Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Go down

Pisanie 14.10.18 22:15  •  Schody - Page 5 Empty Re: Schody
Pająk nie poruszył się więcej. Pozostał na swoim miejscu, nie spuszczając swojego spojrzenia z rudowłosego. Paciorkowate oczy wydawały się w półmroku pochłaniać jakiekolwiek światło. Przedstawiały się niczym nieskończony mrok, który tylko czekał, aby wciągnąć duszę naiwnych osób. Jedynie od czasu do czasu pazury przy otworze gębowym się poruszyły, jakby w zniecierpliwieniu, niemo poganiając rudowłosego do działania.
Sieć, która tworzyła kokon była sztywna, ale jednocześnie zaskakująco miękka w dotyku, nieco klejąca się do dłoni wymordowanego. Jednakże nie na tyle, by nie dało się rozerwać powłoki, która skrywała niedoszły posiłek bestii. W środku, jak się okazało, znajdowała się łania. Po jej rozmiarach łatwo można było wywnioskować, że była młoda, zaledwie paru miesięczna. Miała szorstką sierść w dotyku o barwie ciepłego kakao z odrobiną bieli po bokach. Oddychała. Była ciepła. Żyła. Jad, którym potraktował ją pająk jedynie sprawił, że ciało zostało sparaliżowane. Serce przyspieszyło. Była świadoma tego, co działo się dookoła niej. Ale nie mogła się poruszyć.
W pomieszczeniu nie znajdowało się nic, co mogłoby przykuć cudzą uwagę. Jedynie szczątki pomniejszych zwierząt, pełni sieci, i dwa wciąż żywe kokony. Oprócz tego można było dostrzec mnóstwo rozsypanych kamieni, brudu i piasku. Czyli wszystko to, co można znaleźć w jaskiniach.

Termin: 21.10
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.18 23:28  •  Schody - Page 5 Empty Re: Schody
Przejechał dłonią po włosach, nadal czując w nich lekką strukturę pajęczyny.
  — Podaruję sobie tą przyjemności. Znów mnie opluje. Tym razem jadem— stwierdził, bo nie miał ku temu żadnych wątpliwości. Nie darzył nowego przyjaciela Pradawnego cieplejszym uczuciem. I przypuszczał, że ze wzajemnością.
  Zajrzał się do każdego, znajdującego się w pomieszczeniu kąta, ale jego zdezelowane spojrzenie napotykało jedynie kurz, szczątki zwierząt i pajęczyny. Gdzieniegdzie musiał dopomóc sobie zapalniczkę, by cokolwiek ujrzeć, ale bez pożądanych przez niego rezultatów. Zgadywał, że ten stwór rezydował tu od kilku miesięcy i nieprzerwanie od tego czasu gromadził tutaj swoje łupy. Wybór schronienia był godny podziwu. Najprawdopodobniej, gdyby on i Shane nie wpadli na pomysł, by unieszkodliwić źródło niedających się wyspać po nocach dźwięków, nikt nie natknąłby się na te stworzenie dopóty, dopóki takowe nie urosłoby do rozmiarów dorosłego osobnika i panosząc się od Smoczej Górze, siało spustoszenie w liczebności Smoków. Wielki, obrzydliwy skurwysyn.
  — Staram się. Naprawdę — mruknął pod nosem - bardziej do siebie, niżeli do niego, ale dostosował się do niewymownej prośby. Oprócz arsenału przekleństw w ojczystym języku tego przeklętego Rosjanina, nie zademonstrował swojego braku cierpliwości. Przynajmniej na razie.
  Ponownie przykucnął przy kokonie i znów spróbował uratować to, co się w nim znajdowało, ale liczył się z tym, że kolejne próby mogą został nagrodzone tym, co ich poprzedniczki - niepowodzeniem w najczystszej postaci.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.18 8:25  •  Schody - Page 5 Empty Re: Schody
 Shane miał jedno wyjście z całej tej sytuacji, w której to próbował oswoić pająka. Musiał przyjąć prezent, który ten mu podarował. Bestia uznała jego wyższość, odwdzięczając się zapłatą. Zapłatą, na którą patrzył pustym wzrokiem rudzielec. Zapłatą, która oddychała. Puls był słaby, jednak wyczuwalny. Sarna najpewniej zdechłaby, nawet gdyby uciekła z siedziby. Nawet gdyby jeden z nich zrobiłby altruistyczny gest.
Pradawny nie wiedział, jak do spraw zwierząt podchodzi Yury, jednak on, nie miał najmniejszego problemu, aby to stworzenie zabić.
 Pochylił głowę, nadal wpatrując się w ślepia pająka, jakby gdyby ten zamierzał zmienić zdanie, co do swoich planów. Przyłożył usta do szyi zwierzęcia, a następnie wbił ostre zęby w poruszającą się nierówno tętnicę, przegryzając ją. Krew chlusnęła, a zwierzę zawyło, a następnie kilka chwil później zdechło. Spoglądając na pajęczaka, wytarł wierzchem dłoni zakrwawione usta, lecz przy tym umazując sobie pół twarzy.
Jeszcze chwila Yury, czuję to.
Mruknął w stronę kompana, który za grosz nie grzeszył cierpliwością. Z ich dwójki to Shane był bardziej opanowany i analizował wszystko, aniżeli Buldożer, który z impetem wpierdalał się w akcję z buta, niszcząc wszystko.
Przesunął pakunek z martwą sarną w stronę pajęczaka, sygnalizując mu, że przyjął go do stada i tym samym oddając mu również część posiłku.
 Czekał na reakcję pająka.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.18 21:18  •  Schody - Page 5 Empty Re: Schody
Pająk nie drgnął, przyglądając się poczynaniom Pradawnego. Kiedy zęby mężczyzny zatopiły się w bezbronnym ciałku młodej łani, tak zadrżała w ostatnich mękach agonalnych, a potem życia powoli z niej uleciało, pozwalając by śmierć złożyła na niej swój pocałunek. Zwierzę smakowało... inaczej. Mięso i krew pozostawiało po sobie dziwnie słodkawy, ale jednocześnie piekący posmak. W pewnym momencie Shane poczuł, jak koniec języka oraz wargi zaczynają delikatnie drętwieć. Nie na tyle, by mowa zaczynała sprawiać mu jakiekolwiek problemy, aczkolwiek było to uczucie raczej upierdliwe. Zapewne jad, który został wstrzyknięty w łanię wchłonął się w Pradawnego podczas mało humanitarnego posiłku. Pozostała jedynie nadzieja, że efekt uboczny wnet minie.
Pająk poruszył odwłokiem, robiąc krok nieco bliżej rudowłosego, a potem błyskawicznie pochwycił łanię i przyciągnął ją pod siebie, wbijając swoje gębowe pazury w jej jeszcze ciepłe ciało, zaczynając swój posiłek, przy jednoczesnym poruszaniu przednimi odnóżami przytrzymującymi łanię. I chociaż zdawał się być w pełni skupiony na swoim jedzeniu, to jednak można było odnieść wrażenie, że nadal nieufanie przyglądał się mężczyźnie.
Tymczasem sieć, z którą walkę rozpoczął Yury, powoli puszczała, chociaż niewątpliwie nieco przykleiło się do jego dłoni i będzie ciężko się jej pozbyć od razu. Również i w tym kokonie znajdowała się łania, jednakże ta w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki miała odcień wczesnego śniegu poprzeplatanego srebrnymi nićmi. Gdy poczuła zew wolności, zaczęła się rzucać, choć sierść i spora część jej ciała była nadal pokryta lepką substancją. W całym tym zgiełku i przerażeniu, Yury poczuł piekący ból w lewym przedramieniu, kiedy łania wbiła swoje dopiero kiełkujące poroże w jego skórę i rozrywając ją, pozostawiając po sobie głęboką ranę.

Termin: 04.11
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.18 23:48  •  Schody - Page 5 Empty Re: Schody
Kiedy kokon w końcu ustąpił, Yury nie spodziewał się ataku, chociaż ten był całkiem logiczny, bowiem znajdujące się w nim zwierzę nadal miało ograniczone ruchy, a na dodatek z pewnością było ranne, wyczerpane i przede wszystkim zapędzone w kozi róg. Nie miało jak uciec, mogło się tylko bronić, a biomech do tej pory nie zaprzyjaźnił się ze swoim rozumem, więc... Po tym, jak poroże przebiły mu skórę, z jego ust wydobył się cichy syk. Przycisnął łokieć do drżącej szyi parzystokopytnej istoty, a na ustach ukształtował się delikatny, nieco psychopatyczny uśmiech. W uszach słyszał, jak pod naporem mięśni pęka kość po kości, ale... zimne, mechaniczne palce skonfrontowały się z karkiem zwierzęcia. Zakleszczył je mocniej, tłumiąc wydobywający się z gardła bezużyteczny pisk.
  — Nie znam się na faunie, ale to chyba jedno z tych istot obdarzonych nadnaturalnymi zdolnościami, Shane.
  Krew skapywała z rany wprost na pysk przerażonej istoty, ale Yury nie był zbyt przejętym tym widokiem. Wbił niebiesko-szare oko w bezbiałkowe, czarne ślepię, ale nie dostrzegł w nim żadnej emocji. Ich właściciel nadal próbował się wyrwać, ale coraz bardziej opadł z siły, tracił oddech.
  — Mam ochotę ukręcić jej łeb, ale z drugiej strony nie wygląda jak dobry materiał na grilla. I chyba może być całkiem przydatna, jeśli ktoś ją oswoi — stwierdził. Do głowy przyszły mu dwie osoby o spokojnym usposobieniu, którym mogłoby się to udać - Tyrell lub Faith. Jedno z nich na pewno zajęłoby się zwierzęciem jak należy. On nie miał ochoty użerać się z czymś tak... delikatnym i płochliwym. Szybko dokonałoby przy nim żywota.
  Rozluźnił ucisk. Obiło mu się o uszy, że zwierzęta tego typu były wyposażone w dość bystre umysły, by zdać sobie sprawę ze swojego marnego położenia. Wystarczył tylko jeden ruch, tylko jeden, a wtedy bez skrupułów odbierze jej ostatnie tchnienie, ale pajęcza sieć opatulająca ciało nadal ograniczała ruchy. I na razie musi tak pozostać.
  Przyłożył palce do rany, by określić jej głębokość. Pulsujący od niej ból nie był zbyt przytłaczający. Przyzwyczaił się do o wiele gorszych ubytków.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.10.18 8:40  •  Schody - Page 5 Empty Re: Schody
 Nie wiedział co mógł zrobić więcej. Limit pomysłów coraz bardziej się mu wyczerpywał, jednak spoglądając na zajadającego się pająka swoją zdobyczą, miał cichą wręcz nikłą nadzieję, że może to wystarczy. Głos rozsądku podpowiadał mu, że wcale może nie być tak kolorowo, gdyż nieufne spojrzenie paciorkowatych oczu nadal wierciło w nim dziury. Siedział na posadzce, wpatrując się jak ten spożywa posiłek, czekając.
Nie wiedział tak naprawdę na co. Liczył, że pająk przysiądzie się do niego i zaczną gawędzić?
 Cichy, ulotny cień westchnięcia uleciał spomiędzy warg rudowłosego. Warg, które dziwnie mrowiły. Poruszył nimi, sprawdzając czy wszystko w porządku, a wzrok padł na martwe zwierze.
No tak.
Mógł się domyślić, jak bardzo nierozważne to było i ryzykowne. Gdyby pająk był dorosłym osobnikiem, najpewniej jad również zabiłby i jego.
Niebawem będziemy mieć cały zwierzyniec. Hashim już musiał budować stajnie dla konia i kilka boksów dla innych zwierząt.
Mruknął, jednak zaraz ponownie westchnął. Sam nie był lepszy. Właśnie oswajał pająka. Brawo, rudzielcu.
Sądzę, że możesz mieć rację. Zostaw ją przy życiu. Któryś z aniołów się nią zajmie.
Co dalej.
Rzucił do siebie, wolno podnosząc się z ziemi. Nie wiedział czy się wycofać i zostawić go samego czy zostać. Co miał zrobić w takiej sytuacji. Pająk to nie pies.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.18 16:39  •  Schody - Page 5 Empty Re: Schody
Łania wierzgała desperacko jeszcze przez krótką chwilę, starając się za wszelką cenę wywalczyć sobie drogę ku wolności. Kiedy jednak dotarło do niej, że wszelakie jej próby są bezowocne, drobne ciało zwierzęcia powoli się uspokajało, aż ostatecznie zastygło. Jedynie oczy pozostały rozbiegane w oddech nieregularny i przyspieszony. Rana, jaką zadała biomechowi piekła a ciepła i lepka krew powoli barwiła i wsiąkała w materiał jego ubrania. Już teraz Yury wiedział, że będzie mu się babrała przez długi okres czasu. Pająk w tym samym czasie skończył swój posiłek i wypuścił ze śmiertelnego uścisku wysuszone ciało zwierzyny. Podszedł bliżej rudowłosego, przyglądając mu się uważnie i wydając z siebie ciche klekotanie. A potem odwrócił się i niespiesznie zniknął w mroku, wspinając się po ścianie. Więcej już się nie pojawił.

Yury: zdobyłeś Halle srebrzystą. Potrzeba 3 fabuł na jej całkowite okiełznanie (jeżeli komuś ją podarujesz, to nawet jak do ciebie się przywiążę, to potrzebne będą 3 nowe fabuły, by przywiązała się do nowej osoby). Ponadto jesteś ranny. Rana na ręce nawet po opatrzeniu będzie się babrać przez 2 fabuły. Jeżeli jednak jej nie opatrzysz, to po 3 fabułach wda się zakażenie.

Shane: zdobyłeś pająka wielkiego. Przez kolejne 3 fabuły nadal będzie psotnikiem i nie będzie się ciebie do końca słuchać, ale będzie się do ciebie przekonywać. Przez 5 fabuł będzie rósł do normalnych rozmiarów. Na kolejnej fabule będziesz miał zaburzone kubki smakowe.

Gratulacje panowie.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.10.20 22:33  •  Schody - Page 5 Empty Re: Schody
Najbardziej zaskoczyła go ciemność. Nawet zwykłego szarego jesiennego dnia w M1 i M3 przez zaciśnięte powieki potrafiło przedrzeć się drażniące go światło. Miasta były mocnym punktem odniesienia dla Desperacji, obecna sytuacja zalewała go kontrastami. Tutaj nawet poczucie dnia i nocy było inne. Natężenie blasku, jego odbicie od suchych ziem, ziaren piasku, traw i kamieni wieży Smoków były czymś… tak prozaicznym i prostym, że mieszał go sam fakt, że potrafił tak świadomie dostrzec różnicę. I tak krok po kroku, jakby uczył się na nowo poznawać świat, przechodził od doświadczeń zmysłowych do świata rozumu, ze świata percepcji do świata koncepcji. Koncepcja ciemności na Desperacji była skryta i potężna. Po zachodzie słońca wszystko wyglądało inaczej i Matt chłonął każdy cień i grę światła na horyzoncie, patrząc z okna warsztatu na zachód słońca. Nigdy nie bał się ciemności. Nie tej fizycznej, w każdym razie.
Kolory nocy, korytarzy, pokoi i samego cienia Smoczej Góry były pełne tonów, odcieni i znaczeń. W mrokach i chłodzie wieży spodziewał się nasilenia odosobnienia i żałosności swojego życia. Zamiast tego przychodziło miękkie niezrozumiałe otulenie i cisza. Z oszołomieniem zorientował się, że chętnie wpada w cienie korytarzy i wolał pozostawać w półcieniach zasłon warsztatu.

Po korytarzach Kamiennej Wieży chodził ukradkiem, trzymając się blisko ścian, jakby cień na twarzy miałby go czynić niewidzialnym. Pełnoprawni mieszkańcy tego miejsca, którym on nie był o czym dano mu dosadnie do zrozumienia, zazwyczaj go ignorowali, a w smoczej tawernie dostawał resztki i ochłapy. Nie przeszkadzało mu to. Czuł jednak nikłe zainteresowanie od strony tutejszych, skierowane na warsztat Smolistej Hydry, w której nie było Smolistej Hydry, ale Ktoś Inny. I z tego warsztatu zaczynały dochodzić dźwięki, bo Matt zaczynał czuć się swobodniej w swoich-ale-ciągle-nieswoich czterech kątach.

I tak jakoś mijał czas. Czuł ulgę, czuł stres, ale inny stres niż w Mieście. Był to bardzo organiczny stres, który właśnie, wraz z zdrętwiałymi nogami od siedzenia nad jakimś ustrojstwem w warsztacie, próbował zabić plątając się po schodach i korytarzach wieży. Analiza architektury tego miejsca dawała mu drobną satysfakcję, więc na tym się skupiał. Kurz i pajęczyny, małe okna, garnizonowa struktura, schody, schody, schody, zbyt dużo schodów, cienie głębokie jak studnie w miejscach gdzie podłogi stykały się ze ścianami, wyrwy w kamieniach, w których gnieździły się małe stworzonka, czyhające na inne, jeszcze mniejsze stworzonka. A jednak wszystko było solidne, przepełnione wrażeniem legowiska, które raz zrozumiane staje się ostoją obiecującą chwilę wytchnienia.

Założył włosy za ucho. Były już zbyt długie i dziwnie pociemniałe w swoim blond kolorze. Poprawił ciemną bluzę, którą znalazł na starcie ubrań w warsztacie i włożył ręce w kieszenie. Od niechcenia bawił się śrubkami, które czuł na dnie. Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem miał jakąkolwiek sensowną konwersację z kimkolwiek na temat czegokolwiek. No, poza rozmowami z Yurym. Domyślał się, że ekskluzywna ekspozycja na Yurego może nie być najlepszym pomysłem świata (więc dlaczego nieustannie tak go do tego ciągnęło?), ale też nie chciał zaczepiać Smoków. Szedł więc powoli, myślami będąc jednak w warsztacie, zastanawiając się mechaniczną protezą, którą znalazł w pudle pod samym oknie. Zatopiony w myślach, zaczął gwizdać melodie, zaskakująco dobrze gwizdać. Nigdy nie zdążyło mu się tak gwizdać.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.21 15:20  •  Schody - Page 5 Empty Re: Schody
Smoków wydawało się być tu ostatnio... mniej niż zazwyczaj. Albo wszyscy zapadli w smoczy letarg albo byli bardzo zajęci w terenie. Którakolwiek z tych dwóch, Ego to nie przeszkadzało. Oznaczało to bowiem więcej ciszy i mniej niepokoju, że ktoś mu wyrwie kręgosłup. Rozprostował kości, zmęczył mięśnie i zmarzł w czasie swojego zwiedzania. Nieśpiesznie wrócił do Warsztatu Smolistej Hydry.



//oficjalny szejming na osobę która powiedziała że "odpisze jutro", ale nie odpisała "D
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Schody - Page 5 Empty Re: Schody
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach