Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 28.10.16 21:27  •  Ryūkarite Ritsu  Empty Ryūkarite Ritsu
Ryūkarite Ritsu  AsiQ4TB
竜刈り手律

GODNOŚĆ: Ryūkarite Ritsu
PSEUDONIM(Y): Yogarasu (Nocny Kruk) | Haiena (Hiena)
PŁEĆ: Kobieta
WIEK: 30
ZAWÓD: Grabarz
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: M-3

ORGANIZACJA: S.SPEC - WOJSKO
STANOWISKO: Skrzydlata
RASA: Nosiciel
RANGA: Skrzydlata

TECHNOLOGIE:
    ARC-741 |Masywna, wcale nie lekka broń, którą Ritsu targa ze sobą praktycznie wszędzie – nieważne, czy najzwyczajniej w świecie idzie do sklepu na zakupy, wybiera się na trywialny, w pełni normalny spacer bądź też udaje się na tereny Desperacji w celu wykonania powierzonej jej misji. Zawieszona na długim, mocnym pasku napierającym na prawy bark dynda radośnie niemalże zawsze przy lewym boku białowłosej kobiety, obijając się delikatnie, czule o jej biodro i napawając ją czystą radością oraz poczuciem słodkiego bezpieczeństwa. I tego, że może w każdej chwili za nią chwycić i rozsiewać wokół cudowny, palący, naszpikowany śmiercionośnymi kulami Chaos.|
    Kosa z technologią wysokiej częstotliwości ostrzy |Wykonana z czarnej, damasceńskiej stali prezentuje się nad wyraz elegancko i piekielnie groźnie, w niejednej personie wywołując jednocześnie podziw wobec jej smukłego piękna oraz strach przed tym, co z jej pomocą można osiągnąć. Broń ta jest drugim oczkiem w głowie czerwonookiej niewiasty, która i z tą bronią rzadko kiedy – prawie że nigdy – się rozstaje. Ta śliczna partnerka Ritsu – jedna z dwóch – barwy węgla posiada długie, zaokrąglone ostrze wzmocnione nowoczesną technologią, baterię umoszczoną w miejscu łączenia się zakrzywionej klingi z rękojeścią oraz wyjątkowo cienki, acz wytrzymały ze względu na bycie wykonanym także z tego specyficznego metalu ‘drzewiec’ – tylko z nazwy – który dla niewprawionego, nieprzystosowanego do niego użytkownika jest zbyt śliski i chudy do prawidłowego użytkowania.|

UMIEJĘTNOŚCI:
    Strzelec Wyborowy |Wyćwiczona przez lata treningów i doświadczeń zdolność, która podrasowana jest dodatkowo świetnym, zdolnym dostrzec najmniejsze szczegóły i najdrobniejsze elementy z dość sporej odległości wzrokiem. Rozbieranie, składanie i czyszczenie posiadanych broni to istny pikuś i błahostka, podobna sprawa ma się z namierzaniem celów – tak grzecznie stojących i czekających na kulkę w łeb, jak i tych ruchomych, samej będąc przy tym w biegu lub, i to jest najważniejsze, locie – oraz oddawaniem w nie strzałów.|
    Posługiwanie się kosą na poziomie perfekcyjnym |Ponieważ jaki sens miałoby dzierżenie tego czarnego niby najcudowniejszy obsydian narzędzia Chaosu, jeśli nie wiedziałoby się jak go dokładnie, fachowo używać? Jak kroić, ciąć, ciachać, szatkować, blokować, odpychać i konfundować, zwłaszcza tych nieprzyzwyczajonych do radzenia sobie z tego typu stylami walki, przeciwników? Jak z szerokim, maniakalnym uśmiechem na ustach wywijać i machać tym wspaniałym orężem z zabójczą, niebezpieczną precyzją oraz pewnością? No właśnie, hehe!|
    Pierwsza pomoc |Nikt nie jest perfekcyjny – nawet ona. A może zwłaszcza ona? Przypadkowe zacięcie się nożem, dostanie zabłąkaną strzałą w ramię, bycie rzuconą prosto w betonową, twardą ścianę czy otrzymanie innego typu obrażeń jest w jej zawodzie normą, toteż nic dziwnego, że uzbrojona ona jest w wiedzę na temat pierwszej pomocy i potrafi ją do tego wykorzystać. Opatrzenie skaleczeń, usztywnienie złamań lub zatamowanie średnio skomplikowanych krwotoków nie jest dla niej czymś strasznym i niemożliwym.|

BONUSY RASOWE:
    Zwiększona tężyzna; Wyostrzone zmysły; Zwiększona czujność |Żeby nosić przy sobie obie bronie na raz; żeby posługiwać się ‘bez zająknięcia’ jedną, podczas gdy druga dynda sobie radośnie w stanie spoczynku; żeby nie paść ze zmęczenia po pierwszym locie bądź już podczas początkowych faz niezwykle ważnych akcji; żeby móc stawić czoła różnorakim, wszelkiej maści wrogom i likwidować upatrzone, wskazane jej przez Górę cele; żeby mieć siłę rozsiewać wokół słodziutkie, płonące nasiona Chaosu – Ritsu potrzebuje dużo, naprawdę sporo siły, szybkości i wytrzymałości. Na calutkie szczęście znaczna część tych zapotrzebowań – plus wyostrzone zmysły, świetne ścierwo podczas potyczek, hehe - pokryta jest przez bonusy wynikające z zakotwiczonego w jej organizmie Wirusa X, co nie oznacza jednak, że kobieta nie spędza swego czasu w dobrodusznie podarowanej jej, odizolowanej od reszty pomieszczeń sali treningowej. W imię Chaosu!|

SŁABOŚCI:
    Światło |Te słoneczne jest dla niej niezwykle irytujące i denerwujące – mimo iż przeważnie tego po sobie nie pokazuje, przemykając po prostu od tak do jakiegoś miłego cienia czy wnętrza budynku - zaś sztuczne skierowane prosto w jej szkarłatne ślepka powoduje natychmiastowe chwycenie za ukochaną ARC-741 i strzelanie dookoła siebie praktycznie na oślep. Ewentualnie złapanie za piękną, czarną kosę i wywijanie nią na wszystkie strony w szaleńczej próbie pozbycia się tego wkurzającego, podrażniającego jej oczka błysku. Światło to zło. Un.|
    Walka wręcz (i blisko dystansowa) |Fruwanie nad celem, okrążanie go i bieganie wokół niego jest w porządku, tak samo trzymanie go na stosunkowo średnim dystansie z pomocą jej niezwykłej, pięknej kosy. Jednakże potyczki wręcz lub dopuszczenie oponenta zbyt blisko siebie jest zmorą i katastrofą dla stylu walki stosowanego przez białowłosą Skrzydlatą. W takich chwilach zazwyczaj wycofuje się z chichotem i rzucanymi luźno komentarzami na odpowiadającą jej odległość, a jeżeli nie jest jej to dane… to, cóż, stara się jakoś sobie z tym poradzić wraz z dwoma wiernymi Partnerkami i głośnym śmiechem do towarzystwa.|
    Równowaga |Przeważnie wszystko jest dobrze, sprawnie i ‘mraśnie’, lecz jeżeli raz wytrąci się ją z równowagi – zwłaszcza podczas lotu – to ciężko jest jej się z tego pozbierać. Wspomniana wcześniej słabość odnosząca się do niemożności – albo bardzo słabego, jeśli szczęście i refleks jej dopiszą - radzenia sobie z przeciwnikiem na krótkim dystansie wynika właśnie z tego problemu dotyczącego powolnego odzyskiwania równowagi po jej utraceniu. Trudno, bowiem, zmaga się z kimś w walce wręcz kiedy ma się świadomość tego, iż jedno jego kopnięcie, pchnięcie czy najprostszy cios mogą częściowo wyłączyć ją z czynnego udziału w pojedynku na dobrych kilka cennych sekund, co w poniektórych sytuacjach doprowadzić może nawet do sromotnej, miażdżącej klęski panny Ryūkarite. |


WYGLĄD ZEWNĘTRZNY:
    Płatuszek śniegu. - Niejednokrotnie już słyszała jak ktoś ją tak nazywał – z uśmiechem pobłażliwym, głosem przesłodzonym i rozbawieniem prześlizgującym się zwinnie między jedwabistymi literkami - przy pierwszym, najczęściej kompletnie przypadkowym spotkaniu z nią; pierwszym ujrzeniu jej jasnej, wesołej niezwykle persony; pierwszym dostrzeżeniu pośród gęstego tłumu lub gdzieś w pustym korytarzu należących do niej, długich włosów o czysto białej barwie. Kudły te – których najdłuższe kosmyki sięgają lekko poza kolana, najkrótsze natomiast ledwo do obojczyka – przyciągają ciekawskie spojrzenia obcych i nieznających Ritsu osób, stanowiąc z kolei naturalną, wyrazistą cudownie – zbawienną, błogosławioną, świętą - latarnię ostrzegawczą dla tych doskonale – albo nawet i częściowo, szczątkowo - ją znających i łaknących mieć ją z nią jak najmniej do czynienia jednostek – desperatów wycofujących się w boczne korytarze lub czmychających gdzie pieprz rośnie i z podkulonym żałośnie ogonem na samiutki widok tej nieskazitelnej, wspaniałej bieli falującej żwawo z każdym krokiem swojej właścicielki . Zakrwawiony, psychotyczny płatek śniegu – poprawiali jak najprędzej biedaków niebędących jeszcze świadomych tego, jakim dokładnie człowiekiem – potworem, wariatką, wyznawczynią Chaosu – jest Ritsu. Trzeba im tu przyznać skuteczność znajdującą się w ich działaniach, ponieważ z każdym przemijającym rokiem coraz mniej pojawiało się pierwszego typu, słodkich komentarzy. A może to przez to, że robiła się coraz starsza i już po prostu nie wypadało tak o niej szeptać i mówić? Na~h!
    Jak na typowego, normalnego – hah! – albinosa przystało, panna Ryūkarite szczyci się tęczówkami w kolorze rubinowej czerwieni; szkarłatu tak bardzo podobnego odcieniem do świeżej, metalicznej w smaku krwi, że zabroniono jej zbliżać się do szpitalnego oddziału odpowiadającego za pomaganie ofiarom stresu pourazowego – dostawali oni, najwidoczniej, napadów histerii i cofali się dość mocno w swoich ciężkich, wlokących się miesiącami oraz latami terapiach na widok patrzałek białowłosej niewiasty. Więc tak, zrzucono na nią absolutny i niemożliwy do zniesienia zakaz ‘wbijania’ do tej części budynku, w którym ulokowano i wspierano cierpiących na poważne traumy pacjentów. Khem, idąc dalej… Karnację, oczywiście i pasująco do jej przypadłości, posiada (przeraźliwie) bladą, rzęsy pięknie gęste i uwydatniające lśniące radośnie ślepia, zaś sylwetkę zgrabną, szczupłą i podkreśloną nie tylko idealnie pasującymi do niej mięśniami – następstwo morderczych treningów, władania wcale nielekką bronią oraz niebezpiecznych misji - ale i ładnie, pełnie rozwiniętym biustem. Nie można zapomnieć tutaj także o tym wiecznie widniejącym na nieumalowanych usteczkach, szerokim niebiańsko uśmiechu – maniakalnym, szalonym, psychotycznym – nieskazitelnej cerze oraz poszarpanych, ciemnych bliznach naznaczających jej ciało w parunastu miejscach – na nogach, ramionach, dłoniach, palcach i torsie, czyli prawie wszędzie – i wyglądając niczym bolesne pozostałości po cierniowych pierścieniach.
    Co się tyczy ubioru: wybierając się na jakąś przyznaną jej misję, Ritsu przywdziewa swój ulubiony, biały skafander – budową podobny nieco do tych stosowanych przez nurków - przyozdobiony czerwonymi wzorami, mocnymi butami oraz wzmacnianym kołnierzem; bordową, poszarpaną na krańcach pelerynę pięknie łopoczącą i powiewającą podczas lotu; jak również tego samego koloru maskę chroniącą przed zimnymi, nieprzyjemnymi podmuchami wiatru uderzającymi w jej twarzyczkę i przeszkadzającymi w nawigacji podczas przedzierania się przez cudowny nieboskłon. Na co dzień, natomiast, kobieta preferuje długie do kostek, najlepiej głęboko szkarłatne suknie, wysokie do kolan, wygodne buty oraz czarny, jednoczęściowy i cieniutki kombinezon pokrywający nie tylko korpus oraz kończyny, ale też szyję i dolną część twarzy (z nosem włącznie) – nie oznacza to, jednak, że nie widać wtedy jej szerokiego, radosnego wyszczerzu, un. We wszystkich przypadkach, warto wspomnieć, Ritsu nosi przy sobie swoje dwie ukochane bronie: dyndającą przy lewym boku ARC-741 oraz zawieszoną na plecach (na tym samym pasku, na którym spoczywa spokojnie karabino-snajperka), smoliście czarną kosę o zakrzywionym, piekielnie ostrym ostrzu.

CHARAKTER:
    Czerwonooka kobieta nie jest najlepszym przykładem wzorowej, grzeczniutkiej obywatelki lub nawet zdrowego psychicznie, szarego człowieczka. Daleko (bardzo, bardzo, można by śmiało tutaj dopowiedzieć) jej do typowej, nudnej i spotykanej codziennie na ulicach miasta normalności, co rzuca się zaraz w oczy po jednym, pojedynczym zerknięciu na nią i nie daje miejsca na żadne, jakiekolwiek i najmniejsze wątpliwości. Cechująca się niemalże niezdrową ciekawością i nieograniczoną, nieskończoną energią skacze z jednego miejsca do drugiego, nigdzie nie zostając na dłużej, acz zawsze też wyciągając z danej sytuacji jak najwięcej tylko może. ‘Wiedza to potęga’ – powtarzał jej Ojczulek raz za razem, wbijając jej do głowy to, jak istotne i wspomagające – ułatwiające robotę - są informacje nie tylko zebrane przed jakąś konkretną akcją, ale i te ich kawalątki oraz szczątki pozyskane gdzieś tam po drodze i teoretycznie, potencjalnie nieprzydatne. Nigdy bowiem nie wiadomo, czy te właśnie dane – marne śmieci, plotki, niepełne i trywialne – nie przydadzą się podczas niespodziewanego, zakrapianego niebezpieczeństwem kryzysu bądź nagłej, mogącej skończyć się katastrofą chwili. Ritsu, w konsekwencji, kolekcjonuje i zapamiętuje praktycznie wszystko, co rzuci jej się w ślepka i uszy, ostrożnie segregując, układając w myślach pozyskane wiadomości i czasami wplatając je – dla potwierdzenia i zweryfikowania - do przeprowadzanych przez siebie testów.
    Testów na ludziach, uściślając. Białowłosa córka grabarza uwielbia i ubóstwia sprawdzać granice ludzkiej wytrzymałości – głównie psychicznej, lecz nie pogardzi też zajęciem się kilkoma ciekawiącymi ją kwestiami dotyczącymi odporności fizycznej jednostek, które zwróciły na siebie jej chaotyczną uwagę – szturchając ich niematerialnymi, mentalnymi kijami oraz prowadząc ich niczym nieświadome, zaślepione błyszczącymi klejnocikami owieczki ku groźnym, stromym krawędziom samozagłady. Nikogo, kto zna Ritsu chociażby w najniklejszy sposób nie zdziwi więc widok jej dźgającej kogoś kilkukrotnie palcem w ramię, naruszającej czyjąś przestrzeń osobistą lub zadającej przedziwne, krępujące albo i groteskowe pytania, na które ciężko, z głębokim zawstydzeniem jest odpowiedzieć. Kochająca wprowadzać zamęt do bezmyślnego, podążającego bez zastanowienia za czyimś zdaniem tłumu nie posiada zbyt wiele samokontroli i pohamowania wobec swoich akcji – spontaniczność górą, yeah! - co nadrabia za to twardym, niezłomnym uporem na miarę calutkiego stada hipogryfów. Nie boi się mówić tego, co akurat chodzi jej po głowie czy wygłaszać swego – często kontrowersyjnego i uważanego za szalone - zdania, lecz nie powstrzymuje ją to też przed wyprowadzaniem innych na manowce lub naginaniem prawdy tak, aby skonsternować lub wytrącić z równowagi swojego rozmówcę.
    Szalona, zwariowana i szurnięta idealnie czuje się podczas bitw, potyczek i pojedynków, czerpiąc z nich niewyobrażalną, ogromną radość oraz zadowolenie. Ta wojownicza, pewna siebie i pozbawiona subtelności kreatura nie stroni od brutalności i rozlewu krwi, lecz preferuje brać udział w tych wszystkich zabarwianych śmiercią i zniszczeniem wydarzeń z odległości, skąd ma idealny na nie, pełny widok – jak w kinie, hah. Nie wspominając, że blisko dystansowa walka nie jest jej specjalnością, toteż zazwyczaj unika jej z pomocą czarnej jak najgłębsza noc kosy lub sprawnych, zwinnych uników. Te drobnostki – maniakalność, zamiłowanie do masakr i wesołość czerpana ze znęcania się nad upatrzonymi ofiarami – są pewnie powodem, dla którego Ritsu nie może swobodnie, samotnie przemieszczać się po Mieście 3 – tkwiąc miast tego niemal nieustannie w budynkach będących własnością S.SPEC - i wchodzić w żywe interakcje z jego bezbronnymi, niewinnymi mieszkańcami. To oraz fakt, iż jest ona Nosicielką. Ciekawe, która z tych rzeczy najbardziej przyczynia się do tego surowego zakazu – zastanawia się czasem ta wyznawczyni wspaniałego, barwnego Chaosu.

HISTORIA:
    Nigdy nie poznała swojej matki.
    Z jednej strony Sōgi-ya był ekscentrycznym, dziwacznym właścicielem skromnego zakładu pogrzebowego, z drugiej – tej nieznanej nawet przez jego najbliższych sąsiadów. Nie, żeby miał ich wielu mieszkając tuż przy cmentarzu – pracował jako ździebko, odrobinę szalony – co wcale, a wcale nie było dziwne w tym zawodzie i firmie, nope – naukowiec dla organizacji S.SPEC. Zajmował się głównie badaniami i eksperymentami przeprowadzanymi na różnej maści Wymordowanych – a raczej ich szczątkach, ponieważ do laboratorium bestie te trafiały przeważnie w marnym, poturbowanym stanie, z którego ciężko było coś wynieść i wyciągnąć. Zafascynowanymi tymi potworami i łaknący jak najwięcej się o nich dowiedzieć kręcił nosem na te kiepskiej jakości próbki dostarczane przez wojskowych i jednostki do zadań specjalnych, marząc o żywym okazie do przetestowania i spokojnego rozkrojenia w swoim własnym rytmie oraz tempie. Dane mu to było – ku jego niezmierzonej uciesze i podekscytowaniu - dopiero parę dobrych lat później, kiedy to natknął się na kobietę dumnie, odważnie reprezentującą profesję Skrzydlatych. Niezmordowana i wierna swym ideom – bronić M-3, zapewniać cywilom bezpieczeństwo, likwidować wskazane cele i eliminować niebezpiecznych Wymordowanych – wspinała się prężnie po drabinie swej bujnej, niesamowitej kariery.
    Idealna – przemknęło przez myśl niezbyt zrównoważonemu mężczyźnie, gdy tak obserwował morderczy, wyczerpujący trening oddziału, do którego należała Hisakata – nadmieniona wyżej niewiasta niemożliwa do określenia jako przynależąca do ‘słabszej płci’… do momentu. Wróciwszy pewnego dnia z podszytej tragedią misji bez wiernych kompanów i z Wirusem X rozchodzącym się po ciele, wżerającym w organizm, wgryzającym bezlitośnie w DNA, kobieta skazana została na bezbolesną egzekucję i następne wykorzystanie – już po śmierci, dobrodusznie, ze względu na piastowane stanowisko – jako materiał doświadczalny. Sōgi-ya od razu wykorzystał tę nadarzającą się, niepowtarzalną okazję, zgarniając ją całkowicie, kompletnie dla siebie nim ktokolwiek inny to uczynił – ziszczone marzenia są piękne, czyż nie? Nie wyglądało to, jednak, tak prosto, jak mogło się wydawać: białowłosy naukowiec, ażeby nikt mu nie przeszkodził w badaniach i ich nie ukrócił, upozorował zaplanowaną przez Górę egzekucję obiektu, przeprowadził podstawowe testy i wrzucił do bazy danych te skąpe, pozyskane informacje. Wszystko po to, aby móc zawlec – jak to zrobił nie będąc złapanym i dostrzeżonym, nikt nie wie – więdnącą Hisakatę do prywatnego laboratorium umieszczonego głęboko pod należącym do niego zakładem pogrzebowym i tam na spokojnie, bez wścibskich oczu ‘się pobawić’.

    Niecałych dziewięć miesięcy później na świat przyszła malutka i dotknięta albinizmem – najpewniej przez szok i kiepski stan, w jakim znajdowała się umierająca rodzicielka – Ritsu. Przykuta do stołu operacyjnego, na wpół przytomna i niemożliwa do porównania do człowieka Hisakata mogła tylko patrzeć, jak uśmiechający się pod maską, zafiksowany na punkcie nieśmiertelności Sōgi-ya wykonuje na niej cesarskie cięcie i wydobywa z jej zniekształconych, nieludzkich – acz dalej zdolnych do noszenia w sobie dziecięcia - wnętrzności drobniutką istotkę. Całe szczę… ście nie jest… potw… – Ciężkie niby ołów, piekące powieki zamknęły się na dobre, kończyny kąsane niewyobrażalnym, gorzkim bólem zwiotczały, chrapliwy oraz nierówny oddech ustał na wieki.
    Córeczka grabarza-naukowca i Wymordowanej-Skrzydlatej wychowywała się w odizolowaniu od reszty świata, w głębinach i odmętach bezpiecznego, wypełnionego książkami domostwa ‘rodziny’ Ryūkarite. Nikt prócz jej ojca nie wiedział o jej istnieniu, z nikim prócz z nim nie miała jakiegokolwiek kontaktu – egzystowała pośród niezliczonych, różnogatunkowych woluminów, dzięki którym poznawała zarys i szkic tego, co kryło się poza murami jej schronienia (więzienia, tak naprawdę, chociaż ona nigdy tak nie postrzegała swego domu). Sōgi-ya napełniał ją dodatkowymi informacjami, przekazywał jej własną wiedzę i, gdy wiek jej dosięgł siedmiu lat, począł ją niespiesznie, powoli trenować – jej matka była silna i sprawna, więc dlaczego jej potomstwo miałoby być liche i słabe? Nie do pomyślenia, un! Mimo obecności w jej organizmie odziedziczonego po matce Wirusa X, Ritsu rozwijała się prężnie i prawidłowo – potwierdzały to codzienne, nierzadko bolesne badania i testy przeprowadzane przez zainteresowanego, zadowolonego z siebie Ojczulka.
    Trwałoby to tak pewnie jeszcze bardzo długo, gdyby nie dzień – miesiąc po trzynastych urodzinach białowłosej – w którym S.SPEC wtargnęli nagle do ich tajnego, schowanego pod zakładem pogrzebowym domostwa w celu pojmania szalonego, niebezpiecznego dla M-3 ‘zdrajcy’ – liczne, poczynione przez niego przekręty i krętactwa wypłynęły wreszcie na powierzchnię, wywołując potężny sztorm niezadowolenia oraz nawoływań do wymierzenia sprawiedliwości. Jakież było zdziwienie wojskowych, gdy wewnątrz znaleźli nie tylko śmiejącego się w najlepsze, obłąkańczo naukowca, ale i nastoletnią, zdezorientowaną całą tą akcją dziewczynkę – Nosicielkę i córkę Hisakaty, ku ich przerażeniu - przez niego wychowywaną. On trafił do specjalnego więzienia – z którego jakimś cudem uciekł rok później, Merlin wie jak, i wręcz rozpłynął się w powietrzu bez śladu – ona z kolei zatargana została z trudem i wymuszonym uśpieniem jej do laboratorium organizacji. Obudziła się jakiś czas później w białym, pustym pomieszczeniu skąpanym w rażącym jej oczy, irytującym skórę świetle, co zmusiło ją do skulenia się w kącie jedynego tu mebla – łóżka. Przepełniona niepewnością – gdzie jest i czego od niej chcą? – desperacją – gdzie zabraliście Ojczulka?! – i cierpieniem – światło boli, boli… boliboliboli~! – targała za swoje długie, śnieżnego koloru włosy w rozpaczliwiej próbie odwrócenia własnej uwagi od zbyt jasnego, raniącego otoczenia i pesymistycznych, niespójnych, chaotycznych myśli przetaczających się przez niezdolny w tej chwili do normalnego funkcjonowania umysł. I czekała tak sobie w tym kruchym, zdruzgotanym stanie – zero litości, pobłażania, ulgi czy sympatii - na wyrok odnośnie swojej dalszej, przeklętej egzystencji.
    - Egzekucja! – krzyczeli jedni, których zaraz jednak uciszono śmiałą, w pełni logiczną dla biorących udział w zebraniu ludzi propozycją:
    - Zrobić z niej królika doświadczalnego!

    Następne miesiące zastały ją lawirującą pomiędzy białym, spartańsko urządzonym pokojem a przeraźliwie zimnym, metalowym stołem operacyjnym. Wszelkie protesty z jej strony spełzły na niczym – nikt nie słuchał – tak samo próby wydostania się, uwolnienia z pomieszczenia sprawiającego jej ból większy, niż ten zaznawany przy brutalnych badaniach, w których główną rolę bardzo często brały ostre narzędzia, długie igły oraz okrutne dłonie. Mimo tego wszystkiego wola walki, niezłomny upór i zawziętość Ritsu nie malały, nie usychały, przywodząc na myśl dzikie, wyrwane spod kontroli ognisko, do gaszenia którego miast wody używano benzyny. Epizod ten nieprzyjemny – mało powiedziane - i zamalowany szkarłatnym cierpieniem skończył się w momencie, w którym córka Sōgi-ya połasiła się na próbę odgryzienia palca jednego z męczących ją, katujących naukowców. Ten skromny, lecz dzielny zamach nie powiódł się z tegoż względu, iż dłoń jej celu odziana była w grubą, wykonaną z mocnego materiału rękawiczkę. Niemniej incydent ten przyciągnął spojrzenia Góry, zwłaszcza jednego z wojskowych trzymającego pieczę nad oddziałami specjalnymi.
    - Jest zacięta i bojowa jak jej matka. Może i z niej będzie dobra Skrzydlata? – luźno się zastanawiał, aby niedługo potem podjąć spontaniczną decyzję zwerbowania Ritsu - na próbę, z początku, i z wieloma zakazami oraz zasadami do przestrzegania - do wspomnianej grupy. Zgodziła się natychmiast, jako że w jej mniemaniu była to cudowna, zbawienna ucieczka od łaknących rozkroić ją na kawałeczki naukowców i jasnego, sprawiającego jej ból pokoju.
    Szkolenia układane przez Ojczulka były niczym w porównaniu do zaserwowanego jej treningu, podpalając jej mięśnie zakwasami i zmęczeniem oraz przygniatając ją do podłoża ciężkim niczym wielgachny głaz wycieńczeniem. Po sesjach skupiających się na fizycznej wytrzymałości, sile i odpowiedniej zwinności, czerwonooka nie mogła się praktycznie ruszać, o myśleniu tutaj nie wspominając – umysł skąpany miała wtedy w przyjemnej, wciągającej ją głęboko w swe sidła mgiełce strudzenia. Pocieszeniem ogromnym była w tamtych dobach malutka, ale za to niewypełniona irytującym, kąsającym światłem kwatera, jaką podarowano Ritsu po jej wstąpieniu w żałośnie marne szeregi potencjalnych Skrzydlatych. Lokum to niepokaźne i oszczędnie wyposażone oddalone było od innych, odizolowane od reszty organizacji, identycznie sprawy miały się z salą treningową, w której odbywały się zajęcia białowłosej. Nauczyciel – o paskudnym, wrednym charakterze i przestrzegający surowej dyscypliny - przydzielony do prowadzenia jej lekcji i sprawdzania poczynanych przez nią postępów zawsze przyodziany był szczelny skafander pokrywający go od stóp po sam koniuszek głowy, zaś ćwiczenia przez niego stosowane i zrzucane bez ceregieli na pannę Ryūkarite zalatywały brutalnością, bezdusznością i miejscami odrazą – kiedy odkrył fakt, jak kiepska jest równowaga nastolatki, to przez pewien długi, wypchany katorgą okres wałkował z nią blisko dystansową walkę i czerpał niewyobrażalną uciechę z każdego jej upadku. Promykiem pośród ciemności okazało się wtedy opanowanie posługiwania się kijem – w późniejszych latach rozwinięte w kierunku używania w potyczkach zabójczej, pięknej kosy – nauki latania na tych sztucznych, napawających poczuciem wolności skrzydłach oraz chodzenie na strzelnicę: Ritsu stosunkowo szybko odkryła swoją niezgłębioną miłość do broni palnej, w czym pomagały świetny wzrok oraz naturalny, odziedziczony po rodzicielce talent w tej dziedzinie. Miło było wiedzieć, że łączyło ją z Matulką coś więcej, niż zakorzeniony w jej organizmie Wirus X.

    W pewnym momencie podczas tych wszystkich lat udręk i harówy niektórzy poczęli zastanawiać się – po ujrzeniu leżącej na chłodnym podłożu wewnątrz zamkniętej sali treningowej, niemożliwie pokaleczonej i śmiejącej się w niebogłosy dwudziestolatki - co też ostatecznie złamało psychikę czerwonookiej: geny szurniętego, niezrównoważonego Ojczulka? Przeprowadzone na niej, niezliczone operacje i testy ciekawskich, niecofających się przed niczym naukowców? Tortury z rąk uroczego, sadystycznego Nauczyciela? A może wypuszczenie – związanej zakazami oraz nakazami, z czego jeden mówił o przymusie posiadania dolnej części twarzy, wraz z nosem, zawsze zakrytej - jej wreszcie, po tylu latach izolacji i niemal-samotności, pośród ludzi? Ciężko było odpowiedzieć na tę zagwozdkę, podczas gdy kwestia lojalności była straszliwie aż prosta: Ritsu wypełniać będzie rozkazy Góry tak długo, jak będzie miała dostęp do swoich broni, cudownych skrzydeł i misji wysyłających ją na tereny Desperacji. Ku chwale Chaosu!


DODATKOWE:
    Kocha wiśnie i wszystkie produkty je zawierające – łatwo ją nimi przekupić;
    ➠ W wolnych, zakrapianych nudą chwilach czyta książki, zmieniając przy tym pozycje prawie co minutę – wiedza!
    ➠ Jest gwałtowna, ciekawska, nieobliczalna i szalona.
    ➠ Najczęściej – jeśli nie jest na misji – spotkać ją można w siedzibie S.SPECów.
    ➠ Wyprowadzić ją samą z równowagi da się wyłącznie przy pomocy światła.
    ➠ Im krwawsza i makabryczniejsza walka, tym Ritsu jest weselsza – łatwo poznać to po błysku w szkarłatnych oczach i poszerzającym się, i tak już pokaźnym wyszczerzu.
    ➠ Ma tendencję do chichotania na końcach swych wypowiedzi, akcentowania przypadkowych słów i używania ‘un’ zamiast kropek.



Ostatnio zmieniony przez Ritsu dnia 02.11.16 12:41, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.11.16 22:54  •  Ryūkarite Ritsu  Empty Re: Ryūkarite Ritsu
Done~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.11.16 11:13  •  Ryūkarite Ritsu  Empty Re: Ryūkarite Ritsu
nie ważne
nieważne

A tak to akcept i miłej gry~
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.11.16 12:22  •  Ryūkarite Ritsu  Empty Re: Ryūkarite Ritsu
DOBRA. STOP.
Z rozpędu dałam ci akcept, a przecież nie jesteś człowiekiem a nosicielem.... Czyli możesz mieć tylko 3 umiejętności, a nie 5. Dwie muszą wylecieć i będzie akcept.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach