Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 12.08.16 23:48  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) Empty Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Przy jednej z "ulic" rajskiego miasta stoi niewielki domek, który z zewnątrz obrośnięty jest licznymi bluszczami. Do środka prowadzą dębowe drzwi. Znaleźć tam można łazienkę, kuchnię, salon, niewielką sypialnię oraz pokój roboczy Viktora. Łazienka znajduje się za pierwszymi drzwiami na prawo. Nic specjalnego. Łazienka jak łazienka. Po lewej stronie znajdziemy kuchnię. Kilka półek, zlew, dwie szafki i jakaś butla z gazem służąca za gazówkę. Ściany utrzymane w odcieniach zgniłej zieleni. Następny jest salon. Jest tu rozkładana kanapa, stolik z czterema krzesłami, półka z książkami i szafa na ciuchy. Większość przestrzeni tego pokoju jest niezagospodarowana. Kolejna jest sypialnia anioła. Niewielki okno na północnej ścianie pod którym stoi średniego rozmiaru łóżko. Koło niego stoi niewielka szafka nocna z kilkoma szufladami. Oprócz łóżka i półki znajduje się tutaj szafa zawierająca garderobę Viktora, ale także pościel i kilka pudeł z różnymi rzeczami. Pewnie nawet sam anioł nie wie dokładnie co się w nich kryje. Jeśli chodzi o jego pracownię to wygląda ona trochę jak sala operacyjna (bo w większej mierze nią jest). Ściany do dołu do połowy wyłożone są szarymi kafelkami, a dalej pomalowane na biało. Z sufitu zwisa prowizoryczny żyrandol czyli dość mocna żarówka na kablu. Na samym środku pokoju stoi stół operacyjny. Pod ścianami dookoła poustawiane jest mnóstwo stojących szafek, które również ozdabiają ściany wisząc na nich. Pochowane są w nich najróżniejsze okazy roślin, które mogą się mu do czegoś przydać, narzędzia, fiolki, stojaki i cała masa innych rzeczy pomocnych mu w czasie operacji czy przyrządzaniu leków.
(nie jestem najlepszy w opisywaniu wyglądu mieszkań ;-;)


Ostatnio zmieniony przez Viktor dnia 03.10.17 22:38, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.08.16 17:39  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Przynajmniej bez żadnego zająknięcia mężczyzna przystał na jego warunku. Leslie nie wiedział, ile było w tym głupoty, a ile zdrowego rozsądku, ale decydowanie się na pomoc komuś takiemu było raczej przejawem tego pierwszego. Chociaż powinien być mu wdzięczny, nie potrafił wykrzesać z siebie nawet odrobiny pozytywnych uczuć – wręcz chciał, żeby całe to spotkanie dobiegło końca i chciał jak najszybciej wrócić na Desperację, nie musząc już martwić się siedzącymi mu na karku skrzydlatymi.
Zacznijmy od pierwszego żądania – żadnych niepotrzebnych pytań ― wymruczał pod nosem, stawiając kolejny warunek. Najwidoczniej nie był zbyt skory do uzewnętrzniania się przed przypadkowym przechodniem. ― Pewnie i tak dowiesz się wszystkiego w swoim czasie, ale nie ode mnie.Raczej kiedy będziesz musiał zbierać resztki swoich przyjaciół z katedralnej posadzki, dokończył niesmacznie w myślach, wiedząc, że nierozsądnym byłoby wypowiadanie tych słów na głos i stracenie jedynej okazji na spierdolenie stąd jak najszybciej.
Jasnowłosy mimowolnie przesunął wzrokiem po plecach anioła, a jego usta mimowolnie ściągnęły się w wąską linię, zdradzając poirytowanie, które wymieszało się z powątpiewaniem. Czy on naprawdę sądził, że prawie dwumetrowy młodzieniec zgodzi się na władowanie mu się na plecy? Odruchowo pokręcił głową w niemym geście zaprzeczenia.
Bez szans.
Nie połamano mi nóg. Jestem w stanie iść, więc wystarczy, że się o ciebie oprę ― wyrzęził i raz jeszcze odchrząknął, walcząc z narastającą chrypą. Może nie powinien nadwyrężać się jeszcze bardziej, ale wolał zdać się częściowo na swoje siły niż w pełni polegać na aniele. Chwycił w palce zdjętą wcześniej koszulkę, po czym chwycił za ramię anioła i podciągnął się z ziemi z wyraźnym trudem. Najpierw udało mu się opaść na kolano, a kiedy tak się stało, powoli podniósł się na prawie równe nogi, które zadrżały pod ciężarem reszty ciała. ― Bez cyrków, Victor ― rzucił, a choć słowa przypominały dialog rzucany do dobrego kumpla, niezbyt przyjemny ton głosu całkowicie temu przeczył. Znaczące spojrzenie poinformowało mężczyznę, że kto jak kto, ale blondyn zdania nie zmieni, choćby miał przeciągnąć go po ziemi za nogi, a kiedy ten wykonał jego polecenie – jeśli w ogóle wykonał – Vessare dość niechętnie zarzucił ramię na jego kark, choć bardziej skupiony na bólu nie myślał aż tak o obrzydliwej bliskości drugiego ciała.
„Jestem Viktor Blue, a ty?”
Miało nie być zbędnych pytań.
Zero ― mruknął od niechcenia, szybko uznając, że woli, żeby zwracał się do niego w ten sposób niż przy użyciu „Ej, ty!”. ― Bez nazwiska ― dorzucił zaraz, by uniknąć ewentualnego dopytywania, po czym starał się w miarę dorównać kroku mężczyźnie, stając się jego osobistym ciężarem. Cillian sam jednak musiał zmagać się z dusznością, osłabieniem mięśni i mroczkami, które co rusz wirowały po polu jego widzenia.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.09.16 15:18  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Wymagający chłopaczyna. Stawia warunki jak gdyby to on pomagał Viktorowi, a nie na odwrót. No, ale nic. Trudno się mówi. Skoro nie chce za dużo o sobie mówić to nie. Nie jest to niezbędne to wyleczenia go, więc niech mu będzie. "Dowiem się w swoim czasie?" zastanowiły go te słowa. Co Zero mógł mieć na myśli? Czyżby powód, który doprowadził go do takiego stanu, a może chodziło o coś jeszcze innego. Niby sam jest Aniołem, więc powinien wiedzieć co dzieje się w Edenie, ale jakoś specjalnie nie interesowały go te rzeczy. Viktor o wiele bardziej jest zajęty sprawami na Desperacji i M-3 niż tym co dzieje się tutaj. Nie spędza w tych rejonach za dużo czasu, więc nie jest zbytnio doinformowany.
-Jak wolisz.-odparł pomagając wstać rannemu.
Najwidoczniej nie jest on zbytnio skory do przyjmowania pomocy. Miejmy nadzieję, że po drodze organizm nie stwierdzi inaczej.
Nie do końca wiedział o co chodziło mu z tymi "cyrkami". Jedyne na czym teraz skupiał się Viktor to pomoc Zero i nie danie mu się wykrwawić. Nie potrzebne są mu do niczego trupy. Ich już raczej się nie da wyleczyć. Jednak nawet w takim stanie chłopak jest dość uparty.
Kiedy Zero oparł się o niego powoli zaczął kierować się w stronę swojego domu. Był dość duży kawałek do przejścia, no ale inaczej tego nie załatwią. Trzeba się ruszać, bo z każdą chwilą Viktorowi zostaje coraz mniej czasu.
-Miło poznać.-rzucił patrząc ciągle przed siebie.
Przynajmniej jest się jak do niego zwracać. Jakiś postęp. Chociaż raczej kolegami nie zostaną. Chyba samo bycie Aniołem skreśla Viktora. Trudno się mówi.
Po dość długiej i powolnej wędrówce w końcu dotarli na miejsce. Viktor wolną ręką otworzył drzwi i wprowadził Zero do środka. W przedpokoju było dość przytulnie. Skierował się od razu do drugich drzwi na lewo, które prowadziły do jego pracowni. Tam nie było już tak przytulnie. Pokój nie miał żadnych okien więc było tam dość ciemno. Jedyne światło jakie teraz tam padało to te z przedpokoju. Podprowadził Zero do stołu operacyjnego.
-Siadaj.-powiedział kierując się w stronę włącznika światła.
Żarówka była na tyle mocna, że oświetliła całe pomieszczenie bez większego problemu. Na szafkach było poustawiane kilka przyrządów do robienia wywarów oraz trochę różnych ziół.
-Zaraz wrócę.-rzucił zostawiając Zero samego w pokoju.
Skierował się do kuchni. Wyciągnął z szafki dwie szklanki. Wziął je w jedną rękę, a do drugiej wziął butelkę z wodą i wrócił do pracowni. Ustawił szklanki na jednej z półek i nalał do nich wody. Następnie podał jedną ze szklanek Zero.
-Trzymaj.-powiedział po czym wypił zawartość swojego kubka i odstawił go na szafkę po czym zaczął grzebać w jednej z nich w poszukiwaniu czegoś.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.16 22:07  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Integracja podczas ich wędrówki zakończyła się na wymianie imion. Blondyn nie odezwał się już ani słowem, jakby nie chciał tracić energii na rozmowę. Zresztą ciężki oddech i ulatujące ze zmęczenia myśli nie pozwalały mu na wykrzesanie z siebie jakiejkolwiek elokwencji, a jednocześnie wolał trzymać język za zębami, by przypadkiem nie zacząć skarżyć się na ból, głód, pragnienie i – przede wszystkim – brak wygodnego miejsca do leżenia, w którym mógłby odpocząć przez jakiś czas. Chociaż Leslie jeszcze na początku wodził wzrokiem po okolicy, w końcu zrezygnował z podziwiania terenu, w pełni zdając się na prowadzącego go anioła. Opuścił nieznacznie głowę, co pozwoliło mu na odciążenie obolałego karku i przyglądał się czubkom swoich butów, którymi głośno szurał po ziemi, męcząc się coraz bardziej z każdym krokiem.
Zadarł głowę wyżej dopiero, gdy znaleźli się przed drzwiami do domu, jednocześnie wybudzając się z mentalnego letargu, z którego wcześniej nie zdawał sobie sprawy. Chociaż wcześniejsze wydarzenia bez wątpienia go zabolały, to wyciszenie pozwoliło mu na chwilę odsunąć je na bok. Aktualnie miał na głowie dużo ważniejszą sprawę – przeżycie.
Tylko po co miałby to robić?
„Siadaj.”
Nie oponował. Od razu zajął miejsce na stole operacyjnym i odetchnął głębiej, jakby dzięki temu miał zgromadzić w sobie więcej energii. Bez poruszenia ogarnął wzrokiem pracownię lekarską, której wygląd pozostawiał wiele do życzenia, ale z drugiej strony Victor nie starał się oszukać jego oczu przyjemną sterylnością rażącej po oczach bieli, gdy prawda była taka, że wszelkie wizyty u lekarzy nie miały nic wspólnego z przyjemnościami.
Gdy skrzydlaty na chwilę wyszedł, Vessare zerknął na swój bok, mając szczerą nadzieję, że sporej wielkości rana zabliźni się w miarę szybko, chociaż grymas na jego twarzy kpił z tych nadziei. Kwaśny uśmiech dość jasno wskazywał, że miesiąc był minimalnym czasem gojenia.
„Trzymaj.”
Zerknął nieufnie na szklankę, ale mimo wszystko ujął ją w palce bez zbędnych komentarzy. Odczekał chwilę, przyglądając się mężczyźnie, a gdy ten wypił swoją porcję wody, Zero uznał, że nie było w niej niczego podejrzanego. Przytknął brzeg szklanki do ust i ułamku sekundy opróżnił całą jej zawartość, przełykając łapczywie kolejne hausty. Chłodny płyn załagodził nieznacznie drapanie w jego gardle, jednak tylko częściowo ugasił pragnienie jasnowłosego. Mimo wszystko młodzieniec zaraz po tym odstawił szklankę na bok, nie zamierzając prosić już o nic więcej. Otarłszy usta wierzchem ręki, wreszcie postanowił się odezwać, przełamując panującą między nimi ciszę:
Anioły wypowiedziały wojnę Desperacji. Niczego nie słyszałeś? ― wychrypiał, ściągając nieznacznie brwi. Istniała duża szansa, że drugi anioł pomagał mu z niewiedzy, chociaż blondyn zdążył rozważyć też opcję odkupienia win. ― Wolałbym, żebyś zrobił to szybko. Muszę wracać do domu.

Dom Złotej Ręki (dom Viktora) Mn7ORfd
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.09.16 1:24  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Po chwili grzebania w szafce wyciągnął strzykawkę, szwy i kilka innych potrzebnych mu przyrządów. Ciszę rozproszył głos Zero. Lekko zaskoczyło to Viktora. Chłopak nie wydawał się zbytnio skory do jakiejkolwiek rozmowy, a tu proszę. Sam zaczyna konwersację.
-Co?-zapytał nie do końca wiedząc co blondyn miał na myśli-Cały czas siedziałem na Desperacji zajmując się swoimi sprawami. Dopiero dwa dni temu przyleciałem do Edenu, bo potrzebowałem wziąć stąd kilka rzeczy i nazbierać ziół.-odparł zdejmując skórzane rękawiczki co pozwoliło Zero zobaczyć złote rękawice, który kryły się pod spodem-Wiesz coś na ten temat?-zapytał zainteresowany tą sprawą.
Czyżby przyszedł czas, w którym będzie musiał postawić się po jednej ze stron i walczyć z drugą? Nie uśmiechała mu się taka opcja. Nie chce walczyć ze swoimi pobratymcami z Edenu, ale mieszkańcy Desperacji, którym pomaga już dość długi czas również nie byli mu obojętni. Jednak na to będzie czas. Teraz Viktor ma ważniejszą sprawę na głowie.
Zrobił trzy szybkie kroki i już znalazł się przy stole operacyjnym. Położył potrzebne mu narzędzia i preparaty no stoliku obok i zdjął okład, który znajdował się na boku Zero. Rana przestała już tak mocno krwawić. Będzie łatwiej zająć się raną. Wziął dwie fiolki z wyciągiem z miłorzębu oraz strzykawkę z znieczuleniem.
-Masz zamiar dalej męczyć się z tym bólem głowy czy wypijesz zawartość tej fiolki?-zapytał pokazując mu jedną z buteleczek, które trzymał w ręce-Jest to ten sam wyciąg, który chciałem podać ci wcześniej, ale odmówiłeś.-wytłumaczył-Wolałbym niepotrzebnie nie marnować jednej z nich by udowodnić ci, że to nie trucizna, ale jak będę musiał to to zrobię.-wyjaśnił-W strzykawce mam znieczulenie. Tego raczej na sobie nie będę pokazywał, bo chyba nie uśmiecha ci się być zszywanym przez znieczulonego lekarza.-powiedział potrząsając strzykawką-To zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Zaufasz mi i dasz podać sobie znieczulenie co sprawi, że będzie mniej bolało albo będziesz uparty przez co pocierpisz trochę bardziej. Więc jakie są twoje decyzje?-zapytał patrząc się Zero prosto w oczy w łagodny lecz pewny sposób.
Jeśli udałoby mu się zdobyć choć troszeczkę zaufania ze strony blondyna to cały zabieg mógłby być o wiele prostszy i szybszy.
-Co do szybkości twoje powrotu do domu. Chyba nie sądzisz, że wypuszczę Cię z świeżo szytymi ranami, wycieńczonego, głodnego i z dość dużym ubytkiem ilości krwi.-powiedział stanowczym głosem, nie pozostawiając Zero jakiejkolwiek możliwości sprzeciwu-Niestety, ale teraz jesteś pod moją opieką i wyjdziesz dopiero jak ci pozwolę. Jeśli będzie trzeba to mogę pilnować Cię dwadzieścia cztery godziny dziennie.-kontynuował-Jak wypoczniesz, zregenerujesz w większości siły i twoje rany się zagoją to wtedy cię puszczę.-ciągnął wciąż stanowczo-Nie robię tego żeby ci zaszkodzić, bo nie mam z tego jakichkolwiek korzyści. Robię to, żebyś przeżył.-dokończył-Mam nadzieję, że się rozumiemy, oraz że wyraziłem się jasno i zrozumiale.-dodał.
Czy chęć pomocy nieznajomemu aż tak bardzo nie jest dziwna? Czy w naszych czasach nie określilibyśmy kogoś takiego szaleńcem? Poskłada do kupy, zaopiekuje się i to bezinteresownie. Jeśli ceną jaką Viktor musi zapłacić za możliwość dalszego pomagania innym to jest ona dość niska. Bycie nazywanym szaleńcem nie jest wcale takie złe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.09.16 23:23  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
„Wiesz coś na ten temat?”
Prześlizgnął wzrokiem po złotych rękawicach anioła, które ciężko było przegapić. Niemniej jednak nie wyglądał na zaskoczonego faktem, że zamiast normalnych rąk dostrzegł kolejne dziwactwa. Za chwilę ponownie przeskoczył wzrokiem na twarz mężczyzny, jakby chciał wybadać na niej wszelkie oznaki fałszu. Jeśli miał się dzielić informacjami, to na pewno z kimś, kto chociaż trochę na to zasługiwał.
Nie wiem zbyt wiele ― rzucił, zawieszając na chwilę głos. Nic dziwnego, skoro od siedmiu wieków nie uczestniczył w żadnym z anielskich spotkań. Koniec końców był tym, który stanął na przeciwnym froncie. Ostrożnie przesunął opuszkami palców po krwawiących ranach na policzku, na moment powstrzymując szkarłatną ciecz od leniwego spływania po jego skórze. ― Ostatniemu archaniołowi, Metatronowi, najwidoczniej poprzewracało się w dupie od władzy i uznał, że należy ukarać wszystkich grzeszników, którzy sprzeciwili się Bogu. Ci, którzy nie odczuli cienia skruchy przed Stwórcą, mieli zostać natychmiastowo straceni. Tych, którzy stawiali opór, doprowadzano do tragicznego stanu ― rzucił mrukliwie, ściągając brwi i wyginając usta w dość zniesmaczonym wyrazie. Co prawda, nie wyglądał na kogoś, kim to zachowanie wstrząsnęło. Nie żywił żadnych nadziei wobec bezinteresownego dobra skrzydlatych i nie wierzył, że brzydzili się przemocą. Teraz jedynie upewnili go w tym przekonaniu. ― Jednemu stróżowi kazano zabić swojego podopiecznego. ― Pokręcił głową, na tym kończąc temat.
Wysłuchał ciemnowłosego cierpliwie, ale mina Zero już na wstępie wykazywała sceptycyzm wobec jakichkolwiek środków uśmierzenia bólu.
Gorzej już nie będzie ― odezwał się po chwili. Wiedział, że nie poczuje większej różnicy, gdy anioł zacznie go zszywać. Uczucie wbijającej się w ciało igły utonie w pulsującym bólu rany. ― Nie jestem dzieckiem i nie będę ci się szarpać na stole, krzyczeć ani płakać. Możemy darować sobie wszelkie środki, jeśli te mają działanie odurzające. Nie takie rzeczy znosiłem, więc wystarczy, jeśli chwycisz za tę cholerną igłę i zszyjesz mi rany ― rzucił, będąc już coraz bardziej rozdrażnionym. Przycisnął palce do skroni i rozmasował ją okrężnymi ruchami. Nie można było mu się dziwić. W końcu to on wyglądał, jakby niedawno wpadł pod kosiarkę, a jeszcze zmuszano go do dokonywania decyzji.
Ale nic tak nie przelało czary goryczy, jak kolejne słowa Victora. Miał zostać tu na dłużej? Vessare wydał z siebie mimowolne prychnięcie. Niemniej jednak, zamiast wyrzucić z siebie impulsywną odpowiedź, najpierw zerknął gdzieś w bok, jakby niepatrzenie na powód swojej frustracji miało go uspokoić. I rzeczywiście po upływie kilku sekund wreszcie mógł unieść wzrok, choć nadal dało się w nim zauważyć drobne iskierki irytacji i odpowiedzieć krótkim:
Jasne.
Widzę, że dobrze to przemyślałeś.
Jak zawsze.
Możesz już przejść do rzeczy? Wolę się nie wykrwawić.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.10.16 0:13  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Słuchając informacji dotyczących planów skrzydlatych Viktor raz na jakiś czas podnosił wzrok na rozmówcę. Nie uniknął jego wzrokowi moment kiedy Zero prześliznął palcami po ranach na policzku. Wyciągnął gazę, plaster w odpowiednich wielkościach i podszedł do blondyna. Nie tłumaczył mu co zamierza zrobić. Po prostu przyłożył gazę do krwawiącej rany i przykleił plastrem.
-To powinno pomóc.-powiedział wracając do przygotowywania igły i szwów.
"Więc komuś na górze coś się nie spodobało. Ale nie w taki sposób mieliśmy nawracać tylko pomagać." stwierdził przetwarzając na spokojnie informacje. Jednak po usłyszeniu słów "Jednemu stróżowi kazano zabić własnego podopiecznego." coś się w nim zagotowało. Viktor nie jest jakimś zagorzałym aniołem wierzącym w idee "Nie wolno krzywdzić", ale wiedział, że są jakieś granice. Sam unikał przemocy. Dopuszczał się jej tylko w przypadku obrony koniecznej lub kiedy wykonywał zlecenie na obronę kogoś lub czegoś. Jednak to było już jej przekroczeniem. Wrócił po chwili myślami na ziemię i ochłonął wiedząc co będzie zaraz robił. Nie chciał jeszcze bardziej uszkodzić poszkodowanego. Zero i tak jest już w opłakanym stanie.
-Ty stawiałeś opór?-zapytał-Nie ważne.-rzucił po kilku sekundach przypominając sobie czego życzył sobie pacjent.
Sam nie wiedział dokładnie dlaczego zadał to pytanie. Pewnie gdzieś z tyłu głowy wciąż był ciekawy co doprowadziło Zero do takiego stanu. Jednak co mu po tej informacji? Przecież nie pójdzie i nie będzie się mścił na sprawcy. Najwidoczniej czysta ciekawość wzięła w tym momencie górę.
Widział, że blondynowi nie podobają się warunki jakie mu postawił. No, ale musi się dostosować. W końcu jeśli miałby pójść zaraz i nie wiadomo jak nadwyrężyć organizm co spowodowałoby jego zgon to cała praca i czas Viktora jaki teraz mu poświęca poszedłby na marne. Niby nie robi nie wiadomo czego. Zszycie rany nie jest czymś nie wiadomo jak trudnym. Może też jest to kwestia lat, w których Anioł się tym zajmował. Jednakowoż nie zmienia to faktu, że nie przybył do Edenu zszywać nieznajomego.
-Miło mi to słyszeć.-powiedział chwytając w rękę igłę z nawiniętym szwem-Już się za to biorę.-powiedział i przystąpił do działania.
Dłuższa chwila minęła zanim było po wszystkim. Nie była to specjalnie mała rana, a były ich sztuk dwie. Jednak podczas samego zabiegu nie wystąpiły żadne komplikacje, a pacjent nie utrudniał. Po skończeniu zszywania Viktor położył koło jednego ze zlewów igłę i odstawił stolik na kółkach (który praktycznie do niczego się nie przydał) pod ścianę.
-No dobra i po sprawie.-powiedział stając koło stołu operacyjnego-Oprzyj się. Idziemy do salonu. Tam odpoczniesz.-dodał spokojnie.
"Ciekawe czy nie będzie próbował uciec." przeleciało mu przez myśl.
-Zgaduję, że szklanka wody nie wystarczyła, aby załagodzić pragnienie, a co dopiero głód.-powiedział patrząc na Zero-Zaraz coś przygotuję.-dorzucił-Nie wiem dlaczego tak nie przepadasz za aniołami, ale...-przerwał-Z resztą nie ważne.-rzucił po chwili drapiąc się po policzku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.10.16 16:13  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
„To powinno pomóc.”
Wymruczał coś niewyraźnie pod nosem, tym razem zwracając się tylko i wyłącznie do samego siebie. Opatrunek pomógł jedynie na krwawienie, ale Leslie zdawał sobie sprawę, że dawnej twarzy już nie odzyska. Było to dla niego swojego rodzaju ironią losu – przez tyle lat życia na Desperacji udało mu się nie doprowadzić do oszpecenia swojego oblicza, a w ułamku sekund zniszczył to ktoś, na kim najbardziej mu zależało.
A ty nawet nie masz mu tego za złe.
Nie był wtedy sobą.
Nie wyglądał, jakby żałował, że w ogóle to zrobił.
Nie komplikuj tego jeszcze bardziej.
Ostatnią rzeczą, jakiej Zero teraz potrzebował, była próba zwrócenia jego uwagi na rzeczy, przez które na samą myśl czuł nieprzyjemny ścisk w klatce piersiowej. Nawet teraz wciągnął więcej powietrza przez nos, wypełniając nim obolałe z wysiłku płuca i wypuścił je gwałtownie, unosząc ponure spojrzenie na Victora, któremu najwyraźniej ciężko było radzić sobie z własną ciekawością i dostosować się do jego poleceń. Ale z drugiej strony był to całkiem normalny nawyk – jeżeli nie było się wyobcowanym ze społeczeństwa dupkiem, chciało się chociaż podtrzymać rozmowę, często nie bacząc na poruszane tematy. W dodatku Vessare był teraz gościem w domu skrzydlatego, który pewnie nie chciał, by się nudził.
Nie. Dałem się złapać ― rzucił, chociaż niezbyt przyjazny ton blondyna mógł zostać uznany za sarkazm. Niemniej jednak na pewno skutecznie uciął ten temat, przypominając tym samym o wcześniej narzuconym warunku.
Jak obiecał, tak zrobił – nie szarpał się, gdy specjalnie przygotowana igła zaczęła przebijać się przez zdrową skórę, by stabilnie utrzymać nić chirurgiczną. Zacisnął palce na brzegu stołu, na którym siedział, chcąc skupić całe napięcie na ramionach, a nie na boku, który w tej sytuacji musiał być rozluźniony. Nie dało się ukryć, że bolało, ale własna duma nie pozwalała mu na zmianę zdania. Powiedział, że to wytrzyma i od tamtego momentu taki miał zamiar, mimo że cierpienie próbowało zaciągnąć go prosto w objęcia ciemności. Oczy Cilliana wręcz same przymykały się ze zmęczenia, ale kolejne ukłucia w ułamkach sekund kierowały go ku rzeczywistości, która nie była aż tak kolorowa.
„No dobra i po sprawie.”
W duchu odetchnął z ulgą, chwytając za swój poszarpany podkoszulek, który znów na siebie narzucił. Nie przepadał za eksponowaniem swojego torsu, choćby dlatego, że jego plecy ukazywały wtedy dwie paskudne blizny. Dopiero potem podniósł się na nogi, które – czy tego chciał, czy nie – i tak zadrżały z wyczerpania. Niechętnie skorzystał przez to z pomocy drugiego anioła, opierając się o niego. Jeśli o to chodziło, miał ochotę wydostać się stąd jak najszybciej, ale Blue miał rację – nadal chciało mu się pić, a głód przypomniał o sobie nagłym ściśnięciem żołądka chłopaka.
Ciężko zaprzeczyć ― odpowiedział mrukliwie, zaraz spoglądając na niego z ukosa. ― Przecież opowiedziałem ci o sądzie. To chyba wystarczający powód? Wielu z nich było na miejscu, gdy to planowano, a potem zebrali się na wielkiej sali, jak w jakimś jebanym koloseum i żaden z nich nie wstawił się za skazanymi. Albo tchórzą, albo zasłaniają się chorobliwą wiarą, myśląc, że dobrze jest respektować wszystko, co podpisane jest imieniem Boga ― rzucił i odkaszlnął, chcąc pozbyć się drapania w gardle. Nie był to jedyny powód, dla którego za nimi nie przepadał. Można powiedzieć, że w skrzydlatych zwątpił już dużo wcześniej, jednak nie uśmiechało mu się rozmawianie z kimś zupełnie obcym na temat własnej przeszłości. ― Widzę, że milczenie nie jest twoją mocną stroną. Jeśli chcesz mówić, mów o sobie.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.10.16 15:25  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Odpowiedź Zero nie brzmiała zbyt przyjaźnie co sugerowało Viktorowi, że mógł to być sarkazm. Jednak czy chciałoby się blondynowi w takim stanie wysilać na tego typu zabiegi? Jak na razie Blue zdecydował zostawić tą wiadomość pomiędzy uznaniem jej za prawdziwą czy fałszywą. Ton jakim blondyn podał ów odpowiedź przypomniał tylko Aniołowi o tym, że gość raczej nie ma ochoty rozmawiać o sobie, więc nie kontynuował tematu.
Zero przez cały zabieg był twardy. Chociaż było po nim widać, że nie była to dla niego najprostsza rzecz, ale najwidoczniej przyznanie się do tego uznawał za większą udrękę niż ból wywoływany przebijaniem skóry.
W chwili kiedy blondyn zakładał na siebie podkoszulek Viktor czekał cierpliwie na moment, w którym chłopak oprze się o niego i będą mogli przejść do salonu. Długo czekać nie musiał. W momencie kiedy Zero stanął na nogach, musiały mu one odmówić częściowo posłuszeństwa, gdyż od razu oparł się o ramie Anioła. Po chwili ruszył przed siebie w stronę salonu. Szedł powolnym krokiem, aby świeżo zdjęty ze stołu operacyjnego pacjent nie musiał się zbytnio przemęczać.
-Na pewno nie chcesz niczego uśmierzającego ból?-zapytał po drodze.
Więc tak ma się sprawa dotycząca niechęci do Aniołów. Jednak czy to jedyny powód? Raczej nie, ale szansa na poznanie reszty jest pewnie prawie równa zeru, więc nie ma co dopytywać. Sam nie był na tym zebraniu. Miał wtedy inne sprawy na głowie i stwierdził, że to kolejne zebranie, aby pogadać o niczym. Chociaż nawet jakby chciał się na nie wybrać to dowiedział się o nim grubo po czasie. Kiedy Anioły obradzały na ważne tematy on siedział w M3, a list z informacją był na Desperacji.
Mówić o sobie? Ale co? Może to nie taki zły pomysł. Jak Zero dowie się czegoś na jego temat to może trochę zmieni nastawienie do Viktora? Kto wie.
-Głównie jestem lekarzem i zajmuję się sprawami związanymi z leczeniem innych, ale również robię jako najemnik do spraw różnych.-zaczął mówić w czasie gdy przechodzili przez przedpokój prowadzący do salonu-Pracuję na obszarze Desperacji i M3. Jestem sojusznikiem Dogs i Łowców.-kontynuował, a znajdując się przed drzwiami salonu otwarł je i wprowadził do środka Zero kierując się w stronę kanapy-No dobra. Usiądź czy połóż się i odpocznij chwilę, a ja idę zrobić coś do jedzenia.-powiedział po czy skierował się w stronę kuchni.
"Co by tu zrobić?" zastanowił się przelatując wzrokiem po asortymencie lodówki, który nie był nie wiadomo jak pokaźny. "Kanapki i herbata powinny być dobrym pomysłem." stwierdził w myślach i wyciągnął potrzebne mu składniki z lodówki i ułożył je na blacie oraz nastawił czajnik z wodą na herbatę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.10.16 10:41  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Na pewno ― potwierdził raz jeszcze, zbierając w sobie poszarpane skrawki swojej cierpliwości, by jego ton nie zabrzmiał jak „Pierdol się”. Nie lubił się powtarzać, ale z drugiej strony skrzydlaty nie chciał mu szkodzić, chociaż kto wie? Może wszystkie próby namówienia go do wzięcia leku były tylko dążeniem do dobrowolnego otumanienia Zero. Blondyn wolał jednak pozostać w pełni swoich sił umysłowych, nawet jeśli balansował na granicy przybicia psychicznego, które podsycane było bólem. Te jednak nie przyćmiewały myśli na tyle, na ile mogły zrobić to leki.
Ociężale ruszył za Victorem do salonu, przy czym ciemnowłosy musiał pogodzić się z narzuconym mu, ślimaczym tempem, przy którym Leslie niemalże szurał stopami o podłogę. Nawet nie zakładał, że Blue weźmie sobie do serca jego słowa i rzeczywiście postanowi podzielić się z nim jakimikolwiek informacjami o sobie. Chociaż Vessare nie wyglądał na szczególnie zainteresowanego, mimowolnie słuchał jego słów, a zmarszczywszy brwi w jednym momencie jego wypowiedzi, spojrzał na mężczyznę z ukosa, jakby zastanawiał się, czy rzeczywiście chciał mu uwierzyć.
Myślisz, że czyta ci w myślach i powiedział o tym specjalnie?
Przy nich niczego nie można być pewnym.
M3 chyba nie jest najlepszym miejscem dla takich jak my, jeśli bratasz się z przeciwnikami wojska ― zauważył. Sam często zapuszczał się na tereny miasta, jednak głównie w celach zaopatrzeniowych. Miał do wykonania dość trudne zadanie, biorąc pod uwagę, że władze potrafiły nieźle usiąść na karku, jeśli nie miało się przepustki, a czasem nawet z nią nabierali podejrzeń. ― Dlaczego DOGS i Łowcy? ― zagadnął, zajmując miejsce na kanapie. Ciężko przylgnął plecami do oparcia i wyciągnął nogi przed siebie, rozkładając się wygodniej na całkiem wygodnym meblu. Na pewno wygodniejszym od zimnego, operacyjnego stołu.
Gdy skrzydlaty opuścił go, by przejść do kuchni, rozejrzał się po salonie, chociaż nie w głowie było mu bawienie się w krytykowanie wnętrz. Chciał po prostu wiedzieć, gdzie się znajduje. Na znacznie dłużej zawiesił wzrok na oknie, za którym wciąż było jasno, chociaż wieczór zdawał się zbliżać wielkimi krokami. Mimowolnie przymknął oczy i odchylił głowę do tyłu, odciążając obolały kark i dając sobie czas na chwilę relaksu, dopóki drugiego anioła nie było w pobliżu. Nasłuchiwał jedynie stłumionych dźwięków kuchennej krzątaniny.
Nie zaśnij.
Starał się.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.16 22:38  •  Dom Złotej Ręki (dom Viktora) Empty Re: Dom Złotej Ręki (dom Viktora)
Westchnął lekko słysząc po raz kolejny negatywną odpowiedź ze strony Zero. Chciał mu choć trochę ulżyć. W końcu po to siedzi licznymi godzinami nad własnoręcznie tworzonymi lekami i analizą ziół, aby odkryć dodatkowe właściwości. Najwidoczniej blondyn nie chce mu zaufać, a Viktor nie zamierza w jakikolwiek sposób go do siebie przekonywać. Jeśli sam nie uzna, że Blue jest osobą, której można zaufać to Anioł się z tym pogodzi.
-Na terenie M3 znajdują się osoby, którym nie podoba się to jak mają się sprawy w mieście, ale chcą mieć spokój, więc nie opowiadają się po żadnej stronie. Niektórzy ukrycie wspierają Łowców, a opieka lekarska przyda się każdemu. Z nią jednak jest różnie w M3.-zaczął tłumaczyć stając naprzeciwko Zero siedzącego na kanapie-A ja jako lekarz służę pomocą każdemu potrzebującemu. Nie każdego stać, aby pójść do lekarza i zapłacić horrendalną cenę.-spokojnie kontynuował-A to, że na terenie miasta S.SPEC raczej nie chętnie widzi takich jak ja i dodatkowo bratających się z Łowcami nie jest dla mnie niczym nowym.-dodał lekko wzruszając ramionami-Nie siedzę też ciągle w M3. Większość czasu i zleceń mam na Desperacji, a do M3 udaję się raz na jakiś czas. Roznoszę wtedy do pacjentów leki, robię oględziny tego typu sprawy.-dorzucił po chwili.
Jego motywy były dość proste. Skoro ktoś prosi go o pomoc to mu pomoże. Często się zdarza, że robi to za prawie darmo. Jednak został nauczony, że potrzebującym się nie odmawia. Nic więcej, nic mniej.
-Dlaczego oni?-powtórzył cicho-Udało mi się jakieś przyjaźnie nawiązać z Łowcami i okazali się oni bardzo ciekawą zbieraniną ludzi. Sam się zbytnio nie interesuję tym co dzieje się w M3, ale wiem że nie za dobrze. DOGS również współpracują z Łowcami, więc z nimi również mam pozytywną relację.-wytłumaczył po czym poszedł do kuchni.
Zrobienie jedzenia i herbaty zajęło mu jakieś dwadzieścia minut. Liczył, że Zero nie będzie robił problemów ze zjedzeniem kanapek czy wypiciem herbaty. Położył talerz z kanapkami i kubki z herbatą na tacy i wrócił do salonu. Wchodząc do pokoju ujrzał na wpół śpiącego Zero. Położył tacę na stole i usiadł na fotelu na przeciwko blondyna. Chwilę się mu przyglądał zastanawiając się czy chłopak śpi czy czuwa. Nie chciał go specjalnie budzić. Chociaż wizja wystygnięcia herbaty nie uśmiechała mu się to zdawał sobie sprawę z tego jak zmęczony musi być jego gość.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach