Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 19.12.16 22:41  •  sick with guilt and pissed as hell Empty sick with guilt and pissed as hell
Zia
| kobieta | lat czterdzieści i jeszcze trochę | Desperacja |
Żadna praca nie hańbi. Piromanka, wierzyciel, przewodnik, ochroniarz, podżegaczka, wymuszanie, bandytyzm, zawodowe odcinanie kończyn i skrzydeł, wyrywanie zębów i paznokci na zlecenie.

Organizacja | neutralny
Rasa | Wymordowany
Ranga | Opętany


Moce:

  • Płomień. Chemiczna mieszanka wydostaje się ze skóry dłoni, a ze zetknięciu się z powietrzem powoduje wytworzenie się stałego płomienia. Płyn oddziela skórę od ognia tak więc użytkownik nie doznaje poparzenia. Jej dłonie praktycznie stają w ogniu. Nie działa kiedy ma mokre dłonie, a przy bardzo dużej wilgotności ciecz na dłoniach rozcieńcza się i może spowodować poparzenia. (dwa posty trwania na dwa posty odpoczynku)
  • Chwilowa analgezja. Czyli zniesienie zmysłu bólu. Efektem ubocznym mutacji stał się również brak ustabilizowania jednego z genów, odpowiadającego za odczuwanie bólu, którym może teraz manipulować.


Umiejętności:

  • czytanie z ruchu warg
  • szkolenie wojskowe (sprawna fizycznie)
  • umiejętność walki bronią białą (głównie miecze i włócznie)

+ bonusy rasowe (zwiększona tężyzna; wyostrzone zmysły – odjąć gorszy słuch; zwiększona czujność - wężowym ciałem stycznym z powierzchnią wyczuwa wibracje nawet drobnych ruchów z oddali)


Słabości:

  • przygłucha
  • cała jej gniewna osobowość
  • duża masa ciała zaważa na spowolnieniu prędkości tempa poruszania się (wężowa część, nie ludzka)
  • nie ma nóg, pewnie nie wszędzie się kobieta wespnie


Wygląd zewnętrzny i charakter:

Azjatyckiej urody twarz. Oczy ciemne, koloru ciemnego, a przy odpowiednim świetle dalej ciemne. Barwy zawsze tej samej, ale ile zdradzają jej duszę grające tam błyski - zatrważająco rozżarzone gdy patrzy spode łba, wzburzona i śmiercionośna; twarde spojrzenie gdy sunie przed siebie, pewna swojego, zdecydowana, gotowa na wszystko, ukrywająca gorycz która zatruła jej wymordowane ciało i umysł; beznamiętna cierpliwość jaką spod przymrużonych powiek darzy ten paskudny świat, jakby musiała znosić jego kaprysy niczym fanaberie małego dziecka. Brwi w skos zgięte w hamowanym gniewie, a czasem wzniesione łagodnie w powściągliwym zainteresowaniu, a kiedy myśli, że nikt nie patrzy, ściągnięte w naturalnym matczynym zmartwieniu, myślami będąc z dala od bólu i biedy Desperacji. Usta - wykręcone w krzywy uśmiech, nos mały, trochę krzywy, bo nie raz złamany. Na to wszystko lejące się na twarz i ramiona nici brązu włosów, czasem związane tym co znalezione pod ręką.

To była twarz - kobieca, kształtna, ludzka. Świeżość młodości przeminęła a na jej skórze zagościły wgłębienia zmarszczek od niehamowanych uczuć. Opadły jej lekko policzki, a pierwsze kurze łapki pojawiły się przy oczach i widać je wyraźniej kiedy sięgnie ich uśmiech.
Jak to w ludzkim ciele - szyja, mały biust, ramiona. O bracie, te ramiona, zatrzymajmy się chwilę tutaj. To jej atut i mocna strona, te piękne, umięśnione ramiona i mocne dłonie, którymi z gracją i finezją wykręca cudze ręce i poddusza do omdlenia ściskając gardła. Ma na nich pozostałości w postaci blizn i przeszczepu skóry po poparzeniach III stopnia. Jest kobietą umięśnioną i widać to oraz z pewnością czuć, kiedy dojdzie co do czego. Mięśnie brzucha jak ze stali dzięki wojskowemu szkoleniu i przez sposób w jaki przez ostatnie lata zmuszona była się poruszać. I w tym momencie zaczyna robić się dziwniej. Kończy się człowiek i od bioder do samego końca wężowe ciało - w żaden sposób nie ukryjemy faktu, że jest wymordowaną. Przeszła piekło umierając na wirusa a mutacja objęła jej wnętrzności i postarała się, żeby już nigdy więcej nie mogła stanąć na własnych nogach.

Kobiecy korpus wzniesiony jest na potężnym, wężowym ciele, które musiało dostosować się do ludzkich proporcji, żeby mogło prawidłowo funkcjonować. Jest wysoka, a raczej ta gadzia część wznosi ją tak wysoko, na 198 cm. Może spokojnie wznieść się wyżej, tak samo jak opaść niżej, aż do momentu jaki może osiągnąć bez szurania jeszcze ludzkim brzuchem po ziemi, aczkolwiek w żaden kierunek bez przesady. Przy tym waży też swoje - najwięcej masy zajmuje wąż, reszta jest to, co ludzkiego się ostało, łącznie niemal 195 kilogramów. Jest wolniejsza, ale również mniej się męczy z takim środkiem transportu. Jest jak czołg - nie za szybka, ale zdecydowanie wytrwała i trudna do zignorowania. Na długość  grube wężowe ciało ma 6 metrów. Przy samym korpusie jest mocniejsze i szersze, im dalej tym stopniowo coraz mniejsze. Ubarwienie łuski jest beżowe, po bokach ciemniejsze, wzdłuż całego ciała przebiega ciemnobrązowy plamisty wzór.
Narządy wewnętrzne zmienione miejscem, a niektórych ma po dwa - dwa serca, jedno w klatce piersiowej drugie w wężowym ciele, ludzkie i wężowe płuca. Reszta narządów jest zmutowana i poskręcana, wężowe złączone z ludzkimi, czasem trochę przesunięte w którąś stronę, ale generalnie wszystko działa.

Całość na tytuł potwora dopełnia to, że jest wściekła. Dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, niedający się ugasić płomień destruktywnej energii szukający ujścia przez ludzkie ciało. Bogini gniewu, która zstąpiła na ziemię, a każda jej myśl i ruch obciążone są próbą powściągnięcia wyrywających się rozjuszonych życiem nerwów. Operuje tym wzburzeniem jak narzędziem, ten gniew jest jak siekiera przytwierdzona na stałe do jej dłoni – nauczyła się nią posługiwać i pewnym stopniu kontrolować, ale nie potrafi jej odłożyć.
Bywa sfrustrowana pod niebiosa – kiedyś rozładowywała napięcie biegając i gdzie ją daleko nogi niosły tam bez wytchnienia ruszała, a do domu wracała spocona, zadowolona, uśmiechnięta, zrelaksowana, gotowa na zimny prysznic i kolację. Teraz nie wie co ze sobą zrobić kiedy ją nosi, odkąd odebrano jej nogi. I jeśli wepchnąć się z butami w jej życie seksualne, to trzeba wiedzieć, jak bardzo lubiła seks, który nie gorzej niż wymęczające biegi uwalniały z niej parę, więc wyobraźcie frustrację kiedy po przemianie odkryła, że jej narządy płciowe są nie bardzo kompatybilne z ludzkimi.

Poza całą gamą hiperboli jej problemów z panowania nad gniewem, Zia wciąż zdaje się być zdecydowaną, dosadną, a w tym wszystkim, o dziwo, również kompromisową osobą, nie mniej również sympatyczną jeśli ma się odwagę i wystarczająco wytrwałości aby z nią wytrzymać, nie mówiąc już nawet o zaprzyjaźnianiu się. Jest trudna w obejściu, ale nie szuka kłopotów. Ona je stwarza. Głównie innym ludziom, jeśli coś się jej nie podoba.
Jest jedną z tych, z których można czytać jak z książki, choć otwarta księga jest tu raczej nieakuratną metaforą. Może i otwarta, ale każda strona to nakładające się na siebie warstwy wściekle wygryzmolonych słów dziesiątek kolorów.  
Po latach spędzonych na próbie odkrycia tego co ją drażni, uświadomiła sobie, że wszystko i dlatego dla własnego spokoju i zdrowia psychicznego za bardzo się nie angażuje. Nie jest to takie łatwe jak się okazuje.

Na Desperacji przymusowo udało się jej pozbyć ciężarów naciskających jej wolną wolę. Lubiła, a raczej akceptowała ograniczenia które miała w M3. Trzymały ją w ryzach, kazały trzymać ręce przy sobie kiedy miała ochotę rzucać się ludziom do gardeł, próba dopasowania się do świata wewnątrz miasta sprawiały, że widziała linię zwyczajnej ludzkiej moralności. Widziała jaka była i jaką powinna być. Wiedziała, że są ludzie z którymi musi się liczyć i ci, których nie chciała skrzywdzić swoim niepohamowaniem.
A teraz? Na Desperacji? Teraz zniknęły wszystkie ograniczenia. Żadnych zasad, o tyle te, które czuje że utrzymują ją na powierzchni moralności, gdzie potrafi jeszcze żyć ze swoim zszarganym sumieniem. Doznała wolności i nie za bardzo wie co z nią robić. W całym zamieszaniu jakie sama produkuje, nie widzi nic na horyzoncie swojego życia. Cierpko żyje tym co ma teraz, czasem tylko z zaciętą miną spoglądając na mury miasta.


Historia:

- Cześć, nazywam się Zia...
- Cześć Zia – odpowiedział pomruk ludzi dookoła.
- ...tja, i jestem tu z tego samego powodu co wy. Nie panuję nad sobą i moim... ciężkim charakterem. Mam dwójkę dzieciaków, jestem w separacji i przygotowuję się do rozwodu. Wśród wielu powodów do rozstania się z mężem oczywiście znalazł się argument jako podobno paskudnym człowiekiem się stałam w ciągu ostatnich lat małżeństwa.
- Drań – mruknęła siedząca obok kobieta. Wymieniły się spojrzeniami i uśmiechnęły słabo.
- Terapia grupowa jest jednym z warunków żebym nie straciła pracy. Na razie zostałam zdegradowana stopniem, muszę przejść ponowne testy psychologiczne i terapie albo mogę się  pożegnać z moją karierą i wrócić do moich poprzednich robót.
- Gdzie pracowałaś wcześniej? – spytała prowadząca.
- Byłam instruktorką fitnessu, potem stałam na bramce w klubach. Lubię to co robię teraz i nie chcę tego stracić.
- Coś jeszcze tobą kierowało, żeby tu przyjść? Poza pracą?
- ...moje dzieci. I jestem tu dla siebie. Nie chcę... nie chcę, żeby moje życie wymykało mi się tak spod kontroli. Wpakowałam się przez to w masę paskudnych sytuacji. Ilu znajomych straciłam. Teraz męża. Nie chcę, żeby moje dzieci się mnie bały. Przy nich pilnuję się cały czas, ale to nie wystarcza. Kiedyś nie będę potrafiła się pohamować. Dlatego potrzebuję wiedzieć jak to robić. Jak dać sobie radę z tym gniewem.
Czuła się okropnie zażenowana wypowiadając to publicznie, choć grupa była mała. Albo może dokładnie dlatego – mała, wręcz kameralna grupa. To było jeszcze gorsze.
Siedziała pochylona i mówiąc patrzyła w podłogę, czasem odwracając głowę w stronę dźwięków, kiedy ktoś kaszlnął albo powiedział coś. Nie była wylewną osobą. Ale jeśli coś miało z tego wyjść, musi być tu szczera. Umiała to zrobić. Musiała to zrobić.

{...}

- Zia? Masz ochotę dziś zacząć?
- Nieszczególnie, koleżanko prowadząca – westchnęła topiąc zmęczoną twarz w dłoniach.
Był czwartek, godzina wieczorna, była po całym dniu służby, po której poszła do szkoły odebrać dzieci ze świetlicy. W domu szybko ugotowała obiad i wpuściła opiekunkę, żeby samej zaraz wybiec, nie zdążywszy czegokolwiek przekąsić. W drodze na zajęcia zjadła batona. Głowę miała pełną tego, że niedługo miała zostać przeniesiona za mur na posterunek, jako tymczasowa część grupy wsparcia dla Hycli, którzy planowali dalszą wyprawę w pustynie Desperacji. Czy chciała tam iść – oczywiście, że nie, przekonywała się. Nie chciała zostawiać swoich dzieciaków, ani ryzykować zarażeniem wirusem. A jednak tęskno jej było do akcji i uczucia spełnienia, do sensownego przyczyniania się by zapewnić bezpieczeństwo Miastu.
W wojsku było jej dobrze. A przynajmniej do momentu, kiedy odkryła jak durni potrafią być ludzie, co ostatnio potęgowało się, odkąd ściągnięto ją z typowo wojskowych działań do policyjnej pracy, w tym patrolowanie i reprezentowanie S.SPEC na ulicach, żeby obywatele wiedzieli że ktoś nad nimi czuwa. Dostała dziś sporo ciekawych wezwań. Ktoś się spił i sikał do fontanny. Pies się spłoszył i kogoś ugryzł, co za durny powód żeby wzywać patrol S.SPEC. Kolejna „złota rączka”, geniusz za pół yena, informatyk nie wiadomo jaki bo ma PCta składaka, usmażył coś w układach swojego androida, który w elektronicznym spięciu demoluje mu mieszkanie. Następny idiota nie umie prowadzić samochodu i wrąbał się w hydrant, kto do cholery dał mu prawo jazdy!?
Co za banda ospałych, wypranych z mózgów debili. Każdego dnia dowiadywała się czegoś nowego o ludzkiej głupocie i nieuwadze. Tego dnia złamała tylko trzy długopisy i zaciskała szczękę tak mocno, że przez chwilę myślała, że ukruszyła sobie zęba.

- Zia? Wszystko w porządku?
- Co?... – mruknęła otrząsając się z zamyślenia.
- Wyglądasz jakbyś--
- Jakbym była rozgniewana? Dlatego właśnie jestem na tych kretyńskich zajęciach – warknęła nie dając prowadzącej dokończyć zdania. Wśród uczestników nastała cisza. Zacisnęła usta i pokręciła głową.
- Przepraszam – wymamrotała.
- W porządku, przyjmuję twoje przeprosiny. Policz spokojnie do dziesięciu, nie śpiesz się, i podziel się z nami o czym myślałaś.
Przez chwilę zgrzytała jeszcze zębami, ale zamknęła oczy i wykonała ćwiczenie, odliczając w myślach. Wdech i wydech.
- Praca. A właściwie to ludzie. Nie mam kłopotów ze sobą, tylko z nieudacznikami dookoła... bez urazy - dodała zaraz z sarkazmem do swojego sąsiada, z którym udało się jej już parę razy pożreć na zajęciach. - Jestem przemęczona i rozdrażniona. A to wyobraźcie sobie, wcale nie pomaga w panowaniu nad gniewem. Wczoraj nakrzyczałam na mojego dzieciaka. Obraziła się, a ja zamiast przeprosić, wytłumaczyć się, cokolwiek, zwłaszcza że była to moja wina, wysłałam ją do pokoju. ...czy jestem złą matką? Ech. Papiery rozwodowe gotowe. Wszystko podpisane i gotowe, oficjalnie będę rozwiedziona zanim wyjadę służbowo.
- Zrobiłaś ogromne postępy od czasu pierwszego spotkania, Zia. Dasz sobie z tym radę.
- Nie mam wyboru – przyjęła komplement. Uśmiechnęła się po raz pierwszy od dłuższego czasu. Wreszcie wszystko szło tak jak powinno. Ten tydzień to była prawdziwa udręka, ale widziała światło przed sobą. Kupiła bilety do kina w ramach przeprosin dla Cassie. Będzie dobrze. Musi być dobrze.

{...}

- Cześć, żołnierzyku. Jestem Zia. Miło, że wpadłeś. Nie jesteś trochę za młody na misje za murami miasta? W tym wieku do Hycli się dostać, co za zaszczyt! – wściekle i z kpiną wycedziła, niemal wywracając oczyma. Wszystko co robiła było w jakiś sposób obarczone wściekłością lub jego pochodną. Nawet kiedy była miła, było w jej zachowaniu coś, co zdawało się obrażać wszystkich dookoła. Był to prawdziwy talent, który chętnie by komuś oddała.
Bez entuzjazmu okrążyła związanego, zaciekle milczącego mężczyznę, nad którym zdecydowanie górowała wzrostem. Wężowe cielsko okrążyło więźnia.
- A teraz posłuchaj uważnie, bo nie mam ochoty na zabawy ani czasu na torturowanie cię. S.SPEC wychujało mnie. Ciebie najwidoczniej też, skoro zostawili cię z tyłu i nawet z bohaterską odsieczą nie wrócili. Skąd ja to znam. Nie rób takiej zaskoczonej miny, chłopcze. Myślisz, że zawsze byłam dwumetrową mitologiczną nagą? Byłam na twoim miejscu. Jakaś durna misja eskortowa, coś poszło nie tak. Hycle spierdolili z pustyni a prośby o wsparcie dla mojego oddziału z tyłu przeszły bez echa. Zostawianie swoich na pożarcie to taki ich dobry, stary trick, żeby ratować własne dupy. A twoja historyjka, synku? Ciesz się, że odpędziłam dzikich wymordowanych zanim ci język odgryźli. Twoi koledzy i koleżanki nie mieli tyle szczęścia.

Ściągnęła mu knebel z twarzy. Milczał. Tak to się gówniarz odwdzięczał za ratunek? Znalazła ślady wojskowych jeepów niedaleko jaskiń i sugerowały one, że ktoś tu w niemałym pośpiechu odjechał nie oglądając się za siebie. Ten tutaj przystojniak wraz ze znajomymi nie wskoczyli na czas, a kto by czekał na maruderów których na dodatek gonią wymordowani?
Patrzył na nią bez strachu, a im dłużej mu się przyglądała, to widziała w nim bardzo znajomy gniew i specyficzny błysk w oku, który mówił jej, że jeśli tylko rozwiązała by mu ręce rzuciłby się jej do gardła. Zupełnie jakby rozmawiała sama z sobą.
- Och, no weź – westchnęła odchylając głowę do tyłu. Robiła to wszystko chyba z nudów. Monotonia życia Desperacji wymagała żeby organizowała sobie czas zanim oszaleje nie mając co robić w pustych chwilach pomiędzy polowaniem, grabieżą i szukaniem kolejnej roboty. Czasem człowiek musiał się rozerwać, porozmawiać z kimś. Z kimś ze S.SPEC, na przykład. Z cieniem własnej przeszłości, na przykład. Bardzo samo destrukcyjny gest.
- Co tam w Mieście? W ciągu tych paru lat udało się wam coś zrobić z Łowcami? Pani kapitan hyclowa wciąż na swoim stołku? Żadnych świeżych plotek? Nie, nic? No wiesz co. Nie spodziewałam się za wiele i tyle też dostałam, ale wciąż... jestem odrobinę rozczarowana. Umrę z nudów zanim zmęczenie wypali w tobie chęć zamordowanie mnie, żebyś był w stanie w akcie haha, desperacji chcieć wygadać sobie drogę ucieczki. Przyśpieszę ten proces. Niedługo noc, a nie chciałabym żebyśmy wracali o tak późnych godzinach do swoich domów, prawda?
I z tymi słowami zdzieliła go trzonem miecza w głowę. Zemdlał. Albo umarł, kto wie. Mogła go przecież uderzyć w jakiś czuły punkt czaszki. Po sprawdzeniu czy jeszcze dycha, a dychał, rozwiązała go. Obudzi się za jakiś czas, miejsce na tyle odosobnione że prawdopodobnie nic go w ten czas nie zje, może nawet wróci do bazy jeśli nie była za daleko. Może złapie wirusa i podzieli jej los. Może coś go zeżre po drodze. Zostawiła mu pistolet i paczkę sucharów, ale większą część ekwipunku zachowała. Nie zabiła go. Po co. Dlaczego w ogóle uratowała go w pierwsze miejsce...
Pokręciła głową do siebie – tyle wystrzępionego języka na nic. Nie łudziła się, że nie będzie się żołnierz opierać. Wręcz oczekiwała tego. Miała ogromną chęć na użycie przemocy, na wyduszenie z niego choćby jęków bólu, ale... to wszystko to było gonieniem duchów.
Skrzywiła się uświadamiając to sobie. Nic tu po niej. Koniec zabawy. Jeśli się pośpieszy, zdąży dojść do Apogeum Desperacji przed północą. W drodze powrotnej nie oglądnęła się za siebie ani razu.


Ostatnio zmieniony przez Zia dnia 01.05.17 2:24, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gotowe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Brakuje mi ograniczeń i skutków ubocznych pierwszej mocy.
I musisz wybrać pomiędzy sprawnością fizyczną a bronią palną.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Skasowałam broń palną i zostawiłam sprawność fizyczną.
W mocy dodałam czas trwania. Nie jest to żaden duży płomień, praktycznie ręka jej staje w ogniu, temperatura też nie jest jakoś magicznie destrukcyjna. Nie działa z mokrymi dłońmi, a przy dużej wilgotności przy próbie odpalenia ciecz rozcieńcza się i poparzenia gwarantowane, więc ma to słabe strony.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Akcept i miłej gry~
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach