Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 11.02.17 2:43  •  Shawn "Shinra" Dawers Empty Shawn "Shinra" Dawers
GODNOŚĆ: Shawn Dawers.
WIEK: szesnaście lat.
PŁEĆ: mężczyzna.
ZAWÓD: uczeń.
GRUPA: niezrzeszony.

UMIEJĘTNOŚCI:
- Język angielski.
- Ręka do zwierząt.
- Wysokie IQ — bo mimo niepozornego wyglądu i słabej woli walki, dostał szkolne stypendium, dzięki któremu nauka w Shiroi okazała się możliwa. Książki w zasadzie pożera, wyniki egzaminów nie spadają mu poniżej 85%, a przyswajalność informacji okazała się wystarczającym ułatwieniem, by nie robić sobie z nauczycieli wrogów. Wyjątek stanowi język japoński, który wciąż jest dla Shawna czarną magią.
- Wytrzymałość — przejawiająca się tak w przypadku długich dystansów w biegach, jak i przyjmowaniu na siebie ciosów. Ciało Shawna nie wydaje się szczególnie dobrze skonstruowane, a jednak skórę ma twardą, a mięśnie wyrobione. Potrzeba mocnego ciosu, aby rozkwitnąć mu pod okiem limo — wielu próbowało.
- Aktorstwo.

SŁABOŚCI:
- Język japoński — choć był świadom przeprowadzki do M3, jego dotychczasowe próby ogarnięcia wszystkich tych krzaczków, domków i masy szarpanych linii spłonęły wraz z determinacją. Aktualnie ciężko mu się dogadać z którymkolwiek obywatelem Świata. Również ze względu na akcent, przez który coraz częściej spotyka się jedynie z uniesieniem brwi rozmówcy.
- Wylewny — jak na chłopaka straszna z niego beksa. Jak na nastolatka często zgrywa szczeniaka. Jak na obcokrajowca łatwo spoufala się z nieznajomymi. Choć wydawałoby się, że wrzucony w szary tłum obcych ludzi tak nieświatowy szczeniak jak Shawn prędzej zamknie się w sobie niż stawi im czoła, Dawers raz jeszcze pokazał na co go stać.
- Brak orientacji — w terenie.
- Niepodzielność uwagi — bo Shawn to prosty chłopiec z prostego domu i nawał jakichkolwiek obowiązków obniża jego skuteczność. Dajmy na to: pisanie. Pisanie wchodzi w grę, jeżeli może się na nim skupić w stu procentach. Jeśli jednak dołoży się do tego rozmowę przez telefon, recytowanie, gotowanie, odkurzanie nogą i karmienie wypożyczonego na czas nieokreślony dziecka Dawers prędzej padnie na kolana przygnieciony ciężarem niepowodzenia, niż udźwignie natłok wydarzeń. W sytuacjach kryzysowych zaczyna się stresować dwukrotnie bardziej niż powinien.
- Nie walczy — nie rozgramia, nie kopie cudzych tyłków, nie awanturuje się i nie zaczepia. Grzeczna z niego latorośl. Gorzej, gdy inne latorośle są niegrzeczne.
- Nie rozróżnia Japończyków — wszyscy dla niego wyglądają identycznie. Dlatego często się denerwuje, próbując ich jakoś sklasyfikować.
- Błędy przeszłości — są rzeczy, o które nikt by go nie posądzał.

APARYCJA:
Nierówna linia jasnych włosów opadająca na policzki, uszy i kark. Ciemne spojrzenie w kolorze spróchniałej kory drzewa. Ładna buźka z ładnym uśmiechem. Rodzice zawsze to powtarzali — twarz jest jego wizytówką. Wystarczyłaby garść arogancji i dzięki niej zdobyłby świat. Ale w oczach nie dostrzega się błysku prowokacji, ruchy są energiczne, ale nie natarczywe, ani tym bardziej ograniczające swobodę rozmówcy. Shawn jest przepisowym typem wesołego, niegroźnego sąsiada z domu naprzeciwko i nic nie wskazuje na to, by stan rzeczy miał ulec zmianom.
W M2 w zasadzie się nie wyróżniał. Tonął w podobnych do siebie chłopcach ilekroć matka próbowała wyłuskać go ze ściśniętego tłumu kłębiących się w holu przedszkola dzieciaków. Postawiwszy jednak nogę w Świecie-3 okazał się tym felernym czerwonym wykrzyknikiem na czarnym tle.
Włosy w naturalnym odcieniu jasnego blondu kontrastują z czernią kosmyków statystycznych obywateli, tak samo zresztą, jak nieco zaróżowiona karnacja, niczym nie przypominająca „pożółkłej” skóry rodowitych mieszkańców M3. Dodatkowo wzrostem sięga zwykle poza poziom dorosłych mężczyzn, nie wspominając już o swoich rówieśnikach — na apelach zawsze stawiano go ostatniego w rzędzie.
Jedynym, co mogłoby go podpiąć pod resztę społeczności, byłyby oczy. Stosunkowo ciepłe, brązowe, z iskrą zainteresowania i ufności. Na myśl przywodzą ślepia łani, do ostatniej sekundy wierzącej w dobre zamiary kłusownika. Wydawałoby się więc, że nietrudno obrać go sobie za cel. Mało jest takich, którzy postanawiają zrobić z nowych fresk na ścianie szkoły? Może więc to rola przypadku... albo tej dziwnej aury, którą rozsiewa wokół siebie Dawers, ale nie przyszło mu jeszcze zmierzyć się ze zgrają chuliganów. I dobrze. Mina mu rzednie na samą myśl o wymagających sytuacjach.

CHARAKTER:
Niezaznajomienie z panującymi w M3 zasadami nie przeszkadza mu w normalnym funkcjonowaniu. Strach, jaki z pewnością dopadłby niejednego obcokrajowca, Shawn zamienił na ciekawość. Od razu wyczuwa się obcy akcent i niezbyt dobrze konstruowane zdania, ale mimo tego zawziętość, z jaką blondyn stara się utrzymać kontakt, śmiało nasuwa na myśl stwierdzenie, że łaknie towarzystwa. Nie można mu przy tym odmówić tej charakterystycznej, przyjaznej nuty, dzięki której większość może odetchnąć ze spokojem — do kłamcy, szumowiny i wyzyskiwacza mu daleko. Może właśnie łagodne usposobienie i chęć słuchania były głównymi powodami, dla których w M2 nieciężko znajdował sobie znajomych.
Przyjaciół jednak nigdy.
Choć perfekcyjnie wpisuje się w szablon przeciętnego, ale życzliwego dzieciaka, każdy, kto nawiąże z nim rozmowę, wyczuje na pewnej płaszczyźnie szorstkość muru, jaki Shawn postawił, kryjąc za jego ogromem to, co nieosiągalne dla cudzych spojrzeń. Nie wydaje się osobą mającą problemy, być może ze względu na fakt swojej nieporadności — niejednokrotnie nieszczególne sytuacje podwyższał do rangi piekielnie istotnych, stąd niewielu brałoby na poważnie jego wołanie o pomoc. Źle się do tego zabrał, a gdy nie było już odwrotu, ratunku szukał gdziekolwiek. A przecież w telewizji zawsze mówili, że uśmiech leczy wszystko, tak? Więc Dawers się uśmiecha. Robi to tak często, że maska scaliła się z jego twarzą, aż wreszcie sam przestał dostrzegać przepaść między fałszem a prawdą. Aktorstwo sięgnęło zenitu w momencie, w którym do radości dodał kolejne odsłony — smutek, złość, zwątpienie, senność.
Panie.
Panowie.
Czas zacząć przedstawienie.

DODATKOWE:
- Jego pierwotnym miejscem zamieszkania jest Świat-2 — do M3 przyjechał ledwie cztery miesiące temu i niezbyt się jeszcze wczuł w panujące tu zasady. Aktualnie mieszka u ciotki rezydującej w chacie we wschodniej części.
- Ominęła go dyskusja o całych tych wymordowanych, dlatego wciąż jest nieświadomy zagrożenia, jakie czyha na mieszkańców za murami.
- Pomaga ciotce prowadzić sklep zoologiczny.
- Ciotka mówi na niego Shinra. Początkowo ją poprawiał. Po kilku tygodniach dał sobie spokój.

Palce zacisnęły się mocniej na porcelanowych brzegach umywalki. Otwór wciągał z ssącym odgłosem ostatnie litry różowawej wody. W tle wciąż słychać było wrzaski. Myślałeś, co robisz? Kobieto, odjeb się! Chcesz wojny z władzą? Chcesz, by zabrali ci dzieciaka? Twarz to jego wizytówka! Odpieprz się. Jedyna, John. ODPIERDOL. Jeżeli mu to zniszczysz raz jeszcze – ktoś zacznie węszyć. Chcesz tego? Chcesz?
W tym momencie palce zaciskały się jeszcze mocniej, aż ramiona zaczynały drżeć.
Spokojnie.
Klatka piersiowa urosła pod wpływem nabieranego głęboko wdechu. Czuł jak powietrze prześlizguje się przez zdarte od tłumaczeń gardło, przeciska się głębiej – aż do opustoszałych płuc. Od razu lepiej. Tylko w głowie szumiało, ale na to zaradzi jakoś później. Najważniejsze, że ręce przestały się tak trząść. Mógł umyć porządniej twarz, zdrapać z nadgarstków brud jego palców. Mógł doprowadzić się do ładu. Poprawił jeszcze kołnierzyk poluzowanej koszuli i uniósł wzrok.
W lustrze dostrzegł bijącą biel ubrania spod którego wystawała lekko opalona skóra. Siniaki ciągnęły się wzdłuż smukłej szyi. W tym momencie zmarszczył brwi, dostrzegając zarys brody i linię ust u kącika nadszarpniętych raną. Wargi wykrzywiały się w grymas, którego nikt jeszcze nie widział. Białe zęby zatrzasnęły się w złowrogim wyrazie pełnym ostrzeżenia – jak pies, który ostatkiem sił trzyma szczęki zwarte. Wszystko po to, by nie ugryźć właściciela. Tak to jest, gdy smycz okazuje się długa, posiłki ciepłe, znajomi pana sympatyczni i otwarci. Kto by się spodziewał, że wystarczy trzask zamykanych drzwi, by na grzbiet wiernego kundla padł pierwszy huk pasa? Minęła długa chwila wsłuchiwania się w krzyki i dopiero wtedy mina stała się bardziej neutralna. Udało mu się nabrać kolejnego wdechu i unieść wzrok jeszcze wyżej – na zadrapany nos.
Jeszcze trochę, powtarzał sobie jak mantrę, znów zaciskając ręce na zlewie. Jeszcze trochę. Jeszcze tylko odrobinę...
Ale kiedy w kadrze wyłapywał pierwszą linię czarnych rzęs głowa nagle obróciła się, wzrok uciekł na ścianę.
Nie tym razem.
Nie mógłby spojrzeć sobie w oczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach