookim tak źle. Był traktowany jak totalne ścierwo, a momentami odechciewało mu się żyć ze świadomością, że służy komuś tak okropnemu, ale znieczulica może dopaść każdego, a wszystkie wady bycia niewolnikiem Jay’a bledną, gdy zagryza się kiełbasę z jego lodówki.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Normalnie takie pieszczenie policzka zostałoby odebrane przez Kota entuzjastycznym mruczeniem albo nawet zachętą to kontynuowania przyjemności na nieco innym szczeblu, jednak w tej sytuacji wcale nie chciało mu się okazywać zadowolenia. Zacznijmy od tego, że w ogóle żadnej radości nie czuł. Został przyszpilony do drzewa, a odbieranie mu przestrzeni osobistej nie jest zbyt dobrym sposobem na wywołanie u niego szerokiego uśmiechu. Szczególnie, gdy robi się to coraz częściej, co wprowadza Kurta w stan czystej irytacji. Poza tym, jako osoba kotowata, czyli ciepłolubna, wzdrygnął się czując bijący z dłoni Fuckera chłód, dodatkowo ubarwiając swoją reakcję niezadowolonym pomrukiem. Postarał się też odsunąć łeb, acz zrobił to raczej nieznacznie, zważywszy na ograniczoną ilość miejsca i fakt, że w tym momencie nie ma jak uciec od szarookiego.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylGJesteś cholernie zimny. – syknął, patrząc na niego z lekkim wyrzutem. Tak, bo jak już przymierza się do molestowania, to lepiej niech ma ciepłe łapska! – Na urodziny dostaniesz rękawiczki. – warknął, będąc w pełni świadomym, jak dziecinnie to teraz zabrzmiało. Może chciał rozładować napięcie? Albo poddać się absurdalnej próbie rozbawienia skurwiela? Nie. On tylko mówi co myśli i co uważa za słuszne. Zaczynał powoli przyzwyczajać się do faktu, że Ryan lubi go dotykać, więc zaczął myśleć przyszłościowo. W sumie.. prawda. Nie myślał przyszłościowo. Po prostu wygadał to, co mu jako pierwsze ślina na język przyniosła, a skoro rękawiczki idealnie sprawdzają się jako ogrzewacze do rąk, to czemu by tak o nich nie powiedzieć w takiej uroczej chwili? Mistrz taktu. Tak czy siak, rzadko zdarza mu się żartować, a teraz wyglądał na śmiertelnie poważnego, więc niech Ryan liczy się z tym, że na swoje święto otrzyma parę futerkowych rękawic zimowych, które najpewniej wywali zaraz po rozpakowaniu. No, ale do jego urodzin jeszcze daleko.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG „Martwi cię to, że ostatnim razem nie miałeś nic przeciwko?”
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Strzał w dziesiątkę. Ailen naprawdę sam się sobie dziwił, że poprzednim razem tak lekko przyszło mu doznać bliskości szarookiego. Ba, przerażająca była myśl, że on jej nawet w tamtym momencie chciał. W tej chwili perspektywa ponownego pocałowania skurwiela nie była dla niego aż taka straszna, jak choćby wtedy, gdy przyłapał go na spaniu w jego łóżku. Nawet wręcz przeciwnie. To nie tak, że był totalnym zwolennikiem jego całusów. On tylko lubił jego smak i zapach, który w momencie gdy ich wargi się stykają, natychmiastowo przybierał na sile.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Niemalże natychmiast jego myśli zostały dodatkowo wzbogacone o kolejne doznanie posmakowania ust Ryana, który ni stąd ni zowąd, postanowił się w nie bezkarnie wbić. Cichy i mało przekonujący pomruk protestu wyrwał się z jego gardła, acz przez zaistniałe okoliczności, mógł on zostać odebrany jako zwyczajne, kocie mruczenie. Sam też złapał się na tym, że zamiast go odepchnąć, po prostu spoczął ręką na jego ramieniu, zaczepiając się palcami o materiał koszulki. Co prawda nie zamknął oczu i nie rozmarzył się jak jakaś zakochana nastka, ale przymrużył ślepia, ciesząc się chwilą, w której mógł bezkarnie wdychać słodką woń pana. Koniec pocałunku zniósł zadziwiająco dobrze, choć wydawał się nieco zdezorientowany, zresztą jak zawsze w takich sytuacjach. Jedynym pocieszeniem był fakt, że czekolada dalej rozkosznie drażniła jego nos. Zauważając, że mu to średnio przeszkadza, doszedł do zaskakujących oczywistych wniosków.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylGLubię Twój zapach. – wymruczał cicho, ani myśląc o odsunięciu od niego łba. Nie, nie teraz.I smak. – tak, to zaproszenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.14 18:34  •  Polana nad strumieniem - Page 2 Empty Re: Polana nad strumieniem
Z pobłażliwością potraktował wzmiankę na temat temperatury jego ciała. Niestety był jednym z tych wymordowanych, u których jakoś odznaczał się fakt, że już dawno temu był martwy. Chociaż ruszał się całkiem nieźle jak na zwłoki i na pierwszy rzut oka nie dawał po sobie poznać, że ma za sobą ponad tysiącletnie doświadczenie, Śmierć odcisnęła na nim swoje piętno, ale komuś, kto doskonale o tym wiedział, nie powinno to aż tak przeszkadzać. Na swojej pozycji Ailen nie miał prawa mieć żadnych wymagań. Powinien odrzucić od siebie wszelkie teorie na temat tego, że Ryan postanowił dbać też o jego wygodę, bo tak zwyczajnie nie było. Gdy chciał sobie coś wziąć, po prostu to robił, a w tym przypadku nawet nie musiał obawiać się tego, że straci rękę, gdy posunie się za daleko.
„Na urodziny dostaniesz rękawiczki.”
Na urodziny, mówił?
Dopiero? ― rzucił, unosząc brwi, chociaż jego pytaniu brakowało tej swoistej nuty zniecierpliwienia. Brzmiał równie sucho, co zawsze, niszcząc wszelkie nadzieję Kurta na to, że szybko upora się z problemem towarzyszącego mu chłodu. ― Więc jeszcze jakiś czas będziesz musiał radzić sobie bez tego. ― Obietnica czy groźba? Skoro Sullivan stale miał problem z tym, że traktował go niewłaściwie, zaczynając pozbawiać go prywatności nawet w sferach czysto intymnych, te słowa nie mogły przywodzić na myśl niczego dobrego. W dodatku tylko zadeklarował to, że nie zamierza z tym tak szybko skończyć. Skąd ta nagła chęć obłapiania Ai'a? Co prawda, robił to już wcześniej, ale z pewnością nie zapędzał się aż tak daleko. Oczywiście swoją zasługę mogło mieć tutaj właśnie to, że Kot pokazał już wcześniej, jak bardzo przeszkadza mu obecność Grimshaw'a w odległości mniejszej niż metr, a już na pewno mniejszej niż centymetr. Dlaczego miałby nie wykorzystać sposobności robienia mu na złość?
... zdaje się jednak, że to przestawało już działać.
Nie narzekał na to. Właściwie odczuł jako taką satysfakcję z powodu tego, że miał rację. No i komu nie schlebia to, że mimo burkliwości i protestów, koniec końców, gdy w grę wchodzą takie gesty, nogi drugiej osoby po prostu miękną i uginają się? Młodszy wymordowany miał po prostu pecha, że w takich chwilach mimowolnie jego własne ciało zaprzeczało wypowiadanym słowom i obrazowanej przez niego niechęci. Był już prawie pewien, że gdyby postanowił wziąć więcej, Kurtowi już nie w głowie byłyby odmowy, już pomijając fakt, że – choć młodzieniec może nie do końca o tym wiedział – mężczyzna uznał, że ma pełne prawo także do jego ciała. Co za porażająca pewność siebie, panie Grimshaw. To, że w końcu zabierze sobie to, co należało do niego, było nieuniknione.
„Lubię Twój zapach.”
Przegrałeś.
„I smak.”
W odpowiedzi przysunął się jeszcze bliżej, to tego stopnia, że stykał się swoim torsem z jego, uświadamiając go, że teraz był już stracony. Nawet, jeżeli te stwierdzenia zostały wypowiedziane pod wpływem chwili, ciemnowłosy złapał go za nie i teraz nie zamierzał ich już puszczać. Cichy pomruk wydarł się spomiędzy lekko rozchylonych warg, przedostając się do jego ucha wraz z ciepłym powietrzem, które następnie potraktowane zostało delikatnym muśnięciem, a później lekkim przygryzieniem jego płatka. Kto nie uznałby tego za swojego rodzaju pochwałę?
I co w związku z tym? ― Bynajmniej nie zamierzał ułatwić mu udzielenia odpowiedzi, gdy agresywniejszy pocałunek dosięgnął gładkiej szyi, poprzedzając następny i jeszcze jeden. Gdy ostre kły otarły się o szyję czarnowłosego, szatyn zacisnął palce na jego koszulce przy boku, a szarpnąwszy za nią, jakby jej obecność mu przeszkadzała, wyprostował palce, a jego dotyk zsunął się niżej i jeszcze niżej, aż wreszcie nieprzyjemnie chłodne opuszki palców doczekały się spotkania pierwszego stopnia z ciepłym brzuchem ciemnookiego, gdy tylko perfidnie wsunęły się pod materiał, który go osłaniał. Delikatne muśnięcia tylko drażniły zmysł dotyku, ale najwyraźniej taki był tego cel.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.05.14 6:38  •  Polana nad strumieniem - Page 2 Empty Re: Polana nad strumieniem
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Jakkolwiek, z pozdrowieniami dla wspaniałomyślnych rad Take.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylGI tak. Ten post będzie spersonalizowany, no bo kurwa.. gwałt, serio? Ev, gomen, wiem, że to czytasz, ale teraz mnie chyba za bardzo nosi. Zresztą c’mon.. spójrzcie ludzie na godzinę. No po prostu cojaturobieborzemamozabierzmniestąd. Została mi niecała godzina, żeby się w pełni uporać z tym postem, więc moje głupkowate i w żadnym stopniu nieodnoszące się do fabuły komentarze, będą dobrym zapychaczem. Ot tak, żeby post miał przyzwoitą długość. Może nie będzie krótki, ale z pewnością będzie chujowy. To Twoja wina Take. Ty mi kazałeś pisać, nie pozwalając mi się w pełni otrząsnąć, więc masz; totalnie pierdolnięty post. Obyś nie był zły i przyjął to z uśmiechem. Ewentualnie z politowaniem… nie no.. z uśmiechem. Lepiej się śmiej. Serio. Tak będzie dla wszyst.. dla mnie lepiej. Uzewnętrzniam się, a ty tutaj kręcisz oburzony łbem. No po prostu.. jak śmiesz?! Taki brak szacunku do moich uczuć. Wstydź sięęę! Nie no.. okej.. pewnie i tak nic sobie z tego dziwnego akapitu robisz. I dobrze~ W sumie nawet ja się zabawnie czuję, pisząc to. I tak. Zgadłeś. Odwlekam post, no bo nie chcę pisać takich rzeczy, gdy sobie przed chwilą przeczytałam taką rzecz. Bleh.. nopenope. I może Gilb to czyta. Pozdrawiam. W ogóle uwielbiam Cię, że ze mną do końca zostałeś, choć ledwo co utrzymywałeś się w trzeźwym stanie. Będę się o Ciebie częściej ocierać łbem i plątać Ci się pod nogami, bo zasłużyłeś za bycie kochanym. I Take też uwielbiam, choć generalnie coś mało żywa byłam podczas tej rozmowy (I NIC DZIWNEGO, EJ!). I.. ow.. za dwadzieścia minut szósta rano. Niedługo zostanie pełna godzinka do posta. Wyzwanie przyjęte! Dobra.. matko.. jaki ten akapit bezsensu… ale za to jaki długi! Liczę na pochwałę! Ewentualnie reprymendę za.. nie wiem.. łamię w tym momencie regulamin? Oby nie-.. jakby co, to ten teatrzyk odnosi się do fabuły.. w ogóle.. motyw z teatrem.. wrrr.. dobra. Koniec.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylGWracając do rzeczywistości.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Urodziny. No tak. Nie ma to jak coś komuś obiecać, mając pełność świadomość tego, że się z ów danego słowa nie wywiąże. Owszem, dla Ailena nie byłoby absolutnie żadnego problemu, aby po raz enty wkraść się za mury miasta, wtopić się w tłum w M-3, wkraść się do jakiegoś sklepu odzieżowego i ze stoickim spokojem wynieść z niego parę nowiuśkich rękawiczek. Robił to setki razy. Był złodziejem i w kręgu swoich znajomych z Desperacji jakoś niekoniecznie się z tym krył, bo po co? Wszyscy na ten splugawionej ziemi byli zepsuci do szpiku kości i nikogo jakoś szczególnie nie dziwił fakt, że Ailenowi kradzież przychodzi równie łatwo, co oddychanie. Zresztą.. był w tym też całkiem dobry. Nikt zazwyczaj nie zwracał uwagi na chłopczyka, który wygląda jak typowo gimnazjalny szczeniak, toteż nie ma takiej osoby, która posądzałaby go o takie rzeczy. Na dobrą sprawę nikt w Mieście-3 nie był w stanie podejrzewać siebie nawzajem o zwinięcie jakiejś rzeczy. Było tam tak cudownie. Utopijne miasto. Raj. Nikomu niczego nie brakowało, więc nie było potrzeby, by przymusowo pozbawiać kogoś majątku. Ochrona w sklepie wydawała się stać tylko dla ozdoby, a senni faceci w mundurach tylko zachęcali, aby coś sobie pożyczyć na zawsze. Dobrze, więc skoro Ai był urodzonym bandytą, to w czym tkwił problem niemożności dopełnienia obietnicy? Ano.. nie wiedział kiedy Ryan ma urodziny. A maju? Kwietniu?  W ogóle na wiosnę czy jesień? Może zima? Nie wiedział. Po prostu. Przez te osiemnaście lat czynnej wymuszonej służby u skurwiela, nie zamienił z nim jakoś strasznie dużo słów. Wiedział o nim to i owo, ale raczej nijak obchodził go dzień, w którym jakaś kobieta wydała go na świat. Co prawda znając życie Kurt i tak podaruje mu rękawice przy pierwszej lepszej okazji, nic sobie nie robiąc z tego, że może nie trafić w terminie. Da prezent? Da. W terminie? Nope, ale kogo to obchodzi?
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylGNikogo, włączając w to Ailena. W tym momencie wszelkie płytsze myśli odsunął na bok, a właściwie pomogła mu w tym przyjemna woń Ryana, która – co było wręcz absurdalne –zaczęła go w tym momencie ogłupiać. Kiedyś ten zapach kojarzył mu się tylko z samymi ponurymi rzeczami. Przychodzi pan – będzie rozróba. Jednak odkąd zaczął się coraz częściej zbliżać do szarookiego, czekolada, która zaczynała pomiędzy nimi wirować, mocniej drażniła nos Kurta, wymuszając na nim wspomnienie tych krótkich chwil pocałunków, które ku przerażeniu Kota, były cholernie przyjemne. Miło je wspomina. Może właśnie to jest powodem, dla którego Ai zamiast wepchnąć Grimshaw’owi pazury do oczu, teraz wgapia się w nie spod lekko przymrużonych ślepi, które z każdą kolejną sekundą zaczęły zmieniać barwę. Dawny ciepły, czekoladowy brąz odszedł w zapomnienie, powoli przemieniając się w płynny miód, aby zakończyć na ostrej, rażącej żółci. Taki jaskrawy kolor w naturze jest raczej znakiem ostrzegawczym. Typu.. jestem trujący, więc pierdol się albo zaraz Ci nakopię, złamasie, a jak nie, to posmakujesz mojego jadu, ale w tym momencie Ryan mógł odnieść zupełnie inne wrażenie. Już sam fakt, że towarzyszące temu spojrzeniu zachowanie Kota, nie wskazywało, że ma on dosyć obecności Jay’a, powinno go utwierdzić w fakcie, że nie ma niebezpiecznych zamiarów, a przynajmniej ani mu się śni teraz od niego odsuwać.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylGPozwalał mu na wszystko. Czując jego oddech na swojej szyi i tuż przy uchu, niemal natychmiastowo odchylił łeb, wyraźnie ułatwiając mu pieszczoty. Gryzienie w połączeniu z Ryanem zawsze wydawało mu się cholernie przerażającą opcją, jednak w tej chwili, uznał to za cholernie dobre zestawienie. Z jego gardła wydarł się pierwszy, mrukliwy odgłos, przypominający mruczenie zadowolonego kocura. Ciepło szarookiego było dla niego cholernie przyjemne, a jego słodki zapach tylko dodatkowo go nakręcał. Mimo wszystko, trzymał się jeszcze w miarę dzielnie i nie pozwalał, aby do końca zawładnęło nim uczucie, z którym nie miał styczności od bardzo dawna. To jednak szybko uległo zmianie, bo oto do uszu Kota dotarło pytanie jego pana, które wydało mu się cholernie irytujące.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylGPierdolony skurwiel. – wycharczał, obrzucając go spojrzeniem zwężonych, kocich źrenic. Nie. To nie było spojrzenie z rzędu tych gniewnych. On go pożądał. Tu. Teraz. Natychmiast. Ryan niepotrzebnie przedłużał, w ogóle zabierając głos. Zadrżał wyraźnie, po raz kolejny czując chłód rąk Dobermana, który teraz nieprzyjemnie stykał się z jego rozgrzaną skórą. Oddech Kota momentalnie zrobił się cięży, gdy ten w pełni uświadomił sobie, czego teraz pragnie. I choć jakaś jego część rozpaczliwie starała się przywrócić go do porządku, to ta, która teraz przejmowała nad nim władzę, omotana przyjemną, czekoladową wonią, miała silniejszy głos. – Pieprz się ze mną. – wyszeptał i choć głos miał cichy, ciężko wydyszany przez przyśpieszający oddech, była w nim nuta czegoś, czego Ryan jeszcze nigdy z ust czarnowłosego nie słyszał. - Teraz. - Śmiałość była jego nieodłączną cechą, ale Jay pierwszy raz spotyka się z nią w takim wydaniu. Ai nie przyjmuje odmowy. Nie ma. Koniec. Dawaj.. szybko! I jest w tej chwili cholernie zniecierpliwiony, co aż wali po oczach, będąc nazbyt oczywistym. Chcęęę…
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylGJak ja to ujęłam? Wolna droga? Zielone światło? Brak ograniczenia prędkości?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.05.14 21:26  •  Polana nad strumieniem - Page 2 Empty Re: Polana nad strumieniem
„Pierdolony skurwiel.”
Mów mi jeszcze.
„Pieprz się ze mną.”
Jaki bezpośredni ― rzucił, a jego słowa zakończone zostały cichym pomrukiem, który poprzedził mocniejsze ugryzienie, złożone na jego szyi. To jednak nie słowa sprawiły, że Ryan zdał sobie sprawę, że ma go w garści. Oczywiście – zapędził go do klatki, która prawdopodobnie już od samego początku nie pozostawiała mu żadnego wyjścia. Grimshaw w każdej chwili mógł sobie wziąć to, czego chciał, a nietrudno stwierdzić, że chciał bardzo dużo, pomimo tego, że po tych wszystkich latach seks był dla niego formą rozrywki, aniżeli wisienką na torcie każdego związku. Ale nawet to nieme naciskanie wcale nie musiało zakończyć się tym, że chłopak koniec końców przestanie odczuwać niechęć i ulegnie swojemu oprawcy. Co prawda, z początku Jay nie był w stanie stwierdzić, czy odruchy ciała Sullivana były efektem jego zachcianek czy zmysły płatały mu figle, zachęcając do wykonywania zachęcających odruchów. Czymkolwiek by to nie było – szarooki już wtedy zdecydował, choć od teraz Ai mógł winić już tylko siebie za podjęcie takiej decyzji, zgodę na to, by wziął go sobie w jeden z najlepszych i zarazem najgorszych sposobów. Któregoś dnia musiał przypieczętować swoje prawo własności, sięgając po jego drobne ciało, które wydawało się być zdolne do rozpadnięcia się w jego rękach, których każdy ruch przesiąkał niezmąconą pewnością siebie, jakby nie istniały żadne przeszkody, przez które miałby go nie wykonać. Teraz był pewien co do jednego – pomimo tego, że nie wszystko poszło tak, jak sobie to wyobrażał, pomimo tego, że kara przestawała być karą – chciał go tu i teraz, nie licząc się z bezczeszczeniem świętego miejsca. Właściwie... świadomość tego, gdzie się znajdowali dodawała temu smaku.
Potrzeba było czegoś więcej? Oczywiście, że nie. Ciemnowłosy odsunął się, jednak nie na tyle, by stwierdzić, że zmienił zdanie. Jego ręka wciąż tkwiła pod koszulką chłopaka i nie spieszyło jej się, by oderwać się od jego rozgrzanego brzucha, którego temperaturę częściowo przejmowały. Jak widać – nie potrzebował tych cholernych rękawiczek, a lepszy prezent już zdążył sobie wybrać. Kurt nie powinien narzekać, ponieważ dzięki temu nie musiał nawet fatygować się do miasta. Miał to nieszczęście, by samemu stać się prezentem podarowanym grubo przed czasem. Szare tęczówki zahaczyły spojrzeniem o złociste oczy Kota, których nagłą zmianą nie przejąłby się nawet, gdyby obrazowały gniew wobec niego. To on był panem i to do niego należało zmuszanie Ailena do spieprzania na jego widok, gdy był zły – nie na odwrót. Oderwawszy drugą rękę od drzewa, zacisnął palce na koszulce młodszego wymordowanego i bez dłuższego zastanowienia zaczął podciągać ją wyżej, drugą dłonią sunąc po jego odsłanianym boku. Uniesienie rąk przez ciemnowłosego było wręcz nieuniknione, by czarny materiał niedbale mógł wylądować obok nich na ziemi niczym niepotrzebny kawałek szmaty. Bezwstydny wzrok omiótł odsłonięty tors chłopaka, niegrzeszący muskulaturą. Szansa na to, że nie zrobi mu krzywdy malała z każdą chwilą, choć nie było najmniejszych wątpliwości co do tego, że nie zamierzał się ograniczać. Dotyk warg na nagiej klatce piersiowej młodzieńca z początku był zaledwie muśnięciem, mogące podrażnić skórę przyjemnym łaskotaniem, kontrastującym się z uczuciem paznokci wbijających się łapczywie w jego bok. Można nazwać to niemą deklaracją tego, że pomimo przyjemności, którą przynosiły ze sobą tego typu zabawy, miał spotkać się też z mniej przyjemnym bólem. Już na wstępie Grimshaw mógł mu to obiecać i tej okrutnej obietnicy się trzymać.
Szarpnięcie. Później kolejne. Sznurowadła butów Kota posłusznie rozplątały się, umożliwiając poluzowanie zbędnego dla tej chwili obuwia. Rzecz jasna, szatyn w tym czasie nie śmiał zapomnieć o zajęciu kochanka kolejną porcją pieszczot, składając pocałunki na jego obnażonej, bladej skórze, jakby za sprawą ust zamierzał poznać każdą niedoskonałość, którą nosił na swoim nieco wychudzonym ciele, pomimo tego, że mógł zrobić to już dawno temu. Końcówka języka zahaczyła o obojczyk bruneta, zanim Opętany ponownie skosztował jego warg, już wtedy powoli podnosząc się na równe nogi i pocałunkiem wymuszając na nim zadarcie głowy do góry. Gdy nachylał się nad nim, kosmyki ciemnych włosów przesłoniły młodzieńczą twarz, dając złudne poczucie izolacji od reszty świata. Tym razem już nie delektował się słodkimi wargami Sullivana, jakby głód wrażeń wzmógł się, pociągając za sobą grzech nieumiarkowania. Paznokcie – nawet jeśli krótkie – były wyraźnie wyczuwalne, gdy przesuwały się po wrażliwym podbrzuszu Levelu E, zanim palce zaczepiły się o brzeg jego spodni. Nie zamierzał patyczkować się z zapięciem, które nie zaprotestowało za sprawą silniejszego pociągnięcia. Rozsuwany zamek wydał z siebie cichy i zapraszający dźwięk, któremu zawtórowało ciche cmoknięcie, kończące spotkanie ich ust, co nie było bezcelowe. Chciał... usłyszeć, na ile ta niby niezachwiana odwaga sprzyjała Ailenowi. Choć dolne partie ubrania zaledwie odrobinę zsunęły się z bioder Charta, na razie nie zamierzał pomagać im w zakończeniu swojej wędrówki na wysokości jego kostek. Zimny dotyk przekroczył jednak granice dobrego smaku, wsuwając się za bieliznę służącego. Opuszki zdecydowanymi ruchami przypominały o naruszeniu jego sfer, które w i tak w mniemaniu Grimshawa już od dawna były jego własnością. I pomyśleć, że to jeszcze nie w tym miejscu kończyła się jego prywatność.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.05.14 0:35  •  Polana nad strumieniem - Page 2 Empty Re: Polana nad strumieniem
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Kara oficjalnie przestała być karą dokładnie w momencie, w którym Ailen podzielił się ze światem swoim żądaniem. Wcześniej nawet mu przez głowę nie przeleciała myśl, żeby oddać się w łapy Ryana tak ochoczo i bezdyskusyjnie, jak w tej chwili. Kiedy tylko pierwszy raz spotkał się ze zdecydowanie zbyt bliskim kontaktem z szarookim, był nieźle wystraszony. I może się tłumaczyć, że to tylko zaskoczenie, ale w tamtym momencie, kiedy pierwszy raz poczuł jego lodowate ręce na swoim ciele, naprawdę bał się o to czy Jay faktycznie nie zechce go posiąść. Owszem, w pierwszej chwili jego bliskość wydała się całkiem przyjemna, ale kiedy tylko zaspany Kot otworzył oczy i spostrzegł z kim ma do czynienia, natychmiast wyskoczył z jego łóżka jak poparzony, ani myśląc o tym, co w tym momencie było dla niego jak paliwo, napędzające dalsze działania. Ryan nigdy nie był w jego typie, ale zapachem omotał go całkowicie. Nigdy wcześniej nie zauważył, jak pociągająca może być jego woń. Zawsze gdy tylko rozpoznawał unoszącą się w powietrzu czekoladę, robił skwaszoną minę, oczekując widoku swojego pana, z którym czy chce czy nie, najpewniej będzie musiał zamienić kilka zdań lub posłuchać jakiegoś polecenia. Teraz pragnął tylko ją wdychać. Inhalować się nią jak najbardziej i jak najdłużej, bo cholernie mu się spodobała. Słodka, przyjemna i tak absurdalnie niezgrana z całokształtem Dobermana. Może taka sprzeczność też zaczynała go kręcić? Delikatność nijak miała się do Grimshaw’a, co zresztą też zaczynało Kotu odpowiadać, ale tylko w tych okolicznościach. Pożądanie, które odczuwał sprawiało, że wszystko co robił większy wymordowany było podniecające, jednak dalej nie zapomniał tego okropnego uczucia, kiedy jeszcze za przewinienia dostawał kary cielesne. Gryzienie nie było wtedy takie rozkoszne.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Jak można było się spodziewać, nie utrudniał opętanemu pracy. Posłusznie uniósł ręce ku górze, wlepiając w oczy Ryana zniecierpliwione, wygłodniałe spojrzenie, niemo popędzając go do zabrania się do rzeczy. Cierpliwość to jedna z wielu cnót, które postanowił ulokować głęboko w swoim kocim tyłku. Nie obchodziło go w tym momencie zdanie Jay’a. Po prostu go chciał, a swoje zachcianki musi dostawać tu i teraz, więc pożądliwy, żółty błysk w jego ślepiach ani trochę nie bladł, a nawet wręcz przeciwnie, przybierał na sile, mocniej wwiercając się w kamienną twarz szarookiego. Długo na atrakcje czekać nie musiał. Z jego gardła wyrwało się ciche mruknięcie zadowolenie, kiedy poczuł delikatne muśnięcie warg Ryana na swoim nagim torsie. Podobny dźwięk wydał z siebie, kiedy Jay postanowił się nim zabawić, po przyłapaniu go na drzemce w jego sypialni, jednak ta sytuacja nieco się od tamtej różni. Absolutnie nie przeszkadzała mu nuta bólu, którą musiał znieść, a przynajmniej nie ma ochoty uciec od razu po jej zaznaniu. Co jakiś czas wyrwały mu się cichsze pomrukiwania, a on sam lekko mrużył oczy, ale ani myślał narzekać, bo druga, przyjemniejsza strona zdecydowanie dominowała falę jego uczuć, skutecznie wymuszając na nim opinię, że jest mu cholernie dobrze. Dotychczas stał spokojnie, a przynajmniej w sensie ogólnym, bo trudno go w tej chwili nazwać kompletnie wyciszonym, kiedy oddech z każdą kolejną chwilą zaczyna przyśpieszać. Dopiero w momencie, w którym ponownie posmakował jego ust, poczuł, że nie może się dłużej się oprzeć. Nicnierobienie odrzucił w kąt. Kurt nie należał do osób wybitnie uległych, o czym Ryan mógł się przekonać już wiele razy, ale dopiero teraz zaczynały ujawniać się dobre strony jego śmiałości. Muśnięcie warg potraktował z taki utęsknieniem i zniecierpliwieniem, jakby była to rzecz, o której marzył przez całe swoje życie… jednak nie ma co tutaj mówić o delikatności. Łakomie kosztował jego ust, starając się mocniej pogłębiać pocałunek, przy okazji jak najbardziej go urozmaicając. Jego ręce nie mogły dłużej świecić bezużytecznością, więc zrobił z nich użytek, początkowo ciągnąc Ryana za koszulkę, chcąc przycisnąć go jak najbliżej siebie, acz później Kot uznał, że właściwie cholernie mu przeszkadza, że jego kochanek znajduje się w tym momencie w ubraniu. Wsunął mu ciepłe dłonie pod koszulkę i w tej krótkiej chwili zdawał się być naprawdę niezdecydowanym. Początkowo spokojnie sunął palcami po jego boku, by po niewyobrażalnie krótkim czasie mocniej odczuć paznokcie, które drażniły jego ciało i zechcieć odwdzięczyć się tym samym. Co prawda on nie robił tego jakoś szczególnie mocno, bo wystarczała mu sama satysfakcja, że może w ten sposób dotykać swojego pana. Ręce sunęły ku górze, coraz bardziej podważając Ryanowi koszulkę. Kurt był za niski, aby ściągnąć ją z taką łatwością, jak zrobił to szarooki, a w tej cholernie przyjemnej chwili naprawdę nie chciał pokracznie stawać przed nim na palcach i majstrować z jego ubraniem, marząc tylko o tym, aby przynieść sobie drabinę. Nie. Jedną ręką delikatnie szarpnął za ubranie, subtelnie sygnalizując mu czego oczekuje. Chce go bez koszulki i ma to dostać. Koniec.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Koniec pocałunku sprawił, że natychmiastowo wezbrała się w nim ochota na ponowną bliskość, a on sam omotany pragnieniem nawet nie zwrócił uwagi, że spodnie zaczynają mu się zsuwać. Zaraz jednak zadrżał, a z jego ust wyrwał się pierwszy, prawdziwy jęk i choć był krótki, Ryan nie miał na co narzekać. Uczucie zimna, które zaatakowało Ailena w tym miejscu, skutecznie zmusiło go do postawienia się na tej bardziej uległej stronie. Zmrużył nieznacznie złote ślepia, na krótką chwilę przerywając swoje działania, mające na celu uświadomienie szarookiego o zbędności koszulki. Wydał z siebie kilka cięższych oddechów, mocniej napierając plecami o drzewo. Trochę się od niego odsunął, jednak w żadnym razie nie wyglądał, jakby chciał cokolwiek przerywać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.14 12:52  •  Polana nad strumieniem - Page 2 Empty Re: Polana nad strumieniem
Polana nad strumieniem - Page 2 Tumblr_mur6qfDftd1sk816ro1_500

Let's be alone togetheeer~
Tak, tu będzie post. Na razie tylko udaje, że jest.

----------------------------------------
Prowokacja. Urocza symfonia dźwięków wydawanych przez Ailena tylko prowokowała do dalszych posunięć, choć złośliwa natur ciemnowłosego równie dobrze mogła skłonić go do pozostawienia chłopaka w stanie pobudzenia. Problem tkwił w tym, że im dalej się zapędzał, tym bardziej chciał go mieć tu i teraz, kładąc nacisk na własnej dominacji w sposób, w który mógłby upokorzyć go na oczach innych, gdyby tylko zaczął protestować. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, a widok podupadających ideałów Kota cieszył jeszcze bardziej, niż robienie na przekór niemu. Jeszcze niedawno to właśnie Kurt zachowywał się jak cholerna cnotka, unikając każdego możliwego kontaktu fizycznego, który wymuszał na nim Ryan. A dziś? Łasił się jak złakniony drapania za uchem kocur, udowadniając jak wielką ochotę miał na to, by za przykładem Ewy sięgnąć po zakazany owoc. Nic dziwnego – w końcu trzeba było przełamać tę chorą rutynę, w którą popadli przez te wszystkie lata.
Grimshaw nie miał nic przeciwko wykazywaniu jakiejkolwiek inicjatywy przez Sullivana, a co więcej – nawet była tu wymagana. Przynajmniej w tej jednej chwili mógł pozwolić sobie na dotyk, na który nigdy wcześniej prawdopodobnie by się nie zdobył. Trudno narzucać się komuś, kto wykazywał zerowe zainteresowanie. I choć teraz Jay bawił się nim w sposób, który spodobał mu się najbardziej, każdy gest, którym obdarowywał do połowy nagiego chłopaka, rozmywał tę świadomość, chcąc pozostawić po sobie jedynie uczucie niedosytu. Tylko po to, by ostatecznie mógł się go pozbyć z myślą, że to najprzyjemniejsza rzecz, jaką mógł dostać. Rzecz jasna, rzeczywistość prezentowała się mniej kolorowo, gdy tylko szatyn zapragnął mieć jeszcze więcej, a tego, że miał to dostać, był jeszcze bardziej pewien niż sam Chart. Zrozumiał przekaz zawarty w czynnościach, które obyły się bez zbędnych słów. Najważniejsze zostały już wypowiedziane. Przez dłuższą chwilę nie przerywał jednak perfidnego wręcz naruszania przestrzeni osobistej czarnowłosego, czekając na pożądany efekt, dzięki któremu już wiedział, że miał go w garści i zamierzał to w pełni wykorzystać. Chciał, żeby jęczał jeszcze głośniej, więc na tę chwilę darował sobie pocałunki, które odwiodłyby go od tego. Dopiero po chwili przerwał, zahaczając palcami o materiał bielizny i spodni młodszego wymordowanego, które ledwo trzymały się już na jego biodrach, by zaraz po tym gwałtowniejszym ruchem szarpnąć za nie, odsłaniając wstydliwe partie ciała. Trzeba przyznać, że było to dość złośliwe z jego strony, biorąc pod uwagę, że wciąż nie spełnił prośby – teraz – złotookiego. Srebrzyste tęczówki zawędrowały spojrzeniem niżej, pierwszy raz mieniąc się czymś, co do tej pory było Ai'owi nieznane. Nic dziwnego, skoro do tej pory nie wiedział, jak to jest uświadczyć najprawdziwszej... ochoty na niego ze strony właściciela, choć ta nie przejawiała się w otoczce bujniejszej emocjonalności. Była to po prostu potrzeba, którą należało zaspokoić, żeby później nie zderzyć się ze świadomością tego, że żałuje się własnej odmowy.
Gdy w grę wchodziło pożądanie, „nie” przestawało istnieć.
Zaczepiwszy zębami o ucho Kurta i owionąwszy je ciepłym oddechem, odsunął się kawałek, wreszcie podciągając materiał własnej koszulki do góry. Ciemne kosmyki roztrzepały się jeszcze bardziej, gdy materiał prześlizgnął się po nich, odsłaniając pokryty bliznami tors. Jedna ręka wsunęła się za młodzieńca, jakby starała się odgrodzić go od drzewa, ale przez ten cały czas zsuwała się coraz niżej, pozostawiając po sobie czerwone pręgi po paznokciach i kończąc swoją wędrówkę na pośladku chłopaka, bo oczywiście w tej sytuacji właśnie ta część ciała była najbardziej obiecująca. W międzyczasie ciszę przeplataną cichym cykaniem świerszczy, przecięło brzęczenie sprzączki paska, gdy ciemnowłosy wolną ręką zabrał się za rozpięcie go, radząc sobie z nim na tyle sprawnie, jakby każda kolejna sekunda była tak cenna, że nie mógł pozwolić na to, by została stracona. Suwak rozsunął się. Wzmagające się napięcie dawało o sobie znać nieznośnym, ale jednocześnie przyjemnym mrowieniem w podbrzuszu, dającym mężczyźnie prosty znak: „Po prostu to, kurwa, zrób”. Nie zamierzał się sprzeczać. Musnąwszy wargami skroń chłopaka, wsunął drugą dłoń za niego, zaciskając mocno palce na jego ciele.
Obejmij mnie. ― Z takim rozkazem jeszcze zapewne nie miał do czynienia. Bynajmniej polecenie nie miało nic wspólnego z nagłą potrzebą bliskości. Po prostu tak było wygodniej. Bez słowa wyjaśnienia, podciągnął służącego wyżej, jedną nogą następując na spodnie, które wcześniej zatrzymały się na wysokości jego kostek, byleby tylko wyswobodzić jego nogi z nich, jak i z równie niepotrzebnych butów. Plecy Kota przez cały czas przyparte były do drzewa, zaś Grimshaw nie wydawał się być szczególnie przejęty tym, że ocieranie się ich o chropowatą korę miało źle skończyć się dla Ailena. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, a w tej chwili chodziło tylko i wyłącznie o Opętanego, który wreszcie zamierzał zabrać to, co od osiemnastu lat należało do niego, miażdżąc wszystkie barykady, które stały mu na drodze. Gdy uda Sullivana oplotły się wokół bioder szatyna, gdy ten nie dał im zbyt dużego wyboru, a tors mężczyzny przylgnął do rozgrzanego ciała złotookiego, ten wreszcie zrozumiał, na co się pisał. Pierwszemu ruchowi zdecydowanie zabrakło delikatności, na którą młodzieniec prawdopodobnie liczył. Była w tym tylko brutalna ochota na to, by pozbawić go tych niewinnych złudzeń, choć usta mężczyzny najpierw z lekkością przesunęły się po szyi Ai'a, by za moment złożyć na niej bardziej zachłanny pocałunek, który w efekcie miał pozostawić po sobie wymowny ślad na jego ciele. W końcu nie mógł pozwolić na to, by szybko zapomniał.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.14 23:27  •  Polana nad strumieniem - Page 2 Empty Re: Polana nad strumieniem
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Nie tylko świerszcze zagłuszały ciszę.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Faktycznie, może Ailen rzeczywiście powinien czuć się nieco dziwnie, ze względu na taki nagły obrót spraw. Przez całe osiemnaście lat jego służby u skurwiela ani na sekundę nie przemknęło mu przez myśl, że pewnego dnia zacznie go pragnąć. Jego śmiesznej sytuacji w ogóle nie poprawiał też fakt, że niespełna kilka miesięcy temu dawał Ryanowi dobitnie do zrozumienia, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Tutaj rodzi się pytanie; kiedy Kurt postanowił tak skrajnie zmienić swoje zdanie? Wcześniej dosłownie wyskoczył mu z łóżka, z przerażeniem obserwując mordę Ryana, która na ten krótki, okropny moment znalazła się zdecydowanie zbyt blisko jego ciała. Teraz co prawda nie miałby nawet skąd wyskakiwać, ale nawet jeśli akcja działaby się w sypialni, Ailen z pewnością nigdzie by się nie wybierał, tylko wygodniej rozłożył na pościeli, dając się jak na tacy. Bliskość szarookiego nagle przestała być jakimkolwiek problemem, a sam mniejszy wymordowany zdawał się cholernie nienasycony jego obecnością, jasno pokazując, że ciągle mu mało. Kiedy to się wszystko zaczęło? Nawet te kilkanaście minut temu wspomnienie imienia pana przyprawiało go o wymioty, mimo dobitnie wrytych w pamięci scen, które wlepiły mu się do łba przy ich ostatnim spotkaniu. Może gdyby nie nagłe pojawienie się tego cholernego pedała Evana, ta chwila, którą Ai przeżywał w tym momencie, mogła się zdarzyć dużo wcześniej? Fak, wybiło mnie z rytmu, bo geje w innym temacie. Twoja wina, Take.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Można zarzucić Ryanowi niemalże wszystko. Brak taktu, zero delikatności, deficyt uczuć, jednak teraz wypadałoby odstawić te wszystkie cechy na bok i skupić się na tej jednej szczególnej; był cholernie dobry w zabawie ludźmi. Bawił się nastawieniem Ailena tak umiejętnie, że aż dziwne, iż był to ich wspólny pierwszy raz, gdy znajdują się w takich okolicznościach. Naruszenie intymnych sfer Kota, jasno dało mu do zrozumienia, że tym razem to nie on będzie górować. Momentalnie stał się mniej natarczywy. Wbił się plecami w drzewo, czując, że pozycja wyprostowana byłoby teraz cholernie trudna do osiągnięcia. Z jego gardła wyrywały się pojedyncze jęki, które z początku wydawały się być nieumiejętnie tłumione. Kurt miał w zwyczaju za wszelką cenę udawać, że pewne rzeczy w ogóle go nie ruszają, acz w tych okolicznościach mogło wydawać się to całkiem zabawne, szczególnie, że za parę sekund nie będzie mieć już dosłownie niczego do ukrycia przez szarookim. Stęknięcia stopniowo przybierały na sile, w miarę jak przyśpieszał oddech mniejszego wymordowanego, przygotowując się, aby wprowadzić go w stan kompletnego szaleństwa na punkcie swojego pana. Zsunięcie spodni również nie uratowało go od przyjemnych mruknięć dobiegających z jego gardła, bo na dobrą sprawę nie czuł się zawstydzony. Owszem, może przez te pierwsze milisekundy, kiedy zauważył na sobie perfidny wzrok Ryana, poczuł się nieco nieswojo, bo jednak przeszłość, ich relacje, miejsce... i ten pieprzony fakt, że szarooki dalej był ubrany – to peszyło go, a raczej denerwowało, zdecydowanie najbardziej. Pożądanie potrafi zrobić z ludźmi różne rzeczy. U Ailena przejawiało się to ślepym patrzeniem na sam cel, niekoniecznie na drogę. Gdy czegoś chciał, miał to dostać, a kiedy tak się nie działo, czuł się zniecierpliwiony, a tym samym zdecydowanie bardziej rozochocony. Ryan mógł nacieszyć swoje oczy całkiem interesującym widokiem rozbudzonych, złotych oczu w akompaniamencie z szybkim, łapczywym oddechem.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Szczęście, że na atrakcje nie musiał czekać zbyt długo. Obrzucił łakomym spojrzeniem tors szarookiego, niemo wyceniając go na co najmniej godny oglądania. Ryan był zdecydowanie bardziej okazale zbudowany, co w tym momencie zaczęło go cholernie pociągać. Śmiał nawet odbić się nieco od drzewa i przesunąć po jego nagim ciele rękami, ale szybko jego nachalne badanie zostały przerwane przez nagłą salwę bólu, ciągnącego się przez całe plecy, aż do pośladków. Jęknął, niemal natychmiastowo – acz nieumyślnie – odwdzięczając się tym samym. Pazury wbiły się w ciało Dobermana, a sam Kurt ponownie wylądował trochę dalej, przypominając sobie, że jego śmiałość jest niczym przy czynach Opętanego, od których na dobrą sprawę i tak nie mógł uciec, bo na jego drodze stanęła chropowata powierzchnia drzewa. Rozkaz wykonał niemal natychmiastowo, a towarzyszące temu gardłowe pomruki, wydawały się teraz zdecydowanie bardziej jękliwe i zniecierpliwione, niż zwykle. Został rozebrany całkowicie, a oderwanie go od ziemi sprawiło, że pozbyto się nawet jego butów, przez co Ai finalnie skończył przed kochankiem w samych skarpetkach. I... poczuł go. Głośne, zupełnie do niego niepodobne jęknięcie wyrwało mu się z gardła, racząc uszy Ryana czymś w rodzaju mieszanki rozkoszy i bólu. Bólu, bo bolało… jak diabli. Nie było to uczucie nie do wytrzymania, ale skutecznie wymusiło na Kocie lekkie załzawienie oczu, które postarał się ukryć, chowając twarz w jego szyi, lub torsie, zależy na ile pozwolił mu w tym sam Ryan. Oddech miał teraz nierówny, bardzo szybki, bo oto ziściła się jego chora chęć nagłej bliskości, choć przy tak rozgrzanym ciele, było to wręcz parzące, a przynajmniej dla samego Kurta. Zaraz jednak ogarnęło go małe szaleństwo, kiedy przy tak wielu uczuciach, szarooki postanowił doładować mu jeszcze jeden powód do burzenia ciszy. Nachalny pocałunek automatycznie zmusił go do odchylenia szyi, byleby tylko jak najbardziej ułatwiać Opętanemu sprawę. Może i czuł się teraz cholernie omotany wszystkimi emocjami, ale to w żaden sposób nie przeszkadzało mu podświadomie kibicować kochankowi, przerywanymi, rozkosznymi stęknięciami, które w pewnym momencie wymusiły na nim wypowiedzenie imienia szarookiego.. oczywiście sylabicznie, bo tylko na to pozwalał mu chaotyczny oddech.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.05.14 14:23  •  Polana nad strumieniem - Page 2 Empty Re: Polana nad strumieniem
Skrzętnie ukrywał to, że dziwił się taj nagłej zmianie. Trzeba też przyznać, że osiemnaście lat wspólnej znajomości bez choćby jednego razu, by zorientować się, jak służący sprawdza się w łóżku, to niemalże coś zakrawającego o ulgowe traktowanie. W zasadzie tak właśnie było – traktował go zbyt pobłażliwie, przez co ostatecznie Ailen zachowywał się, jak się zachowywał. Robił wszystko to, czego chciał i chociaż zapewne zdawał sobie sprawę z konsekwencji, te nie były aż tak tragiczne w skutkach. Pewnie dlatego, że wymierzanie brutalniejszych kar mogłoby wykończyć go bez reszty, a wtedy stałby się tylko bezużytecznym śmieciem. Po co mu słucha, który nie potrafiłby wykonać prostych poleceń jak „przynieś” czy „podaj”? No właśnie. Oczywiście, to dość jasne, że podobne zbliżenie mogło nastąpić już kilkanaście lat temu, a zgoda Kota bynajmniej nie odgrywałaby tu żadnej roli. Skoro jeszcze nie spłacił swojego długu, wszystko, co związane z nim, było w pełni dostępne na Grimshawa, choć ten jakoś nigdy nie wykazywał się szczególnym zainteresowaniem wobec ciała chłopaka, a raczej konkretnej jego partii – zapewne dlatego, że wizualnie od zawsze dzieliła ich ogromna przepaść. I nie tylko wizualnie. Jay raczej nigdy nie dał czarnowłosemu do zrozumienia, że mogliby być dobrymi znajomymi z cotygodniowym nawykiem wskakiwania sobie do łóżka dla przerwania rutyny. W końcu to było niemożliwe i nawet szatyna trudno było podejrzewać o to, że któregoś dnia po prostu zażyczy sobie tego, by Kurt posłusznie rozłożył przed nim nogi i oddał mu się bez sprzeciwu, gdy przez większość czasu zwracał uwagę tylko na to, co ciemnooki przyniesie do domu, jeżeli nadal chce mieć lepszy dach nad głową. Wszystko trwało do czasu – Sullivan posunął się za daleko, a szarooki odpowiedział tym samym, przełamując niewidzialne bariery, których wcześniej nie chciał przekraczać. Opór młodszego wymordowanego tylko nakręcał go do działania i chociaż teraz Ai był w pełni chętny do odpowiedzi na pieszczoty, to dziwnym trafem nie zniechęciło srebrnookiego do dalszego działania. W końcu było tak przyjemnie.
Rzecz jasna, jak dla kogo.
To Ailenowi przyszło odczuć przyjemność przemieszaną z bólem, gdy Ryan zgarniał dla siebie tylko to pierwsze. Choć pazury Kota wbiły się w jego skórę, drażniąc ją lekkim szczypaniem, było to nic w porównaniu z otarciami, których Kurt nabawił się w kontakcie z korą drzewa, gdy ciemnowłosy poruszał się w nim, wręcz zaborczo napierając na jego drobne ciało. Teraz wszystko kręciło się wokół konieczności rozładowania napięcia kumulującego się w okolicy podbrzusza. Mrowienie, pomimo tego, że w opisie zasługiwało na określenie przyjemnego, było też nieznośne, a prawdziwa ulga miała nastąpić dopiero w momencie, gdy to zelżeje. Co było jednak dziwne – o ile na początku potraktował go agresywnie, chcąc zgotować mu niemiłą niespodziankę w postaci skutków ubocznych na następne kilka dni, tak po czasie ruch jego bioder stracił na sile i bynajmniej nie było to kwestią zmęczenia. Nawet, jeżeli oddech mężczyzny stał się płytki i przyspieszony, wciąż wydawał się być w formie, by znów potraktować służącego ze swoją egoistyczną chęcią zaspokojenia wyłącznie siebie samego. Tętno przyspieszyło swój bieg, a przez ich bliskość Level E mógł wyczuć te bardziej wyraźne uderzenia. Możliwe, że to jedyny raz, dzięki któremu mógł się zorientować, że Opętany jednak miał coś w środku, niezależnie od tego, że służyło to wyłącznie do pompowania krwi. W każdym razie posłuszne zwierzęta zasługiwały na nagrodę, a siłą rzeczy uległość złotookiego była tu priorytetem. Paznokcie mężczyzny drasnęły lekko uda bruneta, by zaraz zacisnąć się na nich mocniej, najpewniej już znacząc na nich czerwone ślady.
Ruch ustał.
Nie, nie dlatego, że skończył. Chłodne wargi znów przylgnęły do boku szyi chłopaka, a przez cienką skórę, czuł pulsującą w krew. Wysunął końcówkę języka muskając nią rozpalony skrawek jego ciała. Zaraz po tym odsunął go od drzewa, dając ulgę jego poranionym plecom, które w niedługim czasie przeżyły o wiele milsze spotkanie z zieloną trawą. Mniejszy wymordowany nie był dla niego żadnym ciężarem, więc traktowanie go nie inaczej od przedmiotu, który bez zawahania można było przenosić w dowolne miejsce – tak, by było wygodniej – nie sprawiało mu większego problemu. W momencie, gdy lądował na ziemi, uczucie dyskomfortu w środku przestało go męczyć, choć niebawem znów miało powrócić. Ryan, oparłszy się jedną ręką o ziemię, tuż obok głowy młodzieńca, strącił jego ręce z karku, przyciskając jedną z nich do podłoża. Na moment stłumił jego głośny oddech pocałunkiem, z kolei kolejny gest wargami spłynął na jego podbródek, później klatkę piersiową, brzuch, podbrzusze, o które w zadziornie otarły się także kły, chcąc pobudzić zmysły kochanka, aż wreszcie... złośliwie omijając najwrażliwszą partię jego ciała, przygryzł wewnętrzną stronę jego uda, pozostawiając na niej wyraźny ślad, który załagodził muśnięciem warg. To niedorzeczne, że będąc brutalnym, potrafił zdobyć się też na delikatniejsze gesty, choć te przesączone były zakłamaniem. Najpierw zwabić, później wykończyć.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.14 0:00  •  Polana nad strumieniem - Page 2 Empty Re: Polana nad strumieniem
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Przez te wszystkie lata ciągłego uciekania od kłopotów i przesadnego dbania o wygodę własnej osoby, nawet mu przez głowę nie przeleciała myśl, że pewnego dnia dobrowolnie zgodzi się na coś, co będzie ściśle powiązane z bólem. Całe swoje życie starał się wyplątywać z wszelkich konfliktów, które mogły skutkować zdecydowanie mało przyjemnymi w odbiorze uszkodzeniami, choćby miało to być równoznaczne z okazaniem tchórzostwa czy słabości. Zazwyczaj gdy wiedział, że nie ma szans – a w większości przypadków tak właśnie było – po prostu brał nogi za pas, bojąc się ewentualnych ran. Może to wydawać się śmieszne, ale podjęcie walki lub agresywniejszego sprzeciwu, niż pokazanie środkowego palca i natychmiastowa ewakuacja, było dla niego niesamowicie trudnym do osiągnięcia zadaniem. Sparzył się kilka razy na swojej mizernej posturze i nauczony przykrymi doświadczeniami, musiał mieć naprawdę bardzo dobry powód, aby zmusić się do narażenia się na pewne nieprzyjemności. Czy według przekonań Kurta taka chwila właśnie nadeszła?
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Chłopak pomimo haniebnego zwyczaju uciekania z pola bitwy, był całkiem pyskatym gnojkiem, który z potulnością nie miał zbyt wiele wspólnego. Objawiało się to szczególnie w obecności Ryana. Ailen nienawidził, kiedy przyszło mu wykonywać rozkazy szarookiego, które według niego były czymś wręcz upokarzającym. Sam fakt, że samodzielnie zapiął sobie obróżkę wokół szyi i oddał smycz Dobermanowi był dosyć żałosny, jednak dodatkowe korzenie się przed najgłupszymi rozkazemi było zdecydowanie bardziej kłujące w dumę. Nie myślał tutaj nad oczywistymi sprawami. Kiedy pan kazał mu załatwić jedzenie, ubranie, pieniądze lub inne potrzebne do życia pierdoły, robił to bez większych buntów, jednak sprzątanie brudów po Jay’u było już wystarczająco wkurzające, aby zastrajkować. Oczywiście strajki kończyły się na pierwszych dwóch słowach sprzeciwu, jednak Kot i tak bez skrępowania wyrażał swoje niezadowolenie związane z koniecznością usłuchania Opętanego. Nigdy nie powstrzymywał się przed zuchwałymi i aroganckimi odpowiedziami, dlatego na pewno nikt z osób trzecich nie posądziłby go o okazanie jakiejkolwiek uległości, nie otulonej wcześniej nadąsanymi burknięciami. Wszyscy, którzy tak myśleli, dzisiaj przecieraliby oczy ze zdumienia.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Nie przestawał sunąć pazurami po plecach Ryana, z każdą chwilą wbijając je jeszcze mocniej w jego ciało. W przeciwieństwie do śladów paznokci zostawionych parę chwil temu, te czerwone smugi były wyrazem nie tylko przyjemności, ale w większym stopniu próbą odreagowania potwornego bólu, który napierał na niego niemal z każdej strony. Mieszkał z Jay’em wystarczająco długo, aby domyślić się, że nie należy do osób szczególnie delikatnych, jednak dopiero teraz mógł się o tym dokonać w najdobitniejszy z możliwych sposobów. Zaborczość szatyna tragicznie wpływała na stan pleców ciemnookiego, na których poczuł kilkadziesiąt mniejszych otarć, które z racji swojej ilości, niemożliwie go piekły. Ai z trudem powstrzymywał się od żałośniejszych pisków, mocno zaciskając zęby. Odkąd obrał sobie taką metodę, zaczynała boleć go też szczęka, ale przynajmniej nie był już takim głośnych partnerem, a z jego gardła słychać było tylko niższe, gardłowe pomruki, przeplatane szybkim oddechem. Ryan bez problemu mógł zauważyć jego grymas bólu i zaciśnięte powieki, które z całych sił próbowały ukryć brutalnie zmuszone do łzawienia oczy. Taka namiastka nieprzyjemności była dla niego w gruncie rzeczy dosyć ekscytująca, choć sam nie wiedział ile jeszcze zdoła wytrzymać, jednak fakt, że jego ślepia ani trochę nie traciły na intensywnym kolorze, był tylko potwierdzeniem, że mimo wszystko nie chce kończyć tej zabawy zbyt szybko.
Polana nad strumieniem - Page 2 GbylG Dostał chwilę wytchnienia, kiedy jego pan postanowił nieco zmienić ich wspólną pozycję, a Ailenowi nie pozostało nic innego, jak tylko się go posłuchać, przede wszystkim nie utrudniając zadania. Sapnął cicho w momencie, gdy jego poranione plecy odkleiły się od chropowatej powierzchni kory, w końcu znajdując ukojenie na trawie, która ku wielkiej uciesze Kurta, była już przyozdobiona pierwszymi kroplami wieczornej rosy. Chłód, jaki za sobą niosła, był niesamowitą ulgą, o czym dał znać mocniej wypuszczając z siebie powietrze. Nie można jednak powiedzieć, że całkowicie się rozluźnił. To nie był dla niego odpowiedni czas na odpoczynek. Wciąż było mu mało, a Ryan mógł się o tym przekonać obserwując, jak Ai powoli rozchyla mokre powieki i pomimo wstydliwych, siłą wymuszonych łez, obdarza go spragnionym, śmiałym spojrzeniem. Zawsze się tak patrzy, gdy czegoś chce, ale tym razem jadowicie żółta barwa wywierała znacznie większe wrażenie, a przynajmniej samym faktem, że dla Ryana mogła być po prostu niepodobna Kurtowi. Pocałunek odebrał z wyjątkową ochotą. Piekący ból pleców, ud, ale także inny partii ciała wymagał natychmiastowego załagodzenia, a smak czekolady, który Kot tak sobie upodobał, sprawdzał się w tym całkiem dobrze, a przynajmniej sprawił, że choć na ten ułamek sekundy chłopak mógł pomyśleć, że jest mu zdecydowanie lepiej, niż gorzej. Zanim usta szarookiego zaczęły spływać niżej, nie mógł się powstrzymać, aby wolną ręką nie przesunąć po głowie Ryana, na krótki moment zatapiając palce w jego włosach. Wkrótce jednak zbliżenie ich ust dobiegło końca, a Kot, czując dokąd zmierzają wargi większego wymordowanego, wolnym ruchem odsunął od niego dłoń, na nowo przymrużając oczy. Im Ryan posuwał się dalej, tym Ai mocniej odchylał głowę do tyłu, gdzie z rozchylanych warg, co rusz wydmuchiwany był płytki, chaotyczny oddech. Nie utrudniał mu zadania, posłusznie rozchylając uda, jak tylko pozwalała mu na to pozycja, w której się aktualnie znajdował. Ku swojemu zdziwieniu, nie dostał tego, na co był w gruncie rzeczy przygotowany. Nie spodziewał się, że Ryan będzie okazywać swoją złośliwość nawet w takiej intymnej sytuacji, jednak Kotu nieszczególnie to przeszkadzało. Gdyby nie tarmoszące nim uczucia, które teraz nakazywały mu mocno wbić palce w ziemię w akompaniamencie z głośniejszym jękiem, do złudzenia przypominającym imię kochanka, najpewniej uznałby to za całkiem oczywiste.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.14 13:38  •  Polana nad strumieniem - Page 2 Empty Re: Polana nad strumieniem
Być może Ailen popełnił ogromny błąd, robiąc tak śmiały krok do przodu. Mając za sobą tak wiele lat przebywania w towarzystwie ciemnowłosego, musiał być świadom tego, że jeden taki wyskok niemalże na pewno miał zakończyć się serią kolejnych. Ryan nigdy nie odmawiał sobie tego, co sprawiało mu przyjemność, mimo że nigdy nie okazywał swojego zadowolenia. Gdy inni cieszyli się ze swojej bliskości, pozwalali twarzom na wykrzywianie się w wyrazie ulgi, on zachowywał się tak, jakby było to kolejne „nic takiego”. A jednak – to, że w ogóle wykazywał się czysto ludzką potrzebą już o czymś świadczyło. Możliwe, że reagował w dokładni taki sam sposób, co cała reszta. I nie chodziło tu o fizyczne odruchy. Może ten krótki moment, podczas którego całe napięcie odchodziło, oddech stawał się płytszy, a serce tłukło się w piersi z powodu przyjemnego wysiłku także sprawiał, że podczas tych kilku sekund świat równie dobrze mógłby przestać istnieć, a całe zmartwienia po prostu odchodziły w niepamięć? Kilka sekund podczas, których jedynym dźwiękiem, wypełniającym zamkniętą przestrzeń wokół obu ciał, były jedynie przeplatające się ze sobą oddechy, które – pomimo swojej nierównomierności – wydawały się być przyjemną melodią dla uszu; jedynym uczuciem z kolei byłaby ta orgazmiczna euforia, wywołująca przyjemny dreszcz i wypalająca ciała od środka. Jednak świadomość tego, że to tylko chwila, powracała szybko, kończąc się obojętnym rozstaniem i milczeniem. W końcu tak było najłatwiej.
Kurtowi mogła nie podobać się wizja sprzątania po swoim właścicielu, jakkolwiek irracjonalnie by to nie brzmiało. Jednak teraz pozwalał na pozostawienie na sobie brudu, którego nie dało się pozbyć. Chociaż teraz racjonalne myślenie przygasło, oślepione przyjemnością, następny dzień mógł przynieść ze sobą myśli o tym, że postąpił lekkomyślnie, pozwalając Grimshaw'owi na swawolną zabawę jego ciałem, które i tak wielu kojarzyłoby z dziecięcą niewinnością. Jednak co się stało, to się nie odstanie, a Jay nie wyglądał na kogoś, kto zamierzał poprzestać na tym. Nie, gdy czarnowłosy posłusznie rozchylał przed nim nogi, prowokując go do dalszych działań. Kły wbijające się zadziornie we wrażliwą skórę na jego udzie były oczywistą odpowiedzią na jego prośbę. Nie ma tak dobrze. Pozostawiony tam ślad został załagodzony niemalże motylim muśnięciem warg. Gdy jedna z jego rąk zacisnęła się na drugim udzie chłopaka, uprzednio wsunąwszy się pod nie, było pewnym, że pozostawi po sobie czerwone ślady na bladej skórze, które – razem z pozostałymi – będą przeszkodą w obnażaniu się przed kimkolwiek innym. I dobrze. Dzielenie się nie leżało w naturze szarookiego, co zapewne chciał przekazać wszystkimi zaborczymi gestami, do których się uciekał. Chart niestety nie miał tyle szczęścia. Wszystkie zadrapania i oznaki tego, że ten wieczór należał do nich, już niebawem miały zniknąć z ciała szatyna. W każdym razie nie wiadomo, czy to wszystko razem wzięte miało powstrzymać służącego przed tak prostym oddawaniem się komukolwiek innemu czy powstrzymać innych przez zabieraniem się za kogoś, kto definitywnie był już cudzą własnością. Niezależnie od tego o co chodziło, był dupkiem – to oczywiste, że uprzykrzenie Sullivan'owi życia na kilka następnych dni było dla niego kuszącą ofertą. Chwała niepohamowanemu nastawieniu.
Nie wyglądał na złośliwca. Właściwie na pierwszy rzut oka trudno było określić, jaki naprawdę był, ale bywały momenty, w których drobne zachowania i gesty, obnażały skrawki jego natury. Ale czasem trudno było określić czy w danym momencie kierował się perfidią, czy jedną z odmian okrucieństwa. Podciągając się wyżej, zadziornie zahaczył językiem o najwrażliwsze punkt ciała młodzieńca, najwyraźniej odnajdując przyjemność w droczeniu się z nim i jednoczesnym odbieraniu mu tego, o co niemo prosił. Wbił paznokcie w nogę chłopaka, którą dotychczas trzymał w uścisku i naparł na nią mocniej, podciągając nieco wyżej, by wymusić na nim uniesienie bioder. Rozrywka jeszcze nie dobiegła końca, a najważniejsze było dopiero przed nimi. Zanim ponownie znalazł się w nim, wsparł się przedramieniem o ziemię, tuż nad głową chłopaka. Dopiero teraz różnica między nimi zarysowała się jeszcze bardziej dobitnie. Postawne ciało mężczyzny, niemalże całkowicie skrywało złotookiego, choć zdaje się, że nikomu to szczególnie nie przeszkadzało. Płytkie oddech w akompaniamencie jęków młodszego wymordowanego, zagłuszał wszelkie dźwięki, które rozlegały się dookoła, choć głównie dlatego, że dla uszu stały się one po prostu nieistotne. Cichy pomruk zadowolenia tylko spotęgował uczucie tego, że Opętany przynajmniej ten jeden raz poświęcił całą swoją uwagę Levelowi E. Dobrze było cieszyć się tym złudnym wrażeniem choćby przez chwilę, hm? Przesunął kłami po jego obojczyku, tym razem poruszając się w nim z mniejszą brutalnością, co nie oznaczało, że zamierzał darować mu całkowicie. Nie chodziło tu o zadowolenie kochanka. Dopiero po jakimś czasie dłoń, która boleśnie ściskała jego udo, rozluźniła uścisk i wsunęła się pomiędzy ich ciała. Nieco rozgrzane temperaturą ciała Ailena opuszki palców podrażniły jego skórę na podbrzuszu, aż wreszcie jego członek znalazł się w nieskrępowanym, ale i niezbyt mocnym chwycie ręki, której ruch wydawał się być dostosowany do rytmu bioder wymordowanego. Mrowienie w podbrzuszu narastało, a uderzenia serca stały się coraz bardziej szybkie i gwałtowne, oznajmiając, że punkt kulminacyjny całej zabawy zbliżał się wielkimi krokami.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach