Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 17.10.16 20:33  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) - Page 2 Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Fakt, pomaganie im z terenów Desperacji jest znacznie rozsądniejsze ― przyznał, wcześniej nie biorąc tego pod uwagę. W gruncie rzeczy nie wiedział za wiele na temat Łowców, oprócz tego, że stanowili jakiś niewielki procent mieszkańców tego padołu i od czasu do czasu przeplatali się z wymordowanymi. Leslie kiwnął nieznacznie głową, raz jeszcze nie planując przebierać w słowach, co bez wątpienia mogło doprowadzić rozmówcę do poczucia zażenowania. Zero nigdy jednak nie przywiązywał większej wagi do cudzego samopoczucia, a już w szczególności nie wtedy, gdy w grę wchodziły obce osoby. Victor, chociaż wykazał się względem blondyna jakimś zalążkiem sympatii i przyszedł mu z pomocą, wcale nie miał łatwiej. Jak mawiała pewna słota zasada – to, że kogoś lubisz, nie znaczy, że ten ktoś musi lubić ciebie.
Może powinieneś spojrzeć na to ze swojej perspektywy.
Nie masz lepszych rzeczy do roboty?
Pytasz o to samego siebie?
Pewnie długo musiałeś pracować na to zaufanie ― stwierdził bez ogródek. Niełatwo było dogadać się z grupami, na których zewsząd czaili się jacyś wrogowie. W każdym razie Vessare wewnętrznie mógł poczuć się bezpieczniejszy, pomimo tego, jak bardzo chciał być już u siebie. ― Mam na myśli to, że na tamtych terenach nie można być pewnym nikogo ani niczego. W końcu równie dobrze ktoś oferujący pomoc, mógłby sprzedać ci truciznę. ― Barki blondyna drgnęły lekko, gdy koniec końców powstrzymał się od nadwyrężającego ciało wzruszenia nimi. Przeklęte rany.
Gdy taca z jedzeniem i herbatą stuknęła o stół, blondyn uchylił powieki, przez kilka sekund wpatrując się w sufit, jakby mimo usilnych prób odpłynął na te kilka minut. Na szczęście nie zapadł w głęboki sen, więc chwilę później jego dwukolorowe tęczówki już zawiesiły spojrzenie na siedzącym naprzeciwko Victorze. Wreszcie z niejaką niepewnością przyjrzał się podanej zastawie, powoli pochylając się w stronę stołu i wyciągając rękę po jedną z kanapek. Wolną ręką potarł zdrowy policzek, zanim zmusił się do wzięcia pierwszego gryza pieczywa z dodatkami. Nawet sama czynność jedzenia była dość nieprzyjemna, przez co szło mu to wyjątkowo ślamazarnie. Niezależnie od całkiem dobrego smaku i tego, że od kilku dni niczego nie jadł, apetyt niekoniecznie mu dopisywał, jednak dla własnego dobra zmusił się do przełknięcia przeżutego kawałka chleba.
Na Górze Babel jest dużo więcej rannych, nie sądzisz, że mógłbyś się tam przydać? ― spytał, jednak na tyle wymijająco, że za jego słowami nie kryła się nawet najmniejsza troska o anioły i inne przypadkowe ofiary tego aktu głupoty.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.10.16 23:44  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) - Page 2 Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
-Masz rację. Zdobycie ich zaufania nie było czymś łatwym.-odparł lekko drapiąc się po głowie-Zajęło to trochę czasu, ale nie uważam żeby był to czas zmarnowany.-Dodał po chwili.
Skoro mógł się komuś na coś przydać i pomóc jeszcze większemu gronu osób to czemu miałby tego nie zrobić. Na początku sam nie widział, że ma do czynienia z Łowcami. Nawet nie wiedział na ich temat za dużo. Poznał jedną osobę, która po zaprzyjaźnieniu okazała się być jednym z nich, a Viktor postanowił im pomóc. Nie od razu pokazali mu gdzie znajduje się ich baza. Musiał się trochę na gimnastykować żeby chcieli chociaż dać mu szansę się wykazać. Jednak teraz ma zapewnione schronienie na czas pobytu w M3 i zdobył kilka kontaktów.
Słysząc słowa Zero, ciemnowłosy zbytnio nie zareagował. Zdawał sobie jakąś tam sprawę z tego, że na Górze Babel również są ranni jednak nie koniecznie interesował się sprawami Aniołów. Jego kontakty są z nimi dość znikome.
-Gdybym miał z nimi lepsze kontakty to może by mnie do czegoś wykorzystali.-powiedział po czym wziął łyk herbaty-Można powiedzieć, że drzewo znajdujące się na terenie Edenu mogłoby mieć z nimi więcej wspólnego niż ja.-ciągnął jednak nie mówiąc co jest tego powodem, jakoś nie czuł by była to informacja, którą chce się podzielić z blondynem-Nie uważają moich umiejętności czy mocy jako odpowiednie, aby zajmować się rannymi na Górze Babel.-kontynuował-Dochodzi też to, że nie są zbytnio w stanie mną sterować i mam swoje zdanie.-dokończył po czym upił kolejny łyk gorącego napoju.
Co było powodem braku kontaktu z tymi na górze nie jest czymś o czym Viktor chciałby opowiadać. Skoro sami powiedzieli, że go nie potrzebują to niech sobie teraz radzą. W końcu mają w swoich szeregach Aniołów z umiejętnościami leczniczymi, więc co to dla nich. Blue uważa, że o wiele bardziej przyda się na terenie Desperacji gdzie o dobrą opiekę medyczną raczej trudno oraz w M3 gdzie z dostępem do dobrych lekarzy jest różnie.
-Wiem, że mówiłeś, abym nie pytał o takie rzeczy, ale czy mógłbyś opowiedzieć cokolwiek o sobie?-zapytał lekko zaciekawiony-Nie musisz wyjawiać mi swoich sekretów czy szczegółów ze swojego życia. Tylko jakieś informacje, żebym wiedział jak mam się przy tobie zachowywać. Jesteś teraz moim gościem, więc nie chciałbym ci się jakoś specjalnie naprzykrzać chociaż już to pytanie chyba pod to podchodzi.-powiedział patrząc się przyjaznym wzrokiem na Zero-Wystarczą tylko jakieś podstawowe informacje.-dodał po chwili.
Jeśli nie chce mówić o sobie to niech nie opowiada jakiś szczegółów. Jednak przydało by się wiedzieć coś więcej niż tylko jego imię. Głównie zależy Viktorowi na tym, aby nie uprzykrzyć mu przymusowego pobytu u niego w domu do czasu wyzdrowienia. Nie będzie to miało sensu jeśli chłopak ucieknie z nie do końca wyleczonymi ranami, które jeszcze mogły by się otworzyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.16 19:56  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) - Page 2 Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Blondyn pokiwał nieznacznie głową, nie zamierzając wdawać się w powody jego kiepskich stosunków z aniołami. Dało się zresztą zauważyć, że sam podchodził do nich ze sceptycyzmem, a wolał, żeby przypadkiem nie zaczęto drążyć tego tematu. Nie było najmniejszych szans, by wygadał się przed nieznajomym, ale w obecnym stanie Leslie'go lepiej było unikać rozdrażnienia. Nawet głupia złość miała moc nasilenia bólu jego głowy. Dla zero jednak dobrze było wiedzieć, że nie był tu jedyną osobą, która mimo rasy nie utożsamiała się aż tak z resztą skrzydlatych i również miała odmienne od nich poglądy.
Milczenie Vessare'go usprawiedliwił kolejny kęs kanapki, który wziął do ust i przeżuł z ociąganiem, na koniec czując jak ciężko osiada na skurczonym żołądku. Zaraz potem sięgnął po kubek z herbatą i lekkim podmuchem powietrza, rozwiał unoszącą się znad napoju parę, pociągając ostrożny łyk, byleby nie poparzyć sobie języka. Nie przepadał za herbatą, ale w obecnej chwili ukoiła nieprzyjemne uczucie w żołądku.
Myślałem, że to, że nie chcę być o nic pytany jest już wystarczającą informacją, która zapewne pomoże nam uniknąć niepotrzebnej niechęci ― mruknął markotnie, nawet jeśli zdawał sobie sprawę, że wyrażenie niechęci do dzielenia się informacjami było taką informacją, że aż żadną. ― Pochodzę z Desperacji, nie szukam przyjaciół, kumpli ani dobrych znajomych, pracuję jako zaopatrzeniowiec Czarnej Melancholii, dzięki czemu udaje mi się żyć w nieco lepszych warunkach. Wolę żebyś unikał niepotrzebnego zbliżania się do mnie na odległość mniejszą niż dwa metry, nie przepadam za dotykiem, nawet jeśli to tylko pokrzepiające klepnięcie w ramię, więc wolałbym, żebyś to uszanował. Nikt nie był uradowany zbieraniem zębów z podłogi ― swoją wypowiedź zakończył dość znaczącym tonem i to na tyle, by Victor zrozumiał, że Zero zależało wyłącznie na świętym spokoju, a między nimi nie było co liczyć na przyjemną atmosferę, a co najwyżej neutralną. Ale właśnie tak postępowano z pacjentami – gdy ci wracali do formy, odchodzili i zapominali o swoim lekarzu, a lekarz zapominał o nich i znajdował sobie nowych pacjentów. Ten układ w pełni pasował jasnowłosemu i zamierzał dopilnować, by tak pozostało.
To chyba wystarczy ― mruknął zaraz, unosząc zmęczone spojrzenie na twarz ciemnowłosego i kończąc dojadanie pierwszej kanapki. Nie wiadomo, kto był tu bardziej poszkodowany – katowany bezsensownymi pytaniami Cillian czy może ignorowany w swojej przyjacielskości Blue? ― Nie uważam, że zostanie tutaj to dobry pomysł. Muszę kogoś znaleźć, zanim coś mu się stanie.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.10.16 1:13  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) - Page 2 Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Zero pomimo swojej niechęci do udzielania odpowiedzi na bardziej prywatne tematy to coś o sobie powiedział. Nie jest to nie wiadomo jak dużo, ale wystarczająco, aby pozwolić Viktorowi bardziej dostosować się do pacjenta. "Najwidoczniej nie uda mi się go przekonać do bycia choć trochę milszym. Eh.... no nic. Swoje odleżeć musi i nic na to nie poradzi." stwierdził w myślach. Wychodziło na to, że będzie musiał się ograniczyć tylko i wyłącznie do koniecznego kontaktu z chorym. Na jakieś ciekawsze rozmowy też nie ma co liczyć. Wychodzi na to, że Zero woli być traktowany jak powietrze i przymusowy pacjent. Blue uszanuje jego upodobania, ale na pewno nie da mu odczuć tego, że jest tutaj niemile widziany czy jest jakąś przeszkodą. Viktor nawet najtrudniejszych i najbardziej "odpychających" pacjentów traktuje jak dobrych przyjaciół. Często mu się za to obrywa, ale Anioł nie potrafi inaczej. Zdaje sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej zostanie zapomniany przez swoich podopiecznych krótko po skończeniu leczenia, ale on będzie ich pamiętał. Oni pewnie przypomną sobie o nim kiedy będą znów potrzebować pomocy. Viktorowi jednak to nie przeszkadza. Przynajmniej może czuć się do czegoś potrzebny.
-Raczej nie wydajesz się być kimś kto ugryzłby rękę, która go karmi.-stwierdził odnośnie ostatniej uwagi Zero-Chociaż nie mi to oceniać.-dodał po chwili lekko drapiąc się po głowie-Skoro tak ma się sytuacja to ograniczę nasz kontakt tylko do tego niezbędnego.-powiedział tak jakby w odpowiedzi na słowa Blondyna.
Kolejne słowa chłopaka już bardziej nie spodobały się Viktorowi. "Już mu chyba tłumaczyłem, że to ja zadecyduje kiedy będzie mógł stąd wyjść." przeleciało mu przez myśl. Jak mógł się zgodzić na warunki jakie postawił mu Zero co do "obchodzenia" się z nim, pomimo że jest to dom Anioła i to on mu pomógł, a nie na odwrót to w kwestii leczenia będzie nieodstępny.
-Dlaczego uważasz, że zostanie tu nie jest lepszym pomysłem?-zapytał na tyle stanowczo, aby nie dać Blondynowi możliwości ominięcia tego pytania-Czyli uważasz, że wyjście na własną rękę i poszukiwanie kogoś nie mając pojęcia gdzie może być jest, co najprawdopodobniej skończyło by się pogorszeniem twojego stanu jak nie śmiercią jest lepsze niż wykurowanie się tutaj?-kontynuował-Już ci tłumaczyłem, że to ja zadecyduje kiedy będziesz mógł opuścić ten dom. Nie chodzi mi o robienie ci na przekór, a o twoje zdrowie. Niestety nie posiadam cudownych mocy leczących, więc nie mogę pstryknąć palcami i po wszystkim. Musisz swoje odleżeć czy ci się to podoba czy nie.-ciągnął zmieniając ton głosu na poważny-Skoro w takim stanie pomyślałeś o szukaniu kogoś to znaczy, że jest to dla ciebie ktoś ważny. Raczej wolałbyś, żeby ten ktoś nie odnalazł ciebie martwego gdzieś na uboczu, prawda?-dokończył już milszym głosem-Jednak jeśli mnie zmusisz to siłą zmuszę cię do zostania w tym domu.-ostrzegł go patrząc mu prosto w oczy.
W końcu na co byłby cały ten wysiłek i czas, który Viktor poświęcił na zajęcie się Zero gdyby ten po dniu czy dwóch wyszedł i zszedł gdzieś podczas poszukiwań. Jednak przyszedł mu do głowy pomysł związany z tą sprawą.
-Domyślam się odpowiedzi, ale warto zapytać.-zaczął-Jeśli chcesz to mogę dla ciebie poszukać tego kogoś, ale w zamian musiałbyś mi obiecać, że nie będziesz próbował na własną rękę bez mojej zgody wyjść poza mury tego domu. Jestem najemnikiem zajmującym się też takimi sprawami.-kontynuował licząc, że jakoś uda mu się przekonać Zero-Zlecenie to znaleźć twojego kolegę, a wynagrodzenie to pozwolenie mi się tobą należycie opiekować i nie próbowanie żadnych sztuczek. Pasuję?-dokończył uściślając całą wypowiedź, chociaż był raczej nastawiony na kategoryczną odmowę, co by go nie zdziwiło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.10.16 14:25  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) - Page 2 Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Parsknął sucho pod nosem, chociaż nie zamierzał w żaden sposób kwestionować jego komentarza. Viktor rzeczywiście nie był zbyt kompetentny, by oceniać to, do czego Leslie był zdolny, a do czego nie. Anioł musiał być też bardzo naiwny, zakładając, że jeśli komuś pomógł, nic z jego ręki mu nie grozi. Zero otwarcie przyznał, że pochodzi z Desperacji, a tam wdzięczność była luksusem, którego osobiście nie posiadał. Nie miałby najmniejszego problemu ze zrobieniem mężczyźnie krzywdy, gdyby ten posunął się za daleko.
Myślę, że wszelki niezbędny kontakt mamy już za sobą. Jeśli będzie trzeba zmienić opatrunek na twarzy, w zupełności wystarczy podanie mi potrzebnych rzeczy ― zaznaczył, mając pełną świadomość tego, że jako osoba znająca się na pierwszej pomocy, będzie w stanie w takim stopniu zająć się samym sobą. Od tego momentu między nimi stanął gruby mur i nic nie wskazywało na to, by Vessare zamierzał zrezygnować z tego warunku umowy. Nie chciał dotyku, podchodzenia na odległość mniejszą niż jeden metr, a w gruncie rzeczy nie chciał już niczego więcej. Może powinien poinformować go, żeby jednak przestał go dokarmiać, jeśli na koniec miałby poczuć się rozczarowany tym, że cała ta dobroć nie została doceniona? Jasnowłosy nie zamierzał traktować go ulgowo.
„Dlaczego uważasz, że zostanie tu nie jest lepszym pomysłem?”
Bo od samego początku chodziło o szybkie załatwienie sprawy, frajerze.
Nie możesz się denerwować.
Wciągnął więcej powietrza przez nos, jakby przynajmniej ten jeden raz zamierzał posłuchać głosu rozsądku. Jednocześnie posłał skrzydlatemu dość oczywiste spojrzenie, jakby nie sądził, że tłumaczenie tego było jakkolwiek konieczne. Siedzenie tu było złym pomysłem, bo nie chciał tu siedzieć. Było równie bezsensowne, co wciskanie dziecku owsianki, gdy wiedziało się, że jej nie lubi. Nawet jeśli była dla niego zdrowa, istniało wiele innych dań, które mogłyby mu zasmakować i których nie miałoby ochoty wypieprzyć z miski na sam widok. Blondyn się tu dusił. Nie chciał towarzystwa medyka i na dobrą sprawę chciał zostać sam, choćby miał wykrwawić się po drodze, chociaż teraz już mu to nie groziło. Wolał spać pod gołym niebem niż w ciepłym domu kogoś, kto nie miał z nim żadnego związku.
Nie odpowiadał mu.
Przez chwilę wątpliwym było nawet to, czy w ogóle go słuchał. Przytknąwszy palce do skroni, opuścił nieznacznie głowę, pozwalając, by jasne kosmyki rzuciły cień na jego twarz. Wyglądał jakby poczuł się jeszcze gorzej albo po prostu próbował zebrać myśli do kupy. Starał się oddychać płytko i spokojnie, powstrzymując wewnętrzne wrzenie wściekłości, która stopniowo zaczynała emanować z jego ciała. Nie była widoczna, ale uczucie ciężkości całkiem szybko ogarnęło siedzącego naprzeciwko Blue, sprawiając, że sam mógł poczuć się, jakby właśnie oddychał skażonym tlenem. Nie czuł jednak żadnego zapachu, jedynie przejmujące uczucie, które nijak pasowało do stanu sprzed chwili.
Nie. Sam go poszukam ― odezwał się wreszcie, powoli unosząc głowę. ― W sensie, kiedy już mnie stąd wypuścisz ― dodał zaraz, jakby wcześniejsze argumenty zdołały do niego dotrzeć. Wsunął palec za kołnierz podkoszulka i powachlował nim lekko, jakby chciał pozbyć się uczucia duszności. ― Możesz otworzyć okno? Źle się czuję.

MOCE:
Mimowolna kontrola emocji: 1/3. Możesz wybrać sobie, czy Viktor będzie odczuwał strach, złość czy smutek. Działanie masz opisane w podpisie.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.16 22:57  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) - Page 2 Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Chyba nie zostało nic innego niż zaakceptować fakt, że nie ma szans na nawet najmniejsze pozytywne nastawienie Zero do niego. Trudno się mówi. W końcu nie na tym zależało Viktorowi. Nie ukrywa, że wolałby aby ktoś miał z nim raczej miłe wspomnienia. No ale nie z każdy ma ochotę zapamiętywać pierwszą lepszą osobę. W jakimś stopniu anioł to rozumiał i nie zamierzał na siłę przekonywać do siebie gościa. Przynajmniej wie czego chce.
-Niech będzie.-odpowiedział biorąc łyk herbaty-Jeśli poczujesz... nie ważne.-urwał uznając, że dodatkowe uwagi nie mają już większego zastosowania.
Jeśli Zero poczuje się w znaczącym stopniu to go poinformuje. Przynajmniej takie stanowisko wolał przyjąć Viktor. Nie zajmuje się też jakimś młodym dzieckiem czy starszą osobą, aby tłumaczyć nawet tak proste rzeczy. Powodem też częściowo było to że Blue nie chciał już więcej narzucać się ze swoimi prośbami i uwagami. Tak będzie lepiej.
Odpowiedzi na powód niechęci nie uzyskał. Najwidoczniej chodziło o fakt, że Zero nie chce tu dłużej siedzieć. Najwidoczniej ma lepsze rzeczy do roboty. Jakoś nie dziwi to Viktora. Sam ma trochę rzeczy do zrobienia.
Jego propozycja pomocy została odrzucona, ale przynajmniej dostał informację, że blondyn nie będzie próbował opuszczać domu dopóki Blue nie stwierdzi, że wystarczająco wyzdrowiał.
Po chwili nagle w Viktorze zaczął wzbierać gniew. Nie do końca wiedział za jaką sprawą. Jednak powoli zaczęły denerwować go niektóre rzeczy dookoła niego. Zaczęło się nagle być za jasno, a fakt że jeszcze nie zrobił żadnych leków zaczął nagle strasznie go irytować.
-Ok.-odpowiedział z lekkim poddenerwowaniem w głosie po czym podszedł do okna i je uchylił-Jak chcesz to się zdrzemnij czy coś. Będę w pokoju obok.-rzucił po czym wyszedł i skierował się do swojego pokoju roboczego.
Wchodząc do pracowni lekko trzasnął drzwiami. Oparł się o stół operacyjny i wziął głębszy oddech. "Co jest do cholery? Co mnie tak zdenerwowało?" zaczął się zastanawiać w międzyczasie wyciągając moździerz i kilka ziół, które zebrał zanim znalazł Zero. Położył je na stole i zabrał się za ich obróbkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.11.16 1:46  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) - Page 2 Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Był w stanie wyczuć nagłą zmianę w zachowaniu anioła, jak i jednocześnie być świadomym tego, że to on miał na nią wpływ. Niekoniecznie chciał się uciekać do radykalnych rozwiązań, ale w tym stanie nie panował nad tą niewyjaśnioną siłą, która wpływała na osoby w jego otoczeniu. Ostatnim, czego aktualnie potrzebował, byłby atak ze strony poddenerwowanego skrzydlatego – komu jak komu, ale Leslie'mu wystarczyło wrażeń z aniołami na całe życie. Miał nadzieję, że po tym opuszczeniu Edenu nie będzie musiał wracać tu przez dłuższy czas, a jeśli już, to tylko po to, żeby uzupełnić potrzebne zapasy.
Zagęszczona atmosfera miała jednak swoje plusy – Cillian doczekał się spokoju i ciszy, nawet jeśli nie w sposób, w jaki chciał je uzyskać. Powiódł wzrokiem za mężczyzną, który postanowił spełnić jego prośbę. Zero z kolei miał chwilę czasu na pozbieranie myśli, uspokojenie oddechu i wyciszenie się na chwilę, mimo nieprzyjemnego dudnienia w skroniach. Obserwował uważnie proces otwierania okna, oceniał szerokość przerwy między ramą okna, a jego uchylonym skrzydłem.
Miał niewiele czasu.
Mięśnie blondyna spięły się w gotowości, bólem dając mu do zrozumienia, że nie był to najlepszy pomysł, ale na pewno jedyny, na jaki był w stanie teraz wpaść. Teraz wszystko było tylko kwestią sekund, gdy nagle...
„Będę w pokoju obok.”
Wyciągnął rękę po kubek z herbatą, by podnieść go ze stołu, jakby nigdy nic.
Jasne ― rzucił, nawet nie próbując udawać, że chęć zostawienia go tu samego jakkolwiek go uraziła. Oboje dobrze wiedzieli, że samotność była jasnowłosemu na rękę. Wolał siedzieć w ciszy niż kontynuować niezręczną rozmowę z ciemnowłosym. Upiwszy łyk chłodniejszej już herbaty, odstawił naczynie na stolik i z ulgą przywarł plecami do oparcia, wypuszczając powietrze ustami.
Nagle wszystko wydało się dużo prostsze.
Nie licząc senności i ogólnego wyczerpania, jakie odczuwał. Będąc już sam, potarł palcami oczy i poruszył nogą w zniecierpliwieniu. Coś w jego wnętrzu już rwało się do ucieczki, ale ciało protestowało. Cisza, która zapanowała w salonie mogła uśpić czujność pracującego Viktora i dać mu do zrozumienia, że jego gość zasnął, a przynajmniej pozostał na swoim miejscu i zgodnie z umową nie zamierzał się z niego ruszać.
Może jednak tu poczekasz? Tylko jeden dzień.
Nie chcę.
Zdarzało się, że był uparty, jak małe dziecko, nie potrafił przełknąć własnej dumy, która pchała go do głupot i która właśnie popchnęła go do kolejnej. Miał jednak kilka minut, żeby zebrać się w sobie – po tym czasie w miejscu, w którym jeszcze przed momentem siedział blondyn, teraz można było dostrzec niewielkich rozmiarów ptaka o kremowych piórach. Każdy ruch bolał, ale mimo tego z niegłośnym trzepotem skrzydeł zwierzę wzbiło się w powietrze i pofrunęło ku uchylonemu oknu, wydostając się na zewnątrz.
Nie wiedział, jak długo wytrzyma w tej skurczonej formie.
Nie wiedział, czy później da radę ustać na nogach.
Jego plan był prosty – oddalić się od domu anioła na tyle daleko, na ile było to możliwe, a potem...
Jakoś to będzie.

___z/t.

MOCE:
Przemiana w zwierzę (wróbel): 1/2. Użycie mocy skrócone ze względu na kiepski stan Zero.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.16 20:36  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) - Page 2 Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Viktor wciąż lekko poddenerwowany pracował dość chaotycznie w pracowni. Tu coś zaczął mieszać, a nagle stwierdził, że lepiej wyciągnąć ekstrakt z jakiejś rośliny, po czym zaczął ugniatać jeszcze co innego w moździerzu. Jeszcze nie zdarzyło mu się coś takiego. Jednak z czasem zaczął się uspakajać, a jego działania stawały się coraz bardziej uporządkowane. "Czy to jakaś moc Zero?" przeleciało mu przez myśl z niewiadomego powodu. Była to jak na razie jedyne wytłumaczenie na jego nagły gniew.
Po dłuższym czasie zrobił sobie krótką przerwę, aby zrobić sobie kawę. Nerwy całkowicie go już puściły. Wyszedł z pracowni i skierował się do kuchni. Nastawił czajnik do połowy pełen i spojrzał przez okno. Pomyślał, że dobrym pomysłem mogłoby być sprawdzenie co robi Zero. W końcu coś mówił, że źle się poczuł. Skierował swoje kroki w stronę salonu zostawiając czajnik z już lekko buzującą wodą. Kiedy wszedł to salonu i spojrzał na kanapę, na której siedział blondyn ujrzał jedynie pustkę. Zaczął się rozglądać po pokoju w poszukiwaniu za pacjentem. Jednak na nic się to nie zdało. Nie było go. "Najwidoczniej nie udało mi się do niego dotrzeć." stwierdził wzdychając. Powolnym krokiem wrócił do kuchni, aby zaparzyć kawę. "Miejmy nadzieję, że nic Ci nie będzie." pomyślał wlewając wodę do kubka. Kiedy kawa była już gotowa wrócił do swojej pracowni i kontynuował przygotowywanie lekarstw.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach