Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 14 z 23 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 18 ... 23  Next

Go down

Pisanie 05.10.15 17:01  •  Wielka czerwona skała - Page 14 Empty Re: Wielka czerwona skała
Plany poruszenia nieba i ziemi szły jej kijowo, ale dzielna wymordowana dalej starała się coś wymyślić. Nie wiedziała jednak, co może zrobić, aby nagle sprawić, by cały świat naładował sobie nie wiadomo gdzie zmarnowaną energię.
Może szykowała się jakaś wielka impreza, ale Federica, jak to zawsze ona, w ogóle o tym nie wiedziała? To by jej nawet nie zdziwiło, często tak było. Potrafiła przecież odlecieć myślami w momencie gdy ogarniało się coś naprawdę ważnego, w dodatku miała pamięć rybki akwariowej. Starość nie radość, można powiedzieć.
Poprawiła i naciągnęła nieco materiał bluzy, starając się jakoś nie przejmować chłodem, ale szło jej kijowo. Powinna była wziąć porządniejszą, jeżeli w ogóle takową miała gdzieś w swoim pokoju, ale, jak wszyscy wiemy, nie planowała zbyt szybko wracać do kryjówki. Więc to było po części jej własną winą, że teraz musi się denerwować na wiatr. Dobrze, że wpadła na tę skałę - z pewnością ratowała jej cztery litery. Wymordowana w końcu zdecydowała się usiąść, aby przeczekać nieco wichurę, ale coś jej mówiło, że jednak sama nie będzie.
I dobrze myślała, bo zaraz usłyszała jakieś beznadziejne docinki, dobre dla dzieci z przedszkola. Niezadowolona spojrzała w górę i ujrzała potwora. Rumcajs miał niezłą klatę, jak zdołała kiedyś podejrzeć, ale reszta to już wołała o pomstę do Nieba. Długie włosy, dzikie tatuaże, kolczyki, tunele i inne graty... Uch. Na samą myśl miała ochotę wstać i tak przywalić w skałę, aby ją natychmiastowo powalić, wygrywając przy okazji z wiatrem.
Na słowa Wyżla tylko się uśmiechnęła, co jednak ciężko było odczytać jako "tak, ja również się cieszę z twojej wizyty, kochanie". Gdyby nie to, że miała lenia, to powitałaby go chętnie pięścią. W końcu jednak wstała i spojrzała mu prosto w oczy.
- Jeżeli twój kundel kwiczy po włosku, to już ci zazdroszczę, Rum. - mogła co prawda wyjechać mu z jakimś niezwykle błyskotliwym tekstem, który zawstydziłby go na wieki, ale pewnie minęłoby kilka minut, zanim w ogóle by coś takiego wymyśliła, więc musiała postawić na swoją skromność i szczerość. Taki z niej prosty chłop, co zrobisz.
Zaraz potem jej wzrok przeniósł się na bluzę wyżla. Wydawała się być całkiem ciepła, więc już w jej głowie zaczęły się pojawiać plany kradzieży cudeńka. Musiała jednak poczekać na dobry moment i mieć nadzieję, że nie zaczną się o nią szarpać. Źle by było, gdyby ją szlag trafił.
- Z pewnością cię to interesuje, Rum. - Włoszka westchnęła - Szukam roślinek pod skałami, może jakieś magicznie przywiało. A co z Tobą? Psy ci uciekły? Kochanka? Teściowa? Mogę się założyć, że masz o wiele ciekawsze życie od zwykłej, wychłodzonej bernardynki. Swoją drogą, możesz oddać mi swoją bluzę. Jesteś chłop, wytrzymasz.
Walić błyskotliwe plany, będzie szczera jak się tylko da.
- Skoro ci się nudzi, to możesz poszukać ziółek razem ze mną. Będzie fajnie i wesoło, upieczemy kiełbaski i nawalimy się jakimś nieznanym syfem. Nie powiem nikomu, to będzie nasza tajemnica. - rzuciła z taką powagą, jak się tylko dało, choć widać było, że gdyby musiała to kontynuować, to pewnie zaraz by zaczęła się śmiać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.10.15 22:33  •  Wielka czerwona skała - Page 14 Empty Re: Wielka czerwona skała
Grima gdyby miał ogon, zamiatałby nim po ziemi, ciągnąc za sobą i tworząc jakieś dziwne wzroki. A gdyby miał dłuższe stopy, dłuższe nogi to biegałby w tę i we wte, z dala od innych. A gdyby miał skrzydła, to pewnie pofrunąłby prosto do słońca, żeby sczeznąć jak najszybciej, żeby się nie musiał martwić, czy mu starczy na cokolwiek na obiad. Cóż, fuchy nie miał najlepszej, ale zawsze jakąś, na przetrwanie starczyło, a nawet miał swój mały kącik, pełen pułapek, co by tu mu się obcy nie pałętali po kwadracie i nie kradli. Już on znał takich. Nawet jeśli robili tylko wypady do miasta, to i tak ci mniej sprytni potrafili kraść co popadnie. Jakby bez nich było mało problemów.
Wiec Grima szedł. Najlepiej będzie uznać, że szedł za horyzontem, chociaż nie do końca było to zgodne z prawdą. Jego umysł trawiły bardziej przyziemne pobudki, chociażby znalezienie czegoś, co można by było sprzedać i zjeść. Nawet w Edenie kupią ci coś, złom jakiś, przerobiony na coś bardziej artystycznego. Nawet jeśli pozornie jego robota miałaby starczyć na jedzenie na tydzień.
Tak. Grima szukał beznadziejnego przypadku, czegoś, czego mógłby się chwycić, by jakoś się odbić od tej niedoli. Z chęcią wróciłby do miasta, do swojej poprzedniej pracy, ale wiedział, że ani nikt za nim już tam nie tęskni, a nawet jeśli - to z pewnością miną dziesięciolecia, zanimby uzbierał na kradzioną przepustkę. O ile wcześniej by coś go nie zjadło, albo sam by nie padł z głodu, czy jakiejś choroby.
Poprawił odzienie swoje na ramionach, przystając na moment, kiedy był może ze sto metrów od skały. Był tutaj może ze dwa, trzy razy. W swoim ubraniu to wyglądał jakby się urwał z książki fantasy i właśnie spoglądał na gigantycznego smoka. Ale nie było ani smoka, ani Grima nie był średniowiecznym zabójcą. Co nie zmienia faktu, że strój był bardzo praktyczny, szczególnie przy pracy.
Zatem ten wyimaginowany twór snuł się w stronę swojego gigantycznego smoka, zakładając, że nikogo tutaj nie ma. No bo kto by, jak nie Grima, zjawiał się w tak dziwnym miejscu. Nawet się nie śpieszył.
Nawet nikogo nie widział, że już okupują jego smoka i biesiadują z nim w najlepsze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.10.15 16:28  •  Wielka czerwona skała - Page 14 Empty Re: Wielka czerwona skała
Rumcajs nie należał do tych pięknych i przystojnych mężczyzny. Raczej przypominał tego zjeba, w którym podkochiwała się niewielka część społeczeństwa. Ale mu to nie przeszkadzało. Cieszył się, że nie miał zbyt wielkiego grona fanek - było mu to zdecydowanie na rękę. Poza tym, nie wygląd tutaj był najważniejszy, a charakter. Jednak i pierwsze i drugie prosiło się o dopracowanie. Charakter miał równie paskudny co jego wygląd zewnętrzny. Ale czy go to obchodzi? Oczywiście, że nie. Jeśli komuś coś nie grało, jego problem, nie Rumcajsa. On nie zamierzał się zmieniać przez najbliższe ładne parę set lat. A inni musieli się z tym pogodzić.
Po co przywalać w skałę, skoro przed sobą miała idealny materiał na wyżycie swoich emocji? Tak, mogła próbować uderzyć Adama, ale nie gwarantował, że kobieta wyjdzie z tego dobrze. Znaczy, nie zamierzał jej bić, w żadnym wypadku. Aż takim skurwielem to nie był. Ale to nie zmienia faktu, że nie zechce się bronić, a przy okazji dać damie małą życiową lekcję. Co z tego, że była starsza od faceta. Wizualnie on wyglądał na starszego, bardziej doświadczonego i silniejszego. Wielka szkoda, że Panienka nie pokusiła się na serdeczne powitanie pięścią. Przynajmniej mogłaby się trochę rozgrzać, wymierzając cios w kierunku Rumcajsa. A nie prosić o bluzę mężczyznę. W końcu kto powiedział, że jej odda kawałek ubrania? Spojrzenie kobiety nie zrobiło na mężczyźnie większego wrażenia. W zasadzie sam uparcie spoglądał w jej oczy, widząc w nich ból spowodowany chłodem.
- Trudno mi stwierdzić po jakiemu kwiczy, ale mogę spokojnie przyznać, że macie całkiem podobną barwę głosu - uśmiechnął się do kobiety, zaciągając się papierosem po raz ostatni, a kiepa upuścił na dół, przydeptując go ciężkim butem, a były to wychodzone, lekko rozwalone glany. Wysłuchał dalszej wypowiedzi dziewczyny, unosząc brwi w lekkim zdziwieniu. Ziółka tutaj? W tym miejscu?
- I co, pewnie magicznie ich nie przywiało? - dopytał, aczkolwiek znał odpowiedź na to pytanie. Jakoś nie chciało mu się wierzyć, że Bernardynka przyszła tutaj w poszukiwaniu zielska. Znaczy, roślinek, tak. Za tym musiało coś się kryć. Jednak nie dopytywał - jak będzie chciała mu powiedzieć, powie. Jeśli nie, bywa.
- Jakbym kochankę zgubił aż tak bardzo bym nie ubolewał, bo w mgnieniu oka znalazłbym całkiem nową, ładniejszą i bardziej zadbaną - stwierdził ze szczerością w głosie jak nigdy dotąd - Pies mi spierdolił - westchnął lekko zrezygnowany, rozglądając się gdzieś za tym kundlem. To nie pierwszy raz, kiedy zrobił mu taki wybryk i pewnie nie ostatni Znaczy, uciekł - poprawił się, jakby te dwa słowa w jakiś sposób różniły się od siebie. W słowniku Rumcajsa nieszczególnie - dla niego miały te same znaczenie. A jednak pokusił się nad zmianą słów. Uniósł kąciki ust w podłym uśmiechu, słysząc ostatnie zdanie dziewczyny. Oddać jej bluzę? Za tą pyskatą gębę? Mowy nie ma.
- Jakbyś zachowała się ciut lepiej, to może oddałbym Ci ją, chociaż... - zmarszczył nos w chwilowym zastanowieniu, a gdzieś kątem oka dostrzegł, że z oddali ktoś kierował się w ich stronę. Tylko kto? Wróg, przyjaciel? Na pewno była to sylwetka w miarę ludzka. Może widział jakiegoś zbłąkanego kundla po drodze? Kto wie, kto wie.
Pomimo swoich słów, Rumcajs zdjął ciepłą, puchatą bluzę kangur z kapturem oraz kieszeniami koloru granatu, opierając na chwilę swoją kosę o najbliższą skałę. Rzucił jeszcze ciepłą bluzę w stronę Bernardynki, pozostając w czarnej bluzce z długim rękawem, chwytając z powrotem kosę, którą zarzucił na barki, a na niej oparł nadgarstki. Wyglądał jakby właśnie szykował się do wpierdolu
- Pomożesz mi szukać Bernarda - później ewentualnie może rozważyć akcję z kiełbaskami i nawaleniem się. W końcu nie zostawi swojego ukochanego pupila na pastwę losu. Wbrew pozorom był najwierniejszym i najbardziej spokojnym psem z pozostałem dwójki. Aczkolwiek nadal był groźny i warczał na wszystko i wszystkich. Zupełnie jakby miał jakiś pieprzony syndrom czegoś tam.
Wiatr zawiał nieco mocniej, co nawet teraz Rumcajs to odczuł. Niejaki dreszcz przeszedł jego plecy, ale nadal był twardy i zahartowany, więc mimo wszystko trzymał się świetnie. A przynajmniej lepiej od towarzyszki. To w końcu ona trząsał się z zimna i upadła tak nisko, aby prosić i kawałek ubrania. W zasadzie, czemu nie wróci do nory i nie weźmie coś cieplejszego? Z pewnością coś ma, a nawet jeśli nie, to tam może uchronić się przed paskudną wichurą, niżeli za jakiś kawałkiem kamienia, który potocznie nazywał się skałą. Lichej jakości, ponieważ porządny cios mógłby spowodować, iż skała osunęłaby się, powodując jakieś tam szkody, ale to teraz mało ważne.
- I za niedługo będziemy mieli towarzystwo, tylko jeszcze nie wiem, w jakiej postaci - dodał po dłuższej przerwie, kiedy ciągle swoje spojrzenie nie mierzył w Panienkę przed nim, a w jakiś oddalony punkt, który z każdą sekundą stawał się coraz wyraźniejszy, ale nie na tyle wyraźny, aby mógł stwierdzić, kim była ta zbliżająca się osoba.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.15 18:56  •  Wielka czerwona skała - Page 14 Empty Re: Wielka czerwona skała
Dla dziewczyny prośba o bluzę wyżla nie była końcem świata czy zepsuciem swojego wizerunku, który i tak już był pewnie mocno pokiereszowany. Dobrze, że nie zaczęła się o nią bić, wtedy by było gorzej. Nawet, jakby Rumcajs się bronił.
Ale nie zrobiła tego, tylko zapytała, jak na miłego i wychowanego wymordowanego przystało. Nie odda? To ją sobie zabierze. Albo upewni się, że przypadkowo nie będzie mogła mu pomóc, jak coś się stanie. Raczej. Może.
Zrobiło jej się na tyle zimno, że zdecydowała się nałożyć kaptur swojej bluzy. Szkoda, że nie pomyślała wcześniej o zabraniu cieplejszej, ale teraz za wiele nie zrobi. Zanim wróci do kryjówki, chciałaby jeszcze pochodzić po Desperacji, nawet z nudów. Zresztą ta i tak była w cholerę daleko. Zanim dojdzie, to ją do końca przewieje. Będzie trzeba się jakoś potem ogrzać... Byleby nie ogniem. Wszystko, tylko nie to.
Cały czas uparcie spoglądała na wyżła, nie przejmując się faktem, że ten również chamsko patrzył się w jej oczy.
Co, jara cię fakt, że bernardynowi jest w chuj zimno? Porozmawiamy w kryjówce, jak będziesz zdychać.
A żeby go coś.
- Jakie to urocze. - bernardynka wywróciła oczami, a potem nieco zasłoniła twarz rękawem. Dopiero teraz zdołała zauważyć, że jeszcze ma tego cholernego papierosa w dłoni. Nie przepadała za palaczami, a już na pewno za tym pieprzonym smrodem, więc ucieszyła się, kiedy Rumcajs przygniótł go butem. Zauważyła też zdziwienie Spadzińskiego. No tak, czerwona pustynia, nic tu nie ma, a już na pewno nie pod kurna wielką, czerwoną skałą. Na pewno. Nic a nic.
- A widzisz tutaj jakiegoś idiotę, który całkiem przypadkowo miałby przy sobie dobre zioła? - odsłoniła kawałek twarzy zakryty rękawem i westchnęła - Bo ja poza pewnym psem nikogo nie widzę.
To już nawet nie miało być złośliwe, ale przez uśmiech bernardynki Adam mógł uznać, że próbowała mu nieudolnie pocisnąć. Pomyślała sobie jednak, że warto by było sobie chociażby przypomnieć, o czym mówił jej Pudel w ruinach, kiedy miała okazję go spotkać, dlatego sięgnęła jedną ręką do torby w poszukiwaniu notatnika, a następnie przyjrzała się zapiskom. Luctus, czułki, może trochę giaczanki... Szkoda, że Luctus nie miał ochoty się pokazać, ta cholera naprawdę się czasem przydaje. Włoszka westchnęła ciężko i schowała notatnik do torby, po czym znowu spojrzała na Rumcajsa.
- Się kurwa skromny znalazł. - rzuciła, nieco rozbawiona - Pies? Masz farta, stary. I zapewne powinien siedzieć pod kamieniem?
Tak, z pewnością. Chociaż mógł się tutaj przyczaić, gdyby chciał chwili spokoju, w końcu nie wiało tutaj tak mocno jak na czystym terenie. Dobra, coś w tym było.
Kolejne słowa zachęciły ją do przyjęcia pozy obrażonej panienki. Brew bernardynki powędrowała do góry, która skrzyżowała ręce. Ona nie zachowywała się wystarczająco dobrze, by dostać bluzę?
No chyba kuźwa kpisz ze mnie, koleżko.
Zaraz jednak rozmyślił się i rzucił jej ciepłe ubranie. Federica rzuciła się na nie jak wygłodniały pies, a następnie założyła na swoją z zadowoloną miną. Tak, zdecydowanie była cieplejsza od jej własnej. Na wyziębione policzki wymordowanej wpadły delikatne rumieńce.
- Dzięki, stary. Może nawet zafunduję ci jakąś małą nagrodę ze swojej szczątkowej kolekcji trunków, jak wrócimy.
To już było coś. Nie dawała ich byle komu tylko dlatego, że ładnie się na nią patrzyli, ona sama zbierała je przez długi czas. Myślenie o nich szybko się skończyło, bo ten zaraz dorzucił, że będzie musiała poszukiwać z nim jego psa. Nawet nie prosił, po prostu kazał, menda jedna. Bernardynka tylko prychnęła, po czym zainteresowała się faktem, że ten w ogóle na nią nie patrzył. Spojrzała w jakimś kierunku, ale jej oczy w tej chwili nie mogły niczego wyczaić. Wyżeł powiedział jednak, że mogą się spodziewać gościa.
- Mówisz? Przydałoby się go dobrze powitać, skoro się tak czai. - na jej twarzy pojawił się nieco szerszy niż zazwyczaj uśmiech.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.10.15 21:35  •  Wielka czerwona skała - Page 14 Empty Re: Wielka czerwona skała
Kichnął po drodze, a echo pustkowia rozniosło ten dźwięk po okolicy, odbiło od skały i wróciło do właściciela. W tym momencie Grima zdał sobie sprawę, że przecież mógł to ktoś usłyszeć, ktoś niepożądany, albo wręcz odwrotnie. Może akurat by usłyszał go jakiś przyjaciel, albo chociaż ktoś o tyle nastawiony neutralnie, że gdy przypadkiem zanadto się zbliży, to nie wyskoczy od razu z zębiskami. Albo czymkolwiek. Broni palnej raczej się nie spodziewał u nikogo w tych okolicach desperacji, chociaż kto tam wie. Nawet by się specjalnie nie zdziwił, gdyby pojawił się tutaj ktoś z miasta, bo przecież on sam raz tak wyszedł, że skończył jak skończył. Czasem miał ból dupy z tego powodu, ale w gruncie rzeczy nie miał na co narzekać. Sam sobie sprawił taki los, jaki chciał.
Jeszcze po drodze kamień mu do buta wpadł, więc musiał znów się zatrzymać, przykucnąć, zdjąć buta i wywalić kamyk ze środka. Dopiero potem mógł z powrotem go założyć, powstać z klęczek, zakląć parę razy i znów wrócić do swojego spaceru pod górę. Chciał się tam wspiąć. Dopiero teraz uświadomił sobie to małe pragnienie i zamierzał je spełnić w miarę możliwości. O pchaniu się w paszczę lwa nie było mowy, nie miał zamiaru dać się zbierać z ziemi i daliby bogowie, żeby chociaż był wtedy w jednym kawałku.
Był ledwie może dwadzieścia metrów teraz od skały? I teraz w miarę dobrze widział, że ktoś tam już przebywa. Dwie osoby, facet i jakaś kobieta. Drobna budowa. Cholera, zaklął w myśli. Stał jak ten słup soli, wypatrując czegoś, co mogłoby ich zakwalifikować do jakiejś mniej szkodliwej grupy. Nawet jeśli, to na pewno są zarażeni. To było kluczowe dla Grimy, który takich osób właściwie unikał jak ognia, żeby samemu na tym nie stracić. Nie chciał zginąć, dręczony w chorobie, by potem umrzeć i powstać z martwych jak Jezus, tylko z dodatkową parą skrzydeł. Czy coś takiego. Dla niego był to najgorszy możliwy scenariusz, gorszy od tego, że mógłby dać się zakopać żywcem, że mogli by go porwać i zrobić zwierzątko, gorsze od rozczłonkowania, grupowego gwałtu i spalenia żywcem.
Ale wróćmy do tego, że wlepiał wzrok, przestraszony z deka w tę dwójkę. Kiedy go nagle oświeciło, że widzi znajomą twarz. Ciekawe, czy tez zostanie rozpoznany, czy też ta kobieta będzie aż tak wybuchowa i zechce go rozszarpać na miejscu, a Grima spanikuje i będzie posiłkował się ucieczką.
Wszystkie opcje były możliwe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.15 3:39  •  Wielka czerwona skała - Page 14 Empty Re: Wielka czerwona skała
Generalnie proszenie o kogokolwiek o coś nie było takim złym posunięciem. W mniej czy bardziej miły sposób, zwykłe słowa mogą starczyć. Po co od razu przechodzić do rękoczynów, połamać sobie jakąś część ciała, aby dostać głupią bluzę? Dla Rumcajsa wydawało się to nielogiczne. Zawsze jest jakieś inne wyjście, powiadał. Zawsze da się coś wymyślić, powiadał.
Całe szczęście, że mężczyzna o pomoc zazwyczaj nie prosił. W drobnych rzeczach, owszem, bo były to drobne, nic nie znaczące rzeczy. Więc nawet gdyby dostał odmowę, machnąłby na to ręką. Ale jeśli chodził o coś grubszego, o coś, co wymagało wysilenia komórek mózgowych oraz wykazania się kreatywnością - wolał zostawić to dla siebie, ewentualnie mógłby spytać się o jakąś radę, z której z pewnością i tak nie skorzystałby. Analizowanie wszelakich za i przeciw bywało męczące.
- Urocze? Myślałem, że powiesz coś w stylu "weź się goń" albo "za to twój głos prosię się o pomstę do nieba" - złośliwości oczywiście nie mogło zabraknąć. W zasadzie jest to nieodłączna część Rumcajsa - bycie złośliwym do szpiku kości. Był ciekaw na ile dziewczyna się zdenerwuje i jak bardzo mu pojedzie. Takie złoszczenie jest na swój sposób urocze. Może jeszcze tupnie nóżką i strzeli focha? Szkoda, że tak szybko spalił tego fajka. Z miłą chęcią podrażniłby ją dymem tytoniowym, tylko po to, aby jej dokuczyć. Nie ma to jak zainteresowania, co nie?
Och, wait. Czy to była próba pociśnięcia? Tylko tyle? Myślał, że na coś więcej ją stać. Chociaż przy tej temperaturze i przy tym jak ona reaguje na tą pogodę, miała prawo do złego samopoczucia. Acz czy to nie ono budowało negatywne emocje, które później wyrzucało z siebie przy pierwszej, lepszej możliwej okazji? Tak właśnie powinno być. Możliwe, że Bernardynka nawet na to nie miała ochotę. Chłód totalnie ją zniszczył. Zastanawiał się, czy przy upałach również tak źle reaguje co przy chłodzie. Może jest osobą, która woli ciepło? On osobiście go nie trawi. Jakoś od zawsze wolał chłodniejsze klimaty, a go gorąc zaś wykańczał jak w tej chwili Nove zimno. Dlatego też zlitował się nad nią i podarował jej skrawek swojego znoszonego, ulubionego ciucha, który miał nadzieję kiedyś odzyskać. Nie miał dużo takich bluz, choć nie powie, uwielbiał je. A co z nim? On zahartowany, on wytrzyma. Przynajmniej jak za bardzo zrobi mu się zimno, będzie miał a tyle tupetu, aby wrócić do kryjówki i tam chociaż trochę się ogrzać. Kundel przy lepszej okazji znajdzie się, a jak nie, to trudno, przygarnie jakiegoś nowego kundla. Mógł nie uciekać.
- No wiesz, jakieś zioła mogę mieć, ale z pewnością nie takie, o jakie Ci chodzi lub potrzebujesz - odparł tym razem nie złośliwie, ot, normalnie.
Żal mu jej aż tak bardzo nie było, po prostu trudno było uwierzyć w to, że w takim miejscu szuka jakiś ziół. A jeśli myśl, że kogoś napadnie i ta osoba akurat będzie miała zestaw roślinki jakie ona potrzebuje, to się grubo myli. Musi być niesamowitą optymistka, skoro w coś takiego wierzy. O ile w ogóle wierzy. Koniec końców dziewczyna nie musiała mówić prawdę Rumcajsowi, nawet jeśli był jej swego rodzaju kumplem. Złośliwym, niewyobrażalnie wrednym, nieukazujący krzty empatii, ale był. Takich tylko cenić, bo czasem potrafią bardziej pomóc od tych milszych czy sympatyczniejszych.
Z początku obserwował ruchy kobiety w między czasie czasem zerkając na boki. Ot, może zauważy kogoś, najlepiej swojego złośliwego kundla. Jakby mniej więcej wiedział, gdzie on spierdzielił, a tak kompletnie nie wie, gdzie może go szukać. Jeszcze w taką zasyfioną pogodę, gdzie wiatr rzeczywiście daje po kościach, szybko zasłaniając wszelakie ślady. Może lepiej będzie przemienić się w zwierzaka i w taki sposób go poszukać? Nope, nie ma ubrań na zmianę przy sobie, więc zupełnie mu się to nie opłaca. A na szybki zwrot bluzy jakoś nie liczył. Pewnie zobaczy ją za kilka ładnych miesięcy o ile w ogóle.
- No ba. Ja nie szukam Panienek na siłę. One same pchają się jak osy do ula, więc po cholerę mam takową szukać? - no bezsensu rzekłbym. Ale może lepiej nie będzie tego ciągnąć dalej przy niej. Jeszcze się zezłości i tyle będzie z pomocy. Chociaż on oferował jej bluzę, więc z grzeczności powinna pomóc. Tak, powinna. I będzie musiała to zrobić. Wyszczerzył kły w podłym uśmiechu, nabierając łagodny oddech - Nii, nie o tego psa mi chodzi, słoneczko. Chociaż losu powinnaś dziękować, że na mnie trafiłaś - tą złośliwość można mu wybaczyć, dał bluzę, więc teraz musi sobie na trochę pozwolić. Przecież nie byłby sobą, gdyby puścił to mimo uszu - Kundel, taki kudłaty, sięgający mi do kolan, wiecznie cieknie mu ślina z pyska, wiecznie niezadowolony, przekrwawione oczy i pewnie zmarznięty. Fajnie byłoby, jakbyś chociaż go minęła gdzieś po drodze, ułatwiłoby to szukanie - bo nie powie, od ładnych paru godzin szwenda się bez celu po desperacji za tym psiskiem i nadal nic. No serio, jak ktoś go pożarł, to się wkurwi. Już nie z samego faktu, że zginął, a dlatego, że zmarnował szmat czasu tylko po to, aby dowiedzieć się, że jego ukochany pies nie żyje. Oby takiej scenerii nie było, oby nie. Nie chcemy widzieć wkurwionego Rumcajsa w akcji. Tak, zapewniam Was, że nie chcecie go widzieć. Dobrze jest tak jak jest.
- Mówisz, że ta bluza jest warta jakiegoś smacznego trunku? No koleżanko, chwyciłaś mnie - tutaj zaciesz wkradł się na jego twarzy, ale tylko przez chwilę, bo później zauważył, że ktoś do nich podąża. Nie wiedział jeszcze natomiast, że jest to jego kochany kumpel Grima. W zasadzie nie widział go kupę czasu. Myślał ostatnio o złożeniu niezapowiedzianej wizyty, ale ostatnie wydarzenia spowodowały brak pamięci o nim. Chłop zapracowany, ma prawo do niepamiętania takich pierdół. Oczywiście zignorował prychnięcie Bernardynki. Niech się cieszy, że tylko tyle od niej chce. I tak z pewnością nie ma nic do roboty, a po desperacji kręcić się będzie. Co jej szkodzi poszwendać się wraz z Adamem w konkretnym celu?
- Czy ja wiem... - podrapał się z tyłu głowy, stwierdzając, że bezsensowna walka nie ma sensu. No, chyba że Panienka chciała się rozgrzać, to inna sprawa. Widząc jej uśmiech, delikatnie drgnęły mu kąciki ust, ale to tyle. Wolał pierw zobaczyć sylwetkę, która nieświadomie podążała w ich kierunku. A może całkiem świadomie?
Niewiele później dostrzegł tą mordę. Znajomą mordę. Zbyt znajomą. Czyż to nie ironia losu? Chciał go odwiedzić, ten napotyka go na totalnym wygwizdowie. Żeby chociaż w jakimś barze, cokolwiek. Nie, musiał akurat tutaj. Wargi wykrzywiły się w niejakim uśmiechu, a na ciele pojawiły mu się dreszcze. Kurwa, trochę chłodnawo. Przyznał w myślach, analizując tym samym, że lepiej będzie, kiedy ewakuują się z tego miejsca, coby nie napotkać jakieś nieprzyjemnej burzy. Kiedy Grima był dostatecznie blisko, aby kobieta mogła w najgorszym wypadku zaatakować, Rumcajs powstrzymał ją. Jak? Ostrą częścią kosy zablokował jej jakikolwiek ruch. Ach, ta kosa była taka przydatna, tak.  
- Nie ma potrzeby atakować. Znam go, w zasadzie to mój kumpel - stwierdził, kiedy ta z pewnością zerkała na Spadzińskiego oczekując od niego jakiś szczegółowych informacji, oprócz tego, że ktoś do nich zmierza. Pomachał w jego stronę, dając tym samym znać, że go rozpoznał i powinien czuć się bezpieczniej. Znał jego bojaźliwość do wszystkiego na tych terenach. W zasadzie jego zdaniem on kompletnie tutaj nie pasował. Zdecydowanie niektórzy nie potrafią pogodzić się z tym jaki ich los spotkał - Cześć mordko, co tak się szwendasz? - przywitał go, kiedy koniec końców zdecydował się dołączyć do nich. Oczywiście nie miał zamiaru przedstawiać swojej koleżanki. No, przynajmniej nie teraz, może potem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.10.15 13:42  •  Wielka czerwona skała - Page 14 Empty Re: Wielka czerwona skała
- Och? - na twarzy medyka pojawiło się małe zdziwienie - Więc jednak chciałeś, abym wymyśliła jakąś genialną ripostę? Scusa, amico. Postaram się na następny raz poprawić i ogarnąć coś, co sprawi, że Twoje nogi będą jak z waty przez cały następny miesiąc, szczególnie jak twój pies będzie kwiczeć.
Na coś tak genialnego musiałaby poświęcić kilka godzin zdrowego myślenia, co raczej nie było dla niej problemem, bo czasu miała od cholery. Jeżeli chcesz świecić błyskotliwymi tekstami, musisz sprawić, że twój mózg się ugotuje. Ewentualnie możesz się obsypać pieprzonym brokatem. Może ktoś pomyśli, że wigilia się zbliża.
Nawet nie jej przeszkadzało to, że Rumcajs jak zwykle nie może się pohamować ze swoimi złośliwościami. Mówi się, że kto się czubi, ten się lubi, może coś było na rzeczy? W końcu całkiem nieźle się dogadywali, jak była taka potrzeba. Gdyby byli dla siebie mili przez cały czas i rzucali sobie kwiatki pod nogi, to ta znajomość byłaby nudna jak flaki z olejem. A tak to zapewniali sobie rozrywkę.
Bernardynka naciągnęła nieco materiał podarowanej bluzy, coby się nią jeszcze porządniej opatulić, a następnie spojrzała na wyżła. Zachowanie pierwsza klasa, nie ma co, ale ciekawe, jak on sobie poradzi na tym piździelcu. Łeb idzie szybko urwać i nie wiesz, kiedy zrzucą na ciebie stare słupy czy inne kawałki dachu, a ten dzielnie wytrzymywał bez tego zajebistego ubrania. Musiał jednak lubić chłód lub być naprawdę porządnym kawałem chłopa, bo Federica nijak nie mogła wyłapać grymasów, drgawek czy innych oznak odczuwania zimna w wersji hard. Czyli jak się chce, to potrafi. Ale dla niej lepsze było jednak porządne ciepełko i słońce. Tamto w Italii potrafiło równo przywalić.
Aż się musiała rozmarzyć. Myślami była znowu w swoim uroczym miasteczku. Szła sobie zadowolona do domu, aby wreszcie zjeść obiad i spędzić godzinę na opierdzielaniu się, jak zawsze. Już nawet czuła, jak promienie słońca dają przecudne uczucie ciepła.
Zaraz jednak wróciła do Rumcajsa, kiedy ten zaczął gadać o ziołach.
- Dobre zielsko jest u szumowinki pod stacją, polecam. - palnęła w połowie przytomna, ale zaraz trybiki w jej głowie zaczęły pracować i ogarniać, co się tak naprawdę stało - No żesz. A już przez chwilę myślałam, że naprawdę słońce wali po ryju jak wariat w środku lata. To co tam mówiłeś? Masz inne zioła? To zajebiście. Ale Luctus naprawdę by się przydał, bo tej cholery zawsze brakuje.
Odloty były czasem dobre, bo mogła sobie nagle wyobrazić, że naprawdę jest jej ciepło. Nawet przez chwilę czuła się świetnie, ale zaraz wiatr znowu walnął jej piaskiem po oczach, przypominając, że jest na Desperacji, zbliża się jesień i jest w chuj zimno.
Carramusa ziewnęła i przeciągnęła się, aby całkowicie pozbyć się stanu w połowie przytomnego bernardyna, po czym znowu się rozejrzała, szukając czegoś ciekawego. W tym momencie zobaczyła jakiś cień w odległości kilkunastu metrów, jednak ciężko jej było nadal ocenić, kto to był i po kiego wała skradał się jak nieudolny ninja. Stwierdziła jednak, że dalej skupi się na humorkach Rumcajsa, zamiast dziwakach, którzy nie mają odwagi podejść bliżej.
- Z pewnością ustawiają się do ciebie kolejki, tak. Trzeba było wbić z Kirinem i Fenrirem na kasyno. Ciekawe, jakby się to skończyło. - uśmiech bernardynki nieco się poszerzył, ale o dziwo nie można było ujrzeć u niej żadnej złośliwości. Szczęśliwie Rumcajs szybko zakończył ten temat i kontynuował opisywanie swojego psa. Przysłuchała się dokładnie, a następnie zastanowiła. Zanim doszła do ruin, do tamtego wielkiego patyka, to widziała, że ktoś coś odgania. Może to był ten pies?
- Będąc wcześniej w ruinach, to jakiś płaski badyl odganiał jakiegoś zwierzaka. Przebiegł obok mnie, ale i tak nie miałam okazji przyjrzeć się mendzie, więc pewności nie mam. Ale z pewnością był to jakiś kundel. I tak, mówię, że ta bluza warta będzie nieco trunku, w dodatku z mojej małej, uroczej kolekcji. Zdziwiony, Rumi? Rozgrzejesz się trochę. No chyba, że nie chcesz, ja nikogo nie zmuszam.
Nawet uniosła ręce jakby złapano ją na podkradaniu ciasteczek w nocy. Już nawet olała złośliwości, szybko przeskoczyła na inne tematy i w ogóle, ten stajl, zdolność zmiany kierunku rozmowy, szpan na całego. Trzeba jednak znowu zrobić taką magię, bo jeszcze gość wypyta ją o wszystkie trunki, jakie zbiera na czarną godzinę i będzie przewalone na całego... A, właśnie.
Nieudolny ninja.
Nawet Adam w końcu na porządnie zainteresował się skradającym typem. Czekała cały czas, aż zarządzą sobie epicki rzut i groźne miny typowego, pierdolniętego psa, ale jednak wyżeł podrapał się po głowie zastawiając, czy muszą. Zaraz wyszło, że się jednak znają.
- Łoł, Rum, Ty masz w ogóle znajomych? - Nove ponownie uniosła brew do góry - I to jeszcze takich cichociemnych, przy których choinka świąteczna jest lepsza w byciu ninja. Czemu się czai zamiast podejść?
Nikt mu nie bronił. A znajomi jej ziomków nawet mieli spokój na pięć minut.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.10.15 16:28  •  Wielka czerwona skała - Page 14 Empty Re: Wielka czerwona skała
Jest okej. A przynajmniej tak można by było powiedzieć wobec każdego innego przypadku poza strachem przed zarażeniem. Rumie to akurat było łatwo powiedzieć, z tego względu, że jednak wyszedł z grobu obronną ręką. Jemu nic nie groziło poza tymi zwykłymi przypadkami, typu inne, groźne stworzenia wałęsające się po pustkowiach. Nie. Grima nigdy nie pogodzi się z faktem, że musi żyć jak pustelnik, bez możliwości powrotu. To, że tutaj nie pasował, to już wychodziło po drodze. Równie dobrze mógł powiedzieć, że Rumcajs bardziej pasuje do członka ruchu oporu przeciw władzom miasta. Ale to tylko jego takie myśli.
Ta. Widząc jak ten zagradza swojej koleżance drogę, uśmiechnął się, tym razem teraz konkretnie ruszając w ich kierunku. No, skoro już przypadkiem trafił na tę trupią mordkę to może się chociaż przywitać. Może nawet porozmawia? Nie, może lepiej nie, co im będzie przeszkadzał. To pewnie jest jakaś jego nowa dziewczyna, albo kobieta, którą będzie bajerował. O ile znał Adama to wiedział, jaką ma słabość do pięknych kobiet. A ta nie była nawet jakaś przeciętna. No nic.
- Cześć - Odpowiedział, zastanawiając się nad resztą wypowiedzi. Czy mu powiedzieć co właściwie tutaj robi? Rumcajs był dobrym źródłem informacji i kumplem zarazem, ale przecież jest tutaj ta jeszcze jego koleżanka. No i w zasadzie nie mógł tak paplać o wszystkim. Zdawał sobie sprawę z tego, że ten nie ceni życia Grimy na tyle dobrze, by stanąć za nim murem, więc lepiej było się pilnować. Ostrożności nigdy za wiele - A wiesz... pracuję. I szukam... kogoś - Dodał, mówiąc wymijająco. Powinien Adam zrozumieć, że nie miał zamiaru zdawać sprawozdania, którego i tak nie chciałby usłyszeć. No bo kogo to interesuje, co taki szczur kanałowy jak Grima ma do powiedzenia.
- I witam koleżankę... - Zwrócił się bezpośrednio do Nove, skinąwszy ku niej głową. Maniery, manierami. Ale podchodzić i całować dłoni nie zamierzał. Tak mógłby zrobić, gdyby nie mógł jej podejrzewać o możliwość zarażenia. No, trzeba się pilnować, nie?
Znów powrócił wzrokiem do Rumy.
- To twoja nowa dziewczyna? Ty to masz dopiero szczęście do kobiet - Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
No nic, da im powiedzieć, co by to chcieli powiedzieć i pewnie będzie się zmywał. Nie daj bogowie, jeszcze im w czymś teraz przeszkodził.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.15 10:33  •  Wielka czerwona skała - Page 14 Empty Re: Wielka czerwona skała
- Czekam na to z niecierpliwością - wiedział, że zrealizuje te słowa, był nawet tego pewien. Teraz tylko pytanie, kiedy wpadnie na coś imponującego, żeby rzeczywiście zagiąć kolana Rumcajsa. W końcu to nie takie proste - trochę Panienka natrudzić się musi.  
On nie wyobraża sobie bycie w jakimkolwiek stopniu uprzejmy wobec Bernardynki. No, przynajmniej nie cały czas. Gdyby jednak zmienił do niej stosunek tak z dnia na dzień, ich relacja straciłaby swój czar. Szkoda byłoby jej, ponieważ wbrew wszystkiemu, dogadywali się wręcz cudownie. Jeśli mieliby okazję razem współpracować, z pewnością ich zadanie zostałoby bardzo dobrze wykonane. Tak na piątkę z wykrzyknikiem, a nawet na ocenę celującą.
Chłód nie był dla niego straszny. On i zimno? Miałby przy nim wymiękać? On? No chyba nie. Przy słońcu umierałby, ale przy tak cudownej paskudnej pogodzie nie ma co narzekać. Trochę popizga, przyjdzie burza piaskowa, będzie trzeba się zmyć i wylądują gdzieś w barze. Tak z pewnością będzie.
- Zawsze stamtąd biorę towar. Słońce powiadasz? Mi osobiście pasuje ta pogoda. Powinnaś się zahartować, nie miałabyś takim problemów z zimnem - poradził kobiecie, gdzie jego słowa zostaną zignorowane lub wejdzie jednym uchem, a drugim zaraz wyleci. Bo w końcu lepsze jest słońce, co nie? Kaktusy, palmy, 40 stopni ciepła... Ugotowałby się w takim klimacie - No maleńka, tutaj z pewnością ich nie znajdziesz. Mogę towarzyszyć Ci przy szukaniu, jeśli chcesz. Ale najpierw mój pies, tak - zaproponował, jednocześnie sugerując, im szybciej odnajdą jego kundla, tym szybciej zajmą się szukaniem wymarzonego zielska Federicki.
Zauważył jak bardzo kobieta była rozleniwiona, jak bardzo nieprzytomna i niezdolna do czegokolwiek. Może dlatego nie miała wystarczająco siły, aby wymyślić już teraz dobrą ripostę na Rumcajsa? Bluza jeszcze dodała jej odrobinę ciepła, a Adam powoli odczuwał chłód jaki tutaj był. Ale nie przeszkadzał mu, był w porządku. Gorzej jak dojdzie do burzy piaskowej - wtedy mogą być w czarnej dupie.
- Do mnie kolejki? No ba. A tak serio, to nie. Będą kłopotliwe... tak bardzo niezdecydowany, z jaką laską mógłbym się przespać - rozmarzył się, zaraz wracając do rozmowy z Bernardynką - Z Kirinem powiadasz? No, mogło być dość ciekawie. W sumie dawno się z nikim nie napieprzałem. Leniwa dupa jest leniwą dupą. Chyba powoli muszę zmienić swój tryb życia, bo przechodzi on o pomstę do nieba. Wiesz, że ostatnio miałem zajebisty problem ze swoim leniem? Nie chciało mi się nic, kompletnie nic. Wkurwiałem się na siebie, ale byłem tak kurwa leniwy, że nic z tym nie zrobiłem. Fuck logik, mózgu, fuck logik - poskarżył się na to, jaką niedorajdą życiową czasem bywał. Ale to czasem. Potrafił jednak dobrze coś wykminić, a jeśli serio trzeba było coś zrobić na wczoraj, był wstanie ogarnąć to w ekspresowym tempie - Więc mówisz, że przy ruinach? No dobra, to się ogarnie tam miejscówkę. Mam nadzieje, że jednak już nie zdycha, mimo wszystko szkoda zwierzęcia. Karmiłem go - siąknął teatralnie nosem, jakby rzeczywiście było mu szkoda tego psa. Koniec końców go szukał, więc w jakimś stopniu zależało mu na tym psie. Czasem bywał bardzo pomocny, choć momentami niewyobrażalnie złośliwy, zupełnie jak Rumcajs. Jaki pan, taki kram.
Uśmiechnął się szeroko na słowa o alkoholu. No, w końcu kobieta mówi coś od rzeczy. On alkoholu lubił, ubóstwiał go. Nie krył się z tym, że był uzależniony od niego, niemniej nie był bardziej niż od papierosów. Tak, papierosy były jego największą słabością. Ile to paczek jest wstanie wypalić jednego dnia. Gorzej z załatwieniem sobie ich w ilości sporej. Pomimo tego, że jest palaczem, to niewyobrażalnie wybrednym. Nie będzie palił byle jakiego gówna, więc trochę musi się namęczyć, aby zdobyć swoje ukochane Black Devile. I to przy przystępnej cenie, na długi czas. Nove gdyby miał świadomość tego, na co wydaje swoje oszczędności, z pewnością zmiękłyby jej kolana.
- No nie kurwa? Kto by się spodziewał, że mam jakiś znajomych. Najlepsze jest to, że jakoś nie specjalnie ich szukam - stwierdził przed pojawieniem się Grimy. Tak, miło było zobaczyć tą mordkę, mieć świadomość tego, że nadal żyje i ma się dobrze. Może nie zginąłby dla niego, ale z pewnością gdyby był w jakiś tarapatach, Rumcajs byłby wstanie mu pomóc jak tylko najlepiej potrafił. Już jedną śmierć ma za sobą, nie chce mu się umierać po raz drugi kogoś broniąc. Tamta osoba była wyjątkowa, w chuj wyjątkowa.
- Bo jest w chuj tchórzliwy. Wiesz, nie pogodził się z faktem, ze wylądował na desperacji, boi się zarażeniem wirusa i takie tam - dodał jeszcze szybko, zaraz szczerząc mordę w stronę Grimy. Jakby nigdy nic o nim nie powiedział. Kompletnie nic. Słysząc o szukaniu kogoś, zmarszczył na chwilę brwi w zastanowieniu. Kogoś? Kogo zatem? Znając jego ostrożność, z pewnością mu teraz nie powie.
- Kogoś? No spoko. Jak coś, to możesz tutaj walić śmiało, ona jest niegroźna, nie wygada. Tylko szczeka jak na psa przystało - odpowiedział z niejaką złośliwością, klepiąc Nove po głowie, aby całej sytuacji nadać pewnego charakteru. A słysząc o dziewczynie, parsknął cichym śmiechem. Szybko jednak nabrał na powadze i objął kobietę przyjacielskim ramieniem, zastanawiając się, kiedy pogardzi tym gestem - Nie, nie. To tylko, hm... Jak mam określić naszą znajomość? Friendzone? - zażartował, mierzwiąc jej włosy i odsunął się od niej - Kumpela z gangu - co nawet sugerowała żółta chusta na jej nadgarstku, o ile Grima takową zdołał dostrzec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.15 20:00  •  Wielka czerwona skała - Page 14 Empty Re: Wielka czerwona skała
Nadciąga MG, a wraz z nim, zmiana aury:

Chmury powoli gromadziły się nad pustynią. Chociaż wyglądały na deszczowe, nie spadła z nich ani jedna kropla wody. Wzmógł się jednak wiatr, który szybko ochłodził temperaturę powietrza o kilka stopni, ta odczuwalna była więc zdecydowanie niższa, od pokazywanej na termometrach. Czas, by pustynia pokazała swoją złą naturę, kiedy to zmienia się nagle niemal całkowicie. Okolice wielkiej czerwonej skały także wyraźnie pochłodniały. Bardzo dobrze byłoby zaopatrzyć się w coś ciepłego, jeżeli nie chce się złapać jakiegoś nieprzyjemnego choróbska.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.15 21:26  •  Wielka czerwona skała - Page 14 Empty Re: Wielka czerwona skała
- Czekaj. Choćbym miała wymyślać ją przez najbliższe sto lat, to i tak ją ogarnę. - Bernardynka pokiwała kilka razy głową, tak jakby chciała zachęcić samą siebie. W końcu jak nie ona, to kto? Rum? Z tym swoim pierdzielonym uśmieszkiem może zdoła coś zdziałać, ale jak ona się nie ogarnie sama, to za wała nic nie zrobi.
Widać, że w tym przypadku naprawdę się ze sobą zgadzali. Jak nie z ciepłem, to przynajmniej z tą jakże uroczą wredotą i złośliwością. Nie oszukujmy się - praktycznie każdy dobry znajomy zacznie po Tobie jeździć, a nie rzucać cukrem jak walnięta dziewczynka, która próbuje się dowartościować. A i Nov preferowała takich znajomych, którzy powiedzą jej, że coś zjebała, jeżeli rzeczywiście robi coś nie tak. Pośmieje się, przywali komuś i będzie przy tym świadoma, że nikt jej nie będzie wciskać kitu. Taki urok ludzi z gangu, tutaj chyba większa część woli się w miarę dogadywać i walić szczerością jak pięściami w czasie walki, tak dla pocieszenia.
Gorzej, gdyby byli pierdoloną mafią w stylu S.SPEC, gdzie każdy sobie oczy mydli i udaje, że się lubi, gdzie w myślach stara się wymyślić błyskotliwy sposób na usunięcie ze stołka. I jeszcze grać kogoś, kto uwielbia swojego szefa/dyktatora jak Boga. Uchowaj.
- Chuj z hartowaniem się, wolę cieplejsze miejsca. - Federica wzruszyła ramionami - Ewentualnie przyjmuję kaloryfery, koce, uściski od każdego po kolei i Twoją bluzę. I brak jebanego wiatru, on w ogóle sprawia, że żyć człowiek nie chce.
Typowe problemy typowego Bernardyna - jest mi zimno bo wiatr wieje, halo, ekipo, zróbcie coś z tym, z pewnością potraficie. Pewnie jakiś anioł zdołałby nieco uspokoić wiatry, jakby był na tyle miły, ale żadnego w okolicy widać nie było, więc musiała sobie jakoś radzić.
- Znajdziemy, Rum, znajdziemy. - Nove wyciągnęła się i spojrzała na porządnie w stronę Rumcajsa - Tylko najpierw trzeba ruszyć dupska.
A mimo chłodu i chwilowego odlotu chętnie to zrobi. W końcu daleko jej było do lenia roku. Była małym, uroczym pracusiem, który raz na jakiś czas musi dać sobie godzinę wolnego na spanie czy picie. Tak było za życia, tak jest też i teraz, nic się do tego czasu nie zmieniło. A było to dobre, więc nie narzekała.
- Problemy typowego Wyżła. No kurwa. Ty się weź zainteresuj strukturą gangu czy zbieraniem pieniędzy na picie, bez problemów pierwszego świata, księżniczko. Bo jesteś w zupełnie innym świecie. - bernardynka wywróciła oczami - Trzeba kiedyś ogarnąć coś podobnego, żeby rozruszać te twoje "stare" gnaty, dzieciaku, bo to jest wręcz śmieszne. To już ja się więcej ruszam, a powinnam siedzieć na bujanym fotelu i wyszywać wnukom szaliczki. No kurwa.
Sam fakt, że dziewczyna wyglądająca na 18-20 lat mówiła to do gościa po trzydziestce... Wirus miał naprawdę dziwne humory. Interesowało ją to tak bardzo jak zeszłoroczny śnieg, ale czasem lubiła ponarzekać jak "typowy staruszek".
Przyjrzała się nieznajomej mordzie jak morderca upewniający się, że doszedł do odpowiedniej ofiary. Co z tego, że wyglądał jak cichociemny z głupiej gry o ludzikach-parkourowcach z nożami pod ubraniem w wersji sprzed kilkuset lat. Dziwna moda chyba panowała na tej Desperacji, jak żyje to jeszcze nie trafiła na takie dziwne... Coś.
- Szacun. Do mnie biegną z płaczem jak chcą pieniądze na piwo lub żeby złożyć im kości, bo "cosik nie poszło przy wyłudzaniu na żarcie". - odpowiedziała, uśmiechając się nieco złośliwie - Takie uroki przy robocie, co zrobisz. I tak, siema, jestem Nov. Miło poznać, ogarnij tego debila, bo ja chyba nie daję rady. Może posłucha kogoś w bardziej podobnym wieku, czy coś.
Miała zachować w miarę ogarniętą minę i nie zachowywać się jak skończony złośnik przy znajomym, ale kiedy tylko usłyszała pytanie, czy jest jego dziewczyna, parsknęła śmiechem. I wuj strzelił jej próby bycia miłym.
- Błagam, on ma już od cholery tych dziewczyn na jeden raz, chyba nie ma aż tak problemów żeby zarywać do takich różnic wiekowych jak ja. Ale dobry żart, kolego, już cię zaczynam lubić. - chciała go poklepać po ramieniu, ale zrezygnowała, jak usłyszała, że to mały tchórz, co to boi się wymordowanych i wirusa. W dodatku wiatr pizgnął piachem po oczach, a telefon wydał z siebie dźwięki. Przyszły jakieś wiadomości.
To tutaj jest jeszcze sygnał? Na tym zadupiu?
Spojrzała szybko na treść i złapała Ruma pod pachę.
- Chyba się coś u nas wali, Rum, trzeba wracać do grupy. Jakieś zebranie, podobno coś się dzieje. Potem poromansujemy z Twoją cichociemną księżniczką. Ciao!
I zaciągnęła go w stronę kryjówki. Nawet w drodze oddała mu bluzę.

[z/t] x2
//Yuu, niefart xD I nie, że cię nie chcemy, ale potrzeba wolnych miejsc na fabule.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 14 z 23 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 18 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach