Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 03.12.13 22:22  •  Skrzydło szpitalne Empty Skrzydło szpitalne
Skoro prowadzona jest ciągła wojna, musi istnieć miejsce, gdzie ranni żołnierze mogą wrócić do zdrowia po starciach, w których uczestniczyli.
Ta część siedziby wojska składa się głównie z długiego pomieszczenia, pod ścianami którego ustawione są szpitalne łóżka - w dużej części pooddzielane od siebie białymi parawanami. Umieszczone są tu również wszelkie sprzęty potrzebne do szybkiej pomocy - podstawowe narzędzia, bandaże, gazy, nici, środki odkażające, przeciwbólowe i tym podobne. Wszystko poukładane porządnie w białych, oszklonych gablotach. Część leków została umieszczona w szafkach zamykanych na klucz, aby nie skorzystał z nich nikt niepowołany.
A wszystko to na tle białych ścian i niegustownej, zielonkawej podłogi.

Z tej części można łatwo przejść do kilku doskonale zaopatrzonych sal operacyjnych lub innych - jak na przykład od zdjęć rentgenowskich. Dodatkowo, opatrzone odpowiednią tabliczką, znajdują się tu również wejścia do pokoi od ,,roboty papierkowej'', składu leków oraz specjalnej salki dla lekarzy, w której mogą odpocząć w spokoju w czasie przerw od pracy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.12.13 22:35  •  Skrzydło szpitalne Empty Re: Skrzydło szpitalne
Blaidd skrzywił się lekko, czując paskudną woń medykamentów - nieodłączną część każdego szpitala. Dobrze, że przynajmniej nie mieszała się ona z innymi zapachami. Okolica była raczej opustoszała. Najwyraźniej nie były prowadzone żadne szerzej zakrojone akcje zwalczania Wymordowanych - tylko on, jak zwykle, włóczył się po mieście szukając kłopotów. Zwykle wracał z niczym, tak jak teraz. Poprzednie razy były jednak spowodowane faktem, że zwyczajnie nie natknął się na nikogo, komu warto było poświęcić uwagę. Tym razem jednak kogoś takiego znalazł... i się doigrał. Świadczyły o tym dobitnie świeże, dosyć rozległe poparzenia na piersi i malowniczo nadpalona koszula. Oraz błyszcząca w jego oczach wściekłość - po odniesionej porażce...
Mimo bólu i zmęczenia, w końcu jakoś dowlókł się do celu - jednego z łóżek w głównej sali. Usiadł na nim z cichym westchnięciem, jednocześnie obrzucając szybkim spojrzeniem najbliższą okolicę, w poszukiwaniu jakiegoś lekarza. Był obolały i zły po odniesionej porażce. Ale równocześnie na tyle zmęczony, że nie próbował nikogo zabijać wzrokiem. Chciał jedynie, aby udzielono mu pomocy, a potem się stąd wyniesie. Najlepiej do własnego łóżka - dopóki skóra mu się nie zrośnie lub nie zostanie wezwany do jakiejś pilnej sprawy czy misji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.13 14:10  •  Skrzydło szpitalne Empty Re: Skrzydło szpitalne
Nie to żeby faktycznie był profesjonalistą w tym, ale czasem warto, dla odmiany, pokroić... Znaczy, pociąć... Znaczy... No. Po... Po... POMÓC komuś, o. Warto dla odmiany POMÓC komuś, i to komuś żywemu. Pomóc mu umrzeć... Znaczy, pomóc mu, opatrzyć jego rany by dłużej umierał...
Xarent, może byś tak przestał wtrącać swoje myśli do mojego, narratorskiego sposobu pisania, hm? Dziękuję. No, to wróćmy do tego, o czym było.
Jako iż w tej chwili nie posiadał żadnych nowych środków czy ciał do "zabawy", naukowiec, jak to na pracoholika przystało, nie może się oderwać od roboty. To też, żeby się od takowej nie odrywać, postanowił sprawdzić skrzydło szpitalne w poszukiwaniu pacjentów. A nóż widelec jakiś umiera...
Xarent, nie wcinaj się! Dziękuję.
Nie był w dobrej kondycji fizycznej. Jak zawsze brak snu odbijał się na jego twarzy, znacząc małe zakola pod linią oczu. Dorzućmy do tego zmarnowaną postawę, dłonie w kieszeniach (no, jedną dłoń, bo w drugiej nieodłączna walizka) i chodzenie zgarbionym. Nieprzytomne spojrzenie spod grzywki mierzyło okolice w poszukiwaniu ofiar/pacjentów/et cetera, co by wymagało jego pomocy. Nie może zaprzestać pracy... Kto wie czy może podczas opatrywania jednego z żołnierzy nie wpadnie na genialny pomysł, jaki zrewolucjonizuje tutejszą technlogię? Właśnie.
"Wbijając" do głównej sali, w jego zmęczone, magentowe oczka rzucił się osobnik, który najwidoczniej tejże pomocy potrzebował. Zresztą, ich spojrzenia się spotkały. Wściekłość vs zmęczenie. Fioletowowłosy mruknął coś w stylu "ahaaaa", po czym skierował swoje kroki ku żołnierzowi, który wyglądał jak po spotkaniu z piecem miejskim. Podsunął bliżej do łóżka stopą jeden z jeżdżących stolików, spoglądając badawczo na żołnierza.
- Od kiedy to żołnierzy wysyła się do pieca?
Spytał, wyciągając walizkę na wierzch stołu i otwierając ją, przygotowywując odpowiednie medykamenty i środki medyczne. Nie ufał lekom jakie są w skrzydle szpitalnym? Narzędziom? Powiedzmy to tak. Bardziej ufa czemuś, co wielokrotnie sprawdzał i używał (na trupach), niż przedmiotom nie należącym do niego. Poza tym... To nie wymagało tak wiele pracy. Usunięcie elementów skóry które są całkowicie obumarłe od płomieni, oczyszczenie ran i opatrunek.
- Raczej wiesz sam lepiej gdzie oberwałeś, więc jeśli nie masz żadnych innych ran, poza tą którą widać gołym okiem, to połóż się. I mam nadzieje, że porwanie koszuli nie będzie problemem.
Okej, wszystko gotowe. Ostrza są ułożone w miłym rządku na fragmencie białego materiału, stoi buteleczka ze środkiem dezynfekującym, cały stosik gaz... Dobra, teraz to gazy faktycznie poderwał nieco z zapasów szpitalnych, no ale! Nie można go winić za to, wszak chce tylko pomóc dzielnemu żołnierzowi, prawda?
- Chcesz środki przeciwbólowe? Znam przypadki gdy nie pozwolono mi takowych używać, to też wolę spytać.
Mówiąc to, wskazał palcem na małą buteleczkę z mało czytelnym napisem, przypiętą paskiem do wnętrza walizki, a tuż obok niej strzykawkę. Tak, to będzie dożylne... No ale takie lepsze działa, nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.12.13 14:29  •  Skrzydło szpitalne Empty Re: Skrzydło szpitalne
Blaidd po dłuższej chwili oczekiwania pochylił głowę, zamknął oczy i zaczął zastanawiać się czy nie zacząć szukać jakiegoś medyka, zamiast na niego czekać. Wtem jednak pojawił się Xarent, ze swoim poczuciem humoru. Białowłosy powoli uniósł wzrok, aby spojrzeć na osobę, która zakłóciła mu spokój. Jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem naukowca i mężczyzna momentalnie doszedł do wniosku, że raczej nie będzie lubił tego typa. No właśnie, typa... bo na lekarza to mu on nijak nie wyglądał. Oczywiście miał cechy wspólne - jak na przykład wyraźne zmęczenie czy ogólnie marny wygląd. Poza tym jednak zupełnie nie sprawiał wrażenia kogoś, kto na co dzień zajmuje się udzielaniem pomocy innym. Zamiast zaufania, budził raczej zaniepokojenie. A przynajmniej takie odczucia miał Blaidd, który w swoim życiu spotkał się z wieloma... powiedzmy, że niezrównoważonymi... osobnikami. W Xarencie było coś, co bardzo mocno kojarzyło mu się z celami, na które polował.
- Od kiedy te piece mają postać ziejących ogniem mutantów, swobodnie latających sobie po mieście. - odparł, krzywiąc się lekko. Jednocześnie dokładnie przyjrzał się swojemu ,,dobroczyńcy'', który jak gdyby nigdy nic przysunął sobie stołek i najwyraźniej zaczął przygotowywać się do zrobienia czegoś z jego poparzeniami.
- I tak jest w strzępach. - powiedział, słysząc wzmiankę o koszuli. Zmarszczył lekko brwi. - Trochę młodo wyglądasz, jak na lekarza. - dodał po chwili, opierając podbródek na dłoni. Oczywiście nie było na razie mowy o żadnym kładzeniu się. Nie, aż nie dowie się, z kim tak właściwie ma do czynienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.12.13 16:40  •  Skrzydło szpitalne Empty Re: Skrzydło szpitalne
Ojejku, czemu ma go nie lubić? Toż to Xarent jest całkowicie normalnym (hah, jasne), miłym (oczywiście), przyjemnym (a nie?) i uroczym(heeee) mężczyzną, jedynie z wyglądu nieco zmęczonym i z lekko(LEKKO?!) wykręconym poczuciem humoru. Tak leciutko, naprawdę. I nie, wcale nie jest sadystą, wcale nie ma paranoi na punkcie wymordowanych (tylko wymordowanych), wcale też nie jest czasem zdesperowany w poszukiwaniu trupów do tego stopnia, że sam zabija, by takowego zdobyć. Wcale, a wcale. A więc, na czym my staliśmy? Ach, tak, że Xarent jest zły i budzi zaniepokojenie. Wróć... No jak to no? Taki miły i przyjemny Xarent?
- Brzmi raczej dosyć standardowo jak na robotę wojska, prawda? Jak to możliwe zatem że wróciłeś tutaj jak po spotkaniu z wyżej wymienioną maszkarą, z wzrokiem którym chcesz zamordować wszystko wokół, bo nie zabiłeś tego jednego oponenta? - Na moment przerwał swoje słowa, w zamyśleniu przystawiając palec do polika, spoglądając przy tym na wojskowego. - Hm... Czyżbym zgadł?
Uśmiechnął się nieznacznie, zastanawiając się czy jego intuicja właśnie zatriumfowała i odgadł, dlaczego twarz eliminatora zdobi taki wredny wyraz twarzy, a jego oczy miotają piorunami na Zeusowy styl we wszystko co żywe i nie.
- Nie wiem, może sentyment masz do niej, ewentualnie chcesz je sobie zostawić jako dowód porażki, by wspominać tą chwilę raz po raz przy każdym treningu i pracować nad sobą aż do momentu, gdy będziesz mógł pokonać tego, kto ci to zrobił.
Tak, to też dobre wytłumaczenie. Gdy więc wszystko wygadał, wpatrując się w swój asortyment w walizce. Co prawda na pierwszy plan wysuwała się mała, poręczna piła mechaniczna znajdująca sie przypasana do walizki, ale csiiii, Blaidd nic nie widział, prawda? Prawda. Ważniejsze są leki i narzędzia, które były gotowe do użycia na pacjencie...
Który nie leży? Da wut? Prawa brew naukowca uniosła się lekko do góry, a jego twarz przybrała nieznacznie wyraz "aleeee... Wut?" Nah, dopiero po chwili przypomniało mu się stwierdzenie a propo jego wieku i tego, jak wygląda w porównaniu do roli. Rozłożył bezradnie ręce z uśmiechem.
- Cóż rzec, powinienem się cieszyć że wyglądam młodo. Na ten moment mam 26 lat, chociaż faktycznie mogę nie wyglądać jak lekarz. Szczególnie z tymi zdziwaczałami włosami. - Wsunął prawą dłoń między kępy swoich włosów, przeczesując je lekko. - Hm... Wyglądam aż tak podejrzanie, że nie chcesz stosować się do moich zaleceń, bym ci pomógł?
Splótł ramiona na klatce piersiowej, wpatrując się w swojego pacjenta uważnie. Może i faktycznie wygląda podejrzanie, i nie ma w tej chwili na sobie stylowego, białego kitla jaki mieć powinien będąc lekarzem, ale zostawił go w laboratorium, tam mu się częściej przydaje, gdy czasem przy przecinaniu tego i owego krew pryska... Nawet u martwych. Czekał jednak, aż jego pacjent zacznie współpracować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.12.13 22:47  •  Skrzydło szpitalne Empty Re: Skrzydło szpitalne
Blaidd przewrócił oczami, słuchając słów naukowca. Wcale nie ukrywał, że jego poczucie humoru do niego nie trafiało. Zaczynał być za to coraz bardziej poirytowany. Był zmęczony i zły, w związku z tym dobrze przyjmował krótkie, proste odpowiedzi. Xarent jednak nie wyglądał na kogoś, kto chciałby pod tym względem współpracować.
- Niesamowite. Jak się domyśliłeś? - zakpił, uśmiechając się krzywo. Nie powinien wdawać się w ten rodzaj dyskusji, ale no po prostu nie mógł się powstrzymać. Zresztą lepsze to, niż przytknięcie delikwentowi lufy do kolana, na co również miał niemałą chęć. Może wtedy naukowiec ograniczyłby się do udzielania mu konkretnych informacji, zamiast bawić się słowami. Lepiej byłoby dla niego, gdyby w miarę szybko się zorientował, że Blaidd w obecnym stanie nie ma zbyt wielkich pokładów cierpliwości.
Jego kolejnej wypowiedzi nie skomentował, chociaż na myśl nasunęła mu się adekwatna odpowiedź. A brzmiała ona - owszem, może zostawiłby sobie tę koszulę. Chociażby po to, żeby później ją skręcić, zarzucić ją Leili na szyję i udusić cholerę, zanim znów spróbuje zionąć na niego ogniem.
Przyglądał mu się beznamiętnie, gdy znów zaczął paplać. Nie przerywał, chociaż po jego spojrzeniu było widać, że jest coraz bardziej wkurzony. Nijak nie było mu do śmiechu. Pochylił lekko głowę, posyłając mu krótkie, lodowate spojrzenie spode łba, o bardzo jasnym przekazie. Na chwilę obecną nie było mowy o jakiejkolwiek współpracy.
- Tak. - odpowiedział krótko. Po chwili jednak dodał: - Przekonałby mnie identyfikator.
Uśmiechnął się paskudnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.13 17:48  •  Skrzydło szpitalne Empty Re: Skrzydło szpitalne
Nie zabij mnie za to że tak cię trzymam...

A Xarent wcale nie ukrywał, że w żadnym wypadku nie obchodziło go to, czy jego poczucie humoru do niego dociera czy nie. Póki co, Blaidd na tą sekundę jest na swojego sposobu łasce naukowca. W okolicy jakoś nie widać innych lekarzy skorych do zajęcia się eliminatorem, a jeśli magento-oki zabierze swoje graty, człowieczek może poczekać jeszcze dłuuuuugo zanim ktoś się nim zajmie, choć może nie aż tak. Póki co jednak, póki (w teorii) Xarent się nim zajmuje, póty nikt inny tu nie podejdzie.
- Po wyrazie twarzy.
Rzucił krótkim, prawie że na wpoły obojętnym komentarzem, tak kontrastującym się z jego humorem dotychczas. Nawet na moment jego uśmiech znikł, a na twarzy jawiła się dość śmiertelna powaga. Ten krótki, acz wyraźny skok uczuciowy trwał może parę sekund, po których na twarzy zmęczonego mężczyzny znów jawił się jego standardowy, lekko podmęczony uśmiech, próbujący zatuszować chęć rąbnięcia się na jedno z tych łóżek i dłuuuugiej drzemki. Najlepiej do następnej zimy. I kto mówi że nie jest zaorientowany iż facet przed nim zaraz mu może wpakować pięść w twarz? Tu jednak jawi się jego ulubiony moment, gdzie autorytet naukowca S.Spec potrafi sporo zdziałać. Tak... Wizja w której osobnik przed nim musiałby łykać swoją dumę i pakować ją w buty napawa go naprawdę świetnym humorem.
Jak tego nie lubić?
Jego rozmówca nie był zbyt chętny do miłej pogawędki na linii lekarz-pacjent. Szkoda. Nie to żeby się przejął lodowatym wzrokiem jaki został posłany w jego stronę. Było już gorzej, zwłaszcza gdy pacjenci byli uświadomieni, że ich lekarzem jest ktoś kto z zawodu zajmuje się krojeniem trupów, grzebaniem w nich i robieniem różnych... Czasem dosyć bestialskich eksperymentów. Yep, indeed. A ten typ może zostać a propo tego wkrótce uświadomiony.
A nawet szybciej niż się wydaje. Na jego prośbę o identyfikator i uśmiech nie mógł powstrzymać identycznego wyrazu twarzy. Istnie identycznego. Paskudny, wredny uśmiech, pełen pewności siebie i dziwnej satysfakcji.
- Och, widzę że wypełniasz swoje obowiązki pięknie.
Sięgnął pod ubiór, po czym wyciągnął takową kartę identyfikacyjną, odpinając ją na moment od smyczy na szyi i wręczając Blaiddowi. Z szerokim uśmiechem wpatrywał się w żołnierza, czekając na jakąś reakcję. W sumie, ciekawe by było, gdyby ten się nie przejął, byłby jedną z niewielu osób, które mają istnie wyjebane na kwestie autorytetu, a takich żołnierzy mało.
I tacy są znacznie ciekawsi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.01.14 20:00  •  Skrzydło szpitalne Empty Re: Skrzydło szpitalne
Miała problem już od jakiegoś czasu. W zasadzie od kiedy tylko wygrzebała się z kokona, uformowanego po jej nocnych rewolucjach w łóżku. To były ostatnie ciche chwile przyjemności. Patrzyła z wściekłością na szybę okna, na której malowały się rozmaite wzory, wydrapane przez pazury Mrozu. Naciągnęła wtedy pierzynę na głowę i westchnęła żałośnie. Jak dziecko, pięćsetny raz proszący matkę o „jeszcze tylko dwie minuty”, żeby finalnie zostać wywalonym z łóżka w bardzo drastyczny sposób. Choć Raina nie miała nikogo, kto mógłby przyjść do jej pokoju z plakietką nieproszonego gościa, paradoksalnie mieszkającego pod tym samym dachem i wybudzić siłą, to sama wizja zmusiła ją, by wreszcie odrzucić kołdrę i podnieść szanowne zwłoki.
Nie wstałaby, gdyby nie rozszalałe wibracje telefonu komórkowego. Spoglądała niechętnie na migający ekran, wyświetlający znajomy jej numer. Odczytała siedem krótkich, rzeczowych wiadomości, w tym trzy ochrzaniające ją i jej brak porannego wstawania, udając przy tym, że naprawdę się tym przejęła. Pokiwała nawet głową z miną Baracka Obamy.
Faktycznie. Jej „kumple” z cel byli tacy zabawni i magiczni, że za sprawą tych krótkich smsów, przyjście do pracy okazało się jeszcze mniej przyjemne. Wizja oglądania poharatanych mord, krzywych nosów, drgających wibrysów, oczu przesyconych złem... i wszystko to skumulowane w jednym miejscu, jednym budynku.
I pod okiem tylko jednego człowieka.
Jak tu być chętnym do wstawania skoro świt, mając jednocześnie świadomość, że może akurat dziś pośle kolejnego więźnia na stół operacyjny? Może na krzesło elektryczne? Może będzie zmuszona potraktować paralizatorem jednego z zezwierzęconych podopiecznych? Albo strzelić prosto w krtań? Udusić? Odciąć rękę? Nogę? Nos..? Alvaro chlusnęła sobie lodowatą wodą w twarz i spojrzała w lustro. Kobieta po drugiej stronie wpatrywała się w nią soczyście błękitnymi ślepiami drapieżnika. Intensywność barwy nie była naturalna. Wiedziała to, odczytywała negatywne znaki, udało jej się „podsłuchać” parę rozmów na jej temat - „Nie wyglądają na ludzkie! Mówię ci stary, na pewno ma zmiksowane geny. To psycholka!”
- Panienko Shirōkane! Proszę o jak najszybsze stawienie się u mnie w gabinecie! – sparodiowała głos swojego przełożonego, wypinając pierś i nabierając powietrza do ust, aby wypełnić czymś policzki. Postać po drugiej stronie lustra wpatrywała się w nią teraz z miną przeżartego do granic możliwości chomika. - Dokładnie tak wygląda, gdy próbuje być groźny – burknęła, wypuszczając ze świstem powietrze. - A ty – w tym momencie bezapelacyjnie zwróciła się już do siebie. Postać uśmiechnęła się zadziornie. - Trzymaj się mnie, mała, a nie stanie ci się żadna krzywda!
I jak świat światem Raina nie miała nigdy szczęścia. Ta chwila rozluźnienia musiała zostać przerwana. Dwadzieścia minut później już biegła z plikiem papierów, klucząc gdzieś po korytarzach olbrzymiego budynku S.SPEC. To było nieodpowiednie zachowanie z jej strony, musiała to przyznać – gdy komórka znów zaczęła swój taniec, wyszarpnęła ją gniewnie z kieszeni kurtki w moro i zaraz po przeczytaniu wiadomości, zaczęła na nią odpisywać, kciukiem wystukując informację zwrotną. Nie patrzyła jednak przed siebie. Nie zauważyła, kiedy wypadła zza rogu i z impetem uderzyła w coś z taką siłą, że komórka upadła na ziemię, a ona sama musiała cofnąć się o parę kroków do tyłu, aby zaniechać upadkowi. Jak się zaraz miało okazać - plecy Xarenta miały dziś równie wielkiego pecha co sama Raina. Dziewczyna syknęła przy tym przeciągle.

| Te ambitne posty... I ta nienawiść do zaczynania relacji. |
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.14 18:28  •  Skrzydło szpitalne Empty Re: Skrzydło szpitalne
Chwile mijały, a żołnierz albo przestał być zainteresowany swoim stanem zdrowia i osobą, która miała mu pomóc, albo zaczytał się w przepustkę, chcąc wyłapać jakikolwiek hak na Xarenta... Lub się zawiesił. Nieważne, naukowiec i tak zmarnował już całkiem sporo swojego, mimo wszystko cennego czasu. Każda minuta takiego bezczynnego stania zwiększa w nim chęć do rozłożenia się na środku podłogi i pójścia spać. A tego jednak trzeba uniknąć... Jakby to wyglądało, huh, nawet znając jego reputację ekscentryka i dziwaka.
W końcu - tracąc resztki zainteresowania zdrowiem Blaidd'a, spakował co swoje, zabrał przepustkę i bez słowa opuścił wojskowego, pozostawiając swojemu losowi. Nie to żeby takowy miał zginąć - do śmierci było mu daleko, ale niech zajmie się nim ktoś inny. Magento-oki zmarnował zbyt wiele czasu już na to bezsensownie oczekiwanie.
Dokąd się skierował? W sumie, nie miał konkretnego miejsca gdzie iść by mógł, więc szedł dalej przez skrzydło szpitalne, wyszukując wzrokiem "ofiar" do porwania na stół operacyjny. Mimo wszystko - nie był wybredny, i jeśli ktoś zdradzał choćby oznaki zarażenia wirusem X, z całą siłą i bezwzględnością zarządałby addelegowania go do laboratorii celem "rutynowego badania"... Takiego jak otwarcie jamy brzusznej, rozcięciu jelit (ale z tego cuchnie, huh), przebadania serca metodą próbkową (czyli odkrajamy kawałek i badamy) i takie tam. Naturalnie - raport taki jak zwykle. Badany zmarł w trakcie rutynowej kontroli/był zarażony i musiał zostać eksterminowany. Życie? A no, życie. Nic innego, jak życie i trudne sprawy.
Ach, właśnie stanął przy perfekcyjnym przykładzie takowej osoby. Na jednym z łóżek leżał nieprzytomny mężczyzna, prawdopodobnie w wieku około trzydziestu lat. Miał wyraźnie zadbaną brodę, oczy... No, czy naprawdę sądzicie że naukowiec ma jakiś rentgen w oczach i przejrzy przez zamknięte powieki? Huh. Wyglądał na dobrze zbudowanego z tego, co ukazywało okrycie osobnika pościelą szpitalną. Data zadekowania go tutaj - ponad tydzień. Czyżby śpiączka? Możnaby to z dużą skutecznością wykorzystać, i zarazić - potencjalnie zdrowy jeszcze organizm. Aż chciało mu się zatrzeć ręce w geście sukcesu...
I jebut, poczuł jak coś mu wpada w plecy. Znaczy, nie to żeby nie lubił takich odczuć - ale to przeważnie na poziomie poniżej pasa i specyficznego kształtu, a nie uderzenie rozpędzonego czołgu/człowieka/kobiety/whatever. Zaparł się o oparcie łóżka by nie wyłożyć się w krocze śpiącemu "pacjentowi" z głuchym stęknięciem, jakie wydało mu się z ust głównie przez zaskoczenie, aniżeli faktyczny ból. Obrócił się jednak szybko, by przyjrzeć osobie, która przeszkodziła w jego kontemplacji.
Ruda. Czy rudy to kolor wredności? Huh, może, nie chciał sprawdzać. Miast tego, widząc jak wiele trzyma w garści, zerknął w dół, szukając porozrzucanej makulatury czy innych elementów. Miast tego - dojrzał jednak tylko komórkę, która jeszcze chwilę temu była w użytku. W sumie - całkiem wytrzymała, dała radę rąbnięciu. Kucnął i podniósł telefon, po czym wyciągnął dłoń z nim ku kobiecie, uśmiechając się. - Mniej pośpiechu, Panienko, a będzie dużo lepiej. Gdzie tak pędzisz? - Oczywiście, naukowiec nie miał w sumie konkretniejszego w tej chwili pojęcia, że rozmawia z zarządcą więzienia. A nawet jeśli wiedział o tym - był zbyt zaspany/nie w temacie, by to zauważyć. Chwilowo jeszcze nie przeskoczył na tryb oficjalny, zresztą, przełączanie tych trybów u niego trochę trwa. Teraz jest gdzieś w jednej czwartej lekarzem, w dwóch czwartych naukowcem, a w pozostałych procentach człowiekiem. Przetarł oczy kciukiem i palcem wskazującym dłoni ruchem ściągającym, po czym jego spojrzenie legło już całkowicie na Panience czołgistce, która jedzie taranem przez każdego, kto stoi na korytarzu.

Oj tam, nie marudź, jest dobrze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.02.14 16:02  •  Skrzydło szpitalne Empty Re: Skrzydło szpitalne
Rudy to kolor wredności? „Panienka” Alvaro bezdyskusyjnie dałaby mu w twarz, za takie stwierdzenie. Chwała niebiosom, że nikt nie obdarzył jej możliwością błądzenie w cudzych umysłach. Ile dzięki temu zyskali! A mimo tego uszczerbku, dziewczyna była w stanie dowiedzieć się o rozmówcy o wiele więcej, niżby tego po niej oczekiwano. Niezaprzeczalny zapas cierpliwości, umiarkowana empatia i to zrozumienie w dużych ślepiach barwy nieba przed burzą. Tymi samymi, którymi teraz wpatrywała się z lekkim niesmakiem w nieznajomego.
S.SPEC było takie... olbrzymie. Co dzień spotykała nowe osoby, które „pracowały tu już od wieków”. Co dzień dowiadywała się o swoich nowych obowiązkach, które – jej skromnym, kurwa, zdaniem – powinny być przeznaczone dla osób o innych kwalifikacjach. Była zarządczynią więzienia do jasnej chorej cholery! Nie powinna biegać po holach, żeby pływać w makulaturze. Jej ręce nie powinny babrać w śmieciach pokroju cudzych akt szpitalnych, a – wprost przeciwnie – w ciałach poległych właśnie wymordowanych. Nie, żeby coś. W zasadzie nic do nich nie miała. Wykonywała tylko rozkazy i karmiła się złudną nadzieją, że jeszcze chwila, jeszcze moment, a wreszcie pojawi się...
„Mniej pośpiechu, Panienko”.
Wyczytała z jego ust, w które się wpatrywała. Gapiła. Dopiero gdy skończył mówić, spuściła spojrzenie na wyciągniętą ku niej rękę i – dosłownie – skrzywiła się. Stos papierów, które właśnie trzymała, teraz zajął jej obie dłonie i wizja, w której na powrót miałaby trzymać to wszystko tylko w jednej ręce, wydawała się jej komiczna. Z pewnością prezentowałaby się jak idiotyczne postacie z kreskówek, które na głowie mają rząd talerzy, w ręce wieszak z kręcącym się na samej górze naczyniem – niczym w cyrku – a drugą dłonią próbują zając się dzieckiem sąsiadów. Tego było zwyczajnie za wiele.
- Wrzuć mi do kieszeni w spodniach – bąknęła, starając się – ale naprawdę się starała! - aby ton jej głosu nie zabrzmiał dokładnie tak, jak zabrzmieć miał jeszcze rano przed lustrem. W głowie odbiło się echo melodycznej muzyki, która wydobyła się z jej ust. A przynajmniej bardzo chciałaby, aby tak to zabrzmiało. W istocie wszystko potoczyło się równie delikatnie i miękko, jak głaz zrzucony ze stromego urwiska – ton jej głosu okazał się chłodny i zacięty. Dokładnie tak, jakby Xaren właśnie nazwał ją pierdoloną maszyną do zabijania.
A, wierzcie mi, nienawidziła zabijać, choć z pewnością zmuszona była do tego niejednokrotnie. Czasami z własnej winy, by tej samej nocy budzić się z imieniem na ustach nierzadko niewinnych osób. Czasami zaś z powodu chwili, nieodpowiedniego momentu. Czasami nawet zabijała spojrzeniem, bo bycie kobietą nie stawiało ją na równi z mężczyznami, którzy nie musieli przejmować się wahaniem nastrojów i kupnem kolejnej tabliczki czekolady, bo „on mnie rzucił, a ja go...”
Nagle per. „Panienka” (co to za idiotyzm?) zamrugała. Wybudziła się wreszcie z głębokiego letargu, snu, który odjęła zgięciem nadgarstka. Tak! Ten człowiek... ten... lekarz... to coś przed nim mogło się jej przydać. Już zaraz.
- Kimkolwiek jesteś... jesteś mi śmiertelnie potrzebny! – rzuciła nagle, znów starając się, by nie zabrzmieć jak zdjęty pożądaniem delfin. Bywały momenty, w których zapanowanie nad głosem było dla niej zbyt trudne. Choć chodziła regularnie na zajęcia z logopedą, jeszcze trudno było jej się przyzwyczaić do stanu, w którym się znalazła i za który potrafiła obwinić każdego przechodnia, po jedno przekleństwo na łebek. Nie czekała jednak tym razem na akt zgody, na pytanie, na zdziwienie – na nic nie czekała. Czas gonił ją nieubłaganie, a ona nawet nie miała siły biec przed siebie.
Gdzie tu sprawiedliwość?
- Weźmiesz ode mnie trochę papierów? Poza tym jesteś mężczyzną – niewątpliwie punkt dla niej, że zauważyła tak istotny szczegół – więc z pewnością poradzisz sobie z zadaniem, któremu ja mogę nie podołać, prawda? Zapytałabym kogoś z oddziału, ale... – westchnęła teatralnie – wojska nie ma. Nic mi nie wiadomo o jakiejś wyprawie, więc to dziwne. Ale nie obchodzi mnie to teraz. Mam problem i właśnie zostałeś jego częścią. To jak? Obiecuję, że jak już się z tym uporasz, będziesz mógł dalej bebłać w ciałach facetów, a ja nikomu nie pisnę słówkiem, że sprawia ci to przyjemność.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.14 20:23  •  Skrzydło szpitalne Empty Re: Skrzydło szpitalne
Hallelujah więc że Panienka Alvaro nie czyta w myślach, albowiem gdyby tak wszyscy umieli czytać w myślach zaspanego naukowca, prawdopodobnie byłby już tak obity, iż skóra byłaby poodrywana w różnych miejscach. Jakież to szczęście iż umysł faceta jest jednak zamknięty dla większości osób, w tym rudowłosej zarządczyni więzienia.
Której dalej nie kojarzył z tą funkcją, ale to mniejsza, może później sobie przypomni. Mimo wszystko jednak - już z samego wzroku miał wrażenie iż napotkał naprzeciw siebie osobniczkę z wysokim stanowiskiem - służbista lub inny naukowiec nie patrzyłby w taki sposób. Z góry, z niesmakiem, lub w inny, tym podobny sposób, w jaki właśnie był obłapiany wzrokiem niebieskich oczęt Panienki.
Hm, albo wolno kojarzy fakty, albo jest głucha, ciężko powiedzieć. Albo to maszyna - co również ciężko powiedzieć, bo kobieta musiała się najwyraźniej zastanowić chwilę czy dwie, zanim odpowiedziała na pytanie, w dodatku gapiąc się nie w oczy, a poniżej, jakby nie mogła spojrzeć na twarz... Lub potrzebowała gdzie indziej. Mimo to - pomocna rączka Xarenta z telefonem wciąż była wyciągnięta ku niej, a sam w sobie zdusił śmiech, próbując sobie wyobrazić, jak teraz dziewczyna musi się czuć. Ciekawe ile tego jeszcze będzie musiała nieść? Może niech sobie załatwi plecak podróżny, najlepiej kostkę, w sam raz do jej charakteru.
Szczególnie po tym, jak ostro zabrzmiała. Aż nieco (choć raczej teatralnie) wzdrygnął się, "potulnie" wykonując polecenie poprzez wciśnięcie telefonu do kieszeni spodni rudowłosej Panienki. - Karma, powinnaś nieco popracować nad swoją karmą. - Powiedział w między czasie chowania telefonu, a w takim położeniu ciężko było przyjrzeć się jego wargom, więc w teorii mógł też się dowiedzieć tym krótkim "badaniem" czy faktycznie Panienka go słyszy, czy może skupiała się wtedy na tej kwestii. Może tak, może nie.
To coś... Xarent nawet by poczuł się poruszony takim określeniem, gdyby w tym wypadku ON umiał czytać w myślach. Niestety - nie umiał, a szkoda. Czasem zastanawia go, co ludzie o nim myślą.
... Po chwili namyślenia chyba jednak lepiej tego nie wiedzieć.
Miał się już odsunąć i odejść, ale uznano, że przyda się dla większego dobra/mniejszego zła czy czegoś tam innego. - Na gwałt, zauważając po twoim tonie. - Uśmiechną się, pomimo drobnej uszczypliwości, pogodnie, po czym kiwnął głową, cokolwiek nie mając zrobić - przyjmując to. W końcu - w tej chwili i tak nie ma nic lepszego do roboty niż to, lub wrócenie do laboratorium. Musi je kiedyś nieco przyozdobić, by było choć trochę przytulniejsze, heh.
"Poza tym jesteś mężczyzną" - Jak na to wpadłaś? Miał ochotę aż rzucić jakimś komentarzem, ale wstrzymał się, słuchając dalej. Kiwnął głową raz kolejny po tym, jak skończyła mówić (nieco przekąśliwe cmokając kątem warg w momencie gdy napomknęła o jego "hobby"), przejmując na swoje ramiona pewną ilość papierzysk od niej.
- Poprowadzisz? Chyba że to mają być papiery do niszczarki - wtedy wystarczy najbliższe okno. - Trochę czerstwy dowcip, ale zawsze coś. Chwilowo nie było go stać na nic lepszego, więc czekał w cierpliwości na to, by przewodniczka wycieczki spod znaku "ekologiczna ziemia - oddajemy papiery na makulaturę" ruszyła przodem.
No... Przynajmniej będzie miał przyjemne widoki, prawda? Zdecydowanie prawda.

Tak bardzo... Kiepskie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach