Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 04.04.14 19:50  •  Griffin Gin - Page 2 Empty Re: Griffin Gin
// Taka uwaga na przyszłość. Nie musicie czekać na post ode mnie tylko piszcie sobie dalej. Ja nim od czasu do czasu mogę się wtrącić, ne~

Putin-chan sięgnął po kufel, do którego splunął i zaczął czyścić go jakaś brudną szmatą, podśpiewując sobie pod nosem Moskau. Jeden z jego ulubionych utworów. Co jakiś czas zerkał na swoje małe ofiary, które zagościły w jego królestwie. Aczkolwiek nadal panoszył się tutaj niechciany mutant, który powinien znajdować się w swoim odpowiednim miejscu. Putin-chan zrobił niezadowoloną minę, kiedy tamto indywiduum nachylało się nad jego uroczym brunecikiem. Ponadto... trzymał małego kotka! Och, Putin-chan wydał z siebie cichy odgłos zachwycenia. Złapał za miotłę i szybko podreptał w stronę tamtej dwójki stukając obcasami o drewnianą posadzkę, przy okazji zamiatając. Gdy już znalazła się przy nich, pogoniła to dziwne straszyło miotłą.
- A masz Ty! - mruknął Putin-chan i wykradł z jego ramion kotka. Przytulił do swych miękkich piersi i wrócił za ladę, tuląc jeszcze bardziej i głaszcząc po małym łebku.
- Oj ti ti ti. Takie maleństwo same? Chcesz kiełbaski? Szyneczki? - zapytał cicho ciućkając pod nosem na to jakże urocze maleństwo. Sięgnął pod ladą do swej przenośnej lodówki i wyciągnął swoje kanapki, w których była wędlina i zaczął karmić koteczka.
- A może mleczka chce moje maleństwo? - zapytał uroczym głosikiem drapiąc kota za uchem.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.14 19:59  •  Griffin Gin - Page 2 Empty Re: Griffin Gin
Zbyt skupiona na istocie, do której należał ten lokal, nie zorientowała się, kiedy zza blatu w jej stronę zaczęły kierować się czyjeś ręce, które już po chwili pochwyciły się i wyciągnęły. Spojrzała w czerwone ślepia wymordowanego z przerażeniem. Cóż mógł zrobić z takim kiciusiem w barze? Powinien wykopać ją za próg. I była tego aż nazbyt świadoma. No i jakoś nie uśmiechało się jej być jeszcze raz poturbowaną. Lecz wbrew jej obawom, nic podobnego się nie stało. Wręcz przeciwnie. Gładząc jej grzbiet, białowłosy podszedł z nią do stolika tego zamachowcy, który chciał ją zabić, albo bóg wie co jeszcze. I tak jej nowy znajomy przysiadł sobie przy stoliku, ją mając na kolanach, cały czas głaskając. Nie żeby jej się nie podobało, bo pieszczoty uwielbiała. Liczyła jednak na jakieś piwo czy coś...
Mi też byś mógł. Na przeprosiny za ten incydent. - dodała w myślach do słów czerwnookiego, patrząc w stronę Wroniszcza, by potem spojrzeć w stronę tego dziwadła, które przypełzło tutaj do nich i po prostu pochwyciło ją, zanim udało jej się uskoczyć. Próbowała się jeszcze wyrywać, ale nim przyniosło to jakieś skutki, to stworzenie zaczęło do niej mówić jak... jak do kota w sumie, no! I dostała propozycje. Jedzenia. Kiedy wreszcie ją puścił, miała czmychnąć, ale... Głód był silniejszy niż dziwadłofobia. Z niesmakiem więc spojrzała w oczy barmana, i miauknęła radośnie, zaś kiedy jego ręka znalazła się za jej uchem, wychyliła głowę do przodu, ocierając się o swojego "przyjaciela", by następnie pochylić się nad szynką, którą Putin-Chan wyjął z kanapek, by zacząć ją ze smakiem zajadać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.14 22:25  •  Griffin Gin - Page 2 Empty Re: Griffin Gin
//Putinczan jest moim idolem i w ogóle, ale, sorry, nie na ciebie czekaliśmy, tylko na zwierzaka : P


Chociaż atmosfera w barze zdawała się z wolna uspokajać, Wrona jakoś zupełnie tego nie dostrzegał. Wręcz przeciwnie, pod ciężarem spojrzenia Infinity’ego czuł raczej, jak ciarki przechodzą mu po plecach. Nie chodziło nawet o to, że się go bał – kiedy spędzisz z kimś tyle czasu, ile ci dwaj spędzili ze sobą w klaustrofobicznych laboratoriach S.SPEC-u, trudno, żebyś odczuwał wobec niego jakikolwiek strach. Chłopcy znali się już za dobrze.
Wrona sam nie wiedział, czego właściwie się boi a tym bardziej czego oczekuje od losu, siedząc jak ten kołek na twardym, drewnianym krześle, zamiast jak najszybciej się ulotnić. Powinien był przecież zrobić to już dawno. Co mu, do stu diabłów, strzeliło do łba, żeby w takiej sytuacji zachowywać się jak ostatni idiota?
Nie czynił tego wszystkiego z jakkolwiek rozumianego poczucia winy, to pewne – nigdy jeszcze nie czuł się winny, bo wyznawał zasadę, że co uchodzi mu na sucho, nie może być złe (nie dla niego, w każdym razie). Coś jednak sprawiało, że wciąż tu był i patrzył bezmyślnie na rękę o przeraźliwie chudych palcach gładzącą kocie futerko. Ile to już będzie, odkąd się nie widzieli? Kopę lat, stary...
Nadal pamiętał to, co się stało kiedyś, zupełnie jakby wydarzyło się wczoraj - nawet jeśli w rzeczywistości wszystko rozegrało się tak dawno, przed wieloma miesiącami.

Walcząc z chęcią wybiegnięcia z lokalu teraz, natychmiast, z trudem podniósł wzrok na twarz znajomego z dawnych lat. Nie można sobie nawet wyobrazić, nie będąc na jego miejscu, ile siły woli go to kosztowało. Patrzył na Infa ponuro, a uczepione jednego punktu, nieruchome oczy pobłyskiwały mu szkarłatną pozostałością po „Czerwince”. Milczał, chociaż bardzo wiele pytań cisnęło mu się w tej chwili na usta; prawdopodobnie i tak nigdy ich nie zada.
On wciąż nie jest wolny, co…? Ale źle nie wygląda, chyba warunki mu się trochę poprawiły… W ogóle się nie zmienił. Co robił przez ten czas? Pamięta jeszcze, że byliśmy kumplami? Czego chce? Nie zacznie tu ze mną walczyć, nie? Chłopiec drgnął.
- Co ty tu robisz? - Zdobył się jedynie na wydukanie tego krótkiego zdania. Coś, czego nie byłby nawet w stanie zdefiniować, ściskało go w gardle.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.04.14 13:16  •  Griffin Gin - Page 2 Empty Re: Griffin Gin
Infinity siedział bez słowa, patrząc na chłopaka i gładząc kocie futro. Cóż, po krótkiej chwili zwierzak został mu odebrany, ale pomińmy ten fakt. Infinity uraczył jedynie blondwłose dziwadło ostrzegawczym warknięciem, ale darował sobie dalsze akcje. Cóż, kot dostał żreć więc chyba zadowolony był, a jak będzie chciał, to wróci.
Białowłosy skupił się więc ponownie na Wronie. Ile czasu minęło od ich spotkania? Od cholery i jeszcze trochę. Sam dokładnie nie pamiętał. On także lustrował chłopaka oceniającym spojrzeniem. Nowy, czerwony błysk w oku. Skóra nadal blada, pomimo iż czarnowłosy znajdował się na wolności. Nie brał zbyt wielu kąpieli słonecznych, na to wychodzi.
Co sam czuł? W tej chwili - mściwą satysfakcję. Wrona myślał, ze zupełnie uwolnił się od przeszłości. Że zostawił kraty laboratorium S.SPECu za sobą, że już go w nich nie zamkną. Może nawet wymazał już większość wspomnień o eksperymentach? Pozwolił im sczeznąć w mrokach niepamięci? A tu proszę, niczym żywy duch zjawia się przed nim ktoś blisko powiązany z tamtymi wydarzeniami. Niby realne, chodzące potwierdzenie tego, co miało kiedyś miejsce.
Jakie to uczucie, gdy nawiedza cię dusza, którą porzuciłeś na zatracenie?
Wbijał intensywne spojrzenie w chłopaka przez cały czas. Nie chciał, by umknął mu jakikolwiek szczegół. To napięcie, stres... może atmosfera w lokalu spowodowana jego wejściem już się rozluźniła, ale przy tym stoliku była tak gęsta że dało się ją kroić nożem.
- Nie cieszysz się na widok starego kumpla?
Oczywiście, że Inf pamiętał co ich łączyło. Jednak Wrona już najwyraźniej zapomniał, że kiedy jesteś w celi, nie masz wiele więcej do roboty niż leżenie i tępe wpatrywanie się w ścianę. I w takich jedyne co możesz robić to rozpamiętywać. Nie ważne co - eksperymenty, zasłyszane wrzaski innych obiektów testowych, zdradę najlepszego kompana...
I nie. Nie zamierzał też z nim tu walczyć. Dużo ciekawsze będzie psychiczne dręczenie Wrony. Infinity chciał zobaczyć ból na jego twarzy. Taki sam jaki on odczuwał lata temu.
- Przyszedłem się napić piwa - odpowiedział prawie beztrosko, doskonale zdając sobie sprawę, że nie jest to właściwa odpowiedź na pytanie chłopaka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.04.14 18:35  •  Griffin Gin - Page 2 Empty Re: Griffin Gin
…nawet głos Infinity’ego dalej brzmiał tak samo – słuchając go, Wrona zawsze miał wrażenie, jakby słuchał syczenia węża, ale nigdy specjalnie mu to nie przeszkadzało. Nie mógł w zasadzie powiedzieć, że nie lubi węży. Tym, czego jednak - szczególnie w tej chwili - nie lubił, było skupione na nim chłodne, badawcze spojrzenie tak dobrze mu znanego czerwonego oka. Cholera, cała ta sytuacja przywodziła wspomnienia, przed którymi tak skutecznie bronił się od miesięcy!
A kiedyś przecież wiele by dał, żeby móc w tej chwili razem z kumplem popijać piwo w głośnej rosyjskiej knajpie w samym centrum świętego Miasta-3. No właśnie, kiedyś. Teraz przygryzał nerwowo dolną wargę, nie spuszczając wzroku z Wymordowanego i zastanawiał się, do czego ta niepozorna wymiana zdań doprowadzi. Wbrew temu, co mogło mu się zdawać, Infinity z pewnością się zmienił i to bardzo – należało zatem zachować ostrożność w podejmowaniu jakichkolwiek osądów i po prostu ze spokojem obserwować rozwój sytuacji. Tak, trzeba cierpliwie czekać.
Wrona nienawidził cierpliwie czekać.

Tymczasem na sali ponownie zapanowało dawne ożywienie i, wydawać by się mogło, nikt już nie zwracał szczególnej uwagi na białowłosego chłopaka w dziwnej masce, który przyszedł tu przed kilkoma minutami – bądź co bądź rosyjski alkohol spożywany w ilościach hurtowych czyni człowieka znacznie bardziej tolerancyjnym. Tak można by było pomyśleć, gdyby nie egzemplarze wyłamujące się z tej pacyfistycznej teorii.
– Obrzydliwe. – Do stolika, przy którym siedzieli Wrona i jego towarzysz, dobiegł głośny, teatralny szept barczystego faceta wspierającego się ciężko o ladę. Łypał na nich podejrzliwie i wyraźnie zniesmaczony pomrukiwał do kogoś obok: – Takich to się powinno od razu zamykać do końca ich usranego życia, zanim narobią problemów. A oni tu przychodzą, gówna jebane i chleją, porządnym ludziom spokojny urlop odbierają! Co z tym miastem, stary...!
Adresat powyższej, jakże celnej i taktownej, opinii kiwał tylko okrągłą głową czerwony i mokry od potu, i odburkiwał coś niewyraźnie w pewnych odstępach czasowych, mrugając mętnymi oczami. Większego nad to wkładu w rozmowę nie miał, co jest zupełnie zrozumiałe, zważywszy na fakt, że uchlany był w trupa i chwiał się już niebezpiecznie na krześle.
Nie wiedziałem, że teraz spacerujesz sobie beztrosko po mieście  – rzucił Wrona z krzywym uśmiechem na ustach, zdając się nie zwracać uwagi na słowa siedzącego opodal mężczyzny – trudno zresztą stwierdzić, czy to  dlatego, że chciał szybko zmienić temat czy raczej dlatego, że po prostu nie dosłyszał jego wypowiedzi. To nieistotne.
Nieśpiesznie, ruchem niemal niedbałym, przesunął swój nietknięty kufel piwa w stronę Infa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.04.14 18:59  •  Griffin Gin - Page 2 Empty Re: Griffin Gin
Inf nie dosłyszał nawet tego szeptu dobiegającego do ich stolika. Ah, no dobra, kłamię. Dosłyszał, oczywiście że dosłyszał. W końcu miał nadwrażliwy słuch. Nie dał po sobie jednak w żaden sposób poznać, że usłyszał cokolwiek. Cóż, szkoda że gruby jegomość nie wiedział, że jego życzenie było już częściowo spełnione - i to już od dawna. No bo w końcu Inf żył w zamknięciu. To, że go teraz wypuszczali na spacery to już inna bajka.
Kiedy białowłosy dostał pod nos kufel piwa, który to wcześniej został podarowany Wronie przez blondwłose dziwadło, od razu chwycił za rączkę i powąchał zawartość. Nie wiedział czy to dobry alkohol czy najgorsze siki - w końcu nigdy nie pił tego typu płynów. Upił więc w końcu łyk i od razu się skrzywił. Gorzkie paskudztwo. Jak ludzie mogli lubić ten smak? Ba, prawie żyć bez niego nie mogli. Odsunął więc od siebie kufel jak najdalej. Jak kot będzie chciał, to może go sobie wypić. Chyba że Wrona będzie chciał go z powrotem.
Zapewne czarnowłosy musiał czuć się bardzo niepewnie. Już sam fakt że spotkał ducha z przeszłości nie mógł napawać optymizmem a tymczasem nawet nie możesz specjalnie powiedzieć o czym myśli, bo przecież ryj ma zasłonięty maską i nic mu z twarzy nie wyczytasz.
Czy należało zachować ostrożność w rozmowie z nim? Oczywiście. Infinity chodź obiecał sobie, że nie rzuci się z pięściami na Wronę, coś zawsze zrobić. Chociaż zabawy słowne są lepsze. Tak, przy tym zostańmy. Podręczmy jeszcze chłopaka psychicznie. Póki co, Inf miał świetną zabawę.
- Beztrosko? Tego bym tak nie nazwał. Nadal mam na szyi smycz. No wiesz... nudziłem się w celi, to pozwolili chodzić mi na spacerki. W ramach kolejnego... eksperymentu.
To był koszmar ich obojga. Białe fartuchy, igły, skalpele, kroplówki, próbki, dziwne substancje... Infinity chciał przypomnieć Wronie, przez co przechodził... i przez co białowłosy nadal przechodzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.14 19:46  •  Griffin Gin - Page 2 Empty Re: Griffin Gin
Oho. Dzieciak skrzywił się w duchu. Chyba szykuje się dłuższa rozmowa. Nim się zatem odezwał po raz wtóry, usadził się wygodniej na krześle i, wsparłszy podbródek na dłoni, wbił obojętne spojrzenie w kufel, który Infinity zwrócił po upiciu zaledwie jednego łyka (jak on to zrobił, nie ściągając maski? O:). Stukał od niechcenia palcami w blat stolika i zastanawiał się, ile jeszcze tu posiedzi... W pewnej chwili przebiegł nawet wzrokiem po sali w poszukiwaniu Putina, ale ów najwyraźniej zlał się już na powrót z tłumem klientów, bo nie dostrzegł go nigdzie. No cóż, bywa. Wróciwszy więc myślami do własnego stolika, prychnął z cicha.
Eksperyment, co? – Wrona zdawał się być spokojny, wręcz apatyczny, ale można było zauważyć, że oczy mu pociemniały. – Jak na eksperyment to nie powodzi ci się aż tak źle, piesku... Radzisz sobie, nie? Jak wam idą, khm, badania?
Miał ochotę spytać o więcej, ale przełknął tylko ślinę i zamilkł na dłuższą chwilę, krzywiąc się w gorzkim uśmiechu. Czuł się naprawdę niezręcznie, chociaż sam do końca nie wiedział, dlaczego. Przez cały czas gapił się niespokojnie na koronki, którymi obszyta była serwetka na stoliku. Czas płynął. Dopiero po upływie kilku minut spojrzał na Infinity’ego ponownie, unikając jednak starannie jego wzroku - czynił to zresztą już od chwili, gdy tamten się do niego przysiadł. Starał się zachowywać względnie chociaż życzliwie, jak na starego kumpla przystało, ale, co zrozumiałe, było w tym coś sztucznego i wymuszonego.
Kto by pomyślał, że spotkam się tu akurat z tobą. – Zaśmiał się sucho i pociągnął zdrowy łyk z kufla, ot, żeby zająć czymś ręce, których nerwowego drgania nie mógł opanować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.14 23:54  •  Griffin Gin - Page 2 Empty Re: Griffin Gin
Sztuka jedzenie i picia bez ściągania maski była prosta - pomiędzy naszytymi na nią zębami znajdował się zamek błyskawiczny. Infinity po prostu odsuną suwak, upił łyk a kiedy stwierdził dobitnie, że alkohol mu nie pasuje, po prostu zasunął go z powrotem.
Dla odmiany, białowłosy nie oglądał się nigdzie wokół, a jedynie spoglądał na Wronę. Świdrował go wręcz spojrzeniem, jakby mu chciał wypalić dziury w kurtce. A najlepiej jeszcze z brzuchu. Zastanowił się przez chwilę, jak sam wyobrażał sobie ich ponowne spotkanie po tym czasie. Co myślał, że będzie czuł? Smutek? Gorycz? Złość? Sam nie wiedział. Ale był pewny co teraz czuł - żądzę zemsty. Gdzieś tam głęboko czaiła się także rozpacz, podobna tej, którą odczuwał lata temu, gdy widział czarną czuprynę niknącą w oddali. To chyba nawet była ta sama. Po prostu z czasem się uspokoiła, a teraz, na widok tych znajomych chociaż odmienionych oczu, po prostu odżyła.
Czy wyglądał dobrze? Durne stwierdzenie. Wrona liczył, że Infinity będzie nosić na ciele ślady po wszystkich eksperymentach? Czyżby już zapomniał o nienaturalnej regeneracji białowłosego?
Infinity zmrużył oczy, wsłuchując się w słowa chłopaka. Jedno z nich szczególnie nie przypadło mu do gustu. Ręce, które do tej pory trzymał na stoliku, napięły się. Paznokcie mimowolnie przemieniły się w pazury i wbiły na kilka centymetrów w blat stołu. Kilka kropel krwi wsiąkło w drewno, gdy drzazgi wbiły mu się w palce. Infinity zamrugał kilka razy, zastanawiając się przez chwilę, dlaczego nagle widzi na czerwono. Przyłapał się na tym, że dyszy ciężko, próbując za wszelką cenę zachować spokój.
- Możesz... z łaski swojej powtórzyć... jak mnie nazwałeś... pierdolony zdrajco?!
No i masz. Wpadł w berserk.
Gwałtownie wstał, łapiąc od razu kant stołu i wywracając go na Wronę. Tego było po prostu za wiele dla wymęczonego setkami lat eksperymentów i podłego traktowania umysłu Infa. Kiedy spoglądał na Wronę, miał przed oczami nieco radośniejsze chwile swojej marnej egzystencji - kiedy razem skuleni w celi, próbowali się jakoś pocieszyć. Czarnowłosy był mu podporą, przyjacielem. A potem odwrócił się i wbił mu nóż prosto w plecy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.04.14 0:50  •  Griffin Gin - Page 2 Empty Re: Griffin Gin
„Chcecie mi powiedzieć, że wasz pierdolony eksperyment hasa sobie na wolności w imię nauki? Nie obchodzą mnie wasze badania. Możecie urządzić sobie plac treningowy tutaj, panowie geniusze. To zwierzę. Wykolejeniec. Prędzej czy później i tak da wam, że jesteście pierdolonymi idiotami. Wpuszczenie go między ludzi nie sprawi, że będzie funkcjonował jak oni. Macie dwie godziny, żeby przyprowadzić go z powrotem i wpakować do tej cholernej klatki.”
Mniej więcej od tego się zaczęło. Trzej żołnierze, którzy kroczyli ulicami miasta, zdążyli już odsunąć na bok dosłowny przekaz dyktatora. W pamięci utkwił im wyłącznie ostateczny rozkaz i niezadowolony grymas na twarzy mężczyzny, który bezpodstawnie wyżył się słownie także na nich, przez co mężczyźni podeszli markotnie do wypełnienia swojego służbowego obowiązku. Ponadto – jak wszyscy szanujący się, zapracowani ludzie – mogli teraz popijać kawę, udając, że w gruncie rzeczy nie mają czasu na bezsensowne zawracanie im dupy. Ale rozkaz to rozkaz. Byli cholernymi żołnierzami, a teraz nawet przebiegająca przez ulicę, kompletnie naga dziewica (z pozdrowieniami dla Wrony) nie odwróciła ich uwagi. Wszyscy, jak jeden mąż, skupiali swoje spojrzenia na ekranie urządzenia, sygnalizującego, że ich cel znajdował się już nieopodal. Jeszcze kilka kroków...
Ich oczom ukazał się nieciekawie wyglądający lokal. Takie miejsca przeważnie zwiastowały tylko jedno – kłopoty. Co prawda, panowie nie mieli z początku złych przeczuć, odnieśli wrażenie, że ta mała bestia postanowiła się socjalizować, a lody najłatwiej było przełamać pod wpływem alkoholu. Jakież to musiało być zdziwienie, gdy zajrzeli do środka speluny.
Sukinsyn miał rację ― jeden z nich rzucił cicho.
Pozostała dwójka zerknęła na niego wymownie, gdy uraził najwyższy majestat. Ale, cóż, nie dało się ukryć, że przynajmniej nazywał rzeczy – właściwie ludzi – po imieniu. Wracając, okazało się, że wszelkie obawy dotyczące obiektu eksperymentalnego sprawdziły się. Dosłownie kwestią nic nie znaczących sekund było sięgnięcie po broń. Urządzenie namierzające z hukiem uparło na ziemię, a lufy trzech pistoletów wycelowane zostały prosto w białowłosą wywłokę.
NA ZIEMIĘ! Wracasz z nami.
Nie, to nie były ćwiczenia.
Jeden z żołnierzy ostrożnie zaczął przesuwać się w kierunku czarnowłosego chłopaka, który nieszczęśliwie stał się ofiarą... stołu. Nie ignorujcie potęgi mebli. Mężczyzna przez ten cały czas ani myślał, by oderwać wzrok od wymordowanego, a gdy znalazł się już u celu, wolną ręką chwycił za brzeg blatu i odsunął go na bok. Bezpardonowo złapał bruneta za ramię, byleby tylko pomóc mu się podnieść.
Mam nadzieję, że nic ci nie jest, ma---ły. Mina jasnowłosego zrzedła, gdy uciął swoją wypowiedź. Fakt, że mógł przyjrzeć się z bliska chłopakowi, którego jeszcze przed chwilą chciał ratować, wcale nie był tak zadowalający. Czerwone oczy. ― Chłopaki! Mamy jeszcze jednego! ― rzucił i szarpnął młodzieńca mocniej, usiłując postawić go w pionie. Wszystkie chęci do potraktowania go z należytym szacunkiem, wyparowały w chwili, w której okazał się być kolejnym śmieciem, który pałętał się po świecie.
I co teraz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.14 16:02  •  Griffin Gin - Page 2 Empty Re: Griffin Gin
ŁUP.
…przywodzi wspomnienia…
Przy pierwszym spotkaniu też dostał od Infa czymś ciężkim prosto w twarz. Co to było, krzesło…?, łóżko…? Już nie pamiętał… Był jeszcze wtedy naiwnym, wystraszonym szczeniakiem i wiele dni zbierał się po tak serdecznym powitaniu. Jak to się w ogóle stało, że się zakumplowali, do diabła?

Wrona nie zdążył jeszcze odłożyć piwa, kiedy w nagłym ataku szału Infinity rzucił w niego stołem; wypuszczony z ręki kufel z trzaskiem uderzył o ziemię, a jego złocista zawartość rozlała się natychmiast po brudnej podłodze. W knajpie tymczasem zapanował popłoch – zupełnie zresztą zrozumiały, w końcu nie codziennie takie rzeczy dzieją się w samym sercu idealnego Miasta-3, prawda? Ta jednak część klientów, która nie wybiegła jeszcze z baru czy to dlatego, że łaknęła wrażeń, czy może po prostu była zbyt pijana, żeby się ruszyć, kątem oka zerkała ciekawie na rozwój sytuacji, odsunąwszy się oczywiście uprzednio na bezpieczną odległość. „Biedny chłopiec…”, mruknął nawet ktoś z tyłu.
W tym samym czasie „biedny chłopiec” siedział wsparty o ścianę, mrugając oczami w zupełnym zaskoczeniu. Przyznać trzeba, że refleks go nie zawiódł: ułamek sekundy wystarczył, aby zdążył zrobić sprawny unik i tym samym ocalić czaszkę przed roztrzaskaniem, ale nie będąc na tyle szybkim, by uskoczyć w bok, runął z głuchym łomotem na ziemię. Po bliskim zetknięciu z rosyjskim murem utwardzanym zapewne czystym spirytusem i syberyjskim mrozem, rozszumiało się nieszczęsnemu Wronie w głowie. Szlag, jak boli…
Nie dane mu jednak było się pozbierać, bowiem upłynęła zaledwie krótka chwila, nim do knajpy wpadło trzech uzbrojonych facetów, którym niecodzienne zamieszanie całkiem słusznie mogło się wydać wystarczająco podejrzane, by interweniować. Jeden z nich podszedł do skutecznie oszołomionego zawieraniem przyjaźni ze stołem chłopca i chyba nawet chciał pomóc mu wstać, ale…
Ach, cholera… No i dlaczego on nigdy nie nosił tych pieprzonych soczewek?! „Wrzuć na luz, tyle już razy chodziłem po mieście i żaden pies S.SPEC-u mnie nie wywęszył, to niby czemu miałoby mu się teraz udać?” – odpowiadał nonszalancko bardziej doświadczonym kumplom po fachu, kiedy zwracali mu na to nieustannie uwagę. Był przekonany, że jest za sprytny na to, żeby dać się złapać.
…jak widać był w błędzie.
Usłyszawszy, że jeden z żołnierzy krzyczy do pozostałych, drgnął niespokojnie i jakby nieco otrzeźwiał, podejmując próbę ogarnięcia rozumem całej sytuacji: Trzech na jednego plus Inf, który jest przeciw wszystkim jak leci, kalkulował w duchu. No to, chłopie, jesteś udupiony jak nic. Liczmy na cud, ponoć się zdarzają
I mimo że pojmował doskonale beznadziejność sytuacji i jeszcze większą beznadziejność podejmowania jakiejkolwiek reakcji, wyćwiczonym, szybkim ruchem sięgnął po nóż i rzucił się ślepo na trzymającego go za ramię żołnierza. Sprawnie prowadzone ostrze lekko i płynnie zatopiło się w mięsie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.14 20:24  •  Griffin Gin - Page 2 Empty Re: Griffin Gin
To było krzesło. Metalowe.
Infinity nie zwracał specjalnie uwagi, na to co się dzieje wokół. Jedyne tak naprawdę co rejestrował to Wrona, przewrócony stół oraz rozbity na kawałki kufel piwa. Wychodziło na to, że jednak kiciuś nie będzie miał gdzie wracać, żeby się napić. Z resztą, Inf już zupełnie wątpił, by zwierzak odważył się tutaj zbliżyć. A w sumie to powiem jeszcze więcej - białowłosy zupełnie o futrzaku teraz nie myślał.
Oczywiście, w kilka chwil po tym jak stół powalił Wronę na ziemię, Intinity postąpił kilka kroków w przód. Rączki miał wyciągnięte przed siebie, no chyba domyślacie się, że nie chciał pomóc mu wstać i się przytulić. Chociaż na dobrą sprawę chciał go przytulić. Mocno. Za szyję. I jeszcze przybić mu piątkę. Z tą różnicą że za pomocą pięści. No i nie zapominajmy, że to miało być w twarz.
W tym jednak momencie gdzieś w podświadomości, białowłosy zarejestrował dźwięk otwieranych drzwi. Coś podpowiedziało mu, że powinien zerknąć w tamtą stronę. Zapewne była to sprawka telefonu tego blondwłosego dziwadła, ale jego oczom ukazało się trzech wojskowych. Nie było wątpliwości, że przyszli po niego.
Tak naprawdę gdyby jednak się powstrzymał, nie mieliby prawa go tknąć. Ale cóż, sam dał popis swoich dobrych manier, nie zdziwił się więc, że zaraz wymierzyli w niego broń. Zagryzł wargę wściekły, ale co miał zrobić. Cofnął się kilka kroków z rękami w górze, po czym klęknął, przykładając dłonie do głowy na znak, że będzie grzeczny. Wiedział, że jeśli będzie rozrabiać, nie wypuszczą go na zewnątrz na prędko, a on lubił te swoje spacery.
I wszystko byłoby okej - Inf poszedł by z władzami, pozwalając spokojnej atmosferze tego lokalu powrócić. Ale nie. Bo faceciki dopatrzyli się czerwonych oczu Wrony. Infinity drgnął lekko, słysząc słowa żołnierza. Aha... więc jego też będą chcieli zabrać.
Infinity zamknął na chwilę oczy. Przypomniał sobie te wszystkie momenty, kiedy brali ich na eksperymenty razem. Strach w oczach czarnowłosego, jego płacz i krzyki. Znosił to o wiele gorzej od Infa, przyzwyczajonego do bólu. Pamiętał, jak po każdym teście Wrona wtulał się w niego rozpaczliwie, próbując znaleźć chociaż odrobinkę ukojenia. I przypomniał sobie też własny ból, ból bycia zdradzonym.
Infinity otworzył oczy. Dojrzał błysk ostrza młodego Łowcy. Błyskawicznie więc podniósł się z klęczek i, nie zważając na mierzące w niego lufy, rzucił się na żołnierzy, powalając ich na ziemię. Nie bał się postrzału. Rana szybko się zasklepi.
- Na co czekasz, skończony idioto?! Wypierdalaj mi stąd! - ryknął.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Griffin Gin - Page 2 Empty Re: Griffin Gin
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach